180.Przekaz.pdf

(74 KB) Pobierz
PRZEKAZ 180
PRZEKAZ 180
MOWA POŻEGNALNA
N a zakończenie Ostatniej Wieczerzy odśpiewano psalm i apostołowie myśleli, że Jezus
zamierza zaraz wrócić do obozu, ale on kazał im usiąść. Mistrz powiedział:
„Pamiętacie, jak posłałem was bez trzosa czy torby a nawet radziłem wam, żebyście
nie brali ze sobą dodatkowego odzienia. I przypomnijcie sobie, że nie brakowało wam
niczego. Ale teraz idą dla was czasy niespokojne. Nie możecie już być zależni od dobrej
woli tłumów. Dlatego też ten, kto ma trzos, niech go weźmie ze sobą. Kiedy pójdziecie
w świat głosić ewangelię, przygotujcie takie zapasy żywności, jakie uznacie za najlepsze.
Przyszedłem, aby przynieść pokój, ale nie przyjdzie on prędko.
Nadszedł czas, żeby Syn Człowieczy był gloryfikowany i żeby Ojciec był
gloryfikowany we mnie. Moi przyjaciele, będę z wami tylko przez krótką chwilę.
Wkrótce będziecie mnie szukać, ale mnie nie znajdziecie, gdyż idę do miejsca, do
którego wy teraz iść nie możecie. Ale kiedy skończycie swoją pracę na Ziemi, tak jak ja
skończyłem moją, wtedy przyjdziecie do mnie, tak jak ja teraz zamierzam iść do mego
Ojca. Wkrótce was zostawię, nie ujrzycie mnie już na Ziemi, ale wszyscy powinniście
mnie zobaczyć, kiedy wzniesiecie się do królestwa, które dał mi mój Ojciec”.
1. NOWE PRZYKAZANIE
Po kilku chwilach luźnej rozmowy, Jezus wstał i powiedział: „Gdy przedstawiłem
wam przypowieść, ukazując, jak ochoczo powinniście służyć jeden drugiemu,
powiedziałem, że chcę wam dać nowe przykazanie; i chciałbym to teraz zrobić, zanim
was wkrótce opuszczę. Znacie to przykazanie, które każe wam miłować się wzajemnie;
kochaj bliźniego jak siebie samego. Ale nie jestem zupełnie zadowolony nawet tak
szczerym oddaniem ze strony moich dzieci. Chciałbym, abyście spełniali jeszcze
większe akty miłości w królestwie braterstwa wierzących. Abyście miłowali się
wzajemnie tak, jak ja was umiłowałem. I po tym wszyscy ludzie będą poznawać, że
jesteście moimi uczniami, jeśli tak właśnie będziecie się nawzajem miłowali.
Kiedy wam daję to nowe przykazanie, nie nakładam żadnego nowego ciężaru na
wasze dusze; raczej niosę wam nową radość i daję wam sposobność przeżywania w
waszych sercach nowej przyjemności, poznawania szczęścia w obdarzaniu uczuciem
waszych współbraci ludzi. Niedługo doznam najwyższej radości, nawet, gdy będę znosił
widoczne cierpienie, kiedy będę obdarzał moim uczuciem was i waszych braci
śmiertelników.
Kiedy zachęcam was, abyście miłowali się nawzajem tak, jak ja was miłowałem,
stawiam przed wami najwyższą miarę prawdziwego uczucia, gdyż większej miłości nie
może mieć człowiek niż ta, jeśli odda życie swoje za przyjaciół swoich. Wy jesteście
moimi przyjaciółmi; zawsze będziecie moimi przyjaciółmi, jeżeli będziecie chcieli robić
to, czego was uczyłem. Nazywaliście mnie Mistrzem, ale ja nie nazywałem was sługami.
Jeżeli tylko będziecie miłować siebie nawzajem, tak jak ja was miłuję, będziecie moimi
przyjaciółmi i zawsze będę mówił wam to, co mi objawia mój Ojciec.
Nie tylko wy mnie wybraliście, ale ja również was wybrałem i wyświęciłem was,
abyście szli w świat i dawali waszym bliźnim owoce, zrodzone z miłości pełnej służby,
tak samo jak ja, żyjąc pośród was, objawiałem wam Ojca. Obydwaj, Ojciec i ja,
będziemy pracować z wami a wy będziecie przeżywać boską pełnię radości, jeżeli tylko
będziecie posłuszni mojemu przykazaniu, aby miłować się nawzajem, tak jak ja was
umiłowałem”.
Jeżeli chcielibyście mieć udział w radości Mistrza, musicie mieć udział w jego miłości.
Jeśli macie udział w jego miłości, oznacza to, że macie też udział w jego służbie. Takie
przeżywanie miłości nie wyzwoli was od trudności tego świata; nie stworzy nowego
świata, ale na pewno odnowi świat.
Pamiętajcie, że to właśnie lojalności a nie poświęcenia wymagał Jezus. Świadomość
poświęcenia implikuje brak tego uczucia, które płynie z głębi serca, a które może
przekształcić taką miłości pełną posługę w najwyższą radość. Idea obowiązku oznacza,
że macie służalczą postawę i skutkiem tego brakuje wam tej potężnej pasji, w pełnieniu
waszej służby, jaką ma przyjaciel wobec przyjaciela. Impuls przyjaźni przewyższa
wszelkie poczucie obowiązku a służby przyjaciela dla przyjaciela nigdy nie można
nazwać poświęceniem. Mistrz uczył apostołów, że są synami Bożymi. Nazywał ich
braćmi i teraz, zanim ich opuścił, nazwał ich swymi przyjaciółmi.
2. KRZEW WINNY I LATOROŚLE
Potem Jezus znowu wstał i dalej nauczał apostołów: „Jestem prawdziwym krzewem
winnym a mój Ojciec jest winogrodnikiem. Jestem krzewem a wy jesteście latoroślami.
Ojciec wymaga ode mnie tylko tego, żebyście zrodzili wiele owoców. Krzew winny
przycina się tylko po to, aby zwiększyć owocowanie jego latorośli. Mój Ojciec odcina
każdą latorośl, wychodzącą ze mnie, która nie rodzi owocu. Każdą latorośl, która rodzi
owoce, mój Ojciec oczyszcza, aby rodziła owoc obfitszy. Wy już jesteście oczyszczeni,
dzięki moim słowom, które wam mówiłem, ale musicie pozostać czyści. Musicie
wytrwać we mnie a ja w was; latorośl umrze, kiedy zostanie oddzielona od krzewu
winnego. Tak jak latorośl nie może zrodzić owoców, kiedy nie wytrwa w krzewie
winnym, tak żaden z was nie może wydać plonów kochającej służby, jeśli nie wytrwa
we mnie. Pamiętajcie: ja jestem prawdziwym krzewem winnym a wy jego żywymi
latoroślami. Ten, kto żyje we mnie a ja w nim, zrodzi wiele owoców ducha i przeżyje
najwyższą radość, zbierając to duchowe żniwo. Jeżeli wytrwacie we mnie a moje słowa
będą żyły w was, będziecie mogli swobodnie obcować ze mną i wtedy mój żywy duch
tak was natchnie, że będziecie mogli prosić, o co tylko mój duch zechce i robić to
wszystko z tą rękojmią, że Ojciec spełni naszą prośbę. W tym jest Ojciec gloryfikowany,
że krzew winny ma wiele żywych latorośli i każda latorośl rodzi wiele owoców. I kiedy
świat ujrzy te latorośle, rodzące owoce – moich przyjaciół, którzy miłują się nawzajem
nawet tak, jak ja ich umiłowałem – wszyscy ludzie będą wiedzieć, że naprawdę jesteście
moimi uczniami.
Tak jak Ojciec mnie umiłował, tak ja was umiłowałem. Żyjcie w mojej miłości, tak
jak ja żyję w miłości Ojca. Jeżeli będziecie robić to, czego was uczyłem, będziecie trwać
w mojej miłości, tak jak ja podporządkowuję się słowu Ojca i na zawsze trwam w jego
miłości”.
Żydzi dawno już nauczali, że Mesjasz będzie jak „odrośl wyrastająca z krzewu wina”
Dawidowych przodków i dla upamiętnienia tego, dawnego nauczania, wielki symbol
winogrona, wychodzący z krzewu winnego ozdabia wejście Świątyni Heroda.
Apostołowie przypomnieli sobie to wszystko, kiedy Mistrz mówił do nich tego
wieczora, w pokoju na piętrze.
Jednak wielkim nieszczęściem jest późniejsza, błędna interpretacja sugestii Mistrza,
odnoszących się do modlitwy. To nauczanie nie sprawiałoby większych trudności,
gdyby dokładnie zapamiętano jego słowa i później wiernie je zapisano. Jednak, kiedy
dokonywano zapisu, wierzący traktowali modlitwę w imię Jezusa jako rodzaj
najwyższej magii, myśląc, że dostaną od Ojca wszystko, o co poproszą. Przez wiele
stuleci uczciwe dusze wciąż rozbijały swą wiarę na tej przeszkodzie. Ile czasu jeszcze
musi upłynąć, zanim wierzący świat zrozumie, że modlitwa nie jest metodą osiągania
swoich celów, ale raczej programem pójścia drogą Bożą, praktyką uczenia się, jak
rozpoznać i pełnić wolę Ojca? Jest zupełną prawdą, że kiedy wasza wola prawdziwie
zgodzi się z jego wolą, możecie prosić o cokolwiek, co jest poczęte poprzez ten związek
woli i to będzie wam dane. I taki związek woli odbywa się dzięki Jezusowi i poprzez
Jezusa, tak jak życie winorośli wpływa w żywe gałęzie i poprzez nie płynie.
Podczas trwania żywego połączenia pomiędzy boskością a człowieczeństwem, jeżeli
człowieczeństwo bezmyślnie i prostacko modli się o samolubną wygodę i chełpliwe
sukcesy, jedna tylko będzie Boska odpowiedź: większe i pomnożone rodzenie owoców
ducha na latoroślach żywych gałęzi. Kiedy gałęzie krzewu winnego są żywe, jedna tylko
może być odpowiedź na wszystkie jego prośby: zwiększenie zbioru winogron.
Faktycznie latorośl istnieje tylko po to i nie może robić niczego innego, za wyjątkiem
rodzenia owoców, winogron. Tak samo prawdziwie wierzący istnieje tylko po to, aby
rodzić owoce ducha – kochać człowieka, tak jak sam jest kochany przez Boga – więc
powinniśmy miłować się nawzajem tak, jak Jezus nas umiłował.
I kiedy ręka Ojcowskiej dyscypliny dotknie krzewu winnego, czyni to z miłości, w
tym celu, aby latorośle mogły rodzić więcej owoców. I mądry hodowca odcina tylko
martwe i nie owocujące latorośle.
Jezus miał wiele trudności, aby uświadomić ludziom, nawet swoim apostołom, że
modlitwa jest postępowaniem wiernych narodzonych w duchu, w królestwie
zdominowanym przez ducha.
3. WROGOŚĆ ŚWIATA
Zaledwie jedenastu apostołów skończyło dyskutować na temat mowy o krzewie
winnym i latoroślach, kiedy Mistrz, dając do zrozumienia, że chce coś jeszcze
powiedzieć a wiedząc, iż jego czas jest krótki, kontynuował: „Kiedy was opuszczę, nie
zniechęcajcie się wrogością świata. Niech was nie zraża nawet to, gdy bojaźliwi wierzący
zwrócą się przeciw wam, idąc ręka w rękę z wrogami królestwa. Jeżeli świat będzie was
nienawidził, przypomnijcie sobie, że przed wami najpierw mnie znienawidził.
Gdybyście byli z tego świata, świat by was kochał jako swoją własność, ale ponieważ nie
jesteście, świat nie chce was kochać. Jesteście na tym świecie, ale wasze życie nie będzie
podobne temu światu. Wybrałem was z tego świata, abyście również temu światu, z
którego zostaliście wybrani, reprezentowali ducha innego świata. Zawsze jednak
pamiętajcie te słowa, które wam mówiłem: sługa nie jest większy od swego pana. Jeśli
ośmielają się mnie prześladować, was także będą prześladować. Jeśli moje słowa drażnią
niewierzących, tak samo wasze słowa będą drażnić bezbożnych. I wszystko to będą
wam czynić, ponieważ nie wierzą ani we mnie, ani w Tego, który mnie posłał; tak więc
będziecie cierpieć wiele w imię mojej ewangelii. Jednak, kiedy będziecie znosić te
udręki, musicie pamiętać, że ja także cierpiałem przed wami, w imię ewangelii
niebiańskiego królestwa.
Wielu z tych, którzy będą was atakować, nie będzie świadomych światłości nieba, ale
to nie dotyczy niektórych z tych, którzy prześladują nas teraz. Gdybyśmy nie uczyli ich
prawdy, mogliby robić wiele dziwnych rzeczy bez potępienia, ale teraz, ponieważ
wiedzą o światłości i ośmielili się ją odrzucić, ich postawa nie ma usprawiedliwienia.
Kto mnie nienawidzi, nienawidzi mojego Ojca. Bowiem inaczej być nie może; ta sama
światłość, która może was zbawić, jeżeli zostaje zaakceptowana, może was tylko potępić,
jeżeli świadomie zostanie odrzucona. I cóż zrobiłem tym ludziom, że mnie nienawidzą
tak straszną nienawiścią? Nic, za wyjątkiem propozycji braterstwa na Ziemi i zbawienia
w niebie. Ale czyż nie czytaliście w Piśmie Świętym słów: «Nienawidzą mnie bez
powodu?».
Jednak nie zostawiam was samych na tym świecie. Zaraz po tym, jak odejdę, przyślę
wam duchowego pomocnika. Będziecie mieć ze sobą tego, który zajmie moje miejsce
wśród was, tego, który wciąż będzie nauczać was drogi prawdy i który również będzie
was pocieszać.
Nie zadręczajcie się w waszych sercach. Wierzycie w Boga, wytrwajcie także w wierze
we mnie. Mimo to, że muszę was opuścić, nie będę od was daleko. Już wam mówiłem,
że we wszechświecie mojego Ojca jest wiele miejsc do życia. Gdyby nie było to prawdą,
nie mówiłbym wam o tym tak wiele razy. Wracam do tych światów światłości, stacji w
niebie Ojca, do których wy kiedyś będziecie się wznosić. Z tych miejsc przyszedłem na
ten świat i nadchodzi godzina, gdy będę musiał wrócić do pracy mojego Ojca, w sferach
na wysokości.
Jeżeli zatem pójdę przed wami do niebiańskiego królestwa Ojca, to z całą pewnością
poślę po was, abyście mogli być ze mną w tych miejscach, które zostały przygotowane
dla śmiertelnych synów Bożych, zanim powstał ten świat. Choć muszę was opuścić,
będę z wami w duchu a w końcu wy będziecie ze mną osobiście, kiedy wzniesiecie się
do mnie w moim wszechświecie, tak jak ja wzniosę się ku mojemu Ojcu w jego
większym wszechświecie. To, co wam powiedziałem, jest prawdziwe i wieczne, nawet,
jeśli nie możecie tego w pełni zrozumieć. Idę do mego Ojca i chociaż teraz nie możecie
iść ze mną, z pewnością pójdziecie za mną w przyszłości”.
Kiedy Jezus usiadł, podniósł się Tomasz i rzekł: „Mistrzu, nie wiemy dokąd idziesz,
więc nie znamy drogi. Ale tej właśnie nocy pójdziemy z tobą, jeżeli wskażesz nam
drogę”.
Kiedy Jezus usłyszał Tomasza, odpowiedział mu: „Tomaszu, ja jestem drogą, prawdą
i życiem. Nikt nie idzie do Ojca inaczej, jak przeze mnie. Wszyscy, który znajdują Ojca,
najpierw mnie znajdują. Jeżeli mnie znacie, znacie drogę do Ojca; a wy mnie znacie,
gdyż żyliście ze mną i teraz mnie widzicie”.
Jednak ta nauka była zbyt głęboka dla wielu apostołów, zwłaszcza dla Filipa, który
wymieniwszy kilka słów z Natanielem, wstał i powiedział: „Mistrzu, pokaż nam Ojca a
wszystko, co nam powiedziałeś, stanie się jasne”.
I kiedy Filip skończył, Jezus mu rzekł: „Filipie, tak długo byłem z wami a wciąż
jeszcze mnie nie znacie? Ponownie wam oświadczam: kto mnie widział, widział także
Ojca. Jak możesz zatem mówić – pokaż nam Ojca? Czyż mi nie wierzycie, że ja jestem
w Ojcu a Ojciec jest we mnie? Czyż nie nauczałem was, że te słowa, które mówię, nie są
moimi słowami, ale słowami Ojca? Mówię za Ojca a nie za siebie. Jestem na tym świecie,
aby wypełnić wolę Ojca i to już zrobiłem. Mój Ojciec mieszka we mnie, działa przeze
mnie. Wierzcie mi, kiedy mówię, że Ojciec jest we mnie i że ja jestem w Ojcu, albo
Zgłoś jeśli naruszono regulamin