kwartalnik 13 2010 lekki.pdf

(1096 KB) Pobierz
421984131 UNPDF
Chrześcijańska Medytacja
KWARTALNIK ŚWIATOWEJ WSPÓLNOTY MEDYTACJI CHRZEŚCIJAŃSKIEJ
WWW.WCCM.PL • EDYCJA POLSKA, NR 13, GRUDZIEŃ 2010
Na to Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stawał się Bogiem
Ojcowie greccy
421984131.009.png
EDYCJA POLSKA, NR 12, PAŹDZIERNIK 2010
ŚWIĘTO NASZEGO CZŁOWIECZEŃSTWA
wiek mógł stać się Bogiem – to prze-
świadczenie nieustannie funkcjonuje
w Kościele wschodnim i pojawia się systematycznie w pi-
smach Ojców greckich. Poprzez Wcielenie, w Jezusie, Bóg
dotknął naszego życia. Święta Bożego Narodzenia są tak
ważne, ponieważ są świętowaniem naszego odkupione-
go człowieczeństwa.
Wcielenie, narodziny Jezusa to przede wszystkim obja-
wienie się Boga. W Jezusie Człowieku Bóg objawia swoją
potęgę, mądrość i miłość. We Wcieleniu niejako cały od-
daje się człowiekowi. W swoim ziemskim życiu Jezus ni-
czego nie zatrzymał dla siebie. Hojność Boga uobecniona
jest w Jezusie. W Ewangeliach widzimy, jak Jezus jest cały
dla tłumów, jak współczuje chorym i pogrążonym w ża-
łobie. W śmierci na krzyżu Jego całkowita bezinteresow-
ność osiąga apogeum.
Od wczesnych wieków Kościół głosił wspaniałą nowi-
nę, że Jezus żyje w naszych sercach. Rozważając o naro-
dzeniu Pańskim, śląski mistyk, Angelus Silesius (Anioł Ślą-
zak), napisał, że choć Jezus narodził się w Betlejem, to jeśli
nie narodził się w naszych sercach, fakt ten jest dla nas
bez znaczenia . Dlatego praktykujemy medytację chrze-
ścijańską. Chrystus narodził się w Betlejem. To wspaniałe.
Ale to fakt z przeszłości. Teraz Chrystus musi narodzić się
w naszych sercach. Nasze serca muszą być przygotowa-
ne na Jego przyjęcie. Właśnie o to chodzi w medytacji –
B óg stał się człowiekiem, aby czło-
A ponieważ jest On nieskończonym Bogiem, musimy po-
zostawić za sobą wszystko, by w naszych sercach zrobić
dla Niego miejsce.
Tajemnicą jest to, że kiedy Jezus rodzi się w naszych ser-
cach, wraz z Nim wszystko budzi się do życia. Nasze serca
są napełnione miłością, współczuciem, przebaczeniem.
Poznajemy wówczas, że nieskończony Bóg i Jego Syn,
a nasz Brat, Jezus, obdarzają nas przebaczeniem, miłością,
zrozumieniem. Medytacja staje się codziennym doświad-
czeniem pozostawiania ego za sobą, bycia otwartym na
Boga, w Jego Synu, Jezusie, mocą Ducha.
Medytacja jest tak ważna, ponieważ oznacza całkowite
zaangażowanie w to, by być w pełni otwartym na Chrystu-
sa. Osiągamy to przez odwrócenie uwagi od nas samych
i skupienie się na Nim. Realizujemy to w bardzo prosty
sposób – przez recytowanie mantry. Nasze zaangażowa-
nie jest absolutne, ponieważ albo recytujesz mantrę, albo
robisz coś innego. Możesz iść za swoimi myślami, plano-
wać, analizować. Jeśli będziesz tak robić, to szybko odkry-
jesz, że pozostajesz w zamkniętym systemie świadomości
własnego „ja”. Recytowanie mantry, nieprzerwane recyto-
wanie mantry, oddala nasze myśli, lęki, smutek, plano-
wanie – w ten sposób uzyskujemy dostęp do wolności
i nieskończoności Boga. Jezus wzywa nas do tego, aby-
śmy Mu zaufali i naśladowali Go, lecz nie cząstkowo,
a w pełni. Delikatnie i stopniowo pokazuje nam drogę
przejścia od naszego „ja” do nieskończonej tajemnicy. Tą
drogą jest droga modlitwy, droga medytacji.
To droga codziennej wierności. Bez względu na to, czy
dopiero medytujesz dwa razy dziennie po dwadzieścia
minut, czy po pół godziny, czy nawet trzy razy dziennie,
bez względu na to, gdzie jesteś na ścieżce medytacji, mu-
sisz się w pełni zaangażować w to, co robisz. Gdy dopiero
zaczynasz medytować, myślisz, że postawione wymaga-
nia są zbyt duże. Ale Boże Narodzenie przypomina nam,
że w swoim darze dla nas Bóg nie dał nam dużo, lecz
w Jezusie dał z siebie wszystko. Musimy to pojąć w ciszy
własnego serca.
A zatem gdy medytujemy, otrzymujemy samego Jezu-
sa, dar Boga. Aby ten dar otrzymać, musimy być nie mniej
hojni niż On. Dlatego musimy powtarzać mantrę z naj-
większą uwagą, na jaką nas stać, z jak największą miłością.
John Main OSB
Przedruk: John Main „Głód głębi serca”,
Wydawnictwo WAM,
tłum. Piotr Ducher
2
EDYCJA POLSKA, NR 13, GRUDZIEŃ 2010
421984131.010.png
EDYCJA POLSKA, NR 13, GRUDZIEŃ 2010
Drodzy Czytelnicy!
B ieżący numer Chrześcijańskiej Medytacji jest już
EDYCJA POLSKA, NR 12, PAŹDZIERNIK 2010
czwartym numerem adwentowym. Tak, jak jeste-
śmy wierni praktyce medytacji, podobnie kon-
tynuujemy rozpoczęte dzieła i inaugurujemy nowe pro-
gramy, będąc wdzięcznymi, że jest z nami coraz więcej
osób medytujących, które pragną budować Wspólnotę.
Indywidualna medytacja prowadzi nie tylko w głąb siebie
samego, ale otwiera na pragnienie dzielenia się i wspól-
nego podążania drogą Medytacji Chrześcijańskiej. W bie-
żącym kwartalniku przypominamy naukę o. Johna Maina
o Bożym Narodzeniu, a o. Laurence Freeman dzieli się z
nami rozważaniami o przebaczeniu. Przebaczenie wpisu-
je się w atmosferę adwentowego oczekiwania. Medytacja
prowadzi również do procesu wybaczania. Więc nie tylko
tu i teraz, ale wybaczenie zdarzeń z przeszłości i podąża-
nie do świadomości pełni czasów.
W bieżącym roku odszedł do Pana o. William Johnston
SJ. Był jedną z tych osób Kościoła, które przecierały szlak
dialogowi międzykulturowemu i budowały wzajem-
ny szacunek między religiami. Mam nadzieję, że lektura
tekstów o medytacji w innych tradycjach będzie dla nas
chrześcijan ubogacająca.
Otrzymaliśmy zaproszenie do wspólnej medytacji
on-line w ramach Doksanproject, gdzie niezależnie od
wyznawanej religii, czy ilozoii możemy usiąść do wspól-
nej medytacji, poza podziałami, pozostając jednak wier-
nym własnej drodze chrześcijańskiej.
Mistrz Eckhart w Kazaniu 4 naucza: „Gdy nastała pełnia
czasów, Bóg posłał swego Syna duszy. Kiedy ona wyszła
poza wszelki czas, kiedy jest wolna od czasu i przestrzeni,
Bóg posyła jej swojego Syna.”
Na Święta Bożego Narodzenia życzę wszystkim nieza-
leżnie od tego, czy żyją w rodzinach tradycyjnych, czy
też w wolnych związkach, samotnie lub z partnerami,
partnerkami, opuszczonym przez najbliższych, a też tym,
którzy podjęli decyzję o opuszczeniu, tym, którzy nie ro-
zumieją swojej sytuacji życiowej i tym, którzy ją pokornie
przyjmują, żeby ten czas był czasem przebaczenia, pro-
stoty i narodzenia Syna w duszy.
Paulina Leśniak, koordynatorka
Światowej Wspólnoty
Medytacji Chrześcijańskiej
w Polsce
pauly.lesniak@gmail.com
PRZEBACZENIE
z nami na zawsze. Zdarzenia te
same w sobie jawią się nam, jako
dary łaski i pamięć o nich powraca, aby
pomóc nam wzrastać w mądrości. Stają
się one tym bardziej obecne, im bardziej
z biegiem czasu dostrzegamy, jak mało z nich zrozumie-
liśmy i jak wiele jeszcze musimy się nauczyć. Tylko ludzie
z utartymi poglądami, niedoświadczeni lub niepewni
uważają, że wiedzą już wszystko. Dlatego też uczymy się
medytować, by coraz bardziej rozumieć, że medytacja to
droga ciągłej weryikacji „znanego”.
Dla mnie jedno z takich zdarzeń miało miejsce w roku
2000 podczas Seminarium Johna Maina w Irlandii Pół-
nocnej. Poszedłem wówczas z Dalajlamą na spotkanie
z oiarami przemocy konliktu religijnego protestantów
i katolików. Wejście na salę było niczym wejście do chłod-
ni. Każda z grup zajmowała przeciwległe strony sali, na jej
środku wiało zimnem, jakby leżał tam lodowiec. Dalajla-
ma intuicyjnie wyczuwając nastrój i problem nie czekał
na uroczyste otwarcie, lecz natychmiast zaczął dzielić się
swoim bólem i smutkiem opowiadając o tym, co wyda-
rzyło się w Tybecie. W końcu zapytał: „Gdybym wybrał
nienawiść do wroga, kto cierpiałby bardziej? Ja czy on?”.
Jesteśmy w stanie wznieść się ponad ciasne korytarze
naszej pamięci, po których nasze uczucia krążą, jak po
więziennej celi, gdy ktoś tak jak on przemówi z całego
serca i z głębi własnego doświadczenia. Tacy ludzie – nie
bez ryzyka niezrozumienia – składają w darze wtedy coś
osobistego, część samych siebie. Ich deklaracja prawdy
działa stymulująco, otwiera w nas szersze perspektywy
i przynajmniej na jakiś czas dodaje otuchy, by postępo-
wać podobnie. Kiedy Dalajlama zakończył swe wystąpie-
nie, poprosiliśmy zebranych, żeby podzielili się swoimi
wspomnieniami i tym, jak przemoc odmieniła ich życie.
Powoli, w miarę jak ludzie zdobywali się na odwagę, by
3
S ą w życiu zdarzenia, które zostają
421984131.011.png 421984131.012.png 421984131.001.png 421984131.002.png 421984131.003.png 421984131.004.png 421984131.005.png 421984131.006.png 421984131.007.png
EDYCJA POLSKA, NR 12, PAŹDZIERNIK 2010
opowiedzieć o swoim bólu, góra lodowa na środku sali
zaczęła topnieć. Wraz z zaufaniem rosła temperatura
ludzkiego serca. Bez ciepła i zaufania nie ma więzi, wspól-
noty i nie ma przebaczenia.
Już na samym początku spotkania zauważyłem kobie-
tę, która siedziała w pierwszym rzędzie. Bardzo uważnie
śledziła wszystko to, co się działo. Miałem wrażenie, że
sama chciała coś powiedzieć, ale brakowało jej odwagi
do przełamania się. Tuż przed końcem spotkania nagle
podniosła rękę, wstała i zaczęła mówić. Czystym i spokoj-
nym głosem powiedziała, że przed chwilą dowiedziała
się czegoś nowego o przebaczeniu, czegoś, co zmieni jej
życie. Przed dziesięciu laty wraz z mężem oglądała telewi-
zję, gdy nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Jej mąż wstał
i poszedł zobaczyć, kto przyszedł. Stojąca na ganku po-
stać w kominiarce strzeliła mu z pistoletu prosto w pierś.
Zginął na miejscu. W miarę upływu czasu ustąpił w niej
ten straszny ból żalu i gniewu, tak silny, że zatykał jej dech
w piersi. Wreszcie mogła zdobyć się na releksję o okru-
cieństwie i tragedii, które zburzyły jej życie.
Jako chrześcijanka wiedziała, że „powinna” wybaczyć,
ale czuła, że nie może tego zrobić z dwóch powodów. Po
pierwsze morderca nie prosił o przebaczenie, a po dru-
gie myśl o przebaczeniu oznaczała dla niej zdradę męża.
Utknęła w miejscu i od dziesięciu lat nie zaznała spokoju.
Komisja Prawdy i Pojednania utworzona w Południo-
wej Afryce po zniesieniu apartheidu została ogólnie
uznana za społeczny sukces. Oznacza to, że pomogła
obywatelom uporać się z ciężarem przeszłości bez ko-
nieczności jej zakłamywania. Kłamstwo jawi nam się
często jako obrona przed desperacją, by móc żyć dalej
z tym, co pamięć może w nas zniszczyć. Rzeczywiście,
nasze wspomnienia mogą mieć bardzo destrukcyjną siłę,
o czym świadczą relacje dorosłych już osób, które w dzie-
ciństwie padły oiarą przemocy. Jednak Komisja (która
udzieliła amnestii wszystkim, którzy w pełni przyznali się
do swych zbrodni i dali szansę swym oiarom, by opowie-
działy o tym, co przeszły) nie mogła być miejscem zadość-
uczynienia wszystkiemu, co wydarzyło się w ciągu 46 lat
apartheidu. W końcu jedynie około 850 osób otrzymało
amnestię. Niemniej jednak owe konfrontacje oprawcy
i oiary przyniosły uzdrowienie dla wielu tysięcy osób,
również tych, które jedynie z daleka śledzili działania Ko-
misji. To było dzieło sprawiedliwości naprawczej, które
przyniosło dobry plon.
Sprawiedliwość naprawcza w Południowej Afryce
nie była „sprawiedliwością zwycięzcy”. Ta nie kończy się
przebaczeniem. Była ona osobistym, a zatem niedającym
się ująć w liczbach, procesem przebaczenia w działaniu.
Aby przebaczyć, musimy sami odkryć, co tak napraw-
dę oznacza przebaczenie. Tak jak odkryła to owa kobie-
ta na spotkaniu z Dalajlamą. Jest to poznanie osobiste,
tzn. musimy pozostać w zgodzie z prawdą o nas samych
w konfrontacji z osobistym bólem i gniewem, które tkwią
w nas w wyniku zranień. W końcu musimy podjąć ryzyko
wejścia w ten ból, spojrzeć w oczy oprawcy, od którego
prawdopodobnie się zdystansowaliśmy.
Do tej kobiety w Dublinie dotarło, że przebaczenie nie
jest jednoznaczne z uniewinnieniem, ale w pierwszym
rzędzie jest uzdrowieniem ran własnej duszy. Cierpienie,
niezależnie czym spowodowane, niesie ze sobą przera-
żające poczucie alienacji. Nasze wrodzone oczekiwanie,
że będziemy dobrze traktowani przez innych i przez ży-
cie – nasze poczucie sprawiedliwości – jawi się wtedy jako
oszustwo i naiwność. Nawet jeśli nie możemy obwiniać
za nie kogoś konkretnego, to wciąż pozostaje możliwość
Kara nie jest częścią
procesu przebaczenia.
W bogu nie ma Kary –
ona istnieje tylKo
W naszym ego.
zrzucenia winy na Boga. Na początku jednak instynktow-
nie odmawiamy przyjęcia cierpienia i uciekamy w prze-
szłość.
W zaprzeczeniu rzeczywistości możemy utknąć na
całe lata, co psychicznie zobojętnia i wyczerpuje. Tylko
przebaczenie może uwolnić nas z tego samozamknięcia.
Od zaprzeczenia trzeba zrobić krok w stronę akceptacji.
Kiedy w prawdzie zmierzymy się z najgorszym, ten krok
nas otworzy i doda nam sił.
Kara nie jest częścią procesu przebaczenia. W Bogu
nie ma kary – ona istnieje tylko w naszym ego. Możemy
leczyć jedynie to, co widzimy jako część całości i siebie
mających udział w tej całości. Przebaczenie jest zatem za-
równo integracją, jak i ekspansją. Uwolniona łaska prze-
baczenia sprawia w sposób nieprzewidywalny, że zaczy-
namy przerastać samych siebie.
Przebaczenie to nie tylko powiedzenie: „wybaczam ci”,
które często brzmi jak cesarski dekret i sprawia, że zra-
nienia jeszcze trudniej się goją. Zajęcie moralnej pozycji,
protekcjonalne patrzenie z wyższością na tych, którzy wo-
bec nas zawinili, to bardzo wygodna i kusząca postawa.
Ale ona opóźnia przebaczenie i blokuje próby przywró-
cenia utraconej równowagi i zadośćuczynienia sprawie-
dliwości
4
EDYCJA POLSKA, NR 13, GRUDZIEŃ 2010
 
EDYCJA POLSKA, NR 12, PAŹDZIERNIK 2010
Słowa: „wybaczam ci” mogą być zakłamane i powierz-
chowne, tak jak są nimi słowa: „Przykro mi, ale zapo-
mnijmy już o wszystkim”. Dzisiaj w wielu częściach świa-
ta Kościół doświadcza tej lekcji, gdy mierzy się z hańbą
seksualnego wykorzystywania dzieci przez duchownych
i nieudolnością hierarchów do poradzenia sobie z tą sy-
tuacją. Tylko prawda, uwolniona zarówno na poziomie
emocji, jak i czasu zdarzenia – w ten sposób należy ro-
zumieć słowa sądowej przysięgi mówienia „całej prawdy
i tylko prawdy” – może przynieść wyzwolenie.
Proces przebaczenia, jak odkryła to wspomniana ko-
bieta w Irlandii Północnej, rozpoczyna się od samego sie-
bie. Po pierwsze musimy rozpoznać i przyjąć wszystkie
uczucia i wyobrażenia, nawet jeśli byłyby one wstydliwe
i niewiarygodne. Po drugie musimy przyznać, że ten stan
zamknięcia umysłu niszczy nas jako osobę.
Trzeba w tym miejscu zadać sobie pytanie: „Czy na-
prawdę chcę się zmienić?”. Czasem bieg wydarzeń spra-
wia, że czujemy się wygodnie i bezpiecznie w roli oiary,
tak więc szczera odpowiedź może zabrzmieć: „Nie, gdzieś
głęboko nie chcę zmiany”. Jednak, gdy tej zmiany pra-
gniemy dowiadujemy się, czym jest miłość nieprzyjaciół.
Nie jest ona tożsama z automatycznym oczyszczeniem
z zarzutów i unikaniem konliktów.
Sprawiedliwość musi iść zawsze w parze z uczciwą mo-
tywacją. Oznacza to, że dochodzi się do źródła bólu i sta-
wia się pytanie: „Dlaczego oni mi to zrobili?”. Być może to
trudne dochodzenie do prawdy ujawni, że „nie wiedzie-
li, co czynią”, tak jak zrozumiał to Jezus na krzyżu. Jego
wgląd i bezstronność pozwoliły mu przebaczyć opraw-
com. Jego przebaczenie nie było deklaracją: „Przebaczam
wam”. Odniósł się On do wszechobecnej, niepotępiającej
miłości Ojca i z tej miłości zrodziło się przebaczenie. „Ja
wam przebaczam” byłoby tylko głosem ze strony ego
i uczynieniem dramatu z drugiego. Prosząc Ojca o wy-
baczenie, Jezus zdystansował się wobec jakichkolwiek
projekcji winy. Pokazał, że miłość bliźniego musi zawierać
miłość „nieprzyjaciół” – tych, którzy są powodem nasze-
go cierpienia. Miłośc nieprzyjaciół jest dla Jezusa tak fun-
damentalna, że nie da się naśladować Go w wypełnianiu
tego przykazania bez trudu zmagania się z tym przykaza-
niem i buntu przeciw niemu.
Mądrość Ojców Pustyni ilustruje to w wielu krótkich
opowiadaniach dotyczących relacji międzyludzkich.
W samotności pustyni zrozumieli oni, jak prawo współza-
leżności dominuje na każdym poziomie ich potrzeb, od
tych materialnych po psychologiczne. Ta zupełna zależ-
ność najpełniej ujawnia się w sferze duchowej, tam gdzie
zdani jesteśmy na Boga.
Pewien mnich zapytał swojego abbę:
„Co mam czynić, aby się zbawić?”
Ten mu odpowiedział:
fot. wccm.pl
miłośc nieprzyjaciół
jest dla jezusa taK
fundamentalna, że nie
da się naśladoWać go
W Wypełnianiu tego
przyKazania bez trudu
zmagania się z tym
przyKazaniem i buntu
przeciW niemu.
„W każdym konlikcie pytaj siebie „kim jestem?” i nie
sądź nikogo”.
Widzimy w tej odpowiedzi, jak nawet – albo zwłasz-
cza – w samotności, na pustyni, życie i śmierć spoczywają
w rękach naszego bliźniego. Potrzebujemy odmienności
innych, aby wzrastać w naszej wyjątkowości. Drugi czło-
wiek jest niezbędny dla mistycznego umysłu i mistycznej
miłości. Inność stymuluje umysł i pozwala mu na wyjście
poza swoje własne punkty zaczepienia, poszerzając jego
horyzonty widzenia świata i nas w nim.
Tak rozumiem „katolickość” - świadomość, która wy-
chodzi do innych bez uprzedzeń i przymusu ich kontroli.
Taka świadomość automatycznie chce przygarniać, za-
miast odrzucać, nawet wtedy, gdy między nią a drugim
istnieje różnica poglądów, której się lęka. Pierwsza udo-
kumentowana wzmianka o „katolickości” w chrześcijań-
stwie pochodzi z II wieku w kontekście przestrogi, aby
nowa religia nie zamieniła się w bigoteryjną sektę.
W V wieku św. Wincenty z Lerynu powiedział: „Trzy-
mamy się tego w co się wszędzie wierzy, zawsze i przez
wszystkich ludzi; bo to jest prawdziwe i całkowicie kato-
lickie”. Nie tak łatwo być więc katolikiem. Katolickość mie-
ści w sobie wszelką uniwersalność, a to potrai tylko Bóg.
5
EDYCJA POLSKA, NR 13, GRUDZIEŃ 2010
421984131.008.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin