Wojciech Jankowski Zupe�nie nowy interes To �atwa robota, ch�opcy - powiedzia� facet w szarym kapeluszu. - Dostaniecie ca�� fors� i nie chc� was wi�cej widzie� - doda� rysuj�c lask� znaki na piasku. - My ciebie te� - mrukn�� m�odszy. Facet u�miechn�� si� i wyj�� z kieszeni kopert�. - Oto forsa - powiedzia�, przygl�daj�c si� w�asnym butom. Jutro o dziewi�tej b�dzie sam. To jest numer pokoju i fotografia. Po�o�y� kopert� na brzegu �awki i odszed� �wirow� alejk�. Staro�wiecka laska zako�czona srebrn� g��wk� konia z ka�dym jego krokiem zakre�la�a niewielki �uk. M�odszy wzi�� kopert�, nie otwieraj�c w�o�y� j� do kieszeni i wy�uska� z papierka gum� do �ucia. - Da� od razu ca�� fors� - powiedzia�. - Nie podoba mi si�. - Dlaczego? - przeci�gn�� si� starszy. - S�dzi, �e dopadnie nas, je�eli nawalimy. - My nie nawalamy. I on o tym wie. Ale on mo�e... - Nic nie mo�e - przerwa� starszy. - Da� fors�, reszta go nie obchodzi. - Chce nas w co� wrobi�- powiedzia� m�odszy i obejrza� si� za wysok� dziewczyn� w bia�ej bluzce z koronki. - Dziwny facet! Co� w nim jest niewyra�nego. Starszy wsta� z �awki, obci�gaj�c po�y marynarki. - Przesadzasz. W co nas mo�na wrobi�? I dlaczego? M�odszy wzruszy� ramionami. Poszli alejk� w kierunku przeciwnym do tego, w kt�rym odszed� facet z lask�. Starszy zatrzyma� si� chwil� i popatrzy� na dzieci biegaj�ce nad stawem. Dalej kilku m�czyzn zabawia�o si� modelami statk�w sterowanymi radiem. - P�jdziemy jutro bez broni - powiedzia�. - Nie lubi� chodzi� bez broni - rzek� m�odszy podnosz�c pi�k�, kt�ra potoczy�a si� po alejce i poda� j� pi�cioletniemu ch�opcu w czapce z daszkiem. Nast�pnego dnia rano zaparkowali samoch�d par� przecznic dalej i zawr�cili zat�oczonym chodnikiem w kierunku hotelu. Przeszli przez hol i dotarli do wind akurat wtedy, kiedy lew� opuszcza�y dwie starsze panie przebrane za nastolatki. Praw� wind� wype�nia� w po�owie gruby �ysol z peki�czykiem w obj�ciach. Windziarz zasun�� staro�wieck� krat� i ruszyli w g�r�. �ysol z peki�czykiem jecha� na trzecie pi�tro. Starszy przepu�ci� ich przycisn�wszy si� do �ciany windy i nie patrz�c na windziarza zadysponowa�: - Dwunaste! Korytarz dwunastego pi�tra wys�any by� chodnikiem o barwie dojrza�ych �liwek. Podobn� barw� mia�y opatrzone porcelanowymi tabliczkami drzwi do pokoj�w i pozbawione tabliczki drzwi wiod�ce na klatk� schodow�. Schodz�c na dziesi�te pi�tro nie spotkali nikogo. Tym razem i drzwi, i chodnik by�y br�zowe. Starszy zapuka�, a m�odszy stan�� przy �cianie i rozlu�ni� w�ze� krawata. Drzwi uchyli�y si�. - Jestem detektywem hotelowym - powiedzia� starszy i pokaza� wizyt�wk�, kt�r� wsp�lnie wykonali wczoraj domowym sposobem. - S�ucham? - rozleg�o si� zza drzwi. - O co chodzi? - Wola�bym wej�� - szepn�� starszy. - Zaraz tu b�dzie zbiegowisko. M�czyzna zza drzwi wysun�� g�ow�. M�odszy u�miechn�� si� do niego. Starszy spojrza� w lewo i prawo. Nikogo na korytarzu nie by�o. Wchodz�c uderzy� m�czyzn� pi�ci� w brzuch, a kiedy ten zgi�� si�, poprawi� od do�u i silnym pchni�ciem rzuci� m�czyzn� na �rodek hotelowego pokoju. M�odszy wszed� za nim i zamkn�� drzwi na klucz, zostawiaj�c go w zamku. Starszy wk�ada� ju� r�kawiczki. M�czyzna siedz�cy na kanapie patrzy� na nich mrugaj�c zaczerwienionymi powiekami. Z wargi sp�ywa�a mu krew. Starszy pochyli� si� i wyj�� z rozedrganych d�oni swoj� wizyt�wk�. W�o�y� j� do kieszeni, poklepa� m�czyzn� po policzku i powiedzia�: - Spokojnie, nie denerwuj si�. M�odszy wk�ada� r�kawiczki. - O co...o co chodzi? - wyszepta� siedz�cy na kanapie. - Ani s�owa - ostro powiedzia� m�odszy i wsun�� d�o� pod po�� marynarki, pod kt�r� nie by�o broni. M�czyzna znieruchomia�. Starszy otworzy� drzwi �azienki. Przeszuka� szaf� w �cianie, pochyli� si� zagl�daj�c pod ��ko. M�odszy wytar� chustk� klamk� i tkwi�cy w zamku klucz. - Chcemy pogada� - powiedzia� starszy. - Kto� ci� nie lubi, a my mo�emy ci pom�c. - Je�eli b�dziemy chcieli - dorzuci� m�odszy. - Wy nie jeste�cie hotelowymi detektywami - powiedzia� m�czyzna z kanapy. - Jak to zgad�e�? - teatralnie zdumia� si� m�odszy. - Ja nie rozumiem. Nie wiem o co wam chodzi - wyj�ka� m�czyzna. - Wiesz - przeci�gle powiedzia� starszy - wiesz synu. - Widzisz, to jest tak - wtr�ci� m�odszy - nam si� troch� spieszy. Starzy poklepa� m�czyzn� po ramieniu. - Zacznij m�wi� - powiedzia�. M�odszy przegl�da� p�ki szafy. Potem otworzy� walizk� le��c� pod jasnym p�aszczem. - Prosz�, prosz� - powiedzia� podnosz�c d�o� z dyndaj�cym na palcu rewolwerem - nasz gospodarz mia� pukawk�. W walizce j� trzyma�, frajer; a nie w gar�ci. - I tak by mu nie pomog�a. - Na�adowan� - ci�gn�� m�odszy. Wcisn�� b�benek i przy�o�ywszy siedz�cemu na kanapie m�czy�nie rewolwer do czo�a nacisn�� spust. Kurek odchyli� si�. M�czyzna wstrzyma� oddech, twarz mu zblad�a, czo�o pokry�y kropelki potu. - Kto ci� nie lubi? - spyta� m�odszy. - M4w szybko; bo palec mi �i� coraz bardziej zgina. - Naprawd� nie wiem. Ja nic nie rozumiem. Nie wiem. - Nie wie - starszy roz�o�y� r�ce. - A mo�e pomylili�my drzwi? M�odszy palcem lewej r�ki opu�ci� kurek i odj�� rewolwer od czo�a siedz�cego na kanapie. M�czyzna poruszy� si� i dosta� w twarz luf�, rewolweru. - Nie ruszaj si� - ostrzeg� starczy. - Mo�esz mruga�, je�li ju� musisz. - I m�wi� - doda� m�odszy. M�czyzna siedzia� bez ruchu. Starszy klepn�� go znienacka po udzie. - Musieli�my pomyli� drzwi, co? Wzi�li�my ci� za kogo� innego. M�czyzna nie zareagowa�. M�odszy od�o�y� rewolwer na p�k� szafy i obejrza� wisz�ce w niej krawaty. Wybra� jeden z br�zowego surowego jedwabiu. - Przepraszamy ci�, stary - rzek� starszy ujmuj�c siedz�cego za przeguby - powiedz, jak mamy ci to wynagrodzi�. M�odszy zarzuci� m�czy�nie krawat na szyj� i zacisn��. M�czyzna szarpn�� si�, ale uda starszego przytrzyma�y mu nogi, a d�onie nie rozlu�ni�y chwytu wok� przegub�w. Ani w korytarzu, ani na schodach nie spotkali nikogo. Nie A musieli d�ugo czeka� na wind�. Nie by�o w niej nikogo poza windziarzem, starym m�czyzn� o szarej twarzy i pustych oczach. Pi�tna�cie kilometr�w za miastem m�odszy wydoby� z kieszeni k�uci opatrzony w�sk� tabliczk� i poda� starszemu, a ten otworzy� okno i odrzuci� klucz w krzaki rosn�ce przy drodze. - To by�a prosta roboty - powiedzia� starszy. - Facet wcale si� nas nie spodziewa�. - W�a�nie, by� cholernie zdziwiony. - Mia�e� racj� - mrukn�� starszy w zamy�leniu - co� w tej robocie jest nie tak. M�odszy odsun�� firank� i wyjrza� na b�yszcz�cy w s�o�cu ocean. - Masz zamiar tak to zostawi�? - Dostali�my zlecenie. Zrobili�my robot�, wzi�li�my fors�. Koniec - rzek� starszy i dopi� kaw�. M�odszy wr�ci� na fotel naprzeciw starszego. - Przeczytaj - uderzy� d�oni� w gazet� - to nie by� facet z bran�y. Historyk z uniwersytetu. Komu taki m�g� przeszkadza�?1 - Ale komu� przeszkadza�, nie? - Rany! - zdenerwowa� si� m�odszy. - Nie wyg�upiaj si�! - Zostaw t� spraw�! - Nie! - M�odszy zerwa� si� z fotela. - Od lat czytam te ich kryminalne kawa�ki. Dawno zauwa�y�em, �e zaci�y si� dzia� dziwne rzeczy. Pisz� o czym�, co wygl�da na robot� zawodowc�w na ludziach, kt�rych zawodowcy nie powinni tyka�. Teraz my zrobili�my tak� robot�. Starszy wzi�� gazet� ze sto�u i wrzuci� do kosza na �mieci. - Wdepn�li�my w co�, dobra, ale mamy to za sob� i �yjemy jakby tego nie by�o. - G�wno! - krzykn�� m�odszy. - Musimy si� tym zaj��. - Zrobi� robot� i o nic nie pyta� - starszy otworzy� szaf� i wyj�� szar� marynark� - to jest podstawowa zasada. - Nie wychod�. Musimy pogada�. Starszy wzruszy� ramionami, rzuci� marynark� na krzes�o i usiad� na drugim za�o�ywszy nog� na nog�: - Ile lat pracujesz w fachu? - zapyta� m�odszy. - Trzydzie�ci. I co z tego masz? Troch� forsy w banku? Akurat na koszty pogrzebu. - Wi�cej - u�miechn�� si� starszy. - Ale ja nie chc� maj�c pi��dziesi�t lat, ugania� si� z rewolwerem w �apie. Chc� by� bogatym pi��dziesi�cioletnim facetem. - Jasne, w twoim wieku te� chcia�em. - Czuj� tu - m�odszy zignorowa� ironiczny ton starszego - grub� fors�. To musi by� du�y, zupe�nie nowy interes, do kt�rego nie dobrali si� ludzie z bran�y. Mam zamiar w��czy� si� do tego interesu. Z tob� albo bez ciebie. - Ze mn� albo beze mnie? - powoli zapyta� starszy. Pod wiecz�r ko�o autostrady zacz�ty si� pojawia� pierwsze domy przedmie�cia. Starszy wy��czy� radio i zapyta�. - Co robimy? W tej robocie ty jeste� szefe...
Rudy1950