LIST św. Bazyli.doc

(91 KB) Pobierz
LIST APOSTOLSKI

 

 

 

LIST APOSTOLSKI

 

PATRES ECCLESIAE

 

OJCA ŚWIĘTEGO

JANA PAWŁA II

NA 1600-LECIE ŚMIERCI ŚWIĘTEGO BAZYLEGO

 

 

 

Jan Paweł II, papież

do czcigodnych braci i umiłowanych synów

pozdrowienie Wam i Błogosławieństwo Apostolskie!

 

 

I

 

 

Ojcami Kościoła słusznie nazywa się tych świętych, którzy w ciągu pierwszych wieków potęgą swej wiary, wzniosłością i bogactwem swej nauki wnieśli weń nowe siły żywotne i sprawili, że się wspaniale rozwijał[1]. Są rzeczywiście „ojcami” Kościoła, ponieważ od nich poprzez Ewangelię Kościół otrzymał życie[2]. Są również jego budowniczymi, ponieważ na jednym fundamencie, położonym przez Apostołów, którym jest Chrystus[3], budowali Kościół Boży w jego zasadniczych strukturach. Kościół jeszcze dziś żyje życiem zaczerpniętym od swoich Ojców i na podwalinach położonych przez pierwszych budowniczych dziś jeszcze jest budowany wśród przeciwności towarzyszących jego wędrówce i jego codziennemu wysiłkowi. Tak więc byli oni i pozostaną na zawsze Ojcami, sami bowiem są jakby stałą konstrukcją Kościoła i poprzez wszystkie wieki pełnią dla Kościoła wierną służbę. Stąd też każde następne głoszenie Ewangelii i nauczanie, jeśli chce być autentyczne, musi być uzgodnione z ich nauczaniem, każdy charyzmat i każdy urząd musi czerpać z żywego źródła ich ojcostwa, każdy nowy kamień dołożony do świętej budowli, która stale rośnie i poszerza się[4], musi mieścić się w ramach podwalin położonych przez nich i z podwalinami tymi być zespolony. Prowadzony tą pewnością, Kościół niestrudzenie wraca do ich pism, pełnych mądrości i zawsze świeżych i stale przywodzi je na pamięć. Z wielką więc radością, zawsze na nowo, spotykamy naszych Ojców w ciągu roku liturgicznego i za każdym razem jesteśmy pokrzepieni w wierze i umocnieni w nadziei. Jeszcze większa jest nasza radość, gdy szczególne okoliczności sprawiają, że spotykamy się na dłużej i w sposób pełniejszy z tymi Ojcami. Okazję taką daje obchodzone w tym roku szesnaste stulecie śmierci ojca naszego Bazylego, biskupa Cezarei.

 

 

II

 

ŻYCIE I POSŁUGIWANIE ŚW. BAZYLEGO

 

Pośród Ojców greckich Bazyli jest nazywany „Wielkim”; w bizantyjskich księgach liturgicznych wzywany jest jako „światło pobożności” i „światło Kościoła”. Rzeczywiście bowiem oświecił on Kościół i oświeca go także obecnie poprzez nieskazitelność życia i znakomitość nauki. Pierwszą bowiem i najważniejszą nauką dawaną przez świętych jest przykład ich życia. Urodzony w rodzinie świętych, Bazyli korzystał z dobrodziejstwa znakomitych studiów u najbardziej poważnych nauczycieli Konstantynopola i Aten. Sam jednak uważał, że dopiero wtedy, gdy mógł poznać Chrystusa jako swego Pana, rozpoczął życie w sposób pełny i zdecydowany, to znaczy, gdy pociągnięty przez Niego z wielką mocą, oderwał się całkowicie od wszystkiego i stał się Jego uczniem — tę zasadę życia usilnie starał się potem wpoić w umysły słuchaczy[5]. Rozpoczął więc naśladować Chrystusa, chcąc się upodobnić tylko do Niego, w Niego się tylko wpatrując, Jego tylko słuchając[6] i we wszystkim Jemu będąc posłusznym jako „Panu, królowi, lekarzowi i nauczycielowi prawdy”[7]. Bez ociągania się tedy porzucił ukochane studia, z których zaczerpnął tak wielkie bogactwo nauki[8]; podjąwszy decyzję służenia tylko Bogu, nie chciał znać niczego więcej oprócz Chrystusa[9] i uważał za próżną wszelką mądrość poza mądrością krzyża. Pod koniec życia tymi słowami wspominał swoje nawrócenie: „Wiele czasu zmarnowałem na próżno, całą prawie młodość moją straciłem na próżnym trudzie, który podjąłem, aby zdobyć wiedzę tej mądrości, którą Bóg uczynił głupstwem[10], aż pewnego dnia, jakby budząc się z głębokiego snu, ujrzałem przedziwne światło prawdy Ewangelii i dostrzegłem nieużyteczność mądrości książąt tego świata, którzy przemijają[11]. Opłakiwałem mocno me nędzne życie, pragnąc, by dana mi była nauka życia Chrystusowego”[12]. Opłakiwał więc swe życie, mimo że — według świadectwa Grzegorza z Nazaretu, jego towarzysza studiów — było ono po ludzku sądząc wzorowe[13]; niemniej jemu wydawało się ono „nędznym”, ponieważ nie było całkowicie i bez reszty, z wyłączeniem innych rzeczy, poświęcone Bogu, który jest jedynym Panem. Z niepohamowaną niecierpliwością przerwał więc podjęte studia i opuściwszy nauczycieli mądrości greckiej, przemierzył „wiele lądów i mórz”[14] w poszukiwaniu innych nauczycieli: tych uchodzących za „głupich” i biednych, którzy wśród pustyni ćwiczyli się w zupełnie innej mądrości. Zaczął on w ten sposób pojmować to, co nigdy w serce ludzkie nie wstąpiło[15], prawdę, której ani retorzy, ani filozofowie nie zdołaliby go nigdy nauczyć[16]. Z każdym dniem wzrastał w tej nowej mądrości, jak i w przedziwnym życiu łaski: poprzez modlitwę, umartwienie, czynną miłość oraz obcowanie z Pismem Świętym i nauką Ojców[17].

 

Wkrótce powołany został na urząd. W posługiwaniu duszpasterskim potrafił zachować roztropną równowagę między niestrudzoną działalnością kaznodziejską a okresami samotności i częstej modlitwy wewnętrznej. Utrzymywał bowiem, że jest to bezwzględnie konieczna zasada „oczyszczania duszy”[18], by przepowiadanie Słowa było zawsze potwierdzone „oczywistym przykładem” życia[19]. W ten sposób Bazyli stał się pasterzem, pozostając równocześnie mnichem w podstawowym znaczeniu tego słowa; co więcej, można go bez wątpienia zaliczyć do największych mnichów — pasterzy w Kościele, uznać za szczególnie doskonały i znakomity wzór biskupa oraz wielkiego promotora i prawodawcę życia zakonnego. Mocny własnym doświadczeniem, miał doniosły udział w kształtowaniu wspólnot chrześcijan całkowicie oddanych „służbie Bożej”[20], podjął się też obowiązku i trudu wspomagania ich przez częste odwiedziny[21]. Dla swego i ich zbudowania nawiązywał z nimi podziwu godne rozmowy, z których wiele dzięki Bożej łaskawości zostało nam przekazanych w (jego) pismach[22]. Z nich czerpało swoje przepisy wielu prawodawców życia zakonnego, przede wszystkim sam święty Benedykt, który uważał Bazylego za swego mistrza[23]; pisma te, znane wprost lub pośrednio, natchnęły większość tych, którzy tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie podjęli życie zakonne. Dlatego też przyjmuje się powszechnie, że owa tak doniosła dla całego Kościoła struktura, jaką jest życie zakonne, zawdzięcza wiele świętemu Bazylemu lub przynajmniej, że została ona określona w sobie właściwej naturze dzięki jego decydującemu wkładowi.

