Pokład Joanny - Gustaw Morcinek.txt

(716 KB) Pobierz
Gustaw   Morcinek
POK�AD   JOANNY
\   Termin zturotu ksi��ki
Ilustracje  Leopolda  Buczkowskiego Oktadk�.   projektowa�   Mieczys�aw   Kowale Redaktor Anna Wr�blewska
KSI��KA NAGRODZONA W  1951  r. PA�STWOWA
Korektor' Kalina Grzechoci�ska Red. techn. W�. Balzamowa
Pa�stwowe Wydawnictwo �Iskry", Warszawa 1954 r. Nak�ad 30.000 + 160 egz. Wydanie pi�te.  Ark. wyd.  23,71,   ark.  druk.  24.
Papier  druk.  mat.  kl. V,  70  g,  86X122/32.' Oddano do sk�adania 21.IX.53. Podpisano do druku  10.1.54.
Druk uko�czono w styczniu  1954 r.
Druk.   im.   Rewolucji   Pa�dziernikowej,   Warszawa.   Zam.   nr   1089a/53. Cena z�  15.50                                                                                     5-B-53045
SZARLEJOW� DZIEDZINA
W pok�adzie Joanny chyba nie by�o Szarleja. Wszystko wprawdzie wskazywa�o, �e b��ka si� po zawaliskach i w starych robotach, gdy� i strop kruchy, i gazy wy�a��ce ze szczelin, i woda zdradziecka, i ogie� podst�pny, i rok w rok liczne �ywoty ludzkie w daninie. Lecz tak na prosty rozum bior�c � inna to by�a przyczyna, a nie Szarlejow�.
A mo�e jaki� urok diabelski rzuci�a na �w ledwie napocz�ty pok�ad ja�nie grefina Joanna Gryszczyk von Schomberg-Godula z Rudy, gdy si� upar�a, by go nazwa� jej imieniem? Bo c� by innego?
A mo�e jednak �w nieszcz�sny pok�ad Joanny jest Szarlejow� dziedzin�? Kt� to mo�e wiedzie�?
Szarlej by� bowiem zawisze m�ciwy i pami�tliwy. Lecz od chwili gdy go pogn�bi�a Matka Boska na bytomskim Kopieczku, nikt z ludzi ju� go nie spotyka�. Ani zabobonny gwarek, grzebi�cy kretowym sposobem w ziemi, ani zadufany sztygar, zwany ongi� szumnie praeses jodinae, nosz�cy si� z indorow� manier� po sztolniach i pokrzykuj�cy z pa�ska na ludzi,   ani nawet g�rmistrz,
przezwany gdzie indziej bachmistrzem, a u Agricoli magistrem, ani nawet najwa�niejszy w�r�d wszystkich gwark�w starosta g�rniczy, czyli praefectus, cz�owiek nad�ty pych�, aczkolwiek s�awny z wielkiej m�dro�ci i rozleg�ej wiedzy gwareckiej. A w p�niejszych czasach trudno nawet przypu�ci�, by ujrza� go kt�rykolwiek g�rnik czy hawierz. Jedynie ducha Skarbnika spotykali g�rnicy, Pusteckiego � hawierze, Ziemskiego Ducha wyp�aszali jedni i drudzy z cuchn�cych zawalisk lub spotykali go w starych wyrobiskach, siedz�cego w g��bokim zamy�leniu i kre�l�cego barda jakie� archimedesowe znaki w pyle w�glowym.
� Szcz�� Bo�e, panie Pustecki! (czy jak mu tam by�o na imi�) � pozdrawia� wtedy g�rnik ponurego i brodatego anachoret� podziemnego, o dobrych, ludzkich oczach. Nie by�o w nich m�ciwo�ci ni niczego, czym trwo�y si� serce cz�owieka. G�rnik wymam-la� pozdrowienie i odchodzi� chy�kiem, na palcach. Lecz pozosta�o mu wspomnienie tamtych ciep�ych oczu Ziemskiego Ducha, czy jak go zwyk� nazywa�. A potem g�osi� pod szybem o swej niezwyk�ej przygodzie, nie b�d�c przez ca�e �ycie pewny, czy to by� sen tylko, czy te� istna jawa. Towarzysze s�uchali w milczeniu i kiwali g�owami, a je�eli znalaz� si� mi�dzy nimi fuks jaki�, maj�cy mleko na brodzie a zielono w g�owie, pouczano go dobrotliwie, by nie gwizda� w kopalni, bo Ziemski Duch tego nie cierpi i wtedy zdzieli go �ap� w g�b�, a� mu z�by ty�kiem wylec�, i �e si� nie powinien go l�ka�, tylko uchyli� magierki i powiedzie�, jak si� nale�y: � Szcz�� Bo�e, panie Skarbniku!...
.1 to wszystko.
Byli jednak ludzie, kt�rzy twierdzili, �e nie Pusteckiego, lecz Szarleja spotkali w starych robotach. Nieprawda!... To byli �ga-rze wierutni, g�adcy frantowie i okpi�wiaty, przybusie tch�rzem podszyci i mruga�owie nieszczerzy, kt�rzy usi�owali zyska� dla siebie podziw i chadza� w�r�d gwark�w w honorze. Zapytani, jak wygl�da� �w Szarlej, r�nie powiadali. A �e stary i brodaty, o ponurym wejrzeniu, �e cienki, chudy i' wysoki, �e szczerbaty i z ca-pi� br�dk�, �e mia� czerwone oczy jak "kr�lik i �e r�a� ko�skim chichotem, �e praw� stop� mia� przeobra�on� w krowie kopyto, �e spod futrzanej czapki na g�owie wysterka�y dwa r�ki; jedni m�wili, �e broda jego by�a bia�a i do pasa si�gaj�ca, inni zasi� �
y.i
6
kr�tka, czarna i �opatowata, a inni jeszcze dowodzili, �e tr�ci� irk�, �e zgrzyta� z�bami i przewraca� oczami na znak wielkiego liewu czy z�o�ci, �e przemieni� si� w wielk� ropuch� o wy�u-astych oczach, s�owem, banialuki opowiadano. Gwarkowie z po-;�tku wierzyli, lecz trafiali si� w�r�d nich kopacze rozs�dni stateczni, kt�rzy umieli dowie��, �e Szarleja ju� nie ma pod zie-i�. By�, ale temu ju� dawno!... � A kiedy by�?...
Ho! ho!... Ju� temu bardzo dawno! Nawet s�uch o nim zagin��!
jdyriie w-starej, zmursza�ej kronice �aci�skiej, napisanej w roku
)02 przez bogobojnego braciszka zakonnego w klasztorze �wi�te-
} Wincentego pod Wroc�awiem, w tej starej kronice mo�na wy-
:yta�, jak to w roku 1363 sta�a si� dziwna i nies�ychana rzecz
a �wiecie. Oto w Bytomiu pod�wczas by�y bogate kopalnie srebra.
. duch Szarlej przebywa� w tych kopalniach, gdy� to by�o jego
:ebro. Nie broni� go ludziom, niech maj�!... Mia� w tym swoje
icie i diabelskie wyrachowanie. Gwarkowie bytomscy rych�o si�
oogacili, popadli w rozwi�z�e i wszeteczne �ycie, opanowa�a ich
ticiwo�� wielka, krzywdzili nawet wdowy i sieroty po gwarkach,
ie chcieli p�aci� zamkost�w, czyli op�at na utrzymanie kopalni,
ozbijali sobie �by przy podziale panis argentei, czyli kwartalnego
ochna srebra, lecz Szarlej owi wszystkiego by�o za ma�o. Przez
�ugi czas przeto podjudza� gwark�w bytomskich do grzechu jesz-
ze wi�kszego. I oto pewnego razu w przyst�pie nieokie�znanej
hciwo�ci utopili w Stawie �wi�tej  Ma�gorzaty pod Bytomiem
wego proboszcza Piotra z Ko�la i jego wikarego Miko�aja z Pys-
:o'wic,   gdy� chodzi�o tutaj  o przedawniony sp�r  o  dziesi�cin�
so�cieln� i o meszne.
Bo�e, co si� potem dzia�o!...
Za kar� na miasto przyszed� m�r i ludzie wymarli, przyszed� po�ar i miasto sp�on�o, zab�jcom odpad�y r�ce lub nogi, a Szarej zatopi� kopalnie bytomskie, srebro za� z nich znikn�o po wieczne czasy, amen!... A wraz ze srebrem znik� Szarlej!...
Mo�e by�by nadal sprawowa� swe niecne rz�dy nad lud�mi, lecz Matka Boska ulitowa�a si� nad nimi i Szarlej owi kaza�a stawi� si� pod Bo�� M�k� na bytomskim Kopieczku. A gdy przyszed�, wygoni�a go precz z tej ziemi.
Wtedy wi�c o �wicie, w dzie� Wniebowst�pienia Pa�skiego Szarlej upiera� si�, �e nie odejdzie ze swego pa�stwa i ze swojej dziedziny. W�wczas Matka Boska lekko tylko tr�ci�a go palcem i to wystarczy�o. Szarlej przewr�ci� si� i toczy� ze stromego Kopieczka w g��boki, kamienisty w�dolec. I spadaj�c � wywichn�� sobie nog�. Od tego czasu kuleje, je�eli si� jeszcze gdzie� tu�a po starych robotach.
�  Czarownik godulski Godula te� kula�!...
Co innego Godula godulsiki, co innego za� Szarlej szarlejski! Szarlej zabra� swoje srebro bytomskie, zabra� nawet olkuskie i przepad�. A ludzie przez bardzo d�ugie czasy �a�owali srebra. Chodzili, szukali, d�ubali w ziemi, stukali, pukali, lizali wykopan� grud�, pod s�o�ce przepartrywali, uwa�ali w d�oni, a srebra nie by�o. P�onna ska�a tylko mami�a ich oczy i nic wi�cej. Gdzie� si� wi�c podzia�o srebro, gdzie?...
Sprowadzono przeto wiergu��w. Wszak oni potrafi� je znale��!...
Przyszli wiergu�owie beskidzcy, bacowie kud�aci, cuchn�cy baranim �ojem, w ko�uchach na r�by wywr�conych, z d�ugimi, twardymi w�osami splecionymi w drobne warkoczyki na karku, gadaj�cy z polska, lecz jako� inaczej, i ci wiergu�owie ucinali ga��zki leszczynowe w kszta�cie wide�ek, nazywaj�c je z cudzoziemska virgula furcata1. Potem ujmowali je w d�onie i chodz�c po polach mamrotali dziwne, przedziwne zakl�cia.
�  Ely, Eloy, Eloym, Elion, Sabaoth, Emanuel, Adonay, The-tragammaton, Ziemsky Duchu, zaklinam ci� w Tr�jc� Przenay-�wi�tsz�, otw�rz swoje skarby!... Ely, Eloy, Eloym!...
A za nim wielk� kup� t�oczyli si� chudzi gwarkowie ze sk�rzanymi �atami na ty�kach, ze sk�rzanymi nakolannikami, z kilofami i motykami, a mi�dzy nimi szmat�a� si� jeden i drugi juratos, przysi�g�y g�rniczy, z barda w d�oni, barda za� by�a uczyniona we wdzi�czny kszta�t kilofa gwarkowego. �azili wi�c wszyscy wielk� kup� za beskidzkim wiergu�� i �lepili z niepokojem na jego pr�t leszczynowy. I czekali, skoro si� przechyli ostrym ko�cem do ziemi, skoro si� przechyli?...
1  Dos�ownie:  rozwidlona r�d�ka;  mia�a  ona  jaikotay wskazywa� podziemne z�o�a srebra, w�gla, zbiorowiska "wody itp.
Wzdychali nabo�nie, poci�gali nosami ze wzruszenia, oczy im �azi�y z g�owy, wiergu�owie za� mamrotali swoje zakl�cia ^w��czyli starymi nogami po wydmuchowisku. Na wydmucho-:ku gzi�y si� po nocach jesienne wichry, wieszano �otrzyk�w d�ug miejskiego prawa i o p�nocy skamla�y pot�pione dusze ch pan�w, prosz�c o Boskie i ludzkie zmi�owanie. Czy�by takim szubien�cznym miejscu srebro si� ukrywa�o? A mo�e tam rtrzy wiergu�owie szukaj� korzenia mandragory, kt�ry ro�nie ziemi pod szubienic�, na kszta�t malutkiego cz�owieczka?... Lecz ?b& nie, bo po mandragor� trzeba wybra� si� w pi�tek przed chodem s�o�ca i uszy zalepi� sobie woskiem. A poza tym nie-fsta to sprawa, diabelska!...
Ho! ho!... Wiergu�owie mamrocz� i mamrocz� swoje cudaczne kl�cia i szukaj�! Nareszcie!... Virgula furcata przechyli�a si� rym ko�cem do ziemi, powsta� wielki wrzask w�r�d gwark�w, do�� spad�a na ludzi, gdy� w tym miejscu isto Szarlejowe srebj !...
I   znaleziono   rudy  przer�ne,   �elazne,   o�owiane,   wszelijakie
jeszcze inne, o przer�nym smaku,  gdy  ich grudk� poliza�,
2z nie maj�ce nic wsp�lnego z upragnionym srebrem.  Ha!   Mi-
>�y te czasy, gdy bytomscy gwarkowie robili sobie ze srebra pod-
)�ki lub zgo�a schodeczki do swych �o�nic zas�anych bufiastymi
ernatami!... Ha!... Min�y te czasy, gdy psom strzeg�cym ich
rewnianych cha�up obro�e ze srebra kowano!... Nie-by�o wi�c sre-
ra w miejscach przez wiergu��w wskazanych, tylko ruda wszela-
a, niemniej jednak cenna i zamo�no�� przynosz�ca.
G�rmistrz,  zwany w polskich �upach  solnych bachmistrzem,
podpisuj�cy si� magister metallicorum, udziela� prawa kopania
idy wybranemu gwarkowi, czyni�c ich wyb�r po kolei i wed�ug
ale�nej sprawiedliwo�ci. Odlicza� siedem kr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin