Jonathan Vankin - Największe spiski ostatniego stulecia.doc

(1368 KB) Pobierz
Vankin Jonathan,Whalen John

 

 

Vankin Jonathan,Whalen John

 

Najwieksze spiski ostatniego stulecia

 

Tytuł oryginału 50 GREATEST CONSPIRACIES OF ALL TIME

 

naszym rodzicom

Wstęp

To spisek, nieprawdaż?

Jak powiada pisarz Jim Hougan, istnieją dwie możliwości zapisu historii. Pierwsza - jednoznaczna, rzec można „disneyowska", tak powszechnie znana i dostępna, że kontakt z nią wydaje się wręcz nieunikniony. Druga zaś - tajemnicza, nie odkryta i nie nazwana.

Niniejsza książka nie należy do pierwszej, popularnej lub, słowami Hougana, „disneyowskiej" wersji.

Różnimy się od wspomnianego tu autora takich książek jak Spooks i Secret Agenda, dwóch klasycznych już prac o owianych tajemnicą sprawach ze świata polityki, w jednym, choć istotnym punkcie. Według nas ta druga wersja historii ma jednak swoją nazwę, to: „teoria spiskowa". Ale powie ktoś, jeżeli jest jedynie „teorią", to nie może być „historią".

Nie podzielamy takiego punktu widzenia. Historia to przecież opis faktów, które kiedyś zaistniały, wydarzeń sprzed lat, wieków, tysiącleci. Logiczny opis z komentarzem co do przyczyn i skutków. Teoria spiskowa podobnie. Lecz polega ona przede wszystkim na wyciąganiu wniosków i przypuszczeń z zaistniałych faktów. Nie oznacza to wcale, że mamy podnieść ręce do góry i wyznać, że wszystko w zapisie historii jest subiektywne i że nikt nie jest w stanie stwierdzić, co jest prawdą, a co fałszem. Właśnie odwrotnie. Mamy nadzieję, że nasza książka poszerzy definicję tego, co może okazać się prawdziwe, ponieważ, jak nam się wydaje, pojęcie prawdy

9

zostało ostatnio tak ociosane, okrojone, spłycone, ku uciesze i wygodzie mediów oraz establishmentu, że w społecznej świadomości przyjęło się uważać za prawdziwą tylko część prawdy - kilka podanych faktów, parę informacji. Nie wnikamy w głąb zagadnienia, nie sięgamy do samego jądra wydarzeń, zadowalamy się obwolutą.

To niczym, szanowny Czytelniku, noszenie wody w dziurawym naczyniu - trochę doniesiesz, ale resztę stracisz po drodze.

Historię „disneyowską" śmiało można nazwać wersją dzienników telewizyjnych czy też uczelnianych skryptów. A jeżeli teorie spiskowe spotykają się z pewną niechęcią, to nie u zwykłych zjadaczy chleba, ale właśnie u przedstawicieli mediów oraz środowisk uniwersyteckich i rządowych - jednym słowem ludzi, którzy rządzą krajowym i globalnym obiegiem informacji.

Wyraźnie widać ogromną ostrożność w podejmowaniu badań nad teoriami spiskowymi, a powody takiego stanu rzeczy są przeróżne i skomplikowane. Zapewne zasługują wręcz na oddzielną książkę. Spróbujmy jednak przytoczyć kilka z nich:

              Sprzeczne interesy. Teorie spiskowe, niejako ze swej natury, atakują uznane autorytety. Można się spodziewać, że ludzie posiadający taki autorytet odpowiedzą również atakiem.

              Lenistwo. Nie tak łatwo można posiąść prawdę o jakimkolwiek spisku. Znacznie łatwiej jest przecież przepisać doniesienia prasowe i pozostawać w komfortowym przekonaniu, że gdyby ktoś powrócił do tego tematu, można podeprzeć się ogólnodostępnymi źródłami.

              Amatorska psychoanaliza. To odrzucanie teorii spisowych bez zagłębiania się w nie, poprzestawanie jedynie na wskazaniu rzekomych problemów nękających ich wyznawców. Na nieszczęście, wielu głośnych teoretyków spiskowych niewiele robi, by przełamać ten niekorzystny stereotyp. Jednakże domowi freudyści rzadko przyznają, że ich własne poglądy mają również głęboko ukryte psy-

10

chologiczne motywacje. Poza tym nie nastraja pozytywnie stwierdzenie pewnego dnia, że to, co dotychczas wiedziałeś, nie było prawdą.

              Presja ogółu. Ponieważ większość reporterów, analityków politycznych, jak i samych polityków ucieka przed teoriami spiskowymi, rzadko kto z nich decyduje się na wyłamanie z szeregu, nadstawianie karku i w konsekwencji podjęcie ryzyka utraty akceptacji innych.

              Stereotypy. W 1994 roku powstało spore zamieszanie wokół wniosku o wykluczenie rozgrywającego Steve'a „Lefty" Carltona z koszykarskiego „Zespołu Gwiazd" za jego oświadczenie w magazynie „Philadelphia" jakoby dwunastu żydowskich bankierów, którzy spotkali się w Szwajcarii, sprawowało władzę nad światem. Oczywiście, za tą wierutną bzdurą kryją się przesądy i stereotypy myślenia różnych środowisk. Istnienie tego typu niefortunnych deklaracji wydaje się jednakże niesprawiedliwie dyskredytować inne, bardziej sensowne spiskowe interpretacje wydarzeń, które nie robią z żadnej etnicznej czy religijnej społeczności kozła ofiarnego.

              Ślepa wiara w demokrację. Istnieje powszechne przekonanie, że ten [amerykański - przyp. red.] system rządzenia chroni obywateli przed niesprawiedliwością, korupcją, spiskami, które mogą mieć miejsce w innych, głównie słabiej rozwiniętych krajach.

              Siła nawyku. Wiele teorii spiskowych dotyka ciemniejszej strony ludzkiej natury i ukazuje w niekorzystnym świetle postacie obdarzone powszechnym szacunkiem. Odruchowo odrzucamy te poglądy, ponieważ lepiej i bezpieczniej czujemy się z przeświadczeniem o przyzwoitości własnej i innych.

              Spiski! Przypuśćmy, że coś się jednak wydarzy. Przecież konspiratorzy wcale nie będą się starali przyznać do winy, nawet gdy ktoś natrafi na ślad ich udziału w spisku.

Nie podejmujemy próby udowodnienia, czy konkretne teorie spiskowe są prawdziwe, czy fałszywe, warte rozpatrzenia czy odrzucenia.

11

To, co składa się na naszą książkę, zawiera opartą na dostępnej literaturze wiedzę o istniejących teoriach spiskowych bez ich wartościowania. Musimy przyznać, że nasze kryteria były wielorakie. Wiele tematów zostało poruszonych ze względu na ich wagę, a także możliwość przytoczenia wspierających je sprawdzalnych faktów. Inne z kolei wybraliśmy, ponieważ wydały nam się atrakcyjne dla Czytelnika, a jednocześnie pozwalały widzieć „spisek" w szerszym niż dotychczas kontekście. Przygotowując materiały do niniejszej książki zauważyliśmy, że większość badaczy teorii spiskowych traktuje problem z ogromną powagą. Naszym zamierzeniem jest zaprezentowanie jedynie odmiennego spojrzenia na otaczający nas świat. Czasem jest to obraz niezwykle poważny, innym razem - ubarwiony humorem, a czasem bywa nawet niewiarygodny.

Z pewnością jednej rzeczy zrobić tutaj nie chcemy; a mianowicie przekonywać Czytelnika na siłę czy też ranić poczucie jego własnej inteligencji. Oczekujemy jedynie otwartego spojrzenia i nieco intelektualnej odwagi. Przecież nawet Walt Disney oferuje nam niekiedy koszmary.

Podziękowania

Książka ta zapewne nigdy by nie powstała, gdyby nie wkład dwóch osób. Jedną z nich jest nasz agent, a zarazem przyjaciel, Ken Swezey, który wystąpił z propozycją napisania tej książki już piętnaście miesięcy przed podpisaniem kontraktu. Równie ważną postacią jest nasz wydawca, Kevin McDonough, który uwierzył w nasze plany i widział w nas odpowiedni potencjał. Przekazujemy im nasze najgorętsze podziękowania.

Jesteśmy także głęboko wdzięczni i zobowiązani za pomoc w poszukiwaniu materiałów źródłowych Ronowi Bondsowi z IllumiNet Press, jednemu z najśmielszych wydawców w Stanach Zjednoczonych - Kennowi Thomasowi, wydawcy „Steamshovel Press", świetnemu znawcy szybko rozrastającego się kręgu wydawnictw zajmujących się spiskami, i Jimowi Martinowi, wydawcy „Flatland" - będącego częściowo katalogiem, a częściowo magazynem, niezwykle fascynującym (doskonały punkt startowy do tworzenia prywatnej biblioteczki dotyczącej spisków i literatury przedstawiającej alternatywne losy polityki). Czytelnikom, którzy pragnęliby pogłębić przedstawianą tematykę, polecamy skontaktowanie się z IllumiNet pod adresem: Box 2808, Lilburn, GA 30226; ze „Steamshovel" pod adresem: Box 23715, St. Louis, MO 63121; oraz z „Flatland" pod adresem: Box 2420, Fort Bragg, CA 95437.

13

Chcieliśmy wyrazić również wdzięczność naszemu uprzedniemu pracodawcy. Metro Newspapers, a w szczególności Bobowi Hansenowi, Sharan Street, Davidowi Cohenowi oraz Danowi Pulcrano.

Osobiste podziękowania Jonathana Vankina

Okoliczności, w których pisałem moją część tej książki, dalekie były od wymarzonych, dlatego też moralna, emocjonalna i praktyczna pomoc okazywana mi przez wielu ludzi miała dla mnie ogromne znaczenie. Trzy osoby zasługują na szczególne wyróżnienie. Przede wszystkim moi rodzice, Jean i Larry Vankin, którzy zapewnili mi wszystko, co mogą dać rodzice (miłość, inspirację, pieniądze etc.), a równocześnie służyli mi jako asystenci w poszukiwaniach tekstów źródłowych - zadanie znacznie wykraczające poza zwykłe obowiązki rodzicielskie. Przekazuję im więc moje wyrazy oddania i najgorętsze podziękowania.

Chciałbym wyrazić również najszczersze podziękowania Debbie Picker. Uczyniła ona dla mnie tak wiele, że zwykłe słowo „dziękuję" za jej miłość, zrozumienie i cierpliwość wydaje się dalece niewystarczające. Była moją wspaniałą partnerką, w tym raczej niezwykłym doświadczeniu, i mam nadzieję, że będzie nią w wielu następnych przedsięwzięciach tego typu.

Moja serdeczna wdzięczność - z rozlicznych względów osobistych - należy się całemu szeregowi osób. Należą do nich: moja siostra Laura Vankin, Dan Reichert i Andrea Marcovicci (partnerka Dana, mojego najbliższego przyjaciela na przestrzeni wielu lat), rodzina Shimogaito, Teru-ko, Yoshiko i Takehiro, Al Edmonds, Hal March, Gary Sherman, Louis Theroux, Erie London, Holli Richards, Brent Filson (wciąż mój doradca), Trevor Loring, Judge Sande Mazer Moss i Bill Deane, trzy pokolenia Picker-sów. Si i Lorraine, Ben i David, Coleen Curran, Lisa Stone-Norman, Ichiro Taniguchi, Ryuji Nakazono, Ann

14

Walker, Matt Maranz, Jamesfinkle @ twics. com, Jay Whearley i cały szereg ludzi, których być może przeoczyłem.

Równie istotne podziękowania pragnąłbym przekazać wielu ludziom, którzy poświęcili mi swój czas, służyli inspiracją lub w inny namacalny sposób pomagali mi na trudnej drodze w realizacji zamierzeń tego przedsięwzięcia.

Na szczególnie ciepłe słowa zasługuje Clark Coolidge, za być może przypadkowe wprowadzenie mnie na tę szczególną drogę. W tym miejscu powinien pojawić się także Mark Stewart. Na moje podziękowania zasługują także: Evelyn Fazio, Kurt Andersen, kongresman Don Edwards (obecnie na emeryturze), Robert Anton Wilson, E. J. McCarthy, John Strausbaugh, Emily Reichert, Tom Snyder, Kerry Thornley, G. Gordon Liddy, Adam Parf-rey, Paul Theroux, Jim Martin, Anthony Summers, Ja-son Neely, Jim Keith, Mickey Z., R.U. Sirius i Queen Mu, Suzanne Guyette, Mike Litchfield, Dave Emory, Greg Krupey, K-Talk radio w Salt Lake City, John Judge, Trowbridge Ford, William Bramley, Don Kenni-son, Al Kunzer, Jim i Ken Collier, Laura Lindgren, Don Oldenburg, Loompanics, Stuart Swezey i Brian King, Jo Glorie, Nancy Sayles, Dennis Hayes, Sally Robinson i wszyscy inni, których nieopatrznie pominąłem.

W końcu najgłębsze wyrazy wdzięczności pragnę przekazać Johnowi Whalenowi, współautorowi niniejszej pracy.

Osobiste podziękowania Johna Whalena

Wygląda na to, że niemal każdy ma swoją ulubioną teorię spiskową. Dlatego też pragnąłbym wyrazić podziękowania wielu osobom, które podzieliły się ze mną swoimi pomysłami, wycinkami z prasy, utajnionymi aktami, domysłami i innymi gorącymi jeszcze wieściami. Z pewnością szczególne podziękowania należą się moim rodzi-

15

com, Patricii i Frankowi Whalenom, którzy zaprowadzili mnie na film Wszyscy ludzie prezydenta w mocno niestosownym dla mnie wieku.

Również największe podziękowania przekazuję Ann Walker. Jej szczerość, inspiracja i cierpliwość nie znają granic, a przynajmniej takich, których mógłbym doświadczyć, co znaczy dla mnie bardzo wiele.

Również inni, którzy pomagali mi przeciskać się przez mroczne labirynty spisków, zasługują na wyrazy wdzięczności. Należą do nich Jim Hougan, Robert Gettlin, John Stockwell, Stephen Pizzo, Norman Solomon, Henry Lincoln, Peter Dale Scott, Joel Bleifuss, Robert Parry, Ben Bagdikian, Ed Connolly, Dave Emory, Pate Brewton, Al Kunzer, Ralph McGehee (za nieocenioną komputerową bazę danych, CIABASE, którą można zamówić w ASAP: Box 5022, Herndon, VA 22070), Marc Cooper i Ellen Ray.

Oczywiście specjalne podziękowania należą się Jonathanowi Vankinowi, wspaniałemu partnerowi w opracowywaniu tej książki, bez którego byłaby ona o połowę krótsza.

San Jose, Kalifornia luty 1994

1. Narkotykowe eksperymenty CIA

LSD, narkotyk, o którym każdy słyszał, został zsyntety-zowany przez szwajcarskiego badacza Alberta Hofmanna, pracującego dla koncernu farmaceutycznego Sandoz. Wśród młodych przedstawicieli świata zachodniego LSD nie pojawiło się wcale przypadkiem. Znacznie wcześniej zajmowała się nim amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA), jeszcze przed narodzinami ruchu dzie-ci-kwiatów.

Zapewne dlatego też właśnie przedstawiciele amerykańskiej elity, jak magnat prasowy Henry Luce i jego żona Claire Booth Luce, we wczesnych latach sześćdziesiątych jako pierwsi otwarcie śpiewali hymny pochwalne o magicznych podróżach w świat doznań psychodelicznych. Henry, zatwardziały konserwatysta, posiadający bliskie kontakty z CIA, pewnego razu wziął „działkę" na polu golfowym, po czym - jak twierdził - uciął sobie małą pogawędkę z samym Panem Bogiem.

W czasie gdy wybrańcy zdobywali ten cenny środek dzięki pomocy zaprzyjaźnionych lekarzy, inni pionierzy „kolorowych" doznań doświadczali swoich pierwszych wizji w ramach programu badawczego prowadzonego przez CIA.

Jasne jest, że efekty tych badań musiały wzbudzić kontrowersje. Przynajmniej jedna osoba w trakcie narkotykowego transu popełniła samobójstwo, wyskakując

19

z okna hotelu w Nowym Jorku. I to na oczach nie interweniującego obserwatora z Agencji. Niektórzy wręcz sugerują, że agent wcale nie pozostawał biernym obserwatorem całego zajścia. W czerwcu 1994 roku rodzina ofiary przeprowadziła ekshumację zwłok spoczywających w grobie od 30 lat, by sprawdzić, czy nie pozostały jakieś ślady mogące wskazać, że ich syn został wypchnięty przez okno. Wiele innych osób - królików doświadczalnych - na stałe utraciło kontakt z rzeczywistością.

Program CIA zmierzający do uzyskania kontroli nad zachowaniem ludzi przez „ukryte zastosowanie chemicznych i biologicznych substancji", zgodnie z sugestiami Richarda Helmsa, otrzymał nazwę MK-ULTRA. Zapożyczono ją z programu ULTRA - akcji amerykańskiego wywiadu w czasie II wojny światowej, którą prowadzono na tyłach nazistów. Weterani szpiegostwa byli z niej niezmiernie dumni.

Helms został następnie dyrektorem CIA, a w późniejszym czasie jego popularność wzrosła dzięki głoszonej przezeń opinii o „kłamstwach przed Kongresem" w śledztwie dotyczącym afery Watergate oraz jego biografii, napisanej przez Thomasa Powersa i odpowiednio zatytułowanej: The Man Who Kept the Secrets (Człowiek, który strzegł sekretów). Ustanawiając program MK-ULTRA, Helms rozprawił się z jego wyraźnie nieetycznymi aspektami, oświadczając: „Nie jesteśmy przecież skautami".

W tym czasie naukowcy związani z MK-ULTRA spodziewali się, że zastosowanie LSD umożliwi zmianę ludzkiej osobowości. Mieli sporo racji - Timothy Leary [apologeta LSD ze środowisk subkulturowych - przyp. tłum.] wypowiada się w podobnym tonie. Widział w tym narkotyku nieograniczony potencjał dla samodoskonalenia się w owym „przeprogramowywaniu". CIA i wojsko nie umiały jednak poradzić sobie z okiełznaniem mocy narkotyku. W pewnym sensie możemy się z tego cieszyć. Ich zamiarem nie było przecież otwiera-

20

nie drogi dla poszerzonej percepcji, ale w ukryty sposób przemienienie istot ludzkich w bezmyślne automaty.

„Musimy pamiętać o złożeniu podziękowania CIA i wojsku za LSD" - powiedział kiedyś niewątpliwy autorytet narkotykowych „odjazdów", John Lennon, który dalej konkludował: „Wynaleźli LSD, by przejąć kontrolę nad ludźmi, a w rzeczywistości dali nam wolność".

Czy jednak naprawdę tak właśnie było? Przecinanie się ścieżek CIA i subkultury jest tym terenem, gdzie fakty o MK-ULTRA mieszają się z mglistym obszarem teorii spiskowej. Różni, nieraz bardzo popularni przedstawiciele ruchu kontrkulturowego niejednokrotnie sugerowali, że bossowie CIA znaleźli ostateczną broń przeciwko ruchowi młodych właśnie w postaci LSD.

Oficjalnie program MK-ULTRA prowadzono w latach 1953-1964, po czym, zmieniwszy jego nazwę na MK-SEARCH, kontynuowano go do 1973 roku. Jednakże amerykański wywiad i wojsko zajmowały się tą problematyką już od czasów II wojny światowej i jest wielce prawdopodobne, że prace trwały nadal przez wiele lat, nawet po oficjalnym zakończeniu MK-ULTRA. Program składał się z licznych, często dziwacznych i przerażających wręcz eksperymentów. W jednym z nich psychiatra Ewen Cameron otrzymał fundusze z CIA, by przetestować procedurę, którą on sam określił jako „depatterning" (zmiana odwzorowania). Technika ta, którą Cameron objaśnił w trakcie ubiegania się o stypendium CIA (maskowane przez organizację Society for the Investigation of Humań Ecology - Towarzystwo Badania Ludzkiej Ekologii), polegała, między innymi, na „przełamaniu powtarzających się wzorców zachowań pacjenta przez stosowanie wyjątkowo silnych elektrowstrząsów" aplikowanych przy równoczesnym podawaniu LSD. Kilku pacjentów Camerona doznało uszkodzenia mózgu i innych trwałych zmian. Jeden z nich zaskarżył rząd i wygrał sprawę w 1988 roku.

21

Inna operacja programu nosiła kryptonim „Nocny orgazm". W jej ramach współpracujące z CIA prostytutki ściągały nieświadomych klientów do specjalnego domu publicznego w San Francisco. Tam dosypywały LSD do serwowanych klientom drinków, a pracownicy Agencji obserwowali zza podwójnego zwierciadła „przebieg eksperymentu".

John Marks, autor The Search for the Manchurian Candidate (Poszukiwania mandżurskiego kandydata) - jednej z najbardziej wyczerpujących prac traktujących o przeprowadzanych pod auspicjami amerykańskiego rządu badaniach nad kontrolą pracy mózgu - zaznacza, że wszystkie jego materiały źródłowe ograniczały się do dziesięciu pudeł z dokumentami, chociaż potrzebował całego roku, by ogarnąć zawartą w nich treść, mimo pomocy innych osób.

Marks pisze, że poszukiwał dostępu do danych działu CIA zwanego Office of Research and Development (ORD)

-              Biuro Badań i Rozwoju, które przejęło badania behawio-rystyczne po rozpadnięciu się zespołu realizującego MK-ULTRA.

Uzyskał informację, że akta ORD znajdują się w 130 pudłach z dokumentami dotyczącymi badań behawiory-stycznych. Nawet jednak gdyby wszystkie z nich zostały odtajnione, już sama ilość materiałów by wystarczyła do odstraszenia nawet najbardziej zapalonego badacza. Z pewnością stworzenie tak ogromnej ilości dokumentów musiało zająć odpowiednią ilość czasu i pracy. Mimo to CIA zawsze utrzymywała, że jej wysiłki zmierzające do stworzenia istoty na wzór Raymonda Shawa

-              hipnotycznie zaprogramowanego zabójcy z The Manchurian Candidate, zakończyły się kompletnym fiaskiem.

Gdybyśmy temu wierzyli, program stałby się jednym z największych przykładów marnotrawstwa pieniędzy podatników w całej historii Stanów Zjednoczonych, która przecież pełna jest również przykładów efektywnego lokowania dolarów.

22

CIA skutecznie blokuje wypływ informacji na temat badań nad kontrolą pracy mózgu, podkreślając konieczność przeprowadzania prac badawczych bez niepotrzebnego rozgłosu. Dlatego też, być może, Agencja rozmyślnie ukazuje swoich pracowników jako niekompetentnych figurantów, zachęcając opinię publiczną do naśmiewania się z ich nieudolnych wysiłków uzyskania trucizny rakotwórczej albo zgładzenia przywódców innych państw.

W tym świetle zespół badawczy MK-ULTRA miał być jedynie grupą nieproduktywnych ekscentryków. „Nasze badania okazały się dosyć nieefektywne, dlatego też wyniki ich mogą zostać opublikowane" - oświadczył jeden z konsultantów MK-ULTRA.

Taki właśnie obraz poparła komisja senacka pod przewodnictwem Teda Kennedy'ego stwierdzając, że amerykański program badawczy nad kontrolą pracy mózgu okazał się jednym wielkim fiaskiem. W tym samym kierunku zmierzały też konkluzje Marksa - badacza o nieco konserwatywnym podejściu do zagadnienia. Przyznał on, że nie znalazł żadnego dokumentu potwierdzającego, iż projekt mógł jednak zakończyć się sukcesem.

Marks zaznacza jednak na zakończenie: „Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że badania nie doprowadziły do powstania techniki umożliwiającej kontrolowanie zachowań ludzkich, pomimo mojej skłonności do wiary, że natura ludzka pokonała manipulatorów".

Cóż za optymistyczna i jakże pocieszająca ocena ludzkiej natury.

Działający w utajnieniu uczeni z pewnością zbadali każdy możliwy sposób, by wpływać na ludzki umysł. Eksperymenty z LSD stały się najsłynniejszym przedsięwzięciem MK-ULTRA, ale przecież narkotyk ten wcale nie był najmocniejszym środkiem testowanym przez wywiad i agendy wojskowe. Poza tym badania nie ograniczały się jedynie do środków farmakologicznych.

23

Zajmowano się także hipnozą, elektronicznymi implantami w mózgu, przekazywaniem sygnałów na odległość, a także parapsychologią. Zarówno Marks, Kennedy, jak i wielu innych naiwnie wierzy, że amerykański aparat władzy poniósł klęskę na tym polu badań. Czy można jednak wierzyć, że efektu „prania mózgów", tak rozpowszechnionego wśród członków wielu sekt religijnych, nie udało się osiągnąć w wyniku badań naukowych

0              milionowych nakładach, w ramach sponsorowanych przez amerykański rząd akcji służb wywiadowczych

1              wojskowych?

Wielce prawdopodobne, że bodźcem dla całego programu było ogłoszenie przez kraje komunistyczne sukcesów w badaniach nad „praniem mózgów". Określenie to pierwotnie odnosiło się do kilku żołnierzy, którzy uczestniczyli w wojnie koreańskiej, wykazujących dziwne odchylenia w swoim zachowaniu. Stwierdzono u nich również obszerne „czarne dziury" w pamięci - zwłaszcza z okresu dotyczącego podróży przez Mandżurię. Zjawisko to stanowiło inspirację dla Richarda Condona, autora powieści Manchurian Candidate (Mandżurski kandydat), w której grupa amerykańskich żołnierzy została poddana hipnotycznemu „praniu mózgów" przez koreańskich i chińskich komunistów. Wskutek tego jeden z nich został zaprogramowanym zabójcą kandydata na przyszłego prezydenta.

Rzecz ciekawa, przyjmowanie, że czyjaś psychika ulega wpływom sygnałów, przekazywanych drogą radiową czy też poprzez elektroniczne implanty, uważane jest za symptom paranoidalnej schizofrenii. Nie ma jednak wątpliwości, że CIA rozpatrywała stosowanie tego typu metod i przeprowadzała odpowiednie eksperymenty na zwierzętach. Przyjmowanie, że zakończyły się one na tak wczesnym etapie, wydaje się nieco naiwne (chyba że podkomisja senacka uzna, że tak właśnie było). Nawet Marks, który podziela dziennikarską mądrość i trzyma się tylko tego, co może poprzeć konkretnymi dowodami,

24

ochoczo przyznaje, że tajne badania „zapewne" doprowadziły do umieszczenia elektrod w ludzkich mózgach. Zaznacza też, że eksperymenty z elektrodami „poszły znacznie dalej aniżeli wywoływanie orgazmu u małp" - które stanowiło jedno z pierwszych osiągnięć badaczy.

Ostatecznym celem badań nad kontrolą pracy mózgu mogło być „wyprodukowanie" zabójcy w stylu mandżurskiego kandydata, agenta, który nie zdaje sobie sprawy z tego, kim jest naprawdę. A wszystko to w wyniku „prania mózgu" programującego do najbardziej „subtelnych" misji. Czy zamiar ten powiódł się? O tym zapewne opinia publiczna nigdy się nie dowie. Pozostają jedynie przypuszczenia i nadzieja, że jednak nie udało się wyprodukować „zaprogramowanych morderców".

W 1967 roku Louis Castillo, Portorykańczyk aresztowany na Filipinach za planowanie obalenia Ferdynanda Marcosa, twierdził (gdy został poddany hipnotycznemu transowi), że zaszczepiono mu sugestię posthipnotyczną, skłaniającą go do dokonania zamachu. Shirhan Bishara Shirhan, uznany za zabójcę Roberta F. Kennedy'ego, wykazywał jednoznaczne symptomy hipnozy. Psychiatra zeznający w obronie Shirhana stwierdził, że oskarżony w momencie oddawania strzałów do Kennedy'ego znajdował się w transie hipnotycznym, chociaż wywołanym przez siebie samego. Konkluzję lekarza przytacza Robert Kaiser w swojej książce RFK Must Die! (Robert Kennedy musi umrzeć!) Inni, rzecz oczywista, snują znacznie dalej idące domysły co do przyczyn stanu psychicznego Shirhana.

James Earl Ray, zabójca Martina Luthera Kinga, również znany był z fascynacji hipnozą. Z kolei całkiem niedawno brytyjski prawnik Fenton Bressler zebrał przypadkowe dowody potwierdzające teorię, że Mark David Chapman, zabójca Johna Lennona, był poddany przez CIA zabiegowi umożliwiającemu kontrolę pracy jego mózgu. Cofając się do roku 1967, w książce zatytułowanej Were We Controlled? (Czy byliśmy kontrolowa-

25

ni?), autor, ukrywający się pod pseudonimem Lincoln Lawrence, twierdzi, że zarówno Lee Harvey Oswald, jak i Jack Ruby działali pod wpływem technik kontrolujących pracę mózgu. Warto też dodać, że pewien szczegół w tej książce przekonał matkę Oswalda, iż autor był osobistym znajomym jej syna.

Czy MK-ULTRA rozkręciła falę zmieniających historię Ameryki zabójstw? Czy zrodziła zaprogramowanych pod wpływem hipnozy morderców?

Z pewnością ostateczna odpowiedź na to pytanie nigdy nie zostanie ujawniona. Pozostaje nam jedynie, razem z Johnem Marksem, żywić nadzieję, że tak nie jest.

Być może wcale nie poprzez zabójstwa, możliwe, że całkiem przypadkowo, MK-ULTRA ostatecznie zmieniła całą generację ludzi. John Lennon był tylko jednym z licznych narkotykowych fanów w latach sześćdziesiątych, którzy dostrzegali powiązania między nastrojem ulic i tajnymi laboratoriami CIA.

Martin Lee i Bruce Shlain w Acid Dreams (Narkotykowe wizje), książce przedstawiającej zarówno te utajnione, jak i subkulturowe aspekty rewolucji, jaką stanowiło LSD, pisali: „Zadziwiająco duża liczba weteranów kontrkultury potwierdza, że Agencja masowo rozdawała narkotyki na ulicach, by zmniejszyć polityczny potencjał rebelii młodych". - Autorzy kontynuują: - „Narkotyki przyspieszyły czas, kiedy cały ruch stracił swoją spójność. Stosowanie LSD przez amerykańską młodzież osiągnęło szczyt pod koniec lat sześćdziesiątych, wkrótce po zainicjowaniu przez CIA serii tajnych operacji wymierzonych w rozbicie, zdyskredytowanie i neutralizację Nowej Lewicy. Czy była to jedynie przypadkowa zbieżność, czy też może Agencja podjęła kroki, by promować nielegalny handel narkotykami?"

Historia Ronalda Starka, opowiedziana przez Lee i Shlaina, może dostarczyć dowodów na powiązania CIA z Lewicą. Stark był wiodącym dystrybutorem LSD pod koniec lat sześćdziesiątych, szczytowego okre-

26

su narkotykowego szaleństwa, i zapewne agentem operacyjnym CIA. Agencja nigdy tego nie potwierdziła, ale włoski sędzia decydujący w 1979 roku o tym, czy wytoczyć Starkowi sprawę za „akty rozboju z bronią w ręku", mając dowody licznych kontaktów Starka z terrorystami (między innymi dokładnie przepowiedział zamach na Aldo Moro), wypuścił handlarza narkotyków na wolność. Nastąpiło to po ujawnieniu serii skrupulatnie wyliczonych dowodów, że Stark od 1960 roku pracował dla CIA.

Tim Scully, przywódca jednej z większych grup, będących odbiorcami dostarczanego przez Starka „towaru" (grupa idealistycznych radykałów nazywana Bractwem), komentował: „Możliwe, że Stark byl pracownikiem amerykańskiego wywiadu, który realizował zadanie polegające na tym, by na ulicach było więcej narkotyków". Jednakże Lee i Shlain pozostawiają otwartą możliwość, że Stark był wyłącznie jednym z najbardziej twórczych artystów subkulturowych na świecie - tezę, którą poparłby ponoć każdy, kto miał z nim bezpośredni kontakt.

Pierwotnym zamysłem przyświecającym badaniom CIA nad LSD było dążenie do otwarcia umysłu ludzkiego na sugestie pod wpływem działania narkotyku. Stwierdzono jednak, że LSD jest narkotykiem zbyt silnym, by go do tego celu wykorzystać. Około roku 1973, tuż przed swym ustąpieniem ze stanowiska szefa CIA, Richard Helms, inicjator programu MK-ULTRA, rozkazał zniszczyć większość tajnych dokumentów związanych z jego realizacją. Uzasadnił to posunięcie szybko narastającym problemem braku papieru. Wśród zniszczonych materiałów, jak donosili Lee i Shlain, znajdowały się wszystkie istniejące kopie utajnionych instrukcji CIA zatytułowanych: LSD: Niektóre pozapsychodeli-czne implikacje.

Obecnie nie istnieje spisany czarno na białym dowód stwierdzający, że MK-ULTRA był elementem spisku

27

dążącego do „opracowania" zdalnie sterowanych ludzkich robotów, zdolnych do wykonywania „zadań specjalnych", albo też mającego osłabić całą generację amerykańskiej młodzieży przez rozpowszechnianie wśród niej deformujących pracę mózgu narkotyków. Program MK-ULTRA był jednak faktem. Dlatego obawa przed prowadzeniem przez amerykański rząd programu zmierzającego do kontroli myśli swych obywateli, choćby zaledwie kilku z nich, nie wymaga chyba dalszego uzasadniania.

WAŻNIEJSZE ŹRÓDŁA

Stephen Budiansky, Erica E. Goode i Ted Gest. The Cod War Ex-peńments. „U.S. News & World Report", 24 styczeń 1994. Martin Lee i Bruce Shlain. Acid Dreams. Nowy Jork: Grove Press, 1985.

John Marks. The Search for the Manchurian Candidate. Nowy Jork: Dell, 1979.

2. Polowanie na Castro

Okres zimnej wojny stał się powodem ogólnoamery-kańskiej histerii, która zapewne swoje apogeum osiągnęła na Florydzie w początkach lat sześćdziesiątych. Tajne spiski mające na celu zgładzenie Fidela Castro rodziły się niczym grzyby po deszczu. Inwazja w Zatoce Świń, która, jak wiemy, zakończyła się dla Amerykanów katastrofą, stanowiła jedynie drobną część tego szaleństwa. W czasie gdy rosło napięcie powodowane zimną wojną, CIA podjęła się zadań, które stały się najbardziej skandalicznymi epizodami w jej historii. Była to seria prób zgładzenia Fidela Castro, przy współpracy kubańskich uchodźców zamieszkałych na Florydzie oraz największych mafiosów w kraju.

28

Jak to później określił prezydent Johnson: „Prowadziliśmy na Karaibach przeklętą próbę morderstwa". Trzech kolejnych prezydentów amerykańskich miało wgląd w akcje CIA, mimo to w kilku przypadkach Agencja wydawała się działać samodzielnie - a nawet przeciwko stanowisku władzy prezydenckiej.

W 1975 roku podczas przesłuchań w amerykańskim Senacie związanych z aferą Watergate, zostały ujawnione samodzielne akcje prowadzone przez CIA. Senacka Komisja ds. Wywiadu pod przewodnictwem Franka Churcha doprowadziła do ujawnienia ośmiu nieudanych prób zabójstwa Castro i kilku innych spisków wymierzonych w przywódców różnych krajów. Komisja postanowiła eufemistycznie nazwać swoje odkrycia „domniemanymi spiskami mającymi na celu zabójstwo". Co więcej, według zeznań pracownika CIA, Brahminsa, wszystkie rozpatrywane akcje zakończyły się niepowodzeniem. Mimo tych oświadczeń istnieje jednak podstawa do podejrzeń, że przesłuchania objęły tylko niektóre akcje Agencji mające na celu ingerencję w sprawy polityki światowej.

Osobą, od której najlepiej rozpocząć tę opowieść, jest wzorcowy szpieg, E. Howard Hunt, propagandzista CIA, którego imię utożsamiano z aferą Watergate, Zatoką Świń i całą listą akcji ciągnących się na przestrzeni 25 lat. Ten powracający z Kuby oficer Agencji nakreślił rekomendowaną listę strategicznych celów; na jej pierwszej pozycji znajdowało się hasło: „Załatwić Castro!" Firma najwidoczniej poszła za radą Hunta, gdyż w 1960 roku komitet ekspertów w łonie CIA rozpoczął przygotowania do opracowania planów mających na celu ostateczną „eliminację" kubańskiego przywódcy.

Już w sierpniu tegoż roku Biuro Służb Medycznych CIA nasączyło pudełko ulubionych cygar Castro silną trucizną. Jej moc była tak wielka, że jedno zaciągnięcie się cygarem wystarczyłoby do uśmiercenia dyktatora w ciągu kilku chwil. W owym czasie Castro zamierzał przybyć do

29

siedziby Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku i możliwe, że właśnie tam owe zatrute cygara miały mu zostać podrzucone. Nie jest jasne, jak potoczyły się dalej losy tego spisku. Według jednego z raportów, Departament Policji w Nowym Jorku został poinformowany przez oficerów CIA o porzuceniu planów zatrucia Castro specjalnymi cygarami.

Inne nie zrealizowane plany - w tym kilka będących może nie tyle zamachem na samo życie kubańskiego przywódcy, ile na jego psychikę - wydały się równie mało praktyczne, można nawet powiedzieć - infantylne.

              Jeden z tych cudownych pomysłów zalecał rozproszenie w studiu radiowym w Hawanie skoncentrowanego LSD, który miał spowodować, że Fidel Castro podczas publicznego wystąpienia wpadłby w szał. Odmiana tego wariantu mówiła o nafaszerowaniu przez techniczne służby CIA cygar owym narkotykiem, by w ten sposób wyprawić zagorzałego marksistę w przysłowiową „złą podróż".

              Inny plan proponował spryskanie butów Castro silnym środkiem depilacyjnym, który mógł spowodować wypadanie włosów z brody, brwi i innych części ciała, w ten sposób podważając pozycję kubańskiego przywódcy jako prawdziwego mężczyzny, co w kolejności miało pomniejszyć jego własne poczucie wartości.

              Jeden z całej serii spisków wymierzonych bezpośrednio w życie Castro, skądinąd zagorzałego płetwonurka, polegał na ofiarowaniu mu spreparowanego akwalungu. Wręczyłby go amerykański prawnik negocjujący uwolnienie zakładników schwytanych podczas akcji w Zatoce Świń. Sekcja Obsługi Technicznej zakupiła odpowiedni sprzęt, a następnie do aparatu oddechowego wprowadzono zarazki gruźlicy. Natomiast sam strój nasączono specjalną odmianą grzybów powodujących rzadką chorobę skóry. Jednakże w wyniku samodzielnej inicjatywy przedsięwziętej przez dyplomatę łącznikowego, Castro otrzymał nowy, niczym nie skażony strój nurka.

30

              Inny plan, niczym z powieści lana Fleminga [autora przygód Jamesa Bonda - przyp. tłum.], przewidywał umieszczenie na dnie morza ozdobnej muszli, naładowanej ładunkiem wybuchowym, w miejscu, gdzie zwykł nurkować Castro. Ostatecznie plan ten został skreślony jako niepraktyczny.

              Pracownik operacyjny CIA, Felix Rodriguez - zresztą zaufany człowiek George'a Busha - oświadczył w swojej autobiografii, że trzykrotnie próbował dostać się na Kubę w ramach akcji przeciwko życiu Castro. Działania te wypływały ponoć z jego własnej inicjatywy, a sam Rodriguez rzekomo nie zdawał sobie sprawy, że CIA jest jego cichym patronem. W 1987 roku zapytany przez komisję badającą sprawę Iran-Contras, czy brał udział w próbie zatrucia ulubionych cygar Castro, Rodriguez odpowiedział z oburzeniem: „Nie, nie brałem udziału. Natomiast z własnej woli podjąłem starania, by zabić tego sukinsyna w 1961 roku używając karabinu z celownikiem".

              Zapewne z najbardziej wizjonerską propozycją wystąpił człowiek o wyjątkowo bujnej fantazji, generał Edward Lansdale, który nadzorował skrytobójcze poczynania administracji Kennedy'ego przeciw Castro. Generał pragnął mianowicie wywołać kontrrewolucję przez głoszenie wśród dewocyjnie nastawionych kubańskich katolików przepowiedni o zbliżającym się ponownym nadejściu Boga. Castro zaś przypisywano rolę Antychrysta. O wyznaczonej godzinie Chrystus, we własnej osobie, miał przybyć na kubański brzeg na pokładzie amerykańskiej łodzi podwodnej, podczas wspaniałej iluminacji nieba ogniami sztucznymi. W swym szaleństwie, wywołanym przez nastroje zimnowojenne, autor łudził się, że naród kubański powstanie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin