Najnowsze technologie wojskowe -dowód realności fenomenu UFO.pdf

(194 KB) Pobierz
66898113 UNPDF
Najnowsze technologie wojskowe -
dowód realności fenomenu UFO
Wiele faktów, które jeszcze 40 lat temu było wykorzystywanych do dyskredytacji obserwacji
UFO i wiarygodności ich świadków, obecnie zdaje się sugerować, a niejednokrotnie wręcz
potwierdzać, ich technologiczne pochodzenie.
W swoim fundamentalnym dziele „The UFO expenience” nieżyjący już profesor astronomii i
jeden z największych autorytetów w badaniach fenomenu UFO – prof. Alan Hynek – zwrócił uwagę
na dwa bardzo istotne elementy weryfikacji wszelkich doniesień o zaobserwowaniu UFO.
„Każdemu meldunkowi, który odpowiada definicji UFO, możemy przypisać dwie liczby: jego
Współczynnik Niezwykłości i Współczynnik Prawdopodobieństwa”.
Definiując obie cechy, z których pierwsza odzwierciedlać ma ilość trudnych do racjonalnego
wyjaśnienia elementów obserwacji, a druga jej wiarygodność (a w zasadzie wiarygodność świadka,
bądź świadków), Hynek starał się podkreślić, iż fenomenu UFO nie należy, a nawet nie można
rozpatrywać jedynie w kategoriach czysto zdroworozsądkowych. Wiele elementów składających się
na ogólny wizerunek relacji o UFO, jest tak niezwykłych i trudnych do pogodzenia z aktualnym
stanem wiedzy weryfikujących go badaczy, że zapoznanie się tylko z nimi, powoduje przedwczesny
wniosek – niemożliwe, bo nieprawdopodobne.
Dla wielu konserwatywnych naukowców, to właśnie owa niezwykłość przedstawianych przez
świadków faktów, w połączeniu z zupełną niepowtarzalnością i nieprzewidywalnością całego
fenomenu sprawia, iż odrzucają go, traktując jako nienaukowy. Lekceważąc zupełnie drugą ze
zdefiniowanych przez Hyneka cech relacji o UFO, czyli stopień wiarygodności ich świadków,
określają go jedynie na podstawie tego co dana osoba relacjonuje. W efekcie, im bardziej jakieś
doniesienie jest sprzeczne ze współczesną wiedzą, tym gorzej świadczy o jego autorze, czyniąc z
niego w oczach „poważnych” naukowców kłamcę, bądź osobę niepoczytalną. Owo nagminne i nie
mające z faktyczną nauką nic wspólnego zjawisko, znany badacz Richard Thompson komentuje
następująco:
„Ludzie mają naturalną skłonność do ośmieszania spraw, które nie pasują do znanych im
systemów pojęciowych”.
To zaś, że systemy pojęciowe, są jedynie przemijającą wizytówką ciągle ewoluującej wiedzy,
najlepiej odzwierciedlać może piorunujący postęp technologii wojskowej.
Praktycznie od początku współczesnej ery badań nad UFO, główna batalia pomiędzy
zwolennikami ich nieziemskiego pochodzenia, a sceptycznie nastawionymi do takich teorii
naukowcami i badaczami, dotyczyła niezwykłych parametrów lotu wielu NOLi. Zaakceptowanie, że
po naszym niebie przemieszczają się aparaty latające, mające zdolność do:
osiągania olbrzymich prędkości szacowanych niejednokrotnie w granicach 5-20 Ma,
wykonywania nagłych zmian kierunku lotu,
nie dawania echa radarowego,
czy bezgłośnego lotu nawet podczas przekraczania bariery dźwięku,
byłoby dla UFO-sceptyków równoznaczne z przyznaniem, że na Ziemi dochodzi do
manifestacji technologii znacznie przewyższającej naszą własną, a zatem nie będącej
wytworem człowieka.
Przykładu chyba najbardziej bulwersującej próby pozbycia się tego problemu, dostarcza wydana
jeszcze w 1961 roku książka Janusza Thora „Latające talerze”. Jej autor, powołując się na „opinie
prof. Menzla”, z pozoru niemożliwą w tamtych latach do wytłumaczenia zagadkę egzotycznej
awioniki UFO „wyjaśnia” następująco:
„Z chwilą gdy stwierdzimy, iż żaden ze znanych nam pojazdów nie potrafi się poruszać tak
jak talerze, wydaje się najlogiczniejszym rozpatrywać je wykluczywszy przypuszczenie, że są
statkami lub pojazdami”.
Niestety prof. Menzl nie jest jedynym naukowcem, który odrzuciwszy niejako a priori
ewentualność, że UFO nie należą do żadnych znanych nam pojazdów (a przecież za takie
bezsprzecznie należałoby uznać pojazdy stworzone przez obcą inteligencję), buduje wygodne dla
siebie hipotezy. Bardzo podobne poglądy, wyraża również polski zagorzały przeciwnik nieziemskiej
hipotezy UFO prof. Andrzej Marks. Pisze on w swojej książce „W poszukiwaniu kosmitów”:
„Jak już wspominano, często obserwowaną cechą „latających talerzy” jest zdolność do
niezwykle gwałtownych ewolucji i bezszmerowego ruchu; dało do asumpt do twierdzenia, że
posiadają one niekonwencjonalny napęd. (...) Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że istnieją
rzeczywiste sposoby zaprezentowania na niebie gwałtownych ewolucji. Jeżeli na przykład
nieboskłon jest zachmurzony i chmury zostaną oświetlone reflektorem, to skierowując reflektor
szybko w różnych kierunkach można spowodować, że refleks jego światła na chmurach będzie
„dokonywał” nadzwyczaj gwałtownych i dziwacznych manewrów”.
O ile prof. Menzl i prof. Marks, usiłują cały problem tajemniczych parametrów lotu UFO ominąć
wielkim łukiem, to część badaczy podejmuje próby jeszcze bardziej zuchwałe, na co uwagę zwraca
Lucjan Znicz stwierdzając:
„(...) przeciwnicy realnego istnienia NOL mają tradycyjne już wyjaśnienie. Radary rejestrują
wszystkie obiekty materialne. Skoro NOL nie są przez nie rejestrowane – dowodzi to, iż nie są to
obiekty materialne!”
A zatem ogólny obraz naszkicowany powyższymi cytatami wygląda następująco: pomimo, że
UFO wykazują cechy świadczące o ich niezwykłej technologii, należy je traktować jako
nierzeczywiste i niematerialne. A wszystko tylko dlatego, że technologia taka jest teoretycznie
niemożliwa do osiągnięcia. Czy jednak aby na pewno?
Niewidzialność dla radarów
W niezwykłej historii sporu, jaki od prawie pięćdziesięciu lat toczy się wokół hipotezy iż część
UFO stanowić mogą techniczne pojazdy nie stworzone przez człowieka, bodaj najciekawszy aspekt
stanowią obserwacje radarowe. Gdyby na podstawie weryfikacji tej kategorii doniesień –
proponowanej przez UFO-sceptyków – wojskowi stratedzy mieli rozstrzygnąć o ewentualnej
przydatności radaru jako narzędzia służącego do wykrywania wrogich obiektów, śmiem twierdzić,
że o wiele większym zaufaniem obdarzyli by bajkowe szklane kule. W oczach UFO-sceptyków,
radar jawi się bowiem jako wyjątkowo niesforna aparatura, której dokładność i wiarygodność ściśle
zależy od tego, czy jego wskazania są, czy nie są im na rękę. Jeżeli np. na ekranie radaru widać
obiekt poruszający się z prędkością 300 km/h, którą raptownie w ciągu dwóch sekund zwiększa do
1200 km/h, a po kolejnych trzech sekundach nieruchomieje, to znak że radar działa wadliwie lub
zarejestrował jakieś rzadkie zjawisko atmosferyczne. To nic, że ten sam obiekt obserwowany był
również wzrokowo przez setki osób. Oni przecież mogli ulec zbiorowej halucynacji. Kiedy jednak
w jakimś raporcie o obserwacji UFO czytamy, iż jego przelotu nie potwierdziły stacje radarowe,
wtedy skuteczność radaru objawia się nam w całej okazałości, dowodząc niezbicie, iż UFO również
było jakimś rzadkim fenomenem natury, a nie materialnym obiektem. Takowy, byłby przecież przez
radar z pewnością wyłapany!
O tym, jak zupełnie bezzasadne były trwające bez mała 45 lat rojenia o niemożliwości stawania
się „niewidzialnym” dla radarów, przekonano się 10 listopada 1988 roku, kiedy na specjalnie
zorganizowanej konferencji prasowej rzecznik Pentagonu potwierdził posiadanie przez USAF
niezwykle zaawansowanego myśliwca nocnego F-117A – pierwszego w historii samolotu
niewykrywalnego dla środków radiolokacji. To zaś, że nie był to jedynie chwyt propagandowy
administracji Reagana, można było ocenić podczas konfliktu w Zatoce Perskiej, gdzie F-117A
wykonały 1269 lotów bojowych, spędzając łącznie 6900 godzin w powietrzu i zrzucając ponad
2000 ton bomb, nie ponosząc równocześnie żadnych strat własnych. Powód tej niezwykłej
skuteczności amerykańskich samolotów był tylko jeden – podobnie jak w przypadku wielu
odnotowanych w okresie 1945-1970 obserwacji „tajemniczo” nie zarejestrowanych radiolokacyjnie
UFO, także myśliwców F-117A nie było widać na ekranach irackich radarów.
Możliwość bycia „niewidzialnym” dla
radarów przeciwnika (określana obecnie w
terminologii wojskowej jako Stealth ), stwarza
wprost nieograniczone możliwości dla
prowadzenia wszelkich militarnych akcji w
powietrzu, jak również infiltracji obcego
terytorium. Już w 1984 roku dyrektor
DARPA 1 określił Stealth jako „najbardziej
rewolucyjną technikę w lotnictwie
wojskowym od czasu silnika odrzutowego i
skośnego skrzydła”.
Wymiernym dowodem, że nie była to jedynie chwilowa fascynacja nową egzotyczną
technologią, jest zastosowanie jej w praktycznie wszystkich budowanych obecnie prototypach
nowych samolotów myśliwskich, bombowych, czy rekonesansowych. Jeżeli zatem niewidzialność
dla radarów, zajmuje tak istotne miejsce we współczesnym wyścigu zbrojeń i stwarza precedens
niezauważalnego przenikania systemu radarowego, trudno nie pokusić się o pytanie, czy gdyby
nasza planeta była faktycznie od lat systematycznie „doglądana” przez przewyższającą nas
technicznie inteligencję, to ta, nie zastosowała
by analogicznej metody do eliminacji wykrycia
własnych obiektów przez wojskowe stacje
radarowe. Spostrzeżenie takie, może być o tyle
istotne, że kiedy przeanalizuje się historię
rozwoju technologii Stealth , oraz ponownie
zapozna z niektórymi doniesieniami o UFO z
lat 1947-1975 – a więc z okresu kiedy jej
militarne użytkowanie było o wiele mniej
skuteczne niż obecnie – ufologiczna wartość
tych relacji staje się znacznie większa.
Wbrew sygnalizowanym przez Lucjana
Znicza twierdzeniom niektórych sceptycznych
co do realności UFO badaczy, fakt że jakiś
Niezidentyfikowany Obiekt Latający wykazu-
jący typowe cechy technicznej konstrukcji był
obserwowany wzrokowo, a równocześnie
„niewidzialny” dla radarów, nie tylko nie
wyklucza jego materialności, ale wręcz
sugeruje, że zastosowano w nim bardzo
zaawansowaną technologię nie dostępną
jeszcze na ziemi.
Omawiając problem związków technologii
Stealth z fenomenem UFO, warto też podjąć
66898113.001.png 66898113.002.png
dwie istotne kwestie. Pierwsza z nich, w literaturze ufologicznej poruszana była już od dawna i
dotyczy ewentualnego wykorzystania obcej (nieziemskiej) technologii w przemyśle zbrojeniowym.
To, że konstruktorzy przyszłościowych maszyn bojowych, zrobili by praktycznie wszystko, aby
wejść w posiadanie technicznych rozwiązań nieznanych jeszcze na ziemi, a przewyższających
wszystko co można sobie wyobrazić, jest faktem nie podlegającym dyskusji. Oczywiście daleki
jestem w tym miejscu od głoszenia hipotez takich, jak Philip J. Corso, który w swojej książce „The
Day After Roswell” pisze wprost, iż technologia Stealth została opracowana dzięki badaniom wraku
UFO przejętego w 1947 roku przez USAF. Wręcz przeciwnie, wszystko co wiadomo obecnie o
technologii Stealth , znajduje jak najbardziej ziemskie wyjaśnienie.
Z drugiej jednak strony, zastanawiającym jest fakt, w jaki sposób relacje o „niewidzialnych” dla
radaru UFO, traktowane były przez badające ten fenomen komórki wojskowe, a w tym Projekt Blue
Book. Jak wynika z odtajnionych po zakończeniu zimnej wojny informacji, z możliwości redukcji
echa radarowego amerykanie zdawali sobie już sprawę od końca lat 40-tych, kiedy to w trakcie
próbnych lotów bombowca XB-35 2 , radarzyści zauważyli, że nietypowy kształt maszyny w znaczny
sposób eliminuje intensywność jej echa radarowego. Mało tego, już w latach 1950-1970
Amerykanie z pełną świadomością i konsekwencją wdrażali pewne elementy technologii Stealth do
swoich konstrukcji – głównie samolotów szpiegowskich i bombowych.
W słynnym SR-71 Blackbird znaczne fragmenty płatowca pokryto specjalną farbą pochłaniającą
fale radarowe, a bombowiec B-1B Rockwell wyposażono w komputerowy system automatycznej
nawigacji względem rzeźby terenu. System ten miał umożliwiać poruszanie się samolotu na
niezwykle niskim pułapie, niejako „pod” parasolem ochronnym systemu radarowego. Jak pisze Jan
Nowicki: „Typowa misja bojowa B-1 miała odbywać się nad terytorium przeciwnika na wysokości
wierzchołków drzew”.
Powyższe fakty, dowodzą, iż wszelkie
napływające do USAF od wczesnych lat 50-
tych meldunki o Niezidentyfikowanych
Obiektach Latających pozostających
„niewidzialnymi” dla radarów, traktowane
musiały być niezwykle poważnie, tym
bardziej, że wiele takich relacji pochodziło od
znakomicie wyszkolonych pilotów. Pomijając
już bowiem hipotezę o ich nieziemskim
pochodzeniu, każdy strateg musiał liczyć się z
ewentualnością, iż stanowią one
zaawansowaną broń „made in USSR”. Z
pewnością więc wbrew niektórym opiniom,
takowe relacje nie tylko nie były
bagatelizowane jako czyjeś wymysły, lub klasyfikowane jako zjawiska naturalne, ale stanowić
musiały sygnał dla NSA 3 i innych placówek wywiadowczych, że coś dziwnego dzieje się w
amerykańskiej przestrzeni powietrznej.
W swojej książce „UFO i prawdziwe latające talerze” Janusz Wojciechowski pisze:
„W całym okresie rozwoju techniki radiolokacyjnej nie stwierdzono żadnego wiarygodnego
echa odbitego od UFO. Tak zwane „zjawy UFO” były zawsze sygnalizowane z odległości
mniejszej niż 16.000 km, a przecież już wtedy odbierano bez trudności realne echa
radiolokacyjne z odbić od Księżyca i Wenus (ponad 100 mln. km)”.
Jednym słowem, dla autora zupełnie niepojęte jest, dlaczego skoro UFO przybywają na naszą
planetę z przestrzeni kosmicznej (innych układów planetarnych, czy galaktyk), ich zbliżanie się do
Ziemi, a następnie pokonywanie kolejnych warstw atmosfery, nie jest sygnalizowane przez ośrodki
radarowe. Pomijając wspominaną powyżej sugestię zastosowania w nich zaawansowanej
technologii Stealth , istnieje jeszcze jedno dość ciekawe i konieczne w tym miejscu do poruszenia
wyjaśnienie takiej sytuacji.
66898113.003.png
Jak powszechnie wiadomo, w Stanach Zjednoczonych nadrzędną placówką koordynującą loty
wszelkich obiektów zarówno wchodzących w ziemską atmosferę, jak i już w niej przebywających
jest NORAD 4 . Mało znanym jest za to fakt, że aby usprawnić śledzenie ruchu setek cywilnych i
wojskowych obiektów, oraz wykrycie ewentualnego militarnego zagrożenia (obcych rakiet, czy
samolotów), jego systemy i komputery zaprogramowane są jedynie na odbiór ech o ściśle
określonych parametrach lotu (trajektorii, prędkości i manewrowości), przewidzianych niejako z
góry dla tychże celów. Ową istotną cechę funkcjonowania sieci NORADu, mogącą tłumaczyć
wytykane przez ufo-sceptyków tak rzadkie radarowe doniesienia o UFO, sygnalizował już prof.
Hynek pisząc:
„Cele Nieskorelowane bywają obserwowane na ekranach NORAD (...), skoro jednak nie
spełniają warunków trajektorii balistycznej, są automatycznie odrzucane bez dalszej analizy".
Zresztą analogiczne procedury stosowane są nie tylko w USA. Jak podają Helmut Lammer i
Oliver Sidla:
„Standartowo szwajcarskie radary są tak zaprogramowane, aby na ekranach cywilnej kontroli
lotów przedstawiać tylko te obiekty, które operują w zakresach właściwych dla
konwencjonalnych samolotów. Stąd nieprawdopodobne trasy lotów czy prędkości prowadzą
zazwyczaj do tego, że niezwykłe cele nie zostają zauważone".
Reasumując przedstawione powyżej informacje i łącząc je z tak często podkreślanym przez
naocznych świadków obserwacji UFO ich ekwilibrystycznym sposobem lotu (nie przewidzianym
przez komputery radarowe dla ziemskich obiektów), zagadka rzadkiego w porównaniu z
obserwacjami wzrokowymi zgłaszania radarowych doniesień o UFO, staje się o wiele mniej
tajemnicza. Uświadamiając sobie dodatkowo, że odpowiednio niski pułap lotu, oraz nowoczesne
techniki Stealth mogą takie wskazania w ogóle ograniczać do minimum (patrz Tab. 1), wyciąganie
wniosków o niematerialnej naturze UFO w oparciu o częsty brak ich radarowej rejestracji można
obecnie śmiało nazwać naukowa herezją.
Błędny, a nawet zafałszowany, jest także podkreślany przez wielu ufo-sceptyków brak żadnego
wiarygodnego echa odbitego od UFO. Jak podkreślano, systemy radarowe wszelkie dziwne
wskazania likwidują w trybie automatycznym. Za nim to jednak nastąpi, są one przez bardzo krótki
okres czasu rejestrowane i widoczne na ekranach. O tym, że ilość takich wskazań nie jest
bynajmniej mała, dowodzić mogą badania organizacji MUFON-CES, która już kilka lat temu dzięki
współpracy z zespołem specjalistów (wykwalifikowani radarzyści, inżynierowie i naukowcy
konstruujący radiolokatory) rozpoczęła analizę owych standartowo lekceważonych obserwacji z
terenów Niemiec, Szwajcarii i Austrii. Opierając się na jej wstępnych wynikach, Helmut Lamer i
Oliver Sidla piszą:
„W przestrzeni powietrznej tych krajów regularnie rejestruje się obiekty, które wydają się
ignorować wszelkie prawa siły ciężkości. Cele radarowe osiągają niewiarygodne przyspieszenia,
poruszają się lotem zygzakowatym i bez żadnych przeszkód przekraczają granice niemieckiej,
szwajcarskiej i austriackiej przestrzeni powietrznej".
66898113.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin