dreamfever_15.pdf

(97 KB) Pobierz
308708446 UNPDF
Rozdział15
Uprzemysłowiona wersja piosenki Trenta Reznora ' Closer ' grała w momencie kiedy
wspięłam się na barowy stołek i warknęłam w kierunku odwróconego do mnie
plecami barmana ,że potrzebuję kolejki dobrej whiskey z górnej półki i żeby się
pośpieszył.
Chcę poczuć cię ze środka…
Ze względu na ostatnie doświadczenia miałam o wiele więcej zrozumienia dla
ciemniejszej połowy rasy wróżek niż kiedykolwiek bym chciała. Znałam tą pustkę
która nimi kierowała. Byłam pokarmem ich niekończącego się nigdy głodu.
Chester było pełne obrzydliwości stworzonych przez króla Unseelie a ludzie witali
ich, konkurując miedzy sobą o to aby zostać przez nich zauważeni, pozwalając im
' poczuć się ze środka ' jeśli to właśnie było tym co przyciągało do nich ich uwagę.
Uwodzeni przez obietnicę ponadprzeciętnej siły wyostrzonych zmysłów i pokusę
nieśmiertelności. Nigdy nie rozumiałam dlaczego ktoś miałby chcieć żyć wiecznie.
Zawsze wydawało mi się ,że śmierć pożycza życiu swego rodzaju pikanterię i
niezbędne napięcie.
— Może dwa miliardy z nas potrzebowały śmierci — wymamrotałam. Nie byłam w
zbyt dobrym nastroju.
— Też się tego napiję — Dani usadowiła się na stołku obok mnie
— Niezła próba
— Czy kiedykolwiek pozwolisz mi dorosnąć? Czy będziesz taka sama jak wszyscy
inni?
Spojrzałam na nią, następnie zmieniłam moje pierwotne zamówienie na dwie kolejki
Macallana, stu procentowy strzał. Tata zrobił mi to samo kiedy byłam w jej wieku.
Twarda miłość
Szkło zabrzęczało na wypolerowanym chromowy barze, towarzyszyło temu głębokie
— Witaj piękna dziewczyno
Moje spojrzenie przeleciało na barmana i przechyliłam podwójną kolejkę. To był ten
facet z rozmarzonymi oczami którego pierwszy raz spotkałam kiedy przeczesywałam
muzeum w poszukiwaniu Przedmiotów Magicznych, a potem zdziwiłam się kiedy
dowiedziałam się ,że pracuję z Christianem w Departamencie Języków Starożytnych
w Koledżu Trinity. W pierwszym odruchu ucieszyłam się ,że przeżył ale zaraz
zostało to wyciszone przez podejrzliwość. Zbiegi okoliczności wprawiają mnie w
zdenerwowanie.
— Świat jest mały — powiedziałam lekko
— Wystarczająco duży — posłał mi lekki uśmiech — Przez większość czasu
przynajmniej
— Nowa praca?
— Miasto się zmienia, praca też. Ty?
— Bezrobotna. Nikt nie kupuje książek — wszyscy oni polują na mnie
— Zmieniłaś wygląd. Przechodzisz na mroczną stronę, piękna dziewczyno?
Dotknęłam swoich włosów
— Bardziej niż ci się wydaję
— Wystarczająco aby przetrwać
— Trudno powiedzieć ile to wystarczająco
— Zobacz kto gdzie pracuję
— Zobacz kto gdzie piję
— Potrafię sama sobie radzić, a Ty?
— Zawsze — posłał mi kolejny z tych uśmiechów i ruszył w głąb baru, zbierając,
szkło, nalewając do pełna, szybko i zgrabnie, przyciągając wzrok.
Obok mnie Dani zakrztusiła się, wypluła, sapnęła i zaczęła niekontrolowanie kaszleć.
Kiedy poklepałam ją po plecach, odsunęła się gwałtownie i przyszpiliła mnie
spojrzeniem — Co próbujesz zrobić? Zabić mnie? — zaskrzeczała kiedy już mogła
mówić — To benzyna! Kto chciałby to pic?
Zaśmiałam się — Ty wydawałaś się mieć na to ochotę
— Wydaje mi się ,że urodziłam się już ze wszystkimi smakami jakich potrzebuję! —
Złapała garść wiśni z drugiej strony baru, napełniła nimi usta i zeskoczyła ze stołka
Dorośli są dziwni — powiedziała ponuro
— Gdzie ci się wydaje ,że idziesz?
— Rozejrzeć się
Nie podobał mi się ten pomysł i tak też jej powiedziałam
— Daj spokój Mac, Jestem super szybka i super silna. Nikt nie może mnie tknąć. To
ja powinnam martwic się pozostawiając cię samą ślamazaro
Cóż jeśli o to chodziło to miała rację
— Daj mi chwilę oddechu Mac
Przeskakiwała z nogi na nogę, a spojrzenie w jej oczach mówiło ,że i tak zniknie czy
się zgodzę czy nie.
Nagle ogarnęło mnie całkowicie niechciane zrozumienie dla Roweny. W jaki sposób
opiekować się dzieckiem które jest szybsze niż Ty, silniejsze niż Ty i całkiem
możliwe ,że mądrzejsze? — Nie odchodź daleko i zaraz wracaj, stoi?
— Stoi
— I bądź ostrożna ! — wiatr rozwiał mi włosy i już jej nie było.
— Kim jest ten dzieciak? — facet z rozmarzonymi oczami był z powrotem. Kolejka
zabrzęczała na kontuarze. Przechyliłam ja, skrzywiłam się i sapnęłam. Ogień rozlał
się po moim wnętrzu.
— Przyjaciółką
— Dobrze mieć jakiś w czasach takich jak te
— Jak znalazłeś to miejsce?
— W ten sam sposób co Ty, jak sobie wyobrażam
— Wątpię w to
— Znalazłaś Christiana?
Mówił o dniu kiedy dzwoniłam do Departamentu Języków Starożytnych z tuzin razy,
szukając młodego szkota. Zamartwiałam się ponieważ Barrons zmusił mnie przy
użyciu ' Głosu ' to zdradzenia informacji ,że klan Keltar go szpieguję i obawiałam
się ,że dopadnie Christiana i go skrzywdzi — Tak — nie widziałam ,żadnego sensu w
informowaniu go o tym ,że ponownie go straciłam, tym razem może na zawsze.
— Widziałaś go może ostatnio?
Nie. Ty?
— Nie. Ale chciałbym
— Dlaczego? — nabrałam podejrzeń
— Przyjaciel, dobrze mieć takiego w tych czasach.
— Co sądzisz o tym miejscu? — dlaczego tu był? Kolejny śliczny chłopak
poszukujący nieśmiertelności?
— Życie i śmierć piękna dziewczyno. O to chodziło na początku i tak będzie aż do
końca
— Co jest Twoją trucizną? Też chcesz żyć wiecznie?
— Chciałbym trochę ciszy i spokoju. I piękną dziewczynę — zaśmiał się — I dobrą
książkę
— Myślisz tak samo jak ja. Też uwielbiam dobre książki — w lustrze wiszącym z
tyłu nad barem zobaczyłam coś co przykuło mój wzrok, stężałam.
W loży poza mną Szara Kobieta trzymała za ręce dobrze zbudowanego, wspaniałego
kelnera który wcześniej flirtował z tym czymś co miało wymiona.
Mogłam zobaczyć obie jej wersję, to czym była naprawdę i to czym była dla niego,
spowita zauroczeniem. Dla niego była księżniczką wróżek, nieludzko piękną,
spoglądającą na niego z oczarowaniem i adoracją.
Tylko ja mogłam zobaczyć otwarte, sączące zmiany chorobowe rany którymi go
głaskała i przez które wysysała jego życie, pozostawiając zniszczone zęby, gnijące
oczy i cienką skórę jak szary pergamin. Szybko się z nim uwijała. Nie wytrzyma
nawet godziny.
Moja ręka odruchowo powędrowała do kabury z włócznią przypiętej pod ramieniem
— Uważaj na siebie piękna dziewczyno — powiedział miękko chłopak z
rozmarzonymi oczami
Przesunęłam spojrzenie z lustra i gapiłam się na niego. Wskazywał oczami na mój
płaszcz, obserwując jak moja ręka porusza się wewnątrz. Nie możliwe aby wiedział
czego pod nim szukałam.
— O czym mówisz?
Spojrzał poza mną — Są tutaj i ....cóż sama będziesz wiedziała
Duże ręce opuściły się na moje ramiona. Za mną stało dwóch mężczyzn. Mogłam ich
poczuć. Wielkich, elektryzujących, potężnych mężczyzn
— Wyciągnij tą rzecz — mężczyzna warknął — Zabierzemy ci to i nigdy nie
oddamy. Pierwsza zasada tego miejsca, to neutralny grunt. Druga zasada tego
miejsca, łamiesz zasady umierasz.
— Zabieraj ode mnie te łapy — warknęłam
— Mamy dzieciaka. Chcesz ją jeszcze zobaczyć? Wstawaj
Zmrużyłam oczy. W jaki sposób dorwali Dani? — Nie ma mowy abyście —
— Jesteśmy szybsi
— Jak Barrons?
Nie było żadnej odpowiedzi
Cóż znalazłam moją ósemkę, a przynajmniej dwóch z nich. I mieli Dani.
Westchnęłam. Wstałam i zerknęłam na Szarą Kobietę w odbiciu lustra ale ona nie
zauważyła, zbyt zajęta obsługując się sama z dobrze zbudowanego kelnera jak z
talerza. Moja krew się zagotowała. Już dłużej nie był przystojny. Barrons powiedział
mi ,że Szary Człowiek rzadko zabiera tyle piękna ,że jego ofiara umiera.
Najwyraźniej Szara Kobieta miała większy apetyt. Zaktualizowałam moje
szacowanie, zostało mu najwyżej dziesięć minut
Chłopak z rozmarzonymi oczami odbijał się lustrze poza nimi. Gapiłam się. Nie
wyglądał tak samo w lustrze. Był... rozmyty na krawędziach … źle, bardzo źle.
Zadrżałam, uderzona przez przenikający do głębi duszy chłód. Próbowałam skupić
się na jego odbiciu ale czym bardziej próbowałam, tym bardziej rozmyty się stawał.
Rozmazany kształt wyostrzył się posyłając mi ostre spojrzenie — Nie rozmawiaj z
tym, piękna dziewczyno. Nigdy z tym nie rozmawiaj
Sapnęłam — Z nią ? Masz na myśli Szarą Kobietę?
— Z tym — warknął to słowo z taką odrazą ,że aż się wzdrygnęłam
Przeniosłam spojrzenie z odbicia w lustrze bezpośrednio na niego i nagle byłam w
stanie znowu oddychać. Znowu był chłopcem. Przystojnym z rozmarzonymi oczami.
A nie czymś przed czym chciałam uciekać z krzykiem — Jakie to ?
Spoglądał na mnie bez wyrazu — Nic nie mówiłem
— Teraz — mężczyzna poza mną warknął niecierpliwie — Ruszaj się
* * *
Eskortowali mnie szeroką chromowaną klatką schodową na ostatnie piętro Chester.
Poza chromowaną balustradą, rozciągały się ściany z ciemnego szkła pokrywające
całe piętro, gładkie bez drzwi czy klamek
Zerknęłam od jednego z eskortujących mnie mężczyzn do drugiego. Nie powiedzieli
nawet słowa od momentu kiedy zacisnęli swoje ręce na moich przedramionach i
zaczęli przepychać się przez tłum. Nie żebym ja coś mówiła. Czułam czym byli,
przemocą trzymaną na smyczy. Oboje wyglądali na dobrze zbudowanych
trzydziestolatków. Mężczyzna po lewej miał pokryte wieloma bliznami dłonie. Byli
ogromnymi masywnymi facetami. Coś w ich oczach kazało mi trzymać buzię na
kłódkę przynajmniej do momentu kiedy lepiej nie ograne położenia w którym się
znalazłam.
Zerknęłam w dół kiedy przechodziliśmy przez niezabudowane klatka schody. Kelner
był na podłodze martwy. Szara Kobieta już szukała nowej zabawki. Moje ręce
zacisnęły się w pięści. Szliśmy wzdłuż ściany z ciemnego szkła do momentu kiedy
jakaś charakterystyczna powierzchnia musiała wskazać na drzwi, ponieważ
mężczyzna po mojej lewej przycisną dłoń do szkła. Panel odjechał na bok ukazując
duże pomieszczenie wykonane w całości z dwustronnego szkła obramowanego przez
metalowe dźwigary. Można było tu zobaczyć wszystko co działo się na zewnątrz.
Przestrzeń sufitowa była wypełniona małymi ekranami odbierającymi obraz z kamer
bezpieczeństwa. Tutaj znajdowało się wnętrze klubu. W Chester nie działo się nic
czego nie można było zobaczyć tutaj.
— Przyprowadziłem ją jak mówiłeś Ry
Zgłoś jeśli naruszono regulamin