Brenden Laila - Hannah - 05 Zdrada.pdf

(762 KB) Pobierz
423228643 UNPDF
LAILA BRENDEN
ZDRADA
Rozdział 1
Komary tego lata były wyjątkowo dokuczliwe. Hannah podrapała się leniwie po łydce i
popatrzyła na córeczkę. Birgit bawiła się przy strumieniu. Paplała coś bez ustanku, z przejęciem
budując tamę. Z lasu tuż za wzgórzem dolatywało miarowe stukanie siekier.
Lato 1834 roku dobiegało końca. Sianokosy na górskich halach już dawno mieli za sobą.
Krowy, wypasane na porośniętych bujną trawą łąkach, dały więcej mleka niż zazwyczaj, półki w
górskich zagrodach uginały się więc od zapasów serów i masła. Hannah zaokrągliła się, a po
długich dniach pracy na świeżym powietrzu jej twarz nabrała zdrowego wyglądu. Zmarszczki,
zdradzające, że nie jest już młodą dziewczyną, układały się miękko na czole i tylko dodawały jej
uroku.
Skubała wrzosy zasłuchana w dźwięk krowich dzwonków rozbrzmiewających w górskiej
ciszy. Para kruków przefrunęła ukosem nad rzeką i zniknęła w lesie. Jakże różne jest niebo nad
Hemsedal i niebo nad Sorholm, pomyślała Hannah. Tu, pomiędzy szczytami, widać tylko jego
fragmenty, natomiast nad pałacem roztacza się morze błękitu. Przyroda ma zapewne wpływ na
ludzi, bo Duńczycy są bardziej otwarci i rozmowni niż gospodarze w Hemsedal, którzy nie zwykli
trwonić słów ani działać pochopnie.
Hannah znów spojrzała na Birgit. Córeczka stała w wodzie sięgającej jej po uda i grzebała
głęboko w piachu. Nie marzła jednak, z uporem wznosząc tamę. Jasne włoski miała związane
tasiemką, ale opadająca na czoło grzywka pomoczyła się od pluskania. Hannah zastanawiała się,
czy córka powinna dorastać w niewielkim dworze w Norwegii czy raczej w pałacu w Sorholm.
Dziewczynka była bystra i pracowita. Hannah obawiała się, że życie pośród gór przeszkodzi Birgit
w pełnym rozwoju.
Westchnęła i przymknąwszy oczy, odwróciła twarz do słońca. Ostatnio dość często
nachodziła ją tęsknota, by się przenieść z powrotem do Danii, mimo że wciąż czuła się bardzo
związana z mieszkańcami doliny i tutejszą przyrodą.
Minęły dwa lata, odkąd opuścili majątek, i Hannah zastanawiała się, czyby nie wybrać się
tam znowu na jesieni. Właściwie prawie już przekonała męża, by wyjechać, zanim mróz ściśnie
dolinę w swych lodowatych szponach, a wrócić na wiosnę. Wciąż jednak chodziło jej po głowie,
czy nie powinni osiąść tam na stałe. Flemming wprawdzie dobrze się czuł w Hemsedal, ale
przeniósł się tutaj tylko z jej powodu. Przypuszczała, że gdyby mógł swobodnie wybierać,
przeważyłby w nim sentyment do ojczystych stron. Nie jego więc reakcji się obawiała. Nurtowało
ją bardziej, czego tak naprawdę pragnie Ole. Gdyby okazało się, że i jego kusi życie w rodzinnej
posiadłości matki, Rudningen pozostałoby bez gospodarza. Z drugiej strony Ole jest uczuciowo
związany z Rudningen i odkąd na jego barkach spoczęła odpowiedzialność za gospodarstwo,
bardzo się angażuje. Przez ostatni rok dokonał naprawdę wiele: pozyskał nowe ziemie pod uprawy,
dobudował izbę, przebudował szopę, w której urządził warsztat stolarski.
- Popatrz, jaka wielka woda! - zawołała Birgit, podskakując z radości.
Hannah oderwała się od swych myśli i z uśmiechem podeszła podziwiać budowlę córeczki.
Nagle przez brzozowy las przetoczył się przeraźliwy, pełen bólu krzyk, a stukanie siekier ucichło
gwałtownie.
Boże! Hannah bezwiednie spojrzała w stronę poręby, na której od rana pracowali Ole i
Flemming. Nie widziała stąd ani syna, ani męża, nie miała jednak wątpliwości, że jednemu z nich
coś się musiało stać.
- Ale jesteś dzielna! Kto cię nauczył tak ładnie budować? - pochwaliła córeczkę, zmuszając
się, by zachować spokój. Najchętniej natychmiast pobiegłaby odszukać mężczyzn, lecz nie chciała
przestraszyć dziewczynki.
- Ole, razem taką budowaliśmy.
- Tak, Ole potrafi wszystko zbudować. Nawet dom... Hannah wyjęła córeczkę z wody i
wytarła jej nóżki
w spódnicę.
Zerknęła nerwowo w stronę lasu, nad którym zapadła teraz jakaś złowroga cisza, i modląc
się w duchu, chwyciła na ręce bosą córkę. Poręba znajdowała się nieopodal. Hannah pobiegła w
tamtym kierunku i zatrzymała się na pagórku; zauważyła powalone białe pnie, a na stercie gałęzi
mignęła jej kurtka.
Nieco dalej pochylał się nad ziemią Flemming. Hannah od razu zrozumiała, że to syn jest
ranny. Poczuła zaciskającą się na piersi obręcz strachu. Uznała, że lepiej nie zabierać Birgit za
blisko, póki sama nie sprawdzi, co się wydarzyło.
- Usiądź tu i włóż pończoszki, a ja tymczasem porozmawiam z tatą. Wiem, że jesteś dzielną
dziewczynką. -Hannah posadziła Birgit na kamieniu i pogłaskała ją po głowie. Widząc jednak, że
córeczce zadrżała buzia, natychmiast dodała: - Zaraz wracam, a wtedy pobawimy się w chowanego.
Hannah odeszła pospiesznie. Wiedziała, że nie straci dziecka z oczu.
- Co się stało? - zapytała Hannah drżącym głosem, gdy znalazła się już w pobliżu mężczyzn,
obawiając się najgorszego.
Flemming nie odwrócił się nawet, gdy usłyszał ją za plecami.
- Chyba będzie potrzebna pomoc. Trzeba wezwać paru mężczyzn, żeby pomogli przenieść
Olego pod dach -rzekł tylko.
Poważny głos męża nie podziałał na Hannah uspokajająco. Podeszła bliżej i zza ramienia
Flemminga popatrzyła na syna.
- Wszystko będzie dobrze, mamo - zapewnił ją Ole, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby.
Oczy mu się zaszkliły, a twarz poszarzała jak popiół.
- Spokojnie, chłopcze - upomniał go Flemming, zawiązując mocno szmatę na udzie. Rzucił
żonie pełne powagi spojrzenie i skupił się ponownie na tamowaniu krwi. Dopiero teraz Hannah
zauważyła powiększającą się ciemną plamę na nogawce spodni. Najwyraźniej ostrze siekiery
uszkodziło łydkę, a Flemming ze wszystkich sił starał się zatrzymać krwotok. - Musimy go prze-
nieść do zagrody, sami sobie nie poradzimy - mówił Flemming, nie odrywając wzroku od rany.
Owiązał ją kawałkiem płóciennej koszuli, ale ten prowizoryczny opatrunek szybko przesiąkł krwią.
Strach chwycił Hannah za gardło. Nie, tylko nie Ole! -myślała gorączkowo. Mój ukochany
syn! Przecież na jego barkach spoczywa całe gospodarstwo! Uświadomiła sobie nagle, że nie
wyobraża sobie Rudningen bez niego. Ole nie wiadomo kiedy wszedł w rolę gospodarza i przejął
odpowiedzialność za wszystko. Przycisnęła dłonie do piersi, z trudem łapiąc powietrze. Wzięła się
jednak w garść i uklęknąwszy przy Olem, otarła mu z czoła perlisty pot.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Zamknął oczy i ciężko oddychał. Zapewne z powodu utraty krwi słabł coraz bardziej.
- Będzie dobrze - powtórzył cicho, jakby starał się ją uspokoić.
Hannah ocknęła się i wreszcie do niej dotarło, że chłopaka trzeba czym prędzej przenieść
pod dach.
- Biegnę do zagrody Odegaardów po pomoc. Mieli łatać dach, więc zastanę tam na pewno
jakichś mężczyzn!
Uśmiechnęła się do syna, by dodać mu otuchy, on zaś chwycił ją za ramię i wyszeptał:
- Może powinnaś pojechać tam konno.
Hannah pokiwała głową i przełknęła z trudem ślinę. Syn zdawał sobie sprawę, że nie ma
czasu do stracenia...
Flemming nie odzywał się, ale po jego minie poznała, że należy się spieszyć. Wróciła
biegiem do Birgit, która zsunąwszy się z kamienia, wyszła jej naprzeciw, wołając:
- Chcę do Olego!
- Dobrze, tylko gdzie twoja druga pończoszka? - zapytała Hannah. - Nie możesz chodzić z
bosą nogą.
Czym prędzej podniosła porzuconą wśród wrzosów brązową pończoszkę, a potem chwyciła
córeczkę i pobiegła zboczem w dół w stronę górskiej zagrody.
- Pojedziemy sobie teraz na koniku, chcesz? - zwróciła się do Birgit i nie czekając na
odpowiedź, mówiła dalej: - Ole skaleczył się w nogę i musimy poprosić panów o pomoc.
- Chcę pojechać na koniku do Olego! - Birgit wyrywała się, wyczuwając chyba lęk matki.
Za wszelką cenę pragnęła wrócić do brata.
- Później, Birgit. Trzeba przygotować zagrodę na przyjęcie Olego. Musimy się spieszyć.
Hannah biegła w stronę ogrodzonej łąki, na której pasły się konie. Szybko sięgnęła po
uprząż, ale szkoda jej było czasu, by siodłać wierzchowca. Śmiertelnie się bała, że Ole do reszty
wykrwawi się w lesie. Wciąż miała przed oczyma jego bladą twarz.
- Chodź, Birgit, usiądziesz przede mną na koniku. Hannah nie miała zamiaru pozostawić
dziewczynki samej, mimo że opóźniało to nieco sprowadzenie pomocy.
- Podprowadzimy Blessena do głazu, żeby było nam łatwiej go dosiąść.
- Nie, ja chcę pojechać na Czarnym - Birgit wskazała palcem na okazałego ogiera pasącego
się nieco dalej na pastwisku. Ole zwykle na tym koniu odbywał przejażdżki z siostrą.
- Nie dziś - ucięła Hannah, która o wiele bardziej ufała nieco mniejszemu i drobniejszemu
Blessenowi.
Na szczęście Blessen stał spokojnie, gdy podsadziła najpierw Birgit, a potem zadarła
spódnicę i siadła na oklep za córką.
Powinna ułożyć jakoś fałdy materiału, ale nie zważając na to, że ma odsłonięte nogi, spięła
konia i skierowała się ku rzece. Gdy jechały przez mostek, przypomniała sobie nagle, że w
podobnym wypadku przed paroma laty stracił życie Torleif Garden. Gospodarz ten stawiał nową
zagrodę na hali, gdy wyślizgnęła mu się siekiera i ciężko go zraniła. Podobno rana nie była aż taka
groźna, jednak Torleif nie zdołał sam zatrzymać krwotoku i zmarł na skutek utraty krwi.
Hannah przeszły ciarki. Zza niewielkiego pagórka, porośniętego gęsto krzewami jałowca,
doleciało ją stukanie i pukanie. Szczęście w nieszczęściu, że nie musiała jechać daleko po pomoc.
Uścisnęła mocno Birgit, która siedziała teraz cichutko jak myszka i spoglądała w stronę lasu,
rozmyślając z pewnością o bracie. Dobry Boże, modliła się Hannah, spraw, by Ole wyszedł z tego
cało. Myśl, że mogłoby stać się inaczej, wydawała jej się nie do zniesienia. Przypomniała sobie, jak
to było, gdy z Bjobergo nadeszła wiadomość o tym, że syn potrzebuje pomocy doktora. Nie mogła
skupić się na żadnej pracy, wciąż widziała przed oczyma umierającego Olego. Krążyła po izbie,
czekając na powrót Flemminga. Syn został wówczas ostro poturbowany przez jakiegoś rzezimiesz-
ka w górach, ale na szczęście się z tego wylizał. Flemming pocieszał ją wówczas, że młodzi
mężczyźni są w stanie znieść znacznie więcej niż osoby w starszym wieku. Uczepiła się teraz tych
słów, udając przed sobą, że nie pamięta powagi w spojrzeniu męża.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin