Hoffmann Kate - Diabelskie sztuczki.pdf

(431 KB) Pobierz
545863410 UNPDF
Kate Hoffmann
Diabelskie Sztuczki
545863410.002.png
Rozdział 1
Silne podmuchy wiatru od Atlantyku uderzały o szyby „Galeryjki Westchnień”,
przeganiając opadłe jesienne liście z ciemnego, brukowanego podjazdu w stronę
uśpionych ulic miasteczka Egg Harbor w stanie Maine.
Hallie Tyler podniosła głowę znad książki rezerwacji. Za oknem wychodzącym
na werandę okalającą pensjonat dostrzegła cień zbliżającego się człowieka.
Nasłuchiwała, kiedy otworzą się frontowe drzwi i zadźwięczy umieszczony nad
nimi dzwoneczek, oznajmiający każdego przybysza. W domu panowała jednak
niczym nie zmącona cisza. Hallie przetarła zmęczone oczy. Musiało się jej
przywidzieć. Nic dziwnego, po tak ciężkim dniu, jaki miała za sobą, wyobraziła
sobie, że zaraz będzie zmuszona odprawić z kwitkiem jeszcze jednego gościa.
Dochodziła północ. Wszyscy mieszkańcy pensjonatu z pewnością spali smacznie w
pokojach na piętrze. W tak okropną pogodę nikomu nawet nie przyszłoby do głowy
wystawić nos za drzwi.
Hallie spojrzała na leżący na biurku egzemplarz „New York Timesa”. Wzięła
gazetę do ręki i odruchowo rzuciła okiem na dział wypoczynku i turystyki.
Znajdowała się tu krótka notatka, która stała się przyczyną niezwykłego najazdu
turystów na jej pensjonat, i to już niemal po sezonie.
23 września, Egg Harbor, stan Maine Pensjonat „Galeryjka Westchnień”,
prowadzony przez właścicielkę, Hallie Tyler, został zbudowany w dziewiętnastym
wieku jako letnia rezydencja Lucasa Tylera, magnata okrętowego z Bostonu. Dom
znajduje się na urwistym wybrzeżu Atlantyku w stanie Maine, w malowniczym
miasteczku Egg Harbor.
Swego czasu w pensjonacie mieszkał niejaki Nicholas Tyler, o którym
mówiono, że jest wampirem. Legenda głosi, że utonął i pochowano go na
rodzinnym cmentarzu, i że do dzisiaj wstaje z grobu podczas każdej pełni księżyca
i chodzi po ulicach Egg Harbor w poszukiwaniu coraz to nowych ofiar.
– Co za bzdury! – Hallie z niesmakiem odłożyła gazetę.
Jeszcze tego było jej teraz potrzeba do szczęścia. Wyciągnięcia na światło
dzienne starej legendy o wampirach. Od lat ta historia bezustannie nękała jej
rodzinę. Gdyby zależało to ode mnie, pomyślała Hallie, Nicholas Tyler na zawsze
pozostałby w spokoju, na małym cmentarzu zarośniętym krzewami i winoroślą.
Niestety, to jej własne ciotki, wiekowe damy o dźwięcznych imionach Patience i
545863410.003.png
Prudence, sprawiły, że „Times” opublikował notatkę o pensjonacie. Z ogromną
radością opowiedziały ściągniętemu do Egg Harbor reporterowi tej gazety rodzinną
legendę. O tym, że stryj Nick miał dziwaczny sposób picia i zbyt długie, spiczaste
kły.
Hallie potrząsnęła głową i uśmiechnęła się smętnie.
Ciotki działały w dobrej wierze i starały się jej pomóc. Wzięły na serio sugestię,
że dobrze byłoby, gdyby starały się ze wszystkich sił zareklamować pensjonat i
przestały wreszcie interesować się UFO i innymi pozaziemskimi formami życia.
Hallie nie przyszło nawet do głowy, że działania starszych pań odniosą tak
oszałamiający sukces.
Swymi ciotkami, a właściwie ciotecznymi babkami, opiekowała się od ponad
dziesięciu lat, to znaczy od śmierci rodziców. Po Clarissie i Samuelu Tylerach jako
jedyne ich dziecko odziedziczyła starą rodzinną siedzibę w Egg Harbor w stanie
Maine. Duży, dziwaczny dom zbudowany na wysokim, urwistym wybrzeżu
Atlantyku.
Mieszkańcy miasteczka byli przekonani, że Hallie szybko sprzeda rodzinną
posiadłość i pozostanie w Bostonie, gdzie pracowała w agencji reklamowej. Ona
jednak, wychowana w starym domu Tylerów, gdzie spędziła cudowne dzieciństwo
z rodzicami i ciotkami, uznała, że powinna wrócić do ziemi przodków i ocalić
rodową siedzibę.
Gdy skończyły się pieniądze, a podatki nie były płacone od dwóch lat,
postanowiła wrócić do Egg Harbor i zająć się domem, który tak bardzo kochała.
Bez zwłoki powzięła decyzję. Zrezygnowała z pracy w agencji i porzuciła
wielkomiejskie życie, a także mężczyznę, który miał zostać jej mężem. Powróciła
na stare śmieci. Tu zawsze czuła się bezpiecznie. Egg Harbor to jedyne miejsce na
świecie, gdzie była naprawdę szczęśliwa.
Nie miała teraz stałej pracy, a musiała utrzymać ciotki i siebie. Dlatego dom
Tylerów przekształciła w pensjonat. Miała niewielu gości, ale mogła związać
koniec z końcem. Nigdy nie zamierzała przyjmować licznych turystów, jak to robili
właściciele innych pensjonatów rozsianych na wybrzeżu Atlantyku. Ale Patience i
Prudence, pełne niezwyklej energii i zapału, zapragnęły, aby przedsięwzięcie
Hallie przyniosło ogromny sukces. Postanowiły zrobić wszystko, co w ich mocy,
by doprowadzić rodzinny pensjonat do pełnego rozkwitu.
Obie starsze panie z wielkim zadowoleniem przyjęły notatkę w gazecie sprzed
tygodnia. I od tamtej chwili życie Hallie stało się jednym pasmem obowiązków
związanych z obsługą licznych gości. Musiała spełniać ich nieustanne życzenia,
545863410.004.png
słać łóżka, wcześnie przygotowywać śniadania, a późnymi wieczorami biedzić się
nad stosem bieżących rachunków. No i, co było najgorsze ze wszystkiego,
odpowiadać na nie kończące się pytania o stryja Nicka.
W pensjonacie zapanował wielki ruch. Pełno było przyjezdnych i nic nie
wskazywało na to, by w niedługim czasie nastał upragniony spokój.
Zarezerwowano wszystkie miejsca na miesiąc naprzód, do końca października.
Pensjonatowi goście jednak znacznie bardziej interesowali się rodzinnym
wampirem Tylerów niż zwiedzaniem malowniczego nadmorskiego miasteczka.
– Wampiry – z niesmakiem prychnęła Hallie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie
wierzy w ich istnienie.
Siedząc przy biurku, poczuła nagle zimny powiew. Podniosła wzrok. W
półmroku, w otwartych drzwiach zobaczyła mężczyznę, który ją obserwował w
milczeniu.
Zaskoczona zaczerpnęła nerwowo tchu i przyłożyła dłoń do ust, żeby nie
krzyknąć z wrażenia. Nie słyszała ani skrzypienia zawiasów od dawna
wymagających smarowania, ani dzwonka nad drzwiami. Była prawie pewna, że
dawno zamknęła od środka frontowe drzwi.
– Mogę wejść? – miękkim głosem spytał nieznajomy.
Jego słowa popłynęły w stronę Hallie wraz z powiewem zimnego, nocnego
powietrza.
– Tak. Oczywiście – odparła, z trudem wydobywając z siebie głos. – Czym
mogę panu służyć?
Mężczyzna zamknął za sobą drzwi. Wyszedł z półmroku i znalazł się w zasięgu
bladoróżowego światła starej naftowej lampy, przerobionej na elektryczną, stojącej
na brzegu biurka.
Od stóp do głów był ubrany na czarno. W sweter z golfem, dżinsy i luźny
płaszcz z podniesionym kołnierzem. Włosy nieznajomego były tak czarne, jak cały
jego strój. Długie, opadały mu aż do ramion. Uniósł podbródek i w nikłym świetle
lampy Hallie dostrzegła ostre, pociągłe rysy i zarost na brodzie. Spod gęstych brwi
spoglądała na nią para niebieskich oczu. Tak jasnych, że aż nienaturalnych.
Mężczyzna zrobił wrażenie na Hallie. Wyglądał niesamowicie.
– Chcę wynająć pokój – powiedział. – Cichy.
Niemal zahipnotyzowana przenikliwym spojrzeniem nieznajomego,
działającym na nią jak narkotyk, Hallie powtórzyła półprzytomnie:
– Cichy.
W uszach dźwięczał jej zdumiewający głos mężczyzny. Miękki i łagodny.
545863410.005.png
Wręcz upajający. Jak koniak rozgrzewał jej krew w tę zimną, jesienną noc.
– Potrzebny mi pokój – powtórzył nieznajomy. – Ma pani coś wolnego?
Hallie zamrugała oczyma. Z trudem oprzytomniała.
– Przykro mi – odparła. – Wszystkie miejsca w pensjonacie są zajęte.
Mężczyzna wydawał się zdziwiony odpowiedzią. Uniósł brwi.
– Zapewniano mnie, że w środku tygodnia żadne rezerwacje nie są u was
potrzebne. Przecież to ostatnie dni września, koniec sezonu turystycznego.
Hallie uśmiechnęła się przepraszająco. Nie była w stanie oderwać wzroku od
uderzających rysów gościa.
– Zwykle bez kłopotu można tu dostać pokój, ale po notatce w ostatnim
sobotnio-niedzielnym wydaniu „New York Timesa” zrobiło się pełno.
Nieznajomy zrobił niezadowoloną minę.
– Jest pani pewna? Macie z pewnością coś wolnego. Tylko na jedną noc.
– Wszystkie pokoje są zajęte – powtórzyła Hallie. – Mnie samą to dziwi. Nigdy
nie miałam kompletu gości. Pensjonat jest położony na terenie bardzo wysuniętym
na północ i w znacznej odległości od... – Nagle uprzytomniła sobie, że gada trzy po
trzy, o rzeczach oczywistych dla każdego. – Z dala od przelotowej drogi –
dokończyła niezbyt składnie.
– Może mi pani wskazać inne miejsce? Ale koniecznie spokojne i ciche.
Potrzebuję... samotności.
– W Egg Harbor jest tylko mój pensjonat. To jedyne miejsce do spania w
promieniu dwudziestu pięciu mil. Żeby znaleźć jakiś motel, musi pan wyjechać z
półwyspu i zawrócić na południe.
Nieznajomy przeciągnął palcami po kruczoczarnych włosach. Zniecierpliwiony
potrząsnął głową.
– Jechałem tu prawie osiem godzin. Dochodzi północ.
Musi być bliżej jakiś hotel lub inne miejsce, w którym mógłbym się zatrzymać.
Na twarzy Hallie widać było wahanie. Tego wieczoru odprawiła z kwitkiem aż
sześciu gości, którzy zjawili się bez rezerwacji. Dlaczego miałaby teraz pomagać
temu dziwnemu mężczyźnie? Przecież to nie jej wina, że wybrał się w odludne
strony bez zapewnienia sobie noclegu. Wystarczyło podnieść słuchawkę i jednym
telefonem załatwić sprawę.
– No więc?
– Mamy tutaj mały domek. Dawną wozownię – odparła niepewnie. – Zaczęłam
ją modernizować z myślą o przekształceniu w pomieszczenia dla gości. Ale jest
tam chłodno. Szwankuje centralne ogrzewanie. Będzie pan musiał podtrzymywać
545863410.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin