Tony's Story.doc

(124 KB) Pobierz
Sauna

Opowieść Tonyego. Nigdy nie miałem szansy zostać nikim innym jak tylko pe-dałem. Nawet kiedy byłem małym chłopcem, niektóry męż-czyźni przypatrywali mi się w bardzo szczególny sposób. Oczywiście, nie rozumiałem, iż robią to dlatego, że byłem ładny, ładniejszy od większości dziewcząt, i że miałem piękne ciało. W miarę jak rosłem, nie zatracałem jego harmonijnych pro-porcji, co się zdarza większości chłopców. Nigdy też sobie nie zdawałem sprawy z mojej prawdziwej natury. Przeciwnie, marzyłem o sypianiu z dziewczętami, jak -większość facetów, opowiadałem świńskie kawały i używałem mocnych słów. No i niekiedy w czasie zapasów i bójek z kolegami odczuwałem coś szczególnego; dziwiłem się, że oni tych uczuć nie zaznają. Tata zawsze trochę się o mnie martwił - dziś to widzę wyraźnie. Nakłaniał mnie do wszelkich możliwych zajęć -zapisał mnie do Ligi Juniorów baseballu, do harcerstwa i tak dalej. Wysyłano mnie na obozy każdego lata. Tata uważał, że wychowa mnie w tan sposób na dzielnego i mocnego zucha, takiego jak inni chłopcy, a potem wyrosnę na mężczyznę, z którego będzie mógł być dumny. Co więcej - Tata spowo-dował w pewien sposób to, co się ze mną stało, wepchnął mnie na tę drogę. Tamtego lata ojciec pojechał na wielki zjazd biznesmenów do Nowego Jorku, a Matka udała się wraz z nim. Pewien przyjaciel rodziny zaoferował, że odbierze mnie z obozu. Nie uprzedzili mnie o tym, więc byłem zaskoczony, kiedy po mnie przyjechał pan Harris z listem, w którym Tata zawiadamiał mnie, ze pan Harris odstawi mnie bezpiecznie do domu. Mój Tata i pan Harris blisko się przyjaźnili, spędzali wiele nocy na grze w pokera, a każdej jesieni wyjeżdżali razem na parę tygodni na Północ, do Minnesoty, polować na jelenie. Nie przepadałem za panem Harrisem. Może dlatego, że Ta-ta zawsze stawiał mi go za wzór. Pan Harris był świetnym zawodnikiem w uniwersyteckiej drużynie futbolowej. Przy okazji każdej wizyty u nich Tata prosił, żeby mi opowiadał o wszystkich nagrodach i objaśniał fotografie, którymi po-obwieszane były wszystkie ściany. Zdjęcia były stare i wy-blakłe, wyglądały, jakby je robiono ze sto lat temu, z tymi archaicznymi hełmami na głowach zawodników, i tak dalej. Futbol zresztą zawsze mnie nudził. Pan Harris był wysoki, tęgi w barach, miał ciężkie i grube nogi. Musiał być potężnie umięśniony, kiedy był młody. Żonę miał spokojną i cichą, niewiele umiałbym o niej powiedzieć; miał też dwie córeczki młodsze ode mnie, krzykliwe i złośliwe, których nie znosiłem. - No to zrobimy sobie długą wycieczkę razem - powiedział pan Harris jowialnie, kiedy się po mnie zjawił. - Będziemy mieli dużo czasu, żeby pogadać o futbolu. Nie masz nic przeciwko temu? Czy zamierzasz zapisać się do drużyny tej jesieni? - jeszcze nie wiem. - Tata życzyłby sobie tego - powiedział poważnie. -Weź to pod uwagę, synku. Pan Harris był bardzo miły i serdeczny, kiedy się pako-wałem, i zabawiał rozmową wychowawcę obozowego, jedno-cześnie pomagając mi zbierać rzeczy. Nie cieszyła mnie wcale perspektywa wspólnej jazdy z nim, jazdy długiej, gdyż obóz znajdował się tak daleko w głębi gór, że potrzebowaliśmy ze dwóch dni, aby się dostać do domu. No i zanudzał mnie przez większą część dnia, opowiadając szczegółowo o różnych zawodach, w których grał i zwyciężał, a potem zaczął mówić o tym, jak bardzo się stara nakłonić Tatę, aby się zgodził wziąć mnie na polowanie tej jesieni. Prze-cież chciałbym ustrzelić jelenia, prawda, i chciałbym, żeby ktoś pomazał mi twarz pierwszą przelaną przeze mnie krwią, nieprawdaż? Położył mi nagle rękę na karku. - To ja chciałbym być tym, kto dokona tego pomazania -oświadczył ze śmiechem. - To jest coś, czego chłopiec nigdy wie zapomni, choćby żył sto lat. Zjedliśmy najpierw drugie śniadanie w drodze - koktajl mleczny i hamburgera - a na lunch zatrzymaliśmy się w ład-nej restauracji przy eleganckim motelu. Wypił kilka piw, mnie też namawiał, żebym skosztował, ale odmówiłem. Po południu zachowywał się już inaczej. Mówił coraz mniej, aż zamilkł na długo. Ucieszyłem się, kiedy włączył radio, tworząc w ten sposób barierę obcych dźwięków mię-dzy nami. Coś mi w tej sytuacji ciągle przeszkadzało, ale nie wie-działem co ani dlaczego. Czułem się zmęczony, wiecie prze-cież, że nigdy nie śpi się dużo ostatniej nocy na obozie, toteż zasnąłem w samochodzie. Obudziłem się, kiedy pan Harris zatrzymał się przed jakimś motelem. - Myślę, że to będzie nocleg nie gorszy od innych - po-wiedział. - Odpowiada ci? - Tak, proszę pana. Wygląda nieźle. Spojrzał na mnie. - Zameldujemy się jako ojciec i syn, tak będzie najle-piej - zachichotał. - Nikomu nie przyjdą do głowy żadne podejrzenia. - Nie, proszę pana - zgodziłem się. - Myślę, że nie przyjdą. Kiedy wnosiliśmy do motelu nasz bagaż podręczny, odczuwałem jakiś dziwny lęk. Także i podniecenie, muszę to przyznać. Ten lęk i podniecenie brały się stąd, że zaobser-wowałem, iż pan Harris starał się przez cały dzień zachowy-wać tak, jak się zachowywał zwykle, ale jakoś mu się to nie udawało. Usiadłam na jednym z łóżek i patrzyłem, jak wyj-muje z neseseru butelkę whisky. - Będziesz dobrym kumplem i przyniesiesz mi trochę lodu? Wziąłem plastikowy kubek i ruszyłem w poszukiwaniu maszyny produkującej kostki lodu. Kiedy wróciłem, zrzucił już z siebie marynarkę i krawat, przysiadł na łóżku i oglądał telewizję. - Wiesz, jak przyrządzić drinka? - Tak, proszę pana. Myślę, że tak. Przyrządziłem i podałem mu. Wziął szklankę do ręki, za-palił papierosa, rozsiadł się wygodnie na łóżku i ciężko westchnął, - Och, jak dobrze. Nie ma ta jak wcześnie zajechać do motelu po długiej drodze - przyjrzał mi się uważnie. - My-ślę, że wziąłbyś chętnie porządną kąpiel po tych obozowych niewygodach? - Tak, proszę pan, chętnie bym się wykąpał. - W porządku. Odstępuję ci pierwszeństwo. Ale nie siedź w wannie za długo, ja też się czuję spocony i zmęczony. Rozebrałem się w łazience. Po zimnych prysznicach obo-zowych kąpiel była czymś wspaniałym. Chętnie poleżałbym dłużej w ciepłej, miękkiej wodzie, pod mydlaną pianką, ale pamiętając a życzeniu wyrażanym przez pana Harrisa, umyłem się szybko i zacząłem wycierać. Wkładałem właśnie slipki, kiedy pan Harris zapukał do drzwi łazienki. - Hej, Tony, wyjdź no i daj na siebie popatrzeć. Chcę sprawdzić, jaki też z ciebie materiał na futbolistę. Wzdrygnąłem się. Ale wciągnąłem do końca slipki i wszedłem do pokoju. Nie mogłem się od tego powstrzymać, mimo iż lęk wzbierał we mnie gwałtownie. Pan Harris nie miał już na sobie koszulki, gruby brzuch wylewał mu się ze spodni, ponad paskiem. Zdjął też buty i trzymał w ręku nowego drinka. Uśmiechnął się do mnie. - Mój ty Boże, chłopcze, jesteś zbudowany tak ślicznie jak panienka. Podejdź ma, sprawdzę; czy masz w ogóle jakieś muskuły. Wykonałem w jego stronę nieśmiały krok, ale nie pod-szedłem zbyt blisko. Podniósł się ciężko z łóżka, przyciągnął mnie ręką i przejechał nią, od karku do tyłka i z powrotem. - Tak, tak, gładki jak panieńska skórka - masował mi bicepsy. - Tu jest trochę mięśni, w porządku. Powinieneś zacząć ćwiczyć, zrzucić trochę z wagi, dużo biegać.. Ale po-wiedziałbym, że z tyłu masz wszystko, co potrzeba. Odsunąłem się o krok. - Jeśli chce pan teraz pójść do łazienki, zaraz wezmę stamtąd moje ubranie. Nalał sobie kolejnego drinka. - Jesteś zbyt wstydliwy. Przecież jesteśmy tu sami, w zamkniętym pokoju, nie musisz tu nosić slipek - spoj-rzał na mnie bystro. - Myślę, że wyrosły ci już tam ładne włoski, co? Zawstydzony, nie wiedziałem, co począć. Znów ułożył się na łóżku, pociągnął ze szklanki. - No dalej. ciągnij te slipy, niech zobaczę, w co Cię też Bazia wyposażyła. Nie ruszyłem się. Był już na pół pijany i lęk brał we mnie górę nad podnieceniem. Uniósł się na łóżku. - Posłuchaj no. Gwiżdżę na tę całą wstydliwość. Dla-czegoż dwóch facetów w zamkniętym pokoju nie ma sobie pobyć nago, nie zwracając na to najmniejszej uwagi? A wiesz dlaczego? Bo każdy z nich jest mężczyzną, i nie znalazłby się w tym pokoju, . gdyby nim nie był. Więc nie masz się czego obawiać. Rozumiesz, o co mi chodzi? - Ale ja... - zacząłem. - Nie wstydź się, przestań się wstydzić - skrzywił się ironicznie. - Chyba, że masz tak malutkiego ptaszka, że się go krępujesz pokazać. Nogi zaczęły mi drżeć. Ale nie wiedziałem, w jaki sposób uciszyć się i uspokoić. Wiedziałem, porównując się z in-nymi chłopcami na obozie, że nie mam powodu wstydzić się mojego kutasa. Powoli opuściłem slipki. Przypatrywał mi się przez chwilę w milczeniu. A potem westchnął, długo i głęboko. - Człowieku, nie będziesz się mógł opędzić od bab. Tony, jesteś rozrośnięty jak ogier. Martwiłem się, żeby mi przypadkiem nie stanął, tu, w jego obecności. Z jednej strony byłem przestraszony, ale z drugiej pochlebiało mi jego uznanie. - Tak, tak, mój drogi, to wprost boski dar dla kobiet. Będziesz tym boskim darem - głos mu się zmienił nagle. - No i co, ćwiczysz go sobie porządnie? Nie żałujesz łapy Potrząsnąłem przecząco głową, całe ciało zalała mi fala nagłego gorąca. Wziął mnie pod brodę. - Chłopcze, nie zapieraj się tego. W twoim wieku biłem konia tak często, że byłbym już od dawna wariatem, gdyby te wszystkie bajdy miały być prawdą. Znów pociągnął łyka i przypatrywał się nadal memu fiu-towi z rodzajem zadziwienia na twarzy. - A co się tam działo na obozie? Chłopcy dokazywali ze sobą, co? - Nie, proszę pana - głos uwiązł mi w gardle. - Wy-chowawca sypiał z nami w namiocie. - Nie wierzę ci. Nie sposób upilnować chłopaków, kiedy się napalą, choćbyś nie wiem jak się starał. Nie umiesz sobie wyobrazić, co się działo na obozach zawodników futbolu. A ty, taki ładny chłopak? Nie dałbym nawet dolara za to, że nie zostałeś wciągnięty w te igraszki. Nie zapieraj się, chłop-cze, nie ma się czego wstydzić. Mężczyzna nie musi się wsty-dzić innych mężczyzn. Dokończył drinka, wstał i przeciągnął się. - No, myślę, że pora już na kąpiel - powiedział i ściąg-nął spodnie. Patrzyłem, jak się rozbiera. Bez ubrania wyglądał na je-szcze tęższego. Nie mogłem nie spojrzeć na jego kutasa. Był krótki i gruby, w półwzwodzie. Spostrzegł, że mu się przyglądam i roześmiał się. - Zawsze mówię, że nieważne są rozmiary, ale sposoby. Oczywiście, muszę tak mówić. Wcale bym nie musiał, gdybym miał chuja tak wielkiego jak twój. Nagle podszedł do mnie i wziął go do ręki. Próbowałem się uwolnić, ale trzymał go mocno, tak mocno, że aż zabolało. Ale na przekór sobie samemu, zaczął mi rosnąć w jego dłoni. Skwitował to uwagą. - O, i szybko twardniejesz. Jak to wspaniale być mło-dym. A potem mnie puścił. Ubranie zastało w łazience, naciągnąłem więc slipki i przysiadłem na łóżku. Telewizor był ciągle włączony. Patrzyłem na ekran, ale w ogóle nie mogłem się zorientować, o co chodzi w filmie, jakimś starym, który wyświetlano. Po chwili pan Harris poprosił, żebym mu po-dał kolejnego drinka. Wniosłem mu go do łazienki, leżał w wannie z pieniącą się od płynu ,kąpielowego wodą, zanu-rzony po szyję. Podając mu szklankę, starałem się nie pa-trzeć na jego chuja, którego główka unosiła się nad powierz-chnią wody. Przyjrzał się moim slipkom i powiedział ze śmiechem: - Chłopcze, wyzwolę cię od tej wstydliwości, choćby to miała być ostatnia rzecz, jakiej w życiu dokonam! Wróciłem do sypia1ni - i czekałem. Tak. Czekałem, choć nie wiedziałem, na co właściwie czekam. Wyszedł po chwali z łazienki, nagi jak go Pan Bóg stworzył, i znów nalał sobie do szklanki. Usiadł na wprost mnie. - Posłuchaj no, synu. Ciało nie jest niczym takim, cze-go miałbyś się wstydzić. Jak widzisz, ja się nie wstydzę być nagi w twojej obecności. Dlaczegoż więc ty miałbyś się wsty-dzić swojej nagości przede mną? - No tak, proszę pana - odpowiedziałem nieśmiało. -Ale tak mi jakoś nieswojo... Trącił mnie w kolana. - No właśnie, o to mi chodzi, że ci nieswoja. Czyżbyś się bał, że patrząc na fiuta drugiego faceta zechcesz go sobie possać? Czy to o to chodzi? - Nie, proszę pana, wcale tak nie myślę. Wstał i zaczął przechadzać się po pokoju. Kutas koły-sał mu się w rytmie kroków i nie mogłem oderwać odeń oczu. - Prawdziwy mężczyzna nie ma powodu obawiać się ni-czego. Jest siebie pewien. Tylko takie półpedały odstawiają te przedstawienia ze wstydliwością. Daję ci na to słowo. Zachowują się jak kobiety, myślą, że mogłaby ci przyjść do głowy, żeby im coś zrobić, jak ich zobaczysz nagich. Wiesz, co mam na myśli? - Tak, proszę pana. Domyślam się. - No to ja sobie jeszcze łyknę jedną szklaneczkę przed obiadem. Możesz sobie oglądać telewizję, mnie to nie prze-szkadza. Zasnął nad niedopitą szklanką. Obejrzałem da końca sta-ry film, po2em półgodzinną krótkometrażówkę o łowieniu ryb potem dziennik telewizyjny. Przypatrywałem mu się przez cały ten czas, leżącemu nago na łóżku. Nigdy przedtem nie widziałem żadnego dorosłego bez ubrania, choć oczywiście wi-dywałem nagich chłopców, a zaciekawiły mnie różnice. Buj-nie porastały go włosy, a członek był niemal brązowy. Był to porządny kawał mięsa. Musiało mu się śnić coś niepokojącego, bo rzucał się i pomrukiwał, doznał też całkowitego wzwodu. Wreszcie zaczął głośno chrapać a musiałem go przebudzić, bo się zląkłem, że zamkną restaurację. Zerwał się ponury i zrzędzący, przepłu-kał sobie usta wodą i kolejną szklanką whisky, wreszcie ubraliśmy się i poszliśmy na kolację. Przy jedzeniu humor mu się poprawił, stał się na powrót jowialny i nabierałem nadziei, że mam już kłopot z głowy. Zwłaszcza że po powrocie do pokoju szybko poszedł do łóż-ka, nakrył się tym razem kołdrą i powiedział: - Musimy wyruszyć wcześnie rano. Dobranoc. Nie wiem, o której obudziłem się w głębokich ciemnoś-ciach, znajdując pana Harrisa siedzącego przy mnie na łóżku z ręką wsuniętą pad moją piżamę. Powoli pracował nad moim kutasem i pamiętam, jakie twarde miał opuszki palców, -dużo grywał w golfa - co sprawiało zarazem i ból, i przy-jemność. I natychmiast spostrzegł, kiedy się przebudziłem, chociaż postanowiłem udawać nadal pogrążonego we śnie. Dobiegło mnie pytanie: - Fajnie ci? Nie odpowiedziałem. Spróbowałem obrócić się na bok, tak jakbym to robił we śnie, ale go nie oszukałem. Trzymał mi chuja w ręce tak mocno, że aż zabolało, a drugą podłożył mi pod tyłek, i ułożył mnie na wznak. - Obudziłeś się już i od razu polubiłeś to, co się dzie-je - powiedział gniewnie. - Więc leż spokojnie, do cholery. Znieruchomiałem.. Ujął w rękę maje jaja. Nie mogłem rozsunąć nóg, ponieważ drugą ręką namacał mi sutki na piersi i czułem twardość jego palców, którymi mnie pieścił, opuszczając dłoń stopniowo coraz niżej. - Jesteś ślicznym chłopcem - szeptał. - I wiesz o tym. wiesz o tym dobrze. Aż za dobrze, ty koguciku. Pochylił się nade mną, dotknął mnie ustami. Zadrżałem cały i próbowałem uwolnić usta od jego ciepłych warg. - Panie Harris! Ale to go nie powstrzymało. Przygniótł mnie swym cięż-kim ciałem i poczułem jego chuja między mymi udami, go-rącego jak rozżarzany pręt. Chwycił mnie obiema rękami za głowę i całował, i wtedy dziwne pożądanie wzbudziło ę we mnie. Ale nie wiedziałem, czego właściwie od niego ocze-kuję, co chcę, aby zrobił. - Pokażę ci coś teraz - wyszeptał. - Leż spokojnie, coś ci pokażę. Zanim zdołałem zrozumieć, co się dzieje, położył mnie na brzuchu. Kiedy znów przygniótł mnie ciałem, odczułem je jako jeszcze cięższe, kruszyło mi wprost !kości. Zacząłem pła-kać ze strachu. Domyślałem się, że zrobi coś strasznego. Ale i pragnąłem tej straszności. Byłem zarazem sparaliżowany niewiedzą. Wbijał mi się w ucho jego garnący szept: - Leż teraz spokojnie, bo ci przyleję. I nie krzycz, bo ci też przyleję. Już wiedziałem, że nie można powstrzymać tego, co mia-ło się stać teraz. W tej ostatniej chwili naszła mnie dziwna myśl. Pomyślałem, że właśnie dlatego Tata wysłał po ,mnie pana Harrisa, zamiast przyjechać samemu. Wiedział, co się może zdarzyć, i chciał, żeby się to zdarzyło, wybrał pana Harrisa, żeby ten spełnił swą rolę, tak jak go kiedyś wybrał na partnera polowań i pokera, i golfa, i rozmów o futbolu i baseballu. Pan Harris ujął moje pośladki w wielkie, mocne dło-nie. Chrząknął, kiedy dotknął główką. swego chuja mego odbytu. Pełen współczucia dla samego siebie, pomyślałem o mat-ce. Co by ona o tym powiedziała, gdyby się dowiedziała? Zro-zumiałaby, jakie to straszne, ponieważ Tata robił jej przecież to samo, wtedy kiedy z ich sypialni dobiegało mocami trzeszczenie łóżka, zduszone okrzyki i westchnienia. A może ona też to lubiła, w ten sam dziwny straszny sposób, w jaki we mnie rozwijało się teraz pożądanie jak niezwykły kwiat wśród dzikich chwastów? - Rozluźnij się, to nie będzie bolało. Głos pana Harrisa brzmiał teraz normalnie i coś w jego tonie sprawiało, że odbierałem go jako ,naturalny i nieunikniony. Pomagały mi także ciemności, to nie był pan Harris, którego znałem i którego nie lubiłem, ale tylko chuj pana Harrisa i jego ciężar na mnie, i jego pożądanie mnie. Stara-łem się poddać naciskowi główki jego chuja wbijającej się między mięśnie mego zwieracza. Ale kiedy się wreszcie przebił przez ów magiczny pierścień, krzyknąłem. Przygniatał mi usta dłonią tłumiąc mój krzyk. Zabrakło mi nagle tchu w piersiach, a ciało oblał zimy pat. Nie wyobrażałem sobie, żeby cokolwiek na świecie mogło boleć bardziej niż mój odbyt, .rozdzierany jego grubym chu-jem. Był bezlitosny, wdzierał się coraz głębiej między moje pośladki, za każdym jego pchnięciem z moje piersi wydzierał się okrzyk bólu, dławiony przez kneblujące mnie palce, i za wszelką cenę starałem się wyrwać z jego kleszczy. Kiedy się zatrzymał, chuj tkwił we mnie głęboko, czu-łem ciepły ciężar jego jaj na moich udach i przygniatający nacisk ciała, ważącego chyba tonę, jakie na mnie zwalił. Oddychał ciężko, nierówna, i dziwiłem się, po co właściwie robi to wszystko, skoro to i jego samego tak męczy. Nabra-łem nadziei, że zejdzie ze mnie i będzie wreszcie po wszy-stkim. - Podłożę ci poduszkę - powiedział zwykłym tonem. -Poduszka nam to ułatwi. Uniósł mnie nieco jedną ręką, a drugą podsunął mi pod brzuch poduszkę. Przesunął dłoń wzdłuż mego ciała i ujął w nią kutasa, delikatnie, bez gwałtownych ruchów. - Teraz będzie dobrze - powiedział. I wtedy, w ciemnościach zaczął mnie pierdolić. Robił to bardzo spokojnie, niemal delikatnie i chociaż wciąż mnie bo-lało, nie było to już takie straszne. Leżałem cicho, głęboko oddychając i wpatrując się szeroko otwartymi oczyma w ciemność. Po kilku minutach zdarzyła się następna rzecz. Gdzieś głęboko we mnie rozluźniło się wewnętrzne napięcie i moja dupa zaczęła mięknąć i rozgrzewać się, przyjmując go w sie-bie. Zadowalająca fala zmysłowości wzbierała we mnie jak przypływ. - Aaach, chłopcze, tak, tak, tak, to jest to! Zaczął mnie pierdolić mocniej, z narastającą gwałtownoś-cią, a moja dupa unosiła się rytmicznie naprzeciw jego chu-jowi, wchłaniając go chciwie centymetr po centymetrze, za-miast przed nim umykać. Nie umiem opisać tego, czego doznawałem. Wierciłem się pod nim, otwierałem, rozgrzewałem i miękłem, i nie czułem już żadnego balu, tylko pulsujące falowanie, coraz szybsze i szybsze; aż zataczając pełne koło, zapragnąłem, aby mi znów zadawał ból, miażdżył mnie - ale jeż go pokonałem, już nie był w stanie zadać mi bólu, choćby się nie wiem jak starał, mogłem już przyjąć w siebie wszystko, co mógł mi zaofia-rować. Najwyższa fala rozkoszy zatopiła mnie całego, od stóp do głów, a jego wspaniały chuj wspiął się równocześnie na swój szczyt i obfitymi wytryskami wlewał we mnie cale litry nasienia, mieszającego się z tą wewnętrzną radością, wy-pełniającą maje piękne ciało. Leżał na mnie ciągle jeszcze, kiedy się spuścił, a ja cze-kałem nie chcąc go z siebie zrzucać. Było to jak wiosenna kąpiel słoneczna po długiej zimie, kiedy nadeszło wreszcie ciepło, można zrzucić zimową odzież i spacerować boso. Ży-wiłem w sercu takie właśnie ciepłe uczucia dla pana Harrisa, odczuwałem doń głęboką wdzięczność za ten akt natury. Czu-łem się właśnie talk, jak się czujemy na wiosnę, pobudzony do życia. Poruszył ,się wreszcie i zsunął ze mnie. Spytał: - Ty się beż spuściłeś, prawda? Wiesz o tym, że i ty się spuściłeś? Nie próbowałem odpowiadać. Uniosłem się na łokciu i objąłem go ramieniem. Kiedy odczułem jego męskie ciepło, przytuliłem się doń całym ciałem. - Panie Harris - powiedziałem drżącym ad wezbranych uczuć głosem. Nie odpowiedział. Leżał bez ruchu, milczący. Dopiero po chwili wyszeptał: - Chłopcze, zdaje mi się, że - na Boga - naprawdę ci się to spodobało. Wstał nagle, zostawił mnie na łóżku i poszedł do łazienki. Czekałem na jego powrót. Tyłek miałem obolały, ale jednocześnie ciało zachowało wspomnienie tych odczuć, jakich za-znawało w trakcie baku. Pragnąłem, aby wrócił i zaczął wszy-stko od nawa. Ale kiedy wyszedł z łazienki, położył się na swoim łóżku. I o dziwo, natychmiast zasnął. Leżałem przez chwilę w ciem-nościach, rozpamiętując to, co się zdarzyło. Nie mogłem zro-zumieć, dlaczego to zrazu bolało. tak strasznie, skoro potem okazało się tak wspaniałe i tak właściwe. Bo odczuwałem to jaka właściwe, rozumiecie? Wszystkie rodzaje wewnętrznych napięć, podświadomych pragnień i uczuć skumulowały się we mnie w tym akcie i po raz pierwszy w życiu pojąłem swoje ciało, jego prawa i jego potrzeby. Osunąłem się w końcu w łagodny sen, najspokojniejszy, jakiego w życiu zaznałem. Zbudziłem się nagle, całkowicie świadomy zarówno cze-kającego mnie dnia, jak i przeżytej nocy. Pan Harris, już ubrany, siedział na sąsiednim łóżku, palił papie rasa i przy-glądał mi się. Leżąc spokojnie, zupełnie już wolny ad strachu, spojrzałem nań spod uchylonego prześcieradła. Byłem zawstydzony i zakochany. Był tak pięknym mężczyzną, i przecież też miał. w pamięci naszą noc, Kiedy spostrzegł, że się obudziłem, odwrócił wzrok. Burk-nął: - No więc wreszcie się zbudziłeś. Wiesz, która już go-dzina? - Czyżbym zaspał? Przepraszam, panie Harris. Samopoczucie miałem wspaniałe, ale kiedy się poruszyłem, odczułem nagłe, jak jestem obolały. - Wpół do jedenastej. Od dwóch godzin powinniśmy już być w drodze. Uniosłem prześcieradło, chcąc je zrzucić z siebie. - Tuż się zrywam! - Zaczekaj, chwilkę - powiedział na to pan Harris. Przypatrywał mi się z dziwnym wyrazem twarzy, jakby to on mnie się teraz obawiał, nie ja jego. - Mam nadzieję, że nie wypaplasz tacie wszystkiego o na-szej wycieczce. Gdybyś mu nawet opowiedział, nie uwierzył-by w ani jedno sławo. Zamilkł wyczekując mej odpowiedzi. Ale nie chciało mi się nic mówić. Myśl, żeby opowiedzieć o naszej przygodzie, ani mi powstała w głowie. Przecież doszedłem do wniosku, że to Tata wszystko zaplanował. Nie naczekawszy się odpowiedzi, pan Harris ciągnął: - Nie pozostałoby mi nic jak zaprzeczyć, ponieważ ojciec cię przejrzał. Powiedział mi kiedyś, że się boi, żebyś czasem nie został pedałem. Nie uwierzyłem mu - nie wierzyłem aż do wczoraj - spojrzał mi w oczy. - Spodobało ci się, praw-da? Mam rację? Nie odwróciłem oczu od jego przenikliwego spojrzenia. - Na początku bolało. Ale patem... Potwierdził skinieniem głowy. - Czułem, że się cały oddajesz. Oddajesz się jak kobieta. Byłoby więc dla ciebie rzeczą najgorszą z możliwych opowie-dzieć twoim starym, że cię rozprawiczyłem. Rozumiesz, o co mi chodzi.. Patrzyłem wciąż na niego. - Nie mam zamiaru im opowiadać. Przyjrzał mi się niepewnie. Wstał. - No, chodźmy na śniadanie, a potem w drogę. Zjadłem śniadanie z niebywałym apetytem. Pan Harris nic prawie nie jadł, za to wypił kilka filiżanek kawy i wypalił pół paczki papierosów. Wróciliśmy do pokoju po bagaże, wrzucił je w pośpiechu do auta narzekając, że się spóźniamy. Na szosie skupił się cały na szybkiej jeździe. Myślałem, że sobie porozmawiamy, że omówimy szczegółowo nasze wspólne cudowne przeżycie, ale nie wydawał się usposobiony do ta-kiej rozmowy. Po chwili włączyłem radio, znalazłem w nim dobrą muzykę rockową a zatopiłem się w niej cały, nakła-dając w wyobraźni rytm uderzeń muzycznych na rytm ude-rzeń jego ciała w moje pośladki zeszłej nocy, d odczułem wewnętrzne ciepło oraz szczególny rodzaj pewności siebie. Nie oponował, w odróżnieniu od większości dorosłych prze-ciw tej muzyce, maże w ogóle do niego nie docierała. Kiedy zatrzymaliśmy się na późny lunch, odczułem znów ostry głód. Po posiłku ruszyliśmy w dalszą drogę, marzyłem o znalezieniu się wieczorem w domu, o położeniu się do wła-snego łóżka. Przypatrując się jednocześnie kątem oka panu Harrisowi, do którego wciąż czułem rodzaj ciepłego oddania, rozmyślałem nad tym, jak to jest możliwe, żeby stosunek do drugiego człowieka zmienił się tak gruntownie w ciągu jed-nej nocy. Nie był już dla mnie przyjacielem Taty, był mym ukochanym, był mój aż da trzewi. Po południu zatrzymaliśmy się, aby zatankować benzynę. Poszedłem do łazienki wziąć prysznic, pan Harris zrobił to sa-mo. Kiedy wrócił i wsiadł do auta, nie ruszył od razu, lecz siedział przez dłuższą chwilę bez ruchu, z rękoma opartymi na kierownicy, patrząc przed siebie. - Posłuchaj no, przyjacielu - odezwał się wreszcie. -Nie jest nigdzie napisane, że mamy już dzisiaj dotrzeć do domu. Rozumiesz, co mam na myśli? Odpowiedziałem spokojnie: - Rodzice już na pewno wrócili. Będą nas oczekiwać. Zwrócił na mnie wzrok, zaglądając mi głęboko w oczy. Poczułem, jak wzrasta we mnie podniecenie. Nie oswoił się jeszcze ze mną, podobnie jak ja z nim. - Samochody ciągle się psują. Nikt przecież nie mo-że temu zaprzeczyć. - No, nie wiem. Mruknął, po raz pierwszy tego dnia przyjaźnie. - Ale nam się właśnie samochód zepsuł. Przypuszczam, że to pasek klinowy. Wypatrzyłem automat telefoniczny przy parkingu. Pan Harris podprowadził doń samochód, ujął słuchawkę i wrzu-cił dziesiątaka. Odbył najpierw normalny rytuał zamawiania rozmowy na koszt wydzwanianego abonenta, a patem ode-zwał się najsłodziej jak potrafił: - Halo, John? Tu mówi Bob. Nie niepokój się, nie stało się nic złego. Słuchał przez chwilę, a potem powiedział: -- Drobnostka, John, :nie ma powodu do obaw. Po prostu nawalił mi pasek klinowy, o jakąś milę stąd. Muszą mnie tu przyholować, tu do... - wymienił nazwę jakiegoś małego miasteczka, przez które niedawno przejechaliśmy. Znów słuchał przez chwilę, a potem podjął wyjaśnienia. - Rzecz w tym, że facet tu na stacji benzynowej nie ma odpowiedniego paska i może go ściągnąć ze specjalisty-cznej stacji dopiero rano. Dlatego dzwonię, żeby cię uprze-dzić. Po raz kolejny wysłuchiwał niesłyszalnych dla mnie słów ojca. . - Nie martw się, John. Tu nieopodal przy szosie jest mo-tel, widać stąd nawet szyld. Przenocujemy i rano dobijemy do domu tak wcześnie, jak się tylko uda - zamilkł jeszcze na chwilę. - No talk, takie rzeczy się zdarzają. Mną się nie przejmuj, nie ma znaczenia, czy się pojawię w biurze jeszcze jutro, czy dopiero pojutrze. Ale, ale, , czy mógłbyś powiado-mić Ethel o całym zdarzeniu? OK, dziękuję! No to trzy-maj się. Kiedy odkładał słuchawkę i patrzył na mnie, odgadywa-łem w jego oczach chciwe oczekiwanie naszej wykradzionej nocy. - Na: i widzisz, jak gładko poszło? Uśmiechnął się i ujął mnie dłonią za udo. Roześmialiśmy się obaj we wzajemnym zrozumieniu. Chociaż popołudnie jeszcze się nie zakończyło, zatrzyma-liśmy się w najb1iższym motelu... Czekałem w samochodzie, kiedy pan Harris nas meldował, drżąc tym razem z podmiecenia na myśl o tym, co miało się dziać zaraz, za chwilę. Kiedyśmy tylko weszli da naszego pokoju, od razu, nie czekając, żeby mnie o to poprosił, ruszyłem na poszukiwanie lodu i przyrządziłem panu Harrisowi burbona z wodą sodową i lodem. Siedząc na łóżku i przypatrując się głodnym wzrokiem moim ruchom, wziął mi szklankę z ręki. - A może ty się też napijesz, co? Tylko rozcieńcz sobie bardziej wodą. Wlałem sobie burbona do szklanki, wrzuciłem kilka ko-stek i dolałem wody sodowej. Poczułem w ustach smak ostry i jakby szorstki, ale zarazem wlało się we mnie jakieś ciepło. - No dobra - powiedział pan Harris. - Zrzuć z sie-bie ubranie. Zacząłem się rozbierać, powoli, wiedząc, że mi się przygląda. wiadomość jego pożądania sprawiała mi przyjemność. Kiedy się obnażyłem, miałem już wzwód, a on oddychał- ciężko przez na pół otwarte usta, wpatrując się w mo-jego kutasa. - O dobry Boże, mój chłopcze, ależ ty masz drąga! - mó-wił z podziwem, jakby mnie widział po raz pierwszy, oblizując wargi. - I te wstrętne baby nie będą z niego miały żadnego pożytku. Wziąłem od niego szklankę - zetknęliśmy się w tym momencie palcami - i przyrządziłem mu nowego drinka. Włożyłem mu szklankę do ręki i usiadłem na łóżku, patrząc, jak się rozbiera. Dzięki potężnym rozmiarom swego ciała i jego obfitemu owłosieniu wyglądał bardziej na niedźwie-dzia niż na człowieka. Dziwiłem się sobie, że mogłem kiedyś uważać go za brzydkiego. Nie był wcale brzydki, ty1ko potężny i silnie umięśniony. Nawet fałdka tłuszczu na brzuchu mnie w nim teraz nie . raziła. Stanął nade mną nagi, ze stającym sztywno chujem i po-ciągnął spory łyk whisky. Naśladując go sięgnąłem po szklan-kę. Zaczynało mi się kręcić w głowie, pewnie i od alkoholu, i od wzbierającej pożądliwości. - Zbliż się, chłopcze - powiedział pan Harris. - Chcę, żebyś mi obciągnął. Zdziwiłem się. - Co? Zniecierpliwił się. - Nie udawaj, dobrze wiesz, o co mi chodzi. Chodźże! Usiadłem spokojnie. - Ale ja myślałem... Skrzywił się w kwaśnym uśmiechu. - Przyjdzie pora i .na to, na co ty masz ochotę. A teraz zrobimy ta, na co mam ochotę ja. Podszedł do mnie, siedzącego na łóżku, i zbliżył chuja do mej twarzy. Nie wiedziałem naprawdę, o co mu chodzi, wpatrywałem się tylko w jego potężny, tępo zakończony organ, z główką do połowy wysuniętą spod napletka. Potem, ponie-waż muskał nią moje wargi, zrozumiałem, ze chce, abym go wziął da ust. Skręciło mnie w żołądku. Zeszłego lata podpatrzyłem, jak jakiś szesnastoletni obozowicz robił to samo chłopcu młodsze-mu od siebie. Dziecko, zgnębione i przerażone, wymiotowało potem raz za razem śliną zmieszaną ze spermą. Spojrzałem w górę, na pana Harrisa. Twarz miał napiętą, surową, wyczekującą. "Przecież go kocham" - tłumaczyłem sobie w myślach obejmując ustami jego narząd. Kiedy to zrobiłem, zaczął się poruszać. Przyjąłem ustami te jego ruchy, nieśmiało jednak i nieporadnie. Czułem w ustach dziwny smak. Nie trwało i dwóch minut, kiedy się spuścił. - Podobało ci się? - zapytał. Spojrzałem znów w górę. - Skoro pan talk lubi. Ale ja bym raczej... Głos mu nagle stwardniał. - Dobrze wiem, co ty byś raczej... Ale nie bądź zbyt szyb-ki, chłoptasiu. Im bardziej to przeciągasz, tym więcej ci to przynosi. Przekonasz się, nauczę cię, jak się to robi. Przewracając mnie na plecy, z uniesionymi nogami, po-chylił się nade mną jednym i gwałtownym ruchem. Podłożył mi dłonie pod pośladki i przycisnął mnie sobie do ust tak mocno; cały pochylony nade mną, wywołał we mnie pod-niecenie nie do zniesienia. Wbijał mnie sobie głęboko, mię-dzy twarde, zaciśnięte usta, oblizywał mi językiem główkę na tak różne sposoby, że wariowałem wprost od kolejnych niespodzianek. Chciałem się spuścić, i próbowałem dać folgę wezbranemu prądowi, ale mi na to nie pozwalał. Powstrzymywał mnie do ostatniej chwili, unosząc się i pochylając nade mną, aż chuj wystrzelił wysokim strumieniem mokrego nasienia, po którym nastąpiły jeszcze słabe wylewy zwilżające kępkę moich rzadkich włosów łonowych. - Tak się to robi - powiedział i ułożył się na plecach obok mnie. - Spróbuj tak jeszcze, tylko tak, jak ci to za-demonstrował ekspert. Na pół pijany i oszołomiony miłością, poczułem się zdol-ny do wszystkiego. Chodziło mi o to tylko, aby go zadowolić. Pod wpływem i instynktu, i świadomego zamiaru, i wy-obraźni nachyliłem się więc i starałem się powtórzyć to, czego mnie nauczył. Chciałem doprowadzić go do finału i dotrzeć do finału wraz z nim, ale powstrzymał mnie na chwilę przed tym. - Nie trwońmy tego - powiedział, biorąc mnie na ręce i układając obok siebie na łóżku. Kobieta by się z to-bą spuściła. Ale nie umiałaby zrobić tego, co ci teraz za-serwuję. Przerzuciłem nogę przez jego ciało, zachwycony tą obietnicą i zacząłem go całować. Smak, jaki mi pozostał w ustach po jego chuju, mieszał się ze smakiem jego śliny, powodując narastanie pożądania. Dotrzymywał mi towarzystwa; jego ręce muskały mi delikatnie żebra, brzuch, wędrowały do krocza; kiedy obrócił mnie na brzuch, wielki radosny wstrząs przeniknął mnie całego, ponieważ zrozumiałem, że obaj je-steśmy już gotowi. Bolało, nie tak bardzo jak poprzedniej nocy, ale znowu trochę bolało, kiedy we mnie wchodził, bardziej zdobywczo niż za pierwszym razem, brutalniej i nie zwracając uwagi na opór, jaki stawiało mu moje ciało. Wiedziałem, że musi po-boleć. Leżałem pod nim cierpliwie, oczekując chwili, kiedy dokładnie się we mnie rozmieści i zaczną wzbierać we mnie owe wewnętrzne fale podniecenia. Tym razem nie spuściłem się na zewnątrz, wszystko ro-zegrało się wewnątrz mnie, w środku, i było rozładowaniem tak całkowitym, a zarazem tak łagodzącym moje napięcie, że po prostu nie mogłem tego znieść. Zacząłem odbijać go ruchami bioder, uprzedzając jego uderzenia, i w każdym ko-lejnym dopchnięciu czułem dalsze natężanie się jego wezbra-nej żądzy. Wprawiłem się w długotrwały, konwulsyjny or-gazm, aż poczułem, że i on weń wchodzi, i wtedy - jakby w ostatecznej odpowiedzi - i ze mnie trysnęło nasienie. Stoczył się ze mnie nagle, konwulsyjnie oddychając i ła-piąc z trudem powietrze. Przysunąłem się do niego i obją-łem ramieniem jego potężną klatkę piersiową. - Fajnie było? - spytałem stremowany, zakłopotany mi-łością i pożądaniem. Przełknął powietrze, westchnął głęboko i powiedział: - Mój chłopcze, zaznałem już w życiu wszystkiego, co tylko można sobie wyobrazić - wszystkich rodzajów kobiet i mężczyzn, od dziesięcioletnich prostytutek obojga płci -w Hongkongu poczynając. Ale nigdy jeszcze nie pierdoliłem nikogo, kto by to lubił tak jak ty. Jego słowa wbiły mnie w dumę. - To nie moja zasługa - odrzekłem. - To twoja. Zwrócił ku mnie twarz i zajrzał mi głęboko w oczy. Opu-ścił powieki i pocałował mnie łagodnie, głaszcząc mnie po po-liczku. - Jesteś naprawdę kimś, Tony. Naprawdę kimś. Zdjął mnie nagły smutek, smutek utraty. - Ale to było po raz ostatni. Kiedy przyjedziemy do domu... Uśmiechnął się zagadkowo. - Znajdziemy jakiś sposób. Zawsze udaje się znaleźć ja-kieś sposoby. Oczywiście, będziemy musieli być bardzo ostroż-ni. Muszę dbać o swoją opinię. - Tak - potwierdziłem. - Wiem, o czym mówisz. Dotknąłem ręką jego krocza. Było lepkie i ciepłe. Zapragnąłem znowu wziąć go w usta, ale byłem na to zbyt wy-czerpany. - Zerżniesz mnie jeszcze raz? - spytałem. Roześmiał się nerwowo. - Pozwól staremu człowiekowi zebrać na powrót siły. Nie jestem już taki niezmożony jak kiedyś. - To ja ciebie zerżnę - nagle zrodziła się we mnie ta myśl. Przewróciłem go na brzuch: nie miałem najmniejszego po-jęcia o tym, co by to miała mi przynieść za satysfakcję; chcia-łem po prostu uczynić go talk szczęśliwym, jak on uczynił mnie. Nagle spostrzegłem, że usiadł. W następnej chwili po-czułem mocne uderzenie w twarz. Spadłem na podłogę, w od-stęp między łóżkami. Zaskoczyło mnie to i znów poczułem strach. Spojrzałem w górę, z obolałą twarzą. - Co złego zrobiłem? Zbliżył do mnie twarz wykrzywioną gniewem. - Nie myśl sobie tylko, że ja też jestem pedałem. Nie wy-obrażaj sobie nawet, że mi wepchniesz chuja w dupę. Uklęknąłem między łóżkami. - Ale ja myślałem... Odepchnął mnie nogą, przewracając na plecy. Stanął na-de mną w rozkroku. Wyglądał jak góra, wyrastająca tuż nade mną. - Jednej rzeczy musisz się nauczyć raz na zawsze. Je-stem, na Boga, mężczyzną. Pierdolę innych. Ale nie znoszę, żeby inni mnie pierdolili. Rozpłakałem się, chowając twarz w dłonie. - Ale to takie fajne, chciałem panu sprawić przyjemność, panie Harris. - Myślisz tak, bo jesteś homoseksualistą, mój chłopcze. Homoseksualista pożąda męskiego chuja, tak jak kobieta. - uspokoił się już, jego głos przybrał ton objaśniający. -Zniszczyłbym siebie na zawsze, gdybym pozwolił komuś zer-żnąć mnie tak, jak zerżnąłem ciebie. Rozumiesz mnie? - Ale przecież mi obciągałeś. I dlatego... - To tylko taka drobna przyjemność wstępna. Liczy się naprawdę to tylko, jak finiszujesz. Ty przecież dochodzisz do finału z moim chujem w dupie, nie tak? - Tak - potwierdziłem. - No i w porządku. Ty lubisz tak, a ja inaczej. I tak to już będzie. No, chodź no tutaj. Podniósł mnie z podłogi. Pozwoliłem mu ułożyć mnie na łóżku. I odniosłem w końcu zwycięstwo, w tym mym upokorzeniu, bo to było przecież moje zwycięstwo, kiedy wci-snął we mnie chuja. Biernie pozwalałem mu się pierdolić przez długą chwilę, zanim podjąłem jego rytm. Było tym razem zupełnie inaczej, delikatnie i czule, bo chciał mnie przeprosić za to, że mnie uderzył. A także po-trzebował teraz długiego czasu, zanim doszedł do orgazmu, tak że ja osiągnąłem swoje małe sekretne radości wewnętrzne na długo przedtem, zanim osiągnęliśmy dbaj szczyt. Kie-dyśmy go przebyli, pojąłem, że chociaż to on był górą, on zdobywał i pokonywał, ale to ja go posiadłem, a nie on mnie. Ja nie musiałem wcale go wypierdolić, to on musiał wypier-dolić .mnie. Ja musiałem ty1ko dać mu dupy. Zasnęliśmy, a patem poszliśmy .na późny obiad. Kiedyśmy wrócili, rozpoczęła się kolejna szalona noc. Jak młodzi nowo-żeńcy odkrywaliśmy nawzajem tajemnice naszych ciał, ich potrzeby i możliwości. Nastawiliśmy głośno telewizor, aby za-głuszyć odgłosy :naszych igraszek. Zacząłem pracować ustami nad jego kutasem i wtedy odniosłem 'kolejno zwycięstwo: stwierdziłem mianowicie, że umiem sprawić, aby mu stanął, nawet wtedy, kiedy nie był wcale gotów do dzieła. Zerżnął mnie dwukrotnie jeszcze, zanim wreszcie zasnęliśmy, i było to jakby słodkie pożegnanie przed nieuchronnym rozstaniem, już następnego arnika. Kiedyśmy dotarli do domu, była już jedenasta. I znałem już swoją naturę, wiedziałem, że jestem homoseksualistą po-szukującym mężczyzny, aby mnie usatysfakcjonował; byłem też już świadom swej atrakcyjności, swego uroku, swej siły. Poczułem się silny i pewny siebie..........

 

Tony's Story cz.2

 

Postanowiłem więc używać nowo odkrytego narzędzia. Nie bardzo jeszcze zdając sobie sprawę  jak ale wiedziałem, że pierwszą ofiarą będzie nie kto inny tylko pan Harris. Był taki niezłomny i dumny ze swego męstwa a jednocześnie czerpał przecież przyjemność ze stosunku homoseksualnego. Pieprzył mnie młodego chłopca w dupę stękając i sapiąc przy tym co było jednoznaczna oznaką zadowolenia. Dobierał się on do mnie a nie ja do niego. Był więc pedałem czy tego chciał czy nie. Ciekawiły mnie teraz dwie rzeczy : czy robił to też z innymi chłopcami oraz dlaczego tak nerwowo zareagował na moją propozycje zerżnięcia jego tyłka.

Nie miałem jeszcze konkretnego planu ale wiedziałem, że mam wielki skarb moje młode pociągające ciało i tego będę używał aby go skusić.

Szybko pojawiła się okazja. Już w następny weekend rodzice zaprosili pana Harrisa z cała jego rodzinką do nas. Ojciec chciał się w ten sposób odwdzięczyć za przywiezienie mnie z obozu oraz jeszcze raz pogadać o mojej karierze w drużynie footbolowej.

Czekałem z niecierpliwością tej soboty. Postanowiłem zadbać o siebie. Byłem więc u fryzjera, wykąpałem się i wypachniłem a na koniec ubrałem ciuchy, które podkreślały atrakcyjność mojego ciała. Po południu przyjechał pan Harris z dziewczynkami i swoją żoną. Na początek zrobili dużo zamieszania i harmidru ale później jakoś się ułożyło. Na szczęście nikt nie oczekiwał, że będę zabawiał panny Harris bo wyjątkowo ich nie lubię.

Rodzice częstowali gości tradycyjnymi drinkami, mama upiekła ciasto i wszystko toczyło się normalnym trybem charakterystycznym dla takich  towarzyskich wizyt. Pan Harris zdawał się być dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. Zastanawiałem się jak będziemy się zachowywali względem siebie po tym wszystkim. Jakieś skryte spojrzenia, dwuznaczne uśmiechy czy też delikatne muśnięcia ukryte przed wzrokiem bliskich. Nic z tych rzeczy. Pan Harris zachowywał się jak wcześniej gdy nas odwiedzał. Nikt nie mógł nawet przez najmniejszą chwilę choćby tylko podejrzewać czegoś dziwnego. Patrzyłem na niego z podziwem. Im bardziej chciałem aby dał mi jakiś porozumiewawczy znak tym bardziej on przypominał skałę. Aż nagle, gdy ojciec pomagał matce wyjąć ciasto z piekarnika, pani Harris im wtórowała a córeczki biegały po naszym ogrodzie, odniosłem wrażenie , że jestem obiektem kosmatych myśli, że pobudzam jego wyobraźnię i że właśnie teraz w jego głowie budzi się pożądanie do mego chłopięcego ciała. Odwróciłem się i dostrzegłem jego czy jakby rozmarzone.... działając odruchowo uniosłem koszulkę aby odsłonić brzuch, lekko odchyliłem spodenki pokazując prawie wzgórek łonowy. Pan Harris nerwowo przełknął ślinę i oblizał usta. Mam go ! pomyślałem. Teraz można przystąpić do ataku. Podszedłem do niego i zdecydowanym ruchem złapałem za jego krocze. Poczułem twardego członka; nie myliłem się. Oczy miał jakieś takie dziwne, pozbawione tej jego dumy, twardości i pewności siebie. Musnąłem jego usta i powiedziałem chodź na górę. Nie możemy...- wyszeptał w odpowiedzi. Stanowczo powtórzyłem :Chodź! I udałem się do swego pokoju. Pan Harris podążał za mną. Gdy tylko weszliśmy do mojego pokoju dopadłem jego rozporka, rozpiąłem pasek ...spodnie... i wyciągnąłem z jego majtek dużego , twardego penisa. Łapczywie wziąłem go do ust i zacząłem ssać jak wtedy  w hotelu. On jakby się bał , próbował mówić coś ale szybko się poddał. Mogłem teraz sprawiać mu przyjemność. Członek był gorący i śliski, miał ostry męski zapach. Przerywałem pieszczoty aby zająć się też moszną. Był coraz bardziej podniecony, już prawie sapał tak jak kilka dni temu gdy mnie rozprawiczał. Wtedy przerwałem. Wielki pan Harris stał bezradny, podniecony do granic i obnażony w moim pokoju. Wstałem i patrzą prosto w jego zdziwione oczy powiedziałem: Teraz Ty! Bez chwili wahania i protestu zaczął mnie rozbierać. Mój członek był twardy jak skała i przeszkadzał w zdjęciu obcisłej bielizny. Kilka sekund później moje przyrodzenie znalazło się w ciepłych ustach pana Harrisa. Byłem bardzo podniecony i wiedziałem , że długo nie wytrzymam. Zacząłem mocna poruszać biodrami, pieprzyłem go w gębę z całej siły aż nagle...wszystko zawirowało i strzeliłem spermą tłumiąc w sobie jęk rozkoszy i zaciskając ręce na jego głowie. Nagle pan Harris wstał i otwartą dłonią uderzył mnie w twarz uniesionym głosem mówiąc: Nie wolno Ci było tego robić ! Nie jestem jakimś pieprzonym pedałem. Ja mogę Cię wyruchać a Ty nie możesz mi tego robić chłopcze. Ja jestem mężczyzną! Czy wiesz co to znaczy? Jestem mężczyzna i ja rucham takich jak Ty!

To był ten moment. Mimo całego zajścia nie czułem się źle. O to mi właśnie chodziło. Wiedziałem, że zacząłem go łamać. Wielki twardziel pan Harris będzie musiał już niedługo pogodzić się z samym sobą i ja tego dokonam.

Szybko ubraliśmy się i poszliśmy na dół. Pan Harris poszedł do łazienki. Próbowałem zgadnąć czy się tam onanizuje aby dokończyć to co ja zacząłem czy tylko poszedł wypłukać usta.

Kilka dni później miałem pójść do pana Harrisa na trening przygotowawczy. Wkrótce konkurs na nowych członków drużyny footbolowej a ojciec bardzo chciał abym się w niej znalazł. Była piękna słoneczna środa, liście zaczynały spadać z drzew co nastawiało mnie bardzo romantycznie. Poszedłem do klubu sportowego na trening pod okiem Pana Harrisa. Było tam jeszcze kilku innych chłopców. W szatni każdego z nich obejrzałem sobie dokładnie. Dwóch było ładnie zbudowanych. Pomyślałem sobie, że jak już będę musiał chodzić na te treningi to przynajmniej sobie popatrzę na ładne ciałka rówieśników.

Trening był okropny i wycieńczający. Trener dał nam popalić, przez dwie godziny ciągle krzyczał, zmuszał nas do nadludzkiego wysiłku a w nagrodę za wykonanie zadań obrzucał nas obelgami typu fajtłapy, olamy i mięczaki bez jaj. Odniosłem wrażenie, że to zemsta za sobotnią wizytę u nas. Jednak jak się później okazało prawdziwa zemsta dopiero miała nadejść. Na koniec treningu pan Harris odprawił resztę chłopców a mnie kazał zostać aby jeszcze coś poćwiczyć. Zadał mi kilka dodatkowych ćwiczeń i wyczekał aż wszyscy się umyją, przebiorą i pójdą do domu. Gdy zostaliśmy sami krzyknął: Tony pod prysznic! dosyć na dziś!  Zadowolony poszedłem do łazienki spłukać z siebie pot. Gdy stałem nagi pod prysznicem wszedł pan Harris , był bez ubrania a członka miał w częściowym wzwodzie. Złapał mnie mocna i powiedział : Chłopcze, pokaże Ci prawdziwego mężczyznę ! Położył ręce na mym karku i zmusił mnie do uklęknięcia. Złapał mocnym chwytem za mą szczękę i wsunął do niej penisa. Posłusznie zacząłem go ssać. Trochę trwało zanim osiągnął pełen wzwód;  wtedy jednym mocnym ruchem wszedł  mój odbyt. Trochę mnie to zabolało. Stawiałem lekki opór ale podniecenie zwyciężało nad złością. Już za chwilę oddawałem mu się całym ciałem i duchem. Penetrował mnie głęboko co sprawiało przyjemność. Za każdym razem gdy wchodził we mnie chciałem jakby się otworzyć aby wsunął się jak najgłębiej. Jego ruchy były, jak wtedy w hotelu, mocne i zdecydowane. Ruchał mnie jak przystało na prawdziwego mężczyznę. Górował nade mną swym masywnym dużym ciałem i siłą. Woda spływała po naszych ciałach powodując charakterystyczne pluskanie przy każdym zetknięciu. W łazience rozchodził się odgłos mojego pojękiwania i stękania pana Harrisa. Znowu uległem mu całym sobą. Dopełnieniem tego był jego orgazm uwieńczony spuszczeniem się do moich ust. Połknij to! Połknij każdą kroplę synu!- powiedział twardym i zdecydowanym tonem. Tak też zrobiłem. Patrząc  prosto w moje oczy mocno przesuwał ręką po moim prąciu aż doszło do szczytowania. Czułem się pokonany i ukarany za sobotnią krnąbrność.

 

Dotrwałem jakoś do końca tygodnia i przyszedł upragniony weekend. W sobotę rodzice pojechali na zakupy a później mieli odwiedzić ciotkę na drugim końcu miasta. Byłem więc sam. Nieoczekiwanie pod dom zajechał samochód pana Harrisa. Serce zabiło mi mocniej. Spotęgował to dzwonek do drzwi. Otworzyłem. Przede mną stał mężczyzna w wieku mego ojca, opalony, wysportowany, trochę otyły, mogący się jednak podobać.

W nosie zakręcił mi się zapach jego wody po goleniu. Wszedł patrząc na mnie. Cóż chłopcze- powiedział protekcjonalnym tonem. Jesteś sam. Tak odparłem. Pokaż mi swój pokój. Bez chwili zawahania zacząłem wspinać się po schodach. Serce waliło mi jak młot. Wiedziałem, że nic mi nie grozi ale spodziewałem się , że czemuś konkretnemu ta wizyta służy. Weszliśmy do mojego pokoju. Zdejmij koszulkę powiedział a ja to zrobiłem. Wtedy zaczął pieścić moja klatkę piersiową. Całe ciało zaczęło mi aż pulsować. Jego ciepłe usta namiętnie ssały moje sutki a ręce łapczywie obejmowały pośladki i wpychały się do majtek. Później zaczął się długi namiętny pocałunek w usta podczas którego dosłownie zerwał ze mnie majtki. Przez chwilę ciągnął moja laskę. Byłem już gotów na wszystko pragnąłem mu się oddać jak w hotelu, jak pod prysznicem... Kazał mi ssać swojego członka. Miał wspaniały smak i zapach. Nagle popchnął mnie z całej siły na łóżko, mocno zgrabnym ruchem złapał za uda i rozchylił je, poślinił odbyt i wpakował swoją fujarę między moje pośladki. Krzyknąłem z bólu, który jednak sprawiał przyjemność. Wchodził we mnie mocno i  z każdym ruchem był coraz bardziej gwałtowny. Ja czułem jak miliony nerwów w odbycie zaczyna odbierać niezwykłe bodźce. Złapałem ten sam rytm i znowu oddałem mu się z dziką przyjemnością. Jego gruby członek penetrował moją dupę a masywne spocone ciało przyciskało mnie do łóżka. Obaj byliśmy coraz bliżej orgazmu, pan Harris już zaczynał stękać narastająco gdy nagle usłyszałem otwieranie drzwi na dole to rodzice wrócili! Tony gdzie jesteś ? pytała matka. Pan Harris coraz mocniej i szybciej ruchał mnie zaciskając dłonie z całej siły na mym ciele. Odgłosy wchodzenia po schodach- matka idzie na górę a drzwi od mojego pokoju są ledwie przymknięte. Chciałem coś powiedzieć ale pan Harris docisnął moją głowę do poduszki aby nie było słychać mojego pojękiwania. Walił mnie tak mocno jak jeszcze nigdy, wchodził aż po same jądra. Kroki na schodach , coraz bliżej, już prawie na górze. Wtedy poczułem wytrysk pana Harrisa do środka; jeszcze kilka ruchów i raptownie wyciągnął członka z mego odbytu. Kroki w hallu na górze i głos matki; Tony jesteś tu? Harris szybko podciągnął spodnie a ja wskoczyłem w same spodenki bez bielizny przez co było widać wyraźnie zarys moich narządów płciowych i wzwód członka. Gdy matka otwierała drzwi ja usiadłem na brzegu łóżka nogą wsuwając pod nie moje majtki a pan Harris skończył zamykać rozporek. Zapewne nasze głosy brzmiały bardzo nienaturalnie a w powietrzu unosił się zapach sexu, męskich ciał i nasienia. Tony pokazywał mi kolekcję swoich kart z footbolistami powiedział pan Harri...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin