00:00:27:PIRACI 00:01:05:Zdjęcia 00:01:29:Muzyka 00:01:37:Scenariusz 00:01:48:Reżyseria 00:02:51:-Kapitanie Red. 00:03:08:Haczyk. 00:04:40:-To ty? 00:04:42:-Co? 00:04:46:-Wydawało mi się,|że słyszałem winię. 00:04:53:To chyba przez ten upał. 00:05:42:No, Żabo. Bšd rozsšdny.|Zła, pawianie. 00:05:47:-Chcesz mnie zjeć. 00:05:48:-Takie jest prawo natury.|Silniejszy zjada słabszego. 00:05:58:Zejd. miało. 00:06:04:-Kanibal. 00:06:06:-Chod, prosiaczku. 00:06:08:-Nie jestem winiš, tylko Żabš. 00:06:18:Kanibalizm to grzech miertelny. 00:06:21:Przyniesie ci pecha. Będziesz|się smażył w piekle. 00:06:26:A spowied? 00:06:28:A od czego jest spowied? 00:06:49:-Okręt po nawietrznej stronie. 00:06:55:-Niech cię diabli. A nie mówiłem?|Znowu mam rację. 00:07:01:-Tak jest, kapitanie. 00:07:03:-Pamiętaj, nigdy nie trać|wiary w opatrznoć boskš. 00:07:21:Uważaj, rekin. 00:07:40:Rozruszałe się, do stu piorunów. 00:07:44:Zasłużyłem na jajka na niadanie,|co ty na to? 00:07:47:-Na wszystko, kapitanie. 00:07:49:-No to się zgadzamy. 00:07:57:-Ahoj. 00:08:04:-A niech to. Mamy szczęcie.|Jaka to flaga? 00:08:12:-Hiszpańska. 00:08:14:-Szybko. Dokumenty,|na miłoć boskš. 00:08:45:Moje złoto. 00:08:51:Nikczemnik. 00:08:52:-Złoto cię zgubi.|Ryzykujemy nasze głowy. 00:08:55:-Łatwiej jest żyć bez głowy,|niż bez złota, durniu. 00:09:00:-Walczę z Hiszpanami|nie dla złota, lecz dla sławy. 00:09:03:-Człowiek walczy o to,|czego mu brakuje. 00:09:13:Co podobnego. 00:09:15:-Słucham, kapitanie Red? 00:09:17:-Nic tylko "Słucham, kapitanie".|Patrz, zmienili kurs? 00:09:24:Majš podniesione żagle|i wiatr od rufy. Minš nas. 00:09:28:-Racja, kapitanie. Trzymajš kurs. 00:10:12:A może... 00:10:16:...to statek widmo? 00:10:26:Widmo, nie widmo,|potrzebujemy pomocy. 00:11:28:Hej, Żabo, zaklinowałem się. 00:11:30:-Wyrzuć kufer, kapitanie. 00:11:33:-Nigdy. 00:12:51:Szybko. Cišgnij. 00:13:11:Cišgnij, do diabła. 00:13:37:Na pomoc. Ratunku.|Mój skarb. Morderca. 00:13:59:Ćwierć wieku harówki.|Straciłem wszystkie oszczędnoci. 00:14:44:-Zamknšć ich w luku. 00:15:17:-Tylko dobrze słuchaj. 00:15:22:Gdyby pytali, nazywam się Benjamin|Parr z Londynu. 00:15:31:Przewożę bawełnę dla kompanii|Mathew i Spencer. 00:15:35:Zaatakowali nas piraci. Zatopili|nasz statek "Morning Star". 00:15:41:Wszyscy zginęli. Tylko my|przeżylimy. Powtórz. 00:15:46:-Benjamin Parr z Londynu,|przewonik bawełny... 00:15:49:-Lepszy byłby tytoń albo wanilia. 00:15:54:-A ty kim jeste, panie? 00:15:56:-Joseph Seraphin Amadeus|Boomako. 00:16:01:Kucharz okrętowy. 00:16:03:-A ty co tu do diabła robisz? 00:16:05:-Jestem zakuty w kajdany,|kapitanie. 00:16:10:-A to dlaczego? 00:16:12:-Ci durnie mówiš, że chciałem|otruć kapitana Linaresa, 00:16:14:żeby ukrać tron. 00:16:17:-Jaki tron? 00:16:18:-Tron Kapateka Anahuaka. 00:16:22:-Kapateka Anahuaka? Tutaj? Tron? 00:16:27:-Tutaj. 00:16:29:-Widziałe go? 00:16:30:-Przez małš dziurkę. 00:16:32:-Gdzie, na miłoć boskš? 00:16:34:-Tutaj. Sam zobacz. 00:17:10:-To będzie piękny widok,|gdy zawisnš na noku rei. 00:17:15:-Przecież powiedział pan,|że to rozbitkowie. 00:17:18:-Te dwa psy to Anglik i Francuz. 00:17:21:-Poruczniku, przypominam,|że wojna się skończyła. 00:17:26:-Być może. Na papierze. 00:17:27:-Kiedy traktat nosi podpis|jego królewskiej moci, 00:17:32:urazy ustępujš miejsca|złożonym zobowišzaniom. 00:17:37:-rodek przeczyszczajšcy z octu. 00:17:40:-Znowu? Dzisiaj to już czwarty raz. 00:17:44:Nie mam już w sobie nic|do przeczyszczenia. 00:17:47:Nasze zobowišzania jasno|okrela Traktat Pirenejski. 00:17:51:To będzie zimne, Panie. 00:17:54:Wyraża on wolę i chęć naszego|króla Filipa Czwartego. 00:18:01:Podpisał go też jego ekscelencja|kardynał Mazarin, 00:18:06:ku chwale naszego kraju|i więtego kocioła. 00:18:13:Co podobnego. Nie zjedlimy|owsianki. 00:18:17:Bardzo możliwe. 00:18:18:-Nic nie zrobię,|jeli nie będzie stolca. 00:18:33:-Powiedziano mi,|że jestecie rozbitkami. 00:18:37:-W rzeczy samej, panie. 00:18:39:Do chwili, gdy boska opatrznoć,|dzięki ci Panie Boże, 00:18:43:skierowała nas na okręt|dobrego króla Hiszpanii. 00:18:50:-Rozumiem. Jak zatonšł wasz|statek? 00:18:53:-Piraci. Niech ich diabli porwš. 00:18:56:-Jacy piraci? 00:18:58:-Było zbyt ciemno.|Słyszałem, jak go wołali. 00:19:03:Kapitanie Red,|co mamy z nimi zrobić? 00:19:07:"Zabić. Na tej łajbie jest|tylko wanilia i tytoń." 00:19:12:Taki ładunek wiózł nasz|statek "Morning Star". 00:19:15:-Jeste pewny, że krzyczeli|"Kapitan Red"? 00:19:17:-Tak samo, jak mam|drewnianš nogę. 00:19:19:-Ten łotr nie żyje od|czterech lat. 00:19:21:-Garcia Gomez pokonał go|pod Boca del Torro. 00:19:26:Ten pies chyba ni. 00:19:29:-Ale nie jest snem to,|co straciłem w tej potyczce. 00:19:34:Przez osiemnacie lat harowałem|na plantacji wanilii. 00:19:44:Moje życie nie było|usłane różami. 00:19:48:Spójrz panie na tę nogę.|Zmiażdżyła mi jš... 00:19:52:...beczka z waniliš, kiedy miałem|dwadziecia trzy lata. 00:19:56:-A ta blizna? 00:19:59:Na głowie. To też beczka|z waniliš? 00:20:02:-Nie. To po kleszczach, którymi|wyjęto mnie z łona matki. 00:20:11:Wierzę, że pan, nie sprawił|takich kłopotów swojej matce. 00:20:14:-Więcej szacunku, psie. 00:20:29:-Zabierzcie ich. 00:21:15:-Słyszysz, jak piewa?|Smakowity, maleńki kšsek. 00:21:22:Mnie zapiewałaby nawet|dwie piosenki i to bez gitary. 00:22:05:-To ty jeste tym cielš,|o którym słyszałem tyle dobrego? 00:22:09:-Mistrzem stolarskim. 00:22:11:-wietne zajęcie. Kiedy|żałowałem, że nie znam tego fachu. 00:22:14:Teraz już za póno,|więc przestałem żałować. 00:22:21:Widziałem twojš robotę,|mistrzu, i tak mylę, czy nie... 00:22:26:...powięciłby trochę czasu,|żeby naprawić mi nogę? 00:22:30:-Czego jej brakuje? 00:22:32:-Jest za ostro cięta. Cišgle|grzęnie mi między deskami. 00:22:45:Mam kilka cennych pamištek.|Nigdy nie chciałem... 00:22:49:...się z nimi rozstać, nawet|w najtrudniejszych chwilach. 00:22:56:Ten dostałem od ciotki. 00:22:59:-A tamten? 00:23:01:-Moja matka dostała go od ojca.|Panie wieć nad jej duszš. 00:23:21:-Mylę, że wszystko ustalilimy.|Możecie odejć. 00:23:30:Chcę przygotować się|do długiej drogi. 00:23:33:Niech żyje król!|Niech żyje Hiszpania! 00:23:35:-Niech żyje król!|Niech żyje Hiszpania! 00:23:43:-Zrobiłem, co mogłem. 00:23:46:-Wiem, dobry Juanito.|Czasem i to nie wystarczy. 00:24:02:-Synu, przygotuj duszę|na spotkanie z Bogiem. 00:24:05:Wyznaj grzechy w pokorze,|by były ci odpuszczone. 00:24:09:-Moje grzechy...|cigajš mnie. 00:24:12:-Dobrze wiemy, jak Szatan|korzysta z samotnoci żeglarza. 00:24:15:Jak nakłania go do haniebnych|uczynków. 00:24:18:-Jestem już stary, ojcze. 00:24:20:-Pozostajš chciwoć, gniew,|pycha, fałsz, lenistwo. 00:24:25:Zmierzmy się z nimi.|Z każdym z osobna. 00:24:28:-Przez jaki czas|zmagałem się z pytaniami, 00:24:32:które majš niewiele wspólnego|z fałszem czy pychš. 00:24:35:-Co to za pytania? 00:24:37:-Całe życie walczyłem za króla,|ojczyznę i więty kociół. 00:24:41:-Bóg ci to wynagrodzi. 00:24:42:-I zabijałem w ich imieniu. 00:24:44:-To żołnierski obowišzek. 00:24:46:-Potworny obowišzek zabijania|mężczyzn, dzieci i kobiet, 00:24:48:w imię bogacenia się ojczyzny. 00:24:51:-To dzikusy, kanibale. Nawet|nie znajš wartoci złota. 00:24:55:-Wartoć złota. Kapatek Anahuak.|Czy to Bóg czy orzeł? 00:25:03:Jeli tron opuci swoje miejsce,|zacišży na nim klštwa. 00:25:10:nił mi się cały we krwi.|Powinnimy wyrzucić go za burtę. 00:25:17:Mógłby na nim usišć|Neptun. Ale my miertelni... 00:25:25:A mój okręt? Co się stanie|z moimi ludmi? 00:25:29:Dlaczego urodziłem się|Hiszpanem, a nie Aztekiem? 00:25:34:Dlaczego nie ma odpowiedzi|na tak istotne pytania? 00:25:42:Dlaczego? 00:26:11:-Don Jose Maria Alonso Ordonez|de Linares y Escobar. 00:26:13:Rycerz Orderu więtego Krzyża. 00:26:25:-Co za istota. Dumna jak|paw i dwa razy piękniejsza. 00:26:31:-O tak. Jej oczy lniš|jak rozżarzone węgle. 00:26:37:Jej ciało jest jak brzoskwinia. 00:26:45:-Poruczniku, ty zakuty łbie. 00:26:56:-Przygotować się. 00:26:59:Ognia. 00:27:01:Załadować. 00:27:58:-Wszyscy umrzemy na jakš|zarazę 00:28:00:-Wracać do kolejki, psy. 00:28:04:Wracać do kolejki. 00:28:08:Róbcie, co mówię. 00:28:25:-Ja tylko zastępuję kucharza.|Nie znam się na kuchni. 00:28:32:-Piję za zdrowie nowego|kapitana okrętu "Neptun", 00:28:37:Don Alonso Felipe Salamanca|de la Torre. 00:28:45:-Panie, bunt na statku. 00:28:47:-Co? 00:28:48:-Szczur w zupie. Rozbitek|z drewnianš nogš burzy ludzi. 00:28:53:-Komandorze, wezwij straże. 00:28:59:-Walczmy o poprawę warunków|i o nasze prawa. 00:29:04:-Wszystkie prawa. I to bez wyjštku. 00:29:09:-Pokonamy ich, jeli będziemy|razem 00:29:12:-W jednoci siła. 00:29:16:-A co ze strażš? 00:29:19:-To nasi bracia.|Dogadamy się z nimi. 00:29:22:-Jasne. Sš synami ludu,|tak jak my. 00:29:26:Oficerowie wypijajš z nas krew. 00:29:29:Jezus powiedział:|"Łatwiej wielbłšdowi przejć... 00:29:34:przez ucho igielne, niż|oficerowi wejć do raju." 00:29:46:Do zbrojowni, chłopcze. 00:29:58:To gdzie tutaj. Kapralu,|chcemy załatać przeciek. 00:30:05:-Przeciek? 00:30:06:-Mamy pomóc cieli. Jego|przyjaciel ma sraczkę. 00:30:10:Musimy go znaleć.|Jest gdzie blisko zbrojowni. 00:30:17:Tutaj. 00:30:23:-Niech żyje Francja. 00:30:25:-Sprawd, czy ma klucze. 00:30:34:-Nie ma, kapitanie. 00:30:36:-We go stšd. 00:31:08:Zbyt piękne, by było prawdziwe. 00:31:31:Żabo, pomóż mi. Zablokowałem się. 00:31:33:-Rusz się, a rozwalę ci łeb. 00:31:49:-Przetnij go. Chyba żyję. To też. 00:32:16:-Załoga. Przemówi do was kapitan. 00:32:24:-Czy co nie tak? 00:32:30:miało, nie ma się czego bać. 00:32:35:To nie galery. 00:32:40:Słucham. 00:32:44:-Karmili nas szczurami. 00:32:46:-Szczurami? Szczurem. 00:32:50...
chrris