W serii z WAG� ukaza�y si�: DROGA SERCA Dalaj Lama, Eugen Drewermann ISTOTNEGO NIE WIDA� Eugen Drewermann CZYSTO�� i BRUD Georges Vigarello CUDOWNE i PO�YTECZNE Bruno Bettelheim HISTORIA EPIDEMII Jacques Ruffie, Jean Charles Sournia NADZIEJE MEDYCYNY Jean Bernard ANATOMIA UCZU� Boris Cyrulnik SEKS I �MIER� Jaques Ruffie INTYMNA HISTORIA LUDZKO�CI Theodore Zeldin HISTORIA STROJU Maguelonne Toussaint-Samat SP�R O DZIEDZICTWO EUROPEJSKIE Ewa Bie�kowska WIEDE�SKA APOKALIPSA Ewa Kuryluk POWT�RZENIE. PRZEDMOWY S�ren Kierkegaard ZBIGNIEW MIKO�EJKO �YWOTY �WI�TYCH POPRAWIONE Warszawa : "W.A.B.", 2000. Wydano z pomoc� finansow� Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Patronat medialny: Laboratorium wiary i kultury: www.opoka.org.pl Copyright (c) by Wydawnictwo W.A.B., 2000 Wydanie I Warszawa 2000 Noc� bia��, gdy ksi�yc szybuje w chmurach jak gacek, odp�ywaj� d�by zielone przez martwe wyr�by widze�. Za polan� szerok� jak echo si� zaczaj i s�uchaj s��w miarowych nocy. Przez kartofliska dymi�ce w zamglonym miesi�cu zobaczysz poch�d �wi�tego id�cy w takt wierzby: fal� kr�lik�w le�nych, sarn� w szele�cie gor�cym, psy oniemia�e noc� i konie b�yszcz�ce. [...] Zobaczysz o�liz�o�� ksi�yca jak pn�cze i pochylone jelenie, kt�re zbieraj� w oczy �ywe z�oto. [...] Niedotykalny idzie poch�d jak �wi�to codzienne. Uwa�aj, �eby echa w kotlinach nie zbudzi�. To idzie �wi[�]ty w czerni przenosz�c biel palc�w. Krzysztof Kamil Baczy�ski, �w. Franciszek B�g m�j i wszystko to nasza pie��, Ona gra w sercu jak z�oty r�g. Bracie! do czynu sztandary wznie�! Kt� przeciw nam, je�li z nami B�g! Nie miecze krwawe, mi�o�� nasz� broni�, Cicho�� miast szumu husarskich pi�r, Srebrzyste he�my nam nie l�ni� nad skroni�, Nam zbroj� wiara i mod��w ch�r. Maurycy Henryk Przyby�owski, Hymn Gdy przysz�o mi na my�l, co cz�sto mnie trapi, �e mo�e si� zdarzy�, i� kto� mnie uzna za �wi�tego i zechce mi oddawa� cze�� - jak to si� czasem dzieje w�r�d niem�drych ludzi - a wi�c nie tylko darzy� mnie szacunkiem, ale adorowa� jako rzekomo �wi�tego, wtedy - ogarni�ty gwa�town� pasj� -poczu�em, �e pragn� mu wyrz�dzi� wszelkie z�o, cho�by i najgorsze, aby nic z tego grzechu przy nim nie zosta�o. Poj��em te�, �e winienem w skupionej modlitwie uprasza� Pana, by nie przywar�a do mnie najmniejsza cho�by cz�stka tego przekl�tego grzechu. Bo tylko do Chrystusa, w kt�rym wszelka bosko�� jest doskona��, nale�y kierowa� mod�y, gdy� nie odtr�ca On nawet najwi�kszych grzesznik�w i nie zwa�a na nasz� duchow� n�dz�, a zatem nie musimy s�a� mod��w do nikogo poza Nim. On jest wszechmocnym, jedynym mediatorem. To, co robi dla innych, kt�rych czyni �wi�tymi, do Niego nale�y, nie do nas, aby�my mieli - Emanuel Swedenborg, Dziennik sn�w Introdukcja Ksi��ka moja jest zbiorem opowie�ci i esej�w po�wi�conych wszystkim kanonizowanym �wi�tym polskim - od postaci najwi�kszych i powszechnie obecnych w do�wiadczeniu zbiorowym po osoby niemal zapomniane, egzystuj�ce ju� tylko w obr�bie lokalnego kultu ko�cielnego, na obrze�ach dziej�w oraz wielkich posp�lnych prze�y�. Nie stanowi ona jednak po prostu kolekcji �ywot�w, lecz -w krytycznym spojrzeniu wsp�czesnym, ocieraj�cym si� by� mo�e niekiedy o blasfemi� czy libertynizm - pr�buje ods�oni� �wi�to�� jako radykalne wydarzenie antropologiczne: jako dramat cz�owieka, jako dramat jego duszy i cia�a, g�sty nieraz od pora�aj�cych wypadk�w i paradoks�w, od niebywa�ych zdarze� i dziejowych zawik�a�, kt�re trwaj� i ca�e stulecia, anga�uj�c kolejne pokolenia (r�nych zreszt� narod�w i wyzna�). Dlatego - w r�wnej mierze - ksi��ka ma za temat histori� i religi�, przemoc i wiar�, polityk� i teologi�, zbrodni� i pokut�, mi�o�� i nienawi��, sztuk� i bana� �ycia, wielko�� i pod�o��, apokalips� i nadziej�. Jest te� cz�sto opowiadaniem osobistym, prywatnym w�drowaniem, kt�re nierzadko graniczy z �ledztwem, poprzez biografie tych, kt�rzy trafili na o�tarze (ale, w aneksie, i tych niekiedy, co nigdy -jak chocia�by Piotr Skarga - na nich zapewne si� nie znajd�). Jest, wreszcie, poszukiwaniem skrytych, zagubionych, zatartych tre�ci polskiego katolicyzmu, z �atwo�ci� i nieodmiennie poddaj�cego si� imperatywom kultu zewn�trznego i masowego, obiegowym ideologiom, nakazom wiary szytej tanimi emocjami i rzekomo "narodowej". Jest na koniec - mia�em przynajmniej po- dobny zamiar - z racji takiej meandryczno�ci (i mojego poci�gu do zbieractwa szczeg��w, okazjonalnego gadulstwa oraz przepisywania wielkich kawa�k�w cudzych tekst�w) - swoistym cicer cum caule, swoistym odpowiednikiem staroszlacheckiej "sylwy". Tak post�puj�c, odkry�em jednak zarazem, �e polska �wi�to�� ods�ania si� ponadto jako szczeg�lny dramat Mitteleuropy, jako jej stawanie si� w kolejnych ods�onach dziejowych i prze�omowych wydarzeniach, jako trudna i nierzadko brutalna lekcja "Europy �rodka". Chronologiczny porz�dek �ywot�w znienacka pozwoli� tu bowiem odczyta� paradoksaln� i niebanaln� dialektyk� "swojsko�ci" i "obco�ci", to�samo�ci i nieto�samo�ci, uniwersalizmu i partykularyzmu, rozgrywaj�c� si� zar�wno w przestrzeni wiary, jak i w obszarze geopolityki czy kultury. Polska �wi�to�� zatem, ukazana w tej perspektywie, rz�dzi�a si� i rz�dzi si� nadal mechanizmem dialektycznego "zniesienia", gwa�townego nieraz Aufhebung, kt�rego rdze�, przedmiot fundamentalny, zasadnicz� substancj� tworzy problem etniczny - problem etnosu, stale wydobywanego na jaw i stale kwestionowanego, stale eksponowanego i stale rozp�ywaj�cego si� w etnosach kraj�w obcych, najcz�ciej s�siednich, stale zatroskanego o sw� domnieman� "czysto��" i stale otwartego na inne nacje i typy duchowo�ci. Obcy - ten, kt�ry zjawia si� z zewn�trz - staje si� tu wi�c zawsze kim� o dwuznacznej naturze, kim� w rodzaju romantycznego sobowt�ra, kim� swoim i kim� g��boko uwewn�trznionym (w kulcie i legendzie, w historii i micie, w do�wiadczeniu codziennym i w od�wi�tnej celebrze), cho�by przychodzi� z miejsc najbardziej odleg�ych albo z g��biny wiek�w. Albowiem polscy �wi�ci tak cz�sto (z etnicznego punktu widzenia) nie byli wcale Polakami. Mamy zatem w�r�d owych �wi�tych "domowych" Niemc�w i W�och�w, Rusin�w i W�gr�w, Litwin�w i Czech�w, mamy ludzi krwi greckiej, francuskiej czy bo�niackiej. Mamy wi�c nade wszystko - mieszka�c�w kraj�w habsburskich, ��cznie z Austriakami. Symboliczn�, koronn� postaci� mo�e by� tu oczywi�cie Klemens Maria Hofbauer, patron Warszawy i Wiednia (albo p�-Habsburg Kazimierz, syn kr�la Kazimierza IV Jagiello�czyka oraz El�biety, c�rki cesarza Albrechta II). Ale i wyniesieni w ostatnim czasie na o�tarze Polacy (jak Melchior Grodziecki czy Jan Sarkander) pochodzili tak�e z habsburskiego ongi� �l�ska Cieszy�skiego. Dlatego te� polscy �wi�ci tak cz�sto byli lud�mi z pogranicza, z miejsc, gdzie �ciera�y si� z sob� i stapia�y w specyficzn� jedno��, w kulturow� i religijn� ekumen� Mitteleuropy, wielkie pot�gi historii (Polska i kraje niemieckie, domeny Jagiellon�w i domeny Habsburg�w, pa�stwo polsko-litewskie, Ru� i Turcja) czy wielkie od�amy chrze�cija�stwa (katolicyzm, protestantyzm i prawos�awie) oraz lokalne - wieloetniczne i wieloreligijne - spo�eczno�ci. By�y to procesy nierzadko traumatyczne, gwa�towne, naje�one przemoc� i nietolerancj�, kt�rych znamieniem sta�o si� religijne m�cze�stwo, �w szczeg�lny, wstrz�saj�cy akt jedno�ci ofiary i kata, pi�trz�cy si� ku niebu pobratymcz� kurzaw� krwi i odoris sanctitatis. Ale by�y to zarazem - r�wnocze�nie i r�wnolegle - procesy tw�rcze, formuj�ce poczucie wsp�lnoty i duchowego powinowactwa, procesy przenikania si� r�nych kultur religijnych czy budowy w miar� jednolitej �wiadomo�ci chrze�cija�skiej, w�a�ciwej "Europie �rodka". Procesy transgresji, cz�sto przecie� bolesne i zawik�ane - przechodzenia od si�y ku tolerancji, od j�zyka gwa�tu i "nawracania" ku j�zykowi dialogu, od nienawi�ci wyznaniowej i etnicznej ku zrozumieniu oraz akceptacji r�nicy. Procesy te, nadto, nie uk�adaj� si� wcale post�puj�ce i liniowo, lecz s� - lekcewa��c sobie wszelk� regularno�� rytm�w - zbiorem historycznych oscylacji, naprzemiennym uk�adem ci�g�o�ci i zerwa�, osi�gni�� i regres�w, gramatyk dialogu i gramatyk wrogo�ci, rozb�ysk�w �wiat�a i mrocznych fal. S� wielkim rozgwarem dziejowym, nad kt�rego powierzchni� wybijaj� si� co rusz odmienne, sprzeczne ze sob� g�osy - w zale�no�ci od timbre'u epoki, od okoliczno�ci czasu i miejsca, od osobistych, indywidualnych do�wiadcze� i przekona�, od przypadku. Z �ywot�w polskich �wi�tych wy�ania si� nade wszystko pewna oczywista zale�no��, kt�rej nie jeste�my zazwyczaj �wiadomi - wy�ania si� mianowicie, buduj�ca si� od �redniowiecznej jesieni po wiek XX, zale�no�� religijno�ci polskiej od austriacko-habsburskich wzo- r�w. W tych procesach Austria oraz inne kraje habsburskie odgrywa�y nie tylko rol� "pomostu" mi�dzy Polsk� a Rzymem. Cz�sto -o wiele cz�ciej, ni� na og� si� zdaje - by�y one bowiem obszarem, z kt�rego przenika�y do Polski nowe pr�dy religijne, nowe postaci kultu. Tak wi�c, dla przyk�adu, to w�a�nie z austriackiego Lorch przyw�drowa� nad Wis�� kult �wi�tego Floriana, zaliczanego od XII wieku do grona g��wnych patron�w Polski. Ale, co wa�niejsze, to habsburski Wiede�, Friesach, Graz i Linz oraz cesarska Praga (zw�aszcza Praga leopoldy�ska i terezja�ska) - nie za� Rzym czy Lowanium - by�y dla polskich �wi�tych miejscem ich formacji duchowej i teologicznej, miejscem ich podstawowego kontaktu z katolicyzmem i cywilizacj� Zachodu (mowa nie tylko np. o Jacku Odrow��u, kr�lowej Jadwidze Andegawe�skiej, Melchiorze Grodzieckim, Janie Sarkandrze, Rafale Kalinowskim, ale r�wnie� o postaci tak - zdawa�oby si� - "rzymskiej", jak Stanis�aw Kostka). I wreszcie: to w�a�nie w zaborze austriackim, w cesarsko-kr�lewskiej Galicji - z jej wzgl�dnie liberalnym klimatem - znajdowali duchow� wolno�� oraz mo�liwo�� religijnego i spo�ecznego dzia�ania zbuntowani uchod�cy z rosyjskiego zaboru (Rafa� Kalinowski, Albert Chmielowski). Istotne zatem, �e ostatnie kanonizacje polskich �wi�tych kieruj� si� nierzadk...
sansewiernaja