Witkiewicz-Janulka Córka Fizdejki.pdf

(330 KB) Pobierz
80197479 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
80197479.001.png 80197479.002.png
STANISŁAW IGNACY
W I T K I E W I C Z
JANULKA, CÓRKA FIZDEJKI
Tragedia w czterech aktach
1923
M o t t o:
Oder bin ich ein Genie, oder ein
Hanswurst. Hanswurst oder Genie –
im m u s s leben.
Bewegungsstudien
Graf Friedrich Altdorf
Poświęcone żonie
1
OSOBY
E u g e n i u s z (G i e n e k) P a f n u c y F i z d e j k o – kniaź Litwy i Białorusi. Starzec
siedemdziesięcioletni. Bardzo wysoki. Broda ogolona. Duże siwe wąsy i siwa czupryna.
Czasem wkłada okrągłe okulary
E l z a F i z d e j k o w a – z domu baronówna v. Plasewitz. Matrona lat 55. Potężna i sucha.
Siwe włosy. Żona Fizdejki.
K n i a z i ó w n a J a n u l k a F i z d e j k ó w n a – ich córka, lat 15. Bydlądynka (bydlątko
+ blondynka), dość wysoka i szczupła. Ładna i dość uduchowiona, ale ma coś
potwornawego w twarzy, ale to „coś” jest zaakcentowane subtelnie. Może trochę za
wyłupiaste, rybie oczy, może za ukośne brwi, nos prosty, niezadarty, ale może zanadto
trochę w kierunku równoległym do poziomu przesunięty; może za wąskie i zanadto
skrzywione usta.
B e r n a r d b a r o n v. P l a s e w i t z – ojciec E l z y. Starzec lat 85. Łysy, z pierścieniem
siwych włosów naokoło głowy. Tłusty, krępy i bardzo poczciwy. Fabrykant gazów
bezwonnych i niewidzialnych, wywołujących szaloną depresję psychiczną.
A l f r e d k s i ą ż ę d e L a T r é f o u i l l e – młody bubek. Blondyn bardzo elegancki.
Wąsiki małe. Bez brody. Emigrant francuski.
K s i ę ż n a A m a l i a d e L a T r é f o u i l l e – jego żona. Czarna – typ hiszpańsko –
rumuńsko – węgierski. 30 lat. Demon I klasy. Wcale nie jest „z domu”.
J o ë l K r a n z – Semita typu internacjonalnego. Mały, czarny. Bródka w szpic. Oczy
latające. Szalony niepokój w każdym ruchu. 38 lat. Pilot, kupiec w wielkim stylu, syjonista
transcendentalny. Mówi gorączkowo, tak szybko, że aż się dławi i zapluwa.
H a b e r b o a z i R e d e r h a g a z – jego pomocnicy, chasydzi. Po 40–50 lat. Jeden rudy,
drugi czarny. Z brodami. Ubrani w stroje żydowskie w czarne i białe pasy.
G o t t f r i e d R e i c h s g r a f v o n u n d z u B e r c h t o l d i n g e n – Wielki Mistrz
Neo-Krzyżaków. Twarz rycerska. Nos orli. Duży, barczysty i świetnie zbudowany.
D w i e p o s t a c i e b e z n ó g – na rozszerzających się podstawach jakby flakowatych.
Twarze ptasie z krótkimi, zakrzywionymi dziobami jak u gilów. Porosłe różnokolorowym
pierzem (czerwone, zielone i fioletowe barwy). Jedna bez prawej, druga – bez lewej ręki.
N a c z e l n i k s e a n s ó w – czarownik z bajki. Nazywa się Der Zipfel. Starzec z siwą
brodą w szpic. Kryza. Strój czarny, holenderski, z XVII wieku. Szpiczasty kapelusz z
szerokim rondem. Na piersiach złoty łańcuch.
D w u n a s t u b o j a r ó w l i t e w s k i c h – dzikie chłopy w kożuchach i czapach. „Brody
ich długie, wąsione kręciska, włos długi i pługa sukniawa”, a w rękach buły ogromniawe i
siekiery.
M a ł p i g i u s z G l i s s a n d e r – wytarty po wszystkich śmietniskach, „pan od
wszystkiego”, „bon pour tout”. Lat 45. Brudny blondyn, nie ogolony, z wąsami. Poeta –
improduktyw.
2
C z t e r y p a n n y z f r a u c y m e r u M i s t r z a – młode i ładne. Czarne sukienki, białe
fartuszki.
Rzecz dzieje się na Litwie, przy pewnym chronologicznym pomieszaniu materii.
3
AKT PIERWSZY
Ogromna sala, przedzielona na ścianie wprost i na podłodze zygzakowatą linią, o szerokich,
piorunowych załamaniach (trzy na ścianie, dwa na podłodze). Na lewo małe okno z kratami,
dość wysoko umieszczone, na prawo – duże okno z firankami. Drzwi wprost, przedzielone
zygzakiem, z lewa na prawo. Lewa strona zrobiona jest z obdrapanego, wilgotnego,
spleśniałego, miejscami wyrwanego muru. Na ścianie olbrzymie (ceylońskie) karaluchy,
wypukło odrobione, lśniące. Mogą się nawet ruszać. Na środku lewej połowy sceny stoi
ukośnie, z prawa na lewo, nogami ku widowni, ohydne, krzywe, drewniane łóżko z potwornie
brudną pościelą. Kołdra łatana z czerwonych, brunatnych i żółtych kawałów. Na łóżku pod
kołdrą leży konająca Elza Fizdejkowa, z rozpuszczonymi siwymi włosami, które spływają aż
do ziemi. Przy łóżku, na prawo, na wpół rozwalona szafka nocna i olbrzymie, obrzydliwe,
przydeptane pantofle. Na szafce pali się bardzo jasna elektryczna lampa bez klosza,
oświetlając wszystko jaskrawym światłem. W lewym rogu sceny piec na wpół rozwalony,
biały, w którym pali się czerwony ogień. Na prawo od zygzakowatej linii zaczyna się piekielny
przepych w stylu „rokoko”. Czerwonopoma – rańczowe obicia ścian i mebli białych,
złoconych. Dywan w czerwonawych tonach. Lustra rokoko i obrazy stare stłoczone na
ścianie. Stoliki pełne bibelotów. Miniatury w kosztownych ramach i inne, nieznane bliżej
autorowi (chyba w młodości w muzeach widziane) przedmioty zbytku najwyższego z XVIII
wieku. Przy stoliku, oświetlonym kandelabrem z kilkunastu świecami, siedzą przy kartach
księstwo de La Tréfouille, ubrani w stroje z XVIII wieku, v. Plasewitz, w czarnym anglezie i
białej kamizelce, i Glissander w wytartym stroju marynarkowym. De La Tréfouille siedzi
twarzą wprost widowni i wprost ma Glissandera, po prawej ręce swojej v. Plasewitza, po
lewej – księżnę. Fizdejko ubrany jest w długi, tabaczkowy surdut z lat trzydziestych,
fatermerder i czarny halsztuch, gallifety pepita i długie buty czerwonawego koloru.
Przechadza się po całej scenie na froncie, paląc długą na metr fajkę. Wkłada i zdejmuje
okulary dość często i bez powodu; poprawia ogień w piecu, czasem zagląda w karty
grającym. Ci ostatni mruczą niewyraźnie różne tajemnicze terminy karłowe, grając b. szybko
(bridge, wint lub wynaleziona przez autora gra hazardowo-komercjonalna: KUMBOŁ 1 ).
Trwa to tak długo, że publiczność – o ile takowa ma jaki temperament – powinna nareszcie
zacząć się niecierpliwić. Na najlżejszy sygnał tego rodzaju rozlega się piekielny huk
armatniego wystrzału i przez okno z lewej strony widać jaskrawy krwawy błysk. Na scenie
nikt nie drgnął. Wszyscy mówią bardzo głośno, aż do odwołania.
FIZDEJKO spokojnie poprawiając ogień w piecu
A więc Wielki Mistrz ucztuje dziś znowu z mymi bojarami. Ciekawy jestem, co te chamy
1 Wyjaśnień co do tej ostatniej może udzielić sam autor lub jaki inny oficer lejbgwardii pawłowskiego pułku, z I
batalionu. (Przyp. aut.)
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin