Brodziak Andrzej - Alchemia marzeń.rtf

(267 KB) Pobierz

ALCHEMIA TWOICH  MARZEŃ

 

Andrzej Brodziak

 

Spis treści

* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISANO TĘ  KSIĄŻKĘ

I. CZŁOWIEK, KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE  ...

... pierwsza pomoc psychologiczna

... przeczytaj na "wszelki wypadek"

Próba zdefiniowania fenomenu miłości

Zastrzeżenia do definicji.

A teraz ! Czy Twój były partner wykazywał cechy  wyliczone w opisie fenomenu.

Niekompletne formy miłości

Mieszanina miłości i nienawiści

Formy miłości wg Stenberga

Rozwój femomenu

Czy jest szansa na odzyskanie  partnera?

Demontaż głodu

Szczerość rozmów

(1) Opowiadanie: "O  liściu"

Nowa znajomość

II. JEŚLI INTERESUJE CIĘ TEORIA JAK ROZPOZNAĆ WŁAŚCIWEGO

DLA SIEBIE PARTNERA CZYTAJ TEN SAM  TEKST

... wyjaśnienia jak czytać tekst "na  wspak".

III. ENNEAGRAM - NOWY MODEL OSOBOWOŚCI

... teoria wydarta z brzucha historii po to aby  umożliwić odgadnięcie kto jest kim

IV. W CO GRAJĄ LUDZIE

... czyli o tym co robią ludzie, jeśli niezdolni są  do przeżywania intymności i seksu

... lub o tym jak Eric Berne zdołał uzupełnić  Zygmunta Freud'a w wyjaśnianiu przyczyn "upodobania do  nieszczęścia"

Przykład gry życiowej: "ALKOHOLIK"

Przykład gry małżeńskiej: "OZIĘBŁA  KOBIETA"

Przykład gry seksualnej: "GWAŁT"

A więc jakie są Twoje ulubione gry ?

V. PIĘĆ KRĘGÓW WTAJEMNICZENIA DO SPRAW  DAMSKO-MĘSKICH

... czyli przewodnik do 15-tu najważniejszych  powieści, które mogą zastąpić Ci czytanie nudnych wywodów zawartych w  rozdziale I-IV.

** PEŁNA LISTA WSPOMNIANYCH W TEKŚCIE POZYCJI  LITERATUROWYCH, WG KOLEJNOŚCI ICH WYMIENIANIA

                                                    

 

 

* WYJAŚNIENIA DLA KOGO NAPISNO TĘ  KSIĄŻKĘ

Książka ta nie jest powieścią. Jest to narzędzie, którym  możesz się posłużyć w kilku okolicznościach, kiedy czujesz, że "coś jest nie  tak". Nie jest to poradnik napisany przez psychologa. Chcę przekazać Ci tutaj  wiedzę nabytą przez ludzi stosunkowo niedawno, wiedzę pochodzącą raczej z  literatury pięknej, prac z zakresu neurofizjologii oraz rozmów z moimi  pacjentami, dotyczących fenomenów miłości, nienawiści, celu ludzkiej  egzystencji, możności osiągania szczęścia i upodobania do nieszczęścia (* 1-  84).

Jeśli tekst ten "dodaje sił", to nie przez podawanie  gotowych recept, ale przez próbę uchwycenia istoty takiego s t a n u d u c h a,  kiedy to ludzie czują się s z c z ę ś l i w i i odwrotnie takiego stanu ducha,  kiedy wpadają w r o z p a c z. Pisząc ten tekst nie miałem żadnych intencji, nie  jestem psychologiem, nie jestem filozofem, nie jest moralistą, jestem tylko  lekarzem, więc mogę być neutralny wobec uznanych, obowiązujących lub modnych  szkół i kierunków tych dziedzin.

Jak Państwo wiecie lekarz wysłuchując pacjenta powinien  wstrzymać się od ocen moralnych tego co pacjent zrobił, tego jak się zachowywał,  a nawet jeśli robił rzeczy fatalne powinien on stanąć po jego stronie, w  opozycji wobec moralizatorów, rozmaitych systemów karania i powinien bronić jego  racji prawnych.

Tekst ten będzie więc s z o k o w a ł wielu czytelników.  Proszę zwrócić jednak uwagę, że poszczególne rozdziały są kierowane do ludzi,  którzy znaleźli się w dramatycznych okolicznościach. Rozdział I, wypowiedziany  ustami dwudziesto-kilkuletniej dziewczyny kierujemy do osób, które przez zawód  miłosny są doprowadzone do takiej rozpaczy, że są o krok od targnięcia się na  swoje życie.

Rozdział II proponuje, aby treść poprzedniego rozdziału  "przeczytać na wszelki wypadek", "na zapas" i co ważniejsze, nawet w warunkach  "spokoju", posłużyć się jego przesłaniem jako teorią, która może ułatwić  rozpoznanie: "mężczyzny, który jest dla Ciebie" lub "kobiety, którą szukałeś  całe życie".

Gdzieś indziej twierdzę, że nie sposób jest czuć się  dobrze jeśli jest się głęboko przekonanym, że "ludzka egzystencja jest bez  sensu". Mimo, iż mało kto o tym mówi i mało kto formułuje to pytanie na głos,  lub "otwartym tekstem", lecz wiem, że wielu ludzi bezustannie pyta samego siebie  lub próbuje znaleźć gdzieś odpowiedź na pytanie: "jaka jest moja funkcja ?" lub  innymi słowy "po co ja żyję na tym świecie?". Próbę sformułowania odpowiedzi  stanowi moja poprzednia publikacja pt. "Funkcja Ewy" (*1), która odwołuje się  często do jeszcze wcześniejszej książki pt. "Jesteś nieśmiertelny ... (*  17).

Powody odbierania przez wiele miesięcy, przez całe lata  lub nawet przez większość życia wrażenia, że "coś jest nie tak!" do niedawna nie  mogło być prosto i jasno wytłumaczone osobom w sta- nie frustracji, długotrwałej  "handry", a nawet przewlekłej depresji. Sam czułem się przez lata bezradny w  próbach zrozumienia tego co się wokół mnie dzieje. Nic dziwnego. Nasza  cywilizacja, nasza kultura pojęła to stosunkowo niedawno. Przez ostatnie ćwierć  wieku napisano na ten temat już wiele. Postanowiłem wytłumaczyć to Państwu przez  odwołanie się do dwóch książek fachowych: [ "W co grają ludzie" (* 4) - Rozdział  IV, "Enneagram" (* 37) - Rozdział III ] oraz polecenie 15-tu specjalnie  dobranych powieści.

Wielu czytelników zadaje sobie zapewne w tej chwili  pytanie: Ale jaka to "wiedza zdobyta przez ludzi stosunkowo niedawno" leży u  podstaw tej książki ?

Odpowiedzią jest oczywiście całość tego tekstu. Ale,  jeśli na wstępie miałbym powiedzieć to bardzo krótko, przy pomocy kilku haseł,  to spróbowałbym wypowiedzieć to w sposób następujący :

[ Ludzie dopiero niedawno odkryli, że obowiązkowe smutne  wypełnianie obowiązków, ciężka, mozolna praca, życie według planu wytyczonego i  sięgającego niejako "do końca życia" jest p o s t a w ą niekorzystną. Praca może  być

fascynująca, a świat może być postrzegany jako  wspaniały. Wielu ludzi pojęło już, że każdy z nas jest potrzebny, że każdy z  nas ma jakąś funkcję, która jest ważna, że człowiek "składa się głównie z m  a r z e ń", że marzenia to nie program ideologiczny i można je w ciągu  następnej nocy zmodyfikować, że snucie planów, marzeń, ciekawość świata i  jutra dostępna jest tylko dla osób, które potrafią kochać, że jest j u ż z r  o z u m i a ł e c o t o z n a c z y k o c h a ć i b y ć k o c h a n y m, że  zamiast mówić samemu, ciekawiej jest poświęcić większość czasu na słuchanie  innych i zadawanie im pytań, dociekanie "co w nich siedzi", że z pogodą  ducha, spokojem należy patrzeć na "nagłe zmiany", "katastrofy", "pojawiające  się nagle nowe idee", że co najwyżej pomoże to w m y ś l e n i u w ł a s n y  m, modyfikacji planów lub w sformułowaniu nowych m a r z e ń, że ważne jest,  aby przyjąć do wiadomości, że każdy ma swoją słabość i nie ma ludzi  idealnych, a nawet, że niedobrze gdyby tacy byli, gdyż chcieliby wtedy  odebrać nam prawo do naszych własnych zapatrywań, że pomocne jest  uświadomienie sobie swoich inklinacji (czyli tak jak to wcześniej ujmowano  swoich wad) po to, aby "nie przesadzać", że niezmiernie ważne jest, aby n i  e m y ś l e ć o s o b i e ź l e, odwrotnie, że niezmiernie ważne jest, aby  uświadomić sobie, że niektóre z swoich własnych cech są szczególne,  oryginalne, niepowtarzalne i wartościowe dla innych.

Najważniejszą jednak sprawą, która zaczyna świtać w  umysłach ludzi teraz, czyli pod koniec XX-wieku i która zapewne stanie się  banałem w połowie XXI wieku jest nagłe odkrycie, że "k i e r u j e n a m i p  r z y s z ł o ś ć". Zdanie to, iż kieruje nami rodzaj opaczności, która nie  jest wszechmogąca, lecz jest jedynie łańcuchem coraz to bardziej  rozwiniętych cywilizacji (inteligentnych kultur) leżących w odległej p r z y  s z ł o ś c i jest, jak sądzę tak kontrowersyjne, że nie jestem w stanie  uzasadnić je sam. Postanowiłem więc podbudować tę tezę przez przytoczenie  krótkich cytatów zaczerpniętych z kilku książek. Proszę czytaj je uważnie i  proszę nie obrażaj się wyłącznie na mnie, ale i także na autorów powieści i  rozpraw cytowanych w tekście tej książki ! ]

No więc zacznijmy studiowanie pierwszej partii cytatów,  które umieściłem na wstępie. W następnych rozdziałach jest ich także wiele.  Jeśli coś wyda Ci się niejasne sięgnij do tekstów źródłowych. Nawiasem mówiąc,  zwiedzanie pustawych zazwyczaj czytelni, bibliotek uniwersyteckich, dostępnych  przecież dla wszystkich jest wspaniałym zajęciem. Poznasz tam wiele ciekawych  osób. Ale do rzeczy, przeczytaj i pomyśl !

"Tajemnica jest kurtyną zasłaniającą przed nami  przyszłość. Tajemnica towarzyszy wszelkiej refleksji nad sensem życia i nad  sensem istnienia w ogóle".

Grzegorz Białkowski(* 53)

"Sobota chyliła się ku wieczorowi, przechadzał się sam  po Zurychu i wdychał zapach wolności. Za rogiem każdej ulicy kryła się przygoda.  Przyszłość znów stała się tajemnicą .... odczuwał słodką lekkość istnienia,  które zbliżało się do niego z głębi przyszłości..."

Milian Kundera (* 71)

"Nie konieczność, ale przypadek ma w sobie czar. Jeśli  miłość ma być miłością niezapomnianą, od pierwszej chwili muszą się ku niej  zlatywać przypadki jak ptaki na ramiona św. Franciszka z  Asyżu."

Milian Kundera (* 71)

"Ludzie najczęściej uciekają przed swymi zmartwieniami w  przyszłość. Wyobrażają sobie na drodze czasu linię, poza którą ich dzisiejsze  zmartwienie przestaje istnieć."

Milian Kundera (* 71)

".... układy biologiczne w jakiś sposób są zdolne  wykorzystywać odwrotny kierunek biegu czasu tak, iż przyszłość oddziałuje  (promieniuje) na ich przeszłość ..."

Fred Hoyle (* 52)

"W skali kosmicznej, efekt wtłaczania informacji z  przyszłości (w przeszłość) ma także daleko idące konsekwencje  (filozoficzne)..."

Fred Hoyle (*  52)

"... P i e r w o t n a p r z y c z y n a to nie coś co  istniało wcześniej i z czego powstajemy, lecz coś co jest źródłem informacji,  rodzajem 'wyższej inteligencji' - jeśli wolicie, która jest umiejscowiona w  odległej przyszłości."

Fred Hoyle (* 52)

"... Biorąc to pod uwagę można przesłania religijne  odczytać w ten sposób : 'Pochodzisz z czegoś co tkwi gdzieś tam w przestrzeni.  Szukaj tego a znajdziesz znacznie więcej niż się  spodziewasz'".

Fred Hoyle (* 52)

"Wpływanie na przeszłość jest czymś zasadniczym dla  Tworu tkwiącego w przyszłości, gdyż uzasadnia to i umożliwia wręcz jego  istnienie".

Fred Hoyle (* 52)

Ostatnie, ważne zdanie Fred Hoyle uzasadnia jednym  krótkim, uderzającym zdaniem :

"Wszystko co istnieje, istnieje dzięki uprzejmości  wszystkiego innego (Everything exists at the courtesy of everything elese)" (*  52).

Najbardziej szokujące jest jednak przekonanie  astrofizyka (który uzasadnia je szeroko w podrozdziale swojej książki  zatytułowanej: "The self-contained cosmos"), że "przeszłość dokonuje interwencji  w przyszłość głównie przez subtelne, jednostkowe ("kwantowe") wpływy na  jednostki tzn. poszczególne osoby. Interwencje te zachodzą głównie przez  tworzenie pewnej pary partnerskiej. ("... although the future can interfere with  the past through the subtle effects on individual quantum events. ... future  intervene that two people form a couple..."), (* 52).

"... cras amet qui numquam amavit quique amavit cras  amet..."

"Jutro pokocha ten, kto nie kochał nigdy, ten kto  kochał, jutro pokocha."

John Fowles (* 67)

"Silny egazm chroni przed chorobą, ale w końcu człowiek  musi zacząć kochać, by nie zachorować i musi zachorować, jeśli na skutek swej  postawy negacji nie potrafi kochać."

Zygmund Freud

Większo?ć cytatów dotyczyło wpływu p r z y s z ł o ? c i  na nasze życie, które toczy się t e r a z. Dwa przedostatnie cytaty przechodzą  niejako do szczegółów. Wynika z nich, że "CO?", co tkwi w przyszło?ci dokonuje  interwencji w naszą tera?niejszo?ć, głównie poprzez: (ujmując to banalnymi  słowy) "inicjowanie znajomo?ci" lub bardziej dosadnie "kojarzenie par". Dlaczego  to takie ważne ! Otóż, dlatego że dopiero "kontakt fizyczny" i "fenomen miło?ci"  tworzy warunki do przekazania innej osobie swojego poglądu, lub więcej,  przekonania go. Nie wierzysz, to wypróbuj sposób znany ludziom z rejonu  Pacyfiku. Polega on na tym, że w trakcie rozmowy dotykasz "niby przypadkowo"  Twoją ręką, Twoim palcem "ciała" rozmówcy. Jak kto? powiedział, rozmówca  "natychmiast łagodnieje". Co więcej, zaczyna "słuchać co do niego się mówi", a  nawet jest skłonny "dać się przekonać". W innych warunkach argumenty docierają  wolno lub wcale. Tak, ale to "CO?", co tkwi w przyszło?ci nie jest wszechmogące.  Połowa spraw zależy od Ciebie. Je?li się z a m k n i e s z i przyjmiesz ową p o  s t a w ę n e g a c j i, o której mówi Z.Freud (ostatni cytat), to nie poznasz  nikogo ciekawego, nikogo kto "pasuje do Ciebie". Rezultat będzie zerowy. Gorzej  Z.Freud twierdzi, że grozić Ci będzie wtedy choroba. W niedawnej rozmowie, jaką  prowadziłem ze swoim kolegą, lekarzem wiede<167>skim, usłyszałem równie  bezkompromisowe sformułowania. Prof. G.Langer, psychiatra, który może  pod?wiadomie czerpie wiele fluidów od Z.Freud'a, który praktykował w tym samym  mie?cie przed 80 laty, powiedział mi: "Słuchaj, je?li do Twojego gabinetu  wchodzi chory, który nie złamał nogi w niezawinionym przez siebie wypadku, lecz  zgłasza objawy jakiej? częstej choroby internistycznej lub psychicznej to można  powiedzieć z góry, jeszcze przed zbieraniem wywiadu, że z p a r t n e r e m  układało mu się ?le, i odwrotnie, je?li wiadomo, że pewna osoba k o c h a k o g  o ? i jest k o c h a n a to na nic poważnego zachorować nie może.". Własne  obserwacje lekarskie doprowadziły mnie do tego samego wniosku już dawno (* 1,  11-16, 40). Je?li więc jest tak, to u c z u c i e j e s t l e k a r s t w e m !  ! Zadaniem lekarskim jest więc również umieć komu? powiedzieć na czym ono  polega, a nawet, być może więcej, umieć poradzić "co zrobić, aby się zakochać",  no i niestety także dalej co zrobić je?li "kto? kogo? kochał i został przez tę  osobę porzucony". Każdy oddział internistyczny przyjmuje przecież miesięcznie,  ?rednio, kilka osób, które dokonały prób samobójczych, osób przeżywających zawód  miłosny, bąd? odczuwających potrzebę demonstracji wobec partnera swojego NIE !!!  No tak, ale p o c o c z e k a ć n a n i e s z c z ę ? c i e, przecież teorię, o  której mówimy można by poznać zawczasu. Znajomo?ć teorii nie gwarantuje dobrych  rezultatów w praktyce, ale znajomo?ć teorii, jak mi się wydaje, nie powinna  przeszkadzać. Formułuję to ostrożnie, gdyż wiem, że wiele osób nie lubi rozważań  teoretycznych, chce żyć, być szczę?liwa i wiedzieć, że postępuje słusznie. No  wła?nie, chce jednak także widzieć sens w tym co robi. Proponuję więc tutaj  metodę przewrotną. Nie lubisz teorii to czytaj ją na wspak. Sądzisz, że nie masz  problemów uczuciowych, lecz czujesz się niezbyt zdrowa lub nie w pełni  szczę?liwa to przeczytaj argumentacje studentki Państwowej Wyższej Szkoły  Teatralnej w Krakowie, o tym czym jest miło?ć. To, że mówi ona do osób w  szczególnej sytuacji, gdyż do takich, które kochały, lecz zostały nagle  porzucone, nie jest takie ważne. A raczej jest ważne tylko przez to, że  ekstremalne sytuacje sprzyjają dosadnym, celnym okre?leniom sytuacji, do której  prowadził długotrwały proces. Skoro się ?le czujesz to jest problematyczne, czy  aby nie znajdujesz się w którym? punkcie opisanego tam procesu. Je?li nie  czujesz się czytelniku w pełni szczę?liwy, to nawet je?li nie chodzi o jako?ć  Twojego uczucia, to na pewno chodzi o jako?ć Twojego s t a n u d u c h a. Od  stanu ducha w dużej mierze zależy wła?nie zdrowie. O związkach stanu ducha,  ilo?ci odczuwanego stresu piszę szerzej w innej mojej publikacji (* 54). W  niniejszej książce koncentruję się natomiast na próbie przedstawienia trudnych  teorii, które dotyczą fenomenu miło?ci, wygasania uczucia i sposobów na życie,  jakie są dyktowane przez pod?wiadome inklinacje, sposobów, które są coraz  bardziej sztuczne i dokuczliwe, gdy zanika zdolno?ć do intymno?ci. Książka jest  więc próbą udzielenia pomocy w trzecim etapie procesu uodpornienia się na lęki,  stres, niepokoje egzystencjalne, zło?ć, urazę i przygnębienie. Podwaliny (I)  miał stworzyć popularny wykład optymistycznej teorii filozoficznej,  przedstawiony w książce "Jeste? nie?miertelny - je?li nie wierzysz, posłuchaj  konkluzji fizyków, biologów i lekarzy o wnioskach płynących z Zasady  Antropicznej". Próbę przeniesienia wspomnianej teorii na poziom pojedynczej,  konkretnej osoby (II), a więc niejako pomoc w ustaleniu sensu i celu własnego  życia, ma stanowić druga moja publikacja pt. "FUNKCJA EWY" (* 1). Książka  niniejsza (III) jest natomiast nie tylko próbą uodpornienia Cię na frustracje  wynikające z konfliktów z partnerem, ale i również próbą przedstawienia teorii o  związkach fenomenu miło?ci z energią psychiczną i energią życiową i teoriami o  możno?ci kształtowania i wykorzystywania uczuć. Krótko o FENOMENIE MIŁO?CI JAKO  LEKARSTWIE. Cykl jest kontynuowany (IV) w mojej następnej książce pt. "STAN  DUCHA A ZDROWIE - czyli o stresie inaczej", która podaje wiele rad bardzo  praktycznych (* 54).

Andrzej  Brodziak

I. CZŁOWIEK KTÓREGO KOCHAM PORZUCIŁ MNIE  ...

* PIERWSZA POMOC PSYCHOLOGICZNA *

Pierwotną wersję scenariusza kasety audio opracował, na  podstawie podanej niżej literatury prof. dr hab. med. Andrzej Brodziak,  kierownik V Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej.  Ostateczna forma tekstu powstała przez dyskusje w kole naukowym  Kliniki.

* * *

Uwaga !! Istnieje odpowiednik tekstu nagrany na taśmie  magnetofonowej przez studentkę Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w  Krakowie.

*

Skoro włączyłeś tę taśmę to zapewne problem Cię dotyczy.  Albo rzeczywiście ktoś, kogo kochasz powiedział Ci NIE, nie będę się z Tobą  więcej spotykał, znajomość nasza jest skończona albo sytuacja taka interesuje  Cię, fascynuje Cię lub jest dla Ciebie zagadnieniem  profesjonalnym.

Przesłania tego słuchają więc różne osoby. Wszystkim im  powinnam wyjaśnić wpierw dokładnie jaki jest cel tego przekazu i jakie są moje  zastrzeżenia. To co tu będę mówić może się wydawać czasami cyniczne; tak  cyniczne ! Uwaga więc ! Taśma nie jest przeznaczona dla osób, którym nic nie  grozi. Jest to przesłanie dla osób w rozpaczy, dla osób bliskich popełnienia  nierozważnych kroków. Ma to być próba ratunku, próba zmniejszenia emocjonalnego  bólu, który odczuwasz.

Ponieważ zamierzam mówić tu rzeczy poruszające, które  będą budzić niejednokrotnie protest, chcę podkreślić, że jakkolwiek sama mam  niewiele lat, treść skonsultowałam ze specjalistami, to znaczy z lekarzami i  psychologami, którzy rozmawiali z dziesiątkami osób, które zgłaszały się do  nich, bądź zostały przywiezione do szpitala na skutek tzw. próby samobójczej.  Przesłanie firmuje więc swoim autorytetem pracownia medycyny psychosomatycznej V  Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych Akademii Medycznej. Treść sformułowały  więc osoby starsze o wieloletnim doświadczeniu. Aby przesłanie było wiarygodne,  formę ostateczną przesłaniu nadałam ja, dwudziestokilkuletnia kobieta. Dlaczego  ? Po prostu ! Problem dotyczy najczęściej młodych kobiet ! (Uwaga ! Tekst ten  dotyczy jednak także mężczyzn !)

Skoro cierpisz, gdyż nadal kochasz kogoś, który okazał  się nie godny Ciebie to muszę Ci z a b r a ć to uczucie! Nie wiem, czy mi się to  uda ! Będę podkopywała Twoje uczucie, ale zapewne uda mi się zmniejszyć je tylko  o kilka procent, bądź ukierunkować je nieco inaczej. Na razie to wystarczy  !

Chcę Cię także przekonać, że osoba, która Cię porzuciła  może do Ciebie jeszcze wrócić. Nie wiem jednak, czy Ty będziesz wtedy jeszcze  tego chciała !

Oczywiście możesz zakochać się jeszcze raz, w kimś  innym. Sądzę, że skoro już raz zakochałaś się, to może Ci przytrafić się to  ponownie. Widać, że potrafisz kochać ! Dobrze to o Tobie świadczy. Aby mogło się  to powtórzyć musisz zmniejszyć jednak głód do osoby, którą kochasz teraz. Nie  jest to cyniczne. Zakładam bowiem, że cierpisz tak iż potrzebujesz ulgi, pomocy  ! Muszę Cię więc ratować.

Proponuje więc wpierw abyśmy zastanowili się wspólnie  nad tym, czy Twoje uczucie to rzeczywiście m i ł o ś ć ?Powiesz, że przecież  nikt na świecie nie wie dokładnie co to jest miłość, najwyżej wie się tylko  tyle, że się kogoś kocha. Sądzę, że rzeczywiście sprawy do końca nie wyjaśniono.  Spośród setek powieści, poematów, rozpraw naukowych i rozpraw filozoficznych  można wybrać jednak te, które mówią najcelniej o tym, czym jest miłość. Powtórzę  więc tu prostymi słowami najtrafniejsze spostrzeżenia. Pamiętaj jednak ! że  mówię tu o tym, tylko po to, aby Twoje uczucie u n i c e s t w i ć  .

Aby zniszczyć coś abstrakcyjnego, czego nie widać,  trzeba wpierw uświadomić sobie, co chcemy zaatakować.

Skoro Twoje sprawy potoczyły się tak źle, może to co  czujesz, wcale nie jest miłością? Musimy zastanowić się wspólnie, jeśli bowiem  to co czujesz nie jest prawdziwym uczuciem, to co jest łatwo będzie podważyć. A  o to mi chodzi ! Chcę zredukować Twoje emocje, aby Ci ulżyć, abyś przestała  odczuwać gniotący ból w okolicy serca. Powiem więc wprost. Miłość w czystej  postaci, tak jak złoto wysokiej próby, zdarza się niezmiernie rzadko. Znacznie  rzadziej niż ludzie sądzą. Wynika to między innymi stąd, iż fenomen miłości  wymaga pielęgnacji i toczyć się może tylko wtedy, jeśli będzie przyzwolenie,  tzn. wewnętrzna zgoda dwojga osób. Znacznie częściej przeżywamy złudzenie, że  kogoś kochamy. Mylimy miłość z przywiązaniem, a więc rodzajem przyzwyczajenia  podobnego do nałogu. Owszem odczuwamy głód osoby, która znikła i głód ten jest  nieprzyjemny, zapewne tak samo nieprzyjemny jak głód narkomana. Czy jest to  miłość? Możesz orzec to tylko wtedy jeśli zastanowisz się, co się działo jeśli  kochana przez Ciebie osoba była obecna i czy zachodziły wtedy wydarzenia i  zjawiska, które są charakterystyczne dla miłości "wysokiej  próby".

Możesz powiedzieć mi teraz ponownie : "Przecież nikt nie  wie co to jest miłość" ! Sądzę, że to nieprawda. Wiadomo już co to jest miłość.  Napisano na ten temat setki książek. Można sięgnąć po najlepsze, przeczytać i  porównać z tym co sama o tym fenomenie wiesz. Pod koniec taśmy podaję źródła  literaturowe, na których oparłam moje przesłanie. Nie ważne jest jednak, w tej  chwili, czy nazwiska pisarzy, filozofów, bądź też lekarzy zaimponują Ci. Sędzią  wiarygodności, tego co mówię, możesz być tylko Ty sama. Sama się przekonasz, czy  mój opis m i ł o ś c i k o m p l e t n e j jest prawdziwy. Przecież akurat  jesteś zakochana, należysz więc do nielicznych, w Twojej okolicy, ekspertów w  tej dziedzinie. Nawet miłość bez wzajemności zdarza się przecież rzadko. Wiele  osób przez całe życie nikogo nie kochało.

 

?. PRÓBA ZDEFINIOWANIA FENOMENU  MIŁOŚCI

No więc zaczynamy ! Kiedy się to ludziom przydarza ?  Otóż tylko wtedy, jeśli poznając nową osobę dostrzeżesz, początkowo niewyraźnie,  jak przez mgłę, pewien BLASK, blask stanowiący pewną WARTOŚĆ, wartość, która  jest Ci bardzo potrzebna, gdyż wysyca pewną skłonność, która jest istotną cechą  Twojej natury, cechą, która jest nawet pewną rysą (RYSA), pewną Twoją  ułomnością. Ów początkowo, intuicyjnie wyczuwany blask i rysa Twojej psychiki to  jak klucz, KLUCZ pasujący do pewnego zamka. Sądzi się, iż owa rysa to być może  pewna skłonność, umiejętność rozpoznania pewnej wartości, zaszyta w obwodach  neuronalnych Twojego mózgu, która czeka tam już od chwili Twojego poczęcia lub  od wczesnego dzieciństwa. Powiem później, gdzie wyczytałam, iż owa rysa może być  związana z pewnym wydarzeniem, przeżytym w dzieciństwie i schowanym głęboko w  świadomości. Osoba do której nagle pałamy uczuciem, być może powtórzyła to  wydarzenie, które kiedyś w dzieciństwie sprawiło nam przyjemność. Wzbudzenie, a  więc wywołanie z pamięci przez osobę kochaną dawno przeżytego wydarzenia to  jednak tylko teoria. Nie jest tu ważne czy teoria ta jest prawdziwa. O tym samym  można powiedzieć bardziej literacko. Milian Kundera (* 71) pisze w swojej  powieści, że "miłość zaczyna się w chwili, kiedy kobieta wpisze się swym  pierwszym słowem do naszej, poetyckiej pamięci".

Aby dowiedzieć się dokładnie co rozumie on przez ów  "poetycki obszar pamięci" trzeba przeczytać całą jego powieść. Ale tak w  skrócie: to taki obszar, "który rejestruje to, co nas urzekło, wzruszyło, co  dało piękno naszemu życiu".

Osobiście wierzę w to, co powiedziałam wcześniej, a  mianowicie iż m o j a r y s a , moja zdolność rozpoznawania osoby właściwej tkwi  we mnie od urodzenia, a ściślej od chwili poczęcia. Podoba mi się poza tym  zdanie, które niedawno wyczytałam w artykule pt.: "Co czuję kiedy czuję, że  kocham", które stwierdza, że: "Miara człowieka potrzebna, aby nam się podobał,  jest dość dokładnym miernikiem nas samych". Napisała to kobieta, napisała je w  wielonakładowym miesięczniku popularno-naukowym. Łatwo znajdziesz ten  artykuł.

No tak, ale to iż ktoś dostrzegł w kimś coś, co mu się  spodobało, co mu bardzo odpowiada nie oznacza jeszcze, iż go pokochał. Miłość  zaczyna się dopiero wtedy, gdy ten ktoś postanawia p r z y j r z e ć s i ę po b  ł y s k u j ą c e j w a r t o ś c i . Kiedy postanawia m i e ć j e j w i ę c e j  , co sprowadza się do tego, że zdecydowanie postanawia "iść ku niej", po to aby  ją "lepiej widzieć"! Osoba taka musi więc zacząć dokonywać takiego ruchu ku  owemu rozbłyskującemu ognikowi, aby go odnaleźć we mgle, aby być tak "blisko  ognia" by w końcu widzieć iskry, dym, płomienie, całe ognisko  !

W trakcie owego ruchu ku osobie, która jest nosicielem  cechy, która nam zaimponowała dzieje się wiele przedziwnych rzeczy. One właśnie  stanowią f e n o m e n m i ł o ś c i .

Jeśli chcesz jednak zastanowić się nad tym, czy to co  czujesz do osoby, która Cię porzuciła jest prawdziwą miłością, to musisz słuchać  mnie dalej. Musimy bowiem zastanowić się, czy jak mówi Max Scheler, w swoim  fundamentalnym dziele na temat "istoty miłości i nienawiści", dokonywałaś TY i  czy dokonywał ON takiego ruchu, który cytuję : "na podłożu pewnej dostrzeżonej  początkowo wartości powodował realizację wyższej wartości".

Pozwól, że przytoczę tu dość trudną definicję miłości  Maxa Schelera. Otóż sądzi on, że :

"Miłość jest jednoczesnym, zachodzącym z naprzeciwka  ruchem powodującym, że osoby noszące pewne wartości zaczynają je sobie  lepiej uświadamiać, dostrzegać, cenić, tak iż powoduje to p r z y r o s t t  y c h w a r t o ś c i , przy czym owe nasilenie tych walorów jest zgodne z  ich idealnym, naturalnym przeznaczeniem, swoistym dla natury osób, które  mają szczęście podlegać fenomenowi miłości".

W tym trudnym zdaniu chodzi o prostą rzecz ! Prawdziwa  miłość to nie poszukiwanie takich przymiotów, w kochanej osobie, na których nam  zależy. To po prostu zachwyt nad tymi cechami, które stanowią charakterystyczne  cechy jej ciała, jej psychiki, jej ducha.

 

???ZASTRZEŻENIA DO DEFINICJI

Wiesz, ja jestem osobą leniwą ! Jak coś już zrozumiem to  nie chce mi się dalej tego rozważać, drobiazgowo i intensywnie nad tym pracować.  Toteż nie będę się męczyć tutaj zanadto, aby to co muszę jeszcze Ci powiedzieć o  istocie miłości ujmować moimi własnymi słowami, Po co? Przecież Max Scheler  powiedział to najlepiej z wszystkich.

Przytoczę więc kilka jego zastrzeżeń, dotyczących owego  ruchu ku wartości kochanej osoby, który czyni, iż wartość ta staje się "w y ż s  z a".

Jeśli zastrzeżenia te dotyczą Ciebie, tego co przeżyłaś,  to zastanów się, c z y b y ł a t o r z e c z y w i ś c i e m i ł o ś ć  ?

Odpocznij więc, posłuchaj może muzyki, rozluźnij  mięśnie, wypij drinka. To co będę mówić nie będzie bowiem przyjemne. Przepraszam  Cię również, że moje zastrzeżenia do Twojego uczucia będę numerować, ale jest to  zwyczaj wielu filozofów. Popatrz na oryginały dzieł Spinozy lub Wittgensteina.  Zastrzeżenie pierwsze. Cytat M.Schelera:

Z-1 : "Miłość nie jest gapieniem się na wartość,  która staje przed nami i jest nam dana. Nie kieruje się ona także na te  wartości osoby tylko wyłącznie przez to, że jest ona posiadaczem wartości,  która nam odpowiada. Możemy przecież widzieć piękno, wdzięk i dobroć jakiejś  osoby nie czując do niej żadnej miłości. M i ł o ś ć j e s t o b e c n a d o  p i e r o t a m , g d z i e d o p o c z ą t k o w e j s ł a b o , w r ę c z  u ś w i a d a m i a n e j w a r t o ś c i p e w n e j o s o b y d o ł ą c z  y ł s i ę r u c h odkrywania, ruch powodujący, iż wartość, która początkowo  tylko rozbłyskiwała dzięki Twojej własnej aktywności, stała się bardziej  widoczna."

Z-2 : Drugie zastrzeżenie Schelera polega na tym, że  nie możesz chcieć, aby kochana przez Ciebie osoba była nosicielem takich  cech, które są Twoje. Ona może być tylko sobą. M i ł o ś ć n i e p o l e g a  w i ę c n a w y s z u k i w a n i u w p a r t n e r z e t a k i c h c e c h  , k t ó r e T y, w e d ł u g T w o i c h p r z e k o n a ń u w a ż a s z z a  w ł a ś c i w e . Byłoby to kierowanie zainteresowania na "dobre strony  partnera" i osłabienie zainteresowania "brakami" osoby. Miłość objawia się  właśnie tym, że dostrzegamy wprawdzie braki danej osoby, lecz k o c h a m y  j ą w r a z z t ym i b r a k a m i . Miłość nie gaśnie dlatego, że nie  natrafiłaś na pożądane cechy partnera.

Przecież porzucił Cię, a jednak go jeszcze kochasz ! Max  Scheler mówi że, cytuję :

"wolno wprawdzie powiedzieć, że autentyczna miłość,  otwiera oczy duszy na coraz to wyższe wartości kochanej osoby i powoduje, że  one widzą, lecz nie oślepia jak głosi bardzo niedorzeczne przysłowie, które  zwraca uwagę oczywiście tylko na zmysłowy aspekt  fenomenu".

Inny filozof Jaspers mówi na ten temat, moim zdaniem  trafnie : "To nie wartości odkrywane są w miłości, lecz wszystko staje się w  niej wartościowsze.".

Nie jest to sprzeczne z tym, co powiedziałam poprzednio.  Zapłonem miłości musiała być jakaś cecha kochanej osoby, ale to w końcu nie  przez tę cechę nadal kochamy. To sama miłość jest tym, co w sposób ciągły  doprowadza do wyłaniania się coraz to nowych, wyższych wartości, jak gdyby one  same "wytryskiwały" z ukochanej osoby. Owe wyższe wartości n i e s ą w p e ł n i  d a n e na początku procesu. Ujawniają się one niejako dopiero w trakcie owego  ruchu, poniekąd na jego końcu.

Nie jest również sprzeczne, z tym co powiedziałam  wcześniej, dalsze uściślenie istoty fenomenu miłości, podane przez Maxa  Schelera, który pisze, że miłość wcale nie tworzy w ukochanej osobie nowych  wyższych wartości :

"Mogłoby to bowiem oznaczać tylko to, że kochający  przenosi wartości z siebie w coś kochanego, tzn. wyposaża owo coś w bardziej  lub mniej zewnętrzne wartości, których ono faktycznie, wcale nie posiada.  Wkłada swoje własne wartości w inną osobę. To byłaby iluzja. Naturalnie,  istnieją takie iluzje, ale na pewno nie są one uwarunkowane miłością do  osoby. Są one wywołane właśnie jej przeciwieństwem, niemożnością uwolnienia  się od upodobania we własnych myślach, uczuciach, zainteresowaniach. Często  przytaczana skłonność kochającego do "przeceniania", "podnoszenia",  "idealizowania", itd. przedmiotu miłości bynajmniej nie charakteryzuje  istoty fenomenu miłości. Często dochodzą do tego mniemania tylko - "ludzie  zimni", ponieważ nie widzą oni szczególnych wartości indywidualnych, które  istnieją w innych osobach, na które wyostrza spojrzenie jedynie miłość.  Ślepota leży zatem po stronie "zimnego człowieka".

Jednak rzeczywiście, w wielu przypadkach, faktycznie  istnieje skłonność do "idealizowania". Ale skoro ona istnieje, to należy ją  zapisać nie na rachunek miłości do drugiego, lecz na rachunek zahamowania,  które miłość znajduje w skrępowaniu własnymi skłonnościami,  zainteresowaniami, ideami, ocenami. Jest to właśnie następstwo częściowo  "egoizmu", nie wychodzenia z siebie samego oraz swoich procesów  psychicznych."

Z-3 : Trzecie zastrzeżenie Maxa Schellera polega na  tym, że kochając nie tylko nie poszukujesz w partnerze swoich własnych  wartości, lecz co więcej n i e m o ż e s z c h c i e ć p o p r a w i ć b ą d  ż u l e p s z y ć T w o j e g o p a r t n e r a . Pragnienie uczynienia  partnera lepszym zakłada n a s t a w i e n i e p e d a g o g i c z e , k t ó  r e n a t y c h m i a s t p o w o d u j e z n i k n i ę c i e u c z u c i a  . Mówi się często przecież, że "kochamy ludzi takimi jakimi oni  są".

Każde "powinieneś być taki a taki" wzięte poniekąd jako  warunek miłości niszczy od podstaw jej istotę. Toteż jeśli oczekuje się miłości,  a znajduje wychowawczy gest, jakieś "powinieneś" następstwem tego będzie u p ó r  i "u r a ż o n a d u m a". Mówiąc krótko, istota postawy sprzyjająca trwaniu  fenomenu miłości polega na tym, że zamiast mówić p o w i n i e n e ś b y ć t a k  i a t a k i mówimy niejako "s t a w a j s i ę t y m k i m j e s t e ś ?  "

Zaproponowałam Ci więc definicję, lub lepiej opis  fenomenu miłości i t r z y uściślające zastrzeżenia. Jeśli mam Ci pomóc to muszę  poprosić Cię teraz o dokonanie dużego wysiłku umysłowego.

Skoro jednak kogoś kochasz, to znaczy jesteś  inteligentna. Podobno, umiejętność kochania idzie w parze z inteligencją, a sam  fenomen ma tą samą strukturę co inteligencja. Będę o tym mówić później. Jestem  więc pewna, że zdołasz wykonać moje zadanie. Na czym polega trudność. O  trudności tej pisze również Krystyna Lubelska we wspomnianym artykule pt.: "Co  czuję kiedy czuję, że kocham" (* 3), pisze, że cytuję :

"dla zakochanego ważne jest w istocie to co sam  czuje i co myśli o swojej miłości. S t o s u n e k p a r t n e r a d o n i e  g o , a także je- go opinia mają znaczenie drugorzędne."

 

?. A TERAZ ! CZY TWÓJ BYŁY PARTNER WYKAZYWAŁ CECHY  WYLICZONE W OPISIE FENOMENU

Otóż musisz zrobić teraz coś odwrotnego. Musisz  wyobrazić sobie to co Twój były partner czuł do Ciebie. Musisz ustalić według  Twojej chłodnej (postaraj się chłodnej !) oceny c z y o n C i ę k o c h a ł , s  k o r o j u ż w i e s z , c o to z n a c z y k o c h a ć . Ustal (1) co było dla  niego owym pierwotnym "blaskiem we mgle" lub pierwszym "wpisem do poetyckiego  obszaru pamięci, (2) czy dokonywał on potem wysiłku, aby poznać Cię lepiej oraz  (3) czy chciał widzieć w Tobie swoje własne wartości lub Twoje wartości i czy  (4) próbował Cię "p r z e r o b i ć n a l e p s z e g o c z ł o w i e k a ",  według swoich wyobrażeń. Jeśli już odpowiesz na te pytania, to będziesz  wiedziała, czy Twój były partner kochał Cię czy nie. Wynik rozmyślań zapisz w  formie tabelki, która ma wiele kolumn i dwa wiersze. Pierwszy wiersz to Ty,  drugi wiersz to Twój partner. Pierwsza kolumna to sprawa Twojej rysy i  pierwotnego blasku, trzy następne to trzy zastrzeżenia do definicji wg Max...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin