Briggs Patricia - Mercedes Thompson 01 - Zew księżyca.pdf

(930 KB) Pobierz
PATRICIA
BRIGGS
ZEW
KSIĘŻYCA
 
Rozdział 1
Zpoczątku nie zdawałam sobie sprawy, że jest „wilkołakiem.
Mój nos nie funkcjonuje najlepiej w smrodzie smaru do osi i
spalin ropy - no i nie jest tei tak, ie dookoła biega wiele
zbłąkanych wilkołaków. Więc gdy ktoś grzecznie chrząknął
w pobliżu moich stóp, pomyślałam, że to klient.
Majstrowałam pod komorą silnika jetty, montując
przekładnię do jej nowego domu. Jedną z wad samotnego
prowadzenia warsztatu było to, że musiałam przerywać
robotę za każdym razem, gdy
zadzwonił telefon lub gdy przyszedł jakiś klient. Robiłam się
wtedy zrzędliwa, a to nie pomagało w interesach. Mój
wierny pomocnik w biurze i przy narzędziach wyjechał na
studia i jeszcze nikim go nie zastąpiłam - trudno znaleźć
kogoś, kto chciałby wykonywać robotę, której nawet ja się
brzydzę.
- Za sekundkę się panem zajmę - powiedziałam, próbując nie
zabrzmieć zgryźliwie. Robię, co w mojej
mocy, by nie odstraszać klientów, jeśli tylko coś mogę na to
poradzić.
Niech szlag trafi dźwignię przekładni. Jedyny sposób na
umieszczenie jej w starej jetcie polega na wykorzystaniu siły
mięśni. Czasami fakt, że jestem kobietą, przydaje się w moim
fachu - w niektóre miejsca męskie dłonie po prostu się nie
mieszczą. Jednakże nawet podnoszenie ciężarów i ćwiczenia
karate nie zdołają uczynić mnie tak silną, jak silny może być
mężczyzna. Zazwyczaj lewarek stanowi kompensatę, lecz
 
czasami nic nie zastąpi tężyzny fizycznej, a ja mam jej
zaledwie tyle, by móc wykonywać tę robotę.
Stękając z wysiłku, za pomocą jednej ręki i kolana umieściłam
przekładnię we właściwym miejscu. Drugą ręką wsunęłam
sworzeń i zaczęłam go przykręcać. Jeszcze nie skończyłam,
ale przekładnia pozostanie na miejscu, podczas gdy ja będę się
zajmować klientem.
Wzięłam głęboki oddech i rozciągnęłam usta w najszerszym
uśmiechu, na jaki było mnie stać, po czym wytoczyłam się
spod samochodu. Wytarłam ręce w szmatę.
- W czym mogę pomóc? - zapytałam, zanim zdążyłam się
przyjrzeć nieznajomemu. I zanim do mnie dotarło, że nie był
klientem, chociaż bez wątpienia potrzebował pomocy.
Jego wytarte na kolanach dżinsy były poplamione zaschniętą
krwią oraz ziemią. Na brudną koszulkę miał narzuconą
przyciasną flanelową koszulę - nieodpowiednie ubranie jak
na listopadowe popołudnie na wschodzie stanu Waszyngton.
Wyglądał mizernie, jak gdyby ostatni raz posilał się doić
dawno temu. Chociaż mój nos nadal tkwił w przenikających
warsztat oparach benzyny, ropy i substancji zapobiegającej
zamarzaniu, wyczułam, że minął równie długi czas, odkąd
chłopak widział prysznic Spod warstwy brudu i potu
przebijał zapach pierwotnego strachu, wymieszany z
charakterystyczną wonią wilkołaka.
- Zastanawiałem się, czy nie miałaby pani dla mnie jakiegoś
zajęcia - powiedział z wahaniem. -Nie chodzi o prawdziwą
pracę, proszę pani. Tylko taką na kilka godzin.
Wyczułam jego niepokój. Zaraz potem zalała go
fala adrenaliny, kiedy zaprzeczyłam ruchem głowy. Zaczął
mówić tak szybko, że kolejne słowa zdawały się na siebie
zachodzić.
- Praca też byłaby okej, ale nie mam NIP-u, więc musiałaby
być na czarno za gotówkę.
 
Większość ludzi, którzy szukają pracy za gotówkę, to
nielegalni imigranci próbujący przetrwać od pory zbioru do
zasiewu. Ten chłopak, oprócz faktu, że był wilkołakiem, był
białym Amerykaninem o kasztanowych włosach i brązowych
oczach. Sądząc po wzroście, mógł mieć osiemnaście lat, ale
moje zmysły - które są całkiem czułe - określiły jego wiek na
bliższy liczbie piętnaście. Miał szerokie, ale kościste ramiona,
a dłonie nienaturalnie duże, jak gdyby tylko one osiągnęły
ostateczne rozmiary.
- Jestem silny - powiedział. - Nie znam się za bardzo na
naprawianiu samochodów, ale pomagałem wujkowi
utrzymać jego garbusa na chodzie.
Wierzyłam, że jest silny - jak każdy wilkołak. Gdy tylko do
moich nozdrzy dotarł wyraźny, piż-mowo-miętowy zapach,
poczułam przemożną chęć, by go usunąć ze swojego
terytorium. Jednakże, nie będąc wilkołakiem, nie jestem
kontrolowana przez instynkty - to ja je kontroluję. No i do
tego chłopak, drżąc pod wpływem zimna i wilgoci
listopadowej pogody, obudził we mnie inne, silniejsze
instynkty.
Prowadzę prywatną politykę niełamania prawa. Stosuję się
do ograniczeń prędkości, ubezpieczam samochody, płacę
nieco więcej podatku niż muszę. Dałam dwudziestkę albo
dwie ludziom, którzy prosili, ale nigdy nie zatrudniałam
kogoś, kto nie mógłby się pojawić na mojej liście płac.
Pozostawał jeszcze jeden problem - chłopak był wilkołakiem,
w dodatku nowym, o ile jestem dość kompetentna, by to
ocenić. Młodzi w mniejszym stopniu kontrolują swoje wilki.
Nie skomentował, że to dziwnie spotkać kobietę mechanika-
Z pewnością przez jakiś czas mnie obserwował, na tyle długo,
by do tego faktu przywyknąć. Tak czy inaczej, nic nie
powiedział, dzięki czemu zdobył kilka punktów - wciąż
jednak zbyt mało, by zasłużyć na to, o czym właśnie
 
myślałam.
Potarł dłonie i zaczął w nie chuchać, aby rozgrzać
poczerwieniałe z zimna palce.
- W porządku - powiedziałam wolno. Nie była to
najmądrzejsza decyzja, ale jedyna, jaką mogłam
podjąć, widząc, jak chłopak się trzęsie. - Zobaczymy, czy dasz
sobie radę. Tam jest pralnia i prysznic -wskazałam na
znajdujące się na tyłach warsztatu drzwi. - Mój ostatni
asystent zostawił stare ciuchy robocze. Znajdziesz je na
wieszaku w pralni. Jeśli chcesz, weź prysznic i się przebierz,
a ubrania, które masz na sobie, wrzuć do pralki. W pralni jest
lodówka, a w niej kanapka z szynką i napój gazowany. Zjedz i
wróć, jak będziesz gotowy.
Położyłam nacisk na „zjedz" - nie miałam zamiaru pracować
z głodnym wilkołakiem, mimo że do pełni księżyca
pozostawały prawie dwa tygodnie. Niektórzy ludzie
twierdzą, że wilkołaki zmieniają kształt tylko podczas pełni,
ale według innych duchy nie istnieją. Chłopak zesztywniał,
kiedy usły-
szał polecenie. Podniósł oczy, napotykając mój wzrok.
Po chwili wymamrotał „dziękuję" i zniknął za drzwiami,
które delikatnie za sobą zamknął. Wypuściłam powietrze z
płuc. Zwykle nie jestem aż tak głupia, by rozkazywać
wilkołakowi - to przez tę całą hecę z koniecznością
dominowania.
Instynkty wilkołaków bywają uciążliwe - właśnie dlatego
wilkołaki nie dożywają późnego wieku. Przez te same
instynkty ich dzicy bracia przegrali z cywilizacją, podczas
gdy kojoty mają się dobrze, nawet w obszarach
zurbanizowanych, takich jak Los Angeles.
Kojoty są moimi braćmi. Och, nie jestem kojo-tołakiem, jeśli
coś takiego w ogóle istnieje. Jestem zmiennokształtna.
Termin ten ma swoje źródło w wierzeniach południowo-
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin