Osłabienie złotego.pdf

(181 KB) Pobierz
707584031 UNPDF
Złoty przełamał osłabienie podczas piątkowego
handlu dzięki interwencji NBP
Polska waluta odreagowała podczas piątkowych notowań wcześniejsze zdecydowanie
osłabienie, dzięki interwencji NBP. Przyszły tydzień bogaty w dane makro i wydarzenia może
przesądzić o dalszym trendzie na złotym, wskazują analitycy.
„W piątek złoty odrobił sporą część strat, co jest po części zasługą dokonanej przez NBP
interwencji na rynku walutowym. Naszym zdaniem NBP będzie skuteczny tylko w sytuacji, gdy
będzie miał rynek po swojej stronie (innymi słowy – gdy na rynku globalnym nastąpi przynajmniej
częściowe uspokojenie). Jeśli kryzys w sektorze finansowym miałby się rozwinąć złoty będzie
tracił bez względu na działania NBP" – ocenił dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-
Trade Brokers DM.
Z ważniejszych danych makro na przyszły tydzień opublikowany zostanie indeks Ifo w Niemczech
(poniedziałek), a także indeks nastrojów Conference Board (wtorek) i dane o zamówieniach dóbr
trwałych (środa) w USA.
„Kluczowe będzie powstrzymanie kryzysu zaufania w sektorze finansowym – być może
zobaczymy tu kolejne skoordynowane interwencje najważniejszych banków centralnych. Ważne
będą także decyzje w Europie: szefowie misji w Atenach wydadzą rekomendację ws. pomocy dla
Grecji (naszym zdaniem Grecja ją dostanie), a niemiecki parlament (w czwartek) głosować będzie
ws. rozszerzenia kompetencji EFSF (głosowanie powinno być pomyślne). Pytanie, czy przy okazji
pojawią się sugestie odnośnie umorzenia części greckiego długu, gdyż wiadomo, że samo
wypłacenie kolejnej transzy nie rozwiązuje problemu. Te czynniki będą miały kluczowe znaczenie
dla rynku złotego i zdecydują o tym, czy ruch wykonany przez NBP zapoczątkuje przynajmniej
korekcyjne umocnienie złotego, czy kurs w szybkim tempie powróci powyżej 4,50" – dodał
Kwiecień.
W piątek, ok. godz. 17.10 jedno euro kosztowało 4,4017 zł, a dolar 3,2511 zł. EUR/USD wynosił
1,3531.
W piątek, ok. godz. 08.40 jedno euro kosztowało 4,4930 zł, a dolar 3,3240 zł. EUR/USD wynosił
1,3510.
W czwartek, ok. godz. 17.50 jedno euro kosztowało 4,5194 zł, a dolar 3,5282 zł. EUR/USD
wynosił 1,3461.
Belka: interwencja ostrzeżeniem dla
spekulantów
707584031.006.png 707584031.007.png 707584031.008.png 707584031.009.png
Prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka powiedział, że wczorajsza interwencja
NBP na rynku walutowym powinna być ostrzeżeniem dla spekulantów. W wywiadzie dla
Polskiego Radia Belka podkreślił, że NBP nie ma wyznaczonego kursu przy którym będzie
bronić złotówki.
„My nie bronimy żadnego kursu. Chcemy aby Ci, którzy grają na zniżkę złotego musieli
uwzględnić w tej grze czynnik ryzyka. Innymi słowy, żeby to działanie nie było komfortową jazdą
autostradą w jednym kierunku. Z przeciwka może coś nadjechać” - powiedział prezes NBP.
Wyraził również przekonanie, że osłabienie złotego nie było wyłącznie spowodowane odpływem
kapitału zagranicznego z Polski. Według Marka Belki doszło do spekulacji polską walutą. Szef NBP
powiedział, że bezpośrednim powodem interwencji na rynku walutowym była gorączka jaka na nim
zapanowała.
„Głównym celem NBP jest dbanie o stabilność pieniądza i niską inflację. Uważamy, ze takie
nieuczesane, gwałtowne ruchy na rynku walutowym utrudniają prowadzenie polityki pieniężnej i
antyinflacyjnej. Nie kierujemy się chęcią utrzymania kursu złotego na jakimkolwiek poziomie. To
co nas niepokoi to gwałtowne ruchy - w jedną i w drugą stronę”- oświadczył rozmówca Polskiego
Radia.
Marek Belka nie chciał ujawnić jak dużą kwotę dewiz NBP sprzedał wczoraj na giełdach
walutowych. Przestrzegł natomiast spekulantów, że polski bank centralny może w każdym
momencie powrócić na rynek walutowy. „Nic i nikt nas do niczego nie zmusza. Jedyny cel jaki
mamy to utrudnić życie tym, którzy spekulują przeciwko złotemu” - podkreślił.
Ekonomiści pozytywnie oceniają piątkową
interwencję NBP
Ekonomiści pozytywnie oceniają piątkową decyzję Narodowego Banku Polskiego o
interwencji na rynku walutowym. Uważają, że zbliżyła złotego do kursu równowagi i
pokazała spekulantom na rynku walutowym, że bank w każdej chwili może zareagować w
obronie złotego.
W piątek po południu Narodowy Bank Polski poinformował, że interweniował na rynku
walutowym. W efekcie interwencji złoty gwałtownie umocnił się do euro – cena wspólnej waluty
spadła z 4,51 zł do 4,37 zł.
„Decyzja NBP okazała się skuteczna na krótką metę, ale zobaczymy, czy będzie efektywna także w
dłuższym okresie” – powiedział PAP główny ekonomista BCC Stanisław Gomułka. Jego zdaniem
interwencja miała sens, bowiem kurs równowagi złotego do euro (zapewniający równowagę
gospodarki – PAP) znajduje się w okolicach 4 zł.
Także wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową Bohdan Wyżnikiewicz docenił
działanie NBP na rynku walutowym. Jego zdaniem sytuacja na rynku walutowym stała się poważna
np. z punktu widzenia relacji długu publicznego do PKB. „Co prawda do końca roku jeszcze
daleko, ale w wyniku osłabienia złotego dług publiczny zaczął niepokojąco puchnąć” – powiedział
707584031.001.png 707584031.002.png
Wyżnikiewicz. Dodał, że dotychczas NBP bardzo niechętnie angażował się w działania na rynku
walutowym. „Interwencja była sygnałem, że bank cały czas monitoruje sytuację i w razie potrzeby
reaguje. Decyzja odniosła skutek, wystraszyła spekulantów” – powiedział.
Ekonomista uważa, że niepokój na rynkach finansowych pozostanie, jednak inwestorzy powoli
zaczynają się przyzwyczajać do niepewności. „Na pewno przeżyjemy jeszcze kolejne wstrząsy,
niejedną panikę, ale prędzej, czy później sytuacja zacznie się stabilizować” – ocenił.
Wskazał, że w tym kontekście ważne jest uregulowanie sprawy Grecji, o czym muszą się przekonać
politycy z czołowych krajów UE, przede wszystkim Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii.
Wyżnikiewicz zaznaczył, że dopóki sprawa ta nie zostanie załatwiona, polska gospodarka będzie
szczególnie narażona na niepokoje. „Mamy otwartą gospodarkę, na którą impulsy ze świata
uderzają ze zdwojoną siłą” – wyjaśnił Wyżnikiewicz.
Ekonomiści komentowali także pozostawienie w środę przez amerykański Fed stóp procentowych
na niezmienionym poziomie i późniejszą reakcję inwestorów.
Według Wyżnikiewicza decyzja Fed o pozostawieniu stóp wynikała z przeświadczenia banku, że
jego obecna polityka jest słuszna i należy ją kontynuować. „Bank centralny ma nadzieję, że niskie
stopy w końcu pobudzą inwestorów i zachęcą do aktywności gospodarczej” – ocenił.
Zdaniem Gomułki brak decyzji Fed co do stóp procentowych nie miał znaczącego wpływu na
ostatnią paniczną reakcję rynków finansowych. Inwestorzy zdają sobie sprawę z tego, że
amerykański bank centralny ma już niewielkie możliwości działania na rzecz zwiększenia akcji
kredytowej przez banki.
„Reakcja rynków wiązała się z wielkimi obawami o to, że gospodarka amerykańska zmierza w
kierunku recesji. Inwestorzy uświadomili sobie, że możliwości Fed, aby przeciwdziałać temu są
bardzo ograniczone” – powiedział ekonomista.
Marek Belka dla PAP: właściwie nie ma dziś
bezpiecznych przystani
Czat z Markiem Belką | Fot. Fot. Michał Kaleta/Onet
Jak ktoś chce ryzykować, grać na osłabienie złotego, to musi wiedzieć, że może zderzyć się z
interwencją Narodowego Banku Polskiego - mówi w wywiadzie dla PAP prezes NBP Marek
Belka.
"Właściwie nie ma dzisiaj bezpiecznych przystani, ale niektóre są mniej niebezpieczne. Dlatego
rynki uciekają tam, gdzie myślą, że jest bezpiecznie, na przykład US treasury bills (bony skarbowe),
czy też bunds, czyli niemieckie papiery wartościowe" - zauważa prezes NBP.
PAP: Panie Prezesie, czy w następstwie spadku wartości złotego Narodowy Bank Polski będzie
wciąż interweniował na rynku walutowym sprzedając pewną ilość walut obcych za złote, w
celu obrony ich kursu? Jak długo NBP zamierza pozostać aktywny?
707584031.003.png 707584031.004.png
Marek Belka: Po pierwsze interweniowaliśmy po raz drugi w ciągu dziesięcioletniej historii
inflation targeting (polityki celu inflacyjnego), więc nie rozumiem skąd przypuszczenie, że ciągle.
Oczywiście, że nie. Jest to dosyć rzadkie zdarzenie.
Po drugie nie powinno być niespodzianki, bo jak wyraźnie powiedzieliśmy, płynny kurs nie
oznacza, że Narodowy Bank Polski Polski jeśli uzna za stosowne, nie będzie interweniował.
Wreszcie, ta interwencja nie miała na celu i nie będzie miała na celu jakiejkolwiek obrony poziomu
kursu. Nie zamierzamy interweniować do ostatniej kropli krwi, czy nawet do pierwszej.
Interwencja miała miejsce dlatego, że widzieliśmy na rynku elementy spekulacji i chodzi o to, by
było to trudniejsze, by była ona obciążona ryzykiem. Gdy ci, którzy grają na osłabienie złotego
"wiedzą", że nikt temu nie będzie przeciwdziałał, to właściwie piekła nie ma i nie ma żadnego
ryzyka. Można tylko zarabiać pieniądze. Chcieliśmy temu zapobiec. Dzisiaj jak ktoś chce
ryzykować, grać na osłabienie złotego, to musi wiedzieć, że może zderzyć się z interwencją
Narodowego Banku Polskiego.
PAP: Czy na załamanie kursu złotego mogła w jakimś stopniu wpłynąć amerykańska
Rezerwa Federalna i czy Fed i Ben S. Bernanke mogą jakoś zareagować, aby temu
przeciwdziałać?
M.B.: Nie, nie, nie. Akurat tzw. luzowanie ilościowe Rezerwy Federalnej może mieć wpływ, ma
chyba wpływ, na nasilenie się tendencji inflacyjnych na rynkach surowców. Także wiele krajów
wschodzących, lecz dalekich od Europy, przeżywa, czy przeżywało do niedawna gwałtowny
napływ kapitału i aprecjacje walut, na przykład w Ameryce Południowej. Natomiast to, co się dzieje
w ostatnich tygodniach, to z polityką Rezerwy Federalnej niewiele ma wspólnego, a raczej z
sytuacją wokół Grecji i kryzysu euro.
PAP: Kim są ci, którzy chcą osłabić złotówkę?
M.B.: Są to różnego rodzaju hedge fundy. Aktorów rynkowych jest bardzo wielu. To mogą być
inwestorzy, głównie hedge fundy, fundusze hedgingowe.
PAP: W jakiej relacji pozostaje zmienność i osłabienie kursu złotego, a także rynku obligacji
do fundamentów polskiej gospodarki?
M.B.: W żadnej.
PAP: Nie ma żadnego związku?
M.B.: Nie ma żadnego związku. Fundamenty polskiej gospodarki są dobre i przecież się nie
zmieniły. Jeżeli już, to się poprawiają przez to, że deficyt budżetowy dosyć szybko spada. To co się
dzieje na rynku, ma związek z ogólną sytuacją, ze zmniejszonym apetytem na ryzyko i z sytuacją w
strefie euro.
PAP: Czy złoty nie traci też na wartości z powodu ucieczki kapitałów rynków wschodzących?
M.B.: No tak, ale to nie ma nic wspólnego z sytuacją w Polsce, czy też na przykład w Brazylii, bo
też obserwowano tam ostatnio takie zjawisko. Wiąże się to z ogólną sytuacją, z ucieczką kapitału do
czegoś, co rynki uważają za bezpieczne. Właściwie nie ma dzisiaj bezpiecznych przystani, ale
niektóre są mniej niebezpieczne. Dlatego rynki uciekają tam, gdzie myślą, że jest bezpiecznie, na
przykład US treasury bills (bony skarbowe), czy też bunds, czyli niemieckie papiery wartościowe.
PAP: A czy rynki zachowują się racjonalnie?
M.B.: Racjonalnie się zachowują?! Jeszcze ktoś myśli, że rynki się racjonalnie zachowują?
PAP: Jaki będzie mieć wpływ osłabienie kursu złotego na kontrolę inflacji i potencjał
wzrostowy PKB, a to jest przecież misją Narodowego Banku Polskiego?
M.B.: Oczywiście, że słabszy złoty oznacza większe ciśnienie na ceny, ale powinno to być
skompensowane oczekiwanym przez nas, niestety, osłabieniem koniunktury gospodarczej, też
spowodowanym osłabieniem koniunktury na Zachodzie i co za tym idzie, presja inflacyjna ceny
powinna być w ten sposób zniwelowana. My się nie spodziewamy ponownego nasilenia napięć
inflacyjnych. Raczej odwrotnie, spodziewamy się, że inflacja zejdzie do celu inflacyjnego (cel
inflacyjny NBP to 2,5 proc., z odchyleniem o jden punkt proc. w każdą stronę - PAP) w połowie
roku właśnie ze względu na spowolnienie wzrostu gospodarczego.
PAP: Jak wielkie może być osłabienie koniunktury gospodarczej?
M.B.: W ostatniej prognozie inflacji i PKB z lipca przewidujemy, że w przyszłym roku będzie
wzrost gospodarczy 3,2 procent. Czy tak będzie? Boże, to jest tylko prognoza. Każda prognoza jest
tylko prognozą.
PAP: Otrzymał pan właśnie tytuł prezesa banku centralnego europejskich rynków
rozwijających się roku 2011. Proszę przyjąć przede wszystkim gratulacje. Czy wpłynie to na
pańską działalność?
M.B.: Będzie mi przyjemniej.
707584031.005.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin