Brockway Connie - Obiecaj mi raj.pdf

(1151 KB) Pobierz
1104995378.001.png
Przekład
Anna Palmowska
Redakcja stylistyczna Joanna Egert-
Romanowska
Korekta
Jolanta Kucharska
Anna Tenerowicz
Projekt graficzny okładki
Małgorzata Foniok
Zdjęcie na okładce
© Zbigniew Foniok
Skład
Wydawnictwo Amber
Monika E. Zjawińska
Druk
Opolgraf SA, Opole
Tytuł oryginału
Promise Me Heaven
Copyright © 1994 by Constance Brockway.
All rights reserved.
For the Polish edition
Copyright 2009 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241 -3393-2
Warszawa 2009. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 00-
060 Warszawa, ul. Królewska 27 tel.
620 40 13, 62081 62
www.wydawnictwoamber.pl
Pamięci mojego brata, Marka S. Howarda
Nie potrafię uszyć kołdry,
więc utkałam słowa
1
Lipiec 1814
Lady Catherine Sinclair, zwana przez rodzinę Cat, umierała z gorąca.
Na jej cięŜkiej, niebieskiej sukni z grubej wełny, którą włoŜyła w nadziei, Ŝe zrobi dobre wraŜenie,
widać było ciemne, wilgotne plamy.
Włosy opadały jej zakurzonym węzłem na mokry kark, a pot spływał
po plecach.
Poza tym nie miała pojęcia, gdzie jest. Po dwóch dniach słuchania ocenzurowanej wersji Daniela
Defoe, czytanej przez jej cioteczną babkę Hecubę, Cat uciekła ze skromnego, wynajętego powozu. W
ostatniej gospodzie zaŜyczyła sobie damskiego siodła i zabrała konia jednemu z forysiów. A teraz
błąkała się wśród wrzosowisk Devon, nie mając pojęcia, gdzie się znajduje. Szkolony w Londynie
koń płoszył
się na widok kaŜdego stadka owiec uciekających przez dziurę w Ŝywopłocie.
Wyglądało na to, Ŝe w tej górzystej, smaganej wiatrem okolicy nikt nie mieszka. Nikt, poza samotnym
pasterzem, częściowo zasło-niętym przez zarośla, którego właśnie dostrzegła. Z westchnieniem ulgi
skierowała klacz w jego stronę. Przebyła jedną trzecią drogi, gdy zorientowała się, Ŝe ten człowiek
jest na wpół nagi. Ostro ściągnęła wodze.
Widziała juŜ męŜczyzn bez koszuli. W końcu była najstarsza spo-
śród rodzeństwa i miała trzech braci. Ale szczupłe torsy chłopców nie przygotowały jej na taki
widok. Sylwetka tego człowieka w niczym nie przypominała ich drobnych, młodzieńczych kształtów.
7
Był po prostu ogromny. Wysoki, szeroki w barach i muskularny, od niesamowicie potęŜnych ramion
po długie, umięśnione uda, prę-
Ŝące się pod materiałem roboczych spodni. Cat zawołała do niego głośno, zastanawiając się, ile jego
Ŝona musi zuŜyć materiału, by uszyć mu ubranie. Mięśnie na jego połyskujących od potu, uwalanych
ziemią plecach napięły się, gdy próbował wyciągnąć wielką, przestraszoną owcę zaplątaną w
ciernisty krzew.
Cat krzyknęła jeszcze raz. I zaczekała chwilę.
Ale ten wielki, rosły potwór, do którego wrzeszczała dziesięć minut, nadal nie zwracał na nią uwagi.
- Hej, człowieku! Ty tam! - zawołała, tym razem jeszcze głoś niej.
Przekonana, Ŝe przecieŜ by zareagował, gdyby ją usłyszał, Cat zmusiła klacz, by podeszła kilka
metrów bliŜej, i spróbowała jeszcze raz. On musi ją słyszeć. Na litość boską, chyba dosyć juŜ
narobiła ha-
łasu. A on nawet nie obrócił głowy. Nagle zdała sobie sprawę, Ŝe ten drab z rozmysłem ją ignoruje.
- Ty tam! Człowieku! - „Kundlu, ośle, ropucho", dodała w my ślach. - Do ciebie mówię!
Była juŜ całkiem blisko. Na tyle blisko, by zobaczyć, Ŝe włosy miał okropnie długie i czarne,
przyprószone kurzem lub siwizną, mokre i skręcone na szerokim karku. Nadal nie zwracał na nią
uwagi.
Chwycił owcę wpół i pociągnął ją do przodu, by dotknęła racicami ziemi.
Rozgniewana nieznośnym brakiem manier tego prostaka Cat uznała, Ŝe nie pozwoli się dłuŜej
lekcewaŜyć. Wyciągnęła stopę i trąciła czubkiem eleganckiego bucika zlany potem bok. W tej samej
chwili owca oderwała się od ciernistego krzewu i olbrzym z głośnym stęknięciem wreszcie ją
uwolnił.
Siła bezwładu odrzuciła go do tyłu, wprost na konia Cat. Biednej klaczy tego juŜ było za wiele. W
panice stanęła dęba, usiłując uciec przed wełnistym stworzeniem, a Cat aŜ podskoczyła. Szarpnęła
wodze, by ściągnąć łeb konia w dół. Klacz skoczyła do przodu, wierz-gając tylnymi kopytami, przy
czym omal nie zrzuciła Cat. Kapelusz i włosy opadły dziewczynie na oczy. Kurczowo chwyciła się
grzywy, 8
usiłując utrzymać się w siodle. Klacz, tak samo nagle jak się przestraszyła, teraz znieruchomiała.
Cat ostroŜnie podciągnęła się z powrotem na siodło i drŜącą ręką poprawiła kapelusz. Olbrzym
mocno trzymał konia tuŜ przy pysku za uzdę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin