Dick Philip K. - Radio wolne Albemuth.rtf

(695 KB) Pobierz

Philip K. Dick

 

Radio wolne Albemuth

(Radio Free Albemuth)

 

Tłumaczył Tomasz Bieroń


Wydawca pragnie podziękować Timowi Powersowi za udostępnienie ostatecznej, poprawionej wersji maszynopisu tej powieści, który Philip K. Dick podarował Powersowi do jego prywatnej kolekcji.


Prolog

 

W kwietniu 1932 roku mały chłopiec, jego matka i ojciec czekali na prom do San Francisco na nabrzeżu w Oakland w Kalifornii. Dziecko, prawie czteroletnie, zauważyło ślepego żebraka, zwalistego, siwowłosego starca z brodą, który stał z blaszanym kubkiem. Chłopiec poprosił ojca o pięciocentówkę, którą następnie wrzucił do kubka. Żebrak podziękował zaskakująco energicznym głosem i dał mu w zamian kartkę papieru, którą chłopiec zaniósł ojcu, aby mu przeczytał.

- Tu jest mowa o Bogu - powiedział ojciec.

Chłopiec nie wiedział, że żebrak nie był prawdziwym żebrakiem, lecz istotą nadprzyrodzoną, która odwiedziła Ziemię, aby sprawdzić, jak ludzie się sprawują. W 1974 roku, kiedy chłopiec był już dojrzałym mężczyzną, znalazł się w strasznych tarapatach. Groziła mu utrata dobrego imienia, więzienie, a może i śmierć. Nie potrafił się z tego wywikłać. W tym czasie istota nadprzyrodzona wróciła na Ziemię, użyczyła mu części swego ducha i uwolniła od kłopotów. Mężczyzna do końca życia nie zrozumiał, dlaczego tajemniczy gość przybył mu na ratunek. Już dawno zapomniał o zwalistym, ślepym żebraku z brodą i podarowanych mu pięciu centach.

O tym właśnie zamierzam teraz opowiedzieć.


Część pierwsza

 

Phil


1

 

Mój przyjaciel Nicholas Brady, który był przekonany, że przyczynił się do ocalenia świata od zagłady, urodził się w 1928 roku w Chicago, lecz zaraz potem jego rodzina wyjechała do Kalifornii. Większość życia spędził nad zatoką San Francisco, głównie w Berkeley. Pamiętał metalowe słupki do przywiązywania koni, w kształcie końskich głów, przed starymi domami w górzystej części miasta, pamiętał kolejki elektryczne firmy Red Trains, które dowoziły pasażerów na promy, a przede wszystkim pamiętał mgłę. Później, w latach czterdziestych, mgła przestała okrywać nocą Berkeley.

W epoce Red Trains i tramwajów Berkeley było miastem spokojnym i słabo zaludnionym, nie licząc Uniwersytetu, z jego słynnymi konfraterniami studenckimi i znakomitą drużyną futbolową. Jako dziecko Nicholas Brady oglądał z ojcem kilka meczów, ale nic z tego nie rozumiał. Nie potrafił nawet zapamiętać tekstu hymnu drużyny. Lubił jednak kampus uniwersytecki, lubił te drzewa, zaciszne gaje i Strawberry Creek; najbardziej ze wszystkiego lubił rurę kanalizacyjną, którą płynął strumyk. Rura kanalizacyjna była najlepszą rzeczą na kampusie. Latem, przy niskim poziomie wody, chodził do góry i na dół po jej dnie. Pewnego razu ktoś go zawołał i spytał, czy jest studentem. Miał wtedy jedenaście lat.

Zadałem mu kiedyś pytanie, dlaczego postanowił spędzić życie w Berkeley, które w latach czterdziestych zrobiło się przeludnione, hałaśliwe i rojne od gniewnych studentów, który bili się ze sobą w sklepie Co-op, jakby sterty konserw były barykadami.

- Cholera, Phil - odparł Nicholas Brady - jestem w Berkeley u siebie.

Wierzyli w to wszyscy ludzie, który zarzucili kotwicę w Berkeley, nawet jeżeli mieszkali tam dopiero od tygodnia. Twierdzili, że żadne inne miejsce dla nich nie istnieje. Taka atmosfera panowała zwłaszcza w czasach, kiedy otworzono kawiarnie przy Telegraph Avenue i powstał ruch obrony wolności słowa. Któregoś dnia Nicholas stał w kolejce w Co-op przy Grove i zobaczył, że kilka osób przed nim stoi Mario Savio. Savio uśmiechał się i machał do wielbicieli. Nicholas był na kampusie w dniu, w którym w kafeterii rozpostarto transparent z napisem QÓRVA i gliniarze zgarnęli facetów, którzy go trzymali. Oglądał jednak wtedy książki w księgarni i nic nie zauważył.

Chociaż Nicholas mieszkał cały czas w Berkeley, uczęszczał na Uniwersytet tylko przez dwa miesiące, co wyróżniało go spośród ludności miasta. Inni wiecznie studiowali. Berkeley zamieszkiwała liczna grupa zawodowych studentów, którzy nigdy nie robili dyplomów i nie mieli innego celu w życiu. Uniwersytecką Nemezis Nicholasa było ROTC[1], wówczas jeszcze istniejące. Jako dziecko Nicholas chodził do „postępowego” przedszkola, za którą to fasadą kryły się sympatie prokomunistyczne. Posłała go tam matka, która w latach trzydziestych miała w Berkeley wielu przyjaciół należących do Partii Komunistycznej. Później został kwakrem, siedział z matką na Spotkaniach Przyjaciół, tak jak mają w zwyczaju kwakrzy, czekający aż Duch Święty natchnie ich do mówienia. Nicholas zapomniał o tym wszystkim aż do chwili, kiedy zapisał się na studia i zafasował mundur oficera oraz karabin M1. Odezwała się jego podświadomość obciążona dawnymi wspomnieniami. Uszkodził karabin i nie zdołał przyswoić sobie zasad posługiwania się bronią; przychodził na musztrę bez munduru; dostawał oceny niedostateczne; poinformowano go, że ocena niedostateczna ze szkolenia wojskowego na koniec roku oznacza automatyczne usunięcie ze studiów. Nicholas odpowiedział na to: „Jak przepis, to przepis”.

Jednak zamiast pozwolić się relegować, sam zrezygnował. Miał dziewiętnaście lat i jego kariera akademicka legła w gruzach. Zamierzał zostać paleontologiem. Drugi duży uniwersytet nad Zatoką, Stanford, pobierał zbyt wysokie czesne. Jego matka pracowała w lokalnej delegaturze Ministerstwa Leśnictwa, której siedziba była na kampusie; nie miała pieniędzy. Nicholas stanął przed perspektywą pójścia do pracy. Szczerze nienawidził uniwersytetu i zastanawiał się nad niezwróceniem munduru. Myślał o tym, żeby stawić się na musztrę z miotłą i udawać, że to karabin M1. Nie przyszło mu jednak do głowy, żeby próbować zastrzelić zwierzchników z M1; karabin nie miał iglicy. W tamtych czasach Nicholas nie utracił jeszcze kontaktu z rzeczywistością.

Problem oddania munduru rozwiązał się sam, kiedy władze uniwersyteckie otworzyły szafkę Nicholasa w szatni i wyjęły z niej mundur oraz dwie koszule. Nicholas został oficjalnie wykluczony ze świata militarnego. Sprzeciwy sumienia i inne myśli o odważnych protestach wyparowały mu z głowy i wzorem studentów Cal zaczął się włóczyć ulicami Berkeley, z rękami w tylnych kieszeniach lewisów, ponurą miną, niepewnością w sercu, pustym portfelem i bez wizji własnej przyszłości. Wciąż mieszkał ze swoją matką, której znudził się już ten układ. Nie umiał nic robić, nie miał żadnych planów, czuł tylko nie ukierunkowany gniew. Snując się ulicami, nucił lewicową pieśń marszową Brygady Międzynarodowej Hiszpańskiej Armii Lojalistycznej, komunistycznej brygady złożonej głównie z Niemców. Śpiewał:

 

Vor Madrid im Schtzengraben,

In der Stunde des Gefahr,

Mit den eisernen Brigaden,

Sein Herz voll Hass geładen,

Stand Hans, der Komissar.

 

Jego ulubionym fragmentem tekstu było „Sein Herz voll Hass geladen”, czyli, jego serce pełne nienawiści”. Nicholas śpiewał to w kółko, idąc Berkeley Way do Shattuck i wracając Dwight Way do Telegraph. Nikt nie zwracał na niego uwagi, bo w owych czasach takie zachowanie nie było niczym niezwykłym. Często widywało się grupki studentów w dżinsach, którzy śpiewali lewicowe piosenki i spychali ludzi z drogi.

 

Na rogu Telegraph i Channing ekspedientka w sklepie muzycznym University Music pomachała do niego, bo Nicholas często grzebał tam w płytach. Wszedł do środka.

- Nie jesteś w mundurze - zauważyła.

- Wypisałem się z tego faszystowskiego uniwersytetu - odparł Nicholas zgodnie z prawdą.

Pat przeprosiła go, aby zająć się klientem, więc Nicholas wziął suitę Ognisty ptak do kabiny odsłuchowej i puścił na stronie, gdzie pęka z hukiem olbrzymie jajo. Odpowiadało to jego stanowi ducha, jakkolwiek nie był pewien, co wykluwa się z jaja. Na kopercie widniało po prostu jajo i uzbrojony we włócznię człowiek, który szykował się do jego przekłucia.

Po pewnym czasie Pat otworzyła drzwi kabiny, aby porozmawiać o jego sytuacji.

- Może Herb zatrudniłby cię tutaj - powiedziała. - Siedzisz w sklepie cały czas, wiesz, co mamy i znasz się na muzyce klasycznej.

- Wiem, gdzie stoi każda płyta - odparł Nicholas zachwycony tym pomysłem.

- Będziesz musiał nosić garnitur i krawat.

- Mam garnitur i krawat.

Rozpoczęcie pracy w University Music w wieku dziewiętnastu lat było chyba najważniejszą decyzją jego życia, zamknęło go bowiem w skorupie, która nigdy nie pękła, w jaju, które nigdy się nie otworzyło - a w każdym razie nie otworzyło się przez najbliższe dwadzieścia pięć lat, co graniczy z wiecznością dla kogoś, kto wcześniej nie robił praktycznie nic prócz tego, że bawił się w parkach Berkeley, chodził do szkół publicznych i spędzał sobotnie popołudnia na seansach dla dzieci w Oaks Theater przy Solano Avenue, gdzie przed głównym filmem wyświetlano kronikę filmową, wyselekcjonowany krótkometrażowy dokument i dwie kreskówki, wszystko za jedenaście centów.

Pracując dla University Music przy Telegraph Avenue, na całe dziesięciolecia wrósł w rzeczywistość Berkeley i odciął się od możliwości rozwoju czy poznania innych sposobów na życie, rozleglejszych światów. Nicholas dorastał w Berkeley i pozostał w Berkeley. Uczył się sprzedawać płyty, a potem je kupować, rozbudzać w klientach zainteresowanie nowymi artystami, odmawiać przyjęcia do zwrotu uszkodzonych płyt, zmieniać rolkę papieru toaletowego w ubikacji za kabiną odsłuchową numer trzy - to był cały jego świat. Bing Crosby, Frank Sinatra, Ella Mae Morse, Oklahoma, a później South Pacific, Open the Door, Richard i If I’d Known You Were Corning I’d Have Baked a Cake. Stał za kasą, kiedy Columbia wypuściła pierwsze płyty na trzydzieści trzy obroty. Otwierał pudła od dystrybutorów, kiedy zadebiutował Mario Lanza, sprawdzał, co jest na stanie i spisywał zwroty, kiedy Mario Lanza zmarł. Osobiście sprzedał pięć tysięcy sztuk Bluebird of Happiness Jana Peerce’a, nienawidząc każdego egzemplarza. Pracował w University Music, kiedy firma Capitol Records postanowiła wejść w branżę klasyczną i nadal stał za kasą, kiedy klasyczna kolekcja Capitol Records padła. Cieszyło go, że poświęcił się sprzedaży płyt, bo kochał muzykę klasyczną i uwielbiał cały czas przebywać wśród płyt, sprzedawać je klientom, których znał osobiście i kupować je po obniżonej cenie do swojej kolekcji. Zarazem jednak przeklinał dzień, w którym wybrał to zajęcie, bo kiedy po raz pierwszy kazano mu zamieść podłogę, zdał sobie sprawę, że przez resztę życia będzie na poły woźnym, na poły ekspedientem - podobna ambiwalencja cechowała również jego stosunek do uniwersytetu i do ojca. Mieszane uczucia żywił też do Herba Jackmana, swego szefa, który był żonaty z Pat, dziewczyną irlandzkiego pochodzenia. Pat była bardzo ładna i dużo młodsza od Herba. Nicholas kochał się w niej na zabój od wielu lat, aż do czasu, gdy wszyscy się postarzeli i często pili razem w Hambone Kelley’s, kabarecie w El Cerrito, w którym występował Lu Watters i jego dixielandowa kapela jazzowa.

Poznałem Nicholasa w 1951 roku, po tym, jak zespół Lu Wattersa stał się zespołem Turka Murphy’ego i podpisał kontrakt z Columbia Records. W porze swojej przerwy obiadowej Nicholas często przychodził do księgarni, w której pracowałem, aby poszperać w antykwarycznych egzemplarzach Prousta, Joyce’a i Kafki, starych lekturach obowiązkowych, które studenci uniwersytetu sprzedawali nam, kiedy skończyły się zajęcia z literatury albo przestali się interesować tym przedmiotem. Odcięty od uniwersytetu, Nicholas Brady kupował używane podręczniki do kursów z nauk ścisłych i literatury, na które nie mógł uczęszczać; historię literatury angielskiej miał w małym palcu. Wkrótce zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, zaprzyjaźniliśmy się i wreszcie zamieszkaliśmy razem w mieszkaniu na piętrze domu z brązowymi gontami przy Bancroft Way, niedaleko naszych sklepów.

Właśnie sprzedałem moje pierwsze opowiadanie fantastycznonaukowe Tony’emu Boucherowi z pisma „Fantasy and Science Fiction”; dostałem za nie siedemdziesiąt pięć dolarów i zastanawiałem się nad rzuceniem pracy w księgarni, aby zostać zawodowym pisarzem, co później uczyniłem. Zacząłem zarabiać na życie pisaniem książek science fiction.

 


2

 

Pierwsze paranormalne doznania Nicholas Brady miał w domu przy Francisco Street, w którym mieszkał od lat. On i jego żona Rachel kupili ten dom za trzy tysiące siedemset pięćdziesiąt dolarów, kiedy się pobrali w 1953 roku. Był to bardzo stary dom - zbudowany przez jednego z farmerów, którzy zakładali Berkeley - stojący na działce o szerokości zaledwie dziesięciu metrów, bez garażu, na glinianej podmurówce, a jedynym źródłem ogrzewania był piec kuchenny. Miesięczna rata wynosiła dwadzieścia siedem i ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin