poradnik-Wacki.doc

(50 KB) Pobierz

Ta polska gra firmy Seven Stars Multimedia ma jedną, ale za to dużą zaletę - jest swojsko śmieszna. Bawiąc się nią nie raz ryczałem ze śmiechu, nie raz klaskałem w dłonie, aż mi obrzękły prawice. To naprawdę niełatwo zmusić takiego starego konia jak ja do radowania mordy niczym nastoletni podlotek.

Trudności nie było wiele - fabuła, choć zakręcona, rozwija się w miarę logicznie, zaś każdy zaprawiony w bojach przygodówkowicz po przebrnięciu przez początkowe problemy z "intuicyjnym" interface posuwa się do przodu niczym rozpędzona lokomotywa. Jednak w kilku momentach owa ciuchcia natyka się na zatory. I to właśnie z ich powodu powstało niniejsze rozwiązanie.

Przypomnę tylko, że główni bohaterowie, Franz i Gruby, postanowili spełnić prośbę zielonkawego kosmity i poszukać czterech części tajemniczego urządzenia o nazwie ACME. Swą przygodę rozpoczęli na jednym z warszawskich osiedli.

POLSKA

Gruby wciąż jeszcze pamiętał o gumowej rurce, która zwisała z szpary pomiędzy płytami w jednym z bloków osiedla. Udał się więc po nią sądząc, że może się jeszcze przydać. W międzyczasie brodacz Franz zerwał kwiatek z donicy wiszącej przy balustradce balkonu. Tak wyposażeni chłopcy postanowili udać się na krótki rekonesans po terenie osiedla.

Swą podróż zakończyli na placu zabaw. Tam Franz wyrwał z ziemi drut, a Gruby pokiereszował rosnący tuż obok krzaczek. Siedzący na daszku kotek tylko pukał się w głowę obserwując spełzające na niczym wysiłki chłopaków, zmierzające do przechwycenia fragmentu ACME, który znajdował się w piaskownicy.

Czas leciał... Nieopodal zdezelowanego malucha Franz dostrzegł owieczkę płci męskiej. Stała sobie na balkonie gospodarza domu i z głodu żuła własną wargę. Gruby ulitował się nad zwierzęciem i wcisnął mu w pysk gałązkę. W tym samym czasie bezwstydny Franz chwycił nitkę zwisającą z futra baranka. Pociągnął mocno i po chwili był już właścicielem wełnianego kłębka. Wówczas chłopaki po raz kolejny ruszyli w osiedle.

Tuż przy kiosku wiecznie głodny Gruby zauważył banana wystającego z śmietnika. Chwycił go więc i nim ktokolwiek się zorientował, spałaszował. Żółtą skórką walnął o ziemię. Franz chwycił ją i pobiegł do chłopca szalejącego na deskorolce. Tam rzucił ją na ziemię. Skejt nie pojeździł długo... Pośliznąwszy się na skórce upadł na ziemie, by po chwili z kwikiem uciec do domu. Franz podniósł leżący na ziemi cukierek i schował go do kieszeni. Następnie położył na deskorolce kłębek baraniej wełny, a Gruby skoczył na nią całą masą swojego ciała. Włóczka poszybowała w górę. Przechwyciła ją stojąca na balkonie bezzębna babcia, która po uszyciu długiej (aż do samej ziemi) skarpety schowała się do mieszkania. Franz wspiął się po owym wdzianku na samą górę, schwycił wiszącą na sznurku dętkę oraz przytrzymującą ją klamerkę, po czym zeskoczył na dół.
 

 

 

W stojącym nieopodal kiosku siedziała śliczna kioskarka. Gruby spojrzał w jej modre oczęta i zakochał się jak sztubak. Wyciągnął zza pazuchy kwiatek, uśmiechnął się i wręczył go panience. Rozpoczął się flirt. Franz nie czekał długo. Zwinął leżącą pod kioskiem lalkę, po czym wycofał się na z góry upatrzoną pozycję. Po drodze schwycił jeszcze trzy niemalże puste kufle. Przelewając jeden do drugiego zdołał uzbierać niepełną szklanicę piwa. Podarował ją pijakowi leżącemu sobie na ziemi. Szczęśliwy alkoholik łyknął zdrowo, po czym zapadł w nie mniej zdrowy sen. Tym razem zadziałał Gruby, który miał już dość kioskarki. Chłopak zabrał pijakowi sznurek i agrafkę, po czym połączył te przedmioty w jeden.

Obudowa od ACME była już ich. Podczas gdy Franz zabawiał siedzącą w piaskownicy dziewczynkę, Gruby przy pomocy agrafki na sznurku gwizdnął jej skarb. Zauważywszy to dziewczynka rozpłakała się, Franz udobruchał ją przy pomocy lalki. Chwilę później rzucił cukierka pod stopy huśtającego się dzieciaka. Ten rzucił się na słodkie. Wykorzystawszy jego chwilę nieuwagi brodaty koleżka odciął wiszącą na sznurkach oponę i schował ją sobie pod pazuchę.

Pijak chrapał w najlepsze. Franz wetknął mu w nos gumową rurkę, umocował ją klamrą, a do jej końca przykręcił dętkę. Po chwili była już pełna. Zmontowawszy koło Gruby przykręcił je we właściwym miejscu malucha. Kiedy Franz podłączył drut do słupa, jego kumpel usadowił się w pojeździe i dał po garach. Brodacz podłączył drut do akumulatora, silnik zagrał i wóz po cichu (?) ruszył do przodu. I tak rozpoczęła się międzykontynentalna wędrówka Wacków.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

AUSTRALIA

Pierwszą rzeczą, jaką zrobił Gruby po wylądowaniu na wyspie, był okrzyk. "O! Dziobak futrzasty" - wrzasnął chłopak i schwycił zwierze w swe ręce. Zaszokowany okaz fauny również wrzasnął, w wyniku czego Gruby upuścił go tuż obok olbrzymiego jaja wiszącego na drzewie. W tym samym czasie Franz odnalazł padniętego robaka, którego schował do kieszeni. Następnie kilkukrotnie wstrząsnął gałęzią, na której tkwiło jajo. Chwilę później spadło ono na ziemię. Gruby schwycił je i popędził na plażę znajdującą się po lewej stronie wyspy. Tam podniósł okrągły kamień i przywiązał go do liany. Franz cisnął ją tak, że utworzyła wiszący most łączący wyspę z kontynentalną częścią Australii. W ten właśnie sposób, tracąc jajo, chłopaki przedostali się na bardziej twardy grunt.

Kraj ów przywitał naszych bohaterów kotłem od wielu już lat służącym lokalnym ludożercom do przygotowywania ciepłej strawy. Gruby znalazł tuż przy nim lusterko, a także i osmalone polano. Wewnątrz chaty, do której bezczelnie się wprosił, przywłaszczył sobie miech, a także przy pomocy lustra spalił pająka. Pajęczynę schował do kieszeni. Franz nie mówił wiele. Przejrzał podniesiony chwilę wcześniej przepis, schwycił klucz francuski, właściwe pudełko oraz naczynie, które napełnił wodą (traktując uprzednio kran kluczem). Potem wyszedł na zewnątrz.

Tuż przed chatą Gruby ujrzał, że coś błyska do niego z czaszki wiszącej nad progiem. Schwycił miech i przedmuchał jej oczodoły. Znalazł monetę. Franz nie docenił znaleziska. Miast zachować ów eksponat do ekspertyzy, wdał się w (za)targ z lokalnym ochroniarzem, którego ostatecznie przekupił błyskotką niższego z Wacków.

Z okolic sklepiku Gruby zwinął gałąź. Franz przy jej pomocy wydobył z wiaderka kraba. Zwierz ów należał do dość uszczypliwych - przekonał się o tym rybak stojący na pomoście. Właściciel stylowego afro potraktował gościa dość nieuprzejmie, jednak dzięki temu zabiegowi chłopcy zdobyli wędkę. Dalsza akcja była szybka. Gruby złapał na nią babsztyla ze sklepiku, co umożliwiło Franzowi podwędzenie mu szczęśliwej podkowy oraz zwoju żyłki. Na przystani brodacz skorzystał z wyciągarki. Kręcił nią na tyle skutecznie, że wyłowił rybę-młota w stadium skostnienia. Jego kumpel użył jej do rozwalenia skrzyni stojącej nieopodal kramu. Znalazł w niej petardy. Jednocześnie Gruby korzystając z wyciągarki namagnesował podkowę tak mocno, że uzyskał autentyczny magnes.

Zrobione z żyłki i wędki klasyczne wędzisko przydało się Franzowi na brzegu wyspy, na której wylądowali. Chłopak złowił bowiem rybę, i to nie jakąś tam flądrę, a całkiem porządną sztukę, żeby nie powiedzieć - fokę. Ułożył ją przed chatą (klikając na tancerzy). Gdy Gruby zdenerwował podrygujących gości dobierając się do ich kotła, rzucili się na niego, a wdepnąwszy w rybę, wypadli z gry. Franz schwycił leżącego niedaleko nich robaka, wrzucił go wraz z podobnym zwierzakiem do kociołka w chacie, dołożył wedle przepisu właściwe pudełko, pajęczynę, wodę i polano. Rozgrzana za pomocą lusterka maszyneria zaczęła pracować. Magiczny wywar uwarzył się w przeciągu kilku sekund. Franz wlał go do naczynka, umoczył w nim magnes oraz petardy, po czym wyszedł na zewnątrz.

Chłopcy udali się na wysepkę. Tam Franz przywiązał do wędki magnes i przy jego pomocy wyłowił ostatnią część ACME. Chwilę później wrócił w okolice kotła i zaminował go. Gdy jego kumpel podpalił już petardy przy pomocy lusterka, brodacz władował się do naczynia i zamknął oczy. Sekundę później szorował już do góry niczym klasyczna bomba atomowa...

 

AFRYKA
Kontynent ów był tak bardzo rozpalony i tak bardzo pustynny, że chłopców nie pociągał ani osiołek stojący sobie przy drodze, ani bateria słoneczna, którą ktoś lekko zniszczył, ani nawet wiatr, który od czasu do czasu przelatywał nad nie kończącym się piaskiem. Interesował ich relaks i tylko relaks... Być może dlatego próbowali dostać się do warsztatu. Franz rozwalił nawet kłódkę przy pomocy noża, a Gruby skopał drzwi, mimo to jednak nasi bohaterowie nie zdołali urządzić sobie sjesty. Nie było na to czasu.

Brodacz przy pomocy scyzoryka wyciął kawałek drutu ze skrzynki elektrycznej. Gruby pokiereszował rosnący w pobliżu krzak. Później chłopcy wparowali do wnętrza budynku. Grubas zwinął zeń torebki z nasionami, słoiki, plaster i głowę Lenina, jego kumpel zaś zaopiekował się rękawicami oraz resztą poręcznego sprzętu. Przy okazji ten mniejszy i bardziej baryłkowaty z Wacków naprawił baterię słoneczną, łatając zepsuty kabel przy pomocy znalezionego drutu.

Rozpoczął się rekonesans. Dwaj koledzy zwiedzili dokładnie okolicę, zaopiekowali się przy okazji roślinką rosnącą u wejścia do kopalni. Choć właściwie to Gruby nie był zadowolony, że ją zerwali. W parę chwil po tymże obrazoburczym akcie posadził ją w ziemi, tuż obok stojącego na bramce wartownika. Dla lepszego efektu przygrzał ją przy pomocy okularów Franza. Niespodziewanie dla nich roślinka zapaliła się, a jej kąsający zapach uśpił mężczyznę. Gruby przywiązał go do ścianki, po czym wywalił dziurę w blaszanym baraku stojącym tuż obok niego. Znalazł w niej dynamit. Gdy zaś brodacz pozbawił śpiącego wartownika zapalniczki i sznurka, Gruby pociął go na paseczki i przerobił na lont. W ten sposób wszedł w posiadanie skutecznego i trwałego środka wybuchowego znanego już od czasów Nobla.

Franz zainstalował cztery laski dynamitu w dziurach pozostawionych przez górników w kopalni. Przy okazji napełnił dwa słoiki wodą skapującą z sufitu. Tymczasem młody chłopak z afro na głowie, zadowolony z sukcesów, jakie udało mu się odnieść, rozpoczął zintensyfikowane działania mające na celu zorganizowanie sobie wybuchowej zabawy. Napełnił zapalniczkę oliwą z beczki, która stała w warsztacie, po czym podpalił pierwszy lont. Zwiał, odczekał, a gdy usłyszał wybuch i zobaczył dym, wrócił z powrotem do kopalni. Zebrał wykruszone w ten sposób diamenty. Czynność tą powtórzył jeszcze trzykrotnie.

Franz otworzył skrzynkę wiszącą tuż przy warsztacie, po czym przy pomocy scyzoryka naprawił znajdujący się w niej układ elektroniczny. Wewnątrz budynku skruszył wszystkie cztery rozdrobnione diamenty na prasie, po czym zgniótł je na cacy. Zainstalowawszy obok słoik poprosił Grubego, by jednym, ale za to porządnym dmuchnięciem sprzątnął cały powstały w ten sposób pyłek do środka. Stojącą po prawej stronie maszynę otworzył scyzorykiem. Wrzucił doń wszystkie diamenty i przysypał pyłem. Całość zamknął i przygniótł dla pewności głową Lenina (oj, ciężką miał facet głowę, oj ciężką). Przekręcił dźwignię, a gdy maszyna przestała pracować, otworzył klapę scyzorykiem. Założył żaroodporne rękawice. Dzięki nim nie poparzył się wyjmując diamentowe kulki, bez których ACME nie mogło się obyć.
Franz zasiał przed warsztatem nasionka koloru niebieskiego. Grządkę podlał wodą ze słoika, po czym nakazał kumplowi ją naświetlić. Gruby schwycił okulary brodacza i ogrzał jego hodowlę. W chwilę później z ziemi wyskoczyła marchewka. Mniejszy z Wacków zerwał ją i wiążąc ze sznurkiem i kijem zrobionym z gałązki uzyskał wędkę ze smakowitą przynętą na jej końcu. Osioł był osłem i dał się nabrać. Gdy tylko poczuł, że chłopaki siedzą na nim i polewają go wodą, zaczął się nerwowo rozglądać; a gdy zaś zobaczył marchewkę... cóż, ruszył z kopyta.

AMERYKA
Swą wizytę w Ameryce Gruby rozpoczął od przejrzenia zawartości śmietnika. Choć chłopak ów nie znalazł niczego, co nadawałoby się do jedzenia, to jednak był zadowolony. Papierek od gumy oraz oryginalna zapalniczka Zippo nie są przecież przedmiotami, z jakimi człowiek styka się na co dzień.

Chwilę później Franz znalazł gumę do żucia. Jakiś bałaganiarz przykleił ją do ławki, miast zakopać bądź wywieźć na zwałkę. Brodacz opakował ją papierkiem tak, aby wyglądała na firmową, a następnie wręczył ją stojącemu przy bramie żołnierzowi. Otrzymany w zamian guzik użył jako monety w automacie do zdjęć. Później skierował się na prawo. Po drodze zwinął jeszcze niewielką korbkę tkwiącą w płocie na prawo od bramy.

Na placu w centrum bazy Armii USA Gruby znalazł wiaderko, które Franz napełnił benzyną na znajdującej się za hangarem stacji nota bene benzynowej. Jego kumpel wygrzebał też kamień ze schodów przy pomocy zabranego z Polski scyzoryka. Na placyku po lewej stronie dreptał leciwy profesor. Tamże Gruby celnie rzucając kamieniem strącił lejek i przepustkę wiszącą na sznurku tuż przy jednym z okien.

Franza zainteresowała skomplikowana maszyneria stojąca sobie spokojnie w garażu na prawo od głównego placyku. Opukał ją więc, ostukał, otworzył co się dało, wreszcie włożył w odpowiednie miejsce lejek i przytrzymał go w pozycji pionowej. Poproszony o pomoc Gruby nalał do środka benzyny z wiadra, po czym zainstalował korbkę. Kręcić nią już nie chciał, jakby wiedział, że tak prosto nie pójdzie. Franz, chudszy nieco i bardziej wysportowany, nie poddał się tak łatwo. Kręcił dopóty, dopóki maszyna nie zaskoczyła. Hangar rozświetlił blask bijący od żarówki przytwierdzonej przy suficie. Zanim się jednak Franz zorientował, kolega jego już ściskał minę przeciwpiechotną oraz plecak odrzutowy i sposobił się do wyjścia.

Profesorek drepczący nieopodal placu głównego zetknął się ze znalezioną przez Grubego miną już w kilka minut później. Spotkanie to nie było miłe i zakończyło się lotem do nieba. Z naukowca została jeno przepustka, którą Franz przywłaszczył sobie. Przy pomocy scyzoryka oderwał umocowane przy nich zdjęcia, a w ich miejsce wkleił swoje i Grubego. Następnie namagnesował karty wykorzystując iskry krzesane przez urządzenie w hangarze. Przy okazji napełnił plecak gazem, a wiadro benzyną (napełniając z niego zapalniczkę).

Chłopcy udali się po schodkach do laboratorium. Tam Gruby znów się zakochał, a że nie miał już z sobą kwiatka, użył swych wrodzonych umiejętności podrywu i przekonał lokalną sekretarkę, że jest tą jedna jedyną. Franz w międzyczasie zwinął jej kubek i przy pomocy przepustki otworzył drzwi do pomieszczeń badawczych.

Grubemu zrobiło się niedobrze od nadmiaru słodkości. Zaszył się w toalecie, gdzie ku swemu zaskoczeniu znalazł jakiś tajny numer. Zapamiętał go, po czym odważnie potruchtał do centrum naukowego bazy. Zainstalował w maszynie kubeczek i przekazał znaleziony kod Franzowi. Ten wstukał go na klawiaturze podłączonego do maszyny komputera. W okienku pojawiła się maleńka kulka - kolejny fragment ACME. Chłopcy starali się operować wajchami tak, by wpadła ona do pojemnika. Gdy im się to udało, Gruby otworzył sprzęt, zwinął kulkę wraz z etui i wraz z Franzem wybiegł na zewnątrz. Tam brodacz założył kumplowi plecak, sam przypiął się do niego, a następnie odpalił wsio przy pomocy zapalniczki. I tak chłopaki odlecieli w kosmos.

KO-KO-KONIEC

Zgłoś jeśli naruszono regulamin