Kto czuje powołanie.doc

(835 KB) Pobierz

                 

                                 Kto czuje powołanie?

 

 

Kandydatów do kapłaństwa jest coraz mniej. Obecnie w całej Polsce kształci się około 4 tys. kleryków. Rok temu było ich o pół tysiąca więcej. Mimo to młodzi ludzie wciąż odkrywają w swoim sercu powołanie i znajdują dość odwagi, by zostawić wszystko i pójść za nim.

 

– Życie zakonne pokazuje pewną alternatywę dla otaczającej nas rzeczywistości. Wszystko, co uważamy za ważne i godne naszego pośpiechu, tam przestaje mieć znaczenie. Jednak to nie jest tak, że wszystko poza zakonem jest bez wartości. Jest to tylko spotkanie z prawdą. Gdy nie musisz się o nic troszczyć, biec na kolejne spotkanie czy załatwiać pilnych spraw, przychodzą do głowy pytania. Często dopiero w tym miejscu stawiamy je sobie po raz pierwszy. Po co żyję? Jaki jest mój cel? – mówi ks. Artur Zieliński pracujący z młodzieżą akademicką.

 

Buntownik z wyboru

 

– Skąd wiesz, czy postępujesz dobrze? Że twoje życie ma sens, a wszystko, co robisz ma jakieś znaczenie? Przecież za kilka lat nas nie będzie. Wszystkich. I to, co dzisiaj bezcenne, okaże się drobnostką, a za czym teraz gonimy – niewarte wspomnień – pyta się Paweł.

 

Młody chłopak. Studiuje na drugim roku socjologii. Przystojny brunet, schludnie ubrany. Jego strój jest w każdym elemencie idealnie skomponowany i dobrany. Odpowiedzialny, skromny i dobrze ułożony. Od kilku lat wolontariusz w hospicjum dla osób starszych. Zupełnie nie przypomina siebie z czasów licealnych. Długie włosy, wyciągnięta koszulka i podarte spodnie. Typowy buntownik.

 

Tuż po maturze zamiast wakacji w górach poszedł z dziewczyną na pielgrzymkę. Oczywiście to był jej pomysł. W tamtym czasie Paweł słuchał wyłącznie siebie i ciężkiej muzyki. Już po pierwszym dniu szykował się do powrotu. Było ciężko, nieprzyjemnie i ciągle padał deszcz. Na prośbę dziewczyny postanowił dobrnąć do samego końca. Świadectwa osób zakonnych i liczne rozmowy z „poprawnymi” chrześcijanami mdliły go za każdym razem. Zamiast modlitw i religijnych pieśni odliczał godziny do końca.

 

Udało się. Resztę wakacji spędzał z kolegami w parku lub włóczył się bez celu. Im bardziej starał się zapomnieć o pielgrzymce i spotkanych tam osobach, tym bardziej nie dawało mu to spokoju.

 

– Jak to jest, że przed człowiekiem stoi tyle możliwości, a on sam z tego rezygnuje? Jak można poświęcić całe swoje życie dla czegoś, co może nie istnieje? – pytał sam siebie.

 

Zaczął szukać odpowiedzi na rodzące się w nim pytania. Na początku nieśmiało, aby nikt niczego nie podejrzewał. Chodził na msze wczesnym rankiem w tajemnicy przed znajomymi. Kilka razy przejrzał książki religijne, będąc u dziewczyny.

 

Po długiej przerwie postanowił pójść do spowiedzi. Księdzu opowiedział o swoich rozterkach.

– Czy myślałeś o wstąpieniu do zakonu? – Usłyszał pytanie.

– Chcę mieć rodzinę.

– Bardzo ważne jest, aby dobrze rozpoznać swoje powołanie. Jeżeli Bóg ciebie zaprasza, a ty nie odpowiadasz, pamiętaj, że kiedyś się o ciebie upomni.

 

Dni skupienia

 

Celem rekolekcji czy dni skupienia jest danie młodemu człowiekowi okazji na zatrzymanie się. Jest to krótka chwila, w której można usłyszeć głos Boga. Osobistego wezwania człowieka. Najważniejsze jest dojście do wiary, odkrycie Boga i nawiązanie z Nim osobowej relacji. Dopiero z takiego spotkania może zrodzić się cokolwiek, a powołanie szczególnie. – Wiele zgromadzeń stawia wysokie wymagania kandydatom. Ale spośród nich zawsze brakuje mi jednego, najważniejszego. Od kandydata do zakonu wymagana jest wiara. Głęboka, dojrzała i silna. Jeżeli zabraknie tego elementu, już na początku będą problemy. Dlatego uważam, że celem rekolekcji czy dni skupienia powinna być pomoc w dojściu do wiary – mówi o. Artur Pyza, asystent ds. powołań zakonu franciszkanów.

 

Jednak należy pamiętać, że jest to proces rozciągnięty w czasie i jedne rekolekcje nie załatwią sprawy. Dlatego ośrodki powołań szukają nowych sposobów, aby dotrzeć do młodych ludzi i na dłużej zainteresować ich życiem w zakonie. Jednym z takich przedsięwzięć jest Max Festiwal organizowany co roku przez franciszkanów z Niepokalanowa. Jest to po prostu spotkanie ludzi młodych, którzy wierzą, i tych, którzy wątpią, tych, co mają określone zasady i sens życia, oraz tych, co poszukują, stawiają trudne pytania, nie omijają żadnych tematów i oczekują konkretnej odpowiedzi.

 

– Do zakonu zgłasza się kilkadziesiąt osób rocznie, ale przyjmowanych jest tylko kilkanaście. Do niedawna kandydatami byli wyłącznie maturzyści. Jednak od pewnego czasu w tym względzie dużo się zmieniło. Do zakonu coraz częściej wstępują osoby zaraz po ukończeniu studiów. Również sami studenci jeszcze w trakcie nauki odkrywają swoje powołanie – przyznaje o. Artur Pyza.

 

Delikatny szept ciszy

 

W Pawle dokonywała się mała rewolucja. Widzieli to rodzice i znajomi. Zmienił swój wygląd, stał się spokojny i opanowany. Jak przyznaje, często się wzruszał z byle powodu. Wtedy to postanowił wyjechać na rekolekcje. Bliskim nic nie powiedział, a ukochanej skłamał o wizycie u dalekiej krewnej.

Na trzy dni trafił do zakonu franciszkanów. W celi stare łóżko, szare i obdrapane biurko. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażał.

 

– Pierwszej nocy w celi zakonnej nie zmrużyłem oka. Nie z powodu hałasu. Wręcz przeciwnie. Z powodu ciszy, aż piszczało w uszach, a każda delikatna myśl jakby krzyczała w pustym pokoju. Gdy nic nie słychać, coś jakby zaczyna mówić z wewnątrz nas. Panicznie bałem się tego głosu – wyznaje.

 

Tydzień po rekolekcjach znów przyjechał w to miejsce. Nareszcie odkrył spokój i zaczął rozumieć samego siebie. Po raz pierwszy pomyślał o wstąpieniu do zgromadzenia. Zakonnik, z którym o tym rozmawiał, polecił mu, aby odłożył tę decyzję na koniec studiów.

 

Teraz czuje się rozdarty wewnętrznie. Z jednej strony pragnie pójść za głosem serca. Z drugiej czuje presję dziewczyny i rodziców, którzy widzą w nim przyszłego męża i ojca. Jeszcze z nimi o tym nie rozmawiał. Modli się i ufa opatrzności.

 

Nowe drogi życia

 

Współczesny świat na każdym kroku oferuje miliony różnych pomysłów na życie. Niby takie atrakcyjne i przyjemne. Jednak wielu młodych ludzi rezygnuje z tego wszystkiego. Dlaczego? To wiedzą tylko oni sami.

 

– Czego poszukuje młody człowiek, który rozważa wstąpienie do zakonu? Z pewnością czegoś więcej niż pieniędzy, uznania i wysokich stanowisk. On po prostu pragnie miłości. Nie słów, które beznamiętnie wypowiadamy i słyszymy. Miłości prawdziwej, której nie sposób opisać. A jaka jest jej siła? Chyba wielka, skoro idąc za nią, zostawia się rodzinę i wszystko, co świat uważa za ważne – twierdzi psycholog Iwona Wiśniowska.

 

Tomasz Zdunek

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin