Witkiewicz_S._I._-_Mątwa.doc

(166 KB) Pobierz
Matwa



Stanisław Ignacy Witkiewicz

MĄTWA, czyli HYRKANICZNY ŚWIATOPOGLĄD
Motto: Nie poddać się nawet samemu sobie.

Poświęcone Pani Zofii Żeleńskiej

OSOBY:

PAWEŁ BEZDEKA - lat 46, wygląda młodziej (wiek wyjaśnia się w ciągu rzeczy). Blondyn. W ciężkiej żałobie.
POSĄG ALICE D'OR - lat 28. Blondynka. Ubrana w obcisłą suknię, wyglądającą jak skóra krokodyla.
KRÓL HYRKANII - HYRKAN IV. Wysoki, szczupły. Broda w klin, duże wąsy. Nos trochę zadarty. Duże brwi i długawe włosy. Purpurowy płaszcz i hełm z czerwonym pióropuszem. Miecz w ręku. Pod płaszczem złocista szata. (Dalej co ma pod spodem, okaże się).
ELLA - lat 18. Szatynka. Ładna.
DWÓCH PANÓW STARYCH - w anglezach i cylindrach. Mogą być ubrani w stylu lat trzydziestych.
DWIE MATRONY - ubrane fioletowo. Jedna z nich jest matką Elli.
TETRYKON - lokaj. Szary, liberyjny płaszcz ze srebrnymi guzikami i szary cylinder.
JULIUSZ II - papież z XVI wieku. Ubrany tak, jak na portrecie Tycjana.

Scena przedstawia pokój o czarnych ścianach z deseniami wąskimi vert d'emeraude. Trochę na prawo w ścianie na wprost sceny okno zasłonięte czerwoną zasłoną. W miejscach oznaczonych (X) światło za zasłoną zapala się krwawo, a w miejscach (+) gaśnie. Trochę na lewo czarny, prostokątny postument bez ozdób. Na nim leży na brzuchu, oparta na rękach, Alice d'Or. Paweł Bezdeka chodzi to tu, to tam, trzymając się za głowę. Fotel jeden na lewo od postumentu. Drugi bliżej środka sceny. Drzwi na prawo i na lewo.

PAWEŁ BEZDEKA:
Boże, Boże - nadaremnie wzywam Twoje imię, bo właściwie w Ciebie nie wierzę. A kogoś wezwać muszę. Zmarnowałem życie. Dwie żony, szalona praca - nie wiadomo dla czego - bo ostatecznie filozofia moja nie jest oficjalnie uznana, a resztki moich obrazów zniszczono wczoraj, z rozkazu naczelnika Syndykatu Wyrobów Ręcznego Paskudztwa. Jestem zupełnie sam.

POSĄG
Masz mnie.

PAWEŁ BEZDEKA:
I cóż z tego, że cię mam. Wolałbym nie mieć cię wcale. Przypominasz mi tylko, że coś jest w ogóle. A sama jesteś jedynie nędznym substytutem rzeczy istotnych.

POSĄG:
Przypominam ci dalszą drogę, która rozchyla się przed tobą w pustynię. Wszystkie wróżki przepowiedziały ci, że na starość oddasz się Wiedzy Tajemnej.

PAWEŁ BEZDEKA

E! Jestem zupełnie zmanierowany w wypowiadaniu ciągłych pretensji, które mam do biednej ludzkości, a nie mogę znaleźć ani źdźbła lekarstwa. Jestem jak niepotrzebny, bezpłodny wyrzut sumienia, z którego nie może wykwitnąc najskromniejszy bodaj pączek nadziei poprawy.

POSĄG:
Jakże dalekim jesteś od prawdziwego tragizmu!

PAWEL BEZDEKA:
Bo nie mam za silnych namiętności. Życie, które zmarnowałem, ucieka beznadziejnie w szarą dal mojej przeszłości. Czyż jest coś okropniejszego, jak szara przeszłość, którą musi się jednak ciągle przetrawiać?

POSĄG:
Pomyśl, ile jeszcze mógłbyś mieć kobiet, ile nieznanych poranków, lekkich prześlizgnięć się przez tajemnice południa, ile wreszcie wieczorów mógłbyś spędzić na dziwnych rozmowach z kobietami podziwiającymi twój upadek.

PAWEŁ BEZDEKA:
Nie mów mi o tym. Nie rozdzieraj najskrytszego ośrodka dziwności. Wszystko to jest zamknięte - na zawsze zamknięte przez szaloną, nieposkromioną nudę.

POSĄG

Jakże jesteś banalny...

BEZDEKA:
Wskaż mi kogoś niebanalnego, a dam się zarżnąć w ofierze na jego ołtarzu.

POSĄG:
Ja.

BEZDEKA:
Kobieta - raczej wcielenie kobiecych niemożliwości. Niewypełnialne obietnice życia samego w sobie.

POSĄG Ciesz się, że w ogóle istniejesz. Pomyśl - nawet dożywotni skazańcy cieszą się z darowanego życia.

BEZDEKA:
Coż m n i e to obchodzić może? Czyż mam się cieszyć, że nie siedzę w tej chwili wbity na pal na jakimś samotnym pagórze wśród stepów albo że nie jestem czyścicielem kanałów? Czyż nie wiesz, kim jestem?

POSĄG:
To wiem, że jesteś śmieszny. Nie byłbyś nim, gdybyś mógł pokochać mnie. Wtedy pojąłbyś twoją misję na tej planecie, tej właśnie, byłbyś tym jedynym, samym w sobie, nieporównywalnym - tym właśnie, a nie kimś innym...

BEZDEKA

A więc uznajesz bezwzględną, powtarzam, bezwzględną hierarchię Istnień?

POSĄG <śmieje się>

Tak i nie - to zależy.

BEZDEKA:
Powiedz, jakie masz kryteria, zaklinam cię.

POSĄG:
Zdradziłeś się. Nie jesteś ani filozofem, ani artystą.

BEZDEKA:
Ach, więc jednak wątpiłaś w to. Tak, nie jestem.

POSĄG <śmiejąc się>

Byłżebyś tylko ambitnym nikim? Dla nich jesteś t y m , mimo wszystko, geniuszem nowych, metafizycznych wstrząsów.

BEZDEKA:
Udaję - udaję z nudów. Wiem, że nie jest to nawet piękne - nie jest pięknym to, że udaję.

POSĄG:
Jednak masz w sobie coś, co przekracza miarę moich dotychczasowych kochanków. Ale bez miłości dla mnie ani kroku dalej.

BEZDEKA:
Nie mów nic o tych wiecznych twoich kochankach, którymi tak bardzo lubisz się chwalić. Wiem, że masz wpływy w rzeczywistym życiu i że przez ciebie mógłbym zostać diabli wiedzą kim. Ale kimś rzeczywistym, nie kimś dla mnie samego...

POSĄG:
Przesadzasz, wielkość jest rzeczą względną.

BEZDEKA:
Teraz ja ci powiem: jesteś banalna, gorzej - jesteś mądra, gorzej, stokroć gorzej - ty jesteś w gruncie rzeczy dobra.

POSĄG

Mylisz się... Wcale nie jestem dobra.

Tylko kocham cię!

BEZDEKA

Co?

To jest prawda i dlatego nic mnie to nnie obchodzi. Zagasło dla mnie światło jedynej tajemnicy...(X)

ktorej niepoznawalność...

POSĄG

Cicho - papież idzie.

BEZDEKA

Błagam cię, przedstaw mnie papieżowi. To jest jedyne widmo, z którym mam jeszcze ochotę mówić.

JULIUSZ II:
Witam cię, córko, i ty, nieznany synu...

Tylko nie mówmy nic o Niebie. Alighieri miał najzupełniejszą rację. Każde dziecko nawet wie o tym, tym niemniej muszę powiedzieć, że ludzka fantazja nie jest w stanie objąć tego szczęścia. Dlatego to piekło przedstawił nasz syn Dante z takim talentem. Nawet powiem, że ilustracje Dorego dość dobrze wyrażają niewspółmierność ludzkich pojęć i wyobrażeń z tym rodzajem, że tak powiem...

POSĄG:
Nudy...

JULIUSZ II:
Cicho, córeczko. Sama nie wiesz, co gadasz.

Szczęśliwości.

<żartobliwie>

A więc, synu: wstań i powiedz, kim jesteś...

POSĄG:
To jest wielki artysta i filozof, Ojcze Święty, Paweł Bezdeka.

JULIUSZ II:
 

To ty?! Ty, niedowiarku nędzny, śmiałeś sięgnąć po owoc Najwyższych Tajemnic?

BEZDEKA

Ja.

JULIUSZ II

Nie mówie o tobie jako o artyście. Jesteś wielki. Och, srogim byłem mecenasem.(+) Teraz już nie, o nie! Tak, nauczyłem się cenić perwersję w sztuce. Oni tego nie rozumieją, a żyją tylko tym przecie. Mówię o ludziach waszego czasu.

Co za okropność - spalono ci wszystkie obrazy. Mój synu, w Niebie czeka cię nagroda wieczna.

POSĄG:
W niebie? Cha, cha, cha.

JULIUSZ II

Nie śmiej się, córko. Niebo ma też swoje dobre strony. Nikt tam nie cierpi, a i to coś znaczy.

BEZDEKA:
Ojcze Święty, jestem filozofem, ale pozostałem przy tym dobrym katolikiem. Ja nie zniosę dłużej tego kłamstwa.

JULIUSZ II:
Tak - katolikiem to jesteś, mistrzu Pawle, ale nie chrześcijaninem. To wielka, to bardzo wielka różnica. I jakichże to kłamstw nie zniesiesz więcej, mój synu?

BEZDEKA:
Tego, że jako artysta udaję, to jest udawałem dotąd. Cała moja sztuka jest blagą, programową blagą.

JULIUSZ II:
Pomijam już to, że nie ma kwestii Prawdy z chwilą, kiedy mówimy o pięknie w ogóle. Ale to jest właśnie najstraszniejsze, że Prawdą jest jedyną sztuka twoja i tobie podobnych. Wynalazłeś ostatnią pociechę, ale muszę ci ją odebrać.

Twoja sztuka jest jedyną Prawdą na ziemi. Nie znałem cię osobiście, ale znam dobrze twoje obrazy w świetnych, niebiańskich reprodukcjach.

To jest jedyna Prawda.

POSĄG:
A dogmaty wiary?

JULIUSZ II

Także Prawdą są, ale innego wymiaru. W ujęciu ziemskim są Prawdą dla naszego nędznego rozumu. Tylko tam

tajemnica ich rozbłyska w całej pełni przed olśnionym umysłem wyzwolonych.

BEZDEKA

Ojcze Święty, teologia nie jest moją specjalnością, a o filozofii wolę nie mówić. Mówmy, z łaski Waszej Światobliwości, o Sztuce. Ja wiem, że kłamię, i to mi wystarcza. Nikt mi tego nie dowiedzie, że moja Sztuka jest prawdziwa, nawet ty, gościu z prawdziwego Nieba.

JULIUSZ II

Tam właśnie, skąd przychodzę, wiedzą o tym lepiej niż ty, nędzny pyłku. A zresztą, wartość artysty to albo opór, albo powodzenie. Czymże byłby Michał Anioł, gdyby nie jak lub inni mecenasi (oby ich Bóg pokarał). Paru szaleńców żądnych nowych trucizn wynosi ich fabrykanta na szczyty ludzkości, a potem tłum małych go uwielbia, patrząc na męki i rozkosze otrutych. Czyż dowodem twej wielkości nie jest właśnie spalenie dzieł twych przez Syndykat Ręcznego Paskudztwa?

POSĄG:
Jesteś pobity, Pawełku. Ukórz się przed znnawstwem Jego Świątobliwości.

BEZDEKA:
Stała się rzecz straszna. Nie wiem, czy kłamię. I to ja, który o sobie wiedziałem wszystko. Ojcze Święty, zabrałeś mi ostatnią nadzieję. Jednej rzeczy byłem nareszcie absolutnie pewny i tę mi zniszczyłeś, okrutny starcze.

JULIUSZ II

Oto są skutki dążenia do absolutyzmu w życiu.

Względność, mój synu, oto jedyna mądrość i w życiu, i w filozofii. Ja sam byłem absolutystą; mój Boże, któź z porządnych ludzi nim nie był? Ale czasy minęły. Tak samo jak teraz nie rozumiecie tego, że nie każdy stwór dwunogi, znający Marksa albo Sorela, jest najwyższym w ziemskiej hierarchii istnień, tak samo nie rozumiecie, że ja np. i wy to dwa odrębne gatunki istot, a nie tylko odmiany człowieczego rodzaju. Jedna Sztuka, mimo perwersji, utrzymała się na wysokości.

BEZDEKA

To samo mówi mi ona. Jestem toczony zdradą ze wszystkich stron. Ja nawet nie mam wrogów. Szukam ich dniami i nocami po wszystkich zaułkach i znajduję jakieś mdłe galaretki, a nie godnych mnie przeciwników. Czy Wasza Świątobliwość to rozumie?

JULIUSZ II

Któż by cię lepiej mógł zrozumieć, mój synu. Czy myślisz, że mnie pod tym względem nasyciła historia? Czy możesz przypuszczać, że, Juliusz della Rovere, byłem kontent mając za głównego nieprzyjaciela tego mydłka, Ludwika XII?

O! Jak Bóg bez Szatana i Szatan bez Boga jest ten, co nie zdobył godnego siebie wroga!

POSĄG:
Niebezpiecznie jest opierać wielkość swą na ujemnej wartości swych nieprzyjaciół. Jest to gorzej niż przyznawać względność Prawdy.

JULIUSZ II

Ach ty, mała dialektyczko! Któż cię tak wykształcił, uprzejma kobietko?

POSĄG

Nieszczęśliwa miłość, Ojcze Święty, i to miłość do człowieka, którym pogardzam. Nic nie jest w stanie tak nauczyć nas, kobiet, dialektyki, jak kombinacja, o której wspomniałam.

JULIUSZ II

Biedny mistrzu Pawle, ileż się nnacierpieć musiałeś z tą precieuse'ą. Za naszych czasów ten typ kobiet był trochę innym. Były to prawdziwe tytanice. Ja sam, mój Boże, ja nawet...

BEZDEKA:
Ratunku! Zapomniałem, że mam narzeczoną.

ELLA

Mój najdroższy! Ale teraz cieszysz się, że ją masz, kiedy już sobie o niej przypomniałeś. Mój jedyny: popatrz na mnie.

Przytula się do niego. Tetrykon obładowany stoi w miejscu. Juliusz II przechodzi na lewo i staje oparty o podstawę Posągu.

BEZDEKA

Poczekaj, mam wrażenie, że spadłem z trzeciego piętra. Nie rozumiem dobrze samego siebie. Wiesz, że pan della Rovere dowiódł mi, że moja Sztuka jest Prawdą. Straciłem ostatnie oparcie dla mojej programowej blagi.

ELLA

Ja ci dam wszystko. Oprzyj się tylko o mnie. Cudownie urządziłam nasze mieszkanko. Kanapki są już pokryte - wiesz, taką złotawą materią w różowe paseczki. A bufet jest wprost prześliczny. Cały garnitur do jadalni jest bardzo ładny, ale w bufecie jest coś dziwnego. Jakaś tajemniczość straszna kryje się w tych twarzach z żelaznego drzewa. Są roboty samego Zamoyskiego. Tam będziesz miał wszystkie twoje narkotyki. Ja ci nie będę przeszkadzać, pozwolę ci na wszystko, ale w miarę.

Nie cieszysz się?

Mama sama urządziła mi moj buduarek. Wszystko pokryte różowym jedwabiem w błękitne kwiatki.

BEZDEKA

Ależ tak - cieszę się. Moja biedna malutka...

całuje ją w głowę

JULIUSZ II

Patrz córko, jak szczebiot tego ptaszka usypia naszego dobrego, potulnego węża.

ELLA

Kto jest ten stary pan?

BEZDEKA:
NIe wiesz? To jest papież Juliusz II, przybył prosto z Nieba, aby nas pobłogosławić.

ELLA

Ojcze Święty...

klęka i całuje go w pantofel; Tetrykon kładzie paczki na ziemi, klęka też i całuje papieża w drugi pantofel.

Jakże jestem szczęśliwa!

JULIUSZ II

No i co robić z taką niewinnością i dobrocią?

Błogosławię was, moje dzieci. Życzę ci prędkiej i niespodziewanej śmierci, moja córuchno. Będziesz najpiękniejszym z aniołków, których wieniec oplata tron Wsszechmogącego.

BEZDEKA

O, jakież to piękne! Czuję, że mógłbym od dzisiaj zacząć malować jak Fra Angelico. Cała perwersja rozwiała się bez śladu. Ojcze Święty, dziękuję ci.

JULIUSZ II

Patrz, jak mimo woli można być siewcą dobra na tym świecie. Patrz na wniebowzięte twarze tych dwojga dzieci. Mistrz Paweł odmłodniał co najmniej o lat dziesięć.

POSĄG:
Nie na długo, Wasza Świątobliwość. Nie zdajesz sobie sprawy z szybkości upływania naszego czasu. Czas jest względny. Znasz, Ojcze Święty, teorię Einsteina. Przeniesienie kocepcji czasu psychologicznego do fizyki wydało cudowny kwiat wiedzy o świecie, niezniszczalną konstrukcję absolutnej Prawdy.

JULIUSZ II:
Ta-ta-ta! U nas w niebie nikt nie wierzy w fizykę, moje dziecko. Jest to tylko wygodny schemat matematycznego ujęcia zjawisk dla waszych mózgów, które utknęły na granicy możności stworzenia metafizyki. Każdy stopień w herarchii Istnień ma swoją granicę. Filozofia ludzka zakorkowała się. Koeficjent wiedzy ogólnej w granicy tylko jest nieskończony. Ale co się dzieje na planetach Aldebarana! Hoho! Tam też uznają swojego "Einsteina", ale umieli go zlokalizować we właściwej mu sferze.

POSĄG

A więc świat jest naprawdę bez granic?

JULIUSZ II:
Oczywiście, moje dziecko.

POSĄG:
I ty żyć wiecznie nie będziesz, Ojcze Święty? A niebo?

JULIUSZ II:
Niebo jest tylko symbolem. Musicie przyjąc teorię różnorodnych ciał związanych w jedno indywiduum. Ale ilość ciał tych jest ograniczona. Umrzemy kiedyś wszyscy definitywnie. Jedyną tajemnicą jest Bóg.

wskazuje na sufit (X)

POSĄG:
Ach!

ELLA:
 

Co to jest? Słyszałam głos jakiś, który mówił coś wewnątrz mnie o wiecznej śmierci. (+)

BEZDEKA

To mówił ten posąg. Tylko co zemdlał. Jest to symbol przeszłości, którą poświęciłem dla ciebie.

ELLA

Ależ tam nikogo nie ma!

BEZDEKA:
Czyż nie słyszałaś, jak oboje filozofowali z Jego Świątobliwością?

ELLA:
Pawle, nie żartuj. Ojciec Święty mówił sam ze sobą. Nie patrz tak błędnie, bo się boję. Powiedz mi prawdę.

BEZDEKA:
I tak nie zrozumiesz tego, moje dziecko. Nie mówmy o tym lepiej.

JULIUSZ II:
Tak, córko, mistrz Paweł ma rację. Dobra żona nie powinna zbyt wiele wiedzieć o swym mężu. Mąż musi być w pewnych granicach tajemnicą.

ELLA:
Ja muszę wiedzieć wszystko. Męczysz mnie, Pawle. Nasze mieszkanko, którym tak cieszyłam się, zaczyna mnie przerażać w tej wizji przyszłości, którą stworzyliście razem z papieżem. Jakiś cień padł mi na moje serce. Ja chcę do mamy.

BEZDEKA

Cicho, dziecinko. Ja za to uwierzyłem w moją przyszłość. Wracam do Sztuki i będę szczęśliwym. Będziemy szczęśliwi oboje. Zacznę malować spokojnie, bez żadnego wyuzdania formy, i skończę moje życie jak dobry katolik.

JULIUSZ II

Cha, cha, cha!

ELLA:
Skończysz życie? Ja je dopiero z tobą zaczynam.

BEZDEKA:
Jestem stary - musisz to raz zrozumieć.

ELLA:
Masz lat czterdzieści sześć - wiem. Czemu jednak twarz twoja mówi coś innego? Czyż dusza może być tak inną od twarzy?

BEZDEKA

Ach, daj mi spokój z moją duszą. Jest to istność tak zawiła, że samego siebie w całości nigdy oglądać mi się niee udało. To były tylko złudzenia. Przestań o mnie myśleć i bierz mnie takim, jakim jestem.

ELLA:
Pawle, powiedz mi raz, jakim jesteś. Chcę cię poznać.

BEZDEKA:
Jestem niepoznawalny nawet sam dla siebie. Patrz na moje dawne obrazy, a pojmiesz, kim byłem. A jeśli zobaczysz to, co zrobię teraz, pojmiesz, jakim być chcę. Reszta to urojenie.

ELLA:
Więc czyż tym jest miłość?

BEZDEKA:
Czym jest miłość? Chcesz, to ci powiem. Rano obudzę cię pocałunkiem. Po kąpieli wypijemy kawę. Potem pójdę malować, ty zaś będziesz czytać książki, które ci wskażę. Potem obiad. Po obiedzie pojedziemy na spacer. Znowu praca. Podwieczorek, kolacja, parę rozmów istotnych i na koniec zaśniesz, niezbyt zmęczona rozkoszą, aby zachować siły na dzień następny.

ELLA:
I tak bez końca?

BEZDEKA:
Chciałaś powiedzieć: tak do końca. Takim jest życie tych, którzy pozbawieni są w nim samym absolutnych pożądań. Jesteśmy ograniczeni, a otacza nas Nieskończoność. Jest to zbyt banalne, by o tym mówić.

ELLA:
Ależ ja chcę żyć! Ja z tą nadzieją urządzałam nasze drogie mieszkanko, starałam się o wszystko! Ja muszę żyć naprawdę.

BEZDEKA:
Czymże jest to życie "naprawdę", powiedz mi, proszę.

ELLA:
Teraz nie wiem już nic i to mnie przeraża.

BEZDEKA:
NIe zmuszaj mnie do deklamacji. Mógłbym mówić ci rzeczy piękne i straszliwe, głębokie i nieskończenie dalekie, ale byłoby to jeszcze jednym kłamstwem więcej.

POSĄG

Zaczyna się mały dramacik. Pawełek postanowił być szczerym.

ELLA:
Znowu słyszę w sobie zły głos obcej istoty.

To dziwne - czuję, że tu ktoś jest, a nie widzę nikogo prócz ciebie i papieża. (+)

POSĄG:
Jestem papieżycą upadłych tytanów. Ja ich uczę mądrości szarego, codziennego istnienia.

ELLA

Pawle - nie hipnotyzuj mnie. Ja się boję.

BEZDEKA:
Nie mów. Ja sam zaczynam się bać. Ja sam nie wiem, skąd znam tę osobę.

ELLA:
Jaką osobę? O Boże, Boże - ja umrę ze strachu. Ja się c i e b i e boję. Ojcze Święty - ratuj mnie. Ty przyszedłeś z Nieba.

JULIUSZ II

Skąd wiesz, że Niebo nie jest symbolem najokropniejszej rezygnacji? Rezygnacji z prawdziwej osobowości. Jestem cieniem tak samo jak ona.

wskazuje POSĄG:
ELLA:
Ależ tam nikogo nie ma! Ojcze Święty, ulituj się nade mną. To wszystko robi na mnie wrażenie jakiegoś okropnego snu.

JULIUSZ II:
Śnij dalej, moje dziecko. Może ta chwila przestrachu jest najpiękniejszą w twoim życiu. Och, jakże wam zazdroszczę.

BEZDEKA:
Znowu wstępuje we mnie obca siła. Ellu - ja z tobą nie potrafię przezwyciężyć perwersji.

ELLA

Teraz cię zrozumiałam. Ja muszę zginąć dla ciebie albo przestać cię kochać.

Ja cię kocham wtedy, gdy widzę, jak schodzisz w przepaść. To jest moje prawdziwe zycie.

POSĄG:
Co za szalone postępy robi ta dzieweczka. Już nigdy cię nie odzyskam, Pawełku.

ELLA:
Znowu ten głos. Ale teraz nie boję się niczego. Już się stało. Moja zguba jest już gdzieś postanowiona. Byle prędzej. Pawle, nie wrócę już do mamy. Zostaję dziś z tobą.

JULIUSZ II:
Nie śpiesz się tak, córko. Już weszłaś na właściwą drogę. Ale nie dowodzi to, że musisz się aż tak bardzo śpieszyć.

BEZDEKA:
Ojcze Święty, mnie też przeraża szybkość moich transformacji. Ja mogę za chwile stać się mężem stanu, wynalazcą, diabli wiedzą czym. Całe nowe pokłady ruszyły się w mojej głowie jak lawina.

JULIUSZ II:
Czekaj - słyszę jakieś kroki w dolnym korytarzu. Mam tu dziś rendez-vous z królem Hyrkanii...

BEZDEKA:
Co? Hyrkan IV? On żyje?! To przecież mój szkolny kolega. Marzył zawsze o sztucznym królestwie w dawnym stylu.

JULIUSZ II:
I stworzył je. Chyba nie czytasz wcale gazet.

To on - poznaję jego władczy, potężny chód.

ELLA:
Ale czy on jest rzeczywistym, czy też jest czymś w rodzaju Waszej Świątobliwości?

JULIUSZ II

W rodzaju!! Zanadto pozwalasz sobie, moja córko.

ELLA:
Teraz nie boję się niczego.

JULIUSZ II:
Już umarłaś - nie masz się czego bać.

ELLA:
Głupstwa. Żyję i stworzę zupełnie normalne życie dla Pawła. Upadnie powoli, tworząc rzeczy wspaniałe. Ja wcale nie jestem taka niewinna i głupia, jak to myślicie. Ja mam też w sobie jakiś jad... (X)

z prawej strony wchodzi Hyrkan IV w purpurowym płaszczu aż do ziemi. Na głowie ma hełm z czerwonym pióropuszem. W ręku ogromny miecz.

HYRkAN IV:
Dobry wieczór. Jak się masz, Bezdeka. Nie spodziewałeś się mnie dzisiaj. Słyszałem, że się żenisz. - Nic z tego.

Cieszę się zdrowiem Jego Świątobliwości. Niebo słuzy mu wybornie.

Jak się masz, Alice - Alice d'Or - nieprawdaż? Pamiętasz nasze orgie w tym cudownym tinglu - jakże się on nazywał?

<ściska Posąg za rękę>

POSĄG:
Perdition-Gardens.

HYRkAN IV:
Exactly.

ELLA

To ona tu była! To jej głos słyszałam ciągle jakby w sobie. To nieładnie ze strony pani podsłuchiwać nasze rozmowy w ten sposób.

POSĄG:
NIe moja wina, że mnie nie widziałaś, Ellu...

ELLA:
Proszę nie mówić do mnie po imieniu. Ja panią wypraszam z tego domu. Ja dziś zostaję tu z Pawłem.

Kto jest ta kobieta?

BEZDEKA:
Moja dawna kochanka. Mieszka w tym pokoju za moim pozwoleniem. Bałem się trochę w tym olbrzymim domu i dlatego...

ELLA:
Możesz się nie tłumaczyć. Od dziś ja tu będę i proszę cię, abyś zaraz wyprosił tę damę.

JULIUSZ II:
Nie tak prędko, moja córko. Możesz się przerachować.

ELLA:
Nie chcę, żeby tu była, i koniec. Pawle, słyszysz?

BEZDEKA:
Ależ tak, moja droga. To jest drobnostka.

Moja Alice, musimy się rozstać. Zleź z tego postumentu i wynoś się. Koniec. Pieniądze dostaniesz w moim banku.

HYRKAN IV

Za pozwoleniem - kto jest ta dziewczynka?

Czy to jest nowa kochanka, czy też ta narzeczona, o której słyszałem?

BEZDEKA:
 

Narzeczona. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin