religijny wymiar muzyki pop.doc

(61 KB) Pobierz
Bartosz Wieczorek

Przegląd Powszechny. - R. 126, nr 2 (2009), s. 53-62

Bartosz Wieczorek

 

Ku teologii muzyki popularnej

 

 

Symbolicznym utworem „Video killed the radio star” 1 sierpnia 1981 roku rozpoczęła nadawanie muzyczna stacja MTV. W 1984 roku było już w USA około 300 kanałów muzycznych. Od 1987 roku MTV nadaje w Europie program non-stop. Inna stacja muzyczna VIVA zaczęła działalność w Wigilię Bożego Narodzenia 1993 roku. Dziś muzyka pop, głównie w postaci wideoklipów jest wszechobecna, szczególnymi zaś jej konsumentami są starsze dzieci i młodzież[1].

Nad tym fenomenem pochylają się od dawna socjologowie kultury i antropolodzy współczesności, którzy podkreślają, iż kultura wyrosła wokół muzyki pop czy rock stanowi potężne narzędzie identyfikacji dla jej odbiorców. Czy to jednak jedyne wyjaśnienie? Czy w tej sprawie może zabrać też głos teolog? Na razie znawcy scientia divina nie okazywali popkulturze czy muzyce pop szczególnego zainteresowania. Lepiej niż w Polsce wygląda sytuacja w Niemczech, gdzie od lat prowadzi się gruntowne badania nad kulturą i muzyką popularną[2], choć i w Polsce mieliśmy ciekawe teksty ks. Andrzeja Draguły o muzyce hip-hop. Miejmy nadzieję, że poważniejsze poczynania w tej sprawie są przed nami.

 

Religia mediów

Kanały muzyczne i wideoklipy stanowią swoisty fenomen kulturowy, który zrozumieć trzeba w nieco szerszej perspektywie – kształtu współczesnej kultury. I niczym odkrywczym nie będzie stwierdzenie, iż żyjemy w epoce mediów, które nie tyle są środkiem przekazu, ile same stanowią określony przekaz. Szczególne miejsce wśród nich zajmuje telewizja, która zarówno swą strukturą programów jak i ich treścią stanowi jedyne chyba źródło sensów dla współczesnego społeczeństwa, przez co, w duchu bliskim rozumieniu religii przez Emile’a Durkheima można uznać, iż spełnia ona coraz mocniej funkcję religijną w dzisiejszym społeczeństwie.

Telewizja, Internet czy gry komputerowe wzięte jako całość medialna zajęły miejsce słabnących religii historycznych i żywią się tym, co z nich zostało. W tym też sensie wielu badaczy niemieckich mówi dziś o „religii mediów” (Medienreligion) - od lat 70-tych trwają już w Niemczech teologiczne dyskusje o religijnym charakterze telewizji jako medium. Jaką spełnia ona wedle badaczy funkcję? Strukturyzuje dzisiejszemu człowiekowi czas, uwzniośla jego życie codzienne, a także chroni przed przygodnością losu. To ona zdaniem Anthony Giddensa jest dziś formą ontologicznego bezpieczeństwa (ontological security), realizacją tego, czego pożąda dziś współczesny człowiek - pragnienia bycia razem, poczucia bezpośredniego uczestniczenia w czymś, zasiedziałości (Beheimatung) w rzeczywistości.

Już samo fizyczne pojawienie się w mieszkaniach telewizora zmieniło przestrzeń życia ludzkiego, która dotąd miała strukturę koła, wokół centrum, jakim był stół. W epoce nowoczesnej układ domu został podporządkowany pozycji telewizora, kultowego miejsca homo familiaris. Stokroć ważniejsze jest jednak to, co dokonuje się za sprawą wszechobecnej telewizji – nieustanny symboliczny przekaz wartości społecznych, tłumaczenie ludzkiego życia z jego trudami i cierpieniami, objaśnianie świata precz swoiste „legendy współczesności”, jednym słowem, snucie opowieści o dzisiejszym świecie, w którym tak trudno jest człowiekowi żyć. Ta potrzeba zrozumienia świata jest czymś naturalnym dla człowieka. Ten zaś wspólny sens płynie dziś przede wszystkim z telewizji, która jest stabilizatorem dnia codziennego, systemem orientacji, przerzucającym pomosty nad poczuciem dyskontynuacji między każdym dniem a życiem ludzkim. Kiedyś w czasach przednowoczesnych życie jednostki oparte było na rytmie natury (pór dnia i roku) oraz porządku liturgicznym.

Sceptykom, którym koncepcja „religii mediów” zdaje się czymś niepotrzebnym, bo zbyt zawile tłumaczącym rolę mediów w dzisiejszym świecie można odpowiedzieć konstatacją antropologa Alistera Hardy’ego, który stwierdził, iż prawdopodobnie więcej wiemy dziś o religijnych uczuciach członków plemion afrykańskich niż o religijnych doświadczeniach mieszkańców współczesnych wielkich miast.

 

Zaniedbany teren

Dźwięki współczesnej muzyki pop czy rock wydają się nam czymś najbardziej odległym, bądź nawet obcym i wrogim wobec chrześcijańskiej wizji świata, która kojarzy nam się z ładem wnętrza świątyni, harmonią muzyki organowej, spokojnym pięknem gotyckich katedr. Rozedrgane, krzykliwe, niezbyt ambitne teksty i muzyka popowo-rockowa są dla nas czymś tak odległym od religijnej wizji świata, iż muzyka ta została pozostawiona w dużej części poza obszarem zainteresowań teologów, a przez to stała się naprawdę zupełnie obca chrześcijaństwu.

Jest to jednak spore zaniedbanie wynikające z nieznajomości faktu, iż muzyka ta w dużym stopniu zawiera niezwykle silne akcenty religijne, które jednak muszą dopiero zostać wydobyte dzięki dokładnej analizie. Nie może też zostać niezauważony fenomen wielkiej popularności tej muzyki, która dla większości młodych ludzi stanowi sposób na życie i główne źródło czerpania określonych wartości. To, że nie są one bliskie chrześcijaństwu stanowi inny problem, ale fakt, iż  muzyka pop jest wielkim pasem transmisji wzorów postępowania i osobowości skierowanym do młodych ludzi i formujących ich w olbrzymim zakresie nie może być obojętne dla chrześcijaństwa, zwłaszcza gdy chodzi o wymiar ewangelizacyjny.

Nadal jednak większość katechetów, ludzi Kościoła, pedagogów ostentacyjnie okazuje brak zainteresowania dla kultury masowej, uznając ją za programowo miałką i bezwartościową. Nie mogą przez to pojąć kulturowego fenomenu stacji MTV czy VIVA. Dziś jednak istnieje potrzeba dekodowania przekazu medialnego z obszaru popkultury i uczynienia z niego przedmiotu namysłu. Można nie znać i nie zajmować się kulturą współczesną w pracy katechetycznej czy ewangelizacyjnej (niestety), ale nie można zamykać uszu na prawdę, iż wideoklipy stanowią dziś potężne narzędzie socjalizacji dzieci i młodzieży, wpływając często decydująco na ich sposób życia i widzenia świata. Zdaniem Gregora Goethalsa, profesora historii sztuki, badacza relacji między sztuką i kulturą współczesną a teologią: „Twórcy programów telewizyjnych, świadomie lub nie, dostarczają rytuałów i obrazów, które kształtują i legitymizują nasze wspólne przekonania” zawarte w jego artykule „TV Faith: Rituals of Secular Life”[3] można odnieść przede wszystkim do wideoklipów.

W wideoklipach mamy do czynienia z modelem komunikacji, który James Carey nazwał rytualnym, gdyż chodzi w nim o komunikowanie rozumiane jako uczestnictwo, podzielanie, braterstwo, posiadanie wspólnej wiary. Jak pisze o tym modelu profesor Tomasz Goban-Klas „Komunikowanie rytualne ma dwie główne funkcje społeczne, pełni rolę unifikującą i podtrzymującą spójność grupy”. Opiera się na wspólnych emocjach i znaczeniach – komunikowanie ma charakter celebracyjny.

Jeżeli nie poznamy istoty muzyki słuchanej dziś przez większość młodzieży, tego, jakie potrzeby i dlaczego zaspakaja, jak mocno kształtuje wizję świata, to nie będziemy mogli dotrzeć do większości ludzi, którzy nią żyją. Ba, więcej niż żyją. Koncerty są specyficzną formą kultu, której kapłanami są supergwiazdy - taka wizja funkcji muzyki pop wyłania się z pracy  Brigitte Dorner „U2 jest ich religią, Bono ich Bogiem. O teologicznym znaczeniu muzyki rock i pop na przykładzie U2“. Zdaniem autorki muzyka popowa i rockowa jest dziś rodzajem światowej religii, której miliardy wyznawców uczestniczą w jej rytuałach.

W swej książce „Ekstaza. Religijny wymiar muzyki pop jako wyzwanie dla Kościoła” Gotthard Fermor, teolog ewangelicki wykazuje, analizując koncerty grupy The Doors i Michaela Jacksona, iż religijne źródła muzyki pop (afro-amerykańska ekstatyczna religijność muzyczna, kultyczne i rytualne aspekty muzyki przednowoczesnej) zostały przetransformowane w muzyce pop i są w niej do dziś mocno obecne[4].

Historia zaświadcza bowiem, iż taniec z towarzyszącą jej muzyką występował we wszystkich kulturach, a ich początki sięgają paleolitu. Taniec miał chronić przed złymi mocami, przed zarazą i śmiercią, przywoływać deszcz, być wyrazem służby Bogu. Miał też wymiar mistyczno-ekstatyczny jak choćby u derwiszów czy chasydów.

Zdaniem Fermora tradycyjne formy muzyczne zanikły bądź zmieniły się pod wpływem procesu sekularyzacji, od lat 60-tych bowiem religijny wymiar muzyki został osadzony w świeckim kontekście i stanowi dziś część składową produkcji i odbioru muzyki pop. Można powiedzieć, iż tradycyjne drogi dostępu do „innego świata” przez muzykę zostały zastąpione przez ekstatyczne przeżywanie samej muzyki. Świadczy o tym zmiana, jaka dokonała się dziś w odbiorze ekstatycznego tańca derwiszów, który na Zachodzie został przyjęty jako rodzaj psychopatycznego transu. Odrzucono zaś zupełnie silny wymiar kosmiczny i teologiczny tego tańca, którego każdy element charakteryzuje się głębokim znaczeniem symbolicznym zakorzenionym w sufickiej mistyce islamskiej.

 

Historia zbawienia według Metallica

Wideoklipy, choć są bardzo krótką formą muzyczną zawierają zawsze pewną historię, która z reguły da się odczytać w kontekście symboliki religijnej i mitycznej. Andreas Mertin, naukowiec, pedagog mediów i wybitny publicysta zanalizował wideoklip zespołu Metallica „Until it sleeps“, który obficie czerpie z symboliki średniowiecza, wykorzystując głównie malarstwo Hieronima Boscha[5]. Tekst piosenki powstał, gdy na raka umarł członek rodziny jednego z muzyków i porusza problem lęków, które czają się w człowieku, i które on odczuwa, jednak nie wie zupełnie, jak je opanować. Łączy się to w wideoklipie z obrazem świata Boscha, w którym odbijają się lęki, fantasmagorie i całe doświadczenie człowieka średniowiecznego.

W malarstwie Boscha doświadczenie to znalazło dramatyczny i drastyczny wyraz – świat jego zapełniony jest symbolicznymi potworami, diabłami, wiedźmami i koszmarami, ale jego dzieła odbijają też chrześcijańską wizję świata w wersji średniowiecznej pobożności. Wideoklip zespołu Metallica na swój sposób pokazuje - przez obrazy Boscha od grzechu pierworodnego po ukrzyżowanie - nową interpretację historii zbawienia.

Właściwe zrozumienie i odbiór teledysku wymagają, sądzi Mertin, znajomości pewnych faktów, jak związek grzechu pierworodnego z ukrzyżowaniem (Rz 5, 18) czy zmaganie Chrystusa w Ogrójcu (Mt 26, 38-39). Bez tego nie dostrzeżemy, że Metallica, świadomie czy nie (to kwestia drugorzędna), zmagania chorego na raka ze swoim losem odnosi do słów Chrystusa „Smutna jest moja dusza aż do śmierci”. Początek utworu brzmi: „Gdzie mam zabrać ten swój ból / Biegnę lecz on nie opuszcza mego boku”. Powstaje przez to zarysowana płaszczyzna łącząca utwór muzyczny z losem człowieka i religijnym wymiarem jego życia.

 

 

Jackson jako zbawiciel

Inny teledysk - do wielkiego swego czas przeboju Michaela Jaksona „Earth song” - porusza problem stosunku człowieka do przyrody i przekazuje komunikat, iż ratunek dla Ziemi wymaga boskiej interwencji. Schemat teledysku da się ująć w trzech punktach:  skarga i opis stanu rzeczy – niszczenie przyrody (wybicie dzikich zwierząt wycinanie lasów) i wojny (konflikt w byłej Jugosławii); prośba, modlitwa o pomoc i wysłuchanie jej (wicher Boży); ustanowienie ponownego ładu, odnowienie stworzenia.

Odpowiada temu układ obrazów wideoklipu. Po ciepłych obrazach raju (locus amoenus) z piękną roślinnością, ptakami i zwierzętami pojawia się buldożer, będący symbolem grzechu pierworodnego. W następnych scenach widzimy zniszczoną ziemię i Jacksona, który idzie przez apokaliptyczną scenerię  i śpiewając nawołuje pomocy, co przypomina starotestamentalne pieśni żałobne. Jackson pada na kolana jako reprezentant ludzkości,  a za nim symbolicznie upadają przedstawiciele różnych kontynentów. Następnie widzimy motyw modlitwy przebłagalnej, wznoszonej do nieba z rękami pełnymi ziemi. Jackson wypowiada swą skargę, która powoduje Bożą interwencję – dochodzi do boskiej teofanii, przez wicher, burze, trzęsienia (WJ 19, 16-20). Jaskson ustylizowany w postaci Chrystusa na krzyżu jawi się jako „ekstatyczny mesjasz” - pisze ewangelicki teolog Gerd Buschmann w swym tekście „Michael Jackson. Zbawiciel jako syntetyczny produkt medialny?!“. Wielki wicher doprowadza do odnowienia wszelkich zniszczeń – dymy z kominów cofają się do ich środka, zabitym dla kłów słoniom odrastają nowe, kości zwierzęta ożywają (Ez 37). Następuje przywrócenie stanu doskonałości zakłóconego przez człowieka - pojawia się nowa ziemia (Ap 21).

Wiele wideoklipów nie ma tak wyraźnej treści religijnej, ale jeśli przyjrzymy się im uważniej dostrzeżemy, iż traktują o głównych doświadczeniach życiowych człowieka i próbują w jakiś sposób dać wykładnię sensu jego życia. Zdaniem Mertina, autora książki „Wideoklip na lekcjach religii. Praktyczne wskazówki do pracy z nagraniami muzycznymi” nie ma chyba żadnego tematu na lekcjach religii, którego nie można by zobrazować muzyką i wideoklipem, poczynając od  spraw dnia codziennego po największe problemy ludzkiego losu[6].

 

Kapłani muzyki

Elementy religijne obecne są też w największym niewątpliwie fenomenie muzycznej kultury młodzieżowej lat 90-tych, trwającym po dziś, jakim jest techno[7]. (W Niemczech jest ok. 3,5 mln fanów techno, którzy stanowią 40% młodzieży w wieku 15-24). W techno kryją się różnorodne kompleksy religijne jak doświadczenie ekstazy, transu, elementy szamanizmu, tantryzmu, zsekularyzowane pojęcie unio mystica, orędzie o zbawieniu i wiele innych, którym udało się przekształcić w sposób „strawny” dla współczesnego człowieka, wykorzenionego z religii tradycyjnej – sądzi Gerd Buschmann. W kulturze techno didżeje określani bywają jako „kapłani nocy” (I´m the creator, I´m the MC“=Master of Ceremony), a wizyta w klubie techno porównywana jest do udziału w starożytnych kultach misteryjnych[8]. Wielki przebój grupy „Faithless” noszący tytuł „God is a Dj” zaczyna się od słów „To jest mój kościół. Tutaj leczę moje cierpienia” – utwór ten puszczony na początku imprezy techno brzmi niczym rodzaj antyfony na wejście lub pozdrowienia rozpoczynającego „mszę techno”.

Wielką popularnością cieszy się też stylizowanie przez muzyków na postać Chrystusa, bądź szerzej zbawiciela, co ukazała Elisabeth Hurth w artykule „Postać Chrystusa w rockowo-popowym przebraniu”. Najmocniej stylizującym się w ten sposób wykonawcą był wspominany Michael Jackson, których na swych koncertach dokonywał niemalże boskich epifanii swojej osoby. Bardzo mocno przerabiając i reinterpretując – jak i inni muzycy – mityczny i symboliczny materiał pojawiał się Jackson na swoich koncertach na sposób boskiego wcielenia. Korzystając z dualizmu światła i ciemności pojawiał się zbawiciel (Jackson) jako nierzeczywisty, pozaświatowy człowiek, który powietrzem ziemskim może oddychać tylko za pośrednictwem maski, androgyn - postać nie z naszego świata, ale ze światłości. „Na koniec koncertu znikał, jak mają w zwyczaju nowi bogowie współczesności: napędem odrzutowym w kierunku nieba” - konstatuje Bernd Schwarze w pracy „Muzyka pop i gnoza. Ze śpiewnika ponownie odkrytej światowej religii”[9].

 

Ucieczka do muzyki

Ten teren „nowej wiary” stanowi wyzwanie dla refleksji chrześcijańskiej i stawia pytanie o prawdziwe przyczyny wielkiej popularności muzyki czy szerzej tańca, które to fenomeny nie znalazły chyba dostatecznego wyrazu we współczesnej teologii chrześcijańskiej. Mało nawet osób dziś wie, że wczesne chrześcijaństwo aprobowało zasadniczo taniec religijny - istniał nawet taniec ku czci Matki Bożej i męczenników – jednak synod w Toledo w  589 r. uznał  taniec za pogański relikt i zakazał go w liturgii. Zbytnim uproszczeniem byłoby powiedzieć, iż w tak odległej historii leżą źródła deprecjacji tańca i muzyki przez Kościół, ale na pewno decyzja ta zmarginalizowała obecność tych zjawisk w kulturze chrześcijańskiej. Kiedy więc od drugiej połowy ubiegłego stulecia muzyka popularna stawała się coraz silniej obecna w kulturze refleksja chrześcijańska nie miała specjalnych narzędzi, aby pojąć ten wielki boom. Potępianie muzyki popularnej, czy udawanie, iż nie jest ona dla dzisiejszej młodzieży najsilniejszym źródłem poczucia sensu i tożsamości nie jest dobrym rozwiązaniem.

Praca teologów z innych krajów, głownie zaś z Niemiec może być przykładem, iż można tę terra incognita zagospodarować, a przez to zbudować pomost między pokoleniem MTV a Kościołem czy społeczeństwem. Obecność kanałów muzycznych, koncertów, czy całego przemysłu muzycznego wymaga głębokiego przemyślenia, gdyż stanowi Lebenswelt dla przyszłych dorosłych członków naszego społeczeństwa. Ta sokratejska troska o dobro ludzi z naszego otoczenia powinna mieć też wymiar ewangelizacyjny, gdyż w większości dzisiejszy kult spontaniczności, ekspresyjności i wesołości wśród młodzieży nie jest jej przemyślaną strategią, ale raczej frommowska ucieczką od wolności w sferę konformistycznego zaniku indywidualności. Opis zagubienia jednostki w dzisiejszym świecie szczególnie dobrze oddaje zagubienie młodzieży, skrywane manifestacyjnym ogłaszaniem swej wolności, czego wiele wzorców znajdziemy w utworach muzycznych. „Ogrom miast, w których człowiek się gubi, budowle wysokie jak góry, bezustanne bombardowanie dźwiękiem radia, wielkie nagłówki, które zmieniają się trzy razy dziennie uniemożliwiają wybór rzeczy naprawdę ważnych, widowiska, w których setka dziewcząt z precyzją zegarka demonstruje zdolność wyeliminowania indywidualności (...) – wszystko to (...) stanowi odbicie systemu, gdzie jednostka staje twarzą w twarz z bezmiernym ogromem, którego jest drobną cząstką. Jedyne, co może zrobić, to wpaść w rytm (...)” – pisał Fromm. Dziś ten rytm młodzieży wybijają kanały muzyczne oraz emitowane całą dobę teledyski.

 

 

 

7

 


[1] http://www.amertin.de/aufsatz/1999/apologie.htm

[2] Na gruncie teologii ewangelickiej pytaniem o to, jakie kryteria teologiczne powinny być zastosowane do analizy muzyki pop zajmuje się Peter Bubmann. Z punktu zaś widzenia teologii katolickiej czyni to Rolf Siedler, autor doktoratu obronionego w Tybindze w 1994 r.  pt. „Feel it in your body: Sinnlichkeit, Lebensgefühl und Moral in der Rockmusik“. Oba te podejścia, plus wiele innych, omawia  w swej książce „Too much Heaven?: Religiöse Popsongs- Jugendliche zugangsweisen- Chancen für den Religionsunterricht” Andreas Obenauer (Berlin-Hamburg-Münster 2002).

[3] http://www.religion-online.org/showarticle.asp?title=1036

[4] Gotthard Fermor: Ekstasis. Das religiöse Erbe in der Popmusik als Herausforderung an die Kirche, Stuttgart 1999.

[5] http://www.amertin.de/aufsatz/2002/charts.htm

[6] Przykładem znakomitych analiz wideoklipów jest praca pochodząca z 2002 r. „Popmusik- religion- unterricht: Modelle und Materialien zur Didaktik von Popularkultur“ autorstwa Uwe Böhma i Gerda Buschmanna.

 

[7] J. Kaesler, Techno und Religion. Die elektronische Musik als Religion der Generation XTC, Hamburg 1999.

[8] http://www.theomag.de/27/gb3.htm

[9] Bernd Schwarze jest tez autorem ciekawego opracowania „Die Religion der Rock- und Popmusik”, które powstało nad podstawie jego pracy doktorskiej obronionej w 1996 r. na uniwersytecie w Hamburgu pt. „Faith in my fashion, faith design : eine theologisch-aesthetische Studie zur Religion in der Rock- und Popmusik.”

Zgłoś jeśli naruszono regulamin