Rozdział 23-Niebo.pdf

(363 KB) Pobierz
297092144 UNPDF
Rozdział 23
-Wystarczy Nie ma żadnej reakcji ze strony organizmu- Dalej nie
słuchałem Poczułem jak moje serce zostaje ponownie rozerwane na milion
kawałków Chciałem stamtąd wybiec jak najszybciej, lecz, gdy już prawie
wyszedłem na korytarz usłyszałem jeden dźwięk
Czasamibólstanowitakdużączęśćnaszegożycia,żeuważamy,żezawsze
takbędzieBoniemożemyprzypomniećsobieczasów,gdygoniebyłoAle
potem,pewnegodnia,czujemycośinnegoCośmiłego,bowydajesię
znajome. W tamtej chwili zdajemy sobie sprawę, że jesteśmyszczęśliwi
SzczęścieprzychodziwróżnychformachWtowarzystwiedobrych
przyjaciółWtym,coczujesz,gdyspełniaszkogośmarzeniaAlbow
obietnicyprzyszłejpomocy
WporządkujestpozwolićsobienaszczęścieBonigdyniewiesz,jak ulotne
to szczęściemożebyć
Terazwiem,dlaczegonazywają to prawdziwąmiłością
CałyświatstanąłwmiejscujakbywiedziałconadeszłoDomojegoumysłu,
domojegociaładochodziłotylkocichepikanieaparaturyChciałempodejść
bliżej, lecz moje nogiodmawiałyposłuszeństwa a lekarze, którzy kręcilisię
wokółjejłóżkanieułatwialimidojrzeniadawnejmiłościNieobchodziło
mnieteraznicpozadźwiękiemjakiewydawałourządzenieJakiewydawało
serce Belli.
Myślałem, że niemogędzisiajbyćbardziejszczęśliwyiwdzięcznyJak
bardzosięmyliłemGdyprzeztewszystkiegłosy,przez to całezamieszanie
usłyszałemjejochrypniętysłabyoddechNiezastanawiającsięjużani
minutydłużejpodbiegłemdojejłóżkawpatrującsięwniązełzamiw
oczach. Byłatakabladaikrucha, że trzymającjązarękębałemsię, żeby nic
jejniezrobićJejoddechpowolisięwyrównywał,pielęgniarkipodawałyjej
tlen jeszcze przez chwile, po czym całkowiciesięodsunęły,sprawdzając
jeszczerazaparaturęwyszłyzsaliPochwiliusłyszałemlekarzaSamajak
mówidoBelli
-SłyszyszmnieIsabello?- Powiedziałspokojniespisującdanenakartęz
aparaturCierpliwieczekałem aby usłyszećjejgłosGłosnadzieinalepsze
jutroBellanieodpowiadała, więc zapytałjeszczeraz
-JeślimniesłyszyszzaciśnijpowiekiproszęIsabello?- Gdy jej powieki lekko
zadrgałypoczułemjakmojeserceprzyspieszaJejciepładłońzacisnęłasię
namojejZbliżyłemsięjeszczebardziej, jeżeli było to wogólemożliwei
pocałowałemlekkowczołoNabrałagłębokopowietrza, ale nieotworzyła
oczuWróciłemnaswojewcześniejszemiejsceiczekałemaż dr Samcoś
powie.
-Muszęprzyznać, żeto naprawdęcudOdkądpracujewszpitalupierwszy
razcośtakiegomamiejsceJejorganizmjestsilniejszyniż
przypuszczaliśmy-GdymówiłdosaliweszlirodziceBelliiCarlisleRenne
odrazuprzytuliłasiędocórki a Charlieocierającłzydziękowałlekarzom
ZmuszonysytuacjąodsunąłemsięnabokizwróciłemdoCarlisla
-Jakdługobędziemusiałatujeszczezostać?- Zapytałemprzeczesując
nerwoworękąjużrozczochranewłosy
-Myślę, żejak wszystkobędziedobrze to wprzyszłymtygodniują
wypiszemy.-Powiedziałklepiącmnieporamieniu
-To dobrze. To dobrze...-Czułem, że muszęzaczerpnąćświeżegopowietrzai
pobyćchwilęsamMijającojcaEmmettawyszedłemzsaliOdwracającsię
jeszczespojrzałemprzezszybęnapotykającdalejtulącąsięmatkędocórki
orazojcapodrugiejstroniełóżkaPoczułemucisknasercuiruszyłemw
stronęwyjściazeszpitala
_______________________________________
Siedzącnazimnychschodachwejściowychwykręcałemnerwowopalceu
rąkMusiałemzebraćmyśliizastanowićsię, jak to dalejznamibędzie-
Dopieropodłuższejchwiliprzyszłominamyśl, żeby zadzwonićdoreszty,
że BellasięwybudziłaNapewnobędąmiećpretensje, że nie
powiedziałem, im wcześniej-Wyciągnąłemtelefoniprzeszukującksiążkę
telefonicznąwybrałemnumerEmmettaCiężkowestchnąłemiczekałemaż
odbierzePoniepełnych4sygnałachodezwałsięgłos
-CześćEdward
-Cześć
-Cośsięstało?- Zapytałdosyćspokojnie
-Właściwiedzwonię, żeby powiedzieć, że Bellasięobudziła-powiedziałem
ponowniegłośnowzdychając
-Co?Kiedy?Obożejaksięcieszę- wyrzucałzsiebiemnóstwopytań-
Edward?Powiedzcośdo cholery.
-Jaksięzamkniesz to powiem -przeczesałemrękąwłosykontynuując-Jej
stanjeststabilnyijakwszystkobedziewporządku to wypisząjąw
przyszłymtygodniu
-Todobrze,ajakonasięczuje?Rozmawialiście?
-Nie wiem Emmett chyba dobrze ..,myślę, że jeszcze nie czas na rozmowy..-
NiechciałemterazotymrozmawiaćzEmmettem a tym bardziej nie przez
telefon.
NajgorszejużzanamiJeszczeznajdziemyczasnapoważnąrozmowę
JeszczezdążymyMamnadzieję
-No okeej ,nie wiesz czy możemyją odwiedzić?
-Myślę, że tak, najlepiej zapytaj ojca on na pewno jest bardziej
poinformowanyniżja
-Tojazadzwoniędodziewczynizobaczymysięwszpitaluokej?
-Taa.- OdpowiedziałemjużcałkiemzrezygnowanyChciałemzapomnieć,
choć nachwilęotymwszystkimiodetchnąć
-To do zobaczenia.
-Tak. Do zobaczenia.- Rozłączyłemsiępierwszy,chowająctelefondo
kieszeniwstałemiskierowałemsięnaparking-Za, nim jeszczedoszedłem
dosamochodupoczułemjakwkieszeniwibrujemitelefonSięgnąłempo
niegoipatrzącnawyświetlaczzauważyłem, że przyszedłsmsNumerbył
mijużznany, więc trochęniechętniespojrzałemnatreśćwiadomościNie
stojącdłużejwsiadłemszybkodosamochoduiodjechałemwstronębaru
***
Popijającjużdrugikieliszekpoczułemjakktośsięprzysiadaikierujęswój
wzroknamnieMimowolnieodwracającgłowęnapotkałemoczy
dziewczynyzprzeciwnejklasyWyglądałajakbydopierocowyszłazsalonu
kosmetycznegoUbranabyłanormalnie, choć bardzo, ale to bardzo
skromniedosłownym znaczeniuNiewiedziałemczegooczekiwała
przysiadającsię, ale napewnoniemieliśmytychsamychmyśliKiwnęłana
kelneraproszącjakiegośdrinkaodziwnejnazwiePoczymzpowrotem
powróciładolustrowaniamniewzrokiemPróbowałemdłużejniezawracać
sobieniągłowy, gdy naglesięodezwała
-Hej. Jestem Clare.- Powiedziałaposyłającswój„słodki”uśmieszek-Cociętu
sprowadza...Edward.-WymówiłamojeimięzdziwnązachętąwgłosieNie
podobałomisiętoodpoczątku, że wszyscy traktowali mnie jak jakieś
mięsonapożarcieWszyscyzwyjątkiemBelliZa, nim sięzorientowałem
przysunęłasięojednosiedzeniebliżej
-Chciałemsięnapić- Odpowiedziałempodnosząckieliszekdogóry, po czym
opróżniłemcałąjegozawartośćSkrzywiłemsię, jak przełknąłem alkohol.
Chwilepóźniejprzyjemnafalaciepłarozlałasiępomoimorganizmie
-Jateż- OdpowiedziałaUpiłamałyłykswojegonapojuipołożyłajedną
rękęnamoimramieniuPopatrzyłemnaniąsrogimwzrokiem, po czym
zsunąłemjejrękęOnajakbywogóle siętymnieprzejęładalejgraławjakąś
gierkęWypijająctymrazemwszystkojejrękaponowniewylądowałana
moim ramieniu.
-Możemożepójdziemywjakieścichszemiejsce?- Zapytałaprzybliżając
siędomojejtwarzyMomentalnietrzeźwiejącpowiedziałem.
-Co ty pieprzysz?- Odsunąłemsięodniejjaknajdalejpozwalałomimiejsce
wokółbaru
-Grzecznychłopiec?Lubiętakich-Przeciągnęłaponowniesięzbliżając
NierozumiemjakmożnaażtaksięponiżaćJakmożnaniemieć
jakiegokolwiek poczucia wartości?Nieżebymbyłświęty, ale na pewno nie
jestemztychcopchająsięwszystkimlaskądołóżkaJakpołowagości,
których znamzeszkołyNiemającjużdłużejochotynatągłupiąiżenującą
sytuacjęwyciągnąłemportfelizapłaciłemkelnerowi
-Reszty nie trzeba.-dodałem
-Idzieszjuż?Edwardniebądźtaki
-Spadaj.-rzuciłemdoniejchłodno-CześćChris-Powiedziałemjeszczedo
młodegokelneraijaknajszybciejopuściłemtenlokal
Bella
Zgłoś jeśli naruszono regulamin