Krahn Betina - Biblioteka Alexandrii 01 - Księga rozkoszy.pdf

(1509 KB) Pobierz
Krahn Betina - Biblioteka Alexandrii 01 - Ksiêga rozkoszy
Krahn Betina
KSIĘGA ROZKOSZY
CYKL BIBLIOTEKA ALEXANDRII 01
8284529.002.png
ROZDZIAŁ 1
Po prawej stronie znajduje się Biblioteka Grenville i dział rękopisów - powiedział
Jonas Pratt, asystent dyrektora British Museum, machnąwszy ręką w tym
kierunku, po czym zdecydowanie odwrócił się, by iść dalej w lewo.
Abigail Merchant zatrzymała się na moment na wypolerowanej marmurowej
posadzce korytarza, którym pędzili, i spojrzała podejrzliwie w stronę sklepionego
przejścia, które minęli. Przyciskając jeszcze mocniej do piersi listy referencyjne,
szybko dogoniła swojego przewodnika.
- Tutaj znajdują się nasze słynne galerie - kontynuował. — Rzymska, a za
tamtymi drzwiami grecko-rzymska z mar murowymi posągami z Priene, wśród
których są oczywiście Wenus z Ostii, Dyskobol, Apollo Giustinianiego, Clytie i inne.
A po tamtej stronie znajdują się galerie asyryjskie. - Poprowadził j ą szybko do
następnego długiego korytarza z bardzo wysokim sufitem. - Kamienne tablice z
Niniwy, ogromny skrzydlaty byk z pałacu Saragona II oraz skrzydlaty lew z pałacu
Ashurnasirpala II w Nimrud. A także asyryjskie tabliczki z pismem klinowym, które
są...
- Niepowtarzalne, bezcenne dla biblioteki - dokończyła Abigail, wpatrując się w
szklaną gablotę i czując przyspieszone bicie serca. Wszystko wokół niej, zaklęte w
kamieniu, brązie i glinie, było jak przebłyski i szepty historii całej ludzkości. Nic
dziwnego, że w muzeum panowała pełna szacunku cisza i spokój, bo przebywanie
tu było jak zaproszenie do wspomnień samego Boga.
Potrząsnęła głową i spróbowała naprowadzić Pratta z powrotem na temat swego
zatrudnienia.
Moje listy referencyjne potwierdzają, że jestem, wykwalifikowaną i
doświadczoną bibliotekarką. Dwa lata spędziłam przy konserwacji i katalogowaniu
archiwów stanowych w Nowym Jorku. Gdyby zechciał pan rzucić okiem na...
Pratt spojrzał na nią ponad oprawkami okrągłych okularów.
- To nie będzie konieczne. Znamy pani kwalifikację. Proszę za mną.
Kwalifikację? Skąd ta liczba pojedyncza? Mógł mieć na myśli tylko jedną rzecz. Była
córką słynnego znawcy antyku, sir Henry'ego Merchanta. Przed opuszczeniem
8284529.003.png
Bostonu napisała do ojca, z którym właściwie nic jej nie łączyło, prosząc o wysłanie
listu polecającego do biblioteki w British Museum. Najwyraźniej spełnił jej prośbę.
Niski i sztywny, jakby go ktoś wykrochmalił razem z koszulą, asystent prowadził ją
przez kolejne galerie, mijając bezcenne eksponaty. Znaleźli się na tyłach muzeum i
zaczęli schodzić wąskimi metalowymi schodami wprost w egipskie ciemności.
- Proszę mi wybaczyć, panie Pratt, ale... - Abigail zatrzymała się na drugim
schodku - wydaje mi się to dość nietypowym sposobem prowadzenia rozmowy
kwalifikacyjnej.
- Ależ j a nie przeprowadzam z panią rozmowy kwalifikacyj -nej, panno
Merchant - wyjaśnił. - Moim zadaniem jest tylko poinformować panią, ż e została
zatrudniona z pensją stu dwudziestu funtów rocznie.
Zanim dotarł do niej sens tego oświadczenia, wygłoszonego w ciemnościach na
schodach prowadzących prawdopodobnie do piwnicy, pan Pratt sięgnął do
kontaktu i zapalił światło, które wyłoniło z mroków przypominające jaskinię
pomieszczenie, wypełnione po sam sufit skrzyniami, kuframi i pudłami.
- To będzie pani miejsce pracy - powiedział, wykonując zapraszający gest. -
Każdy wydawca w Królestwie ma obowiązek przysłać do muzeum kopię każdej
książki, pamiętnika, gazety i broszury, którą opublikował. Pani zadaniem będzie
otwieranie przesyłek, analizowanie ich i katalogowanie tych „bezcennych
nabytków". Z wrażenia omal nie zleciała ze schodów.
- Zaszło jakieś nieporozumienie. Mam doświadczenie w identyfikacji i
konserwacji rękopisów, a nie w gromadzeniu i katalogowaniu. - Pospiesznie
zbiegła ze schodów. - Gdyby zechciał pan poświęcić chwilę na przestudiowanie
moich referencji...
Nadal nie chciał wziąć od niej dokumentów.
- Wszyscy asystenci w muzeum zaczynaj ą od katalogowania, panno Merchant.
- Jego ciemne jak u łasicy oczy zabłysły protekcjonalnie. - Oczywiście dla
niektórych asystentów praca tutaj jest zbyt wyczerpująca i wolą poszukać sobie
zatrudnienia gdzie indziej. - Zmierzył wzrokiem jej praktyczny strój, po czym
spojrzał w twarz. — Przenoszenie ciężkich skrzyń i pudeł, układanie książek
wysoko na regałach jest bardzo uciążliwe nawet dla silnego mężczyzny.
To spojrzenie. Ta ledwie skrywana pogarda. Nagle odkryła prawdziwy powód jego
8284529.004.png
niechęci. Nie chodziło o to, ż e ktoś wpływowy się za nią wstawił, ani o to, ż e
większość życia spędziła w Bostonie, chociaż skrzywił się, słysząc, jak mówi, co
świadczyło, ż e uznał jej amerykański akcent za okropny. To, co go naprawdę od
niej odstręczało to fakt, ż e była kobietą.
Dziwne, ż e nie przewidziała takiej sytuacji, pomyślała ze złością. Jej ukochana
matka wystarczająco często powtarzała jej, ż e w Ameryce kobiety mogły sobie być
arystokracją wśród bibliotekoznawców, ale w Wielkiej Brytanii nadal traktowano
je jak naukowców gorszego gatunku, których nie dopuszcza się do zbiorów. Tym
bardziej do królewskiego księgozbioru Imperium Brytyjskiego, jakim jest British
Museum.
To zakrawa na żart. Może powinni wydać o sobie książkę „Angielscy szowinistyczni
idioci"? I zakatalogować ją pod numerem 300, czyli w Naukach Społecznych.
Energicznym ruchem obciągnęła poły dopasowanego wełnianego żakietu.
- Jestem wytrzymała i zdecydowana, panie Pratt. Nie odstrasza mnie uczciwa
praca.
- Wspaniale - wycedził przez zęby. - W takim razie sugeruję, żeby od razu się do
niej zabrać. - Machnął ręką w kierunku niekończących się stosów skrzyń i pudeł, i
odwrócił się do wyjścia.
- Panie Pratt - Abigail ledwie udało się pohamować złość - będę potrzebowała
dostępu do katalogu muzeum, podobnie jak pewnych akcesoriów do pracy.
- Katalog, jak wszyscy wiedzą, znajduje się w czytelni.
- Zatrzymał się na najniższym stopniu schodów, ale się nie odwrócił. - Będzie
pani musiała złożyć podanie do kierownika o pozwolenie na korzystanie z niego.
- Podanie? Muszę składać podanie, żeby móc korzystać z katalogu w czytelni?
Jonas Pratt spojrzał na nią z wyższością przez ramię.
- Kierownik ma obowiązek przestrzegać reguł korzystania z czytelni. Do niego
należy decyzja czy takie prawo przyzna.
- Świetnie. - Uniosła butnie podbródek. - Gdyby jeszcze zechciał mnie pan
poinformować, gdzie znajduje się toaleta dla żeńskiej części pracowników...
- Nie mamy takich udogodnień dla żeńskich pracowników.
8284529.005.png
- Jeszcze bardziej zesztywniał, jakby wypowiedzenie słów „żeński pracownik"
było afrontem dla brytyjskiego poczucia męskości. - Będzie pani musiała korzystać
z damskich toalet dla odwiedzających. - Wszedł po schodach i usłyszała już tylko
odgłos zamykających się za nim drzwi.
Jeszcze przez chwilę stała nieruchomo, wpatrując się w miejsce, które przed chwilą
opuścił.
Mniejsza o to. Nieważne, ż e asystent głównego bibliotekarza jest aroganckim,
ograniczonym dupkiem. Nieważne, ż e będzie musiała składać podanie o
pozwolenie korzystania ze świętych katalogów w czytelni. Nieważne, ż e nie ma
toalet dla zatrudnionych tu kobiet... i bardzo prawdopodobne, ż e nie ma tu też
innej pracującej kobiety, z którą mogłaby dzielić tę niewygodę. Właśnie dostała
intratną posadę w British Museum z pensją stu dwudziestu funtów rocznie.
Znalazła się tam, gdzie już od lat chciała pracować, a skoro tu jest, zamierza
pokazać wszystkim zawziętość i odwagę absolwentki szkoły bibliotekarskiej w
Nowym Jorku.
Zobaczycie, j a wam j eszcze pokażę...
Miesiąc później siedziała w słabo oświetlonej piwnicy przypominającej jaskinię,
wpatrując się w egzemplarz „Filozoficznych wędrówek Lepidoptera* w Sussex" i
zastanawiając się, czy skatalogować to pod numerem 100, w dziale Filozofii, czy
pod numerem 500, w Naukach Przyrodniczych, czy może pod 900, w Geografii i
Historii. Tkwiła w tej posępnej norze dzień po dniu, bez dostępu do cennego
katalogu muzeum. Musiała jednak pracować w tych ciemnościach przynajmniej z
jednego powodu.
Żeby udowodnić swoją zawziętość? A może żeby walczyć o pozycję kobiet? Nie.
Siedziała w tym miejscu, żeby udowodnić swoją obecność. Co kilka dni słyszała, jak
drzwi na szczycie schodów otwierają się i kiedy wstawała sprawdzić kto to, jej
oczom ukazywały się rozdziawione gęby półgłówków przyglądających się jej ze
zgrozą.
- Widzisz? -powiedział jeden z nich do reszty niewątpliwie wstrząśniętych
ciekawskich. - Mówiłem wam... na dole jest kobieta.
Przepłynęła ponad trzy tysiące mil morskich, żeby zostać piwnicznym duchem.
Ładna mi zuchwała i wspaniała przygoda, której spodziewała się, kiedy wyruszała z
Bostonu, żeby zapracować na swoje nazwisko i pozycję w brytyjskim środowisku
8284529.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin