U lekarza.doc

(32 KB) Pobierz
Władczy Panie, chciałbym jak ta szmata nagi leżeć u Twych stóp, liżąc buty swego Pana, prosząc go tym samym, aby swemu cwelowi

W drzwiach zobaczyłem wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta. Uda­jąc, że coś notuję, kątem oka obserwowałem postać zbliżającą się sprężystym krokiem do biurka. Usiadł, a swoją pozą wyrażał pewność siebie, zdecydowanie i pewną arogancję. Jego szeroko rozchylone nogi ukazywały pod materiałem dżinsów napięte uda i imponujący wzgórek w okolicach krocza To pobudzało moją wyobraźnię. Znajomy ucisk w podbrzuszu i mrowienie w kroczu to sygnały, że ten facet działał na mnie lepiej niż Viagra.

Zacząłem zadawać rutynowe pytania, ale i tak nie słuchałem jego odpowiedzi. Obserwowałem jego krocze, jego silne ramiona ukryte pod T- shirtem, jego mocną szyję i regularne rysy, nadające mu męski wygląd, ciemny zarost dodający seksapilu, który i tak już z niego kapał. „Tonąłem" w jego czarnych oczach, gdy dotarł do mnie głos:

- Czy pan mnie w ogóle słucha?

Te słowa wyrwały mnie z odrętwienia.

- Przepraszam, zacznijmy od początku.

Wyjaśnił, o co chodzi, a ja kazałem mu zdjąć koszulkę. Osłuchałem go, zbliżyłem głowę do jego piersi, czułem na twarzy jego oddech, ­a w nozdrza uderzał mnie zapach jego delikatnego potu, zmieszanego z jakimś dobrym kosmetykiem. Nie mogłem sobie odmówić, żeby go nie dotknąć, chociaż było to zbyteczne. Czułem pod palcami delikatną skórę, twarde mięśnie - chciało się to ciało pieścić, dlatego przedłużałem badanie.

- Długo to potrwa? - usłyszałem. - Ja też chciałbym mieć z tego jakąś przyjemność.

Dopiero teraz wpadłem na to, że moje spodnie odstają zbyt mocno, a widoczny wzwód odsłaniał niezapięty kitel lekarski. Poczułem ciepły oddech blisko twarzy- bardzo blisko, za blisko. Otarcie jego zarośniętego policzka o mój wywołało przeskok napięcia, delikatne muśnięcie małżowiny usznej paraliżowało moje ciało, a nogi wydawały się jak z waty. Poczułem na sobie jego ręce błądzące przy moim rozporku, który rozpiął i wsunął tam głęboko rękę. Ciepła dłoń otoczyła mojego twarde­go kutasa i zaczęła go pieścić, ugniatać, targać nim w dół i do góry. Gdy ściągnąłem spodnie do końca, stałem z lśniącym kutasem i obserwowałem, jak on zdejmuje swoje dżinsy i slipy. Nie myliłem się - jego ciało było idealne.

Mój sterczący chuj musiał mu się podobać, bo bez zbędnych słów uklęknął i ustami ściągnął skórkę z mojego czubka, zaczął wodzić ję­zykiem po napletku, próbował nawet końcem języka wedrzeć się w tę malutką dziurkę. Potem gwałtownie zaczął pochłaniać mojego kutasa głęboko w swoje usta, tak że wargami dotykał włosków, a broda ude­rzała o jaja. Pała ginęła w jego gardle, a on nawet się nie dławił. Obrabiał mi kutasa tak sprawnie, że zu­pełnie zatraciłem się. Moim ciałem zaczęło targać, a uwolniona z jaj sperma szerokim łukiem opadła na jego nagie ramię, plecy. W ataku podniecenia przycisnąłem jego twarz do mojego krocza, a ostatnie sztosy spermy wypływały na jego policzek i skapywały po brodzie. Zauważyłem, że jego kutas też wyrzucał z siebie strugi białej spermy, która spływała po całej długości sztywnej pały, po same jaja, a przecież nawet ręką jej nie dotknął.

Doprowadziłem się do porządku przy umywalce za parawanem; potem on pochylił się nad nią i obmywał twarz. Jego napięte pośladki, wypięte w moją stronę, kłuły mój wzrok. Podszedłem do niego i obie­ma rękoma zacząłem masować te piękne kształty, które tak jak i reszta ciała były twarde, sprężyste. Przywarłem do nich swoim kroczem, za­cząłem pocierać, co spowodowało lekki wzwód. On tymczasem odwracał głowę i ustami próbował złączyć się z moimi ustami. Zaczęliśmy się namiętnie całować, nasze języki zderzały się ze sobą, wdzierały do środka gardła; delikatnie gryźliśmy swoje wargi. Tymczasem mój sztywny ku­tas wpasował się idealnie w tę bruzdę między pośladkami, więc ­wykonując ruchy w dół i w górę, i trzymając dłonie na jego biodrach zacząłem jazdę. Mój chuj przesuwał się w jego owłosionym: rowku, trąc swoim trzonem o tę słodką dziurkę, co musiało go diabelnie podniecać, bo zaczął wydawać jęki rozkoszy, a i oddech miał coraz szybszy. Mój kutas lśnił od pierwszych kropelek soków.

Odsunąłem się na chwilę, by spojrzeć na jego pośladki: były mocniej rozwarte, włosy między nimi, wilgotne od moich soków, lekko się posklejały, a połyskujący różowym okiem otwór zdawał się mówić: "Pieść mnie." Poślinionym palcem zacząłem pieścić wejście do jego dupy, próbując jednocześnie delikatnie wejść nim do środka. Przy odrobinie wazeliny mój palec wszedł bez problemu. Zacząłem nim pieścić mojego partnera od środka, czując delikatne zaciskanie jego zwieracza na palcu. Tymczasem on ruszał biodrami to do przodu, to do tylu, jakby chciał jeszcze bardziej nadziać się na mój palec. Wygięte w tuk ciało, odrzucona do tyłu głowa, otwarte usta, rozchylone lekko i ugięte nogi ukazujące z tylu rytmicznie poru­szający się worek z jajami i sztywnego kutasa ­wszystko to składało się na piękny, cudowny widok, który potęgował mój wzwód.

Mój facet wyszeptał:

- Zerżnij mnie swoim kutasem, proszę!

I pocałował mnie w usta. Uklęknął przy kozetce, wypiął to swoje piękne dupsko, a dłońmi rozchylił jeszcze bardziej pośladki, aby ułatwić dostęp do tej rozkosznej norki. Zbliżyłem usta do jego dziurki i językiem zwilżyłem zwieracz - poczułem tylko słonawy smak i zapach, typowy tylko dla tych okolic ciała, a jego otworek pulsował rytmicznie, co świadczyło o jego podnieceniu. Nawilżonym kutasem przywarłem do niego, krok po kroku (no bo mój kutas to nie to samo, co palec) próbowałem wcisnąć tam swojego sztywnego wala. Gdy wszedłem na tyle, żeby rozpocząć solidne posuwanie, poczułem miłe ciepło i delikatny ucisk jego zwieracza na moim chuju. Po chwili udało nam się złapać rytm i nabrać równego tempa. Poddaliśmy się dzikiej żądzy. Mój kutas wnikał głęboko w jego ciepłą, ciasną dupę po same wory, które zderzały się z jego, powodując lekki ból, mieszający się z przyjemnością.

Zupełnie straciłem kontakt z realnym światem. Ruchałem ten wypięty tyłek, a w gabinecie słychać było jęki rozkoszy, szybkie oddechy i uderzenia moich bioder o jego pośladki. Nagle moim ciałem wstrząsnął dreszcz i wylądowałem ze swoim ładunkiem prosto w jego rozpalony odbyt, dobijałem do ostatniej kropli spermy. Opadłem na plecy kochanka, spocony, zdyszany, wypompowany. Wtedy on zaczął walić swojego konia ręką, ja pieściłem jego podbrzusze dłońmi, szczypałem lek­ko jego brodawki. Jego kutas zaczął pluć spermą, tworząc na podłodze niezłą plamę.

Gdy wychodził, nie wydawaj mi się już taki arogancki był bardziej ludzki. Dopiero wtedy uzmysłowiłem sobie, że nie znam je­go imienia. Ale zaraz z ulgą uświadomi­łem sobie, że wystarczy zajrzeć do leżącej na biurku karty pacjenta...

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin