126.Przekaz.pdf

(71 KB) Pobierz
PRZEKAZ 126
PRZEKAZ 126
DWA PRZEŁOMOWE LATA
C zternasty i piętnasty rok życia Jezusa to były najbardziej przełomowe lata w całym
jego ziemskim życiu. Zaczął uświadamiać sobie swą boskość i przeznaczenie, a jeszcze
nie osiągnął wyższego stopnia komunikacji z zamieszkującym go Dostrajaczem i te
dwa lata były najtrudniejsze w całym jego, obfitującym w wydarzenia życiu na Urantii.
Ten właśnie, dwuletni okres życia Jezusa, powinien być zwany wielką próbą i
prawdziwą pokusą. Żaden ludzki młodzieniec, doznając swych wczesnych rozterek i
problemów adaptacyjnych wieku młodzieńczego, nigdy nie przechodził bardziej
krytycznych prób niż te, jakie przeżywał Jezus, gdy kończył dzieciństwo i wkraczał we
wczesny wiek męski.
W młodzieńczym rozwoju Jezusa ten ważny okres zaczął się wtedy, gdy po pobycie
w Jerozolimie wrócił do Nazaretu. Z początku Maria była szczęśliwa, myślała, że ma
swego chłopca raz jeszcze, że Jezus wrócił do domu by być obowiązkowym synem –
nigdy nie był innym – i że odtąd będzie lepiej realizował jej plany, dotyczące jego
przyszłego życia. Jednak niezbyt długo grzała się w słońcu matczynych złudzeń i nie
dostrzeganej rodzinnej dumy; bardzo szybko miała się jeszcze gruntowniej
rozczarować. Coraz częściej chłopiec przebywał w towarzystwie ojca, coraz rzadziej
przychodził do niej ze swymi problemami, podczas gdy obojgu rodzicom coraz
trudniej było zrozumieć jego częste, kolejne odmiany, pomiędzy sprawami tego świata
a kontemplacją jego powiązań ze sprawami Ojca. Szczerze mówiąc, nie rozumieli go,
ale go naprawdę kochali.
Współczucie i miłość, jakie Jezus żywił do ludu żydowskiego, pogłębiały się, gdy
dorastał, jednak z upływem lat zrodziło się w nim i narastało słuszne oburzenie, że w
Świątyni Ojca byli kapłani wybierani pod kątem politycznym. Jezus miał wielki
szacunek dla szczerych faryzeuszy i uczciwych uczonych w Piśmie, jednak we
wzgardzie miał obłudnych faryzeuszy i nieuczciwych teologów; z pogardą patrzył na
tych przywódców religijnych, którzy byli nieszczerzy. Kiedy dokładniej przyjrzał się
władcom Izraela, czasem kusił się myśleć o możliwości zostania Mesjaszem z
żydowskich oczekiwań, ale nigdy nie uległ takim pokusom.
Historia sukcesów Jezusa wśród mędrców w Świątyni Jerozolimskiej cieszyła cały
Nazaret, zwłaszcza jego byłych nauczycieli ze szkoły przy synagodze. Jakiś czas sława
Jezusa była na ustach wszystkich. Całe miasteczko przypominało sobie jego mądrość z
czasów dzieciństwa oraz chwalebne postępowanie i przewidywano, że kiedyś zostanie
wielkim przywódcą Izraela; wreszcie naprawdę wielki nauczyciel wyjdzie z Nazaretu w
Galilei. I wszyscy patrzyli w przyszłość, wyczekując tego czasu, gdy będzie miał lat
piętnaście i będzie mógł regularnie czytać Pismo Święte w synagodze, w dzień szabatu.
1. JEGO ROK CZTERNASTY (8 N.E.)
Jest to rok kalendarzowy czternastych urodzin Jezusa. Nauczył się dobrze robić
jarzma i pracował równie biegle w płótnie jak i w skórze. Wykształcił się też szybko na
mistrza ciesielskiego i stolarskiego. Tego lata robił częste wypady na wierzchołek
wzgórza, położonego na północny-zachód od Nazaretu, na modlitwę i medytację.
Uświadamiał sobie coraz bardziej naturę swego obdarzenia Ziemi.
Ponad sto lat wcześniej wzgórze to było „najwyższym miejscem Baala”, teraz był to
teren mogiły Szymona, uważanego za świętego męża Izraela. Ze szczytu wzgórza
Szymona Jezus mógł widzieć Nazaret i okolicę. Mógł dostrzec Megiddo i przypomnieć
sobie historię wojska egipskiego, odnoszącego swoje pierwsze wielkie zwycięstwo w
Azji; i jak później inne takie wojsko pokonało króla judejskiego Jozjasza. Niedaleko od
tego miejsca mógł dostrzec Taanach, gdzie Debora i Barak pokonali Syserę. W oddali
mógł widzieć wzgórza Dotan, gdzie jak go uczono, bracia sprzedali Józefa do niewoli
egipskiej. Potem mógł przenieść swój wzrok w inną stronę, ku Ebal i Garizim i
przypomnieć sobie podania o Abrahamie, Jakubie i Abimelachu. I tak przypominał
sobie i rozpamiętywał historyczne i legendarne dzieje ludu swego ojca, Józefa.
Wytrwale kontynuował naukę czytania dla zaawansowanych, pod nadzorem
nauczycieli z synagogi, nauczał również w domu swych braci i siostry, gdy dorastali do
odpowiedniego wieku.
Na początku tego roku Józef zaaranżował odkładanie dochodów z posiadłości w
Nazarecie i Kafarnaum na opłatę długotrwałej nauki Jezusa w Jerozolimie; planowano,
że pójdzie do Jerozolimy w sierpniu następnego roku, gdy będzie miał piętnaście lat.
W początkach tego roku, zarówno Józef jak i Maria często żywili wątpliwości w
sprawie przeznaczenia ich pierworodnego syna. Był co prawda błyskotliwym i
przemiłym dzieckiem, jednak tak trudnym do zrozumienia, tak ciężkim do pojęcia, a
poza tym nic nadzwyczajnego ani cudownego jeszcze się nie zdarzyło. Dziesiątki razy
ta dumna matka stała i czekała z zapartym tchem, spodziewając się zobaczyć, jak jej
syn robi jakiś nadludzki czy cudowny czyn, ale zawsze jej nadzieja gasła w gorzkim
rozczarowaniu. Wszystko to zniechęcało a nawet przygnębiało. Pobożni ludzie w
tamtych czasach prawdziwie wierzyli, że prorocy oraz ludzie obietnicy zawsze
objawiają swe powołanie i dowodzą swego boskiego autorytetu dokonując cudów i
czyniąc rzeczy zdumiewające. Ale Jezus niczego takiego nie robił; dlatego też, kiedy
rodzice rozważali jego przyszłość, byli coraz bardziej zdezorientowani.
Lepsze warunki ekonomiczne rodziny z Nazaretu uwidaczniały się w domu w różny
sposób, szczególnie w coraz większej liczbie równych, białych desek, których używano
jako tabliczek do pisania; pisano na nich węglem drzewnym. Pozwolono też Jezusowi
podjąć na nowo lekcje muzyki a miał on wielkie zamiłowanie do gry na harfie.
Prawdziwie można stwierdzić, że przez ten rok Jezus „wzrastał w łasce u ludzi i u
Boga”. Perspektywy rodziny wydawały się dobre, z optymizmem patrzono w
przyszłość.
2. ŚMIERĆ JÓZEFA
Wszystko szło dobrze aż do tego, pamiętnego dnia, wtorku, 25 września, gdy goniec
z Seforis przyniósł do domu w Nazarecie tragiczną wiadomość, że Józef został ciężko
ranny na skutek upadku dźwigu, gdy pracował w rezydencji gubernatora. W drodze do
domu Józefa, posłaniec z Seforis zatrzymał się w warsztacie i powiadomił Jezusa o
wypadku ojca, i poszli razem do domu zanieść tę smutną wiadomość Marii. Jezus
chciał zaraz iść do ojca, ale Maria nie chciała o niczym słyszeć, prócz tego, że musi się
spieszyć by być razem z mężem. Zarządziła, że Jakub, wtedy w wieku lat dziesięciu,
pójdzie z nią do Seforis, podczas gdy Jezus zostanie w domu z młodszymi dziećmi,
zanim ona nie wróci, ponieważ nie wiedziała, jak poważnie Józef jest ranny. Ale zanim
Maria przyszła, Józef zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Sprowadzili go do
Nazaretu i następnego dnia został złożony na spoczynek ze swymi przodkami.
Właśnie wtedy, gdy wszystko układało się dobrze a przyszłość wyglądała obiecująco,
pozornie okrutny los dotknął głowę rodziny z Nazaretu, sprawy rodziny zostały
zdezorganizowane a wszelkie plany, dotyczące Jezusa i jego przyszłej nauki, spełzły na
niczym. Ten chłopiec-cieśla, teraz zaledwie czternastoletni, uświadomił sobie, że ma
nie tylko wypełnić na Ziemi i w ciele misję objawiania boskiej natury swego
niebiańskiego Ojca, ale że jego młoda, ludzka natura, musi wziąć również na swe barki
obowiązek opieki nad owdowiałą matką i siedmiorgiem braci i sióstr – jedną jeszcze
nienarodzoną. Ten chłopiec z Nazaretu został teraz jedyną podporą i osłodą tak nagle
osieroconej rodziny. Zezwolono zatem na te wydarzenia, wynikłe z naturalnego biegu
wypadków na Urantii, które miały zmusić tego młodego człowieka przeznaczenia do
podjęcia tak wcześnie ciężkich, ale bardzo kształcących i narzucających dyscyplinę
obowiązków, wynikających z faktu, że został głową ludzkiej rodziny i również ojcem
dla własnych braci i sióstr, podporą i ochroną matki i opiekunem domu swego ojca,
jedynego domu jaki znał, kiedy przebywał na tym świecie.
Jezus ochoczo podjął się tych obowiązków, które tak nagle na niego spadły i
sprawował je solennie do końca. Przynajmniej jeden wielki problem i ewentualne
komplikacje w jego życiu zostały tragicznie rozwiązane – nie oczekiwano już teraz, że
pójdzie do Jerozolimy uczyć się pod kierunkiem rabinów. Zawsze pozostanie prawdą,
że Jezus „nie siedział u niczyich stóp”. Zawsze chętnie się uczył, nawet od
najpokorniejszego z małych dzieci, jednak, kiedy nauczał, nigdy nie nawiązywał do
ludzkich źródeł wiedzy.
Wciąż nic nie wiedział o wizycie Gabriela u matki, przed swoim narodzeniem;
dowiedział się o tym dopiero od Jana, w dniu swego chrztu, na początku działalności
publicznej.
Z upływem lat młody cieśla z Nazaretu coraz częściej oceniał każdą instytucję
społeczeństwa i każdy zwyczaj religii nieodmiennym probierzem: co to daje duszy
ludzkiej? Czy zbliża to Boga do człowieka? Czy prowadzi to człowieka do Boga? I
chociaż ten młodzieniec niezupełnie odwracał się od rekreacyjnych i społecznych
aspektów życia, coraz bardziej poświęcał swój czas i energię dwóm tylko celom: opiece
nad swą rodziną i przygotowaniu się do czynienia niebiańskiej woli Ojca na Ziemi.
W tym roku stało się sąsiedzkim obyczajem zajść zimowego wieczora, aby
posłuchać Jezusa grającego na harfie, usłyszeć jego opowieści (gdyż chłopiec był
wspaniałym gawędziarzem) i słuchać, jak czyta Pismo Święte po grecku.
Ekonomiczne sprawy rodziny wciąż układały się dobrze, ponieważ w momencie
śmierci Józefa odłożona była spora suma pieniędzy. Jezus wcześnie wykazał głęboki
rozsądek w interesach i finansową roztropność. Był nieskąpy, ale skromny; oszczędny,
ale hojny. Udowodnił, że jest mądrym i operatywnym zarządcą majątku ojca.
Jednak wbrew temu wszystkiemu, co Jezus i sąsiedzi z Nazaretu mogli zrobić, żeby
wnieść radość do domu, pogrążyła się w smutku Maria a nawet dzieci. Józef odszedł.
Józef był niezwykłym mężem i ojcem i wszyscy odczuwali jego brak. I wszystko
wydawało się jeszcze bardziej tragiczne, kiedy pomyśleć, że umarł zanim mogli z nim
porozmawiać, czy usłyszeć jego pożegnalne błogosławieństwo.
3. ROK PIĘTNASTY (9 N.E.)
W połowie tego, piętnastego roku życia Jezusa (liczymy zgodnie z kalendarzem
dwudziestego wieku a nie rokiem żydowskim), ujął on mocno w swe ręce zarządzanie
rodziną. Przed końcem roku oszczędności rodziny prawie się wyczerpały i stanęli
wobec konieczności sprzedania jednego z domów w Nazarecie, który był wspólną
własnością Józefa i jego sąsiada Jakuba.
W środowy wieczór, 17 kwietnia, roku 9 n.e., urodziła się Ruth, dzieciątko rodziny i
Jezus, najlepiej jak było można, starał się zająć miejsce swego ojca, pocieszając matkę i
pomagając jej w tym ciężkim i szczególnie smutnym położeniu. Przez kilkanaście lat
(zanim Jezus zaczął swą służbę publiczną), żaden ojciec nie kochał i nie wychowywał
swej córki czulej i staranniej, niż Jezus troszczył się o małą Ruth. A był on równie
dobrym ojcem dla wszystkich innych członków swej rodziny.
W tym roku Jezus po raz pierwszy sformułował modlitwę, której później uczył
swych apostołów, a która dla wielu stała się znana jako „Modlitwa Pańska”. W
pewnym sensie była to ewolucja nabożeństwa rodzinnego; rodzina miała wiele form
chwalenia Boga i kilka modlitw formalnych. Po śmierci ojca Jezus próbował nauczać
starsze dzieci wyrażania się indywidualnie w modlitwie – tak jak on to robił – ale nie
mogły one pojąć jego idei i nieodmiennie wpadały z powrotem w swe zapamiętane
formy modlitewne. Próba ta miała na celu zachęcenie starszych braci i sióstr do
wypowiadania modlitw indywidualnych, w czym Jezus próbował im pomóc, sugerując
pewne wyrażenia i niebawem, bez intencji z jego strony tak się stało, że wszyscy
używali formy modlitwy, która w większości była zbudowana z tych sugerowanych
wersetów, jakich ich Jezus nauczał.
W końcu Jezus zrezygnował z idei formułowania spontanicznej modlitwy przez
każdego członka rodziny i jednego wieczora, w październiku, usiadł z małą pękatą
lampą przy niskim kamiennym stole i na kawałku gładkiej, kwadratowej, cedrowej
deski, blisko pół na pół metra, kawałkiem węgla drzewnego napisał modlitwę, która
odtąd stała się standartową modlitwą rodziny.
W tym roku Jezusa niepokoiły mieszane myśli. Obowiązki rodzinne raczej
skutecznie zniweczyły wszystkie zamiary dotyczące natychmiastowej realizacji
jakiegokolwiek planu, będącego wynikiem nawiedzenia w Jerozolimie i polecenia
„zajęcia się sprawami Ojca”. Jezus należycie wnioskował, że opieka nad rodziną jego
ziemskiego ojca musi mieć pierwszeństwo nad wszystkimi obowiązkami; że
utrzymanie rodziny musi być jego pierwszym obowiązkiem.
W tym roku, w tak zwanej Księdze Henocha, Jezus znalazł werset, pod wpływem
którego przybrał później imię „Syn Człowieczy”, jako tytuł dla swojej misji
obdarzającej Urantię. Gruntownie rozważył ideę żydowskiego Mesjasza i był głęboko
przekonany, że takim Mesjaszem nie zostanie. Pragnął pomóc ludowi swego ojca, ale
nigdy nie myślał o dowodzeniu wojskami żydowskimi, w celu zniesienia okupacji
Zgłoś jeśli naruszono regulamin