Andrzej Friszke - Anatomia buntu. Kuroń, Modzelewski i komandosi 1956.pdf

(150 KB) Pobierz
ROK 1956
Dla głównych bohaterów tej książki - Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego -
rok 1956 był okresem właściwej politycznej inicjacji i nabycia doświadczeń, które
formowały ich na długie lata, być może na całe życie. Dynamika tych zdarzeń ich
porwała, określiła horyzont programowy i wizję ruchu. Także ruchu, który nazy­
wali rewolucją.
Rok 1956 z perspektywy ponad półwiecza, całkowicie zmienionego ustroju pań­
stwa i odzyskanej niepodległości jest zwykle słabo rozumiany. Silne są tendencje
do pomniejszania znaczenia tego przełomu. Tymczasem dla różnych grup i warstw
polskiego społeczeństwa rok 1956 stanowił zasadniczą cezurę. Dla byłych żołnie­
rzy AK i działaczy dawnych stronnictw politycznych oznaczał amnestię, wyjście
z więzień i koniec epoki strachu. Dla Kościoła był kresem najgorszych prześlado­
wań i umożliwiał, wprawdzie ograniczaną różnymi restrykcjami, pracę duszpaster­
ską. Inteligencji otwierał możliwość nieporównanie szerszego kontaktu z kulturą
polską i zachodnią, przyniósł złagodzenie cenzury i możliwości twórczej pracy
w wielu dziedzinach. Chłopi mogli opuścić spółdzielnie produkcyjne i w praktyce
utrwaliła się odtąd dominacja gospodarstw indywidualnych w polskim rolnictwie.
Zakończył się okres terroru, aresztowania za przekonania należały od tej pory do
absolutnych wyjątków, a w aresztach nie torturowano już więźniów. Zarazem jed­
nak rok 1956 dla radykalnej młodzieży to doświadczenie swoistej rewolucji, ogrom­
nego poruszenia mas, nadziei na wykreowanie nowej rzeczywistości politycznej.
I utrata tej nadziei wskutek zawładnięcia tym ruchem i spacyfikowania go przez
przywódców partii.
Jacek Kuroń, rocznik 1934, i Karol Modzelewski, rocznik 1937, dorastali w po­
wojennej Polsce, wyniszczonej wojną i okupacją. Utożsamiali się z nowym porząd­
kiem ideologicznym i ustrojowym. Pochodzili z rodzin o tradycjach różnych, choć
w obu wypadkach lewicowych.
W rodzinie Jacka silne były tradycje Polskiej Partii Socjalistycznej, dziadek
uczestniczył w rewolucji 1905 r., był członkiem Organizacji Bojowej PPS. Ojciec,
urodzony właśnie w roku 1905, jako młodociany służył w Wojsku Polskim latem
1920 r., a potem - już jako student - należał do przywódców organizacji mło­
dzieży socjalistycznej we Lwowie, był członkiem PPS i jednym z działaczy tego
jej nurtu, który opowiadał się za współpracą z komunistami. Henryk Kuroń miał
z tego powodu nawet kłopoty, a w 1934 r. został wydalony z PPS. Ukończył Po­
litechnikę Lwowską, był inżynierem, ale też pracował w redakcjach lewicowych
pism, a w ostatnich latach przed wojną był sekretarzem Syndykatu Dziennikarzy
20
ROK 1956
Lwowskich. Podczas wojny działał w podziemnej PPS i w Armii Krajowej, pro­
wadził warsztat ślusarski, który był użytkowany przez Kedyw, brał udział w orga­
nizowaniu pomocy dla Żydów. Dla małego Jacka zagłada Żydów, śmierć bliskich
wówczas chłopcu rówieśników, były strasznym przeżyciem, które na zawsze moc­
no wyczuliło go na zjawisko antysemityzmu. Po wojnie Henryk Kuroń włączył się
do działalności społecznej, zasiadał we władzach Kongresu Inżynierów i Naczel­
nej Organizacji Technicznej, należał do PPS, ale zachowywał dystans wobec właś­
ciwej polityki.
Zaangażowanie kilkunastoletniego Jacka na rzecz komunizmu było więc po­
łączone z buntem przeciwko ojcu jako nie dość konsekwentnemu lewicowcowi.
I związane z potrzebą przyłączenia się do sił rewolucji, która zmieni świat.
Do Związku Młodzieży Polskiej Kuroń wstąpił w 1949 r., gdy miał 15 lat. Jak po­
tem wspominał, w tym roku określił się jako komunista i mówił o tym bez ogródek,
prowokując otoczenie. Niezwykle aktywny, „gejzer energii", szybko stał się znaczą­
cym działaczem na Żoliborzu, a potem w skali warszawskiej. W maju 1952 r. został
etatowym pracownikiem aparatu ZMP - instruktorem wydziału harcerskiego sto­
łecznego ZMP, a niebawem mianowano go pełnomocnikiem Zarządu Stołecznego
na dzielnicę Żoliborz. W1953 r. został etatowym przewodniczącym ZMP na Poli­
technice, a wkrótce potem kierownikiem Wydziału Propagandy Zarządu Stołecz­
nego ZMP. Wstąpił też do PZPR. W swoich wspomnieniach barwnie i samokry-
rycznie opisuje te lata i swoje zaangażowanie. Chociaż został pracownikiem apa­
ratu ZMP, był w istocie typem społecznika i agitatora, trochę uczestnika cyganerii,
w żadnym wypadku urzędnika liczącego się z zasadami hierarchii, podporządko­
wania i pragmatyki służbowej. Te cechy osobowe doprowadziły do konfliktu z or­
ganizacją. W listopadzie 1953 r. utracił stanowisko i został wydalony z partii 1 .
Podjął wtedy studia w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej. Wśród kole­
gów byli Andrzej Garlicki, przyjaciel z tego samego żoliborskiego domu, i.Aleksan­
der Musiał. W szkole tej - jak potem wspominał - poznał mechanizmy stalinizmu
z jego oportunizmem, zakłamaniem, tropieniem odchyleń, łamaniem charakterów
i zwalczaniem wszelkiej spontaniczności. Bunt, który w Kuroniu narastał, miał więc
charakter wewnątrzsystemowy, był buntem przeciw niedostatkom i wypaczeniom
systemu w imię obrony głoszonych zasad. Wkrótce jednak zaczęła nadciągać po-
stalinowska odwilż, a wraz z nią ożywienie dyskusji i życia umysłowego.
W elitach PZPR i ZMP zaczęto mówić o złu minionych lat i zastanawiać się
nad możliwościami naprawy.
1 J. Kuroń, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Londyn 1989, s. 55-56.
ROK 1956
21
Jako marksiści wierzyliśmy, że nasza przodująca teoria pozwala poprawnie objaś­
nić rzeczywistość społeczne i pozwala dobierać właściwe środki dla osiągnięcia króle­
stwa wolności. Zatem najprawdopodobniej popełniono zasadnicze błędy w posługi­
waniu się tą teorią. Przy czym ich trwałość wskazuje na to, że ideologia partii w jakimś
momencie stała się niezgodna z marksizmem. Postanowiliśmy odnaleźć ten moment
i mechanizm. (...) Czytaliśmy Marksa i porównywaliśmy jego myśl z jej wykładem za­
wartym w Krótkim kursie WKP(b), podstawowej książce komunistów. Staraliśmy się
konfrontować zapisaną w niej porewolucyjną historię ZSRR z wiadomościami na ten
temat z innych źródeł, choć wciąż jeszcze tylko komunistycznych 2 .
Tak właśnie rodził się rewizjonizm. Wiosną 1955 r., w ramach porządkowania
szkolnictwa, WSP rozwiązano, a jej uczniowie podjęli studia na Uniwersytecie
Warszawskim, przy czym Kuroń na Wydziale Historycznym.
Społecznie realizował się wówczas jako działacz Organizacji Harcerskiej ZMP.
Tam poznał Grażynę Borucką, Gajkę, wielką miłość swojego życia.
Karol Modzelewski, młodszy od Kuronia o trzy lata, wychował się w rodzi­
nie polskich komunistów. Jego naturalnego ojca wkrótce po narodzinach dziecka,
podczas stalinowskich czystek, aresztowano i skazano na 8 lat łagru. Mieszkająca
w Moskwie 25-letnia absolwentka Instytutu Literackiego im. Gorkiego Natalia Wil­
der została z małym dzieckiem. Wielka czystka pochłonęła także jej ojca, w mło­
dości mienszewika. W tym samym 1937 r. debiutowała jako tłumaczka literatury,
co stanie się jej zawodem i z czasem zbuduje zawodowy prestiż. W1939 r. poznała
Zygmunta Modzelewskiego, któremu udało się wyjść ze stalinowskiego więzienia.
Ten urodzony w 1900 r. syn robotnika kolejowego z Częstochowy miał już wów­
czas za sobą dość długą działalność w ruchu komunistycznym, którą zaczął jesz­
cze w SDKPiL, a później - z natury rzeczy - w KPP. Był nawet „okręgowcem" w tej
nielegalnej partii. Aresztowany w 1923 r. za komunizm, zdołał uciec z więzienia
i wyjechać do Francji. Tam ukończył Ecole Librę des Sciences Politiąues, został
członkiem Sekcji Polskiej przy Komitecie Centralnym Francuskiej Partii Komu­
nistycznej, działał wśród polskich górników. Pracował też w radzieckim przedsta­
wicielstwie handlowym. W 1937 r., w okresie wielkiej czystki, został wezwany do
Moskwy i tam aresztowany. Był poddany ciężkiemu śledztwu, ale nie przyznał się
do winy, dzięki czemu zachował życie. Z więzienia wyszedł w lipcu 1939 r. dzięki
interwencji Bolesława Bieruta i został zrehabilitowany. Wycieńczony, znalazł się
pod opieką Natalii, z którą związał się na resztę życia, i usynowił Karola.
2 Ibidem, s. 82.
4
ROK 1956
22
Podczas wojny Zygmunt Modzelewski działał w Związku Patriotów Polskich,
byl oficerem politycznym dywizji kościuszkowskiej. Wszedł w ostry zatarg z ge­
nerałem NKWD Żukowem, ale nie został aresztowany. Pod koniec 1944 r. został
ambasadorem PKWN w Moskwie, a kilka miesięcy później wiceministrem spraw
zagranicznych. Ponieważ minister był figurantem, Modzelewski był faktycznym
zwierzchnikiem resortu, uczestniczył w spotkaniach z Mołotowem, a nawet Stali­
nem. Wywarł znaczny wpływ na obsadę personalną MSZ. „Udało mu się przepro­
wadzić kilka niekonwencjonalnych, jak na komunistę, nominacji - pisze historyk
Tadeusz Marczak. - Przykładem może być zatrudnienie na placówce w Waszyng­
tonie Czesława Miłosza. (...) Z ust Modzelewskiego padały nieortodoksyjne sądy
na temat roli elit politycznych i zadań polityki zagranicznej. Za punkt wyjścia słu­
żyło mu pojęcie »interesu narodowego«".
W1947 r. objął stanowisko ministra spraw zagranicznych, ale już w następnym
roku pozycja Modzelewskiego zaczęła słabnąć. Nie brał udziału w czystkach poli­
tycznych, które objęły resort, ale też nie mógł się im przeciwstawić. Z ministerstwa
odszedł w marcu 1951 r. na stanowisko rektora Instytutu Nauk Społecznych przy
KC PZPR. Był członkiem Komitetu Centralnego PZPR. Zasiadał także w Radzie
Państwa. Pozostawał więc przez cały czas w elicie najwyższej władzy. Po długiej
chorobie zmarł w czerwcu 1954 r. 3
Czteroletni Karol w 1941 r. został wywieziony z oblężonej Moskwy do domu
dziecka dla dzieci emigrantów politycznych w okręgu Gorki. Tam przez cztery
lata odbierał edukację sowiecką i rosyjskojęzyczną. Dopiero w 1945 r., przed wy­
jazdem do Polski, zaczął się intensywnie uczyć polskiego. Zaległości w wykształ­
ceniu nie tylko w zakresie języka, ale i kultury polskiej szybko nadrabiał już w pol­
skiej szkole.
Ojciec, mimo więzienia, mimo że zdawał sobie sprawę z mnóstwa złych rzeczy,
był przekonanym komunistą - wspomina Karol Modzelewski. - Ojciec w domu o po­
lityce nie rozmawiał, wyjąwszy momenty, kiedy coś go bardzo zdenerwowało. Wtedy
miewałem problemy, bo on mówił tak, jak mówi wróg, a mnie przecież uczono, co
wróg mówi i że jest wszędzie, nawet ukryty w szeregach partii. (...) Dopiero w 1954
roku, kiedy ojciec, już śmiertelnie chory, nie chodził do pracy, był w domu, od które­
goś z kolegów dowiedziałem się, że on w ZSRR siedział w więzieniu.
3 T. Marczak, Granica zachodnia w polskiej polityce zagranicznej w latach 1944-1950, Wrocław 1995.
s. 213-217.
ROK 1956
23
Karol zagadnął o to ojca, otrzymał krótką odpowiedź, że wyszedł, gdy innych
wywożono, i że wtedy zaczął chorować na serce.
W domach, nie tylko różnych „budowniczych Polski Ludowej", ale także w tych
niechętnych panującemu systemowi, nie mówiło się o polityce, bo to było niebezpiecz­
ne - zarówno dla dzieci, jak dla dorosłych. Naturalny, międzypokoleniowy przekaz
tradycji, sposobów wartościowania, został przerwany. Na takim tle opowiadania mat­
ki - o sprawach rodzinnych, nie wprost o polityce czy o zdarzeniach historycznych -
sygnalizowały, że między oficjalnie głoszonymi ideałami a praktyką panującego sys­
temu jest przepaść. Nie były to jedyne sygnały, ale ponieważ dotyczyły bliskich osób
i nie dało się tych faktów zakwestionować - musiałem coś z tym zrobić. Dowiedziałem
się o nich przed 1956 rokiem, przed rewelacjami Chruszczowa 4 .
W innym wywiadzie autobiograficznym Modzelewski wspominał, że wykład
o obozach radzieckich z informacją, iż siedziały w nich miliony ludzi, otrzymał od
matki krótko po śmierci ojca.
Również pod koniec 1954 wyszli [z więzień] ludzie ze sprawy Komara, wśród nich
bliski przyjaciel ojca. W tej sytuacji rewelacje '56 roku były dla mnie mniejszym za­
skoczeniem, niż dla tych, którzy wierzyli i byli ślepi. (...) To było świadome zamykanie
oczu na rzeczywistość i brutalne otworzenie tych oczu, kiedy informacje o niej zostały
wypowiedziane przez źródła oficjalne, których nie mogli już odrzucić. Dla ludzi mło­
dych, traktujących poważnie ideologię komunistyczną, równie poważna była konfron­
tacja głoszonego ideału z rzeczywistością. (...) Dla nas, dla pokolenia Woroszylskiego,
zawalenie się fasady ideologicznej stanowiło bardzo silny bodziec do poszukiwań ta­
kiego zaprzeczenia rzeczywistości stalinowskiej, która mieściłaby się w kręgu wpojo­
nych ideałów 5 .
Studiować historię na Uniwersytecie Warszawskim Karol Modzelewski zaczął
w 1954 r., przy czym od początku fascynowała go historia średniowiecza. Rok póź­
niej na wydział przyszedł Jacek Kuroń i szybko zwrócił na siebie uwagę jako je­
den z nieszablonowych aktywistów ZMP. Rodziła się w nich potrzeba emancypa­
cji spod kurateli aparatu partyjnego i pomysł utworzenia autonomicznej studenc­
kiej organizacji ZMR Garlicki i Kuroń jako działacze rozpolitykowani, wygadani,
odważni, szybko znaleźli wspólny język z Modzelewskim. Garlickiego i Kuronia
M. Bajer, Blizny po ukąszeniu, Warszawa 2005, s. 121-123.
J. Jankowska, Rozmowy niedokończone, Warszawa 2003, s. 259.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin