K. Brandys, Wariacje pocztowe.doc

(140 KB) Pobierz
K

30.

 

K. Brandys, Wariacje pocztowe

Streszczenie:

 

-         1770, Prot Zabierski do syna Jakuba, folwark Szymonowizna

Mucharzewski sporządza list, gdyż ojciec ma bielmo na oku. Wszyscy pozdrawiają Kubę – matka, bracia, Antosiowa, która była jego opiekunką, kuternoga Lipkowski, z którym chodził na polowania i ksiądz Pasiborski. Pisze także, ze tylko on i niemowa Mucharzewski znają jego sekret – Kuba przebywa w Jampolu u ojców bernardynów w celi jako „insanus mente”. Pyta syna po co szedł do konfederacji. Dalszą część listu zajmuje opowieść o bolącym zębie, który dokuczał mu tak mocno, że nie mógł mówić. Ksiądz obraził się na niego, uznając, ze nie chce z nim rozmawiać. Ma dziwne sny – język ma przybity do krzyża na wieży kościelnej, dzwonią dzwony. Widzi swój pogrzeb, jego trumna ciągnięta jest przez świnię. Przychodzi ksiądz, Prot chce wyjaśnić przyczynę swego milczenia i spada z wierzy wprost na świnię. Okazuje się, ze to Mucharzewski próbuje obudzić szarpiącego się z nim pana. Po przebudzeniu Prot ma wrażenie, ze jego odmrożony niegdyś palec rozmawia z zębem. Ząb twierdzi, ze to on psuje mu myśli i jeśli go nie wyrwie, to za tydzień przejdzie na wiarę luterańską i za to pójdzie do piekła. Palec tłumaczy, że Prot zjadł kurczaka i jedna z kości zraniła go w dziąsło, stąd kłopoty. Ząb uważa jednak, że to nie kość, lecz diabelskie kopyto. Wszystko przez to, że Bóg pomieszał Kubie rozum za synowskie nieposłuszeństwo. Mucharzewski na życzenie pana obwiązuje jego palec dziecięcym czepkiem, a głowę kitajką. Każe się także obstawić świecami, aby nie był nękany przez nieczyste siły. Wyjaśnia dlaczego Mucharzewski nie mówi – pijani hajdamacy obcięli mu język gdy był jeszcze dzieckiem. Prot wyjaśnia, że w brzuchu każdego człowieka siedzą złe duchy – Aweryks, Hyrhot i Miszka i stamtąd płyną do głowy, aby zmącić myśli. Zatrzymać je może tylko modlitwa. Prot decyduje się na wyrwanie zęba. Hirszko z Lipowskim przywiązują ząb drutem do krowiego ogona. Ząb miał dwa rogi. Wyjaśnia synowi, że z pomocą ludzi łatwiej wyrwać z siebie chorobę, a gdy się to uczyni widać, ze była ona rogata. Nakłania syna do powrotu, nawet, jeśli ma coś na sumieniu.

 

-         grudzień 1770, Jakub do ojca, miejsce pobytu nieznane

Kuba pisze, że nie jest wariatem. Opowiada swą historię. Wyruszył z domu nocą wraz z Jasiem Kuryłą. O świcie dotarli do Węgrowca nad Bołtwią, gdzie spostrzegli dziwnego człowieka piekącego nad ogniskiem końską nogę. Podczas modlitwy Kuba widzi diamentowe schody. Jest chory, ma gorączkę. Żydowski krawiec Ajzyk szyje im mundury. W niedzielę rozmawiają z chorążym. Później jakiś mnich prowadzi ich przez lochy do kaplicy, gdzie przysięgają na kawalerów Krzyża Świętego. Kuba prosi ojca, by nie opowiadał tej historii matce i braciom, tylko sam ocenił czy jest on jeszcze człowiekiem, czy już stał się bestią. Mnich okazał się rotmistrzem Hładyną, którego wszyscy się bali. Generał Apraksym uwiódł mu żonę, odtąd stał się  on zimnym i mściwym człowiekiem. Graf Kaltembryn wyznaczył wysoką nagrodę za jego schwytanie, jednak był on zbyt sprytny. Potrafił wcielać się w różne postacie i naśladować wszystkich i wszystko, czego uczył także Kubę i Jasia. Pierwszą próbą było pojmanie jeńców pod Zakroczyniem. Jednego mieli zabić, drugi miał być dostarczony Hładynie żywy. Kuba czekał na znak od Boga, którego z nich ma oszczędzić. Nieszczęście rozpoczyna się jednak, gdy zostają przydzieleni hrabiemu Potockiemu, który podróżuje jako poseł do wielkiego Wezyra stacjonującego w Chan Tepe. Wezyr poniża ich, każe oddać sobie pokłon i służyć mu. Nakazuje również przyjęcie jego wiary. Chłopcy budzą się w nocy związani. Podkomorzy wyprawił się do Chocimia, im zaś kazał oczekiwać na dalsze rozkazy. Jeden z Turków przekonuje ich do przyjęcia wiary muzułmańskiej. Sam pochodzi z rodu Krywułtów. O świcie zostają przewiezieni w nieznane miejsce i zamknięci w osobnych klatkach wraz z małpami (Kuba z Zaphirą, Jaś z Zelindą). Klatki zostały postawione w ogrodzie wezyra. Dostali ubranie i jedzenie (kozie mleko, daktyle i baranie sadło, zawsze o tych samych porach). Gdy wezyr przyjmował gości służba prowadziła ich na łańcuszkach do pałacu, gdzie mieli tańczyć, robić sztuczki i zabawiać zgromadzonych. Przekonywano ich ciągle, ze jeśli przyjmą Koran, staną się bogaczami – otrzymają własne stada owiec i gospodarkę. Gdy Krywułt przyszedł kolejny raz pytać, w kogo wierzą, Kuba zaczął się zastanawiać, czy nadal wierzy w tego, z powodu którego uciekł z domu by się bić i przez to został wepchnięty do klatki z małpami jako niewolnik. Podejmuje jednak decyzję, że zostanie przy swej wierze „I nie z miłości zostanę przy Tobie, jeno z tego gniewu i zaciekawienia, co dalej uczynisz ze mną.” Pewnego dnia zostali pobici przez sługi wezyra i nie dostali nic do jedzenia. Swoją porcją podzieliły się z nimi małpy. W nocy obaj „popełnili z nimi grzech”. Jaś powiesił się po tym zdarzeniu. Szóstego dnia rzezańcy wezyra zakopali go w pobliżu klatek. Przybył Krywułt, który otworzył klatkę. Moskwa natarła, wezyr przegrał ważną bitwę, dla Kuby ma to być szansa lub śmierć. Zobojętniały nie robi jednak nic. Turcy zabierają go wraz z klatką do Istambułu. Kuba zdobywa klucz od śpiącego sługi, jednak zostaje schwytany przez czujnego Krywułta. Kuba zabija go podczas szamotaniny i ucieka. Podążają za nim małpy. Błąkają się wśród nocy „Więcej ciemna jest ciemność w cudzym kraju, niżeli najciemniejsza w swoim.” Rabunkami zdobywają wielbłąda i ubranie, które okazuje się kobieca suknią. Jesienią docierają do Kamieńca Podolskiego, gdzie bernardyni uznają jego opowieści za majaczenia i wysyłają wraz z transportem kalek do Jampola. Małpy zostają w Kamieńcu u komendanta Witt. Kuba kończy swoje opowieści i prosi ojca, by go nie szukał. „Duchem przeszłym jestem i takim chcę pozostać. Nie wywołujcie ducha.” Z Jampola został przeniesiony w miejsce, którego nazwy nie chce zdradzić. Żyje tam jak pustelnik i rozmyśla, czy jest on wciąż tym samym człowiekiem. Nie chce towarzystwa ludzi, którzy napawają go obrzydzeniem. „I o każdym myślę: przyjdzie potrzeba, ożenisz się z małpą, przyjdzie potrzeba, zagryziesz człeka. A i Boga byś zagryzł, gdyby jeszcze miesiączek w klatce trzymali.” List swój kończy wierszem:

„Tajemnością świata zalękły, ze świata się usunął.

Pod niebios ciszą milczącą oniemiał.

Siebie zaznał i siebie przypomniał.”

 

-         21 listopada 1799, Jakub Zabierski do swego syna Seweryna z włości Szymonowizna.

Kuba pisze synowi, ze już trzeci architekt uciekł. Dziwią się oni rysunkom gmachu, którego kopuła ma być odwzorowaniem kopuły kaplicy św. Piotra w Rzymie. Gdy dowiadują się zaś, kto ma zamieszkać w owej budowli, uciekają pod osłoną nocy. Hirszkowicz doniósł Kubie, ze ludzi gadają, iż mało im było jednego folwarku i z pychy budują sobie jeszcze pałac. Pisze także o mszy za matkę, na której nie było nikogo z jej rodziny. Kuryłowie po przegraniu procesu o spłatę długów unikają go. Uważa, ze ludzie go nie lubią. Obwiniają o śmierć ojca, który umarł ze wstydu za niego. Ojciec zmarł jednak z powodu zęba. Śnił mu się dziwny sen, dlatego prosi syna o dokładne opisanie od początku swego pobytu w Warszawie i informacje o drugim synu – Michasiu. Opowiad o nawracaniu Hirszkowicza, który jest Żydem. Każdego dnia czyta mu na głos Pismo Święte. Gdy nawróci go całkowicie przy swym gmaszku postawi kapliczkę, co uzna za zadośćuczynienie za swe grzechy. Prosi o znalezienie mu nowego architekta. W nowym gmachu mają żyć ze sobą ludzie i zwierzęta, mają oni mówić jednym językiem, wspólnym dla wszystkich żywych istot. Ma uważać na Michasia i pilnować, by nie wstąpił do legionów. Ma także wypytać się o jego przyjaciela De Brie, czy nie ma na niego złego wpływu.

 

-         21 listopada 1799, Seweryn do ojca, Warszawa, ul. Miodowa, mieszkanie pani Deskamp

Syn zdaje relację ze swej podróży, długo zajęło mu załatwienie zaległych spraw. Mieszka nie w hotelu, lecz na stancji u pani Deskamp, wdowie po lejbmedyku. Pytał także o małpy dla ojca. Ostatnie jakie były w Warszawie zdechły u Książęcia Podkomorzego. Warszawa sprawia wrażenie zaniedbanego i brudnego miasta, pełno biedaków i bezpańskich psów, mimo to w pałacach co wieczór odbywają się towarzyskie spotkania. Sztolc dobrał mu okulary, w których udał się do Michasia, który nie poznał brata. Michaś tego dnia pozostawał w łóżku z powodu bólu głowy, ówił też, że w kollegium nie dowie się już niczego nowego, co zaniepokoiło Seweryna. Wypytywał o gospodarstwo i dom, jednak urywa temat, gdy rozmowa zeszła na temat gmachu ojca. Spytał brata, czy myśli o Bogu i wydał sąd o mieście „Warszawa dziś umarłym jest miastem, ciału w trumnie ubranemu podobnym, z którego duch uleciał.” Seweryn jest pierwszy raz w Warszawie, chociaż jest o 6 lat starszy od brata, który przebywa tu od dawna. Seweryn dochodzi do wniosku, ze niczego konkretnego nie dowie się od Michała, będzie musiał sam wszystko wywnioskować. Obserwuje mieszkanie, które jest bardzo skromne i prosto urządzone. Najbardziej zdziwiła go szklana kula wypełniona wodą podobna do akwarium, jednak nie było w nim ryb. Zza ściany usłyszał melodie graną przez panią de Brieux. Z zamyślenia wyrwał go Michaś, który mówił, ze trzeba myśleć o Bogu. On sam nie wie czy wierzy, ale ma do Boga jedną sprawę „Wierzyć trzeba i trzeba się nim stać.” Na stoliku leżały książki o Duchu Świętym. Michał złapał Seweryna w ramiona i krzyczał, że „Syn Boży w Szwajcarii.”  Weszła pani de Breux, którą przedstawił bratu jako kuzynkę. Uspokoił się znacznie i znów zaczął pytać o rodzinę, o ślub z Zofią i o planowany czas jego pobytu w mieście. W nocy Seweryn uznał, ze musi udać się do kollegium, wysłał służącego z biletem i otrzymał odpowiedź, że ksiądz rektor Kalesza go oczekuje. Michaś nie jest już uczniem kollegium, gdyż osobiście o zakończeniu przez syna nauki poinformował ojciec. Seweryn twierdzi, ze to niemożliwe, gdyż był to dzień imienin matki – ojciec czytał Żydowi Pismo Święte i grał w szachy. Ksiądz nie wydaje się być zdziwiony sprzecznością. Zaczął wypytywać o Hirszkowicza, czy jego syn nie jest przypadkiem w Warszawie. Okazało się, że Jeliński, z domu Hirszkowicz służył Księciu Kanclerzowi. Seweryn pyta, czy przypadkiem de Brieux nie jest jakobinem. Z milczenia księdza wywnioskował, że wie on znacznie więcej niż mówi. Dowiedział się natomiast jak wyglądało pierwsze spotkanie Michasia z rodziną de Breiux. Wracając z jednego ze spacerów, studenci wstąpili na ich podwórko prosząc o coś do picia. Zostali przyjęci w domu a pani de Brieux zwróciła szczególną uwagę na Michasia. Podarowała mu biała różę i od tego czasu Michaś zaczął bywać w owym domu. Seweryn pisze, że 23 listopada miały miejsce kolejne zdarzenia, a kolejny zapis pochodzi dopiero z 25. opisuje wszystko od czasu wizyty u rektora. Po rozmowie udał się na stancję Michasia, jednak nie spotkał tam brata. Rozmawiał z panią de Brieux. Według niej Michaś swą wiedzą znacznie przewyższa poziom kollegium. Mówi, ze wszystko zaczęło się w Szwajcarii. Michaś opuścił dom na wezwanie człowieka, który wrócił z Orientu  i osiadł w kantonie Uri, by nauczać nowej wiary, która została mu objawiona na górze zwanej Dachem Świata, skąd wrócił po 5 latach i ogłosił się Synem Bożym. Do porzucenia domu namówił ją guwerner, kawaler de Breiux, z którym zamieszkała najpierw w górskiej chacie i po pewnym czasie zawarli ślub. Żyli we Francji, Belgii, wreszcie dotarli do Warszawy, gdzie znaleźli gościnę u Króla Jegomości. Kobieta mówi, ze „najświętszy bodaj cel, gdy krwią powalany, dziełem szatana się staje.” Seweryn wychwala ojcu zdolności mówcze pani de Breiux. Opisuje, ze później załatwiał się pod krzakiem w ogrodzie i zdawało mu się, ze w oknie widział twarz brata. Udał się do Sztolca, by dowiedzieć się czegoś o rodzinie de Breiux. Krążyły o nich różne plotki – jedni uważali ich za farmazonów, drudzy za Francuzów, inni twierdzili zaś, że są finansowani przez pruskie talary lub modlą się do Mendoga po hebrajsku. Po rozmowie, z której nie dowiedział się niczego, udał się na piwo, by spokojnie wszystko przemyśleć. Uznał, ze musi zawrócić i udać się po raz kolejny na stancję brata. Długo kołatał do drzwi nie otrzymując żadnej odpowiedzi. Nagle poczuł, że ktoś łapie go za ramię i chrypiącym głosem krzyczy coś do ucha. Była to mówiąca papuga, która za moment usiadła na ramieniu właścicielki stojącej w drzwiach. Nie czekając na zaproszenie Seweryn wszedł do domu. Odbywało się tam spotkanie, Michaś był wyraźnie zafascynowany rozmowami o Goethem. Goście siedzieli wokół szklanej kuli. Pisze ojcu, ze do Warszawy przyjechał aby kupić ślubny prezent dla Zofii i uścisnąć brata, tymczasem został wciągnięty do udziału w dziwnym rytuale. Mąż pani de Breiux wywarł na nim mieszane uczucia – był garbaty i w jakiś sposób przerażający, gdyż w jakimś niezrozumiałym języku zadawał kuli pytania. Nagle ktoś krzyknął ‘on przyszedł!” i damy pomdlały. Sam także ujrzał w kuli oblicze mężczyzny – twarz otyłą, bezwłosą, na głowie miał czarny kłobuk z trzema gwiazdami. Wszyscy wyszli. Chciał odwrócić głowę, lecz pani de Brieux rozkazała mu patrzeć nadal. Po chwili zobaczył w kuli ich dworek, ojca spacerującego z psem i usłyszał wołanie „Wracaj do Szymonowizny! On nasz!” Ujrzał Michasia osuwającego się na podłogę. Pani de Breiux zaczęła go cucić, nie wiadomo skąd pojawił się jej mąż. Kobieta mówiła po polsku, mąż odpowiadał po francusku z dziwnym litewskim akcentem, co zdziwiło Seweryna. Zapamiętał, że zwracała się do żony imieniem Luiza. Po chwili papuga wygoniła go z mieszkania. Wracając do domu został pobity i okradziony. Przez pewien czas leżał na śniegu, czym tłumaczy swą gorączkę i brak zapisków z 24 listopada. Rano po raz kolejny udał się na stancję, jednak nie odnalazł Michasia – został on uprowadzony. Seweryn pisze, ze wie, iż Michaś żyje i nie wróci do domu nim nie odnajdzie brata. Tego samego dnia z hotelu dostarczono mu bilecik od niego. Pisał w niej, że Luiza jest mu matką i siostrą i aby nie obwiniali jej o jego zniknięcie. Pojechał łączyć ludzi i zgłębiać tajemnice wieczności. Nie zdradza miejsca swego pobytu, zamieszcza jedynie liczbową zagadkę.

 

-         1833, Seweryn do syna Jana Napomucena z majątku Szymonowizna

jest to ostatnia wola spisana w grudniu, która ma być doręczona do rąk syna dopiero po śmierci Seweryna. Jest to opowieść życia. Seweryn prosi syna, aby jego historii nie uważał za zmyśloną. List ma zamknąć w szufladzie, a klucz nosić na szyi do czasu, aż jego syn będzie w stanie pojąć historię dziadka. Rozpoczyna opowiadanie. Pomnożył majątek ojca wielokrotnie. Jedynym jego zmartwieniem był los jego brata, którego żywił do śmierci i „nie był mu Kainem.” Przeżył 35 lat służąc ojczyźnie gospodarką, dopiero w 1811 roku wstąpił do pułku i ruszył na Grodno. Pułk rozbito pod Możajskiem i po śmierci pułkownika to on objął dowództwo. Został ranny w nogę. Chciał oddać się w niewolę Kozakom, gdyż ze śmierci ojczyzna nie będzie mieć pożytku. Schronili się w cerkwi we wsi Niegorełoje. Seweryn nie czuł już nogi, żołnierzom zaczął doskwierać głód – upiekli nad ogniskiem upolowanego psa. Z wojny powrócił w 1812 roku z drewnianą nogą, którą odciął mu kwatermistrz Bertoldy. Seweryn mówi, ze jego wojenne opowieści były nieco ubarwiane, ale ta jest prawdziwa. Obudził się po kilku dniach po odcięciu nogi. Wokół niego nie było towarzyszy, którzy myśleli, że umarł i ułożyli mu krzyż z drewnianych szczapek. Cieszył się, ze żyje, jednak co chwilę mdlał w gorączce. Przy sobie widział Michała. Wspomina brata. Uciekł on z frankomasonami, powrócił po 20 latach, gdy Jan był malutki. Był dziwnie zamyślony i uśmiechnięty, lekarze uznali, że jest niepoczytalny i jego zachowanie może doprowadzić do tragedii. Zalecili wysłanie go do Bonifratów, nad czym Seweryn zastanawiał się podczas wielu nocnych czuwań nad bratem. Pewnego dnia zdecydował się wywieźć go do Warszawy. Odnalazł brata siedzącego nad stawem, wpatrzonego w książkę. Wtedy odezwał się po raz pierwszy. Zapytał Seweryna, czy aż tak przeszkadza mu jego spokój. Czekał tyle lat na słowa miłości od niego, ale usłyszał je tylko raz, gdy ten leżał zakrwawiony i umierający w cerkwi. Seweryn przypomniał sobie wówczas, ze brat rozmawiał z nim. Mówił, ze „w mym pogodzeniu się z bólem jestem Panem Bogiem prawdziwym.” Seweryn spojrzał na swoją największą hańbę – drewnianą nogę i uderzył brata w twarz. Zamknął się w pokoju i wyszedł dopiero na kolację. Spytał, gdzie jest Michał, wtedy rozległ się strzał. Michał zabił się w gmaszku wybudowanym niegdyś przez ojca dla zgromadzenia tam ludzi i zwierząt, który finalnie stał się graciarnią. Strzelił sobie w głowę z armaty, która dziad witał króla Sasa Augusta, nabitej marmurową kulą. Tłumaczy synowi, ze wówczas okłamywano go. Gdy wrócił z ferii powiedziano mu, że Michał zmarł na zapalenie płuc, by go nie martwić. Opowiada o jeszcze jednym grzechu swego życia. Gdy zbudził się w cerkwi był bardzo głodny. Gdy udało mu się rozniecić dogasający ogień popełnił grzech samojedztwa. Zjadł własną nogę upieczona nad ogniskiem rozpalonym z połamanych ikon, nadzianą na prawosławny krzyż. Kość pogrzebał w śniegu przed cerkwią, jednak nie miał siły wrócić do środka. Usłyszał głosy – był to Bertoldy z grupką żołnierzy. Trzej Litwini zgodzili się zaciągnąć go na saniach do Grodna, za co odwdzięczył im się dożywociem. Z Grodna odebrała go żona. 11 lat po śmierci brata wyspowiadał się przed o. Jozefatem, który jednak nie potrafił wyznaczyć mu pokuty i zakwalifikować grzechu. Wygonił go z konfesjonału. Przez wiele lat szukał rozgrzeszenia, zachorował na kamienie nerkowe. Gdy lezał chory, przed Wielkanocą odwiedził go Bertoldy, który słyszał, ze sam papież ma zająć się jego sprawą. Jakiś czas po tym dostał wiadomość, że kościół nie wierzy w taki przypadek, a jeśli jest to prawda, to należy o tym milczeć. Tej samej nocy śnił mu się brat, który krzyczał, ze nie chodzi o nogę, lecz o niego. Seweryn przyznał mu rację „członek swój pożarłszy musi człek dalej zżerać siebie, aż cały się zje. Wiedział o tym Michaś, za co ja go nienawiścią pokrzywdziłem, aż się zabił.” Rozmyśla nad swoim położeniem – czy jest jeszcze człowiekiem i czy to jego wina.

 

-         18 grudnia 1833, Jan Nepomucen do ojca Seweryna z Liege w Belgii, hotel de Suisse

Przeprasza ojca, ze długo nie pisał, pyta o zdrowie, gdyż siostra Klara donosiła mu, ze ostatnio czuł się źle. Donosi, ze Guś Wołowicz zmarł na suchoty i Klara powinna poszukać sobie nowego obiektu westchnień. Rozmyśla o historii. Polacy rozpamiętują swoją niewolę i wszystkie klęski czekając na interwencję Boga. Jeśli ta nie nadchodzi, szukają bożka między sobą, do którego każą się modlić. Nepomucen nie uznaje takiego boga i takiego patriotyzmu. Wraz z Gusiem udał się do Klubu, gdzie wraz z innymi Polakami wypił za dużo. Okazało się, że Prezes wraz z dziadem Nepomucena walczyli w czasach konfederacji. Prezes chce udać się do MB Berdyczkowsiej, by upaść przed nią na kolana w podzięce. Nepomucen twierdzi, ze wolałby klękać przed ładną panną. Zaczyna też dyskutować na temat niemożliwości niepokalanego poczęcia i przytacza teorie Locka, Lamarcka i Puffendorffa. Każą mu klęknać i przeprosić, wśród zgiełku słyszy, ze wypominają mu, iż dziad ochrzcił małpę, stryj przyjął wiarę kabalistyczną, a ojciec wystawił pomnik Nikołajowi. Zmuszono go do klęknięcia. Gdy odstąpiono od niego uderzył Prezesa głową w brzuch. Rano otrzymał wiadomość, iż 3 mężczyzn chce pojedynkować się z nim za obrazę MB. Podczas pojedynku Nepomucen śmieje się i strzela w niebo. Guś z wrażenia dostał krwotoku. Prosi, by Nepomucen zawiózł go do Liege. Okazało się, że najął się w cyrku jako woltyżer. Po 5 dniach jednak zmarł, a jego rolę przejął Nepomucen. Przed śmiercią prosił, by pogodził się z Klubem.

 

-         maj 1867, Jan Nepomucen do syna Huberta, Worpsbrede k. Hamburga

Czensk, Rosja, dom kupca Jełagina. Jeden z zesłańców doniósł Nepomucenowi, iż w guberni mieszka człowiek o takim samym jak on nazwisku. Ma 25 lat i również jest zesłańcem. Pyta go, czy jest on synem Jana i Adelaidy z Jelińskich, córki generała napoleońskiego. Pyta również, czy urodził się w Belgii i w wieku 5 lat został zabrany przez matkę do Królestwa. Wyjaśnia kim jest osoba pisząca do niego i podająca się za jego ojca. Po klęsce Rewolucji 1831 ruszył na obczyznę. Studiował filozofię w Konigsberg i Jenie. Trafił do Brukseli, gdzie żyli rodacy-wygnańcy. Jednak po wielu perypetiach, skłócony z nimi trafił do grupy cyrkowej Murano prowadzonej przez Węgra i jego małżonkę, gdzie pracował jako woltyżer. Wyrok carski pozbawił go majątku ojcowskiego. Po 2 latach pracy lwica zagryzła właściciela cyrku podczas występu w Liverpoolu. Związał się z wdową i od tej pory kierował cyrkiem. Podczas trasy po Transylwanii w 1835 wybuchła epidemia cholery, która zabrała żonę, część trupy i zwierząt. Na mocy testamentu przejął firmę, dokupił zwierząt i najął nowych ludzi. Stał się bogaty, zmienił nazwę cyrku na Zabiersky Murano. W 1838 w Mediolanie spotkał matkę Huberta. Ojciec jej posądzany był o kontakty z jakobinami, córka była zaś pół-Polką, za co była wyśmiewana i prześladowana, cierpiała biedę. Nepomucen mówi, ze z patriotyzmu pozostał mu tylko śmiech, dlatego pojął ją za żonę, na złość Klubowi. Dlatego też kupił dom w Brukseli oraz dużą hale, gdzie urządził stała siedzibę firmy. Żona opływała w luksusy, w ich domu podczas jego nieobecności gościli Polacy z Klubu, którzy za jego plecami zasiewali w niej niepokój, do którego jako melancholiczka była skłonna. Wyśmiewali go, nazywali małpim królem. Pisze, ze jego rodzina była od dawna spokrewniona z małpami, a jego babka była małpą właśnie, dlatego małego szympansa nazwał po polsku – Jan. Doniesiono o tym żonie. Wybuchła awantura o profanację chrześcijańskiego imienia. Rozwścieczony poszedł do cyrku przygotować nowy wodewil, w którym Janek grał w czapce konfederatce. Nocą podpalono jego cyrk. Wrócił do domu zdenerwowany, krzyczał na żonę i kazał jej się wynosić. Obudził się po 1,5 dnia, żony i syna nie było. Dowiedział się, że przebywa w poznaniu pod opieką księży. Car wydał nawet pozwolenie na jego powrót do kraju, darując mu podejrzenia o spiskowanie jego ojca, jednak on żyje jak pustelnik w Niemczech. Po pożarze zaczął handlować zwierzętami egzotycznymi, przystąpił do spółki okrętowej, a filię firmy miał nawet w Bombaju. Wysał synowi zdjęcie swej posiadłości i buldoga Kuby. Teraz nie zajmuje się niczym – zyski czerpie z oprocentowania pieniędzy w banku. W grudniu zawsze jeździ na grób przyjaciela w Liege. Pyta, gdzie pochowana jest matka i czy Hubert ma potomka, któremu chciałby przepisać swój majątek. W gazecie ukazał się artykuł o historii cyrku, gdzie jego firmę oceniono bardzo wysoko. Napisano jednak, ze był on Węgrem, czemu zaprotestowały środowiska Polskie. Przyznano się do niego po raz pierwszy i żądanie sprostowania pisał sam Prezes.

 

-         czerwiec 1867, Hubert do ojca Jana Nepomucena, Czensk

Nie chciał odpisywać, bo przez tyle lat ojciec się nim nie interesował. Jego żona rok temu urodziła syna – Stanisława. Matka zmarła pogrążona w melancholii u sióstr Niepokalanek w Węgrowcu. Po jej śmierci opiekowała się nim ciotka Klara Tylman z domu Zabierska, rodzona siostra Nepomucena. Dzieciństwo spędził w Szymonowiznie. Ukończył studia w Kijowie i medycynę w Warszawie. Odwodzi ojca od pomysłu przyjazdy do niego. Żyje wraz z grupą zesłańców i tubylcami zwanymi Samojedami. Gość z cywilizowanej Europy byłby dla nich szokiem. Pisze, ze Dolina śmierci nazywana jest także Zabersky Valley, co skłoniło go do zbierania informacji na jej temat. Dowiedział się, ze w 1830 roku w namiotach osiedlili się tam przybysze z Europy. Była to prawdopodobnie jakaś sekta mistyczna, której przywódcą był uważany za świętego Michael. Większość została wymordowana przez Indian – kilka kobiet wzięto w niewolę, Michaelowi darowano życie, bojąc się, ze jego duch będzie ich prześladował. Doznał on pomieszania zmysłów i słuch o nim zaginął. Prosi Nepomucena o jakieś informacje na jego temat, czy jest to członek ich rodu. Jeszcze raz nakazuje ojcu, by go nie odwiedzał i o nim zapomniał. „Pamięć twą o mnie, lubo tak odwłóczoną i po niewczasie ożyłą, przechowam jak zeschły liść dębu, który w dzieciństwie moim ścięto, tak iż cienia jego zaznać nigdy nie było mi dano.” Prosi o przesłanie mu rękawiczek i cylindra, za które chce się odwdzięczyć rękodziełem z ości lub rogu.

 

-         Hubert Zabierski do syna Juliana przebywającego w Krakowie. Wysłano z Warszawy w kwietniu 1900, doręczone przez okazję. Adres nadawcy: Warszawa, ul. Pańska 81 m 33

Wiadomości od syna niepokoją go, wie, ze popełnił jakąś zbrodnię. Wspomina, jak po śmierci Stasia chodzili razem w tundrę i siedzieli tam w milczeniu. Z rozrzewnieniem wspomina czasy zesłania. Przypomina sobie, że syn powiedział kiedyś, że „ma uczucie jakby nie żył życiem własnym, lecz tylko coś odtwarzał, któreś cudze, dawne, przez kogo innego przeżyte, a mu powtarzać nakazane.” Uważa, ze nie powinien się był wiązać z zajętą kobietą. Wiedział, ze syn kłamie relacjonując mu w jaki sposób spędzał czas. Raz, będąc na przejażdżce w Alejach Ujazdowskich widział go jadącego z nią i nim. Wielu ludzi wierzy w jego winę, jednak suka Greta, sprowadzona do Krakowa aż z Wiednia nie podjęła tropu. Ludzie plotkują też, że owa kobieta zaraziła go jakąś wstydliwą chorobą. Musi chować przed matką gazety, by jej nie denerwować. Lekarz zalecił mu wyjazd nad morze z powodu choroby, chciałby wybrać się tam z synem. Choroba przeszkadza mu już w pracy – oprawie książek. Zwierza się, ze przyszedł do syna list od mecenasa, który on otworzył, myśląc, ze ma to jakiś związek z obecną sprawą. Chodziło jednak o spadek. Bardzo zdenerwował i zawiódł go fakt, iż syn połakomił się na pieniądze i uwierzył w fakt ich istnienia, a dodatkowo wykradł z szuflady fotografię. Mecenas donosił, iż Jan Nepomucen Zabierski – Murano zmarł w przytułku dla biednych  Belgii w 1881r. Jego bogactwo było mitem. Po spaleniu cyrku założył remizę wynajmu pojazdów, która zbankrutowała i przez 20 lat żył w biedzie. Zdjęcie wysłane mecenasowi przedstawia zaś ministra de Thul. Dalej zastanawia się, co w Krakowie robił Tumak. Ma dowiedzieć się, czy nie był w hotelu de Saxe w chwili, gdy popełniono zbrodnię. Wspomina, jak po rozbiciu jego oddziału ukrywał się z żołnierzami w lesie. Medyn powiedział mu, ze jego druh jest tak naprawdę kobietą przebraną za żołnierza. Zakochał się, ale okazało się, ze był to mężczyzna. Tydzień później poznał swoja przyszłą żonę. Nie może jechać do Krakowa, bo nie ma pieniędzy i musi ukrywać przed jego matką cała sytuację. Przed świętami była w Szymonowiznie. Ciotka Klara Tylman bardzo się zestarzała, ale zawsze pyta o Juliana. Matka tłumaczyła, ze studia medyczne zajmują bardzo dużo czasu, dlatego nie ma on czasu na odwiedziny.

 

-         Julian do ojca Huberta, maj 1900 r. Kraków, list niedokończony lub brak ostatniej kartki.

Pisze, ze przez 2 lata żył „strasznie a mocno”. Chciał się zabić. Jest trupem, którego ojciec chce wskrzesić swoimi ideałami. Cały list od niego uważa za niesprawiedliwy. Obwinia ojca, ze ten myśli tylko o sobie, chce nagiąć syna do własnej wersji cnoty. O Sochnackiej pisze „ta kobieta” co bardzo go rani. Nie chce wędrować z ojcem przez tundrę jak za dawnych lat. Wspomina, gdy spał na zjedzonej przez mole sofie a oknem wdzierał się smród ustępu. Marzył o ucieczce z tego miejsca. Budząc się myślał o bezsensie swojego życia. By nie zwariować gwizdał, co dla ojca było oznaką jego dobrego humoru. Pytał, czy nie pójdzie do teatru, syn skłamał, ze wybiera się wybiera się właśnie dziś. Po korepetycjach, siedząc w parku uznał, ze pójdzie za pierwszą osobą, która będzie tędy szła. Zjawiła się jakaś kobieta, którą nazwał Wiewiórką. Doprowadziła go, ku jego zdumieniu, do teatru właśnie, gdzie grano to, co sam gwizdał rano Dodatkowo kobieta wręczyła mu bilet, tłumacząc, że ciocia jest chora i nie chce aby się zmarnował. Grała tam Sochnacka, która od razu zwróciła jego uwagę. Tumak wywróżył jej tę rolę, gdy odwiedziła go w cerkwi razem z Bagrianowem. Zaczął przychodzić na każdy jej występ. Gdyby wiedział o szaleństwie Bagrianowa i podstępach Tumaka na pewno przestałby spotykać się z „panną smętną”, którą spotkała tragedia przez to, ze litowała się nad każdym i miała zbyt dobre serce. Tłumaczy ojcu, ze przesłuchują go w roli świadka a nie winowajcy. Prosi, by ojciec nie martwił się, bo kula utknęła płytko nad żebrem i teraz nosi tylko opatrunek. Julian pisze, że Sochnacka go kochała. Wiedział, ze ma kogoś i że osoba ta chce go poznać. Dowiedział się, ze Bagrianow  pochodzi z rodu Romanowów, jest synem z nieprawego łoża samego Księcia, carskiego stryja. Nie wiedział jednak, ze jest on w armii, i dlaczego w tajemnicy chce brać ślub. Tumak miał udzielić im sakramentu zanim gwardia dowie się o tym i wyda oficjalny zakaz. Ona przyjęła oświadczyny. W środę Julian był na okazaniu, skłamał, ze nie rozpoznaje kobiety ze zdjęcia i zaprzeczył informacją z listu wysłanego przez Tumaka. Pamięta jak w cukierni „Rulińskiego” dała mu rulon z dokumentami. Tumak jest popem-hipnotyzerem i celowo zwleka z udzieleniem ślubu. Zastanawia się, czemu Bagrianow tak nalega, skoro od 5 lat jest kaleką po upadku z konia. Okazana mu na posterunku fotografia przedstawiała Sochnccką, została wskazana przez Tumaka jako winna. Pamięta, ze po pierwszym wystrzale wystraszył się. Rab, po samobójstwie Bagrianowa uznał, że wina może spaść na niego. Tumak uciekł do Zurychu. Julian dowiedział się, ze utrzymywał on kontakty z rewolucjonistami za wiedzą policji. Sam powiadomił zwierzchników Bagrianowa o chęci zawarcia przez niego małżeństwa z Polką. Po otrzymaniu oficjalnego zakazu oszalał. Chciał zemścić się na nich, dlatego zgodził się wydać tajne plany rewolucjonistom nasłanym przez Tumaka. Pamięta, jak ojciec opowiadał mu historię o jego przodkach (Seweryn uciekł z obciętą nogą z niewoli kozackiej, Jakub na wielbłądzie z batalionem małp uzbrojonych w pałasze wrócił do Kamieńca po zwycięskiej bitwie z Turkami, Michał w Ameryce dowodził walką o wolność Indian – historie zmyślone przez ojca). Zastanawia się, jak z tak szlachetnego rodu mógł zrodzić się taki tchórz jak on. To właśnie on dostarczył tajne plany zwinięte w rulon szpiclom. Bagrianow nakazał poprosić go o to Sochnackiej. Zabrała mu mały pistolecik. Julian w Ogrodzie Saskim spotkał ludzi, którym wręczył dokumenty. Wypytywali od kogo je dostał. Wyjaśnili co się stało. W parku spostrzegł Wiewiórkę. Suka Greta wywęszyła przy niej rudy kosmyk włosów Tumaka. U fryzjera dowiedział się, że Sochnacka zastrzeliła się w wannie (był to wyrok rewolucjonistów). Słyszał także o jakimś studencie, który jest zamieszany w sprawę. Pamięta, jak już po śmierci Bagrianowa zamknęła się w pokoju. Chciał wyjaśnić jej, ze Bagrianow strzelił do siebie z pistoletu wręczonego mu przez żandarmerię. Następnego dnia czekał nad nią pod teatrem, jednak znów przejęli go ludzie, którym dał dokumenty. Zaprowadzili go do dr Heftmana, który ma zeznać, ze w chwili tragedii był on u niego. Jeden z ludzi pojechał za Sochnacką. Julian obwinia się, ze nie zrobił nic, by ją ratować, uśpił jej czujność, a później morderca zastukał do jej drzwi o tej samej godzinie, o której zawsze zjawiał się u niej. Znalazł jej ciało. Z szuflady wyjął pistolet, który zabrała Bagrianowi. Później z niego strzelił do siebie. Opiekuje się nim dr Heftman i jego córki. Pisze, ze nie wróci do Warszawy.

 

-         3 lipca 1932, Dr Julian Zabierski do syna Zyndrama. Nadano: Zakład Przyrodolecnziczy w Szymonowiznie, poczta Węgrowiec, woj. białostockie. Do: Zakopane, schronisko w Morskim Oku.

Czuje się obrażany przez syna. Pyta, czy on jest winny całej sytuacji. Prosił go o umieszczenie artykułu w gazecie jego przyjaciela, o zbiórce pieniędzy na posąg Swantewita oraz o swej przyrodoleczniczej metodzie. „Robotnik” w swym artykule przedstawił go jako wariata i oszusta. Odziedziczył Szymonowiznę w ruinie. Ciotka Klara Tylman zmarła bezdzietnie w wieku 97 lat na początku Wojny Europejskiej. Zachował się tylko stary budynek z parkiem i kawałkiem lasu. Spadek załatwiła mu matka wysyłając jakieś dokumenty z jego podrobionym podpisem do adwokata w Hamburgu, po to, aby uruchomić proces spadkowy po dziadku, niegdyś milionerze. On przejął gabinet po doktorze Heftmanie. W gazecie ukazał się artykuł, że wuj Czart-Machnicki, mąż ciotki Lili, będąc pułkownikiem zlecił więźniom politycznym budowę pawilonów jego zakładu. Wyjaśnia, ze to kłamliwe informacje. Po 11 latach bezczynności rząd zaoferował mu kredyt na otwarcie zakładu. Stało się to, owszem, za poparciem Czarta, który bardzo cienił jego metody lecznicze. Poznali się 30 lat temu. Było to w czasach, gdy naiwnie zakochał się w dziwce, która zaszła w ciążę z popem, miała poślubić rosyjskiego księcia, wystęowala w teatrze i zginęła zastrzelona, gdy odkryto, że była agentką carskiej policji. To Czartek i Heftman uratowali go przed szaleństwem i pomogli oczyścić się z zarzutów. Polacy żyli wtedy w ukryciu, a wuj Czart nie szczędził krwi dla narodu. Teraz planuje latać awionetką. Julian chce szerzyć wegetarianizm – taki wniosek przedstawił w Prezydium Ministrów, którego dyrektorem jest Kuryłło, utrzymujący, iż jest rodziną Zabierskich. Kuryłło jest zafascynowany nową metodą. Wszystko szło dobrze do czasu rozpuszczenia przez gazety plotki, iż w Zakładzie odbywają się erotyczne orgie. Plotka wzięla się z częstych przyjazdów Czartka z rzeźbiarką Woyniczową, którzy rzekomo w nowym pawilonie biczowali się i wywoływali duchy. Doprowadziło to do choroby psychicznej matki. Do Szymonowizny zaczęły zjeżdżać znajome „wariatki z Warszawy” jak zwał Woyniczową, które odnalazły na ścianie w gmachu ślady dawnej krwi, która nie chciała się zmyć. Pewnej nocy wybiegły stamtąd gubiąc majtki, krzycząc, ze widziały upiora w krwawej koszuli. „Nimfomanki tknięte wścieklizną macicy” sprawiły jednak, ze Zakład stał się modny. Matka przebywa w Tworkach, wysyła listy, by pozbył się Kusiciela, czyli Woyniczowej, z którą wg matki ma romans. Wzrost zainteresowania Zakładem natchnął go, aby rozbudować gmach. Wuj Czartek uznał, ze więźniowie woleliby pracować na świeżym powietrzu niż siedzieć w ciemnych celach, a ci, którzy odmówią nie będą zmuszani. Woyniczowa przyszła zobaczyć jak postępują prace i na kafelkach odnalazła ślady świeżej krwi. Za 3 dni gruchnęła wieść, ze wytrysnęło tam źródło krwi męczeńskiej. Przed bramą gromadziły się kobiety z różańcami, ksiądz na kazaniu głosił, ze jest to krew jednego z Zabierskich, który w niewoli tureckiej nie zaparł się wiary. W kolejnych gazetach pisano o cudzie, wytykając właścicielowi zakładu ateizm. Zadzwonił po pomoc do Czartka, który wylądował w parku swą awionetką. Uznał, ze uzgodni z księżmi możliwość pielgrzymki do Zakładu w Boże Ciało, za co miano uciszyć wszelkie plotki w gazetach. W nocy Julian poczuł potrzebę modlitwy. Udał się kontemplowac do gmaszku, gdzie jego słowa powtarzał niezrozumiały bełkot. W dzień Bożego Ciała przyszło wielu ludzi, policja i robotnicy mieli pilnować zgromadzenia. Krew jednak tego dnia nie wypływała. „Robotnik” opisał całe zdarzenie. Miano poświęcić kozła, okazało się jednak, że zabito i ukrzyżowano jednego z robotników – rudego, do którego krzyczano „Judasz”. Biskup zemdlał, a omdlewający Julian słyszał ten sam bełkot co nocą. Tak wyglądało całe zdarzenie. Gazety rozpisywały się także o jego dawnym wyroku - 7 lat za podżeganie do obalenia ustroju. Chciał wytłumaczyć synowi cała prawdę, by ten nie wierzył w kłamliwe relacje gazet. Po tej relacji wraca do sprawy budowy posągu Swantewita – ma mieć 15 metrów, stanie na skarpie przy zamku w Węgrowcu, zwrócony twarzą na wschód, ku Bołtwi. Był to pomysł wuja Czartka, który uznał, że „wetkniemy w gębę prasie 15metrowy knebel, niech go gryzą.” Posąg kuje Woyniczowa, na wzór świątka, którego dostał od niego w Zakopanem. Za wykorzystanie wzoru zapłaci synowi gdy uzbiera się fundusz.

 

-         10 lipca 1932, Zyndram do ojca Juliana. Telegram z Zakopanego.

Na pytanie kto jest winny odpowiada pierwszą osobą liczby pojedynczej. Wyjeżdża, obiecuje przesłać adres.

 

-         Zyndram do syna Jacka, Virginia State University, USA, pisane w Warszawie 1970.

Prosi syna o więcej listów, bo syn dozorcy jest filatelistą. Mają psa Ezrę, jamnika, trochę kundla, przybłąkał się po kimś, kto pewnie umarł. On lepi w glinie. Zmienił styl pisania, jego zdania są teraz jak pojedyncze uderzenia młotka podczas zbijania trumny. Pod cytadelą kręcą jakiś film o Niemcach. Jakaś dziewczyna prosiła, by go pozdrowić. Gra tam rozstrzeliwaną. Prosi syna, by do niej napisał. Nazywa się Urszula z „Hybrydy”, syn ma wiedzieć o kogo chodzi. Pisze, ze zdechnie w pracowni. Jego nastroju nie rozumieją matka i siostra – Teresa, jest ichtiologiem, zrobiła ostatnio doktorat o karpiach. Gromnice mają oddać synowi dozorcy, aby miał z czego lać wosk na andrzejki. Pisze, ze nie przyjęli jego szopki z gliny do cepelii. Figury miały po 2 metry. Dziewczyna, która go pozdrawiała, nie gra już w filmie. Grała przeciętnie i wyrzuconą ją. Chciała popełnić samobójstwo odkręcając gaz. Rozmyśla nad przeciętnością i dziadkiem. Zmarł na tyfus pod Kołem Polarnym do końca lecząc ludzi. Kobiety go lubiły, jego drażnił i zdumiewał. To właśnie od niego uciekł do Francji. Miał nieślubne dzieci. Teresę porzucił chłopak, nosi okulary, w których jej do twarzy. Cały czas myśli o dziewczynie z filmu. Dużo czyta, Faulknera, Krasińskiego i jakieś przypadkowe dokumenty. Ostatnio odnalazł coś o aktorce Sochnackiej, sprawa sprzed I Wojny Światowej. Z archiwum carskiej policji wynika, ze chciano się jej pozbyć, aby odsunąć od niej ważne osoby. Rozpuszczono plotkę, ze jest konfidentką. Po mszy za ojca zapadł w milczenie. Poszedł do baru aby się upić. Spotkał tam Orientalistę, który wypytywał go o czasy Powstania 1905, wyraźnie nim zafascynowany, nazywał go majorem. Taksówką pojechali by sprzedać anioła. Dziewczyna z filmu zatruła się gazem. Wyrzucono ją z uniwersytetu, chciała dorobić na planie. Taksówkarz powiedział, że anioła kupi jakiś ksiądz. Pyta syna po co jedzie na pustynię Mohave i po co szuka Death Valley, której nawet nie ma na mapie. Prosi, ze gdy będzie pisał do dziewczyny, aby poprosił o adres Orientalisty. Jest to jej znajomy z 3go roku, grał w filmie „Ostatni krąg ciemności”. Ojciec nie pamięta gdzie zostawili tamtej nocy anioła. Przypomina sobie jak ciotka Lila ukrywała się z nimi w piwnicy. Myślała, ze naloty to burza. Teraz kolejne pokolenie kręci film o wojnie, znając ją tylko z opowieści. „Więc jak powstaje historia, myślę. Czy muszą, aby powstała, wpierw umrzeć świadkowie? (...) Przeszłość się dziedziczy w postaci wspólnej nieprawdy dla powszechnego użytku.” Pisze, ze taksówkarz wysadził ich pod jakimś klombem, przyszedł po nich mężczyzna, który poprowadził przez łąki do bunkra, w którym zgromadził prochy powstańców, rożne historyczne pamiątki wykopane z ziemi. Był bardzo podobny do dziadka. Bardzo go zdenerwował. Powrócił do domu poturbowany. Dochodzi do wniosku, ze jego nie stać na nic więcej tylko na kult odpadków. Kiedyś odkopią pamiątki po nich, fajkę i ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin