PRZESŁANIE POKOJU.doc

(27 KB) Pobierz
PRZESŁANIE POKOJU

PRZESŁANIE   POKOJU.

 

Dla wielu dzieci chrześcijaństwo Jest sumą prawd, które należy znać i przykazań, które trzeba respektować. Dzieciom grozi niedostrzeganie siły duchowej chrześcijaństwa, dotyczącej całej osoby i przemieniającej ją, wyzwalającej

postawy zmieniające się w sposób życia i w cnoty.

 

Śpiew aniołów

W noc, kiedy narodził się Jezus, aniołowie zstąpili z nieba i śpiewali, otaczając Grotę Betlejemską, nigdy dotąd nie słyszano czystszej i bardziej wzruszającej melodii. Niewielu ją słyszało. Mieszkańcy okolic usłyszeli jedynie lekki szelest, odwrócili się na drugi bok i znów zasnęli. Trzeba mieć specjalne serce, by móc usłyszeć śpiew anielski.

Ale na brzegu małego stawu młoda trzcina usłyszała go. Zaczęła poruszać się w rytm melodii i kołysać wszystkimi swymi włóknami.

"Przestań!", zamruczała stara trzcina. "Rozboli mnie głowa!".

"Pozwól nam spać!", zawtórowały inne trzciny. Również nie wszystkie trzciny potrafią usłyszeć śpiew aniołów. Ale młodziutka trzcina nadal chłonęła tę cudowną harmonię, która spływała z nieba i kołysała się lekko w powietrzu: "Chwała

Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania".

 

Flet

Mijał czas. Młoda trzcina stała się silna i dorodna, ale ilekroć wiał wiatr, kołysała się w takt dawnej melodii anielskiej. Pewnego dnia młody pasterz przyprowadził nad staw swe owce, by je napoić. Podczas gdy owce tłoczyły się, by dotrzeć do wody, pasterz rozglądał się wokoło. Jedna z trzcin zwróciła jego uwagę. Od dawna chciał sobie zrobić nowy flet, gdyż stary był już zniszczony i jego głos nie był tak

dźwięczny jak dawniej. Chwycił za nóż i ściął trzcinę. Oglądał ją przez chwilę, a potem zaczął nacinać. Przyłożył ją do ust i zaczął dmuchać. Dźwięk, który wydobył się z fletu, zadziwił pasterza. Był to dźwięk czysty i piękny, i zdawał się trafiać wprost do serca słuchacza. Tego wieczoru przy ognisku pasterz wyciągnął flet ze swej torby i zaczął grać. Nagle wszyscy zamilkli i przez chwilę

wydawało się, że nawet ogień przestał trzaskać, aby wysłuchać tej przeczystej melodii. Również pasterz był zdumiony. Wydawało mu się, że to nie on gra. Tak jakby flet sam grał i jakby ta melodia anielska zawarta była we włóknach trzciny.

Pewien stary pasterz zamknął oczy i wyszeptał: "Wydaje mi się, że tę oto melodię słyszałem pewnej nocy, przed laty, w okolicach Betlejem...". Ale flet posiadał jeszcze jedną zaskakującą tajemnicę. Pewnego dnia pomiędzy grupami pasterzy wybuchła kłótnia. Chodziło o pierwszeństwo w korzystaniu z niektórych

pastwisk. W ruch poszły kije, a niektóre ręce sięgnęły nawet po noże.

Pod wpływem jakiejś siły młody pasterz przyłożył flet do ust i zaczął grać.

Dźwięk był pozornie słaby, ale kłócący się pasterze zatrzymali się, ich zaciśnięte dotąd dłonie otwarły się i poczuli wielką chęć zawarcia pokoju, i pomagania sobie, gdyż życie i tak jest dość trudne. Od tego dnia, ile razy wybuchała jakaś kłótnia, wzywano pasterza i proszono: "Zagraj na swym flecie!". I na dźwięk fletu napięcia zanikały, gniewne głosy łagodniały, a złość wygasała. Lodowate serca rozgrzewały się i pojawiały się uśmiechy. A jaki był los tego instrumentu, który zawierał w sobie śpiew anielski?

 

Spuścizna

Gdy pasterz zestarzał się, powierzył flet synowi. Ten zasłynął jako Rozjemca.

Gdy Rozjemca umarł, flet przeszedł na jego syna, który z kolei powierzył go swemu synowi. Tak działo się przez wieki. Wreszcie pewien krzyżowiec kupił go jako pamiątkę z Ziemi Świętej i przywiózł do Europy. Ale nikt już nie pamiętał o przedziwnej mocy fletu. Przechodził od jednego właściciela do drugiego, z jednej skrzyni do drugiej. Aż... "Dziadku, do kogo należy ten stary flet?”, spytał Gibi i zaczął go czyścić chusteczką. Przyłożył go do ust. Dźwięk był miły i czysty.

następnego ranka Gibi zaniósł swój flet do szkoły. nie wyglądał ładnie, był ciemny i matowy, nauczycielka spóźniała się i w klasie panował hałas. Ryszard i Mariusz zaczęli gwałtownie kłócić się, bili się, przewracali ławki i wyrzucali książki. Gibi schronił się w kącie klasy i zaczął grać. Ryszard i Mariusz stanęli jak zaczarowani.

"Wybacz mi”, powiedział Ryszard. "Zawrzyjmy pokój", prosił Mariusz.

Wszyscy spojrzeli na Gibiego. „Ale pięknie grasz!", zawołała Mirella.

"Ja właściwie tylko trochę dmuchałem w niego...", wyszeptał Gibi, czerwieniąc się. "Wiedziałem, że jest zaczarowany", pomyślał, szczęśliwy z tego odkrycia.

Ale jeszcze szczęśliwsze było serce młodej trzciny, które zachowało przez wieki śpiew anielski, nie gubiąc ani jednej nuty.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin