Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 17 - Nad przepaścią.pdf

(812 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 17 - Nad przepa\234ci\271)
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY XVII
NAD PRZEPA ĺ CI ġ
Wydarzenia przedstawione w serii powie Ļ ciowej „Grzech pierworodny" rozgrywaj Ģ si ħ w
gospodarstwie nale ŇĢ cym do rodziny mojej matki. Dwór, przyroda, postaci i tło kulturowe s Ģ
autentyczne. Chciałabym jednak zaznaczy ę , Ň e ani ludzie, ani cała historia opisana w serii nie
maj Ģ Ň adnego zwi Ģ zku z rzeczywisto Ļ ci Ģ . To powstało w mojej wyobra Ņ ni.
Dla Einara
Anne-Lise Boge
ROZDZIAŁ 1.
Ruth chwyciła w swe dłonie lodowat Ģ r Ģ czk ħ Marileny i przytrzymała delikatnie. Po
policzkach łzy ciekły jej ciurkiem, a w głowie dudniły słowa Mali: „Pami ħ taj, Ruth, Ň e
Marilena ma tylko ciebie, tylko ciebie..." Ruth uj ħ ła male ı k Ģ twarzyczk ħ dziecka i j ħ kn ħ ła z
rozpaczy. Co z niej za matka? Powinna była sprzeciwi ę si ħ Samuelowi. Jak mogła zostawi ę
chore niemowl ħ samo w kuchni?
Poczuła gwałtowne skurcze Ň Ģ dka, a potem fal ħ mdło Ļ ci. Zwymiotowała. Mam teraz za
swoje, pomy Ļ lała z desperacj Ģ . Po Ļ wi ħ ciłam własn Ģ córk ħ , by zaspokaja ę fanaberie
pozbawionego serca człowieka, którego po Ļ lubiłam. Znosz ħ upokorzenia, bo l ħ kam si ħ , Ň e
je Ļ li si ħ mu sprzeciwi ħ , spadnie na mnie kara Boska. Zgrzeszyłam i oddałam si ħ Samuelowi,
nie b ħ d Ģ c jego Ň on Ģ , i musz ħ to odpokutowa ę . Ale o wiele ci ħŇ szy grzech popełniłam,
po Ļ wi ħ caj Ģ c niewinne, bezradne niemowl ħ dla obł Ģ kanego, dotkni ħ tego złem człowieka,
my Ļ lała Ruth zdruzgotana, nie przestaj Ģ c głaska ę twarzyczki dziecka. Człowieka, który uwa Ň a
si ħ za sług ħ Pana, a który nigdy nim nie był. Wreszcie przejrzałam na oczy.
Pochylona nad kołysk Ģ , szlochała rozpaczliwie. Nagle drgn ħ ła, zdawało jej si ħ bowiem, Ň e
jej twarz owion ħ ło ciepłe tchnienie. Zalana łzami, wpatrywała si ħ czerwonymi od płaczu
oczami w Marilen ħ . Sine powieki niemowl ħ cia zadr Ň ały leciutko. Ruth wstrzymała oddech,
s Ģ dz Ģ c, Ň e to wzrok j Ģ mami. W mdłym Ļ wietle mogło jej si ħ to tylko przywidzie ę . Znów
uj ħ ła drobn Ģ twarzyczk ħ i pogłaskała córeczk ħ w policzek.
- Nie opuszczaj mnie, male ı ka - chlipała. - Bez ciebie moje Ň ycie jest nic niewarte. Je Ļ li
mi ciebie zabraknie, nie b ħ d ħ miała po co Ň y ę .
Marilena z wysiłkiem otworzyła oczka i zaniosła si ħ strasznym kaszlem. Ruth j ħ kn ħ ła,
chwyciła dziecko trz ħ s Ģ cymi si ħ r ħ kami i podniosła z kołyski. Przytuliła córeczk ħ mocno do
piersi, nie przestaj Ģ c głaska ę jej po pleckach i rozgrzewa ę ciepłym oddechem jej policzek, a w
sercu jej Ļ piewało: Marilena Ň yje! Poczuła zawrót głowy. Doznała tak wielkiej ulgi, Ň e omal
nie zemdlała. Wzi ħ ła Marilen ħ do izby i poło Ň yła si ħ na kanapie, tul Ģ c do siebie zmarzni ħ ty
tłumoczek. Okryła siebie i dziecko wełnianym pledem, po czym przystawiła niemowl ħ do
piersi.
- Ssij, male ı ka - wyszeptała, wci ĢŇ łkaj Ģ c. - Ssij ciepły pokarm. Zostan ħ tu z tob Ģ przez
cały czas. Ju Ň nigdy nie b ħ dziesz le Ň e ę sama. Nigdy wi ħ cej!
Gdy tylko wypowiedziała te słowa, u Ļ wiadomiła sobie, Ň e czeka j Ģ ci ħŇ ka przeprawa z
Samuelem, który na pewno zareaguje w Ļ ciekło Ļ ci Ģ . Tym razem jednak nie zamierzała mu
ust Ģ pi ę . Niech sobie pokrzykuje, co chce, Marilena b ħ dzie le Ň ała w nocy przy niej! Je Ļ li z
tego powodu Samuel j Ģ porzuci, prosz ħ bardzo, mo Ň e to nawet nie najgorsze rozwi Ģ zanie. I
tak nie czuła do niego nic z wyj Ģ tkiem pogardy. Od teraz ju Ň nigdy nie ulegnie jego woli, je Ļ li
b ħ dzie si ħ to miało odby ę kosztem dziecka. Nigdy, nigdy wi ħ cej! Liczy si ħ tylko Marilena! -
pomy Ļ lała z dr Ň eniem, przepełniona uczuciem ogromnej wdzi ħ czno Ļ ci do Boga za ocalenie
córki. Otaczaj Ģ c sw Ģ opiek Ģ jej córk ħ , dał Ruth znak, co naprawd ħ jest wa Ň ne i kogo powinna
wybra ę . I nie był to Samuel!
Wytrzymam, Ļ lubowała w duchu Ruth, bo mał Ň e ı stwo jest ustanowione przez Boga.
Wiedziała jednak, Ň e je Ļ li stanie przed wyborem, Marilena b ħ dzie u niej na pierwszym
miejscu, nawet je Ļ li si ħ oka Ň e, Ň e musi po Ļ wi ħ ci ę własne mał Ň e ı stwo i zapłaci ę za to
wiecznym pot ħ pieniem. Zniesie wszystko, byleby tylko Marilena Ň yła i była szcz ħĻ liwa. Nic
nie jest wa Ň niejsze ni Ň jej własne dziecko!
Marilena, cho ę bardzo osłabiona, ssała pier Ļ Ruth. Dyszała ci ħŇ ko i siniała na twarzy od
n ħ kaj Ģ cych j Ģ ataków kaszlu, ale Ruth czuła, Ň e dziecko zjadło troch ħ . Powoli rozgrzało je
mleko oraz bij Ģ ce od mamy ciepło, a blada twarzyczka nabrała rumie ı ców. Male ı ka r Ģ czka
zacisn ħ ła si ħ leciutko na palcu Ruth.
- Dzi ħ ki ci, dobry Bo Ň e - wyszeptała Ruth. - Ju Ň nigdy nie zawiod ħ mojego dziecka, które
wbrew temu, co mówi Samuel, jest tak Ň e Twoim dzieckiem. Prawda, Ň e zgrzeszyłam, ale ono
nie jest niczemu winne. Dzi ħ ki ci, Bo Ň e, Ň e mi nie zabrałe Ļ mojej córeczki. Dzi ħ kuj ħ ...
Ruth le Ň ała z male ı stwem i mimo panuj Ģ cego w izbie chłodu czuła dziwne ciepło,
przenikaj Ģ ce jej ciało. Jej niespokojne serce znalazło ukojenie. Do Ļ wiadczyła opieki Bo Ň ego
miłosierdzia. Mo Ň e Bóg mi wybaczył mimo wszystko, przemkn ħ ło jej przez my Ļ l. Mo Ň e w
ten sposób okazał mi sw Ģ łask ħ ? Powoli zło Ň yła r ħ ce nad dzieckiem i odmówiła modlitw ħ
Ojcze nasz.
Musiała si ħ zdrzemn Ģę , bo nie zauwa Ň yła, kiedy wszedł Samuel. Wzdrygn ħ ła si ħ ,
usłyszawszy jego glos, i spojrzała na Marilen ħ , która przestała ssa ę i spała spokojnie
przytulona do jej piersi.
- Co to ma znaczy ę ? - zapytał Samuel gniewnie.
Ruth poczuła znów, jak strach chwyta j Ģ w swe szpony, ale uniosła si ħ na łokciu i wpiła
swe spojrzenie w m ħŇ a.
- Dziecko cudem mi nie umarło dzi Ļ w nocy - powiedziała cicho. - Kiedy zasn Ģ łe Ļ ,
zeszłam na dół, a ono było ju Ň całkiem zimne. Na szcz ħĻ cie dobry Bóg czuwał nad ni Ģ i udało
mi si ħ tchn Ģę na nowo Ň ycie w to wychłodzone ciałko.
- Bzdura - skwitował krótko Samuel. - Nic jej nie jest. Wszystkie małe dzieciaki s Ģ zim Ģ
zasmarkane. Odłó Ň j Ģ i wracaj do łó Ň ka!
Ruth odetchn ħ ła gł ħ boko i dr ŇĢ c na całym ciele, oznajmiła cicho:
- Mała jest powa Ň nie chora, Samuelu, i musi le Ň e ę przy mnie.
- Powiedziałem...
- Wiem, co powiedziałe Ļ - odparła Ruth i popatrzyła mu prosto w oczy. - Ale mała b ħ dzie
le Ň e ę przy mnie. Je Ļ li chcesz, mog ħ z ni Ģ spa ę tu, na dole, by ci nie przeszkadza ę , ale nie
zostawi ħ jej ju Ň nigdy samej. Przynajmniej póki nie wyzdrowieje.
Ruth a Ň si ħ skurczyła pod lodowatym i bezwzgl ħ dnym spojrzeniem m ħŇ a. Dygotała w
Ļ rodku jak galareta, ale nie spu Ļ ciła wzroku. Poczuła w sobie całkiem nowe siły i
stanowczo Ļę . Chodzi wszak o jej dziecko! Mogła ulega ę w wielu sprawach, ale nigdy wi ħ cej
nie po Ļ wi ħ ci Marileny. Nigdy!
- Sprzeciwiasz mi si ħ ?
- Chroni ħ swoje dziecko - odparła Ruth twardo, nie odpowiadaj Ģ c wprost na jego pytanie.
Dopiero po chwili dotarło do niej, Ň e nazwała Marilen ħ swoim dzieckiem. Nie mijała si ħ
jednak z prawd Ģ . Samuel nigdy nie troszczył si ħ ani o córk ħ , ani o ni Ģ . On dba wył Ģ cznie o
siebie, pomy Ļ lała Ruth z lekkim zdumieniem, przejrzawszy wreszcie na oczy. Nie pojmowała,
Ň e mo Ň na by ę takim człowiekiem. - Jak s Ģ dzisz, co powiedzieliby ludzie, gdyby si ħ
dowiedzieli, Ň e chore na płuca niemowl ħ le Ň ało samo w kuchni w Ļ rodku zimy? Jak by Ļ to
wyja Ļ nił?
Samuel nie od razu odpowiedział. Zmarszczył brwi i podszedł do letniego pieca, w którym
si ħ niemal doszcz ħ tnie wypaliło. Ruth poznała po jego zachowaniu, Ň e sytuacja, w której si ħ
znalazł, bardzo go zdenerwowała, ale nie do ko ı ca wie, jak post Ģ pi ę . Wiedział, Ň e potrafi
zmusi ę Ň on ħ , by poszła z nim na gór ħ , ale m ħ czyła go my Ļ l, Ň e ludzie mogliby si ħ dowiedzie ę ,
i Ň nie pozwolił Ň onie wzi Ģę do łó Ň ka dziecka. Słyszał o panuj Ģ cym we wsi zwyczaju, Ň e
niemowl ħ ta Ļ pi Ģ z matkami przynajmniej w porze zimy. Gdyby si ħ wydało, Ň e dziecko le Ň ało
samo, wszyscy by si ħ od razu domy Ļ lili, Ň e to jego wymysł, nawet gdyby Ruth nic nie
powiedziała. Bo ona z własnej woli nigdy by tak nie post Ģ piła.
- Nie masz prawa o tym decydowa ę - odezwał si ħ w ko ı cu, prostuj Ģ c si ħ , jakby chciał
doda ę sobie powagi. - To ja rz Ģ dz ħ w tym domu! Ale skoro mówisz, Ň e dziecko jest chore... -
Przeczesał nerwowo włosy, unikaj Ģ c wzroku Ruth, która zauwa Ň yła, jak twarz mu
poczerwieniała od tłumionej zło Ļ ci. - Wnios ħ kołysk ħ na gór ħ , dziecko b ħ dzie spało z nami,
póki nie wyzdrowieje.
- Mała b ħ dzie le Ň ała przy mnie, nie w kołysce!
Samuel wpił pociemniałe z w Ļ ciekło Ļ ci spojrzenie w Ruth, a jego dłonie zacisn ħ ły si ħ w
pi ħĻ ci.
- B ħ dzie le Ň ała w kołysce, gdy b ħ d ħ ci ħ potrzebował - uci Ģ ł krótko. - Potem j Ģ mo Ň esz
wzi Ģę do siebie. Na razie, póki jest chora - dodał chrapliwie.
Słysz Ģ c pobrzmiewaj Ģ cy w jego glosie gniew, Ruth westchn ħ ła cicho. Czuła, Ň e musi
ust Ģ pi ę ! Spodziewała si ħ , Ň e Samuel srogo j Ģ ukarze za to, Ň e o Ļ mieliła si ħ mu sprzeciwi ę . Ale
niech j Ģ nawet bije pasem i obra Ň a! Zniesie ka Ň de upokorzenie, byleby Marilena mogła spa ę
przy niej. Wszystko jest lepsze ni Ň to, by male ı stwo zostawało na noc samo w kuchni,
my Ļ lała Ruth, wchodz Ģ c po schodach do sypialni ze Ļ pi Ģ cym dzieckiem na r ħ ku.
Samuel wniósł na gór ħ kołysk ħ i postawił blisko pieca. W pomieszczeniu nadal było do Ļę
ciepło, ale on otworzył drzwiczki pieca i dorzucił drew.
- Połó Ň j Ģ w kołysce - odezwał si ħ cicho.
- B ħ dzie le Ň ała przy mnie - powtórzyła Ruth równie cicho, ale stanowczo.
- Owszem, kiedy nie b ħ d ħ ci ħ potrzebował - odparł. - Chyba tak si ħ umówili Ļ my?
Ruth spojrzała mu w oczy, które zal Ļ niły złowrogo, i po plecach przeszły jej ciarki.
Przeraziła si ħ tego, co miało nast Ģ pi ę . Wi ħ cej ju Ň nie mog ħ si ħ przeciwstawia ę , bo całkiem
straci panowanie nad sob Ģ , pomy Ļ lała. Poło Ň yła wi ħ c Marilen ħ w kołysce i otuliła j Ģ kołderk Ģ ,
a kiedy si ħ odwróciła, on ju Ň stał przygotowany, trzymaj Ģ c w r ħ ku pas.
- Mała ma zapalenie płuc - stwierdziła Mali i zmartwiona pogłaskała Marilen ħ po
policzku. - W tym domu jest za wilgotno i za zimno dla takiego dziecka. Nie mogłaby Ļ
przenie Ļę si ħ z ni Ģ do dworu, póki nie wyzdrowieje?
- Chyba nie - odpowiedziała Ruth niech ħ tnie. - A mała Ļ pi ze mn Ģ w nocy, wi ħ c...
- Jak Ň eby mogło by ę inaczej - Ň achn ħ ła si ħ Mali, patrz Ģ c uwa Ň nie na Ruth. - Przecie Ň nikt
nie kładzie niemowl ħ cia osobno, na dodatek w zimie. A ju Ň zwłaszcza chorego niemowl ħ cia.
Przecie Ň nie masz innych dzieci, które potrzebowałyby miejsca w twoim łó Ň ku - dodała.
Nie, ale mam Samuela, pomy Ļ lała Ruth. Milcz Ģ cy i gniewny, Ň e musiał ust Ģ pi ę jej ŇĢ daniu,
by Marilena spała z nimi na poddaszu, cał Ģ swoj Ģ zło Ļę wyładowywał na Ruth. Karał j Ģ
ka Ň dego wieczora po tej nocy. Plecy i po Ļ ladki miała obolałe i poranione do krwi od
wymierzanych jej razów, a kiedy j Ģ wreszcie zostawiał, ledwie si ħ była w stanie ruszy ę .
Milczała jednak, gotowa znie Ļę wszystko, byleby potem przytuli ę swoje dziecko.
- To co zrobimy? - zapytała matk ħ , nie podejmuj Ģ c poruszonego przez ni Ģ tematu. -
Po Ļ lemy po lekarza?
- A co on pomo Ň e? - skwitowała Mali i pogrzebała w du Ň ej szydełkowej torbie, któr Ģ ze
sob Ģ przyniosła. - Same musimy sobie poradzi ę .
Wyj ħ ła dwie buteleczki, wlała do kubka po ły Ň eczce płynu z ka Ň dej i pomieszała. Potem
wzi ħ ła na r ħ ce Marilen ħ , uło Ň yła j Ģ sobie na ramieniu i z wielk Ģ cierpliwo Ļ ci Ģ wlewała małej
do buzi po kropelce przygotowanej przez siebie mikstury. Marilena wierciła si ħ i płakała
gło Ļ no, ale Mali nie ust Ģ piła, póki nie podała jej całego lekarstwa. Dopiero wówczas
podniosła wnuczk ħ , poło Ň yła j Ģ sobie na piersi i pogłaskała po pleckach.
- Dobrze ju Ň , dobrze, wnusiu ty moja - mruczała. - Musiała Ļ połkn Ģę lekarstwo, chcemy
przecie Ň , Ň eby Ļ wyzdrowiała.
Marilena a Ň si ħ spociła od płaczu i min ħ ło troch ħ czasu, nim si ħ uspokoiła. Ruth
tymczasem wci ĢŇ zerkała niespokojnie na gór ħ .
- Na co tak patrzysz? - zapytała zdziwiona Mali i powiodła wzrokiem po belkach powały.
- Co Ļ nie tak?
- Nie, ja... - Ruth, czerwona jak burak, nerwowo poci Ģ gała guzik od bluzki. - Samuel nie
lubi, jak mała płacze - wyznała w ko ı cu cicho. - Nie mo Ň e si ħ wówczas skupi ę na czytaniu
Biblii i spokojnie my Ļ le ę - dodała nieco bezradnie.
- Powinien wzi Ģę to pod uwag ħ , zanim ci zrobił dziecko - zareagowała Mali ze zło Ļ ci Ģ . -
Prosz ħ , prosz ħ , misjonarz siedzi tam sobie na górze i studiuje wersety z Biblii, powiadasz.
S Ģ dz ħ , Ň e wi ħ cej po Ň ytku byłoby z niego tu, w izbie. Miałby okazj ħ zaprezentowa ę w
praktyce swoje chrze Ļ cija ı stwo.
Ruth nie odpowiedziała. W milczeniu nastawiła czajnik na kaw ħ . Mali popatrzyła na jej
szczupłe ramiona i zwróciło jej uwag ħ , Ň e córka porusza si ħ sztywno, jakby z wysiłkiem.
- Bol Ģ ci ħ plecy? - zapytała nagle.
Ruth wzdrygn ħ ła si ħ , ale nie odwróciła twarzy i nadal krz Ģ tała si ħ przy piecu.
- Nie, ja...
- Przecie Ň widz ħ , Ň e całkiem ci ħ połamało - utrzymywała Mali. - Poka Ň , obejrz ħ ci ħ !
Ruth odwróciła si ħ gwałtownie do matki i cofn ħ ła przera Ň ona.
- Co Ļ pewnie d Ņ wign ħ łam - rzuciła, wstrzymuj Ģ c oddech. - Przejdzie mi, mamo.
Mali nie odezwała si ħ wi ħ cej na ten temat, ale jej oczy pociemniały. Ukołysała Marilen ħ
do snu i uło Ň yła j Ģ z powrotem w kołysce. W milczeniu wypiła fili Ň ank ħ kawy, któr Ģ
pocz ħ stowała j Ģ Ruth, po czym zebrała si ħ do wyj Ļ cia. Wkładaj Ģ c buty, przykazała:
- Zostawiam ci te dwie buteleczki z lekarstwem. Podawaj małej po jednej ły Ň eczce z
ka Ň dej cztery razy na dzie ı , a tak Ň e w nocy, gdyby zacz ħ ła kaszle ę . B ħ d ħ tu do ciebie
zagl Ģ da ę - dodała.
- Dzi ħ kuj ħ - odpowiedziała cicho Ruth. - Bardzo ci jestem wdzi ħ czna za wszystko, co dla
mnie robisz, mamo.
Mali popatrzyła na woskow Ģ twarz swojej najstarszej córki i oczy, które skrywały tyle
cierpienia. Gdyby tylko mogła nakłoni ę j Ģ do mówienia! Gdyby Ruth wyznała, co naprawd ħ
si ħ z ni Ģ dzieje! Mo Ň e wówczas potrafiłaby jej pomóc. Wyczuwała jednak, Ň e Ruth nigdy jej
nic nie powie. Pod tym wzgl ħ dem były do siebie podobne. Obie uwa Ň ały, Ň e swój krzy Ň
nale Ň y d Ņ wiga ę samotnie.
- Moja du Ň a córka - powiedziała Mali cicho i pogłaskawszy j Ģ po policzku, poczuła, Ň e
zbiera si ħ jej na płacz. - Moja du Ň a, dzielna córka.
Zima trzymała w lodowatym u Ļ cisku cał Ģ przyrod ħ , Marilena tymczasem powoli
odzyskiwała siły. Zioła i okłady z kamfory, jakie robiła jej Mali, zdziałały cuda. Tak
przynajmniej pomy Ļ lała Ruth w dniu, kiedy jej córeczka przystawiona do piersi wreszcie
znowu u Ļ miechn ħ ła si ħ do niej bezz ħ bnymi dzi Ģ słami.
- No, co ja widz ħ ? ĺ miejesz si ħ do mnie, male ı ka? - Pogłaskała j Ģ leciutko po cienkich
włoskach i odwzajemniła si ħ jej u Ļ miechem przez łzy.
Dziecko złapało j Ģ r Ģ czk Ģ za palce. Zupełnie jakby Ļ ciskała mi dło ı i dzi ħ kowała, Ň e jej nie
zawiodłam, pomy Ļ lała. Bo chocia Ň Samuel si ħ z Ň ymał, ona uparcie trwała przy swoim i
ŇĢ dała, by Marilena nadal sypiała z nimi na poddaszu, cho ę jej stan znacznie si ħ poprawił.
- Przecie Ň ona jest całkiem zdrowa - twierdził Samuel, obrzucaj Ģ c niech ħ tnym
spojrzeniem dziecko w kołysce. - Miała tu sypia ę , póki nie wyzdrowieje.
- To ty tak powiedziałe Ļ - odparła Ruth. - Zreszt Ģ ona jeszcze nie do ko ı ca wydobrzała.
Musi spa ę ze mn Ģ przez cał Ģ zim ħ , bo inaczej znów ci ħŇ ko zachoruje.
- Nie przeci Ģ gaj struny, Ruth - rzucił i za Ļ miał si ħ zimnym, nieprzyjemnym Ļ miechem. -
Powinna Ļ wiedzie ę , Ň e sobie na to nie pozwol ħ . Moja cierpliwo Ļę ma swoje granice.
Ruth nie miała Ň adnych w Ģ tpliwo Ļ ci, Ň e człowiek, który nara Ň a drugiego na takie
upokorzenia, jakich ona doznawała, nie mo Ň e by ę normalny. Kiedy bił j Ģ i poniewierał, cz ħ sto
przychodziło jej na my Ļ l, Ň e on mo Ň e by ę te Ň niebezpieczny. Była pewna, Ň e nie zniesie
Ň adnych protestów z jej strony, ale co by si ħ stało, gdyby naprawd ħ mu si ħ sprzeciwiła? Mimo
to w sprawie Marileny nie zamierzała ust Ģ pi ę . Dziecko b ħ dzie z ni Ģ spało przez cał Ģ zim ħ ,
pozostawienie Marileny samej byłoby nieodpowiedzialno Ļ ci Ģ .
- Przecie Ň chyba ci nie przeszkadza, gdy tu Ļ pi - odpowiedziała ze spokojem. - Z czasem,
jak jej si ħ polepszy, mo Ň e wi ħ cej le Ň e ę w kołysce, ale nie chc ħ ...
W oczach Samuela błysn Ģ ł gniew. Misjonarz wyci Ģ gn Ģ ł dło ı i wymierzył Ň onie siarczysty
policzek. Ruth a Ň si ħ zatoczyła i chwyciła si ħ za piek Ģ c Ģ twarz.
- Nie ty tu decydujesz, Ruth - warkn Ģ ł.
- Nie zamierzałam ci si ħ sprzeciwia ę , Samuelu - odparta Ruth cicho. - Ale chodzi o nasze
dziecko. Chyba nie chcesz, by nam umarto.
- O Bo Ň e, a có Ň to za histeria - rzucił szyderczo. - Dzieciak smarka, a tobie si ħ zdaje, Ň e
umiera. Ale to wszystko przez t ħ twoj Ģ matk ħ , która dzie ı w dzie ı tu przyłazi i ci ħ buntuje
przeciwko mnie. Ale do Ļę tego! Nie pozwol ħ sobie na to! Uprzedzałem ci ħ ju Ň wcze Ļ niej,
Ruth, Ň e nie toleruj ħ płaczu dzieci! Potrzebuj ħ spokoju, by czyta ę słowa Pana i je rozwa Ň a ę .
Ruth serce podskoczyło do gardła, ale wyprostowała si ħ i patrz Ģ c na m ħŇ a, o Ļ wiadczyła:
- Rozumiem to, Samuelu. Ale Marilena nadal b ħ dzie sypia ę na poddaszu. Chyba Ň e
przenios ħ si ħ z ni Ģ na dół do izby. Samej jej jednak nie zostawi ħ .
Stał nieruchomo i patrzył na ni Ģ , a w jego wzroku zdziwienie mieszało si ħ z szale ı stwem.
- Powiedziałem ju Ň , Ň e moja cierpliwo Ļę ma swoje granice, Ruth.
- Tak jak ka Ň dego człowieka, moja te Ň - odpowiedziała Ruth cicho. - Nawet moja.
W milczeniu popatrzył na ni Ģ tym swoim mrocznym spojrzeniem, pod którego wpływem
przenikały j Ģ dreszcze. Nie spu Ļ ciła jednak głowy. Stała tak, wyprostowana i cicha, cho ę
serce waliło jej młotem.
Marilena pozostała na poddaszu.
ROZDZIAŁ 2.
Herborg siedziała przy stole, cicha i blada, i ju Ň od dłu Ň szej chwili, zamiast je Ļę obiad,
dłubała widelcem w talerzu. Mali od czasu do czasu zerkała na ni Ģ po Ļ piesznie, ale nic nie
mówiła. Nie wygl Ģ dało na to, by ktokolwiek z pozostałych domowników zwrócił uwag ħ na
to, Ň e młoda gospodyni jest dziwnie milcz Ģ ca i ledwie tkn ħ ła jedzenie. Nagle Herborg
poderwała si ħ i słabym głosem powiedziała:
- Ja... nie czuj ħ si ħ dobrze.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin