Sandemo Margit - Saga O Czarnoksiężniku - 15 - W Nieznane.pdf

(937 KB) Pobierz
Dotychczas ukazały się:
1.
Magiczne księgi
2.
Blask twoich oczu
3.
Zaklęty las
4.
Oblicze zła
5.
Próba ognia
6.
Światła elfów
7.
Bezbronni
8.
Droga na zachód
9.
Ognisty miecz
10.
Echo
11.
Dom hańby
12.
Zapomniane królestwa
13.
Klasztor w Dolinie Łez
14.
Córka Mrozu
15.
W nieznane
Pierwszy tom nowej serii „Saga o Królestwie Światła" zatytułowany „Wielkie Wrota" ukaże się 16 lipca br.
1066741772.004.png 1066741772.005.png
W nieznane
Z norweskiego przełożyła IWONA ZIMNICKA
POL-NORDICA Publishing X S P- z00 -Otwock 1997
1066741772.006.png 1066741772.007.png
STRESZCZENIE
Przed dziesiątkami tysięcy lat, jeszcze przed czasami Atlantydy i legendarnej krainy Mu, istniało królestwo
zwane Lemurią, położone między południowymi Indiami a Madagaskarem. W posiadaniu jego mieszkańców
znajdowało się złociste Słońce, wielka kula, którą otrzymali od Obcych. Nikt nie wiedział, skąd przybyli Obcy.
Złocista kula oraz dwa wielkie kamienie szlachetne były najcenniejszymi skarbami Lemurów, stanowiły
bowiem klucz do Wrót, otwierających drogę do świata Obcych.
Święte Słońce i dwa towarzyszące mu kamienie, szafir i f arangil, odznaczały się jeszcze wieloma innymi
właściwościami. Obdarzały właścicieli nadprzyrodzonymi zdolnościami, dawały władzę, przysparzały sławy i
bogactwa, potrafiły leczyć, a ponadto zapewniały nieśmiertelność. Legenda trzech kamieni przetrwała
wieki i przed dwoma tysiącami lat założono pierwszy Zakon Świętego Słońca. Bracia zakonni zawsze
kierowali się złem, walczyli o władzę i korzyści, jakie mogło zapewnić Słońce. Zdarzało się, że działalność
Zakonu zamierała, by później znów zostać podjęta, zawsze przez złych ludzi.
Rycerze dążyli do zdobycia Świętego Słońca. Szafir i farangil wcale ich nie interesowały, nie pojmowali
bowiem, że oba kamienie są niezbędne do odnalezienia Słońca, dlatego też ich poczynania skazane były na
niepowodzenie. Do ich klęsk przyczynił się także fakt, iż
ostatni Lemurowie na Ziemi nie chcieli mieć do czynienia ze złym Zakonem.
Pod koniec XVII wieku na Islandii żył młody czarnoksiężnik Móri. Oskarżony o czary, musiał opuścić
ojczyznę. Przybył do Norwegii i tu spotkał młodziutką bezbronną dziewczynę, Tiril, oraz kupca Erlinga
Mtille-ra. Wszyscy troje, a także pies Nero, bardzo się zaprzyjaźnili.
Tiril dowiedziała się, że jest tylko przybraną córką swoich rodziców, a wtedy we trójkę postanowili poznać
prawdę o jej pochodzeniu, szczególnie po tym, jak dwóch nieznajomych usiłowało ją zamordować.
Okazało się, że prawdziwą matką Tiril jest księżna Theresa z Austrii. W jej rękach znalazły się
kosztowności, które Zakon uważał za swoje. Klejnoty te przekazała w spadku swemu jedynemu dziecku,
Tiril, i dlatego Zakon ścigał dziewczynę.
Theresa zabrała odnalezioną córkę i Móriego do Austrii, tam się osiedlili. Tiril i Móriemu urodziło się troje
dzieci, osobliwy Dolg i bliźnięta, Taran i Villemann. Cień, stwierdziwszy, że ma do czynienia z dobrymi
ludźmi, został duchem opiekuńczym Dolga w nadziei, że chłopiec pomoże mu odnaleźć Święte Słońce. Cień
został na Ziemi przed dziesięcioma tysiącami lat, kiedy to Lemurię spotkała zagłada i wszyscy jej pozostali przy
życiu mieszkańcy dzięki Słońcu przeszli przez Wrota do świata Obcych. Wszyscy, poza Cieniem i czworgiem
Strażników.
Czarnoksiężnik Móri, przekraczając w młodości granice naszego świata ze światem istniejącym obok,
sprowadził ze sobą do ludzkiego wymiaru grupę duchów. Duchy, wprawdzie budzące przerażenie, wspierają
rodzinę w walce z zakonem rycerskim.
Jako pierwszy z kamieni Dolg odnalazł szafir, a także
czuwającą nad nim Strażniczkę z rodu Lemurów. Później dotarł również do farangila i jego trojga Strażników.
Niebieski szafir to kamień życiodajny, posiadający właściwości uzdrawiające. Czerwony farangil jest
kamieniem obronnym, w ekstremalnych sytuacjach bywa śmiertelnie niebezpieczny.
Na Ziemi pozostała jeszcze jedna istota wywodząca się z czasów Lemurów: król Silinów, Sigilion. Uwięził on
w swym samotnym zamczysku na wyżynach Karakorum czworo Madragów, przedstawicieli bawolego ludu.
Rodzina czarnoksiężnika zdołała unicestwić Sigiliona i uwolnić Madragów. Dolg zdobył od nich więcej
informacji na temat Świętego Słońca. Znaleźli też między innymi księgę Świętego Słońca oraz mapę wskazującą,
gdzie znajdują się Wrota, a tym samym również złocista kula.
W tym czasie rodzina się powiększyła. Księżna The-resa poślubiła Erlinga Mullera i wspólnie zaopiekowali
się dwojgiem skrzywdzonych dzieci, rodzeństwem Da-nielle i Rafaelem. Duchy Móriego, w podzięce za dobre
serce Tiril, przedłużyły życie jej ukochanemu psu. Od J tąd Nero miał żyć tak długo jak Dolg. Okazało się, że
Dolg i Nero są ze sobą związani mocniej, niż by się to wydawało: kiedy rycerze usiłowali zgładzić psa, o mało
nie umarł przy tym również Dolg. Pies i jego pan zawsze trzymają się razem, pilnując, aby tego drugiego nic
złego nie spotkało.
Historia losów czarnoksiężnika dotarła już do roku 1746. Ustalono, że Słońce zostało ukryte w okolicach
Tiveden w Szwecji. Przed dziesięcioma tysiącami lat, kiedy Lemurowie ukryli tu złocistą kulę, właśnie tędy
przebiegała granica Morza Yoldiowego.
Okazało się jednak, że Święte Słońce ma nowego, niemile widzianego strażnika. Finowie, siłą przeniesieni
w te okolice przed setkami lat, przywiedli ze sobą swych
dawnych bożków. Wywodzący się z ich wierzeń zły Hi-isi, potrafiący przybierać wiele rozmaitych
postaci, zajął bagno, ciągnące się przy górze, gdzie ukryte jest Słońce. Młoda Mariatta, do której
uczuciem zapałał Villemann, uprzedziła Móriego, że Hiisi nie odda swego skarbu dobrowolnie.
Żąda w zamian ofiary z ludzi. Móri nie zgodził się na takie rozwiązanie, nie umiał jednak
zaproponować nic innego. Akurat kiedy o zmroku stali bezradni nad brzegiem moczarów, nadciągnął
1066741772.001.png
Zakon Świętego Słońca w sile blisko trzydziestu ludzi, rycerzy i ich pachołków, odcinając Móriemu
i jego przyjaciołom drogę powrotu.
Grupa czarnoksiężnika przedstawia się następująco:
Móri, czarnoksiężnik, lat 56.
Dolg, niezwykły młodzieniec o oczach i rysach twarzy Lemurów, lat 23.
Villemann, żądny przygód brat Dolga, lat 21.
Taran, zawsze optymistycznie usposobiona bliźniacz-ka Villemanna, lat 21.
Uriel, podobny do anioła, istota sprzed wielu tysięcy lat, mąż Taran.
Mariatta, Finka z pochodzenia, znająca się na czarach, lat 22.
Cień, olbrzymia istota w mnisiej opończy.
Czworo Strażników, Lemurowie o oczach niezwykłego kształtu, odziedziczonych po Obcych.
Nauczyciel, przywódca duchów, niegdyś czarnoksiężnik rodem z Hiszpanii.
Duch Zgasłych Nadziei, Duch Rozwianych Iluzji, najstraszniejszy z duchów, o wielu imionach.
Hraundrangi-Móri, czarnoksiężnik z Islandii, ojciec Móriego.
Pani powietrza, piękna kobieta, nie zniszczona jeszcze działalnością ludzi.
Nidnogg, strażnik ziemi o budzącym grozę wyglądzie, szczególny opiekun Tiril.
Zwierzę, potwornie okaleczone, rezultat bezrozum-nego zachowania ludzi wobec ich niemych przyjaciół.
Pustka, której nikt nie może zobaczyć, a która wraz z Duchem Zgasłych Nadziei potrafi odebrać
człowiekowi wszelką chęć życia.
W domu Mariatty nad jej dwojgiem dzieci czuwa pani wody, podobnie jak pani powietrza wciąż piękna
i nieskażona. Wraz z nią jest też pies Nero.
W Austrii natomiast pozostali:
Theresa, księżna, matka Tiril.
Erling, jej mąż, stary przyjaciel Tiril i Móriego.
Rafael, marzyciel, przybrany syn Theresy i Erlinga, lat 23.
Amalie, ukochana Rafaela.
Danielle, delikatna, łagodna i bezbronna siostra Rafaela, lat 19.
Leonard, wybranek Danielle.
Tiril, zrozpaczona wyjazdem najbliższych do Skandynawii.
Madragowie, przebywający właściwie w wymiarze duchów, lecz mimo to mieszkający w starym pałacyku
myśliwskim w Theresenhof, by być blisko swoich przyjaciół.
Nad nimi wszystkimi zawisła groźba utraty domów na rzecz nowego cesarza.
Z biegiem lat duchy Móriego, przy niezamierzonej pomocy Sigiliona oraz czarownicy L'Araignee, dokonały
znacznego wyłomu w szeregach Zakonu rycerskiego. Wśród tych, którzy stanęli teraz nad bagniskiem,
najważniejsi to:
Brat Lorenzo, wielki mistrz Zakonu Świętego Słońca, spadkobierca kardynała von Graben, rozszarpanego
przez Sigiliona.
Brat Gaston z Francji.
Brat James z Anglii.
Hospodar i książę, dwaj niezwykle przystojni rycerze, których Móri pragnie unieszkodliwić uciekając się
do rytuału magii imienia, kiedy tylko się dowie, jak się nazywają. Móri nigdy nie zabija.
1066741772.002.png
1
Z powodu bliskości Hiisi, uosobienia zła, oba kamienie, czerwony i niebieski, zmatowiały, zmętniały.
Posługiwać się nimi będzie można dopiero po usunięciu Hiisi. Ale jak tego dokonać?
Maria Stenland powoli i boleśnie wracała do przytomności.
Z początku nic nie rozumiała, otaczały ją obce głosy. Czyżby klientki pracowni krawieckiej, w której
znalazła zatrudnienie?
Ale przecież nie mieszka już w Góteborgu? Przeprowadziła się... Dokąd?
Na twarzy czuła chłodny powiew. Ostrożnie otworzyła oczy, ujrzała mroczne nocne niebo bez gwiazd.
"Wokół niej ludzie. Ktoś klęczał i podtrzymywał jej głowę.
- Mariatto?
Nikt tak jej nie nazywał od czasów, kiedy w Tiveden mieszkali jeszcze dziadkowie. Chociaż... był ktoś taki.
Nawet kilkoro.
Jest w Tiveden!
Wróciła jej zdolność myślenia. Maria jęknęła przerażona. Moczary! Straszne podmokłe bagniska, którymi
tak bardzo interesowali się ci ludzie... Słońce, Święte Słońce? Serce zabiło jej mocniej.
Villemann!
To on tak delikatnie ją przytrzymywał.
Dzieci! Odzyskała ukochane dzieci! Były teraz w domu, bezpieczne.
- Jak się czujesz, Mariatto?
Ten serdeczny, zatroskany głos! Ścisnęło ją w gardle, musiała przełknąć ślinę. Maria nie przywykła do tego,
by ktoś się o nią niepokoił. W ciemności nie dostrzegała go wyraźnie, wiedziała jednak, że przejrzyste
błękitne oczy patrzą na nią z troską. Villemann! Taki wspaniały!
Znów zalała ją fala strachu. Hiisi, zła moc fińskiej sagi o bogach! Moc, która ukryła się w bagnisku, a
właściwie stała nim samym, aby nikt nie mógł jej odebrać skarbu, jaki znalazła - Słońca.
Tak bardzo ją, Mariattę, chwalili za to, co uczyniła, by ich uratować. Móri, surowy ojciec Villemanna,
traktował ją jak równą sobie. Był czarnoksiężnikiem, prosił ją o pomoc w pokonaniu Hiisi i...
Kolejna fala strachu przed bardziej rzeczywistym niebezpieczeństwem napłynęła z pamięci. Maria zadrżała.
- Czy to prawda? - szepnęła wyschniętymi wargami.
- Co takiego? - spytał życzliwy głos. Poczuła, że podnoszą ją wyżej.
- Rycerze? Ci wyjęci jakby wprost z romansu rycer skiego źli rycerze? Chyba fantazjuję, to niemożliwe,
to nie może być prawdą, wszystko tylko mi się śniło.
Villemann odwrócił głowę. Podczas gdy próbował pomóc jej się podnieść, Maria powiodła wzrokiem za
jego spojrzeniem.
Ból zaatakował od nowa. Ów ból, oznaczający, jak wiedziała, że choroba wstąpiła w ostateczną fazę. Że nie
ma już odwrotu. Dobrze, jeśli tylko uda jej się uniknąć wieloletniego cierpienia, z jakim musiała zmagać się
matka.
Ale nie chciała umierać teraz, kiedy miała po co żyć. Własny dom, dzieci, kiełkująca miłość... Nie, nie
wolno jej teraz umierać!
Nie mogła utrzymać wzroku w jednym punkcie, ból zmusił ją do zaciśnięcia oczu. Kiedy znów podniosła
powieki, okazało się, że przestała widzieć wyraźnie.
Powoli jednak zdołała rozróżnić, co znajduje się naprzeciwko.
Rzeczywiście tam byli! W ciemności dostrzegła na skraju lasu sylwetki uzbrojonej gromady. Oczekiwali
ponurzy, groźni, pewni, że schwytają osaczoną zwierzynę.
Tak wielu! Sprawiali wrażenie niesłychanie silnych. Połyskiwała broń i zbroje, brzęczały ostrogi,
konie parskały cicho.
A więc to prawda! Mariatta musiała mocno się oprzeć, inaczej by upadła.
't
Nadeszło więc ostatnie starcie, na śmierć i życie. Blisko trzydziestu dobrze uzbrojonych jeźdźców
przeciw małej rodzinie Móriego.
Cień, nieśmiertelny, i jego pobratymcy Lemurowie wstrzymali oddech. Tak długo czekali, postawili
wszyst- i ko na Dolga, na żywego człowieka, do którego spłodzenia sami się przyczynili. W nim pokładali
całą nadzieję.
Niestety, droga do Słońca, które miało ich uwolnić, pozostawała zamknięta. Nie tylko przez
gromadę wrogów, lecz niespodziewanie także przez obcą siłę. Hiisi, postanawiając nie dopuścić do
skarbu, przybrał postać śmiertelnie niebezpiecznego bagniska.
Cóż mógł w takiej sytuacji, wobec tej miażdżącej przewagi, uczynić w pojedynkę młodzieniec, jakim był
Dolg? ,
Światło dnia wokół podmokłej okolicy Złej Góry zgasło, tak jakby nie chciało patrzeć na nieuchronne
starcie rycerzy Zakonu Świętego Słońca z synem czarnoksiężnika.
Światło nocy było jak zaklęte, przepojone złem, jak gdyby wzniosło się z bagniska. Lekki wiatr
szarpał peleryny i sztandary rycerzy. Zmierzwił włosy Villeman-na, który szepnął do Marii:
1066741772.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin