Pickart Joan Elliott - Zagubione dusze.pdf

(433 KB) Pobierz
223091646 UNPDF
Joan Elliott Pickart
Zagubione dusze
ROZDZIAŁ 1
Cabe Malone wszedł frontowymi drzwiami i znalazł się w
przestronnym pokoju. Zaczął rozglądać się z zaciekawieniem
dookoła, zastanawiając się, jak urządziłby to ciekawe wnętrze.
Wyobraził sobie kominek z wesoło trzaskającymi polanami,
obok niego kanapę i miękkie fotele. Marzył o takim spokojnym
miejscu, gdzie człowiek z przyjemnością odpoczywałby po
ciężkiej pracy.
Zgarnął garść wiórów z podłogi i z uśmiechem patrzył, jak
przelatują przez jego palce. Potem powoli przeszedł do kuchni.
Wszędzie unosił się zapach wilgotnych ścian i gipsu.
Stwierdził, iż kuchnia jest bardzo obszerna. Pomieszczenie
wydało mu się niezwykle słoneczne. Pomyślał, że rodzina będzie
zbierała się tutaj na posiłki, rozmawiając o wydarzeniach dnia
codziennego.
Zdecydował, że powinni kupić psa, który czatowałby pod
stołem na to, co spadnie na podłogę.
Wolnym krokiem wrócił do salonu. Wsadził ręce do tylnych
kieszeni spodni i uważnie patrzył na każdy szczegół na wpół
wykończonego pokoju.
Doszedł do wniosku, że to dobra robota. Wszystko było
wykonane jak należy. Ten i pięć innych domów w okolicy, które
budował, to dzieło fachowca. Solidne i trwałe będą czekały na
ludzi, którzy się niebawem wprowadzą.
Kiedy go już nie będzie, pozostaną domy i następne pokolenia,
które w nich zamieszkają. Ta świadomość nadawała sens jego
życiu.
Z pobliskich drzew dobiegał śpiew ptaków. Wkrótce liście
zaczną zmieniać kolor i pomarańczowe, czerwone i żółte plamy
pokryją nie wykończony dach. Cabe zamknął oczy i głęboko
wciągnął do płuc powietrze przesiąknięte zapachami drewna,
gipsu i żywicy. To było lepsze niż najdroższe perfumy. Z całą
pewnością tego potrzebował.
223091646.001.png
Nagle usłyszał jakiś dźwięk, jakby ktoś płakał.
Szeroko otworzył oczy i zamarł na chwilę, nasłuchując, skąd
dochodzi łkanie. Pomyślał, że to chyba z góry. Przeszedł przez
pokój i wszedł po schodach. Płacz doprowadził go przed drzwi
jednej z sypialni. Otworzył je i wszedł do środka.
Na podłodze, oparta o ścianę, siedziała nieznajoma kobieta.
Płakała tak rozpaczliwie, że Cabe poczuł nieodpartą ochotę, aby
jak najprędzej stąd się wynieść.
Nie zrobił tego jednak. Postać znajdowała się w złocistej
poświacie, a promienie słońca igrały z długimi, kasztanowymi
włosami, które opadały w nieładzie na ramiona. Ciasno opięte
dżinsy zdradzały smukłą linię nóg, a zielony sweter podkreślał
okrągłe, duże piersi. Ponieważ kobieta ukryła twarz w dłoniach,
nie mógł odgadnąć, jak wygląda i ile ma lat. Wspaniała figura
świadczyła, że z całą pewnością nie jest już dzieckiem. Nie bardzo
wiedział, jak ma się zachować. Mógł japo prostu zostawić samą,
przecież szukała samotności. „No dobrze – pomyślał – a jeśli jest
psychicznie chora? Może za moment wyskoczy przez okno?”
Wcale nie potrzebował tu samobójców. Choć z drugiej strony,
zupełnie nie miał ochoty na odgrywanie roli pocieszyciela
strapionych.
Z rezygnacją pokręcił głową, podszedł do nieznajomej i usiadł
na podłodze. Kobieta nie spojrzała nawet na niego.
– Kiedy byłem małym chłopcem – powiedział cicho Cabe –
matka wbijała mi do głowy, że zawsze muszę mieć przy sobie
chusteczkę do nosa. – Sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął
starannie złożoną chusteczkę. – Mam trzydzieści cztery lata i
każdego ranka wsadzam do kieszeni chusteczkę. Wreszcie
rozumiem, o co chodziło matce. Teraz widzę, że komuś może się
coś takiego przydać.
Penelopa Chapman podniosła głowę i poprzez łzy udało jej się
dojrzeć szalenie przystojnego, dobrze zbudowanego mężczyznę.
Miał na sobie brązowy podkoszulek i wypłowiałe dżinsy, a na
bosych stopach tenisówki.
Kobieta czuła się niezręcznie. Wdarła się do obcego domu i
223091646.002.png
płakała jak dziecko. W życiu nie zrobiła niczego podobnie
żałosnego.
– Proszę, weź chusteczkę – rzekł łagodnie mężczyzna.
Penelopa bała się popatrzeć mu w oczy, ale wyciągnęła rękę.
„Miły głos, bardzo głęboki i kojący” – pomyślała. Powinna
podziękować za chusteczkę, ale nie potrafiła wydusić ani słowa.
– Jak dotąd wiem jedynie, że masz duże, brązowe oczy i
zachwycająco delikatne palce. Podobają mi się też twoje włosy,
zwłaszcza kiedy połyskują w słońcu.
Pomyślała, że nieznajomy kpi sobie z niej. Podobały mu się jej
włosy? Przecież znajdowały się w nieładzie. A ten ton, jakim
mówił o jej oczach... Można by pomyśleć, że ma najpiękniejsze
oczy na świecie. Oczy Penelopy były zwyczajnie brązowe i
koniec. A od płaczu pewnie także czerwone i opuchnięte.
Kimkolwiek był ten facet, z pewnością umiał się wysławiać. Była
ciekawa, jak ma na imię.
– Mam na imię Cabe.
Kobieta postanowiła przyjrzeć mu się uważnie.
Zobaczyła głęboki dołek w podbródku, wystające kości
policzkowe, zmysłowe usta i prosty nos. Oczy były
nieprawdopodobnie niebieskie, a gęstym potarganym blond
włosom przydałby się fryzjer albo chociaż grzebień. Był
najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego widziała w swoim
dwudziestosiedmioletnim życiu. Stwierdziła, że powinna już
pójść.
– Lo – wymamrotała, a następnie odwróciła głowę i
wydmuchała nos.
Była ciekawa, co teraz nastąpi. Czuła, jak na nią patrzy. Nie
miała najmniejszego pojęcia, co ma zrobić albo co powiedzieć
takiemu wspaniałemu mężczyźnie, który ją tak onieśmielał.
– Czy masz jakieś imię? – zapytał.
– Nie.
– W porządku. – Uśmiechnął się. – To znaczy, że rodzice nigdy
nie wpadli na pomysł, aby jakoś cię nazwać, tak?
– Właściwie... Chciałam powiedzieć... Niech będzie, mam na
223091646.003.png
imię Pene... Penny.
– Dzień dobry, Penny – wyszeptał.
Była śliczna. Miała zapłakaną twarz, czerwony, piegowaty
nosek i wszystko mu się w niej podobało. Dlaczego była aż tak
nieszczęśliwa?
– Chcesz o tym porozmawiać?
– O czym?
– O tym, co się wydarzyło.
– To miło z twojej strony, ale nie chcę. Przyłożyła chusteczkę
do nosa.
– Rozmowa czasem pomaga, ale... – Wzruszył ramionami. –
Czasami nic zupełnie nie daje i człowiek musi sam znaleźć
sposób, aby wydobyć się z tarapatów.
– Wygląda na to, że wiesz, co to znaczy smutek – powiedziała
spokojnie.
– Wiem.
Oboje zamilkli. Czas płynął, a oni siedzieli tak w jasnym kręgu
słonecznych promieni, zajęci swoimi myślami. Kiedy Cabe wziął
ją za rękę, Penelopa z wdzięcznością przyjęła ciepły gest. Nie
protestowała, gdy położył rękę na jej jędrnym udzie. Wydawało
się to zupełnie naturalne, nie czuła się skrępowana.
Doszła do wniosku, że powinna jednak zabrać rękę, wstać,
podziękować Cabe’owi za chusteczkę i pójść do domu. Zdawała
sobie z tego sprawę, ale tak naprawdę nie chciała tego zrobić.
Dzisiaj nie była sobą. Chciała dalej być z mężczyzną, który
wywoływał dziwny niepokój gdzieś w głębi ciała. Miała ochotę
siedzieć w tym domu z Cabe’em.
Malone cały czas obserwował Penny, nieznacznie się
uśmiechając.
– Czy coś się stało? – zapytała stłumionym głosem.
– Nic się nie stało. Po prostu na ciebie patrzę.
– Dlaczego?
– Włosy wciąż zmieniają kolor, to niesamowite. Poza tym
sprawiasz wrażenie, jakbyś miała zamiar stąd uciec.
– Wiesz, ja... Nigdy nie wchodzę do cudzego domu bez
223091646.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin