Aird Catherine - Lekka Żałoba.pdf

(746 KB) Pobierz
Aird Catherine - Lekka ¯a³oba
Catherine Aird
Lekka Ŝałoba
tłumaczyła Janina Zawadzka
Dla Margaret Shorthouse (bo gdyby nie ona itd.)
z serdecznościami
Rozdział I
Panna Cynthia Paterson uwaŜała się, w pewnym sensie, za znawczynię właściwych
pogrzebów.
Wynikało to z wieloletniego doświadczenia. Była jedynym dzieckiem wiejskiego
proboszcza i -jak daleko sięgała pamięcią - uczestniczenie w pogrzebach, wielkich i skromnych,
stanowiło cząstkę jej losu.
Teraz takŜe była na pogrzebie; siedziała w swojej ławce w wielkim, pustyni kościele Św.
Leonarda, w parafii Constance Parva, w hrabstwie Calleshire. Wysoko nad nią, na wieŜy
kościelnej, Ŝałobny dzwon uderzał w równych odstępach. Był to jej ulubiony dzwon tenorowy
(odlany w 1662 r.).
Wyryto na nim słowa: “Alfred kazał mnie odlać”, i kiedy była mała, zastanawiała się, kim
mógł być ów Alfred. Odkąd miała dość sił, Ŝeby poradzić sobie ze sznurem, sama biła w dzwony.
Jeszcze coś było wyryte na tym dzwonie: coś, czego nigdy nie zapomniała, choć upłynęło juŜ wiele
lat, odkąd była na samym szczycie dzwonnicy.
Wzywam śywych do Kościoła Do grobu los mój teŜ woła.
W owych czasach, naturalnie, do bicia w dzwony przywiązywano wielką wagę. Gdy
ktokolwiek w parafii umarł, uderzano w podzwonne, a równocześnie “zapowiadacze” podawali
wiek i płeć zmarłego. Dobre to były czasy. Teraz dzwonienie to nie to samo, co za jej młodości -
która przecieŜ teŜ juŜ dawno minęła; Cynthia pierwsza przyznałaby to. Teraz bywa, Ŝe wcale nie
dzwoni się w czasie pogrzebu.
Ten pogrzeb to naturalnie co innego.
Gregory Fitch przerwał pewnie przed pół godziną swoją pracę w składzie drzewa, poszedł
do kościoła i zdjął kurtkę ze skupieniem, jakie go we wszystkim cechowało. WyobraŜała go sobie
tak wyraźnie, jakby stała obok, w dzwonnicy: widziała tego silnego wieśniaka, którego mięśnie tak
się wyrobiły przy pile i siekierze, Ŝe bicie w dzwony przychodziło mu bez Ŝadnego wysiłku.
Jednym okiem spoglądał pewnie na zegar. Kiedy Fitch dzwonił, dzwonienie rozlegało Się
naprawdę co minutę. I jeszcze jedna rzecz była pewna, a mianowicie, Ŝe dzwon Ŝałobny będzie
dzwonił zawsze, gdy chowany będzie ktoś z rodziny Fentów.
Panna Paterson wróciła myślami do kościoła. Nie siedziała tu sama, choć przyszła
wcześnie. Wczesne przychodzenie do kościoła wynikało równieŜ z wieloletniego przyzwyczajenia.
Była to jedna z niewielu rzeczy, jakich wymagał jej ojciec, a trudno jest wyzbyć się starych
nawyków. Był on duszpasterzem w parafii Constance Parva przez czterdzieści lat, wciąŜ czytał
Biblię i swoje modlitwy - i przychodził wcześnie do kościoła.
Zręcznym ruchem prawej stopy wyprostowała klęcznik. Gdyby jej matka Ŝyła, przyjąłby
moŜe awans, kiedy nadarzyła mu się taka sposobność - ale matka nie Ŝyła i ojciec pozostał na
probostwie w Constance Parva; Cynthia tymczasem wyrosła i prawie niepostrzeŜenie osiągnęła
wiek średni. W tym samym czasie jej ojciec, równie niepostrzeŜenie, przeszedł z wieku średniego
w wiek starczy i chrześcijańska śmierć zakończyła jego chrześcijańskie Ŝycie.
Nie moŜna było tego powiedzieć o człowieku, którego dzisiaj chowano. Chrześcijańskie
Ŝycie, moŜe, ale jego śmierć trudno nazwać chrześcijańską. Nie znaczy, Ŝe liturgia nie przewidziała
czegoś takiego, bo przecieŜ nasza liturgia przewiduje prawie wszystko, co moŜna wymyślić -
przewaŜnie w litanii. Gdyby zamknęła teraz oczy, mogłaby wywołać obraz swego starego ojca,
intonującego: “Od pioruna i burzy; od plagi, zarazy i głodu; od wojny i mordu, i od nagłej
śmierci...”
Nie Ŝałowała, Ŝe przyszła wcześnie. W kościele panował przyjemny chłód, choć na
zewnątrz letnie słońce grzało mocno. WitraŜe z południowej strony jarzyły się ciepłym blaskiem i
rzucały kolorowe plamy na całe prezbiterium. Był sierpień. StaroŜytni nazywali sierpień miesiącem
śmierci, nie wiadomo dlaczego. Będzie musiała to sprawdzić. WciąŜ jeszcze miała wszystkie
ksiąŜki swego ojca.
Jej własna ksiąŜka - często uŜywany i mocno sfatygowany podręcznik ogrodnictwa -
orzekała, Ŝe w sierpniu ogrodnik moŜe spokojnie wyjechać na wakacje pod warunkiem, Ŝe
“trawnik został zestrzyŜony, wszystkie rośliny starannie podlane, a ktoś z przyjaciół przyjdzie
zebrać owoce i jarzyny”. Panna Paterson nie mogła sobie pozwolić na wakacje, ale o tej porze
ograniczała nieco swoje zawodowe zajęcia ogrodnicze, które wykonywała przez okrągły rok.
Pracodawczynie Cynthii chyba się tym nie przejmowały. JuŜ wcześniej zauwaŜyła, Ŝe ich
zainteresowanie własnymi ogrodami słabnie w połowie sierpnia - z wyjątkiem tych, którym leŜały
na sercu kwiaty do kościoła. Te były zawsze niespokojne, ale inne nie. Kwiecień był jedynym
miesiącem w roku, kiedy wszystkie właścicielki ogrodów były jednakowo nieznośne - wszystkie,
co do jednej, spodziewały się cudów ogrodniczych w czerwcu.
Rozejrzała się, Ŝeby sobie przypomnieć, kto ułoŜył kwiaty w kościele w tym tygodniu.
Marjorie Marchmont, orzekła bez trudności. Poznałaby to nawet, gdyby nie doglądała ogrodu
Marjorie przez okrągły rok, odpierając jej zbyt energiczne ataki na kwiatowe klomby lub teŜ
nadrabiając jej równie denerwujące okresy całkowitego zaniedbania, kiedy coś lub ktoś odwrócił
jej uwagę od roślin.
Nigdy dwie osoby nie układały kwiatów w taki sam sposób - według Cynthii układanie
kwiatów było tak indywidualne, jak odciski palców - połączenie silnej czerwieni z jasnym
błękitem, a takŜe sztywne ustawienie kwiatów w kościelnych wazonach wskazywały na zręczną
rękę Marjorie.
Skrzypnęły drzwi kościoła i wszedł jeszcze jeden Ŝałobnik. Herbert Kelway, właściciel
miejscowego sklepu spoŜywczego, i w dodatku skąpiec. Kelway-Pół-Rodzynka nazywano go za
plecami - waga u niego nie opadała nigdy zbyt nisko po stronie klienta - i mówiono o nim, Ŝe
dzielił rodzynek na dwoje. Przychodził zawsze na pogrzeby swoich klientów - chciał uchodzić
raczej za kupca branŜy spoŜywczej niŜ za sklepikarza. Cynthia, która go nie lubiła, sądziła, Ŝe za
kilka lat nie będzie ani jednym, ani drugim, tracił bowiem stale klientelę w konkurencji z duŜym
sklepem samoobsługowym w Berebury i Calleford.
TuŜ za sklepikarzem wszedł Peter Miller. Był farmerem i nie tracił w konkurencji z nikim.
Posiadłość Millera, “Ugór”, sąsiadująca z majątkiem Fentów, rozwijała się doskonale pod
kierownictwem przedsiębiorczego farmera. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby zamierzał on kupić
jeden lub dwa akry ze Strontfield Park, o ile tylko nadarzyłaby się okazja. Miałby szczęście -
pomyślała. Nikt, od wielu pokoleń, nie miał szczęścia wykupić cokolwiek z posiadłości Fentów - i
nic nie wskazywało, aby miało się to udać właśnie Millerowi.
Znów uderzył dzwon i jednocześnie weszła stara Nellie Roberts. śaden pogrzeb w
Constance Parva nie mógł się bez niej obejść. Zajmowała w kościele miejsce strategiczne, a
funkcją jej było sygnalizowanie. Grecy - Cynthia była tego pewna - mieli na to odpowiednie
określenie. Z jej ławki doskonale widoczna była brama cmentarna, a takŜe zbliŜający się kondukt,
ona sama zaś znajdowała się w zasięgu wzroku duchownego i organisty. Obydwaj posłuszni byli
jej wskazówkom przekazywanym przez pochylenie zniszczonego, słomkowego kapelusza.
Prawie w tym samym czasie, kiedy Nellie Roberts zajmowała swoje - rzec moŜna -
stanowisko obserwacyjne, Cynthia ujrzała Richarda Renville'a wchodzącego z Ŝoną. Przysiedli się
do Cynthii: Richard obok niej, jego Ŝona -Ursula z drugiej strony męŜa.
- Przykra sprawa - syknął Cynthii do ucha. Skinęła głową i odszepnęła: - Biedna Helen...
- I biedny Bili... - dodał Richard ze smutnym wyrazem twarzy.
- I biedny Bili - przyznała Cynthia sotto voce. Bili Fent ze Strontfield Park, który odszedł
do swoich przodków.
Prawie nieświadomie Cynthia podniosła głowę, tak Ŝe wzrok jej padł na płyty rodziny
Fentów, na pomocnej ścianie. Tam, na murze kościoła, uwiecznieni zostali przodkowie Billa - jak
daleko sięgała pamięć ludzka, Fentowie rezydowali w Strontfield Park - a teraz jego imię zostanie
dopisane do imion ojca, dziadka i wszystkich Williamów Fentów, jacy Ŝyli w przeszłości w
Strontfield. Wzrok Cynthii padł na imię dziadka Billa. Zmarł on na zapalenie płuc w czasach, kiedy
umierało się na zapalenie płuc. Cynthia pamiętała, jak jej ojciec modlił się w kościele, aby stary
Zgłoś jeśli naruszono regulamin