To mógł być zamach. Największe wątpliwości.doc

(178 KB) Pobierz

http://filipstankiewicz.salon24.pl/171706,to-mogl-byc-zamach-najwieksze-watpliwosci

2010-04-16 17:15

To mógł być zamach. Największe wątpliwości.

 

Zamieszczam zbiór materiałów i hipotez związanych z katastrofą prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Oczywiście starałem się wyselekcjonować te najbardziej prawdopodobne. W świetle poniższych informacji wina Rosjan jest niemal pewna - pytanie czy było to przypadkowe czy celowe. A jeśli ponoszą przynajmniej część winy to ujawnienie tego byłoby olbrzymim ciosem w wizerunek Rosji - dlatego nie można wykluczyć próby ukrycia takich faktów. I to utwierdza mnie w słuszności zamieszczenia takiego zbioru. Na celowe działanie wskazuje krótki film mogący świadczyć, że z katastrofy ocalało przynajmniej kilka osób.

Film nagrany na miejscu tragedii. Najlepiej słuchać ze słuchawkami. 00:12 Słychać po polsku stanowczym tonem "uspokój się" 00:16 "patrz mu w oczy" 00:21 "uspokój się" 00:29 „ubijać wsiech” 00:44 „uchodit” 00:47 po rosyjsku "dawaj tuda paskuda" 00:48 "dawaj gnata!" 00:50 "ubijaj tuda" 00:53 "żyje" 00:57 strzał 00:59 „nie zabijaj mnie” 01:06 strzał 01:07 śmiechy 01:13 "gdie! na zad! 01:22 strzał. Informacja przekazana przez wiceministra Paszkowskiego pochodziła prawdopodobnie od świadków, którzy jeszcze przed przybyciem służb widzieli kilka osób rannych. Przekazali tę informację później dziennikarzom, a ci dopowiedzieli sobie, że przewieziono ich do szpitala. No bo co się robi z rannymi, jeśli nie przewozi do szpitala? Skoro kokpit jest w dobrym stanie to ciała pilotów również powinny być w niezłym, dlaczego zatem nie zostały zidentyfikowane w pierwszej kolejności? Jeśli teza o ich zastrzeleniu dla ukrycia prawdy jest prawdziwa, to trzeba było usunąć kule z ich ciał i zrobić z nimi coś wskazującego na inną przyczynę śmierci. Minimum, jakie rząd Tuska musi zrobić, to powołanie międzynarodowej komisji ekspertów do wyjaśnienia tej katastrofy oraz natychmiastowe przewiezienie do Warszawy i sekcja zwłok wszystkich ofiar, a przynajmniej tych, które doznały znacznych obrażeń - należy sprawdzić, czy te obrażenia nie zostały dokonane wiele godzin po śmierci, aby ukryć ślady po nabojach. Zamieszczam kilka linków, ponieważ pierwszy filmik został usunięty z youtube.com wraz z całym kontem i to samo może się stać z następnymi.
http://www.elblag24.pl/index.php?m=376&id=384
http://www.youtube.com/watch?v=frgKTW3jm_Y
http://www.youtube.com/watch?v=11LpvGjd9RU
http://www.youtube.com/watch?v=SHEHSfTdz4w&feature=player_embedded
http://www.dailymotion.pl/video/xcxpvt_first-minutes-after-the-crash-of-th_news

Strzały podczas katastrofy w Smoleńsku (tempo zwolnione tempo 4x). Od 1:27 do 1:31 widać człowieka wychodzącego z kokpitu. W 4:43 widać z lewej strony samolotu dwie postacie blisko siebie, po czym pada strzał i jedna z nich znika. Widać też innych ludzi, ale w ich przypadku trudniej stwierdzić kim oni są.
http://www.youtube.com/watch?v=QtNSqC3cBQ8&feature=related

Obszerniejsza analiza, w spowolnieniu ten sam fragment - widać postać padającą na ziemię od 7 minuty 22 sekundy.
http://www.youtube.com/watch?v=XaHFox3ovoo&feature=fvsr

Ten sam filmik, ale z zaznaczoną lezącą osobą w białym stroju i machającą ręką zapewne do nagrywającego. Postać tą widać od 1:09 filmiku. Jest on dłuższy z powodu powtarzania ciekawszych fragmentów.
http://www.youtube.com/watch?v=PxIFh3NkEvM

Ten sam filmik w rosyjskiej telewizji. Dźwięk jest w nim już ewidentnie zmanipulowany. Nie słychać strzałów ani krzyków.
http://www.youtube.com/watch?v=TjJX2xSL-sw&feature=player_embedded

Z planu lotu delegacji premiera Tuska (7 kwietnia) wynika, że miał on trwać 70 minut. Tyle samo czasu wyznaczono na lot powrotny. To standardowy czas przelotu na tej trasie. W Centrum Informacyjnym Rządu dowiedzieliśmy się, że w rzeczywistości lot Tuska trwał ok. 80 minut. Samolot prezydenta rozbił się po 93 minutach od startu. Oznacza to, że leciał od 13 minut dłużej niż premier i 23 minuty dłużej, niż się zazwyczaj planuje. Skąd ta różnica? Tym bardziej, że według Adama Bielana o 8:20 prezydent mówił, że lądują za kilkanaście minut.
Wiktor Bater z Polsatu podał, że wiedział o katastrofie już o 8:40 - czyli 16 minut przed oficjalnie podawaną godziną. Czy samolot rozbił się szybciej? To by znaczyło, że Rosjanie potrzebowali około 20 minut na jakieś czynności. Na pewno prokuratura musi przesłuchać dziennikarza Polsatu i innych świadków w tej sprawie.
http://www.youtube.com/watch?v=6ybqL9Uuw5Y
http://www.youtube.com/watch?v=_96X6s2eRvI
http://wyborcza.pl/1,105770,7795965,Lot_PLF_101_cz__4__Minuty_przed_katastrofa.html

Aleksander Gurianow z rosyjskiego Stowarzyszenia Memoriał, który był zaproszony na uroczystości, opowiadał „Rzeczpospolitej” o tym, że informacje o problemach samolotu ludzie oczekujący na oficjalnych gości w Katyniu otrzymali bardzo szybko. - Była 10.45 (8:45 czasu polskiego), a więc jeszcze przed katastrofą. Teraz wydaje mi się to dziwne. Skąd ta informacja?
http://fronda.pl/news/czytaj/na_miejscu_katastrofy_w_smolensku_padaly_strzaly

Prokuratura do dzisiaj nie wie, o której godzinie tak naprawdę rozbił się pod Smoleńskiem Tu-154 M. Jak ustalił "Dziennik Gazeta Prawna", godzina 8.56 nie jest prawdziwa. O tej porze jedynie włączono syreny alarmowe. Katastrofa zatem musiała wydarzyć się wcześniej. Około godziny 8.39 samolot zerwał linię energetyczną przed lotniskiem.
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article593182/Kiedy_naprawde_rozbil_sie_tupolew.html 

- Biegliśmy. Chcieliśmy wyciągać ofiary, jednak nikogo nie mogliśmy znaleźć - relacjonuje pierwsze chwile po katastrofie ambasador RP w Rosji Jerzy Bahr. - Skierowałem się natychmiast za pierwszym zobaczonym wozem straży pożarnej i dzięki temu znalazłem się na miejscu bardzo, bardzo szybko. Po prostu biegłem przez jakieś tam łąki w tym kierunku, gdzie widać było, że się coś stało - opowiada Bahr. Gdy dotarł na miejsce szczątki samolotu jeszcze się paliły. - Zobaczyłem krajobraz jak po trzęsieniu ziemi - mówi. Nikogo? Czy to możliwe bez wybuchu/wybuchów w kabinie pasażerskiej?
http://wiadomosci.onet.pl/2155117,28350,wiadomosceu.html

Sławomir Wiśniewski, montażysta TVP był jedną z pierwszych osób, które dotarły na miejsce katastrofy prezydenckiego sam. - Patrzę w mgle i widzę, że idzie samolot bardzo nisko, lewym skrzydłem prawie w dół. I normalnie przez okno usłyszałem taki straszny huk. Widać było jakby coś było niszczone, tratowane. Dwa błyski ognia, ale nie jakaś wielki wybuch jak zwykle się widzi przy katastrofach lotniczych. Wiśniewskiego robił zdjęcia tylko przez chwilę. Potem został wyprowadzony przez służby ratownicze. - Próbowałem uciekać przed funkcjonariuszami, ale jak wpadłem w błoto, to już nie mogłem. Złapali mnie i kazali oddać kasetę – mówił Wiśniewski. Kaseta została uratowana tylko dlatego, że Wiśniewski dał im inną kasetę oraz wyciągnęli mu resztę kaset z plecaka, o czym mówił w TVP INFO.
http://www.tvp.pl/www.tvp.info/informacje/swiat/na-miejscu-byla-potworna-cisza/1642519

Sprawa 3 ciężko rannych. Informacja podana przez wiceministra spraw zagranicznych Paszkowskiego podobna do zupełnie niezwykłej śmierci kobiety uratowanej z samolotu przewożącego ministra USA w 1996 roku podejrzanego o korupcję. Oczywiście może to była plotka, ale przekazano ją wiceministrowi jako wiarygodną - gdyby te osoby żyły mogłyby powiedzieć co się działo na pokładzie tuż przed katastrofą, jeśli był wybuch w środku samolotu ich słowa byłyby niezbitym dowodem na to.

Według eksperta załoga i pasażerowie prezydenckiego Tu-154 zginęli w chwili uderzenia o ziemię. - Można powiedzieć, że ci ludzie zginęli momentalnie - mówi sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa Tomasz Hypki. Tymczasem duży wieniec, jaki miał złożyć w Katyniu Lech Kaczyński został właściwie nienaruszony. Choć znaczenie miało jego umiejscowienie i ciężar to czy ekspert ma jakiekolwiek dowody na potwierdzenie swoich słów poza wersją Rosjan?
http://www.fakt.pl/Ofiary-katastrofy-zginely-momentalnie,artykuly,69460,1.html
http://wiadomosci.onet.pl/6608316,,relacjetv.html

Po południu w dniu katastrofy na miejsce wokół wraku przyjechały koparki i ciężarówki, które sprzątają góry śmieci zalegające przy ogrodzeniu lotniska.
http://wiadomosci.onet.pl/2153248,12,smolensk_przepychanki_dziennikarzy_z_milicja,item.html

Zdjęcia z katastrofy, które zrobił świadek, zostały zarekwirowane przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa. - Wielu oficerów FSB, którzy ścisłym kordonem otaczają miejsce wypadku, pilnuje, aby nikt, w tym dziennikarze, nie zbliżył się w pobliże roztrzaskanego samolotu - powiedział na antenie TVN24 reporter "Faktów" Andrzej Zaucha.
http://www.tvn24.pl/0,1651564,0,1,samolot-rozstarzaskany--czesci--plonely-chaos,wiadomosc.html

Polski reporter zobaczył przyjazd wielu rządowych samochodów już w 10 minut po katastrofie.
http://wolnemedia.net/?p=21081

Komórki w niektórych sieciach nagle straciły zasięg.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100412&typ=tk&id=tk17.txt

W trakcie przesłuchiwania głównego kontrolera lotów informacje uzyskane przez Rosjan, a później przez polskich prokuratorów, w niektórych kwestiach znacznie się różniły. Chodzi o różnicę w liczbie podejść do lądowania i rzekomą nieznajomość rosyjskiego przez pilotów Tu-154M. Jeżeli ktoś jest przesłuchiwany dwa razy i mówi wówczas dwie różne rzeczy, wówczas trzeba przyjąć, że mówi nieprawdę. Tak to należałoby rozpatrywać. My, jako prokuratorzy, opieramy się na zdobytych informacjach i każdy dowód zostaje przez nas poddany późniejszej ocenie. Jeżeli wychodzi nam, że ktoś kłamie, wówczas wyciąga się konsekwencje. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że w tym przypadku świadkowie przesłuchiwani są według procedury rosyjskiej, gdyż śledztwo prowadzi prokuratura rosyjska.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=tk&dat=20100414&id=tk05.txt

Na zdjęciach, wykonanych kilka godzin po tragedii, wojskowi wymieniają żarówki w naprowadzaczach na pas startowy. Publikujemy zdjęcia, wykonane przed godziną 18:00 przez białoruskiego fotografa i blogera, który był na miejscu zdarzenia. Na fotografiach widać wojskowych, niosących reflektory i kabel, a potem wymieniających lampy w żarówkach naprowadzających na pas startowy. Czy oznacza to, że wymieniany sprzęt był niesprawny? To jedno z pytań, na które - miejmy nadzieję - odpowiedzą polscy śledczy badający przyczyny katastrofy. Zdjęcia otrzymała pocztą elektroniczną polska Fundacja Wolność i Demokracja.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/33027

Zastanawiająca jest informacja świadków mówiąca o krążeniu nad lotniskiem przez około dwie godziny samolotu. Rosjanie mają od kilkudziesięciu lat perfekcyjnie opanowaną sztukę wywoływania deszczu przy pomocy jodku srebra, którego niewielka ilość po rozpyleniu powoduje powstanie niskiej chmury deszczowej.

Samolot z polskimi dziennikarzami wylądował wcześniej, później mgły się zwykle unoszą. Tymczasem świadkowie mówią o gęstej mgle. Zgromadzeni w odległym o kilkanaście kilometrów Katyniu mówią, że w momencie katastrofy nie było mgły, a jedynie chmury. Około 10 było już w rejonie lotniska pogodnie, co pokazywały telewizyjne kamery. Spostrzeżenia naocznych świadków katastrofy z okolic Smoleńska, wziąwszy pod uwagę, iż miała miejsce ( w/g czasu polskiego o 8,56) - w/g czasu moskiewskiego o 10,56. Przetłumaczone z rosyjskiego forum:

Winzard 11:56 - Rano żona jechała autem - mgły nie było żadnej!
Red Angel 11:59 - Właśnie ok. 11-tej mgła zrobiła się nagle gęsta.
http://forum.smolensk.ws/viewtopic.php?f=2&t=48375

Wywołanie mgły nie jest żadnym problemem technicznym. Zwraca uwagę fakt jej nagłe pojawienie się i zniknięcie, oraz fakt że błędne informacje przekazane pilotom z wieży kontrolnej nie miałyby żadnego znaczenia, gdyby piloci dobrze widzieli ziemię.

Na podejściu do pasa startowego nie powinno być tak wysokich drzew - powinny zostać wycięte przez Rosjan.
http://luckybogey.wordpress.com

Dlaczego rzecznik MSZ przekazał mediom informację, że rozbił się prezydencki JAK-40, a nie TU-154? Czy to pomyłka, czy delegacja miała lecieć JAKiem? Wtedy łatwiej byłoby zwalić winę na stary samolot, zresztą pierwsze pytanie redaktora Kuźniara w TVN 24 postawione zostało z tezą, że to wysłużony samolot.
http://patrz.pl/filmy/pierwsze-relacje-o-katastrofie-w-smolensku-tvn24

Orędzie marszałka Komorowskiego po katastrofie w Smoleńsku na stronie tvp.info według informacji na stronie dodano o godzinie 5:57 dnia 10 kwietnia 2010, a więc jeszcze przed katastrofą.
http://img641.imageshack.us/i/komorra.png

Według strony kaukaskich partyzantów w dniu katastrofy opancerzony samochód z ministrem Siergiejem Shoigu wjechał w minibus i zabił ponad 20 pasażerów. Jeśli to prawda, to jest to zaskakujący zbieg okoliczności – a może wsadzono tam świadków katastrofy pod pretekstem przewiezienia na przesłuchanie, a prawdziwym celem było wyeliminowanie świadków?
http://www.kavkazcenter.com/eng/content/2010/04/13/11864.shtml

Główne śledztwo prowadzi prokuratura rosyjska. Niezależne postępowanie Prokuratury Wojskowej w Warszawie jest uwarunkowane przez śledztwo rosyjskie. Choć i nasze wnioski zostaną uwzględnione. Rosjanie na bieżąco informują polskich śledczych o postępach w śledztwie.
http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/jestesmy-uzaleznieni-od-rosyjskiego-sledztwa_136276.html

Na wieży kontroli lotów powinni być polscy eksperci i służby, patrzeć Rosjanom na ręce. Rząd Tuska nie powinien na tym oszczędzać.

Gdyby w Polsce rozbił się samolot prezydentem innego kraju, to po kilku godzinach przyleciałyby i przejęły kontrolę służby tego kraju aż nie odszukaliby ciał ofiar i wszystkich dokumentów i ważnych elementów samolotu (aparatura do nawigacji, łączności, książki kodowe, kody dostępu, itp.). Tymczasem Polska lekkomyślnie zdała się w pełni na Rosję.

Wrak samolotu. Widać kilka poszczególnych części samolotu, które można by było policzyć na palcach obu rąk. Było to może 10%, maksymalnie 15% kadłuba samolotu. Gdzie się podziała reszta szczątków tej potężnej maszyny? Jest to 55 tonowy samolot o powierzchni nośnej ponad 200 m2, zabierający max 160 pasażerów. Jedyny większy kawałek skrzydła widoczny na filmach ma jakieś 3-4 m2. Do tego fragment dziobu samolotu. A gdzie reszta? Już na pierwszy rzut oka widać było, że cały kadłub został dosłownie rozerwany na strzępy, w drobny mak - jego tam po prostu nie było! Co spowodowało takie uszkodzenia? Czy aby na pewno był to wybuch paliwa lotniczego? Świadkowie naoczni, pracownicy bazy i mieszkańcy potwierdzają, że samolot skręcał na bardzo niskiej wysokości, zahaczając niemalże o samochody jadące lokalną drogą. Kierowcy i przechodnie widzieli upadek oraz wybuch i pożar. Niektórzy twierdzą, że wybuch miał miejsce zanim maszyna rozbiła się o ziemię. Jak na sprawę nie patrzeć, Tupolew 154 jest konstrukcją typu nie gniotsa, nie łamiotsa. Prędkość przy lądowaniu jest znikoma, rzędu 200 km/h (i stąd wynika niebezpieczny brak manewrowości) i trudno przy takiej prędkości wytłumaczyć wrak w kawałkach. Wbrew wyobrażeniom samolot to nie jest latająca bomba, która przy uderzeniu wybucha. Więcej - paliwo lotnicze pali się jak każde inne, a wybucha tylko starannie zmieszane z tlenem. Jak zatem wytłumaczyć wybuch? Nijak. Przy tej prędkości wrak samolotu powinien być w jednym kawałku. Dodatkowo trzeba uwzględnić, że - zgodnie z oficjalną wersją oraz relacjami świadków - prezydencki tutek zahaczał o drzewa, więc spadł efektywnie z wysokości ok 20 m. Cały impet uderzenia pochodził zatem od ruchu w poziomie, przy minimalnej prędkości. Co wywołało eksplozję? Nie wiadomo. Rzadki zagajnik, w którym leżą szczątki, właściwie nie powinien być nawet przeszkodą przy szczęśliwym lądowaniu w lini prostej. Znane są przypadki awaryjnych lądowań Tu-154 na polach. Tu-154 ma konstrukcję konia roboczego i dlatego z lubością jest używany w wersji transportowej przez różnej maści mafie. Potrafi wylądować bezpiecznie (i wystartować) w metrowym śniegu oraz na polnej drodze. Nie ma lepszego samolotu dla przemytników. Skoro tak, dlaczego nie mógł położyć się na zagajniku? Bo pilot najwyraźniej będąc tuż nad ziemią, zorientował się, że pas lotniska jest z boku i do niego już nie zdążył dolecieć. Jeszcze raz: maszyna spadła przed pasem startowym, a nie za nim, jak by należało oczekiwać przy nieudanym podchodzeniu. Pilot celował w niewłaściwe miejsce na mapie. Czy był pijany, czy przyrządy wskazywały mu niewłaściwe położenie?
http://blogmedia24.pl/node/27550

Oto zeznanie naocznego świadka, który mówi, iż widział samolot, z którym dzieje się coś poważnego. Potem świadek ten usłyszał w oddali wielki hałas „jakby wybuchła bomba”.
http://wp.tv/i,Swiatek-katastrofy-polskiego-samolotu,mid,549061,klip.html

Paliwo czy to ropa czy benzyna nie eksploduje tak łatwo jak byśmy tego chcieli a jeśli już to siła eksplozji nawet znacznej ilości paliwa nie jest zbyt silna. Wielkiego pożaru nie było! Dodatkowo sama eksplozja jak twierdzą domniemani świadkowie była niejako krótkim błyskiem a tymczasem: paliwo eksplodując spala się dużo wolniej niż materiały wybuchowe dodatkowo mamy wtedy bardzo efektowną kulę ognia i gęsty czarny dym tak dopala się pozostała część paliwa która nie zdążyła wymieszać się z powietrzem. Nie bez przyczyny podczas kręcenia filmów stosuje się dodatkowo jakieś paliwo płynne. Nikt nie widział kuli ognia ani dymu. Ponoć był tylko szybki błysk i silna eksplozja co sugeruje użycie silniejszych materiałów wybuchowych gdzie prędkość detonacji dochodzi do 7000m/s co by tłumaczyło spory rozsiew kawałków samolotu i sporą fragmentację zwłok.

Ilość eksplozji. Niektórzy świadkowie mówią, iż słyszeli kilka odgłosów detonacji, inni wspominali o dwóch takich odgłosach. Dyrektor departamentu wschodniego MSZ nie słyszał eksplozji, jednocześnie wiedząc o tragicznym wypadku. W takim razie czy eksplozje te były wcześniej, w powietrzu, kiedy samolot był w pewnym oddaleniu od lotniska? Szczątki o małej wielkości są rozsypane po szerokim na co najmniej kilometr pasie. Skoro maszyna rozbiła się na ziemi, to co robią te szczątki na tak dużym obszarze? Wygląda na to, że maszyna rozbiła się już w powietrzu, zaś na ziemie spadały pojedyncze szczątki.
http://astral-projection.blog.onet.pl/2,ID404487538,index.html

Podejrzany jest stan ciał. Tylko 14 ciał udało się zidentyfikować bezpośrednio, przez rodziny ofiar. Na chwilę obecną media podają, iż w wypadku innych ciał potrzebne będą testy DNA. Wczoraj podano informację, iż niektóre ciała były rozczłonkowane. Na uwagę zwraca też inny fakt. Otóż pan Prezydent i pani Prezydentowa siedzieli obok siebie w momencie lądowania. Procedury zabraniają wychodzenia do toalety w czasie lądowania. Dlaczego więc ciało Prezydenta zidentyfikowano od razu, zaś ciało Pierwszej Damy rozpoznano dopiero po szczegółach typu obrączka ślubna? Przecież siedzieli obok siebie, a z tego, co głosi wersja kreowana przez media, na pokładzie nie doszło wybuchu bomby, który mógłby poczynić takie różnice? Dlaczego nie dokonano sekcji zwłok, która jednoznacznie ustaliłaby zamach. Gaz, związki chemiczne po wybuchu bomby, kula w ciele ofiary. W takich przypadkach jak ten szczegółowo powinny być zbadane ciała wszystkich pasażerów dosłownie centymetr po centymetrze.
http://astral-projection.blog.onet.pl/2,ID404487538,index.html

Jeżeli strona rosyjska nie ma nic do ukrycia w sprawie wypadku, to Rosjanie (obsługa lotniska, milicjanci, wojskowi) powinni być podczas przesłuchania podłączeni do wariografu. Szczególnie należy wypytać o strzały i krzyki tuż po katastrofie. Jest to katastrofa, w której zginęły najważniejsze osoby w państwie Polskim i dochodzenie do prawdy wymaga wyjątkowych starań i metod postępowania.

Zdaniem drugiego pilota samolotu prezydenckiego, kpt Tomasza Pietrzaka, było tylko jedno podejście do lądowania prezydenckiego samolotu. - Ci piloci, którzy byli szkoleni i wyznaczani na dowódców załogi musieli spełniać kryteria trzeźwej oceny sytuacji. Charakteryzowali się odpornością, która pozwalała mieć pewność, że nie będzie w żaden sposób ulegała presji, że będą tzw. "twardzielami" – komentuje pokątne insynuacje, jakoby pilot prezydenckiego samolotu miał ulec czyimś presjom, by jednak lądować w Smoleńsku, kpt Tomasz Pietrzak. Według jego wiedzy, podejść do lądowania było nie cztery, jak podaje strona rosyjska, a jedno. Samolot bowiem może podchodzić do lądowania tylko dwa razy, później musi odlecieć na lotnisko zastępcze. - Jeżeli lotnisko nie jest w stanie wykonywać żadnych operacji, to się je zamyka. Natomiast w tym przypadku były sugestie "proponujemy żebyście pojechali tu", to nie był nakaz wykonania lotu na lotnisko zapasowe. Jeżeli byłby to nakaz, to byłoby jednoznaczne, nie byłoby dyskusji. Tu były sugestie, dlatego dowódca załogi mając możliwość lądowania zawsze sprawdza, robi jedno zajście, drugie zajście, więc może to sobie ocenić – twierdzi pilot.
http://fronda.pl/news/czytaj/kpt_pietrzak_to_nie_pilot_zawinil_nad_smolenskiem

"Nie możemy wykluczyć hipotezy, że piloci zostali wprowadzeni w błąd lub po prostu źle usłyszeli kolejne liczby od naprowadzającego ich kontrolera" - powiedział "Dziennikowi" jeden z polskich prokuratorów nadzorujących śledztwo w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Zastanawia fakt, dlaczego w pewnym momencie zerwali łączność z Rosjanami.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/32967

W chwili katastrofy QNH w Smoleńsku wynosiło 1025.5 hPa, QFE 995.6 hPa. Różnica wysokości ciśnieniowej pomiędzy 1025.5 i 995.6 hPa wynosi 249.3 metra. Jeśli zaszla pomyłka i podano pilotowi QNH z wartością liczbową QFE, albo podano mu QFE, a on myślał że dostał QNH, to ADC (air data computer) awioniki samolotu mógł otrzymywać dane, z których wynikało, że samolot leci na wysokości 260 metrów, gdy faktycznie leciał na 10 metrach. Czy w tym może zamykać się tajemnica długiego lotu poniżej minimalnej bezpiecznej wysokości toru podejścia? Całkowicie zgadzam się z opinią inżyniera komentującego tutaj, że nic nie będzie wiadomo, dopóki nie będzie wiadomo, co konkretnie było ustawione na podskalach wysokościomierzy barometrycznych kapitana i II pilota, i czy na obu to samo. Dlatego sądzę, że nawet jeśli znajdą się szczątki wszystkich przyrządów pokładowych i szczątki tablicy przyrządów, to te dwa wysokościomierze na wszelki wypadek się nie znajdą. RA (radiowysokościomierz) mógł zwieść załogę chwilowo zawyżonym odczytem w momencie przelotu nad jarem 60-metrowej głębokości, za którym teren zaczynał się wznosić aż do granicy lotniska. TAWS mógł nie dać alertu, bo w niektórych modelach oprogramowania ostrzeżenia głosem zostają wyciszone od 50 metrów w dół, by nie rozpraszać załogi w krytycznej fazie lądowania. Niemniej na ekranie TAWS powinien być zaznaczony na czerwono wznoszący się teren bezpośrednio przed samolotem. Przedstawicieli amerykańskiego producenta TAWS (Universal Avionics) nie zaproszono do komisji badającej przyczyny wypadku. Gdyby rzecz miała miejsce na Zachodzie, byliby do niej zaproszeni.
http://wtemaciemaci.salon24.pl/171559,249-3-metra

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie "nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu TU-154 Sił Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent  RP, pan Lech Kaczyński oraz członkowie załogi". Bardzo mało wiadomo o okolicznościach, skąd pewność prokuratury, że było to nieumyślne?
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,We-wraku-6-ofiar-glos-z-czarnej-skrzynki-odczytany,wid,12168692,wiadomosc.html

Lista rozbieżności w ocenie możliwych przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=tk&dat=20100413&id=tk06.txt

Prezydencki Tupolew był wyposażony w urządzenie zabezpieczające, które ostrzega pilotów przed nadmiernym zbliżeniem się do ziemi. Ten fakt pogłębia tylko tajemnicę upadku i eksplozji samolotu z Lechem Kaczyńskim - pisze "USA Today". Na zagadkowość katastrofy zwrócił uwagę dwa dni temu John Hamby, rzecznik Universal Avionics Systems of Tucson - producenta urządzenia, zwanego Terrain Awareness and Warning System (TAWS).TAWS zawiera skomputeryzowane mapy świata i ostrzega pilotów za każdym razem, gdy za bardzo zbliżą się do szczytu, wieży radiowej lub innej przeszkody - a także w przypadku zbyt małej odległości do ziemi. To bowiem właśnie kłopoty przy lądowaniu są najczęstszą przyczyną wypadków samolotowych. Od 2005 r. urządzenia TAWS są obowiązkowo montowane we wszystkich nowo wyprodukowanych samolotach linii komercyjnych. Jeśli samolot jest na zbyt małej wysokości, TAWS reaguje głośnym sygnałem dźwiękowym. Dzięki temu doprowadzono do całkowitego wyeliminowania katastrof lotniczych przy lądowaniu. Wystarczy powiedzieć, że od końca lat 90., gdy zaczęto montować TAWS w starych i nowych maszynach, ŻADEN samolot z tym systemem nie uległ katastrofie. Żaden - do 10 kwietnia 2010 r. Fakt, że prezydencki TU-154 miał zainstalowany TAWS, "stawia więcej pytań niż odpowiedzi" - stwierdził John Cox, konsultant ds. bezpieczeństwa i ekspert od wypadków. "Naprawdę chciałbym wiedzieć, co działo się na pokładzie, ponieważ niezależnie od tego, pod jaką presją byli piloci i z jakimi warunkami pogodowymi mieli do czynienia, nigdy żaden pilot nie zignorował ostrzeżenia TAWS. Czym różnił się ten samolot, że stało się inaczej?" - pyta Cox. Jedną z ewentualnych przyczyn - według Billa Vossa, prezesa Fundacji Bezpieczeństwa Lotów (Flight Safety Foundation) - może być niedokładność mapy Rosji w systemie TAWS. Ani rosyjscy, ani polscy śledczy badający sprawę katastrofy pod Smoleńskiem ani razu nie wspomnieli o systemie TAWS. Nie wiadomo też, czy z zapisu czarnych skrzynek udało się uzyskać informację o aktywności urządzenia.
http://www.usatoday.com/travel/flights/2010-04-13-fog-plane-crash-poland_N.htm
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/33083

Prezydencki samolot Tu-154M wyposażony w system TAWS mógł bezpiecznie wylądować na lotnisku pod Katyniem - uważa Marek Strassenburg-Kleciak odpowiedzialny za analizy strategiczne i rozwój sytemów trójwymiarowej nawigacji w koncernie Harman Becker. Jego zdaniem, urządzenia pokładowe są tak dokładne, że piloci bez trudu powinni byli wykonać ten manewr - chyba że wskazania nie były prawdziwe. Znane są bowiem techniki umożliwiające fałszowanie ich danych, często w sposób niemożliwy do zweryfikowania przez pilotów. Dane z systemu TAWS (Terrain Awareness and Warning System), w który wyposażony był samolot prezydencki, pokazują pilotom trójwymiarowy model terenu z dokładnością wysokości nawet do 1 metra i umożliwiają pomyślne lądowanie nawet w złych warunkach pogodowych. W jaki sposób wskazania urządzeń mogły zostać przekłamane? W tym celu stosuje się technikę o nazwie "meaconing" (Recording and rebroadcast on the Receive Frequency to confuse Positioning). Jak tłumaczy nasz ekspert, polega ona na tym, że sygnał satelity jest nagrywany przez specjalne urządzenie i z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą niż sygnał satelity puszczany w eter na tej samej częstotliwości, na której nadaje satelita. - Im mniejszy interwał czasu stosowanego w "meaconingu", tym trudniej go rozpoznać, co w konsekwencji prowadzi do błędnego określenia własnego położenia. Przekłamanie urządzeń pokładowych można wprowadzić zarówno za pomocą satelity, jak i urządzeń znajdujących się na lotnisku. Jeśli zjawisku towarzyszą złe warunki pogodowe, piloci pozostają bezbronni. - Różnica położenia, jaką pokazuje trajektoria samolotu, jest typowa dla "meaconingu": aby sygnał nie mógł być wykryty, przesunięcie fazowe sygnału równe jest nanosekundom. Daje to przesunięcie położenia rzędu tych wielkości, które widać na dokumentacji Amelina. http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100420&typ=po&id=po22.txt

Ze wstępnych informacji przekazanych premierowi Władimirowi Putinowi wynika, że przed wypadkiem rządowego Tu-154 silniki pracowały prawidłowo. Tymczasem świadkowie twierdzą, że odgłos silników był dziwny. Zapewnienia, że wybuchu i pożaru na pokładzie samolotu nie było również są sprzeczne z relacjami świadków, którzy mówią o wybuchu przed uderzeniem w ziemię.
http://www.rp.pl/artykul/461265_Nie_bylo_wybuchu_ani_ognia.html

Zdjęcie satelitarne szczątków samolotu prezydenckiego i pasa na którym miał wylądować.
http://img710.imageshack.us/img710/9725/smolenskv4.jpg
http://www.flickr.com/photos/digitalglobe-imagery/4515204703/sizes/o/

Zdjęcia pokazujące drzewa ścięte przez samolot i ich umiejscowienie. Obraz warto powiększyć.
http://img255.imageshack.us/img255/8929/095459e246f5.jpg

Trzy dni przed katastrofą prezydenckiego Tupolewa w Smoleńsku na tym samym lotnisku lądowały samoloty z Władimirem Putinem i Donaldem Tuskiem. Na ich przyjazd do Smoleńska sprowadzono dodatkowy sprzęt nawigacyjny. Jest prawdopodobne, że przed lądowaniem samolotu z Lechem Kaczyńskim sprzęt ten usunięto z lotniska. O sprawie w "Moscow Times" napisała znana rosyjska komentatorka Julia Łatynina. Źródłem informacji mieli być piloci znający procedury lotów rosyjskiego premiera. W rozmowie z korespondentem RMF FM Przemysławem Marcem Julia Łatynina powiedziała, że o ile wizyta Tuska była przygotowana, to wizytę prezydenta Kaczyńskiego rosyjskie władze traktowały jak zbędną.Kiedy Putin i Tusk przylatywali, na miejsce przywieziono specjalne radiolokacyjne przyrządy. Ponieważ nie było śladu takich urządzeń, gdy przylatywał Kaczyński, to oznacza, że je zabrano - mówiła Łatynina. - Otwarcie mówiąc ja nie potrafię sobie wyobrazić naszego premiera, który ląduje na starym lotnisku wojskowym, na którym niczego nie przygotowano. Pułkownik Bartosz Stroiński, dowódca Tupolewa, którym 7 kwietnia do Smoleńska poleciał premier Tusk powiedział, że załoga podchodziła do lądowania, wykorzystując standardowe wyposażenie tamtejszego lotniska wojskowego.
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/z-lotniska-pod-smolenskiem-usunieto-sprzet-ktory-sluzyl,1465168,2943

Jak twierdzą eksperci, Tu-154 ma dużą wysokość lądowania, co oznacza, że na sporej wysokości podchodzi do pasa, gdzie ma dotknąć ziemi. Zastanawiające jest więc, dlaczego będąc jeszcze dość daleko od miejsca przyziemienia, Tu-154 znalazł się ledwie kilkadziesiąt metrów nad ziemią i na tej wysokości zahaczył o drzewa. Każdy, kto choć raz oglądał podchodzenie do lądowania samolotów, wie, że nie lecą one tuż nad ziemią, ale docierają na skraj pasa na dość sporej wysokości. Czy maszyna mogła nagle stracić moc w silnikach, a w konsekwencji bardzo szybko stracić także wysokość, przez co pilot nie miał nawet czasu na to zagrożenie zareagować? Jeśli tak, to jaka była tego przyczyna? Trzeba postawić też inne pytanie: dlaczego prezydencki Tu-154 miał lecieć akurat do Mińska lub Moskwy? Przecież Rosja i Białoruś mają kilka innych lotnisk, głównie wojskowych, położonych znacznie bliżej Smoleńska, jak Wiaźma lub Witebsk. I na pewno mają one odpowiednie pasy do przyjmowania takich maszyn, skoro lądowały tam i lądują wojskowe transportowce.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=tk&dat=20100412&id=tk10.txt

Wypowiedź Ryszarda Drozdowicza z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej (ZUT). Jako pilot oceniam, że sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100410&typ=ks&id=ks19.txt

Elektromagnetyczna broń pulsacyjna jest w stanie usmażyć elektronikę na pokładzie pasażerskich samolotów. Informacje i części potrzebne do jej budowy dostępne są w internecie - "New Scientist" cytuje izraelskich ekspertów z International Institute for Counter-Terrorism w Hercliji. Do rozbicia samolotu wystarczyłby jeden silny puls z urządzenia ukrytego na jego pokładzie, ale i takiego na ziemi. Yael Shahar, dyrektorka Instytutu, zbadał używaną i dopiero projektowaną broń elektromagnetyczną i dla każdej znalazła tani odpowiednik możliwy do zbudowania "domowymi metodami". Im technologia dojrzalsza, tym większym zagrożeniem może się stać - twierdzi Shahar.
http://www.tajne.org/forum/read.php?f=1&t=123700

Russian military carried out experiments in the past with electromagnetic weapons on its military base in the area of the military airfield where the plane of the Polish president tried to land. In 2008, Moscow said it had created the most powerful electromagnetic weapon of all time, known as the EMP (electromagnetic pulse), the Russian paper Pravda reported. "The immense power of billions of watts is being generated, and the weapon is of extremely small size. The innovation is that electromagnetic pulses emitted by the new weapon is much shorter, but extremely powerful, "said Gennady Mesyats, the Vice President of the Russian Academy of Science and director of the Lebedev Physics Institute."Such small weapon has never been created in the past and yet it is extremely powerful. . There were similar devices, made during the Cold War, but their size was huge. Our device is at least 10 times more powerful than any weapon created abroad," said Mikhail Yaladin, a scientist credited with the development of the electromagnetic super weapon. Any electronic equipment fails to operate in the near of the electromagnetic device, when the generator is running. The device was shown in Yekaterinburg. According to Russian military scientists, it produces results similar to a lightning stroke or a nuclear explosion. The weapon was called Nika, after the Greek goddess of victory.A weapon of this type can interfere with electronic equipment and engines of any aircraft. On April 12, the newspaper Ha'aretz noted that Russian solidarity with Poland in the Smolensk tragedy is only meant to deceive the world.
http://kavkazcenter.com/eng/content/2010/04/14/11842.shtml

Ze słów kontrolera lotów wynika, że było tylko jedno podejście do lądowania: Co nastąpiło dalej? On powiedział, ze zrobi jeszcze jedno koło i poleci na zapasowe lotnisko?- Nie, on powiedział, że jeśli nie wyląduje, to poleci na zapasowe lotnisko. Przyznał, że wszelkie dane - w tym także te o pułapie, na którym znajdował się Tu-154 - były podawane po rosyjsku, a nie w języku angielskim obowiązującym w międzynarodowym lotnictwie. Nasi piloci mieli mieć trudności ze zrozumieniem podawanych parametrów lotu. Na pokładzie nie było nikogo, kto znał rosyjski?- Byli, ale dla nich cyfry to czarna magia. To znaczy, że nie miał Pan żadnej informacji o ich wysokości?- Żadnej.
http://www.tvp.info/informacje/swiat/rozmawiali-z-wieza-po-rosyjsku-mieli-problemy/1645736

Tymczasem były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego płk Tomasz Pietrzak zaprzecza i zapewnia, że dowódca samolotu doskonale rozumiał rosyjski.
http://www.tvn24.pl/-1,1651830,0,1,odradzalem-ladowanie-mowili--ze-sprobuja,wiadomosc.html

Zastanawia fakt, że Pan Wiśniewski mówił w TVP INFO, że widział czarną skrzynkę, a "oficjalnie" znaleziono je kilka godzin później... Skoro mówił to na antenie, to dlaczego nikt z "szukających" po prostu go nie spytał gdzie leży? Co działo się jeśli skrzynki jednak odnaleziono wcześniej niż się podaje? Brak wybuchu, ognia (bo to co widać na zdjęciach to ledwie małe ognisko) też zastanawia. I te dwa niewielkie wybuchy (jak stwierdził Pan Wiśniewski). Pilot zachowywał się tak jakby nie słyszał kontrolera lotów. No właśnie - może nie słyszał, dlaczego?  bo np. nie miał już sprawnego sprzętu. Wiele wskazuje na to jakby ni stąd ni z owąd elektronikę w samolocie szlag trafił! Około g. 21.20 wczoraj na TVP Info prowadząca rozmawiała z jednym z dziennikarzy wysłanych do Katynia do obsługi transmisji. Uderzyło mnie to co mówił... Około godziny wcześniej lądowali w Smoleńsku Jakiem-40. Bez żadnego problemu, przy dobrej pogodzie. Stwierdził: "No może pułap chmur był trochę niższy, to wszystko. To nie możliwe żeby w pogoda tak szybko się zmieniła!". Tam była ładna pogoda. Warunki pogodowe były świetne!". Potem powiedział jeszcze coś: "Jak-40 to samolot, że tak powiem, manualny. Wszystko zależy od pilota. Nie ma tam żadnej wypasionej elektroniki. Nie to co w Prezydenckim Tupolewie - tam było najnowocześniejsze oprzyrządowanie! Wylądowaliśmy Jakiem jak to się mówi "na kreskę", bez żadnych, podkreślam żadnych problemów. To co mnie zdziwiło - mówi dziennikarz - to widok przez okienko samolotu jak kołowaliśmy po płycie, jak wojskowy samolot rosyjski "Ił" podchodzi do lądowania i.... ma jakieś problemy. Dziwnie przechylił się na jedno skrzydło... Potem poderwał maszynę. To było dziwne, bo jakby jakiś powietrzny prąd w niego uderzył nagle, a przecież my przed chwilą lądowaliśmy i nic takiego jak silny prąd powietrza nie miało miejsca." No właśnie.... Przechylił się na jedno skrzydło.... Miał problemy z lądowaniem... Podobnie jak prezydencki TU-154. Czy "Ił" też był naszpikowany elektroniką? Czy właśnie "ubogość" i "zacofanie" elektronicznego wspomagania lotu w Jaku-40 miało ten dziwnie cudowny wpływ na bezproblemowość jego lądowania?

Montażysta TVP widział nienaturalnie przechylony samolot. Czy pilot, na tak niskiej wysokości wykonywał by tak ryzykowny manewr bez powodu? Jest to tym bardziej dziwne, że niedługo przed prezydenckim samolotem wylądował JAK z polskimi reporterami. Jakiś czas później próbował tam lądować transportowy IŁ, który wykonał dokładnie taki sam dziwny manewr, tzn. zaledwie kilka metrów nad ziemią przechylając skrzydło. Poza tym są relacje świadków, mówiące, że samolot leciał z przechyłem na jedno skrzydło, dowodem jest ścięte drzewo, któż tak podchodzi do lądowania ?! Czyżby samolot prezydencki nie miał urządzeń automatycznie stabilizujących go przy podchodzeniu do lądowania? Jest też relacja dziennikarza, który był w jaku lądującym godzinę przed prezydentem. Po wylądowaniu (twierdzi że lądował w o wiele gorszych nieraz warunkach), widział transportowy samolot, który dotknął płyty lotniska (dziennikarz nie jest w stanie potwierdzić, czy lądował, czy startował), i który przy tym niepokojąco przechylił się na prawe skrzydło, prawie dotykając jaka dziennikarskiego stojącego na drugim pasie. Dziennikarz użył słów „ratował się”.
http://astral-projection.blog.onet.pl/2,ID404487538,index.html

Rozmawiałam niedawno z ministrem Stasiakiem. Rozmowa dotyczyła kwestii transmisji, które były planowane od dawna w Telewizji Polskiej. I to co powiem za chwilę mówię z pełną odpowiedzialnością jako doradca zarządu Telewizji Polskiej. Przez godzinę rozmawiałam z ministrem Stasiakiem. I wtedy też odważnie zasugerowałam, żeby prezydent pojechał z wdowami katyńskimi pociągiem. Byłby to najbezpieczniejszy środek transportu. Po drugie, media mogłyby zobaczyć prezydenta, najważniejszego człowieka w państwie, który zauważył wdowy, sieroty katyńskie. Prezydenta, który byłby z nimi. Do tego pani Maria Kaczyńska, cudowny człowiek, który miał wspaniały kontakt z ludźmi starymi... Prezydent się zgodził. Dostałam informację, że prezydent podchwycił ten pomysł, że pojedzie z wdowami i sierotami katyńskimi pociągiem. Zaczęliśmy myśleć, żeby wysłać na bieżąco informacje z satelity z tej podróży prezydenta pociągiem do Katynia. Potem przyszła wiadomość, że tak go obsiedli, że jest decyzja, że poleci, a te wdowy pojadą same. Pomyślałam sobie, kolejny prezydent, który nie docenił wdów i dzieci katyńskich. Ktoś mu to odradził. Ktoś mu to odebrał... Ciekawe dlaczego?... wywiad z red. Anną Pietraszek, doradcą zarządu Telewizji Polskiej. Dodam, że ciekawe...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin