dostępne mi nadużycia
1.
któregoś dnia
któregoś dnia zdejmę
z wszystkich mych bólów powab Twego zbawienia
przejdę się drogą pod lasem
wykupię miejsce na plaży
zaparkuję samochód
ze wszystkich moich bólów i cierpień
powabność Twojego zbawienia
któregoś dnia obudzę się wcześniej
nim przyjdzie ta jego pora
w której mogę już przysiąc, czy pozbyłem się Boga, czy nie
umyję samochód, nim przyjdzie ta pora dnia
* * *
jestem niedopięty w pasie
i wiążący sznurkiem spodnie
przerażony, że wyda się
i o wiele młodszy od niej
przemęczony własnym trwaniem
ten, co nie chce zbierać zasług
i za młody wiele dla niej
dla którego sens to gra słów
z ciałem owiniętym w kocyk
pobudzony resztką sił
cudem Twojej stwórczej mocy
który będzie wiecznie żył
pusto
jakbym twarz wycierał chustką
i nagniatał gałki
i nie widział nic
mnóstwo
jakby co centymetr lustro
stało
a ja patrzę i mam z tysiąc nóg
po sąsiedzku płaczą dzieci
a na stole pare jagód
przyszedł do mnie bez obiadu
nie chce wyjść
kim jest człowiek, że o nim pamiętasz
i czyje wino pije, skoro mu dolewasz
z ilu pieców jadł, boś odmówił manny
ile jeszcze słów było na początku
w rytmie której z rzek czas upłynie ludziom
i czy każdą z gór wiara rzuci w morze
a jeżeli tak, po coś je umacniał
miedzy sklepieniami niebios i odchłani
gdzie w tym wszystkim sens ? Kto o to nie pytał ?
Czas
wymienić z nazwisk !
ale u mnie rośnie gruszka
jak lilijka u harcerzy
we mnie nic
już w nic
nie wierzy
jak bóg kiedyś wierzył w boga
jak paradoks w paradoksy
jak cierpienia w krzyż
ale u mnie rośnie grusza
z ramionami, chudą głową
mógłbym spisać świat na nowo
mógłbym wyrwać z korzeniami
zanim
odwrócicie ogonami wszystkie koty na ulicach
co mam powiedzieć
że zwątpiłem
między zwątpieniem a nakłanianiem
nie ma żadnej różnicy
że straciłem odruch,
przyzwyczajenia, wrodzoną skłonność
nie, nie straciłem
nie zszedłem z barykad
nie uciekłem do żony
okrutny los
nie pozbawił mnie dzieci, ani majątku
okrutny los jednak
wyjaśnił sprawę
wyklarował sytuację
nie mogę już być
po dwóch stronach naraz
skończyło się
abrahamowanie
zwisa ręka, zwisa noga
tak bym mógł rozpocząć opis
mego niedawnego Boga,
skoro jednak zimą kropi
skoro umarł stary człowiek
czego można więcej chcieć?
Że Mu rzucał grosze wdowie . . .
Że zarzucał Jego sieć . . .
Był czas mrozu, był czas skwaru
teraz wszystko jedne dżdże
zwisa pupa od ciężaru
właśnie o tej pupie śnie !
stopy twardsze od chodników
a kolana mdłe
nową wiarę dla mnie szykuj
nowych wcieleń chcę
z tamtej dawno uszedł urok
pies otrzepał sierść
wybierz więc nieważne którą
byle jaką treść
jestem sobą coraz rzadziej
nie pamiętam snu
chcę być tą jedyną w stadzie
tą jedną ze stu
kolęda
stary Jezus z rzadką brodą
oczy gasną Mu co chwilę
palce zgięte ma tak, jakby
ktoś Mu w dłonie wbijał gwóźdź
nie pamięta imion dzieci
ani liczby swoich wnucząt
rezonuje, że jest Bogiem
i zamęcza wszystkich tym
zaśpiewajmy Jezusowi
staruszkowi, jak był dzieckiem
powolutku zwiesi głowę
niech nam cicho umrze Bóg
może i nie ma uszu, które chciałyby słuchać
o Bogu Życia, o śmierci Życia i o Krzyżu
pewnie i ja miałbym dosyć i wydrwiłbym słowo
w które ubrano by te paradoksy
ale co to da?, co to może zmienić?
czego się warto spodziewać i czego chcieć?
sztuki o prawach?, czynu dla dobra człowieka?
czy tekstów w imię wolnej godności?
co za świat! Co za jego pora
może i nie jest wstyd docierać do sedna
ale wszystko to, co do sedna dociera
jest dość żałosne
a z drugiej strony, stało się jakoś tak
że zniknęły jakiebądź różnice i teraz wszystko jedno
czy dasz się wybrać na sołtysa
czy namalujesz obraz
Ukrzyżowanie
2.
co będzie dalej, Panie mój, prorokuj
kiedy już zdobędę wiedzę o tym świecie
i wiedzę tego świata o Tobie
kiedy opowiem sam siebie w paru zdaniach
na przykład w takim, że słońce świeci nad nami
na błękitnym niebie
i może jeszcze takim, że mądrość zaczyna się od lęku
a miłość zaczyna się wiarą
co w tej wiedzy uderzy mnie najbardziej
czy to, że pojmę świat
czy, że świat pojmie mnie i wrócę do Edenu
czy to, że gwałtem zdobędę niebo
a Ty opuścisz towarzystwo aniołów
...
kaz.x