Żeromski Stefan - Duma o hetmanie - Godzina.pdf

(183 KB) Pobierz
286392918 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
286392918.001.png 286392918.002.png
STEFAN ŻEROMSKI
DUMA
O HETMANIE
I INNE
OPOWIADANIA
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
GODZINA
Rozległy ogród tarasami zstępujący ku rzece, która płynie za jego murem, pełen jest świa-
tła, wilgotnych cieniów i odoru wiosennej, skopanej ziemi. Jeszcze rosa obfita stoi na tra-
wach. Lekki powiew odchyla młodociane, w srebrną barwę obleczone liście sokory. Klono-
we, tak przejrzyste, że wskroś nich widać słońce, listki wątłe, białawe, swawolne, taplają się
pieszczotliwie w błękitnych wietrzykach. Gędźba ptaków, dysząca zachwytem i namiętno-
ściami, wyrywa się z powszechnego chorału pszczół, co jak głęboki a niepewny ton organów
unosi się między drzewami. Świetliste muchy z brzękiem co chwila lecą to tu, to tam, na po-
dobieństwo pyłów przetrącając szerokie, wytężone, sinozłote struny słońca. Niespokojne cie-
nie liści wałęsają się po mokrej ziemi.
Z miejsca, gdzie na kamiennej ławce, przy pniu wielkiej brzozy siedzi młodzieniec, sły-
chać śpiew sierot parami idących pod okiem szarytki, siostry Marty. Śpiew oddala się i ginie
za gajem krzewów. W tamtej stronie widać fronton kilkopiętrowego szpitala. Niektóre jego
okna są otwarte – i czarne głębie bolesnych sal patrzą z nich w ogród – inne do połowy osło-
nione firankami.
18
SIOSTRA
zbliżając się do ławki
Nie był pan wczoraj w kościele...
MŁODZIENIEC
dźwiga głowę, którą trzymał opartą na prawej ręce. Lewa, grubym bandażem z waty i gazy
owinięta, spoczywa w temblaku.
W istocie, nie byłem wczoraj...
SIOSTRA
idąc dalej
To bardzo źle! Dziś operacja, a pan tak lekceważy...
MŁODZIENIEC
z uśmiechem
Jesteśmy w kościele...
Siostra spogląda na niego z wyrzutem, odchodzi i za kępami bzu znika w ulicy. W tym
samym czasie z jednego okna wylatuje spazmatyczny krzyk – a potem kipi gwar glosów mę-
skich. Wnet wszystko ucicha... Słychać tylko szmer wiatru, przesypujący się srebrzyście po-
między mnóstwem zwieszonych gałęzi płaczącej brzozy, – Z odległych cieniów ogrodu ku
zacisznym trawnikom liliowe kępy rozkwitłego bzu, wysrebrzające szczyty krzewów, spły-
wają niewyczerpaną falą jak gdyby pieśń cudnego głosu. Narcyzy mokre od rosy wyziewają
zapach swój przeciągły i jadowity. Trawa, usiana mnóstwem złocieni polnych z żółtymi
oczyma, w słońcu mieni się i kurzy.
SIOSTRA
nadchodząc
Żona starego dróżnika z trzeciej sali zbudziła się podczas operacji... Jeszcze przed panem
trzy osoby będą na stole.
MŁODZIENIEC
Mamy czas.
SIOSTRA
Trzeba go dobrze użyć.
MŁODZIENIEC
Staram się, ile możności.
SIOSTRA
siada na brzegu ławki
I o czym pan myśli?
19
Zgłoś jeśli naruszono regulamin