 

Bazyli cierpiał bardzo z powodu zła i trudności, jakich w tym czasie doświadczał lud Boży[24]. Śmiało je wypominał i jasno, z miłością wskazywał na ich przyczyny, aby odważnie podjąć ogromne dzieło reformy: dzieło — a trzeba je podejmować w każdej epoce i odnawiać w każdym pokoleniu — polegające na przywróceniu Kościołowi Pańskiemu, „za który Chrystus umarł i na który wylał obficie swego Ducha”[25], jego pierwotnej formy, owego normatywnego obrazu, pięknego i czystego, jaki przekazują nam słowa Chrystusa i Dzieje Apostolskie. Ileż to razy z zapałem i twórczą tęsknotą wspomina święty Bazyli te czasy, w których „mnóstwo wierzących miało jedno serce i jedną duszę”[26]. W swym dążeniu do reform zwracał się w sposób właściwy i doskonały ku wszystkim dziedzinom, aspektom i zakresom życia chrześcijańskiego.

 

Z samej natury swego urzędu biskup jest w pierwszym rzędzie kapłanem swego ludu, a lud Boży przede wszystkim ludem kapłańskim. Przeto biskup rzeczywiście zatroskany o dobro Kościoła nie może w żaden sposób zaniedbać liturgii, jej siły i bogactwa, jej piękna i „prawdy”. Co więcej, w pracy duszpasterskiej troska o liturgię zajmuje logicznie najwyższe miejsce i jest jakby szczytem wśród innych poczynań; liturgia jest w rzeczywistości — jak przypomina Sobór Watykański II — „szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła i jednocześnie jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc”[27], tak, że „żadna inna działalność Kościoła nie dorównuje jej skuteczności z tego samego tytułu i w tym samym stopniu”[28]. Tego wszystkiego był doskonale świadomy Bazyli; i tak oto prawodawca zakonny[29] potrafił być również mądrym twórcą modlitw liturgicznych[30]. Ze wszystkich jego dzieł na tym polu drogocenną po wsze czasy spuścizną dla Kościoła pozostaje Anafora, która słusznie nosi jego imię: wielka modlitwa eucharystyczna, przez niego przekształcona i wzbogacona, jest uważana za najpiękniejszą wśród pięknych. To jednak nie wszystko. Bowiem także pierwotne opracowanie modlitwy psalmów miało w nim jednego z największych inspiratorów i twórców[31]. W taki sposób, dzięki impulsowi danemu przez niego, psalmodia — „kadzidło duchowe” ducha ludu Bożego i jego pocieszenie[32] — cieszy się szczególną miłością wiernych i poznały ją dzieci, młodzież, uczeni i ludzie prości[33]; opowiada to sam Bazyli: „u nas lud wstaje w nocy, aby udać się do domu modlitwy… i spędza noc odmawiając na przemian psalmy i modlitwy”[34]. Psalmy nie tylko jak burza rozlegały się w świątyniach[35], lecz „rozbrzmiewały także w domach i wychodziły na place”[36].

 

Bazyli kochał Kościół miłością zazdrosną[37]; a ponieważ wiedział, że dziewictwem Kościoła jest jego wiara, z największą czujnością strzegł jej czystości. Dlatego musiał i mógł walczyć odważnie, nie przeciw ludziom, ale przeciw fałszerstwu Słowa Bożego[38], to jest przeciw wszelkiemu zniekształceniu prawdy i naruszaniu świętego depozytu[39] przekazanego przez Ojców. Jego walka nie niosła z sobą gwałtu, bo siła jej polegała na miłości; jego zaś przenikliwość nie miała nic z arogancji, bo łagodność jej polegała na miłości. Przeto od początku do końca swego urzędu dążył do tego, aby zachować sens formuły nicejskiej, odnoszącej się do bóstwa Chrystusa „współistotnego” Ojcu[40]; walczył również o to, aby nie była pomniejszona chwała Ducha, który — jak wiemy — „przynależąc do Trójcy Świętej jest uczestnikiem Jej boskiej i błogosławionej natury”[41], winien być stawiany na równi z Ojcem i Synem oraz współuwielbiony[42].

 

Z niezłomnością, wystawiając się na wielkie niebezpieczeństwa, czuwał także Bazyli i walczył o zachowanie wolności Kościoła; jako prawdziwy biskup nie wahał się sprzeciwiać rządzącym, aby bronić swego prawa i prawa ludu Bożego do wyznawania prawdy i do posłuszeństwa Ewangelii[43]. Święty Grzegorz z Nazjanzu, który opowiada pewien pamiętny epizod tej walki, jasno wskazuje, że tajemnica siły Bazylego tkwiła w prostocie jego przepowiadania, w jasności świadectwa i w bezbronnym majestacie godności kapłańskiej[44].

 

Z nie mniejszą surowością niż przeciw herezjom i tyranom występował Bazyli przeciw rozluźnieniu obyczajów i nadużyciom wewnątrz Kościoła, szczególnie zaś przeciw zeświecczeniu i chciwości. Powodowało nim zawsze umiłowanie Ewangelii; przeczyły bowiem Ewangelii i odrzucały ją, choć z różnych powodów, zarówno błędy twórców herezji, jak i chciwość bogaczy. W związku z tym godne przypomnienia są teksty z niektórych jego przemówień: „Sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim[45];… jeśli nawet, jak mówisz, nie zabiłeś, nie cudzołożyłeś, nie kradłeś, nie mówiłeś przeciw komukolwiek fałszywego świadectwa, to jednak pilność w wypełnianiu (tych przykazań) czynisz bezpłodną, jeśli nie dorzucasz do tych czynów tego, co pozostaje, bo tylko w ten sposób będziesz mógł wejść do Królestwa Bożego”[46]. Kto bowiem według przykazania Bożego chce miłować swego bliźniego[47], „nie może posiadać nic więcej, niż posiada bliźni”[48]. O wiele gwałtowniej zachęcał w czasie głodu i suszy, „by nie okazać się okrutniejszymi od zwierząt…; ukrywamy na swym łonie to, co jest wspólne, posiadamy sami to, co należy do wielu”[49]. Oto jego żarliwość budząca niepokój w duszach, a zarazem przepiękne wezwanie skierowane do Kościoła wszystkich czasów, aby przyjął Ewangelię z całą powagą. I właśnie Ewangelii, która nakazuje miłość i służbę ubogim, Bazyli dawał świadectwo nie tylko słowami, ale i ogromnymi dziełami miłosierdzia, jakim było wybudowanie za murami Cezarei wielkiego przytułku dla potrzebujących[50]; stąd też było to prawdziwe miasto miłosierdzia, które od jego imienia otrzymało nazwę Bazyliady, będącej autentycznym świadectwem jedynego orędzia ewangelicznego[51].

 

Ta sama miłość ku Chrystusowi i Jego Ewangelii była przyczyną, że Bazyli cierpiał bardzo z powodu podziałów Kościoła i z wielką wytrwałością, ufając wbrew nadziei, poszukiwał skuteczniejszej i wyraźniejszej wspólnoty ze wszystkimi Kościołami[52]. Niezgoda bowiem wśród chrześcijan zaciemnia prawdę Ewangelii i rozdziera samego Chrystusa[53]. Podział wśród chrześcijan zaprzecza mocy jednego chrztu[54], który w Chrystusie czyni nas jednością, a nawet jakby jedną mistyczną osobą[55]; sprzeciwia się też najwyższej władzy Chrystusa, jedynego Króla, któremu wszyscy jednakowo winni być podlegli; zaprzecza skuteczności i jednoczącej mocy Słowa Bożego, jedynego prawa, któremu wszyscy wierzący winni okazywać zgodne posłuszeństwo[56]. I dlatego podział Kościoła tak mocno i bezpośrednio sprzeciwia się zarówno samemu Chrystusowi, jak i nauce biblijnej, że — według świętego Bazylego — jedyną drogą przywrócenia jedności może być tylko nowe nawrócenie się wszystkich do Chrystusa i do Jego słów[57].

 

W wykonywaniu swego wielorakiego posługiwania Bazyli postępował tak, jak niegdyś nakazywał postępować wszystkim, którzy głoszą Słowo Boże: był głosicielem Słowa, apostołem i sługą Chrystusa, szafarzem tajemnic Bożych, zwiastunem królestwa niebieskiego, wzorem i regułą pobożności, okiem w ciele Kościoła, pasterzem owczarni Chrystusowej, lekarzem pełnym współczucia, ojcem i żywicielem, pomocnikiem Boga, ogrodnikiem Bożych roślin, budowniczym świątyni Bożej[58]. Takiej oto służbie — mozolnej, przykrej i wytrwałej — Bazyli ofiarował swoje życie[59] i wyniszczył się jak ofiara całopalna. Zmarł mając pięćdziesiąt lat, wyczerpany trudami i ascezą.

 

 

III

 

NAUKA ŚW. BAZYLEGO

 

Po tym krótkim przypomnieniu życia Bazylego i głównych aspektów i dziedzin jego chrześcijańskiego i biskupiego zaangażowania wydaje się słusznym, aby z bogatej spuścizny jego pism zaczerpnąć przynajmniej kilka najdonioślejszych wskazań. Odwołanie się do jego nauki może użyczyć światła, które pozwoli lepiej rozważyć problemy i trudności naszych czasów, a więc przyniesie nam pomoc w teraźniejszości i w przyszłości.

 

Wydaje się nam, że nie od rzeczy będzie rozpocząć od tego, czego nauczał Bazyli o Trójcy Przenajświętszej. Z pewnością nie może być lepszego początku, jeśli chcemy prześledzić jego myśl. Cóż ponadto może bardziej się nam narzucać lub bardziej pomóc w życiu, niż tajemnica życia samego Boga? Czyż może być dla człowieka bardziej znaczący i życiowo doniosły temat? Mówimy o człowieku nowym, który w najgłębszej swej naturze i egzystencji jest uformowany odpowiednio do tej tajemnicy; mówimy o każdym człowieku, czy on o tym wie, czy też nie, ponieważ nie ma nikogo, kto nie byłby powołany przez Chrystusa, odwieczne Słowo, oraz przez Ducha i w Duchu ku chwale Ojca.

 

Oto podstawowa i najważniejsza tajemnica, Trójca Przenajświętsza, która jest tajemnicą samego Boga, Boga jedynego, żywego i prawdziwego.

 

Rzeczywistość tejże tajemnicy święty Bazyli głosi z całą stanowczością; trójca imion Boskich, jak sam twierdzi, wskazuje w sposób pewny na trzy odrębne hypostazy[60]. Ale z nie mniejszą stanowczością wyznaje on ich całkowitą niedoskonałość. Jakże głęboko był świadom ten znakomity teolog ułomności i niewystarczalności wszelkich dociekań teologicznych! Nikt, jak sam mawiał, nie jest do nich zdolny ze względu na godność przedmiotu, a wielkość tajemnicy zwycięża wszelkie słowa, tak że nawet języki aniołów nie mogą jej wysłowić[61].

 

Jest więc Bóg żywy rzeczywistością ogromną jak przepaść i nieprzeniknioną! Niemniej Bazyli wie, że „musi” o niej mówić przede wszystkim i więcej niż o czymkolwiek innym; mówi zwłaszcza, że wierzy[62]; a czyni to z niepohamowanej miłości, z posłuszeństwa nakazowi Bożemu, dla zbudowania Kościoła, który „nigdy nie jest syty słuchania tych rzeczy”[63].

 

Ale może byłoby lepiej stwierdzić, że Bazyli jako prawdziwy „teolog” raczej opiewa tę tajemnicę, niż o niej mówi. Opiewa Ojca: „zasadę wszystkiego, przyczynę tego, co istnieje, korzeń żyjących”[64], a szczególnie „Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa”[65]. I jak Ojciec jest w pierwszym rzędzie w relacji do Syna, tak Syn — Słowo, które stało się Ciałem w łonie Maryi Dziewicy — jest przede wszystkim w relacji do Ojca. W ten właśnie sposób Bazyli kontempluje Go i opiewa jako „światłość niedostępną”, „potęgę niewypowiedzianą”, „wielkość nie ogarniętą żadnymi granicami”, „chwałę jaśniejącej ogromnym światłem” tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, jako Boga u Boga[66], „obraz dobroci Ojca, pieczęć równej Mu postaci”[67]. Jedynie w ten sposób, wyznając bez dwuznaczności Chrystusa jako „jednego z Trójcy Świętej”[68], Bazyli mógł Go ujrzeć — rozważywszy uprzednio prawdę o Nim — w wyniszczeniu Jego człowieczeństwa. I jak mało kto skłania nas, abyśmy badając zastanawiali się nad niezmierzonym dystansem pokonanym przez Chrystusa w poszukiwaniu nas; jak mało kto uwrażliwia nasze umysły na głębię uniżenia Tego, który „istniejąc w postaci Bożej, ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi”[69].

 

W nauczaniu Bazylego chrystologia chwały w najmniejszym nawet stopniu nie wpływa na osłabienie chrystologii uniżenia: co więcej, głosi on z jeszcze większą mocą tę główną treść Ewangelii, to jest słowo krzyża[70] i zgorszenie krzyża[71].

 

Są to bez wątpienia główne linie właściwe jego wypowiedziom chrystologicznym: światło chwały objawia sens uniżenia.

 

Posłuszeństwo Chrystusa jest prawdziwą „ewangelią”, to znaczy realizacją szczególnej miłości odkupiającego Boga; właśnie dlatego — i tylko w tym wypadku — Ten, który jest posłuszny, jest „jednorodzonym Synem Bożym, Panem i Bogiem naszym, przez którego wszystkie rzeczy zostały stworzone”[72]; i w ten właśnie sposób posłuszeństwo to może złamać nasze uporczywe nieposłuszeństwo. Cierpienia Chrystusa, Baranka niepokalanego, który nie otworzył ust wobec bijących Go[73], mają zasięg i wartość wieczną i powszechną właśnie dlatego, że Ten, który to wycierpiał, jest „Stworzycielem i Panem nieba i ziemi, który odbiera uwielbienie od każdego stworzenia duchowego i cielesnego, który wszystko utrzymuje słowem swej potęgi”[74]; w ten właśnie sposób męka Chrystusa powściąga naszą gwałtowność i uspokaja gniew.

 

Krzyż jest rzeczywiście naszą „jedyną nadzieją”[75], nie przegraną, lecz wydarzeniem zbawczym, „wywyższeniem”[76] i wspaniałym tryumfem tylko dlatego, że Ten, który został do niego przybity i na nim umarł, jest „Panem naszym i wszystkich”[77], „przez którego wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne zostały stworzone, który ma życie, jak ma je Ojciec, który Mu je dał, który od Ojca otrzymał wszelką władzę”[78]; na skutek tego śmierć Chrystusa uwalnia nas od „lęku śmierci”, któremu wszyscy byliśmy poddani[79].

 

Od Chrystusa „pochodzi Duch Święty, Duch prawdy, łaska przyjęcia za synów, zadatek przyszłego dziedzictwa, pierwociny dóbr wiecznych, moc ożywiająca, źródło uświęcenia, od którego każde stworzenie obdarzone rozumem i umysłem, utwierdzone otrzymanymi darami czci Ojca i składa Mu wieczne uwielbienie”[80].

 

Ten hymn z Anafory świętego Bazylego jest syntezą tego, co mówił on o roli Ducha w ekonomii zbawienia.

 

Duch bowiem, który dany jest każdemu ochrzczonemu, w każdym wzbudza charyzmaty i każdemu przypomina nakazy Pana[81]; tenże sam Duch napełnia życiem cały Kościoł, urządza go i ożywia poprzez swe dary, cały przemieniając w jedno ciało „duchowe” i charyzmatyczne[82].

 

Stąd święty Bazyli wznosi się do pogodnej kontemplacji chwały Ducha, tajemniczej i niedostępnej, wyznając, że jest On ponad wszelkim ludzkim stworzeniem[83], Królem i Panem, ponieważ przez Niego jesteśmy przekształceni, abyśmy stali się uczestnikami Boskiej natury[84], oraz Świętym, ponieważ przez Niego jesteśmy uświęcani[85]. Bazyli tedy przyczyniwszy się w ten sposób do sformułowania trynitarnej wiary Kościoła, jeszcze dziś przemawia do jego serca i pociesza go, szczególnie poprzez wzniosłe wyznawanie jego Pocieszyciela.

 

Olśniewająca światłość tajemnicy Trójcy Świętej nie szkodzi oczywiście chwale człowieka, przeciwnie, ze wszystkich miar ją wynosi i objawia. Człowiek bowiem nie jest rywalem Boga, niedorzecznie Mu się przeciwstawiającym, nie jest pozbawiony Boga i pozostawiony rozpaczy własnej samotności, lecz jest odbitym obrazem Boga.

 

Dlatego im bardziej jaśnieje Bóg, tym bardziej świeci Jego światło w człowieku; im bardziej Bóg jest czczony, tym bardziej wywyższona jest godność człowieka. W ten oto sposób święty Bazyli głosił godność człowieka: rozważając ją jako całkowicie złączoną z Bogiem, to jest jako pochodzącą od Niego i w Nim znajdującą swój cel.

 

Człowiek bowiem otrzymał rozum przede wszystkim po to, aby poznał Boga, wolność zaś, aby wypełniał Jego prawo. I jedynie jako obraz Boży człowiek przekracza cały porządek natury, „bardziej okryty chwałą niż niebo, niż słońce, niż chóry gwiazd (czyż bowiem obraz nieba nie jest nazwany obrazem Boga najwyższego?)”[86].

 

Właśnie dlatego cała chwała człowieka jest uzależniona od jego łączności z Bogiem. Stąd też człowiek utrzymuje w pełni swą godność „królewską” jedynie na tyle, na ile zachowuje w sobie wyraźny obraz Boży, staje się on prawdziwie sobą jedynie wtedy, kiedy poznaje i kocha Tego, od którego otrzymał rozum i wolność.

 

Już przed Bazylim wyraził to w sposób znakomity święty Ireneusz: „Chwałą Boga jest człowiek żyjący, życiem zaś człowieka — widzenie Boga”[87], zdając się mówić: żywy człowiek już sam w sobie jest uwielbieniem Boga jako promień Jego piękna; ma on jednak życie tylko wtedy, gdy czerpie je od Boga przez osobisty z Nim związek. Zaniedbanie tego obowiązku znaczyłoby dla człowieka zdradę swego podstawowego powołania, a także zaprzeczenie czynem własnej godności i jej poniżenie[88].

 

A na czym polega grzech, jeśli nie na tym właśnie? Czyż Chrystus nie przyszedł po to, by odnowić obraz Boży, którym jest człowiek i przywrócić mu chwałę, którą on przez grzech zaciemnił[89], skaził...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin