Angelsen Trine - Córka Morza 15 - Żona Dwóch Mężów.pdf

(651 KB) Pobierz
Rozdział 1
TRINE ANGELSEN
ŻONA DWÓCH MĘŻÓW
413894591.002.png
Rozdział 1
W kuchni zaległa kompletna cisza. W końcu Lina wrzasnęła:
- Czy to prawda? Jutro przyjedzie tutaj Andreas? – zerwała się z krzesełka tak
gwałtownie, że z hukiem runęło na podłogę.
- Andreas przyjeżdża! Andreas przyjeżdża! – wyśpiewywała, a potem odtańczyła na
kuchennej podłodze najprawdziwszą polkę. – Och, Elizabeth, jakaś ty dobra! Z radości czuję
mrowienie pod skórą.
- Skąd przyszedł ci do głowy pomysł, żeby zrobić cos takiego? – śmiała się Maria do
siostry.
Pozostali domownicy też przyglądali się Elizabeth zaskoczeni, że posunęła się do tego,
by napisać list do narzeczonego Liny w Kabelvaag i zaprosić go na święta do Dalsrud.
Gospodyni wzruszyła ramionami.
- A dlaczego nie? Przecież Andreas wkrótce i tak się tutaj sprowadzi. Pomyślałam
sobie, że powinniście mieszkać we dworze aż do ślubu, to będziecie mieli czas na
wykończenie swojego nowego domu i przygotowanie wszystkiego. Możecie sobie tam
chodzić, Andreas będzie miał czas na zrobienie jakichś mebli i w ogóle.
Lina opadła na krzesło.
- W głowie mi się od tego kręci – śmiała się.
- Uważam, że powinniśmy to uczcić kawą i ciastem – oznajmiła Ane.
- No właśnie, tak trzeba zrobić – przytaknęła Elizabeth. – Maria, zajmij się kawą, a ja
przyniosę ciasto.
Siedzieli przy stole i gadali jedno przez drugie, dopiero krojąc ciasto, Elizabeth
zauważyła, że Kristiana z nimi nie ma.
- A gdzie gospodarz? – spytała Larsa.
- Nie wiem, wspomniał coś o sprawie do załatwienia, a potem już go nie widziałem.
Poczuła, że robi jej się gorąco. Powinien był mieć tyle przyzwoitości, żeby razem ze
wszystkimi usiąść do stołu, cieszyć się z Liną. Prychnęła gniewnie, układając ciasto na
tacy. Jeśli dobrze zna swojego męża, to może się domyślać, że jest zirytowany, bo nie
poradziła się go, wysyłając list z zaproszeniem dla Andreasa. Ale skoro Kristian chce się
zachowywać jak uparty dzieciak, to proszę bardzo!
Zmusiła się do szerokiego uśmiechu, potem wyszła ze śpiżarni i dołączyła do reszty
domowników.
- Oto ciasto, zapraszam – powiedziała, stawiając tacę na stole.
413894591.003.png
- A gdzie tata- Kristian? – spytała Ane zaniepokojona. – Może po niego pójdę?
- Nie, siedź spokojnie. Pewnie miał jakieś pilne zajęcie. Jak skończy, to przyjdzie.
Maria, co z tą kawą?
Helene usiadła obok Larsa, a Elizabeth spostrzegła, że ujęli się pod stołem za ręce.
Przepełniło ją radosne uczucie. Lina zasługuje na jak największe szczęście, ale po tych
bolesnych doświadczeniach, jakie były niedawno udziałem Helene, to naprawdę wspaniale, że
i ona spotkała nareszcie mężczyznę, którego będzie mogła pokochać i który odwzajemni jej
miłość.
- Jeżeli on ma spać ze mną w izbie czeladnej, to pewnie powinienem tam posprzątać –
powiedział Lars, częstując się kolejnym kawałkiem ciasta.
- Nie – odparła Elizabeth. – Lina przygotuje dla niego pokój gościnny na górze.
Andreas jest naszym gościem.
Służąca wytrzeszczyła oczy.
- Andreas będzie mieszkał w tym pięknym pokoju, który należał do matki Kristiana?
Elizabeth, to szaleństwo! Pomyślała, co twój mąż na to powie?
- Myślisz, że w ogóle coś powie? – Czyż nie ma w Dalsrud zwyczaju, że goście nocują
właśnie tam?
Lina odłamała kawałek ciasta.
- No, ale mimo wszystko…
- Tak będzie tym razem. Wtrąciła się Maria:
- A czyktoś pomyślał o prezencie gwiazdkowymdla niego? Bo z tego, co
zrozumiałam, spędzi z nami także Wigilię.
Lina podskoczyła.
- O Boże, nie przyszło mi to do głowy. Ale będzie wspaniale! Tylko nie szykujcie
niczego specjalnego. Nie trzeba zachodu. A może byśmy spędzili święta w naszym, nowym
domu?
- Słyszeliście, jakie głupstwa wygaduje ta dziewczyna? – skrzywiła się Elizabeth. –
Czy nie mówi się o Dalsrud, że ludzie tutaj są bardzo gościnni? dlaczego nagle mielibyśmy to
zmieniać?
Lina zaczerwieniła się, obracała na spodeczku filiżankę z kawą.
- Ja bym tylko nie chciała przysporzyć ci kłopotów, Elizabeth. Już u tak bardzo dużo
zrobiłaś.
Elizabeth poklepała ją po dłoni.
- Głuptas z ciebie, Andreas i ty spędzicie święta z nami wszystkimi. A prezenty też się
413894591.004.png
znajda. Mamy dopiero piętnasty grudnia, tak czy inaczej zdążymy.
Rozmowa przy stole tłoczyła się dalej. Elizabeth myślała o tacy, która przed kilkoma
dniami schowała. Lina i Andreas dostaną tę tace, kiedy będą się wyprowadzać do siebie.
„Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” – wypisano na niej złoconymi literami. Ona
sama bardzo ją lubiła, zauważyła jednak, że Lina też. Ucieszy się, kiedy ją dostanie,
pomyślała. Elizabeth zebrała także sporo innych domowych sprzętów i włożyła je do dużej
skrzyni. Ane i Maria wyhaftowały dla Lny dwa obrusy.
- Mamo, dlaczego ty tak siedzisz i parzysz przed siebie uśmiechnięta? – spytała Ane.
Elizabeth otrząsnęła się.
- A bo pomyślała, że dzisiaj ty pójdziesz z Marią do obory, Ane skrzywiła się.
- A ty?
- ja pomogę Linie przygotować pokój dla Andreasa.
- To niesprawiedliwe – burknęła Ane, ale więcej nie protestowała. Bo w gruncie
rzeczy lubiła pracę w oborze, przy ukochanych zwierzętach.
- No, to chyba nieprzyzwoite, inaczej nie można powiedzieć – oznajmiła Lina.
Elizabeth poprawiła jeszcze narzutę na łóżku.
- Co jest nieprzyzwoite? – spytała.
- Że Andreas będzie tu spał z jedwabnymi tapetami i grubym dywanem na podłodze!
Elizabeth wyprostowała się i spytała ze śmiechem:
- Uważasz, że mu to zaszkodzi?
- Nie, nie to chciałam powiedzieć – uśmiechnęła się Lina. – Ja się z tego strasznie
cieszę, Elizabeth. No bo powiesz, on, który mieszka w rybackiej chacie! I nie zna innego
życia!
Elizabeth usiadła na krawędzi łóżka, ostrożnie, żeby nie pognieść narzuty.
- Bardzo mało mi powiedziałaś o Andreasie. Jedyne, co wiemy, to jak się nazywa i że
mieszka w Kabelvaag. No i dawno temu widzieliśmy jeszcze kawałek fotografii.
Lina poruszyła się.
- I niewiele więcej jest do opowiadania. Andreas jest miły i dobry… ma niebieskie
oczy i jasne włosy – dziewczyna przygryzła dolną wargę, jakby nie wiedziała, co mówić. – A
jutro przyjedzie, to na pewno sam opowie więcej. Mnie się zdaje, że nie byłoby w porządku
tak gadać o kimś, kogo tu nie ma; to jakby plotkować za plecami,
- Plotkować o czym?
- Ech, o jego życiu.
Elizabeth wstała i pogłaskała służącą po policzku.
413894591.005.png
Ale jedno jest pewne; dostanie najmilszą na świecie żonę.
Lina zarumieniła się z radości.
- Dziękuję, Elizabeth. Jak pięknie to powiedziałaś!
Kiedy wróciły na dół, gospodarza nie zastały. Elizabeth zajrzała pospiesznie do obu
izb i kantoru, ale stwierdziła, że Kristiana jak nie było, tak nie ma. Trzeba go znaleźć, zanim
ludzie zaczną zadawać pytania! Samodziałowa kurtka, czapka i rękawice męża też zniknęły,
zauważyła, władając okrycie. Z kuchni docierały rozmowy i śmiech. Dziewczyny cieszą się z
powodu jutrzejszej wizyty, pomyślała. Choć najbardziej podniecona jest Lina, to wszyscy
chętnie spotkają kogoś nowego. Zwłaszcza Andreasa, o którym tyle słyszeli.
Położyła rękę na brzuchu. Wyraźnie wyczuwała już maleńkie wzniesienie. Ale
pozostało jeszcze pół roku do czasu, kiedy maleństwo ujrzy dzienne światło. Sześć długich
miesięcy czekania. Uśmiechnęła się i zawzięła chusteczkę pod brodą. czas szybko przeleci. I
zresztą, co to jest sześć miesięcy wobec długich lat nadziei i tęsknoty za jeszcze jednym
dzieckiem.
Na dworze zaczynało zmierzchać. Mimo to Elizabeth nie wzięła latarki. Przecież zna
w tym obejściu każdy zakątek, a światło niepotrzebnie zwracałoby uwagę. Nie chciała
żadnych nieprzyjemnych pytań ze strony służby, dlatego wolała iść w ciemnościach.
Stanęła przy ścianie śpichlerza i nasłuchiwała. Panowała jednak kompletna cisza. Taka
gęsta, wyjątkowa cisza, jaka bywa tylko zimną, kiedy spanie dużo śniegu.
Wzrok gospodyni zatrzymał się przy szopie na łodzie. Zdecydowanym gestem ujęła
spódnicę tak, aby skraj się nie zamoczył w śniegu, i ruszyła ścieżką w dół.
Kristian siedział na stołku i reperował sieci. Obok, na beczce, stała latarka, rzucając
delikatne żółte światło na ręce i kolana mężczyzny.
- A, tutaj siedzisz? – Elizabeth weszła, zamykając za sobą drzwi na haczyk.
- Na to wygląda – odparł, nie podnosząc wzroku.
- Czy ty się nie wstydzisz? – spytała. Nie to sobie zaplanowała. Miała być miła,
wychodzić mu naprzeciw, ale złość przeważyła i Elizabeth nie panowała nad słowami.
- Dlaczego miałbym się wstydzić. –s pytał. Odciął zawiązaną nić, wyjął kolejną.
Pracował szybko, tak jak Elizabeth, kiedy tka lub robi na drutach.
Z rozmysłem udawał, że nie rozumie, Elizabeth była tego pewna. Nie wątpiła, że chce
ją rozdrażnić.
- Dlaczego sobie poszedłeś, nic nikomu nie mówiąc?
- Mam robotę, która nie może czekać. Elizabeth nie mogła się z tym pogodzić.
- Wszyscy uważają, że zachowałeś się co najmniej dziwnie, Kristian. Pytali, dlaczego
413894591.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin