Roszel Renee - Barwy milosci.pdf

(569 KB) Pobierz
Roszel Renee - Barwy milosci.rtf
Renee Roszel
Barwy miło ś ci
(A Bride for the Holidays)
 
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W pustej, sennej kawiarni nagły dźwięk telefonu zabrzmiał jak wystrzał z armaty. Trisha
zamarła, jakby we wnętrzu wykończonym białymi kafelkami i błyszczącym aluminium mogło
grozić jej niebezpieczeństwo. Instynktownie czuła, Ŝe od tej rozmowy zaleŜeć będzie jej
przyszłość. Ominęła wiadro z mopem, które Amber Grace przyniosła z zaplecza, Ŝeby zmyć
rozlaną kawę z mlekiem. DrŜącą ręką podniosła słuchawkę telefonu wiszącego na ścianie.
– Kawiarnia „U Eda”. Trisha August, kierowniczka zmiany – przedstawiła się.
Natychmiast poznała głos rozmówcy. Był to pracownik banku, zajmujący się udzielaniem
kredytów. Czuła, jak łomoce jej serce. Zaraz będzie jasne, czy dostanie poŜyczkę na otwarcie
własnej firmy. Nie wiedząc, czy martwić się, czy cieszyć, słuchała, kiwając głową.
Urzędnik mówił uprzejmie, lecz zupełnie obojętnym tonem. Z doświadczenia wiedziała,
Ŝe oznacza to wstęp do odmowy.
– PrzecieŜ jestem odpowiedzialna i cięŜko pracuję. Zrobię wszystko, Ŝeby dostać
poŜyczkę! – wybuchnęła w końcu. – Proszę, dajcie mi szansę!
Rozmówca nie silił się na zbędne uprzejmości.
– Dziękujemy, Ŝe zechciała pani skorzystać z usług Kansas City Bank – wyrecytował,
odkładając słuchawkę.
Trisha stała bez ruchu, trzymając słuchawkę w zaciśniętej dłoni. Była wściekła na cały
świat. PrzecieŜ poradziłaby sobie, gdyby tylko miała szansę!
– Nie moŜesz poŜyczyć pieniędzy, jeśli ich nie masz – powiedziała ze złością. – Jak inni
ludzie zaczynają prowadzić własny biznes?
– Bardzo dobre pytanie – odezwał się nagle Ŝyczliwy, męski głos.
Trisha spojrzała zaskoczona w stronę lady. Nie zauwaŜyła, kiedy pojawił się tam wysoki
męŜczyzna. Miał na sobie płaszcz z najlepszego kaszmiru. Na głowie i ramionach
połyskiwały mu płatki topniejącego śniegu. Jednak mimo zimnego światła jarzeniówek
najbardziej rzucała się w oczy jego twarz. Uśmiechał się lekko kącikami ust, co nadawało mu
nonszalancki wygląd. Miał długie rzęsy i zdecydowane, oceniające spojrzenie.
Najwyraźniej przyglądała mu się zbyt długo, bo chrząknął znacząco.
– Chciałbym prosić o filiŜankę kawy.
Trisha poczuła się jak idiotka. Co ja robię? – pomyślała. Ominęła Amber Grace i jej mop.
ZauwaŜyła, Ŝe nastolatka, która pomagała w kawiarni, Ŝeby zarobić na kieszonkowe, teŜ stała
jak wryta.
– Rozlana kawa sama się nie wytrze – szepnęła do niej Trisha. Tamta zamrugała
gwałtownie, wracając do rzeczywistości.
– Słusznie – odpowiedziała i zajęła się sprzątaniem. Trisha pospiesznie podeszła do lady.
Zmusiła się do uśmiechu, choć rozmowa z bankiem zepsuła jej humor. PoŜyczka dałaby jej
szansę na spełnienie marzeń. Jednak nie mogła teraz demonstrować złego nastroju.
– Witam pana – powiedziała uprzejmym tonem. – Mamy dziś lody malinowo-waniliowe,
czekoladowe i pomarańczowe...
211113664.002.png
– MoŜe przypadkiem macie teŜ coś, co nazywa się kawa? Spojrzała mu w oczy. Dopiero
teraz dostrzegła, Ŝe były stalowoszare. Jego spojrzenie przyciągało uwagę, ale było nieco zbyt
przeszywające. Przez chwilę nie mogła się skupić, by zrozumieć, o co pytał.
– Proponuję kolumbijską Czarną Magię.
– Jeśli tylko zawiera kawę.
– Zapewniam pana, Ŝe tak – powiedziała z uśmiechem. Był to nie lada wyczyn, biorąc
pod uwagę, Ŝe przed chwilą rozwiały się jej marzenia. – Jaką pan sobie Ŝyczy: duŜą, wielką
czy ogromną? – spytała, wskazując trzy filiŜanki stojące na ekspresie do kawy.
– Średnią – stwierdził zdecydowanie.
Spodobało jej się, Ŝe nie robiły na nim wraŜenia reklamowe frazesy i nazywał rzeczy
takimi, jakimi są.
– Dobrze, proszę pana.
Sięgnęła po filiŜankę. Domyśliła się, Ŝe nie będzie chciał mleka. Po prostu czarna kawa
dla prawdziwego męŜczyzny, pomyślała z uznaniem. Jednocześnie uświadomiła sobie, Ŝe
zbyt wiele uwagi poświęca zupełnie obcemu człowiekowi.
Odwróciła się w stronę ekspresu. Czuła, Ŝe przybysz nie spuszcza z niej oka. Co prawda
często zdarzało się, Ŝe klienci obserwowali, jak przygotowuje ich zamówienia. Jednak zwykle
były to obojętne spojrzenia bez znaczenia. Była przekonana, Ŝe tym razem jest inaczej.
Zaczerwieniła się na myśl, Ŝe taki męŜczyzna mógłby...
– Jak chciała pani wykorzystać kredyt? – spytał nagle.
Pytanie zaskoczyło ją zupełnie. Niemal upuściła filiŜankę.
– Och, bardzo przepraszam, Ŝe musiał pan tego słuchać... – zaczęła.
– Naprawdę proszę powiedzieć – wtrącił z powaŜną miną. – MoŜe znam kogoś, kto
udzieliłby pani kredytu.
Odwróciła się w jego stronę, podając gorący napój.
– Obawiam się, Ŝe nic z tego – powiedziała, kręcąc głową. – Tu w mieście byłam juŜ
wszędzie. Próbowałam teŜ w internetowych bankach. Chętni są jedynie ci, którzy poŜyczają
na złodziejski procent.
– Niedobrze – przyznał, sięgając po swoją kawę.
Nie zdąŜył jej dotknąć, gdy Trisha poczuła ostre uderzenie w plecy. Było na tyle silne, Ŝe
na chwilę straciła równowagę. Gwałtownie oparła się o ladę.
– Och, co do diabła... – zawołała, starając się rozmasować bolące miejsce.
– Zdaje się, Ŝe w coś uderzyłam. Trafiłam cię w plecy? – spytała Amber Grace
obraŜonym tonem. UŜywała go zawsze, gdy wykazała się nieudolnością. Trisha spojrzała na
dziewczynę, z trudem powstrzymując się od komentarza. A jak sądzisz, kto inny dźgnąłby
mnie kijem od mopa? – pomyślała. Na dodatek Amber Grace jako kuzynka Eda czuła się tu
bardzo pewnie.
Jednak tym razem spojrzała na Trishę z przeraŜeniem.
– Spójrz, co zrobiłaś temu panu – zawołała z wyrzutem. Trisha nie musiała spoglądać.
Natychmiast domyśliła się, Ŝe w kosztowny kaszmirowy płaszcz właśnie wsiąkała
kolumbijska czarna kawa. Oznaczało to, Ŝe całą tygodniową wypłatę będzie trzeba wydać w
211113664.003.png
pralni.
Spojrzała na klienta z niepewną miną. Z kolei on zerkał na swój płaszcz. Wyraźnie nie
był zbyt zadowolony.
– Naprawdę bardzo pana przepraszam!
– Są moŜe serwetki? – spytał, wyciągając rękę.
– AleŜ oczywiście! – odpowiedziała i wydobyła spod lady całą ich stertę. Ed bardzo je
oszczędzał. Twierdził, Ŝe kaŜdemu klientowi wystarczy jedna drogocenna serwetka z
reklamowym nadrukiem. Jednak tym razem sytuacja była wyjątkowa.
– Amber Grace, przynieś papierowe ręczniki z zaplecza – poleciła. Jednocześnie warstwą
serwetek usiłowała zebrać resztki kawy z płaszcza. Na ile znała Eda, na pewno policzy jej za
zmarnowane serwetki.
– Jeszcze raz przepraszam – powiedziała, sięgając po kolejne. – Zaniosę pana płaszcz do
pralni chemicznej. Oczywiście na mój koszt. Przynajmniej tyle mogę zrobić.
– Wystarczy filiŜanka świeŜej kawy – stwierdził. – Nie wracajmy juŜ do sprawy płaszcza.
Trisha była bardzo nieszczęśliwa. Przez pięć miesięcy pracy u Eda nie zdarzyło jej się
wylać na kogoś choćby kropli kawy. Tym razem wylała całą filiŜankę na tego wspaniałego
męŜczyznę. Spojrzała mu oczy. Miał zmysłowe spojrzenie, choć twarde i oficjalne. Jednak
było w nim coś przyciągającego uwagę. Nie potrafiła tego nazwać ani oderwać od niego
wzroku.
– Przepraszam, co pan mówił? – spytała jak wyrwana ze snu.
OdłoŜył na zalaną ladę stertę mokrych serwetek. Od Amber Grace wziął rolkę
papierowych ręczników. Oddarł kilka i przyłoŜył do klap płaszcza, nie przestając spoglądać
na Trishę.
– Zapomnijmy o płaszczu. Czy mógłbym prosić kawę?
– spytał.
– Oczywiście – odpowiedziała. Weź głęboki oddech, nakazała sobie. Uspokój się, bo
pogorszysz sprawę, jeśli to jeszcze moŜliwe!
– Amber Grace?
Trisha była zaskoczona, Ŝe zwrócił się bezpośrednio do kuzynki Eda. Spojrzała przez
ramię w ich kierunku.
– Tak, proszę pana? – spytała nastolatka, uśmiechając się jak zauroczona. Podał jej rolkę
ręczników.
– Mogłabyś wytrzeć ladę?
– Jasne.
Nie przestała się uśmiechać. Patrzyła rozmarzonym wzrokiem, nawet gdy rozwijała rolkę
i wycierała resztki kawy.
Trisha odwróciła się sfrustrowana. Nie miała wątpliwości, Ŝe ten klient nigdy więcej do
nich nie zajrzy. Zawracała mu głowę sprawą poŜyczki, a Amber Grace popisała się
nieudolnością. Musiał dojść do wniosku, Ŝe pracownicy Eda to wyjątkowi nieudacznicy.
Nawet pomijając kawę na płaszczu!
Powłóczyste spojrzenia niewątpliwie wywierały wraŜenie na kobietach, pomyślała Trisha.
211113664.004.png
UwaŜała, Ŝe ona i Amber Grace zrobiły z siebie idiotki, gdy tylko klient wszedł i lekko się
uśmiechnął. Co prawda przestał się uśmiechać, gdy wylądowała na nim kawa. Sądząc po
cielęcym zachwycie Amber Grace, nastolatka była zauroczona przystojnym klientem. Trisha
pomyślała, Ŝe nie powinna mieć do niej o to pretensji, bo sama zachowała się niewiele lepiej.
Teraz napełniła filiŜankę i odwróciła do niego, starając się zachowywać z dystansem.
– Na koszt firmy – powiedziała. Było jej obojętne, czy będzie musiała zwrócić za to
pieniądze. Po prostu nie potrafiłaby po tym wszystkim zaŜądać od niego trzech dolarów i
dziewięćdziesięciu dziewięciu centów. Jeszcze raz wróciła do sprawy płaszcza.
– Naprawdę gotowa jestem zapłacić za pralnię.
– To nie była pani wina – stwierdził zdecydowanie. Tym razem, gdy podawała mu
filiŜankę, zagroŜenie ze strony Amber Grace było o wiele mniejsze. Dziewczyna przerwała
wycieranie, oparła się łokciami o ładę i podpierając dłońmi brodę, obserwowała klienta
rozmarzonym wzrokiem. Wreszcie miał okazję wypić pierwszy łyk.
– To jest całkiem dobre – przyznał. – Wydaje mi się, Ŝe rzeczywiście zawiera kawę.
Trisha ze zdziwieniem zauwaŜyła, Ŝe znów się uśmiechnął. Uznała to za prawdziwy cud.
– Proszę mi teraz opowiedzieć, co to miał być za biznes – odezwał się. Znów ją
zaskoczył. Była przekonana, Ŝe przedtem zapytał ją jedynie przez uprzejmość. Nie
wyobraŜała sobie, Ŝe mogło go to naprawdę interesować.
– CóŜ, nie chciałabym pana zanudzać – stwierdziła. Upił kolejny łyk.
– Jeśli człowiekowi naprawdę na czymś zaleŜy, powinien wykorzystać kaŜdą okazję,
Ŝeby to zrealizować.
Pomyślała, Ŝe oczywiście miał rację. Jej sprawy mogły być niezbyt interesujące dla kogoś
obcego. Jednak warto było zaryzykować, jeśli dawało to cień szansy na zrealizowanie
marzeń.
– Powiedz mu wreszcie – wtrąciła nagle Amber Grace. Spojrzeli na nią jednocześnie.
Miała na sobie strój w krzykliwych kolorach, które do siebie zupełnie nie pasowały. Koszulka
polo była w odcieniu cytrynowym, spodnie seledynowe. Do tego nakrycie głowy, które miało
przypominać marynarską czapkę, ale było podobne do czepka pielęgniarki. Krótkie, rude
włosy przywodziły na myśl świeŜo skoszony trawnik. Dwa kolczyki w nosie połyskiwały
przy kaŜdym poruszeniu. Była ja zły sen rodziców, których dzieci zaczynają dorastać.
Jednak dziwaczny strój nie był zasługą Amber Grace, lecz Eda. Niezwykle oszczędny
właściciel kawiarni kupił wszystko na internetowej wyprzedaŜy. Był na tyle przebiegły, Ŝe
jeszcze udało mu się na tym zarobić, bo pracownicy mieli obowiązek wykupić słuŜbowe
stroje na własność.
Trisha zdawała sobie sprawę, Ŝe wygląda równie paskudnie jak Amber Grace. Zresztą w
zimnym świetle jarzeniówek nikt nie wygląda rewelacyjnie. Dotychczas nie zwracała uwagi
na brzydotę słuŜbowego uniformu. Dotarło to do niej dopiero teraz, gdy zjawił się ten
męŜczyzna w eleganckim, gustownie dobranym stroju. Niestety niedawno polanym kawą,
pomyślała ze skruchą. Doszła jednak do wniosku, Ŝe nie ma sensu rozpamiętywać spraw, na
które nic nie moŜna poradzić.
Oderwała z rolki kilka ręczników. Polerując ladę, spojrzała mu w oczy.
211113664.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin