Ferrarella Marie - Szczęśliwy traf.pdf

(529 KB) Pobierz
117178116 UNPDF
MARIE RYDZYŃSKI
SzczĘŚliwy traf
Fiona And The Sexy Stranger
Tłumaczyła: Maria Filimon
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Fiona Reilly wpatrywała się w trzymany w ręku kawałek papieru. W
przeciwieństwie do innych przesłanych jej tego dnia wiadomości, nie miał on nic
wspólnego z zamówieniem stu perliczek czy teŜ czterech tuzinów kieliszków do
wina na wysokich nóŜkach. Nie była to nawet kolejna informacja od Kellermanów,
którzy zlecili Fionie przygotowanie uroczystości weselnej. Do ślubu ich córki
pozostało zaledwie trzy tygodnie, a państwo Kellermanowie wciąŜ nie potrafili
ustalić menu, co kilka dni przesyłając Fionie faksy zmieniające poprzednie
postanowienia. Do tej pory Fiona otrzymała piętnaście takich wiadomości.
Nie, tym razem kartka, którą wypluł z siebie faks wraz z kilkoma innymi,
wychwalała kwalifikacje, doświadczenie i wykształcenie niejakiego Henry’ego
Cutlera.
Był to Ŝyciorys. Niezwykle imponujący Ŝyciorys męŜczyzny, który
zgromadził na swoim koncie liczne nagrody z branŜy reklamowej. śyciorys, który w
jakiś sposób zmylił drogę i trafił na biurko Fiony.
– Montana? – odczytała zdziwiona nazwę stanu, w którym Henry Cutler
ukończył szkołę i ostatnio pracował. – Nie sądziłam, Ŝe w Montanie muszą
cokolwiek reklamować, a ty, Velcro? – zwróciła się do kota, który w odpowiedzi
wskoczył na jej kolana i miauknął z wyraźną przyjemnością.
Gładząc palcami aksamitny grzbiet Velcro, Fiona zastanawiała się, co zrobić z
tą zabłąkaną kartką. W pierwszym odruchu chciała ją po prostu zgnieść i wrzucić do
kosza. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, było kolejne papierzysko, zaśmiecające
i tak zagracony juŜ zakątek kuchni, który przeznaczyła na biuro. Kiedy jednak
zaczęła zgniatać kartkę, Velcro uniosła głowę i skierowała na nią oskarŜycielskie
spojrzenie. Wiedziała, Ŝe kotka domaga się po prostu dalszej pieszczoty, lecz jej
wzrok wzbudził w niej wyrzuty sumienia.
– Taak, moŜe masz rację – powiedziała, ulegając nakazowi sumienia.
Sumienia, które nie pozwalało jej deptać po Ŝuczkach czy zabijać pająków, choćby
najbardziej włochatych.
Z westchnieniem odłoŜyła kartkę na stos innych i rozprostowała ją.
Niezadowolona z powodu braku zainteresowania swojej pani, Velcro wbiła pazurki
w dŜinsy Fiony. Przyzwyczajona do złych manier ulubienicy, dziewczyna nie
zwróciła na to uwagi. ZauwaŜyła natomiast, Ŝe w otrzymanym Ŝyciorysie nie ma
Ŝadnej wzmianki o obecnym miejscu pracy pana Cutlera. Wyobraźnia podsunęła jej
obraz męŜczyzny z niepokojem oczekującego wiadomości, która nigdy nie
nadejdzie, poniewaŜ jego pismo trafiło pod zły adres.
To przewaŜyło szalę. Sięgnęła po telefon. Velcro znów zaprotestowała
przeciwko kolejnej niewygodzie.
– Jeśli ci się nie podoba, zawsze moŜesz się stąd zabrać – zwróciła się do kotki
Fiona. Potem szybko wystukała widniejący na faksie numer i po czwartym sygnale
usłyszała w słuchawce przeciągły, męski głos.
– Hej! – Powitanie zabrzmiało nisko, dźwięcznie i bardzo seksownie.
Fiona wyprostowała się i powiedziała:
– Dzień dobry. Nie zna mnie pan, lecz...
– Tu Henry Cutler – ciągnął głos, który wydał się Fionie tak podniecający juŜ
w pierwszej sekundzie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak mocno gładzi kota,
dopóki ten nie zamiauczał głośno na znak protestu.
– Tak, wiem, dzwonię, Ŝeby powiedzieć...
117178116.001.png
– ...nie mogę teraz rozmawiać, ale jeśli zostawisz swoje imię i numer telefonu,
z pewnością oddzwonię później.
Automatyczna sekretarka! Fiona ze zdumieniem wpatrywała się w słuchawkę.
Głos z drugiej strony brzmiał tak swobodnie, melodyjnie i... seksownie, Ŝe nawet nie
rozpoznała nagrania z automatu. Teraz, skonsternowana i zawstydzona, próbowała
ułoŜyć jakąś logicznie brzmiącą wiadomość.
– Tu Fiona Reilly. Nie zna mnie pan, ale na numer mojego faksu nadeszła
kopia pańskiego Ŝyciorysu. To bardzo interesujący Ŝyciorys i z przyjemnością
zatrudniłabym pana, nie sądzę jednak, by rzeczywiście miał pan ochotę pracować w
maleńkiej firmie stawiającej dopiero swoje pierwsze kroki.
Radziłabym panu raz jeszcze wysłać Ŝyciorys, tym razem uwaŜniej
wykręcając numer.
Krótki sygnał po drugiej stronie dał jej znać, Ŝe zdąŜyła zmieścić się w
wyznaczonym czasie. Zadowolona z siebie i z uspokojonym sumieniem, odłoŜyła
słuchawkę. Jej usta wygięły się w uśmiechu, gdy przypomniała sobie nagraną przez
Henry’ego Cutlera wiadomość. Ten facet rzeczywiście miał seksowny głos.
Zamknęła oczy, odtwarzając w pamięci melodyjne, zmysłowe brzmienie słów
nieznajomego męŜczyzny. Samo wspomnienie jego tonu wywoływało w niej
delikatne dreszcze. Rozsiadła się wygodniej w fotelu i westchnęła.
Jak mógł wyglądać właściciel tego głosu?
Wyobraziła sobie szerokie barki, szczupłe biodra, zabójczy uśmiech i
kasztanowe, lekko falujące włosy. Ciemne kosmyki wiły się niesfornie, zapraszając,
by gładzić je i przeczesywać palcami.
Przesunęła dłoń po grzbiecie Velcro. Kotka zamruczała z zadowoleniem.
Fiona uśmiechnęła się. Czasami miło było sobie trochę pomarzyć. W rzeczywistości
Henry Cutler ma pewnie metr sześćdziesiąt wzrostu, okrągły brzuszek i beczkowate
nogi. Marzenia są zawsze piękniejsze od rzeczywistości. I znacznie bezpieczniejsze.
Koniec przerwy, postanowiła. Czas wracać do pracy. Firma nie będzie działać
sama. OdłoŜyła Ŝyciorys Henry’ego Cutlera na bok. Wzięła do ręki kartkę z
piętrzącego się na biurku stosu i jęknęła. Następna wiadomość od pani Kellerman!
Zmiana menu. Kolejna. Zamiast gulaszu drobiowego miała przygotować zupę z
raków. Fiona czuła, Ŝe kilka z jej włosów zmieniło barwę na białą. Czy nie byłoby
miło, gdyby ten seksowny nieznajomy okazał się uroczym księciem, który zabierze
ją daleko od przebrzydłych jędz w rodzaju pani Kellerman?
Małą kuchnię przepełniały zapachy, od których zarówno chłopcom, jak i
męŜczyznom napływała ślinka do ust, zamieniając ich w łasuchów. W
przeciwieństwie do reszty domu, gdzie panował sympatyczny chaos wśród
wygodnych, lecz zdecydowanie nie najlepszej jakości sprzętów, kuchnia, choć
niezbyt duŜa, stanowiła prawdziwe dzieło sztuki. Gdy tylko firma zaczęła przynosić
pierwsze zyski, Fiona zainwestowała je w wyposaŜenie kuchni. Interesowały ją
wyłącznie sprzęty najwyŜszej jakości. To właśnie w kuchni spędzała większość
czasu i jej zawdzięczała swoje dobre imię.
Od czasu gdy przygotowała przyjęcie, wyświadczając przysługę przyjaciółce
znanej z tego, Ŝe potrafiła przypalić nawet wodę, firma Fiony pięła się pomału w
górę drogą sukcesu. I Fiona zdecydowana była dotrzeć na sam szczyt.
Bridgette Turner ze zmarszczonymi brwiami przyglądała się starszej siostrze
ponad stertą ptysiów, których pakowaniem była akurat zajęta. Nikt nie potrafił piec
tak pysznych ptysiów jak Fiona. Wszystkie wpływały niemal do pudełka,
117178116.002.png
potwierdzając twierdzenie Fiony, Ŝe jej ptysie są lŜejsze od powietrza.
LŜejsze od powietrza! Podobnie jak umysł Fiony, pomyślała rozeźlona
Bridgette. Jak na tak drobną istotę, jej siostra potrafiła być czasami zadziwiająco
uparta. Na przykład teraz.
Przykryła pudło wieczkiem.
– Ale dlaczego nie przyjdziesz, Ŝeby chociaŜ poznać przyjaciela Briana? To
zwykły, rodzinny obiad, a nie uroczyste przyjęcie.
Zwykły rodzinny obiad, dokończyła w myśli Bridgette, którego
zaaranŜowanie tak wiele ją kosztowało. Fiona do tego stopnia pochłonięta była
rozwijaniem swej niedawno załoŜonej firmy, Ŝe nie starczało jej czasu na
jakiekolwiek Ŝycie towarzyskie. Co gorsza, Fiona nie wykazywała najmniejszego
zainteresowania tą dziedziną Ŝycia. Ktoś musiał się nią zająć, by nie skończyła jako
zgorzkniała stara panna piekąca najlŜejsze na świecie ptysie.
Fiona zerknęła na siostrę sponad listy spraw do załatwienia w związku z
weselem Kellermanów, którą sprawdzała po raz czwarty. Nie mogła się doczekać,
by mieć ten dzień za sobą.
– Zaszkodziłoby to mojemu Ŝołądkowi, Bridgette, gdybym musiała spędzić
pół nocy, wymiotując.
Bridgette wiedziała, Ŝe choć jej umiejętności kulinarne w Ŝaden sposób nie
mogły równać się z talentem siostry, nie była to złośliwość skierowana pod jej
adresem.
– Jesteś dorosłą kobietą – przypomniała siostrze Bridgette.
– Jestem – potwierdziła Fiona, zaczynając pakować perliczki, na które
ostatecznie zdecydowała się pani Kellerman poprzedniego dnia o trzeciej trzydzieści
– i jako osoba dorosła mam prawo sama dobierać sobie towarzystwo.
– Towarzystwo? – powtórzyła szyderczo Bridgette.
Otworzyła kolejne pudełko na ptysie. – Duchy częściej bywają w
towarzystwie niŜ ty.
Fiona uniosła w górę brwi. Dlaczego Bridgette zawsze umiała wybrać
najgorszy moment, Ŝeby zabawiać się w swatkę.
– Spotykam mnóstwo róŜnych ludzi – Fiona poinformowała Bridgette
chłodno, zgrabnie przenosząc mięso z brytfanki do wyłoŜonego folią pudełka.
– To są kontakty słuŜbowe – zauwaŜyła trafnie Bridgette.
– Jesteś doprawdy czarująca – ciągnęła, imitując sposób mówienia ich babki.
– Jak motyl przelatujesz z kwiatka na kwiatek, od jednego męŜczyzny do drugiego.
Gdy w grę wchodzi interes twojej firmy – dokończyła OskarŜycielskim tonem.
– Na wypadek gdybyś nie zauwaŜyła, Bridgette, skarbie – podjęła wyzwanie
Fiona – to właśnie firmę mam zamiar prowadzić i bardzo zaleŜy mi na jej rozwoju. I
nie uda mi się to, jeśli będę marnować czas z kaŜdym Tomem, Dickiem czy Harrym.
– Energicznie wcisnęła wieczko na pudło i sięgnęła po następne. Wszystko musiało
być wykonane perfekcyjnie.
W rodzinie Kellermanów były jeszcze trzy córki. Jeśli dziś zrobi na tych
ludziach dobre wraŜenie, zapewni sobie kolejne zlecenia w przyszłości. MoŜe
równieŜ od obecnych na przyjęciu gości.
Jeśli oczywiście przeŜyje do świtu.
Bridgette wzruszyła ramionami.
– Wystarczyłoby mi, gdybyś spotykała się choć z jednym Tomem, Dickiem
czy Harrym. Lub Alfredem – dodała imię męŜczyzny, którego jej mąŜ wreszcie po
wielu perswazjach zgodził się zaprosić na obiad dziś wieczorem. Brian miał
podobne podejście do Ŝycia jak Fiona: chciał, aby wszystko działo się w sposób
117178116.003.png
naturalny. Jakby oni sami poznali się w taki właśnie sposób. Brian nie domyślał się
nawet, ile wysiłku kosztowało ją zaaranŜowanie ich pierwszego spotkania.
Bridgette spojrzała na siostrę ze zniecierpliwieniem.
– Fiono, nie stajesz się młodsza.
Fiona przerwała pakowanie. Z nich dwóch to Bridgette była zawsze radością i
dumą rodziny. To ją adorowali chłopcy, kiedy obydwie były podlotkami. Fiona
pozostawała z boku, dumna z Bridgette i zadowolona z tego, Ŝe moŜe skryć się w jej
cieniu.
– W twoich ustach brzmi to tak, jakbym juŜ jedną nogą znajdowała się w
grobie. Mam tylko dwadzieścia sześć lat.
– Wróciła do pracy. Czas był tego dnia wyjątkowo cenny i było go mało. –
Choć muszę przyznać, Ŝe podczas rozmów z tobą starzeję się dwukrotnie szybciej.
Zdesperowana Bridgette postanowiła rozegrać ostatnią, decydującą partię.
– Powiedz, Ŝe przyjdziesz, i przestanę gadać. Obiecuję.
– Uniosła do góry dłoń, jakby składała przysięgę przed sądem.
Fiona zaśmiała się.
– Choć brzmi to bardzo kusząco, jednak nie mogę przyjść. Mam zbyt duŜo
roboty.
Odezwał się telefon, lecz Bridgette zignorowała go.
– WciąŜ zasłaniasz się pracą.
Fiona wytarła ręce.
– Ocalona dźwiękiem dzwonka – powiedziała z uśmiechem, mając nadzieję,
Ŝe tym samym zakończy dalszą dyskusję. Sięgając po słuchawkę, modliła się w
duchu, by nie była to pani Kellerman.
– Bezbolesne Przyjęcia – oznajmiła Fiona na powitanie.
– Spełniamy najbardziej fantastyczne Ŝyczenia i zaspokajamy wszelkie
oczekiwania. Tu Fiona Reilly, czym mogę słuŜyć?
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza. Fiona zmarszczyła brwi.
Wiedziała, Ŝe gdy odłoŜy słuchawkę, znów stanie się celem ataków siostry.
– Halo?
Bridgette podniosła wzrok z lekkim zainteresowaniem.
– Jeśli to jakiś dowcipniś, nie odkładaj słuchawki – poradziła. – Potrzebujesz
treningu.
Fiona wykonała w odpowiedzi zniecierpliwiony gest ręką.
– Halo? – powtórzyła. – Czy ktoś tam jest?
– Czy to pani dzwoniła do mnie w związku z moim pomyłkowo przysłanym
do pani Ŝyciorysem?
Nie musiał podawać nazwiska. Nawet gdyby nie wspomniał o Ŝyciorysie, i tak
rozpoznałaby ten głos. Choć zadzwoniła do niego ponad trzy tygodnie temu, długo
wspominała jeszcze melodyjne, głębokie brzmienie słów nieznajomego, które
wprawiło ją wówczas w takie rozmarzenie.
– Henry?
Kątem oka zauwaŜyła, Ŝe Bridgette przerwała pakowanie ostatnich juŜ
ptysiów. Na jej twarzy malowała się ciekawość.
Fiona z premedytacją odwróciła się plecami do siostry. Wiedziała, co czeka ją
po skończeniu rozmowy.
Odpowiedzią na jej pytanie był głęboki, dźwięczny śmiech, który wywołał w
niej dreszcz.
– Skąd wiedziałaś? – Jego głos z kaŜdą wypowiedzianą sylabą nabierał
miękkości.
117178116.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin