CUDOWNA ŚWIETLICA.doc

(27 KB) Pobierz
Ola, urocza dziewczynka z drugiej klasy szkoły podstawowej, spędza codziennie wiele godzin w świetlicy szkolnej

Ola, urocza dziewczynka z drugiej klasy szkoły podstawowej, spędza codziennie wiele godzin w świetlicy szkolnej. Nie dlatego, że musi, bo rodzice pracują i muszą ją jak najdłużej "przechować" w szkole. Nie! Ola po prostu chce tam chodzić. Zdumiona tym wyznaniem, zapytałam ją, skąd wzięła się w niej taka niezwykła miłość do szkolnej świetlicy. W odpowiedzi Ola przyniosła całą teczkę rysunków, zdjęć i wycinanek, a potem kartonik z pracami z papieru, sznurków, plastiku, resztek butelek, korków, guzików, szmatek i wielu innych, zdawać by się mogło, całkiem zbędnych i nieplastycznych rzeczy. Okazało się, że w świetlicy kwitnie życie twórcze - tam wyrastają i kształtują się młode talenty. W dodatku owe talenty pod opieką pani Kasi odrabiają też lekcje i świetnie się bawią. I ciągle im brakuje czasu, bo tyle jest pomysłów i tyle do zrobienia.

Ola mówi, że pani Kasia nigdy nie podnosi głosu, nie każe niczego robić, ale dzieci i tak robią to, o co ona poprosi. I nigdy nie ma hałasu, choć dzieci w świetlicy dużo, a sala malutka.

Tak, są też takie świetlice szkolne, które mój kolega nauczyciel nazywa słusznie "przechowalnią żywego bagażu". Do takich dzieci nie chcą chodzić, a czas tam spędzony jest po prostu zmarnowany.

Warto zadać sobie pytanie, co jest konieczne do tego, aby świetlica szkolna tętniła życiem i była dla dzieci przestrzenią rozwoju? Po prostu potrzeba dorosłych, dla których ta praca jest powołaniem, a dziecko nie jest przedmiotem, z którym się pracuje, ale człowiekiem drogim, kochanym, potrzebnym - takim, z którym po prostu chce się być i którego rozwojem można się cieszyć. Prowadzący świetlicę pracuje przede wszystkim sobą; tym, co tworzy go od wewnątrz, co tworzy jego wewnętrzny krajobraz serca.
Czego można sobie życzyć, myśląc o szkolnych świetlicach? Aby tworzyli je i prowadzili ludzie, którzy będą mieć

kochające serce i trzeźwy umysł, którzy nie rozkładają bezradnie rąk, twierdząc, że nic się nie da zrobić, ale widząc dziecko, uśmiechną się do niego i wprowadzą w taką przestrzeń radości i tworzenia, która sprawi, że dziecko poczuje się kimś ważnym, zdolnym, potrzebnym, a przez to kochanym.

s. M. Urszula Kłusek SAC

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin