W twych ramionach.pdf

(1092 KB) Pobierz
388048481 UNPDF
Dodd Christina
W twych ramionach
przełożyła Anna Pajek
Warszawa 2004
R O Z D Z I A Ł
1
Londyn, rok 1843
- Proszę, pani MacLean, niech pani opowie nam o swoim ślubie!
Z ustami pełnymi ciasta spojrzała na promieniejące szczęściem twarze kobiet, siedzących wokół niej w
salonie lady Halifax i na jasnowłosą dziewczynę o krągłych policzkach, którą miały dziś uhonorować.
To od niej pochodziła prośba. Od dziewczyny, która za niecałe dwa tygodnie miała stać się
spłonioną z radości panną młodą, a potem żoną młodszego lokaja lady Halifax. Enid przełknęła i
zaczerpnęła powietrza.
-O moim ślubie? Och, z pewnością nie chciałybyście słuchać o moim ślubie!
-Ależ chcemy! - odparły zgodnym chórem kobiety: pokojówki, pomywaczki i inne dziewczęta
służebne z głowami nabitymi nierealnymi wyobrażeniami na temat miłości.
Enid, w dojrzałym wieku dwudziestu sześciu lat, była co najmniej o pięć lat starsza od każdej z
nich i pięćset razy bardziej cyniczna.
- Czy pani ślub był tak cudowny, jak będzie mój? - spytała Kay, przyciskając ręce do piersi.
Dziewczyna, cała w kwiatach i wstążkach, otoczona prezentami
5
podarowanymi jej przez przyjaciółki, wręcz promieniała miłością.
Enid rozpaczliwie próbowała zmienić temat.
-Nic nie mogłoby być tak cudowne, jak twój ślub. Koronka, którą lady Halifax przygotowała dla
ciebie na ślubny prezent, doskonale nada się na kołnierz twej ślubnej sukni.
-Tak, to prawda.
Kay poklepała wykwintną, maszynową koronkę, którą przyniosła Enid.
- Lady Halifax to bardzo dobra pani. Proszę koniecznie przekazać jej moje podziękowania. A
czy pani miała koronki na swojej ślubnej sukni?
Problem, zdaniem Enid, polegał na tym, że była kobietą tajemniczą.
Och, nie tak dosłownie. Od trzech lat mieszkała w londyńskiej rezydencji lady Halifax jako jej
towarzyszka i opiekunka. Z początku robiła niewiele więcej, jak tylko podawała swej
chlebodawczyni laskę i dbała o to, by ta miała zawsze czystą chusteczkę. Lecz z czasem
wyniszczająca choroba osłabiła lady Halifax i teraz Enid pełniła także rolę gospodyni. Zdawała
relację z tego, co działo się w gospodarstwie i przekazywała służbie polecenia. Lecz nigdy, ani
razu nie zwierzyła się nikomu, nie opowiedziała o swej przeszłości.
Zdawała sobie sprawę, że ludzie plotkują. Mówiła z akcentem wyższych sfer, była wykształcona i
odznaczała się towarzyską ogładą, pokojówki przypuszczały więc, że jest damą, która popadła w
tarapaty i teraz musi zarabiać na życie. Nie uczyniła nic, aby sprostować to domniemanie.
A teraz schwytały ją w pułapkę, zapraszając na herbatę i ciasto i oczekując, że potwierdzi ich
nadzieje oraz nierealne wyobrażenia.
6
-Pani MacLean, bardzo prosimy - powiedziała błagalnym tonem Sarah, pokojówka, mająca w
swojej pieczy salon na piętrze.
-Tak, prosimy - Shirley, piętnastolatka, która dopiero co przybyła do stolicy ze wsi, klasnęła w
dłonie, zrzucając przy okazji z kolan talerz z ciastem.
Wszystkie zerwały się na równe nogi, lecz Enid uciszyła pełne przerażenia okrzyki i pomogła
Już wszystko dobrze, kochanie. Widzisz? Nic się
nie stało. - Po czym, starając się odwrócić uwagę zapłakanej Shirley, dodała: - Przestań płakać, bo
nie usłyszysz, jak będę opowiadała o moim ślubie.
Shirley wysiąkała nos w chusteczkę.
-Dobrze.
-Proszę nam opowiedzieć - nalegała Kay.
Enid za skarby świata nie zdobyłaby się na to, aby powiedzieć im prawdę, będzie więc musiała
skłamać.
- Czy brała pani ślub w wielkim kościele? - Ardelia, pulchna, pospolita i smagła, zbierała
kciukiem okruszki ciasta.
Enid odłożyła widelec i odstawiła talerz na stół. Uznała, że skoro i tak ma skłamać, równie
dobrze może to być kłamstwo co się zowie.
-Brałam ślub w katedrze, a udzielał nam go biskup.
-W katedrze? - spytała Sarah, a jej brązowe oczy zogromniały do rozmiarów spodka.
-
piękny
czerwcowy
poranek.
Trzymałam
w dłoniach bukiet z dzikich róż i otaczali mnie przyjaciele.
-Była pani ubrana na biało jak królowa Wiktoria? - spytała Ardelia, drżąc z podniecenia.
-Nie, nie na biało.
Dziewczęta westchnęły, rozczarowane.
7
uprzątnąć nieporządek.
-
Był
-Jej Wysokość nie wyszła jeszcze wtedy za mąż i biel nie była w modzie. Lecz miałam na sobie błękitną
muślinową suknię, bardzo ładną - nicowaną tylko dwa razy, dodała w myśli - ze wspaniałą obfitą
spódnicą, rękawiczki z czarnej koronki - pożyczone od żony pastora -i niebieski aksamitny kapelusz z
czarną woalką - podarowany przez Stephena, zdobyty nie wiadomo gdzie i oby nie kradziony -
pomyślała. Niesiona entuzjazmem, dodała: - A moje czarne buciki wypolerowano tak wspaniale, że
mogłam się w nich przejrzeć.
-Z tymi niebieskimi oczami i czarnymi włosami musiała pani wyglądać wspaniale - stwierdziła
przypochlebnie Gloria, raczej niepozorna dziewczyna, darząca Enid przesadnym podziwem i
uwielbieniem. - A jaką miała pani fryzurę?
Enid dotknęła luźnego węzła włosów, ukrytego pod zamotaną na karku czarną siateczką.
-Są tak nieposłuszne, że niewiele da się z nimi zrobić. Można tylko spiąć je tak jak teraz.
-Dlaczego nie upięła ich pani pokojówka? - spytała Ardelia, spoglądając na nią niewinnie szeroko
otwartymi oczami.
Enid, zdecydowana uczynić swą opowieść możliwie najbardziej dramatyczną, odparła:
- Nie miałam pokojówki.
Dziewczęta wymieniły współczujące spojrzenia.
-Mojej rodzinie niezbyt się wtedy wiodło... - powiedziała, ocierając chusteczką absolutnie suche oczy. O
Boże, te dziewczęta uwierzą we wszystko, co im się powie!
-Oooo - Sarah kochała dramat bardziej niż pozostałe i dobrze wiedziała, jak ta historia powinna się
zakończyć.
-Rodzina pani straciła pieniądze, a Stephen ocalił panią przed nędzą.
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin