Wagner Jan Costin - Zima Lwów 03.pdf

(776 KB) Pobierz
Wagner Jan Costin
ZIMA LWÓW
Przełożyła Beata Moryl
ZIMA LWÓW
Im Winter der Löwen © 2008 Eichhorn AG, Frankfurt am Main
Zima lwów
© 2011 BC Edukacja sp. z oo.O.
Wydanie pierwsze, dodruk drugi ISBN 978-83-61655-57-2
24-26 GRUDNIA
Kimmo Joentaa miał zamiar spędzić Wigilię samotnie, ale wszystko ułożyło
się inaczej.
Z wyprzedzeniem - podobnie jak w poprzednich latach - zgłosił się do
pełnienia dyżuru w pracy 24 grudnia i spędził ten dzień w cichym, opustoszałym
budynku policji.
Sundstróm wyjechał na narty, Grónholm, realizując od dawna skrywane
marzenie - na Karaiby, a Tuomas Heinonen wyszedł wczesnym popołudniem, by
przystroić choinkę, założyć kostium Świętego Mikołaja i wystąpić w nim przed
rodziną. Był do dyspozycji, gdyby okazał się niezbędny podczas akcji, ale taka
konieczność się nie pojawiła.
Joentaa zajmował się pracą papierkową, która w zasadzie mogła jeszcze
poczekać. Radio grało świąteczną melodię. Skrzypce, fortepian i czyste, wysokie
głosy chóru dziecięcego. Następnie jakiś filozof i teolog wyjaśnił mu rzeczowym
tonem, że Jezus tak naprawdę urodził się latem. Joentaa na chwilę przerwał pracę i
próbował skoncentrować się na głosie płynącym z radia, ale jego uszu ponownie
dobiegła muzyka, rodzaj świątecznego rapu. Zmarszczył czoło i znów skupił się na
leżącej przed nim kartce papieru.
Wczesnym wieczorem powlókł się przez szeroki hol do pogrążonej w
ciemnościach stołówki. Jedyne światło w pomieszczeniu pochodziło z
przystrojonego na złoto i czerwono drzewka, stojącego obok automatu z napojami.
Za oknem padał śnieg. Joentaa usiadł przy jednym ze stołów. W miseczce
leżały ciastka. Gwiazdki z ciasta. Wziął jedną, poczuł na języku smak syropu
klonowego, wdychał aromat igieł jodłowych, gdy nagle przy recepcji, przy wejściu
do budynku, zobaczył kobietę. Wydała mu się dziwna. Stała w bezruchu. Joentaa
odczekał chwilę, ale kobieta nie poruszyła się i nie wyglądała na zdziwioną tym, że
w recepcji nikogo nie ma. Nie przeszkadzało jej również to, że żaden z
umundurowanych policjantów, którzy od czasu do czasu mijali ją w pośpiechu, nie
wpadł na pomysł, by zapytać, po co tu przyszła.
Kobieta obserwowała płatki śniegu wirujące za szybą. Była niska i drobna,
mogła mieć około dwadziestu pięciu lat. Miała długie, jasne włosy i żuła gumę.
Trwała w bezruchu, gdy Joentaa do niej podszedł, i nie poruszyła się, gdy stanął
przed nią i próbował nawiązać kontakt wzrokowy.
Przepraszam... - zaczął.
Młoda kobieta odwróciła się od okna. Miała zaczerwienione i opuchnięte
policzki.
- Czy mógłbym w czymś... Wszystko w porządku?
zapytał Joentaa.
Gwałt - powiedziała kobieta.
- To...
Zgwałcono mnie i chciałabym złożyć doniesienie, idioto.
Przepraszam. Czy mogę... Chodźmy może najpierw do mojego biura.
Ari Pekka Sorajarvi - powiedziała kobieta.
Może najpierw...
Tak nazywa się mężczyzna, na którego chciałabym ziożyć doniesienie.
Proszę za mną - powiedział Joentaa i próbował ru szyć przodem, ale kobieta
ani drgnęła.
Jej głos brzmiał łagodnie, gdy powiedziała:
Chciałabym szybko wrócić do domu. Czy nie mógłby pan zanotować
wszystkiego tutaj?
Nie... Niestety nie mogę tego zrobić... Właściwie i tak muszą się tym zająć moi
koledzy... Mógłbym spisać pani zeznania i potem przekazać sprawę dalej, ale tak czy
siak muszę wprowadzić dane do komputera.
Przez chwilę jakby się wahała, ale potem podążyła za nim do windy.
Trzecie piętro słabo oświetlała lampa neonowa. Z biura dochodził donośny
śmiech.
Ależ tu strasznie - stwierdziła.
Zepsuło się kilka lamp, zwykle jest jaśniej - wyjaśnił Joentaa.
No, no - rzuciła kobieta, a na jej twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
Joentaa nie był pewien, co oznacza ta mina.
Czy była pani... w szpitalu? - zapytał.
W szpitalu?
Tak... - odparł.
To nie było konieczne - stwierdziła.
Mógłbym... zawieźć panią tam później - zaproponował. - To znaczy... być
może uda się jeszcze... zabezpieczyć ślady, które mogą mieć duże znaczenie w
przyszłym postępowaniu...
Niech pan po prostu wklepie te bzdury do komputera, a potem pójdę do
domu.
Przepraszam.
Nie musi pan za wszystko przepraszać.
Joentaa kiwnął głową i poprowadził ją do biura. Ekran komputera migotał.
Czerwony kościół w Lenganiemi, za którym pochowanoSannę.
Świat za oknem był ciemny i biały. Kobieta spojrzała na Joentę wyczekująco.
Przepraszam. Proszę usiąść - powiedział.
Czy mógłby pan wreszcie przestać za wszystko przepraszać?
Joentaa próbował skoncentrować się na ekranie i klawiaturze. Przez chwilę
szukał programu z odpowiednim formularzem i w końcu go znalazł. Imię i
nazwisko, adres, data urodzenia.
Jak się pani nazywa? - zaczął.
Co proszę?
Pani nazwisko... Potrzebuję go do...
Jakie znaczenie ma tu moje nazwisko? Zgwałcił mnie Ari Pekka Sorajarvi i
chciałam to zgłosić.
- Ale...
Nagle kobieta zaczęła krzyczeć, głośno i przeciągle. Joentaa patrzył na nią.
Siedziała w bezruchu, pozornie zrelaksowana i poza tym, że miała lekko otwarte
usta, nic nie wskazywało na to, że wydaje z siebie krzyk. Głuchy, piskliwy krzyk.
Odbijał się echem od ścian, aż jeden z policjantów wpadł do pokoju.
Wszystko w porządku? - zapytał.
Tak, nie ma problemu - powiedział Kimmo Joentaa.
No to... - zaczął kolega. Wahał się przez chwilę, potem życzył mu powodzenia
i zamknął drzwi.
Joentaa obserwował kobietę, która siedziała naprzeciw niego i się uśmiechała.
Wciąż jeszcze rozbrzmiewał mu w uszach jej krzyk.
Henrikinkatu 28 - powiedziała rzeczowym tonem.
- To...
To adres Ariego Pekki Sorajarviego.
Czy ten...
Ari Pekka Sorajarvi.
Tak, czy jest... lub był... pani chłopakiem? - Kim?
Czy jest pani... związana z Arim Pekka Sorajarvim lub jest pani jego żoną?
Kobieta gapiła się na niego.
Nie, nie jestem - powiedziała w końcu.
Skąd...
Ari Pekka Sorajarvi to mój klient - odparła. Joentaa milczał.
Klient. Seks za pieniądze. Słyszał pan o czymś takim?
Jest więc...
Moim najlepszym klientem, jeśli koniecznie chce pan wiedzieć. Zawsze
oczekiwał nieco więcej niż inni, ale też dobrze za to płacił.
Rozumiem - stwierdził Joentaa.
To wspaniale, że pan rozumie.
Ale... skąd pani zna jego nazwisko... Czy w tych kręgach nie jest przyjęte... że
anonimowo...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin