trznadel.doc

(71 KB) Pobierz
Jacek Trznadel „HAŃBA DOMOWA”

Jacek Trznadel „HAŃBA DOMOWA”

                                                      (wybrane rozmowy)                                        

                                                                                                 Po zgonie jeszcze w swym ukrywa łonie

                                                                                                                    H a ń b ę  –  d o m o w ą !

                                                                                                                     C. K. Norwid Duch Adama i skandal

WSTĘP:

W latach powojennych dokonywało się to, co autor nazwał hańbą domową – hańbą w Polsce i przez Polaków spowodowaną. Próby zniewolenia literatury polskiej, zwłaszcza na przełomie lat 40tych i 50tych. Trznadel odwołuje się do doświadczeń pisarzy czynnych w tamtym okresie i o ich aktualną ocenę tych wydarzeń. Część osób, do których się zwrócił, odmówiła (A. Kijowski, A. Ważyk). Zastanawia się, dlaczego hańbiące i fałszywe postawy myślowe stały się udziałem tak wielu ludzi z elity polskiej literatury. Nie było innego wyboru, jeżeli chciało się dobrze funkcjonować w społecznym obiegu literatury. Jest hańbą dla intelektualisty ugiąć się pod fałszywą rzeczywistością, ale tak się stało. Większość nie weszła pod naciskiem brutalnej rzeczywistości, lecz często dla ładnie wyglądających uzasadnień fasadowych. Nie jest pewny, czy w literaturę i kulturę polską zaraz po wojnie były zaangażowane najwybitniejsze talenty. Wspomina swoja młodość, przyznaję, że też był zaangażowany w stalinizm, bo pragnął zbawienia świata. Przyznaję się do niedojrzałości, przywołuje swoje dzieciństwo w Galicji (ojciec nie należał do żadnej partii, rządził niewielkim powiatem pod Krakowem, matka była nauczycielką), żałobę po śmierci Piłsudskiego, mówienie laurek na 3go maja, lektury, wrzesień ’39, ukrywanie się przed ostrzałem (jego brat zginął), krajobraz okupacyjnego Krakowa,  relację o odkryciu grobów katyńskich, zniszczony Wrocław. Szkoła nie uczyła ideologii – było to zdaniem organizacji młodzieżowych(przed maturą zapisał się do OMTURu, przyczynił się do tego jego kryzys religijny wątpliwości filozoficzne; potem przeszedł do ZMP i po maturze pojechał na kurs marksistowski do W-wy). Należy do pokolenia, które po wojnie zostało odłączone od rzetelnej wiedzy społecznej, autorytet Kościoła pozostawiał wiele do życzenia – anachronizm obyczajowości. Pod koniec lat 40tych to pokolenie nie miało w niczym oparcia, nie było innej alternatywy dla czynnego zaangażowania, jak tylko komunizm, szalała propaganda i naiwność. Władza komunistyczna dbała o każde pozyskane znane nazwisko, nie zawsze zdawali sobie sprawę, że poświadczają wiarygodność nowej władzy (Boy Żeleński, Iwaszkiewicz, Słonimski, Tuwim, Broniewski, Miłosz, Zagórski, Putrament, Bubnicki, Przyboś, Nałkowska, Dąbrowska, Andrzejewski, Rudnicki, Hertz, Kott, Matuszewski, Wyka). Zaczyna znikać odczucie rzeczywistości, ciągły niepokój spychany w podświadomość. Autor został wytypowany w ’51 na „festiwal młodzieży świata” w Berlinie, roiło się od innych „awansujących” imprez – był przedstawiony ministrom, premierowi Cyrankiewiczowi jako „przyszła chluba nauki polskiej”. Nowa ideologia zapowiadała dobrobyt, powszechne szczęście, ale samodzielne myślenie było tłumione. Marksizm i socjalizm podporządkowywał sobie całą historię i tradycje ludzkości. Ludzie, o których mowa dostali się w tryby maszynerii totalitarno – faszystowskiej, ugięli się przed „czerwonym” faszyzmem, nie zrobiliby tego przed „brunatnym”; skusiło ich złudzenie o pięknie ideologii komunistycznej, utopijne, metafizyczne uzasadnienie projektu przyszłości, zezwalającego na miliony ofiar. Cała historia lewicy ma swoja prehistorię i nie tylko jego pokolenie znalazł się na zakręcie. Próbuje spojrzeć z dystansem na wcześniejsze generacje, które przewodziły socrealizmowi lub go milcząco akceptowały. Do ugięcia się przed komunizmem przyczynił się stres wojenny, ogromne straty. Obietnicom komunistycznej władzy ulegały też inne warstwy narodu. Autor nie zalicza do dziedziny „hańby domowej” spontanicznego refleksu społecznego, jakim była konieczność odbudowania funkcji kultury po wojnie; ale udział w nowej ideologii, danie wiary kłamstwu. Z tych powodów ulega zmianie obraz powojennej epoki literackiej, w tym świetle nieco bledną gwiazdy Różewicza i Borowskiego. Na tym tle Medaliony Nałkowskiej są czymś osobnym. Przewartościowań dokona zmiana generacji czytelników. Rozliczanie się z tą epoką jest katuszą, największą przykrość wyrządził sobie. Obok hańby ukazuje się kategoria tragiczności subiektywnej (okropność tlącej się wojny domowej). Wielokrotne przymierzanie się do tematyki przysporzyło mu wiele rozterek i niepokoju. Pełna, racjonalna odpowiedź dlaczego tak się działo z ludźmi jest niemożliwa – we wszystkich próbach odpowiedzi przemyka się coś niezauważalnego. Powojenna paranoja i schizofrenia społeczna świetnie ukazana w Apelacji Andrzejewskiego. Odwołanie się do dramatu sumienia na miarę szekspirowską (posłowie Andrzejewskiego do wznowionego w ’56 Lorda Jima), między subiektywną a obiektywną oceną nie można postawić znaku równania.

INWAZJA Z OBCEJ PLANETY Rozmowa ze Zbigniewem Kubikowskim (4 sierpnia 1981) 

Stalinizm był tylko nadaniem pewnej formy organizacyjnej leninizmowi, większość tych, którzy przeszli przez obozy sowieckie, pozostała na Zachodzie. Polacy w kraju mieli praktycznie tylko doświadczenie okupacji hitlerowskiej, więc sowiecka okupacja w pierwszym okresie była po prostu lepsza. Spóźniony powojenny (drugi) debiut Brandysa, Żukrowskiego, Dygata, Brezy, Andrzejewskiego. Przekonanie, że trzeba będzie zrobić coś nowego, lewicowego, potem wkradł się tam stalinizm. Inteligencja była przekonana, że danina została już złożona. Rację w ocenie komunizmu miała przed wojną najczarniejsza prawica. Przyciągał pogląd, że będzie o państwo nierasistowskie. Była grupa ludzi, którzy przyszli stamtąd w mundurach i wiedzieli (Ważyk, Putrament). Początek był sterowany przez ludzi, którzy wiedzieli, w jakim kierunku to zmierza (Putrament wiedział na pewno). To pokolenie ma całkiem inne doświadczenie historyczne. Mówiąc o prozie powojennej wprowadza kategorie sytuacji historycznej, świadomości historycznej i mitologii obiegowej. Świadomość przeciętnego Polaka była kształtowana przez liderów. Nadejście totalitaryzmu sowieckiego nie zostało ułatwione przez doświadczenie hitleryzmu – inne metody działania. W stalinowskim systemie były dwa wyjścia, albo brać dział, albo być przedmiotem tego wszystkiego – prawie każdy chciał więc bać udział. Wspomina swojego mistrza z okresu studiów – Żukrowskiego (największą sztuką artysty jest sztuka rezygnacji). Świadomość katastroficzna – trzeba się urządzić w tym świecie tak, aby się jak najmniej ześwinić. Inny świat nie będzie nam dany. Trzeba wchodzić w nieustające kompromisy. Dawał swoja pierwszą powieść do przeczytania Kottowi na konwersatorium, powiedział mu, że w tym ustroju to nie wyjdzie. Wykładowcy zajęli się historia literatury, nieposłusznych odsuwano od wykładania. Każdy w pewnym momencie próbował się wpasować, napisać prace historyczno – literacką metoda marksistowską. Kiedy się wypadnie z gry w stalinizmie, przestaje się istnieć. Zrezygnował z asystentury, bo musiałby się zapisać do ZMP. Miłosz został wyrzucony przez Putramenta ze Związku, wymazano z dokumentacji wszelkie ślady jego istnienia. Odnaleziono haniebny artykuł Słonimskiego dot. Miłosza. Kubikowski bardzo chciał pisać i być drukowanym. Ale przestał pisać prozę w tym okresie. Kolaboracja była największa w Kongresówce. Pozytywizm warszawki był ważny dla zrozumienia niektórych zjawisk – literatura powinna służyć codzienności – „rodzimy wzór socrealizmu”. Wszystko, co przyszło, nie miało nic wspólnego z polską kulturą ani tradycją, było obce. Marzy o wspomnieniach ludzi, którzy w tamtym okresie byli gotowi wejść w system – wtedy wszystko będzie można zrozumieć.

 

CZERWONY SYSTEM POGARDY Rozmowa z Jerzym Andrzejewskim (23 września 1981)

Do ’57 był formalnie w partii, ale już w ’54 napisał opowiadanie, które było antypartyjne. Stalinizm zaczął się gwałtownie – zjazdem Związku Literatów Polskich w Szczecinie w ’49. Reprezentanci całego aparatu, którzy kiedyś decydowali w najważniejszych dla Polski sprawach, teraz zostali zapomniani. Stalin miał rację zabijając przed wojną swoich najwybitniejszych towarzyszy – jego poddani mieli być posłuszni. Wspomina niedawny I zjazd delegatów Solidarności, spotkał tam zagorzałego niegdyś stalinowca. Totalizm w swojej potworności jest systemem doskonałym, w sensie pejoratywnym. Szczytem imperium, którego kontynuatorem był Stalin, przypadł na 9 maja 1945, teraz jest to okres schyłkowy. Nie chce uogólniać, dlaczego polska inteligencja przejęła tę ideologię. W tamtym okresie sam odczuwał potrzebę fideizmu. Przed wojna przeżył intensywnie pewną religijność katolicką. Po zmęczeniu okupacja to było zachłyśnięcie się wolnością, uporządkowana wizja przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wszyscy pisarze zgromadzeni byli w pewnych domach, sprzyjało to jego wyobcowaniu się z rzeczywistości. Interesował się bardziej sobą, aniżeli polityką. Poza publicystyka nie napisał wtedy nic godnego uwagi. Potem miał kaca, że zawiódł jako intelektualista, ale ten kac już przeszedł. Nie żałuje, że poznał dialektykę marksistowską. Współczesny intelektualista musi znać dobrze sferę kościoła katolickiego i sferę marksizmu. Sam nie lubi Boga starotestamentowego, uważa się za laickiego chrześcijanina. Miał być redaktorem naczelnym miesięcznika Europa, ale nigdy się on nie ukazał. Potem wystąpił z partii, władza uznała to za nieodpowiedni moment. Nie uważa, żeby pokusa kultury totalitarnej tkwiła w okresie międzywojennym. Martwi go mała ilość młodych ludzi, którzy mogą w przyszłości coś znaczyć w literaturze. Piszącym w obecnej sytuacji polit. brak odwagi. Brakuje u nas literatury „drugiego rzędu”. Czeka właśnie na wznowienie Miazgi z niewielkimi, ale koniecznymi opuszczeniami. Polszczyzna ujawniła się niedawno w całej swojej urodzie, bo młodzi zaczęli mówić to, co myślą. Do Popiołu i diamentu wrócił tylko raz w ’57, kiedy pisał z Wajdą scenariusz. Przyznaje się do pewnego fałszowania historii swoich książkach – zmienia się perspektywa. Tylko wybrani dostają się do nieba pamięci.

 

MYŚMY ŻYLI W LITERATURZE Rozmowa z Wiktorem Woroszylskim (21 października 1981)

Początkowo nie chciał do tego wracać, bardziej interesujące jest to, że od tego odszedł, aniżeli to, że w tym był. Nie znajduje już języka z samym sobą sprzed kilkudziesięciu lat. Jego pokolenie było rozczarowane względem swojego dzieciństwa i wczesnej młodości – ten świat nie obronił się przed hitleryzmem. Komunizm był jakąś formą przeżywania młodości – mając 18 lat zgłosił się do PPRu. Był dumny, że to on wprowadzał do partii starszych kolegów – Borowskiego, Andrzejewskiego, Kołakowskiego. Jego pokolenie żyło w literaturze. Wydawało mu się draństwem to, że Wat głosił mowy niedopuszczalne z punktu widzenia systemu. Wyjechał na studia do Związku Radzieckiego i szybko uzyskał tam argumenty, ale na rzecz Wata. Po Podróży po Rosji upatrywał jeszcze szansy stworzenia socjalizmu, którego da się lubić, ale nie trwało to długo. Potem wydawało im się, że Gomułka będzie gwarantem nierównego, ale partnerstwa między Polską a Związkiem Radzieckim. Później uzyskał przekonanie, że Polska jest kompletnie zgnojona i zsowietyzowana. Wielkie rozczarowanie przyszło na przełomie ’57 i ’58 – spacyfikowano redakcję Nowej Kultury, chciano jej nadać nowa linię polit., bardziej zgodną z linią partii. Wtedy wystąpił z redakcji wraz z Kołakowskim Wirpszą, Konwickim, Brandysem. Wtedy zaczęły się pierwsze łagodne represje. Parokrotnie wydawało im się, że pozostanie w partii ma pewien sens, że można w tym istnieć i jednocześnie zgłaszać swój sprzeciw. Pomiędzy ’56 a ’66 duchowo był już poza partią, ale nie zdobył się na wyście z niej. Nie żałuje, że był w partii – nagromadził pewne doświadczenia, tam spotkał ludzi ważnych w swoim życiu. Może przez to doświadczenie kultura polska wyszła dojrzalsza i bardziej zdolna do oporu. Nie miał poczucia, że wszystko było kierowane z góry, ale że oni wszyscy tworzą ten system. Nie uważa, że to co pisali na początku i tak było mało wartościowe, bo byli bardzo młodzi. Najbardziej szkoda mu Borowskiego. Momentem wyjścia z kontrolowanego przez partię obiegu kultury było powstanie kwartalnika Zapis. Nowa fala już jest nieaktualna, wyłoniły się z niej pewne indywidualności – Krynicki, Zagajewski, Barańczak.

 

WYGONIENIE DIABŁA BELZEBUBEM CZYLI ARTYSTA IZOLOWANY W STALINOWSKIM  GETCIE Rozmowa z Witoldem Wirpszą (8 maja 1983)

Każdy powinien napisać o kościotrupie w szafie. Pisze książkę o literaturze polskiej po’45, interesuje go w jaki sposób do stalinizmu dołączyło tylu różnych ludzi. W latach 40tych nie zorientowano się, że Belzebub jest gorszy od diabła, on sam uważał że czegoś gorszego od hitleryzmu być nie może. Miłosz przyznawał się do ukąszenia heglowskiego. W latach 30tych zaszła radykalizacja inteligencji polskiej i pogłębiła się w okresie okupacji. Jest dla niego zagadką, skąd w partii wziął się Przyboś. Ważna role odegrał zespół Kuźnicy (Kott, Brandys, Żółkiewski, Ważyk, Jastrun), który stworzył koncepcje prozy, która jest wyraźnym wstępem do socrealizmu. System pociągnął młodych, doszedł do tego element stadności. Jako młodzi wierzyli, że zbrodni katyńskiej mogli dokonać hitlerowcy. Związek literatów zorganizowano w ten sposób, że żyli w swoim getcie. Ścisły stalinizm w literaturze polskiej trwał w latach ’50 – ’53. Koniec ’53 to początek odwilży, wcześniej niepokojące sygnały, że coś się zaczyna dziać. Okazało się, że Ważyka napisał Poemat dla dorosłych na zamówienie z Biura Politycznego. Starsze pokolenie należało raczej do formacji cynicznej, młodsi dali się po części nabrać. Andrzejewski miotał się, odczuwał potrzebę wiary, Nałkowska przywykła żyć w sferach władzy, Tuwim nie bardzo rozumiał, na jakim świecie żyje. Nie rozumie, dlaczego Broniewski napisał Słowo o Stalinie. Najbardziej zagadkową postacią dla niego jest Słonimski.

 

NIEŚMIERTELNY STALIN I ZŁOWIESZCZE WIĘZIENIE NUDY Rozmowa z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem (23 marca 1985)

W 1950 miał 15 lat, należał do pierwszego pokolenia, na które system w swoich zabiegach wychowawczych mógł liczyć, mieli być budowniczymi tego systemu. Wychowywała go szkoła, czyli system. Był w ZMP; był pozbawiony pamięci historycznej. Uczono go spreparowanej historii Polski tego, że Stalin jest nieśmiertelny. Odczuwał straszliwą nudę życia w tym systemie. Dostrzegał w nim pewne niepokojące elementy. Do jego lektur szkolnych zaliczała się już literatura socrealistyczna. Zastanawiał się, dlaczego stary świat nienawidzi ich, idących do przodu. Wspomina nauczycielkę, która wyleciała ze szkoły, bo na miejsce portretu Stalina powiesiła portret Mickiewicza. Kiedy miał 17 lat, obudził się w nim pęd życiowy, zainteresowanie dziewczynami i alkoholem – w tej sferze system miał z nim trudno. Z tego więzienia wyzwoliła go chęć życia, w pełni wyzwolił się na uniwersytecie. Fascynacja literaturą zaczęła się od Miłosza, rozpatrywał jego sprawę przede wszystkim jako sprawę moralną. Jest dla niego wielkim poetą, który wybrał wolność i miał rację. Marksizm przez pewien czas wszczepiał mu poczucie winy wobec systemu, ale jednocześnie dał mu przeświadczenie, że jest historia i że jest czymś ważnym. Wspomina z rozpaczą ilość straconego czasu. Rosja sowiecka jawiła mu się jako idealny model przyszłości. Za najważniejsze wydarzenie swojego życia uważa rok ’56 – zrozumiał, że jest wolny. Polska inteligencja liberalna była winna, bo dała się oszukać i oszukiwała takie dzieci jak on. Ma poczucie krzywdy. Szukać odpowiedzi należy nie w tych, którzy dali się zaindoktrynować, ale w sile systemu totalitarnego. Trzeba też zastanowić się, jak ta inteligencja kształtowała się w dwudziestoleciu międzywojennym. Chciał pisać doktorat o Miłoszu, napisał do niego i ten przysłał mu cały zestaw jego książek – były to pierwsze książki Kultury u niego w domu. Czuje jakościowa różnicę pomiędzy tym, co było kiedyś, a tym, co jest teraz. Żyjemy w innej epoce. Jego życie jest jego katastrofą, nie mógł go przeżyć jak chciał, bo historia postanowiła go trochę pomęczyć.

 

OLBRZYMIA CZARNA PRZESTRZEŃ Rozmowa z Julianem Stryjkowskim (31 marca 1985)

Czarna Róża jest powieścią, gdzie metaforycznie ujęta jest sprawa partii. Odsuwa od siebie to ,co już napisał, pochłaniają go nowe rzeczy. Jedyny człowiek, który właściwie zrozumiał Czarna różę, odczytał w niej obelżywy sąd o partii. Bohater tak naprawdę jest głupi. Żyd stając się komunistą, przestaje być Żydem. Każdy komunista przestaje w ogóle być człowiekiem czynnym, staje się przedmiotem, częścią mechanizmu. Antysemityzm jest wszędzie, ale znacznie mniej poza Niemcami. Beznadziejność i wielkie bezrobocie wśród inteligencji żydowskiej było tak wielkie, że nadzieja z zewnątrz miała podatny grunt – młoda inteligencja żydowska przechodziła na stronę ideologii komunistycznej. Był korektorem w Czerwonym Sztandarze, wyrzucono go za pomylenie o jeden rok rocznicy powstania Czerwonej Armii. Wspomina swoje „spotkanie” ze Stalinem na Placu Czerwonym, nie docierała do niego na początku prawda. Trzeba było długiego okresu wątpliwości, żeby oddał legitymację partyjną. Wstrząsem był dla niego raport Chruszczowa w ’56, legitymację oddał jednak dopiero w ’66. Ten system odbiera człowiekowi wolę, osobowość. Głosy w ciemności były blokowane przez cenzurę rzez 10 lat. Socrealizm jest grobem dla literatury, bo nie dopuszcza tragedii. Bieg do Fragalà jest komunistyczny, a nie socrealistyczny. Tłumaczy swoje 10letnie milczenie tym, że stojąc na gruncie komunizmu, nie można stworzyć prawdziwej literatury.

 

WYPLUĆ Z SIEBIE WSZYSTKO Rozmowa ze Zbigniewem Herbertem (9 lipca 1985)

Nie lubi mówić o tym okresie, mimo że nie był aktorem zniewolenia literatury okresu stalinowskiego – obrzydliwy okres w dziejach literatury polskiej. Dla niego ’45 nie był wyzwoleniem, ale dalszą, trudniejszą okupacją. Ludzie byli zakładnikami tego systemu. Władza potrzebowała legitymizacji, która wyszła od strony inteligencji twórczej – głównie literatów, Tamten okres nie pozostawił żadnych dzieł wybitnych, ani nawet znośnych. Pytania, dlaczego ktoś „poleciał na czerwony lep” są pytaniami o otchłań duszy ludzkiej. Brak mu dostatecznej wiedzy o tamtym świecie od współautorów zbrodni na kulturze. Działali z strachu i w złej wierze kierując się pychą, z niskich pobudek materialnych. Komunizm t ustrój – widmo, dlatego trudno go zwalczyć. Początek każdego systemu faszystowskiego – samozwańcza elita, która narzuca reszcie społeczeństwa marsz ku świetlanej przyszłości. Dużą rolę pozytywną odegrały świetne uczelnie w kraju. Obecnie mniejszości narodowe dalej są gnębione, więc w tej kwestii nic nie zyskaliśmy. „Ja zwariowałem” to dość łatwy argument. Popiół i diament zatruwał umysły młodzieży, nie było to ukąszenie Heglem, bo on już dawno nie żył. Zbrodnia przeciwko duchowi Świętemu – młodzi ludzie wychowują się teraz na tej literaturze. Wśród literatów rosło wtedy targowisko próżności – salon literacki Nałkowskiej, kluby, praca w dyplomacji. Pragnąc pisać o rzeczywistości, pisali o tym, czego nie ma. Nie obchodził ich przecież los robotników. Polacy czynili wyrzuty emigrantom, którzy często żyli w nędzy i nostalgii za krajem. W okresie stalinowskim on i pary przyjaciół uważali, że będzie to trwało do końca ich życia, trzeba więc było wyemigrować wewnętrznie, zająć się czymś innym – nie wymagało to wielkiego charakteru. Nie był interesujący dla komunistów, nie ma żadnych ambicji politycznych, nie opłacało się to w ogólnym bilansie życiowym. Prawda obowiązuje zawsze. Mało kto był zdolny walczyć o postawę moralna pisarza i jego odpowiedzialność wobec społeczeństwa. To, co się działo w życiu kulturalno- literackim nazywa „Orwellowską historią”, instynkt doradzał mu wycofanie się z interesu. Literatura socrealizmu nie została nigdy moralnie i socjologicznie zanalizowana, bo wielu pisarzy z tamtego okresu przeszło do opozycji. Nacisk władzy zmierzał do tego, by wyzbyć się tożsamości narodowej i osobistej. Diabeł wynajmuje wnętrze człowieka, ale nie na stałe; spotyka teraz tych ludzi i żaden z nich nie jest demonem. Przełom lat ‘40tych i ‘50tych – rewolucja kulturalna na uniwersytetach – likwidacja całej naszej humanistyki, zniknęli uczeni o wielkim dorobku i autorytecie (Tatarkiewicz, Ingarden) – luka pokoleniowa. Swego czasu chodził za nim młodzieniec i mówił mu, że jest na śmietniku historii. Gombrowicza uważałby za genialnego pisarza, gdyby nie zabrakło mu miłości, potrafił zrobić z każdego durnia. Pisarz to gatunek na wymarciu, w Polsce było 2 tyś. statystycznych pisarzy, szukali więc oparcia w polityce – ich sytuacja materialna była znakomita, błyskotliwe i szybkie kariery. Kolejne ideologiczne wstrząsy fatalnie odbiły się na polskiej nauce. Gigantycznych nakładach wydawano książki populistyczne, lud wierzył w ich wartość. Nie było nakazu publikowania, jeżeli coś ma wartość, będzie też ją miało za 10 lat. O tamtych czasach myśli niechętnie i z obrzydzeniem, przyznaje, że nie jest obiektywny.

 

TRAGEDIA LEWICUJĄCYCH LIBERAŁÓW Rozmowa z Marianem Brandysem (27 lipca 1985)

Lata ‘40te i ‘50te były jedynym okresem czynnego zaangażowania politycznego w jego życiu. Brał udział w wojnie, przeżył rozczarowanie sowietami. Był w niewoli, to co się działo z nimi z innymi po wojnie, nazywa tragedią lewicujących liberałów. Po powrocie z obozu zostaje przydzielony do korpusu sądowego mimo, że chce pisać. Pewien adwokat mówi mu o koszmarze  więzień i gułagów w Zw. Radzieckim, nie dowierza mu. Uzyskuje przydział do gazety frontowej Zwyciężymy. Drugi raz zdezerterował do Gdyni. Wydawało się mu wtedy, że na jego oczach rozgrywa się Wielka Historia. Przeszedł do dziennika Bałtyckiego. Wystąpił raz w felietonie w obronie dobrego imienia żołnierzy AK, nie wszystkim się to podobało, chciano go nawet wysiedlić z Wybrzeża. W’46 zaczął pisać Listy z Wybrzeża do warszawskiego Odrodzenia. Zadaje sobie pytania: czy nie był wtedy za bardzo bezkrytyczny, czy nie za łatwo zgadzał się na wszystko? Niektóre jego artykuły wywoływały oburzenie środowiska literackiego. Wspomina swoje spotkanie z Bierutem, który go poparł w kwestii pisania przez literatów opowiadań z życia codziennego do gazet. Nie przyszło mu wtedy do głowy, aby interweniować u Bieruta w sprawie kolegów siedzących w więzieniach. Chciał się upomnieć o pisanie prawdy w gazetach, bo wtedy ludzie będą mieli zaufanie do prasy, przeszło to bez echa. Skazy pierwszych książek np. Spotkań włoskich ciążą mu do dzisiaj, mimo że po tej książce przyjęto go do Związku Literatów. Jest wdzięczny losowi za wyjazd na budowę Nowej Huty – najciekawszy okres jego działalności pisarskiej. Wierzył w tamte plany i obietnice – powstała książka Początek opowieści – dydaktyczno – agitacyjna. Później był zawiedziony losem młodych chłopców ze wsi pracujących przy budowie Nowej Huty. Wraz ze swoją rodziną padł ofiarą pogwałceń praworządności – nie mógł pracować w zawodzie, jego ojciec zginął na Pawiaku. W czasy powojenne wszedł z kompleksem krzywdy. Nie dostrzegał krzywd i niesprawiedliwości spotykanych na drodze do wymarzonej, sprawiedliwej Polski. Początek opowieści zalicza raczej do romantyzmu socjalistycznego. Po paru latach triumfalnego bytowania większość jego książek była powodów politycznych eliminowana z rynku czytelniczego. Znalazł schronienie przed współczesnością w historii – jest pisarzem historycznym.

 

ŚNIŁ MI SIĘ DYKTATOR BEZ BUTÓW Rozmowa z Janem Józefem Szczepańskim (9 października 1985)

Prezentował postawę odległą od socrealizmu i ideologii totalitarnej. Pisanie przez długi czas uważał za rodzaj prywatnego hobby. Jego pierwsza książka przez 10 lat nie mogła się ukazać, nie debiutował więc razem ze swoimi rówieśnikami. Odczuwał lojalność wobec tradycji, z której wyrósł. Jego właściwym opowiadaniem było opowiadanie Buty, które ukazało się z trudem w Tygodniku Powszechnym. Został za nie bardzo skrytykowany. Nie mógł się przełamać, aby wejść do ówczesnego środowiska literackiego i się z tego cieszy. To było błądzenie w ciemnościach. Jeżeli nie będą spełnione zasadnicze warunki etyczne literatury, to wartość artystyczna będzie przekreślona. „Przeciw” nastawiło go szufladkowanie ludzi. Wyrastał w atmosferze apolitycznej. Miał kontakt z powstającą AK. Rolę przygotowawcza do poczucia winy polskiej inteligencji pełnił snobizm – wysoka pozycja Wiadomości Literackich. Miłosz wyszydzał tradycyjne postawy inteligencji polskiej. Szczepański miał przejścia z cenzurą, nawet po wydaniu już kilku książek.

 

ZAMIAST POSŁOWIA:

Imperia przemijają – także totalitarne imperium komunistyczne. Jego pozostałości istnieją w nauce o historii. Przykład zawstydzającego zachowania się intelektualistów może być wychowawczy dla młodych. Lekcja historii to zawsze pogłębienie wiedzy o człowieku. Kultura wymaga ciągłego wysiłku, wiecznej reanimacji.  

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin