Duncan_Judith_Czekoladowe_caluski.pdf

(338 KB) Pobierz
Duncan Judith - Czekoladowe całuski
Judith Duncan
Czekoladowe
całuski
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Sydney
Sztokholm • Tokio • Warszawa
Tytuł oryginału:
My Valentine 1993
Pierwsze wydanie:
Harlequin Books, 1993
Tłumaczyła:
Strona nr 2
109349702.001.png
WALENTYNKI ‘94
ROZDZIAŁ 1
8:58
– Połamałeś moje serca!
Ned Wyatt strzepnął śnieg z czarnych drelichowych
spodni i spojrzał na drogę. W swoim dotychczasowym
życiu był już oskarżony o złamanie paru serc, ale cóż to
mogło mieć wspólnego z tym, co się stało? W końcu to
ona prowadziła furgonetkę, a on jechał na rowerze.
Gdyby cokolwiek miało być złamane, to raczej jego
kości, a nie jej serce.
Poza tym powiedziała „serca”. Jeśli miała więcej niż
jedno, to wszystko było możliwe.
Z trudem podniósł się i, przymknąwszy oczy,
przywołał w wyobraźni obraz wypadku: furgonetka
pędząca drogą w jego stronę i on wyjeżdżający
rowerem poprzez kutą w żelazie bramę, prowadzącą do
otoczonej murem posiadłości Wyatt Hall. Pisk opon
Strona nr 3
wozu tracącego przyczepność na śliskiej nawierzchni i
wpadającego w poślizg w efekcie naciśnięcia przez
kierowcę na hamulec. Tylny zderzak furgonetki
odbijający się od muru i wóz balansujący
niebezpiecznie na dwóch kołach przez najdłuższy i
najupiorniejszy ułamek sekundy, jaki Ned kiedykolwiek
przeżył. Wreszcie zgrzytliwy huk samochodu
opadającego na cztery koła.
Wygrzebując się z zaspy śnieżnej, usłyszał piskliwy
krzyk kierowcy:
– Moje serca! Połamałeś moje serca!
– Chwileczkę! – odparł z godnością i zsunął się w dół
ku furgonetce. – Niczego nie połamałem. To nie moja
wina.
– Jak to nie?! Co za wariat jeździ na rowerze w
połowie lutego?
Wariat, którego zaczęły już wyprowadzać z
równowagi nie kończące się dni opadów śnieżnych i
ołowianego nieba – omal nie odparł. Kiedy obudziwszy
się rano ujrzał piękny, słoneczny dzień, postanowił
zażyć nieco świeżego powietrza i rozruszać się. Do
kierownicy roweru przymocował ogromne czerwone
pudełko w kształcie serca pełne słodyczy, z myślą o
tym, by pojechać na północ krętymi polnymi dróżkami,
które pamiętał z dzieciństwa, a następnie zawrócić do
miasta i wręczyć walentynkowy upominek.
Strona nr 4
WALENTYNKI ‘94
Nie był pewien, co go skłoniło, by, zbaczając z drogi,
wjechać w surową, żelazną bramę Wyatt Hall. Już od
dwunastu lat nie uważał posiadłości za swój dom i czuł
się obco, pedałując wzdłuż kolistego podjazdu
prowadzącego do majestatycznie wspartego na
kolumnach wejścia do budynku. Była to ogromna
gregoriańska budowla z cegły, ze spadzistym dachem i
czterema kamiennymi kominami w kształcie wieżyczek.
Z pewnością będzie stanowiła godne o dla
zwariowanego pomysłu Melanii.
Nie miał zbyt wysokiego mniemania o
pretensjonalnym przyjęciu, jakie jego siostra
organizowała tego wieczora w rodzinnej posiadłości.
Bale stanowiące debiut towarzyski młodych panienek
uważał za absurd, nawet jeśli wydawano je z okazji
Dnia Zakochanych, a jego własna siostrzenica była
jedną z debiutantek. Przyjdzie na bal, ponieważ
Melania go o to prosiła, ale w dalszym ciągu samo
pojęcie debiutu towarzyskiego wydawało mu się
śmieszne.
– To katastrofa – pojękiwała kobieta prowadząca
furgonetkę. – Wszystko zrujnowane. Moje serca... O
Boże, moje całuski!
Stała na palcach, tyłem do niego, zaglądając do budy
furgonetki. W jej opadających na ramiona brązowych
włosach migotały promienie porannego łońca,
Strona nr 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin