Asystentka ksiecia 8.pdf
(
35 KB
)
Pobierz
667815808 UNPDF
Asystentka księcia rozdział 8
PWB
- Hej Bella, miło Cię znowu widzieć.
- Ciebie też miło widzieć Jacob, minęły wieki.
Potrząsnęłam jego wyciągniętą ręką i uśmiechnęłam się.
- Minęły, prawda? – powiedział.
Teraz przypomniałam sobie Jake’a, przyjaźniliśmy się gdy byliśmy dziećmi, ale on potem się
przeprowadził i nigdy więcej go nie widziałam.
Jacob także serdecznie się do mnie uśmiechnął, a ja obróciłam się, by przywitać Billy’ego.
- Cześć Billy.
- Witaj Bello, sporo czasu minęło, prawda?- powiedział.
- Tak, to prawda.
Odwróciłam się do ostatniej osoby stojącej z rodziną Black’ów, której nie rozpoznałam.
- Bello, to James - przedstawił go Jacob.
Uścisnęliśmy dłonie. Nie spodobało mi się to, w jaki sposób zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu,
wprawiło mnie to w zakłopotanie. W tym Jamesie było coś, co mi się nie spodobało.
- Dobrze, może wejdziemy do środka- zapytał Charlie.
Kilka minut później wszyscy siedzieliśmy w salonie.
- Więc co ostatnio porabiałaś, Bello? - zapytał Billy
- Mniej więcej miesiąc temu dostałam prace jako asystentka jednego z członków rodziny królewskiej–
wyjaśniłam. - Księcia Edwarda
James zakrztusił się napojem, który właśnie pił. – Powiedziałaś Księcia Edwarda? - zapytał, kiedy
odzyskał oddech.
- Tak, znasz go?
James wstał nagle z krzesła i wyszedł z pokoju.
-Powiedziałam coś złego? - zapytałam z niepokojem
- Nie przejmuj się Bello - powiedział Jacob. - Edward i James znają się bardzo długo. Całe życie chodzili
do tej samej szkoły i zawsze ze sobą rywalizowali. Byli rywalami odkąd sie urodzili. Myślę, że nie
pomogło to, że Edward jest księciem, ponieważ z tego co powiedział James, to tylko spotęgowało
jego arogancję.
- Taa, wiem co masz na myśli – wymamrotałam.
Charlie wstał i powiedział – Mecz zaraz się zacznie, chodźcie, pójdziemy go obejrzeć.
- Idźcie śmiało, ja zostanę tutaj i dotrzymam Belli towarzystwa.
Charlie tylko wzruszył ramionami i wyszedł wyprowadzając Billy’ego z pokoju.
- Dzięki Jake, nie musisz tego robić.
- Ale chcę - upierał się.
- Znasz Edwarda?- spytałam z zaciekawieniem.
- Jasne, chodziłem do tej samej szkoły co on i James, ale nigdy nie byłem z nim blisko. Choć teraz w
pewien sposób muszę być.
- Co masz na myśli?
- Jestem członkiem Parlamentu. Tak samo James.
- Och, faktycznie - Teraz sobie przypomniałam. Co tydzień, lub coś takiego, Edward musiał
uczestniczyć w spotkaniach Parlamentu wraz z Carlislem, żeby omówić nowe prawa i bieżące
problemy w kraju.
- Lubisz go?- wypytywałam. Ze sposobu, w jaki Billy spojrzał, gdy wspomniałam o Edwardzie, mogę
założyć, że nie darzył go zbytnią sympatią i zastanawiałam się, czy Jacob czuje to samo.
Jacob wyjrzał przez okno, myśląc – Kiedy chodziliśmy do szkoły, był aroganckim palantem, myślę, że
większość chłopaków go wtedy nienawidziła. Wiesz, dumny, zbyt pewny siebie, próżny. Wybierz co
chcesz. Niewiele się zmieniło, odkąd skończyliśmy szkołę. Nawet na spotkaniach Parlamentu,
siedziałby tylko na swoim krześle z tym znudzonym ‘zabierzcie mnie stąd’ wyrazem twarzy. Ale
ostatnio, Edward bardzo się zmienił i nawet zaczął uczestniczyć w spotkaniach. Kilka razy z nim
rozmawiałem i wydaje się całkiem miły, naprawdę się zmienił od czasu gdy go poznałem, kiedy był
młodszy.
Jeśli co to mówił Jacob było prawdą, Edward naprawdę był teraz innym człowiekiem.
- Jednak nie wiem czy to wszystko wystarczy. To znaczy, znam mnóstwo ludzi, którzy nie mają
zaufania do tego nowego faceta i czekają aż coś zepsuje i pokaże swoją prawdziwą twarz. A co z Tobą
Bello?
- Byłam nastawiona do niego podobnie jak ty, gdy pierwszy raz go spotkałam. Strasznie go nie
znosiłam.
– To dlaczego przyjęłaś te prace? – spytał, zdziwiony.
- Ponieważ potrzebowałam pieniędzy, Jake. Proste. Myślisz, że naprawdę chciałam mieć taką pracę,
służyć jako jego asystentka? - roześmiałam się.
- A teraz?
Uśmiechnęłam się – Edward bardzo się zmienił, Jake. Całkowita przemiana. Nie mogę uwierzyć jak
odmienny jest teraz.
Milczeliśmy przez chwilę, zatraceni w naszych własnych myślach.
- Więc jak się trzymasz Jake? Poznałeś kogoś? – spytałam.
Odwrócił wzrok, zawstydzony. - Poznałeś, prawda? – odgadłam.
- Nazywa się Leah. Właściwie jest córką Sue.
- Gosposi Charliego?
Skinął głową.
- Ona jest świetna Bells, naprawdę ją polubisz.
Uśmiechnęłam się szeroko, szczęśliwa, że Jake znalazł sobie kogoś – A co z tobą?- drażnił się ze mną.
- Spadaj Jake. To nie twoja sprawa. – powiedziałam, uderzając go żartobliwie w ramie.
Roześmiał się, ale szybko spoważniał. – Bello, zauważyłaś w jaki sposób James patrzył na Ciebie, gdy
byliśmy na zewnątrz?
Poruszyłam się nieswojo w fotelu. – Tak, ale dlaczego?
- Chciałem Cię tylko ostrzec. James to dobry facet, ale łatwo daje ponieść sie temu czego chce. Kiedy
czegoś pragnie, staje się to jego obsesją.
-Ale to nie powód żeby…
Zakłada, że jesteś z Edwardem, a on zawsze chciał mieć to co on.
Zaśmiałam się nerwowo. – Jak ktokolwiek może w ogóle coś takiego pomyśleć?
Spojrzał na mnie dziwnie, podczas gdy Billy pojawił się w pokoju.
- Jake, musimy iść. Gdzie jest James? – zapytał.
- Nie wiem- zmarszczył się. - Myślę, że słyszałem jego samochód, więc nie sądzę by jeszcze tutaj był.
- Ja też już będę lecieć - powiedziałam, patrząc na zegar.
- Będziemy w kontakcie Bells - wyszeptał, kiedy mnie objął.
Skinęłam głową i pomachałam kiedy wyszli na podjazd, zanim obróciłam się do Charliego.
- Pa tato. Obiecuję, że przyjadę znowu za jakiś czas - powiedziałam, przytulając go mocno.
- Do zobaczenia Bells, już za tobą tęsknię - odpowiedział.
PWE
Siedziałem w moim pokoju z Emmettem i Jasperem, grając w gry wideo. Jednak moje myśli nie były
skupione na grze przede mną, lecz na czymś zupełnie innym.
Lub może powinienem powiedzieć, na kimś innym.
To było frustrujące nie wiedzieć czy z Bellą było wszystko w porządku w tym momencie. Wiedziałem,
że była u ojca, a on był szefem w zarządzaniu prawem , więc wiedziałem, że była bezpieczna, ale
zawsze się bardzo denerwowałem, kiedy nie było mnie przy niej. Bella była moją Syreną, nawołującą
mnie a ja nie byłem w stanie oprzeć się jej wołaniu.
- Znowu wygrałem! - wrzasnął Emmett. Jasper rzucił kontrolerem poirytowany.
-Oszukiwałeś - oskarżył go.
- Masz na to jakiś dowód?
Słuchałem kłótni brata i najlepszego przyjaciela, uśmiechając się. Minęło sporo czasu, odkąd
spędzaliśmy razem czas. W zeszłym miesiącu byłem bardzo zajęty, oni z resztą też. Ale dzisiaj Bella
miała dzień wolny, a Rosalie i Alice były zaabsorbowane planami ślubnymi.
- Nieważne- powiedział Jasper, siadając na kanapie – I tak jestem zmęczony.
- Gdzie są dziewczyny?- Zapytał Emmett, również siadając i chwytając drinka ze stołu.
- Omawiają plany ślubne - Odpowiedziałem, moje brwi się uniosły - Skoro o tym mowa, Emmett
jesteś panem młodym, nie powinieneś pomagać?
Zaśmiał się głośno – Nie ma mowy, nie pójdę tam. Wszystko co muszę zrobić, to pojawić się w
odpowiednim dniu, Alice i mama zajmą się resztą, sam wiesz jak one kochają planować przyjęcia i
różne imprezy.
To prawda, zawsze kiedy Carlisle musiał wydać przyjęcie na czyjąś cześć , moja mama i Alice
praktycznie wyszłyby z siebie, żeby je zaplanować.
- Więc nie boisz się, że Alice przesadzi? - spytał Jasper.
Obaj przewróciliśmy oczami - Jasper, a kiedy Alice nie przesadza? - zapytałem.
- Poza tym, Rose zawsze mówiła o tym, jak wielkie wesele chce mieć- powiedział Emmett.
- Ona owinęła sobie ciebie wokół palca - dokuczałem bratu.
- Słuchaj, i kto to mówi- zripostował - Jak się mają sprawy z Bellą?
Spojrzałem na niego ze złością. Wiedziałam o zakładzie jego Jaspera, kiedy ja i Bella wreszcie
będziemy razem i nie podobało mi się to.
- Nie wiem o czym mówisz, Em - powiedziałem chłodno.
- Och proszę, Edward. Przecież to oczywiste co do siebie czujecie. Jesteście jak zakochane szczeniaki,
wszystko co możesz zrobić kiedy jesteście w tym samym pokoju, to gapić się na nią - skomentował
Jasper.
- Eddie jest po prostu sfrustrowany, bo od miesiąca nie zaliczył.
- ZAMKNIJ SIĘ EMMETT!- wrzasnąłem, uderzając go jedną z poduszek i obracając jego twarz w
kierunku drzwi - Ty też Jasper - powiedziałem, wskazując na zewnątrz.
Podniósł ręce w geście poddania i wyszedł. Zamknąłem drzwi za tymi idiotami. Słyszałem ich śmiech
nawet przez grube, drewniane drzwi.
Westchnąłem i położyłem się na łóżku, włączając stereo.
Zgaduję, że to musiało być oczywiste skoro mój brat oraz najlepszy przyjaciel zauważyli. Ale czy Bella
dostrzegła moją zmianę? Czy zdała sobie sprawę, że to dzięki niej? Jak jedna dziewczyna mogła tak na
mnie wpłynąć…
Usłyszałem odgłos pukania i otworzyły się drzwi, krzyknąłem –Wypad! - Myśląc, że to znowu ci dwaj
idioci.
- Och… wrócę później- powiedział słodki głos Belli.
Moje oczy szeroko się otworzyły, a ja natychmiast pożałowałem tonu swojego głosu.
- Bella! - Praktycznie krzyknąłem, wstając i szybko otwierając drzwi. – Przepraszam - powiedziałem.
- Myślałem, że to ktoś inny.
- A myślałeś, że kto? – spytała.
Skrzywiłem się, - Mój brat i Jasper
Bella roześmiała mi się w twarz - Co tym razem powiedzieli?
- Nie chcesz wiedzieć- mruknąłem, otwierając szerzej drzwi i wpuszczając ją do środka.
Usiadła na kanapie, podczas gdy ja zmieniłem piosenkę w stereo. Bella wyglądała na tak
zrelaksowaną i spokojną, po prostu siedząc z zamkniętymi oczami i słuchając muzyki
- Clair de Lune?- spytała
- Znasz Debussy’iego?
- Tylko moje ulubione piosenki – odpowiedziała.
- Ta także jest jedną z moich ulubionych- Odpowiedziałem, siedząc obok niej i czując promieniujące
od niej ciepło.
- Więc co tutaj robisz? To po prostu przyjacielska wizyta?
- Mniej więcej
- Jak minął twój dzień wolny?
- Był… interesujący - powiedziała z wahaniem
Plik z chomika:
Domi__
Inne pliki z tego folderu:
Asystentka ksiecia 11.pdf
(87 KB)
Asystentka księcia10.pdf
(54 KB)
Asystentka ksiecia 9.pdf
(50 KB)
Asystentka ksiecia 8.pdf
(35 KB)
ASYSTENTKA KSIĘCIA 7.2.pdf
(32 KB)
Inne foldery tego chomika:
Dokumenty
Fight to the finish - tłumaczenie
Galeria
Playlisty
Prywatne
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin