[1909] Chłopi - Streszczenie.pdf

(403 KB) Pobierz
755797756 UNPDF
CHŁOPI – STRESZCZENIE
CHŁOPI, TOM 1 - JESIEŃ
I
Początkiem powieści Reymonta jest scena spotkania księdza ze starą Agatą. Spotkanie jest
przypadkowe – podczas codziennej przechadzki proboszcz mija Agatę niosącą podróżny tobołek.
Kobieta, zapytana o cel wędrówki, odpowiada, że wyrusza w świat po prośbie. Decyzję swoja
tłumaczy tym, iż nie przystoi jej mieszkać u krewniaków także zimą, kiedy nie ma dla niej żadnej
roboty w gospodarstwie, a pod dach zagarnąć trzeba także i zwierzynę. Zakłopotany ksiądz daje
jej skromną jałmużnę i idzie dalej. Obserwuje szare pola, mija różnych ludzi i z każdym zamienia
parę życzliwych słów na temat pracy, pogody czy gospodarstwa.
Ludzie kopiący kartofle w jednej z mijanych przez proboszcza grup, chwalą między sobą księdza.
Rozmawiają o starej Agacie i obgadują Kłębów, czyli jej krewnych, którzy, jak się okazuje w
przytoczonej rozmowie, wygnali ją na zimę. W rozmowie poruszony jest także temat Jagny:
kobiety wyśmiewają się z jej wyniosłości i nieróbstwa. Pada sugestia, że mąż gospodyni, Hanki,
romansuje z Jagną. Dowiadujemy się również, że teść Hanki, Maciej Boryna, wciąż nie przepisuje
na syna swojej ziemi. Jest on jednym z bogatszych gospodarzy w całych Lipcach, opisany jako
jeszcze krzepki, zdolny do pracy i – na co zwracają uwagę kobiety – do żeniaczki.
Na pole przybiega Józka, córka Boryny, z informacją, że zachorowała jedna z krów. Kobiety od
razu biegną na teren gospodarstwa. Jednocześnie zachodzi słońce i wszyscy kończą pracę w polu.
II.
Mimo interwencji Hanki i innych ludzi krowa zdycha. Widać, że dla wszystkich jest to duża strata.
Jedynym, choć marnym pocieszeniem, jest ilość pożywienia, które jałówka może dostarczyć.
Pojawia się wracający z miasta gospodarz, Maciej Boryna. Zgodnie z przewidywaniami rodziny
denerwuje się na Hankę i na Józkę, obwiniając także je o śmierć krowy. Przekonany jest bowiem,
że gdyby nie jego nieobecność na gospodarstwie, nic by się zwierzęciu nie stało. W sposób
widoczny Boryna budzi respekt wśród domowników, boi się go synowa, czyli Hanka, młody
pastuch Witek, oraz córka.
Z dialogów oraz opisów odczuć bohaterów, daje się odczytać także niechęć syna do ojca. Kiedy
Boryna śpi, rozzłoszczony Antek wypowiada pod nosem słowa: „śpia se kiej dziedzic, a ty
parobku rób”. Niechęć ta jest odwzajemniona, myśląc o swoich dzieciach, Boryna mówi do
siebie: „wszystkie to kiej te wilki za owcą”. Przekonany jest, że jedyne o czym myślą, to spadek i
gospodarstwo.
Antek z charakteru i zachowania jest podobny do swojego ojca, toteż również przed nim Hanka
odczuwa lęk, nie śmie o nic go prosić.
Do późnego wieczora wszyscy krzątają się przy gospodarstwie. Nie ma czasu na lenistwo, ani na
odpoczynek, cały czas w obejściu i w domu czeka na każdego jakiś obowiązek. Nawet Józka,
która w zasadzie jest jeszcze małą dziewczynką, nieustannie wykonuje jakąś domową czynność.
Jeszcze tego wieczoru Boryna jedzie do wójta. Okazuje się, że gospodarz ma przed sobą sprawę
sądową – oskarżony jest o ojcostwo dziecka, które urodziła służąca u niego jakiś czas dziewczyna,
Jewka.
W domu wójta, poza omawianiem czekającej Borynę rozprawy, namawiają go także do ożenku.
Wśród propozycji pada imię Jagny. W drodze powrotnej Boryna idzie koło domu Jagny, zagląda
przez okno i zachwyca się jej urodą.
III.
Następnego dnia stary, kulawy parobek Kuba i młody pastuch Witek, robią porządek w obejściu.
Dokładnie opisane jest przy tym gospodarstwo Boryny. Stary Kuba, dokładny, pracowity i
sumienny, odnosi się z surową troską i ze zrozumieniem, w stosunku do młodego sieroty, jakim
jest Witek. Czule przemawia również do zwierząt, nie tylko karmi je i poi, ale również czule do
nich przemawia, gładzi. Również jego pomocnik i podopieczny troszczy się o zmarznięte wróble,
czy o zwierzęta z gospodarstwa.
Niespodziewanie Witek dostaje brutalną karę cielesną od gospodarza za to, że nie dość dokładnie
pilnował krowy – „Boryna łoił go rzetelnie, wybijał mu na skórze swoją stratę tak zajadle, że
Witek miał już gębę posiniaczoną, z nosa puściła mu krew, krzyczał w niebogłosy”.
Boryna, po wymierzeniu pastuchowi własnej, domowej sprawiedliwości, jedzie do sądu, w
sprawie Jewki. Miejsce gmachu sądowego opisane jest dość szczególnie – „narodu się nawaliło, że
ani palca wetknąć, i parli się coraz krzepciej na kraty, aż trzeszczały”. Przeprowadzanych jest
wiele spraw jednocześnie. Panuje chaos, ludzie kłócą się między sobą, obrażają nawzajem, sądowy
woźny zaś nieustannie zmuszony jest uciszać petentów. Większość pozwów dotyczy spraw
gospodarskich, zabitej zwierzyny, zagarniętych mórg ziemi itd.
Sprawa Boryny, który – jak się okazuje – nie jest winny, nie kończy się wyrokiem. Historia z
poszkodowaną Jewką, którą w swoim czasie przygarnął, ukazuje go jako człowieka, który mimo
swojej zawziętości potrafi być litościwy.
W sądzie pojawia się też Dominikowa, matka Jagny. Po rozprawie wracają razem. Dominikowa
podejrzewa kowala, czyli zięcia Boryny, o winę wobec Jewki i sprowaokawanie jej do próby
obarczenia Boryny. Motywacją kowala jest według niej czystą złośliwość. Dowiadujemy się, że
Maciej jeszcze gorzej żyje z zięciem niż z synem. Ostrożnie temat schodzi na Jagnę, Boryna znów
zaczyna myśleć o ożenku.
IV.
W niedzielę wszyscy we wsi idą do kościoła. Msza jest kluczową ceremonią, bardzo uroczystą i
przez wszystkich mieszkańców poważnie traktowaną. Ksiądz wzniosłym kazaniem doprowadza
wiernych do łez i wyrzutów sumienia. Parobek Boryny, Kuba, który od księdza dostał złotówkę
za upolowane ptaszki, rzuca ją ze wzruszeniem na tacę.
Widoczna jest tu również pewna hierarchia – niektórzy mieszkańcy wsi mają w kościele swoje
ławki, innym (na przykład Kubie) nie wypada nawet podejść do przodu.
Pobożność chłopów, mimo że widoczna tylko w niedzielę podczas mszy, jest jednak
nieudawana. Powszechny jest respekt przed osobą księdza i świętym miejscem.
Kiedy po mszy z kościoła wychodzi Jagna, wszyscy mieszkańcy nie spuszczają z niej wzroku. Dla
mężczyzn zachwycająca jest jej uroda, kobiety zaś przyglądały się dziewczynie z zazdrością.
Przy niedzielnym obiedzie Antek znowu spiera się z Boryną, wypominając mu brak spadku w
postaci zapisanej dla niego ziemi, a także skąpstwo. Potem przechadza się z Hanką i z zazdrością
oglądają pole należące wciąż do ojca. Trudno dogadać im się także między sobą, i jedno i drugie
nosi w sobie poczucie krzywdy i przekonanie o swojej samotności.
Syn Boryny nie szanuje żony, traktuje ją z obojętnością i surowością. Ona z kolei wyraźnie kocha
Antka, oczekuje od niego dobrego słowa, zaś za każdym razem, gdy słyszy jego docinki i
półsłówka, jest jej przykro. Nie rozumie również Macieja, wie bowiem, że gdyby zapisał im
ziemię, ona do starości troszczyłaby się o niego i dogadzała mu.
W tym czasie wieczorne życie wsi toczy się w karczmie. Żyd Jankiel próbuje namówić Kubę, żeby
okradał Borynę, obiecuje mu także alkohol i pieniądze za upolowaną zwierzynę. Ten jednak jest
oburzony i nie godzi się na okradanie swojego gospodarza. Właściciel karczmy z kolei
przedstawiony jest jako człowiek chytry: dolewa parobkowi tak, że w końcu ten winien jest mu
całego rubla.
Reszta towarzystwa także pije, niektórzy tańczą, wielu z nich kłóci się i dogryza sobie nawzajem.
V.
Opisana jest tu „pogłębiająca się” jesień, w której coraz krótszy dzień „wstawał coraz leniwiej,
stężały od chłodu i cały w szronach, i w bolesnej cichości ziemi zamierającej”. Nadeszła pora
wiatru, który „warzył resztki zieleni i rwał ostatnie liście topolom pochylonym nad drogami, że
spływały cicho niby łzy”.
We wsi przygotowywano się do jarmarku. Razem z nim nadchodził czas płacenia podatków. Ci,
których nie stać było na uiszczenie obowiązkowych opłat, traktowali jarmark jako okazję do
sprzedania części inwentarza lub innych dóbr. Jedni chcieli sprzedawać krowy, inni z kolei młócili
zborze lub tuczyli świnie albo gęsi. Okazuje się, że także podczas jarmarku najmowano służbę do
pracy na gospodarstwach. Podczas roboty Boryna rozmawia z Kubą, namawia na pozostanie na
służbie. Kuba stawia pewne warunki, na które Maciej niechętnie się zgadza. Poucza Kubę
podczas rozmowy, że Jezus stworzył niektórych na gospodarzy, innych na parobków. Pada
znamienna kwestia: „Takie już na świecie urządzenie jest i nie twoja głowa zmieni”.
Kiedy rozpoczął się jarmark, już o świcie wyruszali ze wsi dosłownie wszyscy: gospodarze,
parobkowie, kobiety, młode dziewczyny, biedota itd. – „Kto jeno żył, to z całej okolicy walił na
jarmark”. Na jarmarku, poza kupnem i sprzedażą gospodarskich dóbr, odbywało się życie
towarzyskie, dokonywano również zmiany służby i najmowano najróżniejszą pomoc. Przy okazji
handlowano drobiazgami, ozdobami, czy odzieżą. Dla każdego jarmark był wielkim wydarzeniem
i rozrywką naraz, podziwiano kolorowe towary, a ci, którzy nie mogli sobie na nie pozwolić
cieszyli się już samym oglądaniem.
Cały dzień, podczas drogi i na miejscu, Boryna obserwował uważnie Jagnę. Przy okazji odwiedził
urzędowego pisarza po to, by złożyć skargę na dwór: chciał bowiem uzyskać odszkodowanie za
to, że jego krowa zachorowała na skutek zjedzonej na dworskim polu kończyny.
Po wyjściu od pisarza Boryna spotkał Jagnę. Pożartowali chwilę, po czym Maciej dał jej w
prezencie chustę, którą kupił przedtem swojej córce, oraz drogą wstążkę z przykazaniem, aby nie
godziła się zbyt pochopnie na różne propozycje zamążpójścia. Jagienka zdziwiona była
zachowaniem Boryny, jednak nie sprawiało jej ono przykrości.
Jeszcze na jarmarku zdążył Boryna pokłócić się z kowalem, czyli swoim zięciem. Konflikt
dotyczył ziemi, której Maciej nie zapisał również swojej córce, żonie kowala. W rozmowie tej
pierwszy raz wspomniał także na głos o możliwych planach ożenku. Mimo pozornej zgody, która
nastąpiła pod koniec, jeden drugiemu nie uwierzył w dane sobie nawzajem obietnice: „jeden
drugiemu nie wierzył ani tyla, co za paznokciem – znali się dobrze, jak te łyse konie i przezierali
na wskroś, kieby przez szyby”
VI.
Po jarmarku rozpoczęła się pora deszczowa, całe Lipce zrobiły się ciemne i wyciszone. Głównym
zajęciem stały się „kapuśniaki”, czyli wycinanie i zwożenie kapusty. Mieszkańcy pomagali sobie
nawzajem w robocie, jednego dnia wycinano warzywo w jednym, drugiego dnia w drugim
gospodarstwie.
Wielu ludzi żartowało już z planów zamążpójścia Boryny. Najbardziej docinała szczególnie
złośliwa Jagustynka. Na sugestię Hanki, że dopiero na wiosnę Boryna pochował żonę,
odpowiada: „Kużden chłop to jak ten wieprzyk, żeby nie wiem jak był nachlany, to do nowego
koryta ryj wradzi”.
Kiedy z wycinania kapusty Jagna wracała do domu, spotkała Antka. Mężczyzna pomógł jej
wyciągnąć wóz z zabłoconej ziemi, a następnie postanowił ją odprowadzić. Z ich zachowania
oraz z dialogu między dwojgiem domyśleć się można, że od dawna trwa miedzy nimi flirt. Syn
Boryny zwierza się, że to dla niej namówił Kłębów na zorganizowanie zabawy. Dziewczynie
także uczuciowo nie był obojętny mąż Hanki, bo „tchu złapać nie mogła, ni przyciszyć serca
namiętnie bijącego”.
Po powrocie do domu Jagna zastała u siebie Jambrożego. Tym razem kościelny pojawił się jako
swat. Krytykował młodych, którzy wesela chcą po to, by tylko balować za pieniądze z posagu
żony, zdradzając po chwili, że przychodzi na polecenie Boryny. Dominikowa, po wyrażeniu wielu
wątpliwości, wyraziła w końcu zgodę na zaręczyny, przekonując sama siebie tym, że córka jej
będzie przez pierwszego gospodarza Lipiec szanowana.
Postawa Jagny z kolei była dość obojętna („mnie ta wszystko jedno, każecie, to pójdę”). Jedyną
wyartykułowaną refleksją przyszłej narzeczonej było to, że majątki i ziemia są jej obojętne, oraz
że u matki było jej dobrze z tego powodu, że robiła co chciała. Borynę lubiła, mając jednak na
uwadze to, że chustkę i wstążkę, którą kupił jej na jarmarku, dostałaby także i od innych, gdyby
tylko mieli tyle pieniędzy co gospodarz.
Tymczasem, niezależnie od wizyty Jambrożego i bez wiedzy o zaręczynach, do Jagny przyszła
Józka prosić ja o pomoc w wycinaniu kapusty u Borynów.
VII.
W dniu, w którym miała iść do Borynów pomagając przy wycinaniu kapusty, odwiedził Jagnę
Mateusz. Był to parobek, który po półrocznej wędrówce wrócił do Lipiec. Przed wyruszeniem w
świat romansował z Jagną. W serdecznym przywitaniu przeszkodziła im Dominikowa. Wyrzuciła
gościa, robiąc przy tym córce liczne wyrzuty.
Podczas swoich tłumaczeń, Jagna zaczyna jawić się jako osoba bezwolna, łatwo ulegająca licznym
emocjom, szczególnie emocjom związanym z mężczyznami: „zawsze z nią się tak dzieje, że niech
kto a ostro spojrzy na nią (…) to się w niej wszystko trzęsie, moc ją odchodzi”.
Podczas wycinania kapusty u Borynów, zebrała się w ich kuchni spora grupa kobiet. Pracowały,
docinając sobie nawzajem lub żartując. Rozmowa zeszła między innymi na starego Rocha,
tajemniczą postać, która co kilka lat pojawiała się w Lipcach. O człowieku tym mówiono, że
podróżował po całym świecie, odwiedzając także Ziemię Świętą.
Rozmowę przerwało wejście Boryny. Gospodarz skonstatował z radością, że Jagna ubrana jest w
chustkę od niego, zaraz też zaczął częstować gości wódką i posiłkami. Pojawił się także
tajemniczy Roch. Ze wszystkich ludzi towarzyszących Borynom przy pracy, najbardziej
zainteresowana gościem była Jagna. Zastanawiała się jak to jest podróżować, jak wygląda
nieznany jej świat. Ona jedyna też wzruszyła się grą skrzypiec, za które zabrał się jeden z gości
Borynów – „zły same kapały z tej onej tęskliwości dziwnej, co jej była wstała w sercu nie
wiadomo za czym”.
Muzykę zagłuszył skowyt psa – okazało się, że Łapa, pies Borynów przycięty ma ogon. Wtedy
to, chcąc pouczyć chłopów, że pies również jest żywym stworzeniem i cierpi jak człowiek, stary
Roch zaczął opowiadać historię.
Historia była o tym, jak to Pan Jezus „szedł na odpust”. Opowiadał stary Roch, że podczas drogi
„Zły” – prawdopodobnie Szatan – chciał zmylić trasę Jezusowi, posyłając przeciw niemu raz
kurzawę, raz gęsty las, a na końcu dzikie zwierzęta. Kiedy znakiem krzyża przepędzone zostały
zwierzęta, został tylko pies, jeszcze nie oswojony przez ludzi. Szczekał na Jezusa, próbował go
ugryźć i nie dał się odgonić tak długo, aż zarządził Jezus, że odtąd będzie pies człowiekowi służył
i nie da sobie bez niego rady. Opowieść Rocha kończy się historią, jak to Jezus obronił psa na
odpuście, kiedy próbowali go zabić inni ludzie, ten zaś chodził już zawsze za nim, próbując także
odgonić od krzyża Pana faryzeuszy. To pies również najdłużej czekał pod krzyżem, aż w końcu,
umierając, powiedział mu Jezus „pójdź, Burek, ze mną”.
Poza złośliwą Jagustynką wszyscy potraktowali historię z powagą. Kiedy rozchodzili się do
swoich domów, Jagnę potajemnie odprowadził Antek.
VIII.
Nazajutrz po wycinaniu kapusty rozeszła się wiadomość o zaręczynach Boryny z
Jagną. Informacja od razu wzbudziła zazdrość wśród kobiet. Denerwowały się, że zarozumiałość
Jagny jeszcze się spotęguje, kiedy stanie się pierwszą gospodynią w Lipcach. „Jagna! (…) To się
lachała z tym i owym… a teraz gospodynią pierwszą będzie! Jest to na świecie sprawiedliwość?”,
„Będzie się ona dopiero nadymała! I tak kiej ten paw chodzi a głowy zadziera”. Przewidywano
też, że kowal, albo Antek z Hanką nie darują tego Jagnie, która w sposób naturalny zostanie ich
konkurentką do ziemi. Nowina nieznana była tylko dzieciom Boryny.
Jedyną osobą, która uważała, że Maciej powziął dobre postanowienie co do przyszłości, była
Jagustynka. Okazało się, że zapisała ona swoim dzieciom całą ziemię i szybko została z niej
wygnana.
Do Dominikowej na swaty Boryna wysłał Jambrożego i wójta. Opisana jest scena, w której
targują się oni o przyszłą pannę młodą. Wszystko odbywa się jak w przedstawieniu: matka Jagny
udaje, że nie wie o co i o kogo chodzi, obiecywana jest ziemia, inwentarz itd. Wedle powziętego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin