yr ů' .I\. " .W - ! , JW , ůI- ' , `Ir : ů J ZDROWIE NIE JEST WSZYSTKIM. BEZ ZDROWIA WSZVSTKO JEST NICZYM ..?lG.-.,...ll...,...lK 11G.;.IIC l..,,) ? i ,, "Wiadomoć o Franusiu Szulców, który ma na suchoty umie- rać, mocno mnie zasmuciła" 16' pisał w maju 1846 r. do żony Marii z Szumanów Libeltowej, Karol Libelt. Franu Szulców, o którym z takš troskš wspominał Libelt, był jednš z licznych ofiar, jakie co roku przedwczenie kończyły swe życie, umie- rajšc na grulicę, zwanš też przez współcz.esnych chorobš piersiowš lub płucnš. Z jednej strony nie znano żadnych skutecznych rodków jej przeciwdziałajšcych, z drugiej - przez wiele lat nie bra- no pod uwagę potrzeby izolowania osób prštkujšcych, co sprzy- jało rozszerzaniu się grulicy. Chorzy stykali się nie tylko z najbliższym otoczeniem, co jest rzeczš całkowicie zrozumia- łš, ale wykonywali prace grożšce przenoszeniem choroby na osoby postronne. Jednym z tych nieszczęsnych był Maks Ko- lanowski, nauczyciel gimnazjum Marii Magdaleny. "Za dyrek- toratu ks. Prabuckiego wstšpił jako kandydat do gimnazjum Marii Magdaleny; przyjęto go, aby zmartwienie z odmownej odpowiedzi stanu jego nie pogorszyło, ale bolenie było pa- trzeć na biedaka; wychudła twarz czerwieniała raz po raz, wielkie oczy błyszczały, a znaczne skrzywienie ciała i krót- kie, szybkie oddychanie wskazywały, że jednej połowy płuc już nie ma. Jemu to nie psuło fantazji; bywał nawet często wesołym i w licznych wtenczas niższych klasach, gdzie mu lekcje wyznaczono, parajšc się z niesfornymi nieraz chłopa- kami, przetężał swoje siły. Długo tak trwać nie mogło; z po- czštkiem, zdaje mi się, czterdziestego pitego roku zaniemógł znów zupełnie; druga częć płuc psuć się zaczęła i w połowie is7 K. L i b e 1 t: Listy. List do żony Marii z 17 V 1846, s. 86. 22I listopada tegoż roku z wszelkš przytomnociš i zupełnym spo- koiem pożegnał ów ukochany syn ciężko strapionych rodziców swoich na zawsze" lfiS. Na grulicę zm.arli, między innymi, tak zasłużeni dla Po- znania lekarze, jak: Karol Marcinkowski, Ludwik Gšsiorov: - ski, ceniony wielce wydawca czasopisma "Przyroda i Prze- mył'' - Julian Zaborowski. Jego zgon był szczególnie tra- giczny, dostał bowiem gwałtownego krvvotoku na ulicy i sko- nał na progu swego domu. Poznańczyków gnębiły i inne choroby. Złożyło się na to wie:e przyczyn. '4' pierwszym okresie po powtórnym zabe- rze miasta były nimi reperkusje wojny, jaka przetoczyła się przez ziemie polskie. Istniało jednak szereg niekorzystnych warunków, oddziaływajšcyćh stale na mieszkańców Groda Przemy sława. Jednym z najważniejszych było położenie mia- as ; T. M o t t y: Przec)t.ndzk.i... T. II, s. 127. 222 sra w dolinie Warty. Niżej znajdujšce się dzielnice, tak le- wo-, jak i prawobrzeżne narażone były na częste powodzie. W samym miecie przepływajšca Bogdanka tworzyła prżez wiele lat cztery sadzawki; jej nurt przynosił zanieczyszczonš wodę z Jeżyc. Było to ródło niebezpiecznych epidemii. Sta- Žry te jak i fosy napełnione wodš sprzyjały rozprzestrzeni;niu się malarii. Do tego dochodziły znane kłopoty z wodš pi tnš i brak przez dziesištki lat kanalizacji. W tych okolicznociach tyfus naleał do chorób, które często nawiedzały Poznań. Zmo- rš młodych kobiet były liczne zgony przy połogach spo w odo- wane zakażeniami. Dopiero po roku 1848 zaczęto stosować i.. rodki antyseptyczne. Poczštkowo ograniczały się one do my- , cis ršk w wodzie chlorowanej przed zabiegami położniczymi. Nie sprzyjajšcš sytuację pogłębiały nędzne warunki byto- we wielu tysięcy poznaniaków. Wród biedoty szĽrzył się szkor- i but i wierzb. Zachorowania na syfilis nie należały równie do wyjštków. ówczesne warunki mieszkaniowe, i to nie tylko uboższych warstw, ale również majętniejszych dawały s:ę bar- dzo we znaki. Najdotkliwsza była nisk.a temperatura v rniesz- kaniach. W dni chłodne nie opalano wszystkich pokoi. yło to przyczynš licznych przeziębień, bronchitów, zapaleń płuc. Aby się ratować przed zaziębieniem, op. do snu mężzyni nakładali szlafmyce, a kobiety gustowne czepeczki. Mimo gnębišcych poznańczyków tyfusu, grulicy i malarii, tych najpowszechniejszych chorób, dziękowano Bogu, że mi- nęła, jak się wydawało, epoka morowego powietrza, która w poprzednich wiekach nie oszczędzała Poznania. Tysišcš lu- dzi ginęło wtedy na czarnš ospę. Wprowadzone w państwie ' pruskim masowe szczepienia oddaliły to niebezpieczeństwo. Sporadycznie trafiały się wypadki zachorowań na ospę. ale nie przybierały one większych rozmiarów. Jedynie w 1871 r., , kiedy to czarnš ospę przywlekli do Poznania jeńcy francuscy, nad miastem zawisła groba epidemii, na szczęcie rychło opa- ' nowanej ss i , i tss M, M o t t y: Przechadzki... T. I. s. 236'; R i t t e r: Das stiidti- sche Krankenhaus und setne Ent.uickelung. W: Die Residenstad! Posen and żhre VerwaLtung, s. 282. 223 Sttidnia na Starym Rynku w 1838 r. W zmaganiach z insek- tami O cholerze dziesištkujšcej ludnoć Indii przez wiele lat wie- dziano tylko ze słyszenia. Niespodziewanie w 1831 r. przyszło poznańczykom zetknšć się z niš oko w oko. W tymże roku cholera pojawiła się w Królestwie Polskim, przywleczona tam przez wojska rosyjskie walczšce przeciwko powstaniu listo- padowemu. Złowróżbnš zapoŽriedziš nieszczęć, jakie przez rajbliższe trzydzieci lat miały gnębić poznaniaków, było opu- blikawanie w dniu 3 maja 1831 r. na łamach "Dziennika Lrzędowego Królewskiej Regencyi w Poznaniu" specjalnego dodatku, w którym naczelny prezes prowincji poznańskiej Eduard Flottwell podał informację o pojawieniu się epidemii cholery w Królestwie. Wiadomoć ta utrzymana była w tonie powcišgliwego optymizmu: "Publicznoć może z ufnociš od- dać się przekonaniu, iż sš przedsięwzięte potrzebne kroki, aby odwrócić od tuteyszych granic zaród tej choroby". Nie wy- kluczano jednak możliwoci dotarcia cholery do Poznańskie- i a. go, mimo zamknięcia granicy i poddania kwarantannie osób przybywajšcych z Królestwa. Zamieszczono więc rady, któ- rych stosowanie stwarzało możliwoć przeciwdziałania choro- bie - zarazie. Pierwszš zasadš było "zacho,anie największe- go ochędostwa w pomieszczeniach, to samo ciała", dalej nale- żało "unikać naytroskliwiej przeziębienia się". Trzecia zasa- da mówiła: "porzšdny sposób życia jest głónym warunkiem, którego naytroskliwiey dopełniać należy. Unikać trzeba wszel- kiego zbytku w jedzeniu i piciu, wszelkiego opilstwa, wszel- kiey rozpusty, nawet nadmierne zdrowych pokarmów używa- nie podnieca skłonnoć do choroby''. Należało wystrzegać się surowych jarzyn i niedojrzałych owoców. "Jakkolwiek dobrze jest wypić z rana kieliszek dobrey ódki, mianowicie za ka- rulkowey, anyżowey, miętowey, jałowcowey, a w cišgu dnia kieliszek dobrego wina, tak szkodliwym jest wszelkie nad- mierne użycie napoiów wyskokowych i rozpalajšcych". Dalej: "Dobrze jest używać, kto ma sposobnoć, kšpieli z letniej wo- dy..." Kolejny rodek zapobiegawczy referowano w sposób na- stępujšcy: "...należy się ile możnoci strzec wcišgania w sie- bie powietrza otaczajšcego pacyenta i jego własnego oddechu; należy myć ręce octem, nosić przy sobie solucya chłorku wap- na albo też tęgi aromatyczny ocet, nacierać sobie często pod nosem albo też często wšchać go, oraz płukać usta często octem, kolońskš albo innš aromatycznš wodš". Ostatniš za- sadš jest dezynfekcja: ,,Naprawia powietrze w izbach i przy- czynia się bardzo do zanieczyszczenia materyi zarażliwey, chlo- rek wapna [...] Roztworem chlorku wapna (uncya na funt wo- dy rachujšc) trzeba izbę raz lub dwa razy codziennie skra- plać". W wypadku pojawienia się objawów cholery pod grobš kar nakazywano niezwłoczne powiadomienie o tym policji 1'0. Kolejne komunikaty o postępach cholery, pojawiajšce się vv rubryce "Tyczy się azyatyckiey cholery" brzmiały jak wia- domoci o zbliżaniu się wrogiej armii. Trwogš napawać musiały informacje o liczbie ofiar, jakie ochłonęła ona w Królestwie, a szły one ;.w tysišce. Prezes šrowincji z drugiej strony starał się uspokajać ludnoć na- svo ",mtsblatt" 1831, nr 18. Dodatek . LZZ 'ZT 's `6T ueuzod woa T8t n2unuzod .m Gata LivC'zb f.ea2oya vytu.apzd :TI a s e S g ř6Z u `T8T "3eTasTub `` ecc -tujatzp cła zszoqnfeu h exałoqa eiTuza aiuazsosnds azszn -fe '"auutaso uzop" < <Słozs `xłea; .Słesoz atuiuzeZ 'ijeds at tatdal e `;`eua iauuzazołzu`' ezepo oT.aem atu az `uzatmoq łeuzn azpuł 'IiuapIda e;tuop eopatq skazsatuz tiox -oi M `ssłezs I tuetdał łuołd arzpaiuazzp 'oTjn 2u nu -oz zpedel dłg właeutł eu iafueiam uasłzsoł m utoxo -ełoi ouemepod atuazpa 'zuzeulj aC ouozpoxpo uz; szod :az -exs ozuTaEL fizexez zazxd tuzuozpatmeu zuzstuop pazad 'ELT ZIaeIzł iauiefaads eu `ataao m ntuazepo uzcupazzdn od `uzaefepaz,zds ousmepod azpru -aTd 'motupazan zazad iiofndnł rlenuzSzxo rCxemoZ vzsxez oafqo nxezsqo z ażfndn als tjehopeuz atzpo.zazxd facu -eso n e `atupzxn iłemouzfsz apoxs `ciauozexez atu mouax -a z ofspazxds tiemqzxd taupaC oQ 'msza zx su tuzełos auołatzpazxd `dozs auiefaads nuopxo arzpoaqo eu oue:aopnq -fm `tasoumz atus qpu uzoauełzsatm tmcizouzn -eTuz aruarmCzm ołlq mexds uosI '"etmoxpz LSmoasfatuz a -tuzo" ułeaads ousłomod iuzaptda z łłsm eiusmoxati eiQ 'a:aoqznis tzTmoqo ans aezuładsm zmołsfom zexo az.zeał `ezisi tiemuz`izxo csndazxd aułeCaadS yutfzoua z rs nruex -asału zsxo ezaspetsod oaf etmoxpz atues usuueeuay o oaazapetns ``;oafmuTał nasas" `tisndazxd fau...
radar6