Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 01 - Fatalne spotkanie.pdf

(930 KB) Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 01 - Fatalne spotkanie
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY I
FATALNE SPOTKANIE
Wydarzenia przedstawione w serii powie Ļ ciowej „Grzech pierworodny'" rozgrywaj Ģ si ħ
w gospodarstwie nale ŇĢ cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe
s Ģ autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy ę , Ň e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii,
nie ma Ň adnego zwi Ģ zku z rzeczywisto Ļ ci Ģ . To powstało w mojej wyobra Ņ ni.
Dzi ħ kuj ħ wszystkim, którzy we mnie wierzyli, wspierali mnie i pomagali w czasie pracy nad
„Grzechem pierworodnym " - przede wszystkim mojej rodzinie. Bez was marzenie nigdy nie
stałoby si ħ rzeczywisto Ļ ci Ģ .
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
Nigdy przedtem jej nie widział. Była wysoka i szczupła, z wdzi ħ kiem przeciskała si ħ
mi ħ dzy rz ħ dami ław, podaj Ģ c półmiski pełne jedzenia i ci ħŇ kie misy z zup Ģ . Miała twarz o
czystych, pi ħ knych rysach, ale to, co przykuwało jego uwag ħ najbardziej, to były oczy.
Wielkie, ciemnobr Ģ zowe, ze złotymi plamkami. Stanowiły niezwykły kontrast z jasnymi
włosami, upi ħ tymi wysoko pod białym czepeczkiem.
Johan Stornes, dziedzic dworu Stornes, pierwszy raz zobaczył młod Ģ Mali Buvik na
weselu we dworze Gjelstad w Ļ rodkowym Nordmore.
Był rok 1910. Johan i jego rodzice znajdowali si ħ w Ļ ród licznych go Ļ ci usadzonych przy
stołach w wielkiej izbie i czekaj Ģ cych, a Ň podadz Ģ jedzenie.
- Kim jest tamta dziewczyna? - zapytał Johan swojego s Ģ siada, syna bogatych wła Ļ cicieli
jednego z pobliskich dworów.
- Mali? - tamten w szerokim u Ļ miechu wyszczerzył z ħ by pokazuj Ģ c, Ň e s Ģ one w
opłakanym stanie.
Zd ĢŇ ył ju Ň wla ę w siebie wiele kufli mocnego piwa domowej roboty, a na dodatek par ħ
razy wychodził za obor ħ , by poci Ģ gn Ģę solidny łyk bimbru równie Ň p ħ dzonego w domu,
który, podobnie jak inni, nosił w butelce w tylnej kieszeni spodni, panna, co? Nie ty jeden
jeste Ļ tego zdania. Ale ty, Johanie Stornes, powiniene Ļ si ħ rozgl Ģ da ę gdzie indziej, bo to nie
jest panna dla ciebie. Mali pochodzi z malutkiej zagrody na drugim ko ı cu doli
- Urodziwa, ale dzieciaków maj Ģ tam wi ħ cej ni Ň owiec. A ju Ň najmniej ze wszystkiego
pieni ħ dzy.
Roze Ļ miał si ħ gło Ļ no ze swojego dowcipu.
- Tego lata Mali jest na słu Ň bie w Gjelstad. Co Ļ mi si ħ zdaje, Ň e w zeszłym roku te Ň tu
słu Ň yła - wyja Ļ nił. - Robi to pewnie dla rodziny. Jej ojciec niewiele wyciska z tego kawałka
ziemi w Buvika, a inwentarza te Ň ma niewiele. Par ħ krów, troch ħ owiec, z tego, co słyszałem.
Wszyscy wiedz Ģ , Ň e w ich gospodarstwie bieda a Ň piszczy. Gadaj Ģ , Ň e dziewczyna jest
zr ħ czna w robocie, ale głow ħ nosi wysoko, jak sam widzisz.
Zachichotał i szturchn Ģ ł Johana w bok.
- Ale przecie Ň nie musisz si ħ z ni Ģ zaraz Ň eni ę . Taki bogacz jak ty mógłby zaci Ģ gn Ģę j Ģ na
siano.
Johan nie odpowiadał. ĺ ledził wzrokiem wysok Ģ dziewcz ħ c Ģ sylwetk ħ i czuł, Ň e narasta w
nim jaki Ļ dziwny, niepokój. Było w niej co Ļ niezwykłego, sam nie wiedział, jak to nazwa ę .
Dlaczego nigdy przedtem jej nie widział, skoro prawdopodobnie pracuje w Gjelstad ju Ň
drugie lato? Jego rodzice przyja Ņ nili si ħ z tutejszymi gospodarzami, przewa Ň nie razem
sp ħ dzali Ļ wi ħ ta Bo Ň ego Narodzenia, latem jednak nie było wielu okazji do wizyt, bo ka Ň dy
musiał si ħ przede wszystkim troszczy ę o plony. A je Ļ li ju Ň koniecznie trzeba było co Ļ
załatwi ę w Gjelstad, to przewa Ň nie ojciec wyprawiał si ħ w drog ħ . Pewnie dlatego jej nie
spotkałem, my Ļ lał.
- Zreszt Ģ dla ciebie, Johan, to ju Ň chyba najwy Ň szy czas, Ň eby si ħ rozejrze ę za jak ĢĻ bab Ģ ,
co? - ci Ģ gn Ģ ł s Ģ siad gło Ļ no siorbi Ģ c zup ħ , w której pływały smakowite klopsiki.
- Ile ty wła Ļ ciwie masz lat?
- Nie jestem jeszcze taki stary, Ň eby si ħ specjalnie spieszy ę - uci Ģ ł Johan krótko i potarł
r ħ k Ģ spocon Ģ głow ħ .
Włosy mu si ħ ju Ň wyra Ņ nie przerzedziły, ale to u nich rodzinne. Mimo to jego okr Ģ gła
twarz mocno poczerwieniała, bo s Ģ siad trafił w czuły punkt.
- Na jesieni sko ı cz ħ czterdzie Ļ ci - mrukn Ģ ł niech ħ tnie.
- To powiniene Ļ mie ę ju Ň co najmniej z pi ħ cioro dzieciaków i wnuki w drodze - rzekł
tamten, otarł wierzchem dłoni usta i bekn Ģ ł gło Ļ no. - Nie masz na co czeka ę , chłopie. Ale
gdyby nawet Mali była odpowiedni Ģ kandydatk Ģ , to jest chyba dla ciebie za młoda.
Dziewczyna dopiero co sko ı czyła dziewi ħ tna Ļ cie lat. Chocia Ň , z drugiej strony, wiek nie
powinien by ę przeszkod Ģ . Młoda dziewczyna w łó Ň ku to k Ģ sek nie do pogardzenia dla
podstarzałego kawalera, wiadomo.
Zachichotał, podniecony, i znowu szturchn Ģ ł Johana w bok.
Ten jednak nie odpowiedział. Poci Ģ gn Ģ ł solidny łyk letniego piwa i patrzył w Ļ lad za
wyprostowanymi dziewcz ħ cymi plecami, które znikn ħ ły w drzwiach. Mali, tak ma na imi ħ ...
Johan był jedynakiem. Gospodarze Stornes wychowali tylko jednego syna. Beret, jego
matka, dała co prawda Ň ycie pi ħ ciorgu dzieciom, ale wszystkie pozostałe zmarły, nim
sko ı czyły rok. Ludzie gadali, Ň e to Ň al po utraconych dzieciach uczynił Beret tak Ģ , jaka jest,
zgorzkniał Ģ , ŇĢ dn Ģ władzy kobiet Ģ , która prawie nigdy si ħ nie u Ļ miecha. Cho ę prawda wydaje
si ħ jednak nieco bardziej skomplikowana. Beret bowiem nigdy nie była ani prostolinijna, ani
miła w obej Ļ ciu. Ju Ň jako młoda dziewczyna wyró Ň niała si ħ uporem i zadzierała nosa. Była
jednak Ļ wietn Ģ kandydatk Ģ na Ň on ħ . Zdaje si ħ , Ň e to głównie z tego powodu Sivert Stornes si ħ
w swoim czasie do niej zalecał, zreszt Ģ nie bez pewnego nacisku ze strony własnych
rodziców, zwłaszcza ojca, który miał na my Ļ li przede wszystkim posag panny.
Kiedy Sivert j Ģ spotkał. Beret miała dwadzie Ļ cia lat; wysoka i zimna, budziła w nim co Ļ w
rodzaju l ħ ku. Sam nie wiedział dlaczego. By ę mo Ň e to przez te jej ciemne oczy, które zdawały
si ħ wszystko widzie ę i z których rzadko mo Ň na było wyczyta ę uznanie dla czegokolwiek.
Niecz ħ sto pojawiał si ħ w nich błysk rado Ļ ci czy u Ļ miechu, Sivert od pocz Ģ tku zdawał sobie z
tego spraw ħ . Trudno było o niej powiedzie ę , Ň e jest pi ħ kna, ale zdaniem Siverta sprawiał to
jej charakter, gdyby bowiem była miła i przyjazna, sprawiałaby zupełnie inne wra Ň enie, mo Ň e
nawet wydawałaby si ħ urodziwa. Sivert pami ħ tał, jak bardzo fascynowała go jej niezwykle
szczupła talia, któr Ģ Ļ wiadomie podkre Ļ lała mocno dopasowanymi bluzkami i sukniami. A
włosy miała ciemne, prawie czarne. To raczej niezwykle w tej cz ħĻ ci kraju. Ojciec Beret
tłumaczył, Ň e włosy odziedziczyła po swojej babce, jakby si ħ obawiał, Ň e narzeczony pomy Ļ li
o jakiej Ļ nieczystej krwi w rodzinie.
Beret była najstarsza z czwórki rodze ı stwa. Pozostali trzej to chłopcy. A jednak Sivert od
pocz Ģ tku wiedział, kto rz Ģ dzi w ich domu. Jak na pann ħ miała niebywale ostry j ħ zyk i nikomu
nie pozwoliła sob Ģ kierowa ę . Nawet jej ojciec musiał przyzna ę w rozmowie z ojcem Siverta,
Ň e tak wła Ļ nie jest.
- Poj ħ cia nie mam, sk Ģ d jej si ħ to wzi ħ ło - mówił z wymuszonym Ļ miechem. - Ale tam,
gdzie znajdzie si ħ Beret, tam wszystkim rz Ģ dzi ona. Od male ı ko Ļ ci taka była. Mo Ň e przez to,
Ň e jej matka du Ň o chorowała, le Ň ała w łó Ň ku i Beret musiała j Ģ zast ħ powa ę , dopóki matka nie
umarła? Przedwcze Ļ nie - dodał ze smutkiem na twarzy. - Beret była gospodyni Ģ w tym domu
ju Ň jako kilkunastoletnia dziewczyna. By ę mo Ň e z czasem stała si ħ troch ħ ...
Umilkł i gładził r ħ kami głow ħ .
- Ale zr ħ czniejszej kobiety ani bardziej robotnej Ň aden chłop nie znajdzie, to mog ħ ci
obieca ę , Stornes. Twój syn dostaje dobr Ģ gospodyni ħ , lepszej od mojej Beret nie ma!
O uczuciach si ħ nie mówiło.
Beret przyj ħ ła o Ļ wiadczyny Siverta pewnie dlatego, Ň e był wła Ļ cicielem okazałego dworu,
przynajmniej on tak my Ļ lał. Innymi jego cechami specjalnie si ħ nie interesowała, spostrzegł
to do Ļę szybko. Wła Ļ ciwie Beret w ogóle nie była zainteresowana m ħŇ czyznami, poj Ģ ł to w
miar ħ upływu lat. M ħŇ czyzna był jej potrzebny jedynie po to, by płodzi ę dzieci.
Mo Ň e zreszt Ģ zdawała sobie spraw ħ z tego, Ň e osoba tak wojownicza i mało sympatyczna
jak ona nie b ħ dzie miała zbyt wielu mo Ň liwo Ļ ci wyj Ļ cia za m ĢŇ , i dlatego zgodziła si ħ bez
protestów?
Tak wi ħ c pobrali si ħ . Sivert dostał gospodyni ħ , ale niewiele wi ħ cej. Beret nie była z tych,
co w Ļ lizguj Ģ si ħ m ħŇ owi do łó Ň ka, pozwalała mu jedynie z wielk Ģ łask Ģ zbli Ň y ę si ħ do siebie
od czasu do czasu. Trzeba zapewni ę przyszło Ļę rodu. M ĢŇ szybko si ħ domy Ļ lił, Ň e tylko to
jest dla niej wa Ň ne.
Sivert nie pami ħ tał, by oni oboje kiedykolwiek prze Ň yli chwile prawdziwych uniesie ı .
Beret wypełniała jednak swój mał Ň e ı ski obowi Ģ zek i Sivert nauczył si ħ z ni Ģ Ň y ę . W miar ħ
jak lata mijały, popadał w rezygnacj ħ , stał si ħ milkliwy i ponury. Człowiek robi si ħ taki z
braku miło Ļ ci, my Ļ lał. Co do jednego mimo wszystko ojciec Beret miał racj ħ okazała si ħ
znakomit Ģ gospodyni Ģ . Prowadziła gospodarstwo m ħŇ a Ň elazn Ģ r ħ k Ģ . Posag Ň ony Sivert
przeznaczył na zakup wi ħ kszej ilo Ļ ci ziemi i lasu, pomno Ň ył te Ň liczb ħ inwentarza. Z czasem
Stornes stało si ħ jednym z najwi ħ kszych gospodarstw w okolicy, a jego wła Ļ ciciele cieszyli
si ħ szacunkiem s Ģ siadów, chocia Ň mo Ň e nikt ich specjalnie nie lubił.
Ludzie nie mieli Sivertowi wiele do zarzucenia, uwa Ň ali raczej, Ň e jest bezwolnym
pionkiem w r ħ kach władczej Ň ony. Niewielu te Ň wierzyło, Ň e jest z ni Ģ szcz ħĻ liwy, mimo do-
statku. Z Beret mało kto utrzymywał bli Ň sze stosunki, chyba Ň e było to ju Ň absolutnie
konieczne. Wi ħ kszo Ļę znajomych z trudem znosiła krytyczne spojrzenie i zło Ļ liwe ko-
mentarze. Do wielkiej rzadko Ļ ci nale Ň ały przypadki, Ň e Beret zamieniła z kim Ļ par ħ
Ň yczliwych słów. Prawie nikt nie wyra Ň ał si ħ o niej ciepło, a ona sama sprawiała wra Ň enie, Ň e
na nikim jej nie zale Ň y i nikogo nie potrzebuje.
Johan Stornes, dziedzic maj Ģ tku i oczko w głowie matki, uwa Ň any był przez ludzi ze wsi
za człowieka słabego charakteru. Lata mijały, a on kr ħ cił si ħ po obej Ļ ciu, wydawał si ħ
oci ħŇ ały i niezbyt rozgarni ħ ty. I nie ma si ħ czemu dziwi ę , plotkowano w okolicy, kiedy par ħ
osób miało okazj ħ zebra ę si ħ nad kubkiem kawy czy piwa. Nie ma si ħ czemu dziwi ę , bo
przecie Ň niełatwo by ę innym pod okiem takiej matki jak Beret. Niektórzy uwa Ň ali, Ň e skoro
Johan nigdy nie potrafi si ħ matce postawi ę , to jest pewnie bardziej gamoniowaty, ni Ň na to
wygl Ģ da. Bo to przecie Ň on miał obj Ģę gospodarstwo i zadba ę o dalszy rozwój rodu, czas wi ħ c
najwy Ň szy, by okazał wreszcie jak ĢĻ inicjatyw ħ . Johan jednak niezmiennie robił, co mu matka
kazała, zdumiewaj Ģ co bierny i pozbawiony wyrazu. Niewielu udało si ħ nawi Ģ za ę z nim
kontakt, a ju Ň chyba nikt nie mógłby powiedzie ę , Ň e go zna.
- Je Ļ li kiedykolwiek jaka Ļ panna zechce za niego wyj Ļę , zrobi to jedynie dla pieni ħ dzy i
pozycji - szeptały kobiety, którym zdarzyło si ħ pracowa ę w Stornes i które za nic nie
chciałyby tam wróci ę . - Co to za kawaler, ani na niego popatrze ę , ani, ech, pod ka Ň dym innym
wzgl ħ dem te Ň nic specjalnego. Ponury i milkliwy, a w obecno Ļ ci kobiet zachowuje si ħ bez
poj ħ cia, jak jaki Ļ głupek. I która to by chciała si ħ za takiego wyda ę , zwłaszcza gdy pomy Ļ le ę ,
Ň e za te Ļ ciow Ģ b ħ dzie miała Beret? Ani dobrobyt, ani pozycja nic tu nie pomog Ģ . Je Ļ li
znajdzie si ħ w ko ı cu jaka Ļ kandydatka, to tylko z musu zgodzi si ħ na mał Ň e ı stwo z tym
dziedzicem.
Tak wi ħ c Johan dobijał czterdziestki i jak dotychczas Ň adna panna nie zgodziła si ħ
sprowadzi ę do Stornes jako młoda gospodyni. Zreszt Ģ nikt te Ň nie był pewien, czy Johan
wiele panien pytał o zgod ħ . Nie ulegało jednak w Ģ tpliwo Ļ ci, Ň e pr ħ dzej czy pó Ņ niej musi
sobie Ň on ħ znale Ņę . Beret przecie Ň chciała, Ň eby ród trwał równie Ň w przyszło Ļ ci, cho ę
kandydatce na Ň on ħ łatwiej byłoby chyba przecisn Ģę si ħ przez ucho igielne, ni Ň zdoby ę
uznanie przyszłej te Ļ ciowej. Johan ze swej strony przyjmie ka Ň d Ģ , jak Ģ matka mu znajdzie,
uwa Ň ali ludzie. Zawsze przecie Ň był jej podporz Ģ dkowany.
- Ciekawe, kogo w ko ı cu Beret uzna za odpowiedni Ģ Ň on ħ dla swojego syna? -
zastanawiali si ħ wszyscy w okolicy.
Nigdy dotychczas nie było nawet plotek o Johanie i jakiej Ļ pannie, wi ħ kszo Ļę my Ļ lała
jednak podobnie jak jego s Ģ siad na weselu, Ň e czasu Johan ma coraz mniej. A mo Ň e z tym
Johanem co Ļ nie w porz Ģ dku? Kobiety stawały blisko siebie z pochylonymi głowami i
szeptały, m ħŇ czy Ņ ni byli bardziej dosadni, je Ļ li rozmowa zeszła na dziedzica Stornes. Czy to
mo Ň liwe, Ň eby Johan nie był w stanie zbli Ň y ę si ħ do kobiety? Gdyby tak, byłby wielki
skandal. Beret nigdy by si ħ do czego Ļ takiego nie przyznała. I gdyby nawet tak było, i tak by
go o Ň eniła, fantazjowali i chichotali zło Ļ liwie.
Weselny posiłek ci Ģ gn Ģ ł si ħ długo, jak to zwykle bywa przy tego rodzaju okazjach. W
ko ı cu w izbie zrobiło si ħ niezno Ļ nie gor Ģ co, a zupa mi ħ sna, któr Ģ podano, jeszcze bardziej
rozgrzewała go Ļ ci. Johan musiał raz po raz wyci Ģ ga ę z kieszeni wielk Ģ chustk ħ i ociera ę
czerwon Ģ od upału twarz, po której pot spływał strumieniami. Ostry odór potu, tabaki i
cierpkiego dymu z fajek mieszał si ħ z woni Ģ jedzenia i wywoływał w nim mdło Ļ ci. Pragn Ģ ł
wsta ę i wyj Ļę , ale w porz Ģ dnym towarzystwie nie wolno si ħ tak zachowywa ę . A ju Ň na pewno
nie wolno, je Ļ li pochodzi si ħ ze Stornes.
Pospiesznie zerkał w stron ħ rodziców, których posadzono przy stole dla go Ļ ci
honorowych. Matka siedziała sztywna i wyprostowana, sprawiała wra Ň enie, Ň e nie czuje
gor Ģ ca, wyniosła jak zawsze. Czujnym wzrokiem obserwowała zgromadzonych, niczym
jastrz Ģ b, który czai si ħ po zdobycz. I w jakim Ļ sensie tak wła Ļ nie było. W towarzystwach, w
których znajdowały si ħ córki bogatych gospodarzy, Beret nieustannie wypatrywała przyszłej
synowej. Dotychczas jednak Ň adnej nie znalazła.
Ojciec, zdaje si ħ , zd ĢŇ ył ju Ň wypi ę wi ħ cej, ni Ň obyczaj dozwalał, i dla odmiany wygl Ģ dał
na rozlu Ņ nionego, o Ň ywiony rozmawiał z s Ģ siadami. Długo to nie potrwa, my Ļ lał Johan.
Jak tylko obiad dobiegnie ko ı ca, zaraz dostanie od matki ostr Ģ reprymend ħ i zostanie
usadzony w nielicznej grupie abstynentów obecnych na weselu. Je Ļ li o niego chodzi, rado Ļę
na tym si ħ sko ı czy, b ħ dzie si ħ pl Ģ tał bez sensu, milcz Ģ cy, po Ļ ród smutnych, trze Ņ wych
chłopów, dopóki nie nadejdzie czas powrotu do domu.
W ko ı cu zacz ħ to wstawa ę od stołu. Johan czuł, Ň e przepocona koszula lepi mu si ħ do
pleców, podniósł si ħ pospiesznie i wyszedł z izby. Gł ħ boko zaczerpn Ģ ł powietrza. Na
dziedzi ı cu ludzie zbierali si ħ w grupy, rozmowy były coraz bardziej o Ň ywione. Kiedy
zobaczył, Ň e przed wygódk Ģ koło obory ustawiła si ħ długa kolejka oczekuj Ģ cych, pobiegł za
spichlerz, by tam sobie ul Ň y ę . Tego piwa było jednak troch ħ za du Ň o, pomy Ļ lał. Czuł, Ň e kr ħ ci
mu si ħ w głowie.
W drodze powrotnej na podwórze znowu zobaczył Mali. Szła do budynku, w którym
przygotowywano jedzenie przy takich okazjach jak ta, kiedy do dworu zje Ň d Ň ało mnóstwo
ludzi. Mali niosła dwa du Ň e wiadra z wod Ģ i Johan, zanim zdał sobie spraw ħ z tego, co robi,
podbiegł i powiedział, Ň e jej pomo Ň e. Pomy Ļ lał zakłopotany, Ň e chyba przez to piwo w ogóle
z ni Ģ rozmawia. Na ogół nie był typem, który si ħ narzuca, a ju Ň Ň eby rozmawia ę ze słu ŇĢ c Ģ , to
chyba tylko w razie oczywistej konieczno Ļ ci. Gdyby matka mnie teraz zobaczyła, byłaby
bardzo niezadowolona, przemkn ħ ło mu przez my Ļ l i pospiesznie rozejrzał si ħ po podwórzu.
Na szcz ħĻ cie ani ojca, ani matki nigdzie nie było.
- Dam sobie rad ħ sama - odparła Mali, kiedy chciał wzi Ģę od niej wiadra. - Jeste Ļ przecie Ň
go Ļ ciem.
ņ adna odpowied Ņ nie przyszła mu do głowy, wiadra jednak wzi Ģ ł. Przypadkiem dotkn Ģ ł
dłoni Ģ chłodnej r ħ ki dziewczyny i przenikn Ģ ł go dreszcz. Oszołomiony poszedł za ni Ģ . To
musi by ę piwo, my Ļ lał. Piwo i upał. Kiedy jednak w mrocznym pomieszczeniu wpiła w niego
te swoje br Ģ zowe oczy, uznał, Ň e to jednak co Ļ innego. W jaki Ļ niezwykły sposób ta młoda
istota pozbawiła go siły. Sprawiła, Ň e kolana si ħ pod nim uginały i poczuł dziwne ssanie w
podbrzuszu. ņ adna kobiety nigdy takich odczu ę w nim nie wzbudziła. Postawił wiadra, stał i
patrzył na ni Ģ , jak wlewa wod ħ do Ň elaznego kociołka zawieszonego nad paleniskiem. Mali
miała opalon Ģ skór ħ , wida ę było, Ň e pracuje na dworze. Podwin ħ ła r ħ kawy bluzki, Ň eby si ħ
nie zamoczyły, i dostrzegł, Ň e delikatny puszek na r ħ kach spłowiał od sło ı ca. Ogarn ħ ło go
nagłe i bardzo intensywne pragnienie, by dotkn Ģę jej skóry.
- Dzi ħ kuj ħ za pomoc - powiedziała. Spojrzała na niego jeszcze raz, po czym znowu
odwróciła si ħ do paleniska.
Zrozumiał, Ň e dała mu w ten sposób znak, i Ň powinien sobie i Ļę , mimo to nadal stał w
bezruchu.
- Ty jeste Ļ Mali, prawda?
Kiwn ħ ła głow Ģ i zdj ħ ła czepek. Ogie ı płon Ģ ł pod Ň elaznym kociołkiem, było bardzo
gor Ģ co i włosy Mali nad karkiem zrobiły si ħ zupełnie mokre od potu. Gruby warkocz si ħ
rozplótł i uwolniony spod czepka, ci ħŇ ko opadł na plecy. Kilka kosmyków zwijało si ħ mi ħ kko
przy uszach.
W głowie Johana huczało. Serce tłukło si ħ pod mokr Ģ od potu koszul Ģ i czuł, Ň e lepi Ģ mu
si ħ dłonie. Na moment przymkn Ģ ł oczy, ale kiedy je znowu otworzył, ona nadal stała przed
nim, jeszcze pi ħ kniejsza i bardziej godna po ŇĢ dania ni Ň przed zamkni ħ ciem oczu. Znowu
pojawiło si ħ to intensywne pragnienie, by jej dotkn Ģę . Poczu ę delikatn Ģ skór ħ przy swojej,
poruszy ę jedwabiste loki nad jej uszami. Odnale Ņę jej usta...
Ņ niej nigdy nie mógł sobie przypomnie ę , co go skłoniło, Ň eby tak si ħ zachowa ę . Zrobił
szybko dwa kroki w stron ħ paleniska, obj Ģ ł ramieniem szczupł Ģ tali ħ i gor Ģ czkowo
przyci Ģ gn Ģ ł dziewczyn ħ do siebie. Wyczuwał, Ň e jej ciało sztywnieje, stawia opór, mimo to
trzymał je mocno i z całej siły przyciskał wargi do ust Mali. Były słodkie, a oddech
dziewczyny łaskotał go w policzek. Czuł, jak pr ħŇĢ si ħ jej mocne piersi, i ogarn ħ ło go
podniecenie.
Policzek, jaki mu wymierzyła, sprawił, Ň e Johan zatoczył si ħ oszołomiony. Jej brunatne
oczy pociemniały i miotały błyskawice.
- My Ļ l ħ , Ň e najlepiej b ħ dzie, jak sobie pójdziesz - sykn ħ ła lodowato.
Johan odchrz Ģ kn Ģ ł i przeci Ģ gn Ģ ł r ħ k Ģ po głowie, jakby sprawdzał, czy jego rzadkie włosy
si ħ nie potargały. Czuł si ħ upokorzony, ale zdawał sobie spraw ħ z tego, Ň e si ħ wygłupił. To
ostatnie uczucie wzbudziło w nim gniew.
- Czy wiesz, kim jestem, dziewczyno? - wybełkotał. - Jestem dziedzicem maj Ģ tku Stornes
i byle kto nie b ħ dzie mnie popychał. A ju Ň na pewno nie słu ŇĢ ca, taka jak ty.
Pogardy w jej wzroku nie mo Ň na było mylnie zrozumie ę .
Zgłoś jeśli naruszono regulamin