Hudson Reams Janis - Niezwykły podarunek.pdf

(762 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Hudson_Reams_Janis_-_Niezwyk\263y_podarunek)
Janis Reams Hudson
NIEZWYKŁY
PODARUNEK
571921225.002.png
Rozdział 1
Sobota rano, pocz Ģ tek grudnia,
Tribute, Teksas
Amy Galloway zaparkowała swój o Ļ mioletni samochód przy kraw ħŇ niku wysadzanej
drzewami ulicy i wysiadła. Była zdenerwowana jak rzadko kiedy. ņ Ģ dek podchodził jej do
gardła, miała wra Ň enie, Ň e w Ļ rodku cała dr Ň y, jakby nad głow Ģ przelatywała jej eskadra
bombowców.
Parterowy budynek z jasnoszarej cegły ł Ģ czył w sobie harmonijnie nowoczesne
rozwi Ģ zania i charakterystyczne cechy stylu ranczerskich domostw Południa. Był pi ħ kny i
zapraszał do Ļ rodka tak, jak si ħ tego spodziewała. Wła Ļ ciwie nie miała powodu do niepokoju.
A jednak do Ļę długo si ħ wahała, zanim weszła po schodach, zatrzymała si ħ przy drzwiach i
si ħ gn ħ ła do dzwonka.
Ze Ļ rodka dochodziło co Ļ w rodzaju rozpaczliwego zawodzenia.
Mo Ň e zjawiła si ħ nie w por ħ ? Mo Ň e powinna zaczeka ę ?
Nie. Nie przyjechała tutaj przez przypadek, nie kierował ni Ģ impuls ani zachcianka.
Przyjechała w konkretnym celu. Była to winna Brendzie. I tak miała wobec niej dług, którego
nigdy w Ň yciu nie zdoła spłaci ę . Postara si ħ jednak przynajmniej w cz ħĻ ci odwdzi ħ czy ę
przyjaciółce.
Z wn ħ trza domu znowu dobiegł j Ģ odgłos czyjego Ļ Ň ałosnego płaczu. Komu Ļ w tym
domu musiało by ę bardzo smutno.
Tak, kto Ļ w tym domu był wi ħ cej ni Ň smutny, był zrozpaczony.
– Tatusiu, Cindy wci ĢŇ rozwi Ģ zuje mi kokard ħ – łkała Jasmine, jakby spotkała j Ģ
najwi ħ ksza tragedia w Ň yciu.
Riley Sinclair wykonał ostatni ruch golark Ģ , wytarł ostrze, spłukał twarz, posmarował j Ģ
kremem, skropił wod Ģ kolo ı sk Ģ , po czym si ħ gn Ģ ł po koszul ħ .
– Cindy! – zawołał, wychodz Ģ c z łazienki. – Rozwi Ģ zujesz Jasmine kokard ħ ?
– Tak. – Czteroletnia dziewczynka wygl Ģ dała na bardzo z siebie zadowolon Ģ .
Riley zatrzymał si ħ na progu pokoju córek.
– Dlaczego? – spytał.
Cindy przekrzywiła głow ħ i z powag Ģ przyjrzała si ħ kokardzie siostry.
– Bo jest brzydka – odpowiedziała rezolutnie.
– Nieprawda – oburzyła si ħ Pammy. – Sama j Ģ zawi Ģ załam.
– Mamusia lepiej by zawi Ģ zała – stwierdziła Cindy zaczepnie.
Riley miał ochot ħ zamkn Ģę oczy, odwróci ę si ħ i wpełzn Ģę z powrotem do łó Ň ka. Mo Ň e
gdyby jeszcze raz zacz ħ li ten dzie ı , wszystko potoczyłoby si ħ inaczej. To była ju Ň trzecia
awantura w ci Ģ gu pół godziny.
Jednak Ň e nie był w stanie cofn Ģę czasu, miał za to wielk Ģ ochot ħ gło Ļ no zawoła ę : „Do Ļę
571921225.003.png
tego”, ale teraz, kiedy dziewczynki wł Ģ czyły w swoj Ģ kłótni ħ matk ħ , nie mógł ju Ň zrobi ę
nawet tego. Szybko policzył w my Ļ lach do dziesi ħ ciu, prosz Ģ c Boga o cierpliwo Ļę .
– Có Ň , ale mamy tu nie ma – odparowała Pammy, równie zaczepnie.
– Pammy – ostrzegł j Ģ Riley – zmie ı ton, prosz ħ .
– Przecie Ň to prawda.
Dziewi ħ cioletnia Pammy, najstarsza z sióstr, najbardziej odczuwała strat ħ matki.
– Nic na to nie poradz ħ , Ň e nie umiem wi Ģ za ę kokardy tak jak mama, ani robi ę takich
francuskich grzanek jak ona, ani nic innego. – Łzy napłyn ħ ły jej do oczu.
Wystarczyło, Ň eby sze Ļ cioletnia Jasmine zobaczyła, Ň e po policzkach starszej siostry
spływaj Ģ łzy, a ona te Ň zacz ħ ła płaka ę .
Cindy, najmłodsza, poszła za jej przykładem i równie Ň si ħ rozszlochała.
Rile poczuł Ļ ciskanie w gardle i łzy napływaj Ģ ce do oczu. Miał szczer Ģ ochot ħ usi ĢĻę na
podłodze, przył Ģ czy ę si ħ do dziewczynek i wypłaka ę razem z nimi cał Ģ swoj Ģ tragedi ħ .
Jemu te Ň brakowało Brendy. Wci ĢŇ za ni Ģ t ħ sknił. I dobrze wiedział, co czuje Pammy.
Nie potrafił tak gotowa ę jak zmarła Ň ona ani tak jak ona zajmowa ę si ħ domem i córkami.
Nie miał wprawy w opatrywaniu potłuczonych kolan ani w czesaniu dziewcz ħ cych włosów,
nie wiedział, jakie bajki opowiada si ħ dziewczynkom na dobranoc, jak modnie ubiera ę lalki i
jak do licha robi ę te wszystkie rzeczy, z którymi tak dobrze radziła sobie Brenda, zanim
Gwardia Narodowa wysłała j Ģ do Iraku.
Nie chciała tam umiera ę , tak jak on nie chciał, Ň eby dała si ħ zabi ę . I rozumiał ten
szczególny ton w głosie Pammy. Niekiedy trudno nie w Ļ cieka ę si ħ i nie buntowa ę po stracie
kogo Ļ , kto niczym spoiwo scalał twoje Ň ycie. Dla Pammy matka była takim spoiwem od
chwili urodzenia. Dla Rileya – od dnia kiedy si ħ spotkali w pierwszej klasie szkoły
podstawowej.
Nie miał jednak czasu, Ň eby rozpami ħ tywa ę tamte dobre dni. W ka Ň dym razie nie teraz.
– Chod Ņ cie tu, dzieciaki. – Wzi Ģ ł w ramiona trzy dziewczynki i mocno je przytulił.
Kiedy przestały płaka ę i troch ħ si ħ uspokoiły, osuszył ich łzy, powycierał nosy. Pammy
znowu zawi Ģ zała na kokard ħ wst ĢŇ k ħ we włosach Jasmine, a Cindy tym razem zaakceptowała
dzieło siostry. Na ziemi wreszcie zapanował pokój.
Trzydzie Ļ ci sekund pó Ņ niej pokój Został zakłócony przez dzwonek u drzwi wej Ļ ciowych.
– Ja otworz ħ ! – o Ļ wiadczyła Pammy, podkre Ļ laj Ģ c swoj Ģ rol ħ najstarszej siostry.
Jasmine ju Ň zapomniała o wcze Ļ niejszych łzach i pomkn ħ ła za siostr Ģ do drzwi.
– Nie, ja! – zawołała.
– Wła Ļ nie Ň e nie. Teraz moja kolej.
Najmłodsza latoro Ļ l. o mało nie przewróciła własnego ojca, wpadaj Ģ c na niego z
impetem, by mo Ň liwie szybko znale Ņę si ħ pod drzwiami.
– Co wam mówiłem? Zapomniały Ļ cie ju Ň , jaka u nas obowi Ģ zuje zasada? – zwrócił si ħ
Riley do córek ostrym tonem.
Mo Ň e i mieszkaj Ģ w małym mie Ļ cie, gdzie niemal wszyscy si ħ znaj Ģ , ale to nie znaczy, Ň e
nie powinny przestrzega ę elementarnych zasad bezpiecze ı stwa. Ostro Ň no Ļ ci nigdy za wiele.
– Ale Ň tatusiu, przecie Ň dzisiaj jest sobota – upierała si ħ Jasmine.
571921225.004.png
Riley znalazł si ħ w holu w chwili, gdy dziewczynka trzymała ju Ň r ħ k ħ na klamce.
– Jaka zasada obowi Ģ zuje w naszym domu? – powtórzył. Dzwonek rozległ si ħ po raz
drugi.
– Ju Ň otwieram – zawołał.
– Jaka zasada? – zwrócił si ħ ponownie do dziewczynek.
– Nigdy nie otwieraj drzwi, dopóki si ħ nie upewnisz, Ň e to przyjaciel – wydeklamowała
Jasmine.
– Wła Ļ nie. I czy jest tam co Ļ na temat soboty? – Riley nie spuszczał wzroku z córek.
Cindy nad Ģ sała si ħ , a Jasmine utkwiła wzrok w podłodze.
– Nie, tatusiu. – Ale ja popatrzyłam przez wizjer. To jaka Ļ pani. Wygl Ģ da znajomo, tak
mi si ħ wydaje – powiedziała Pammy.
– W porz Ģ dku.
Riley otworzył. Na progu stała zgrabna kobieta Ļ redniego wzrostu, w niebieskiej
flanelowej koszuli, spranych d Ň insach i tenisówkach. Była opalona, a wokół nosa i na
policzkach miała Ļ mieszne pojedyncze piegi. Włosy Ļ ci Ģ gn ħ ła do tyłu w ko ı ski ogon. Chyba
były ciemne, ale z miejsca, w którym stał, nie mógł tego stwierdzi ę z cał Ģ pewno Ļ ci Ģ . Jej oczy
miały kolor wiosennych li Ļ ci. Rileya zaskoczyło to, co w nich dostrzegł, bo była to nietajona
obawa.
– Witam – powiedział.
Amy wpatrywała si ħ w stoj Ģ cego naprzeciw niej m ħŇ czyzn ħ i w trzy małe dziewczynki,
które starały si ħ ustawi ę w jak najdogodniejszej pozycji, a wła Ļ ciwie pchały si ħ jedna przez
drug Ģ . Wydawało jej si ħ , Ň e patrzy na o Ň ywion Ģ fotografi ħ . Jedn Ģ z dziesi Ģ tek fotografii,
Ļ ci Ļ le mówi Ģ c, jakie jej najbli Ň sza przyjaciółka, sier Ň ant Brenda Sinclair, nosiła przy sobie w
Iraku i pokazywała ka Ň demu, kto tylko zechciał rzuci ę na nie okiem.
Brenda była zakochana w tym m ħŇ czy Ņ nie równie mocno jak on w niej. Kochała swoje
córki, a one j Ģ uwielbiały. Mój Bo Ň e, dlaczego to musiało si ħ tak sko ı czy ę ? – pomy Ļ lała Amy
po raz tysi ħ czny.
– Mog ħ pani w czym Ļ pomóc? – spytał Riley.
Amy oderwała si ħ od my Ļ li o przeszło Ļ ci i skupiła na chwili obecnej.
– Pan Sinclair? – upewniła si ħ .
Głupie pytanie, skarciła si ħ w my Ļ lach. Przecie Ň wie, Ň e to on. Ale była tak
niewiarygodnie zdenerwowana, Ň e paln ħ ła pierwsze, co przyszło jej do głowy.
– Riley Sinclair? – powtórzyła.
– Tak, to ja. – Przekrzywił głow ħ i przyjrzał si ħ jej uwa Ň niej. – Czy my si ħ znamy?
– Mówiłam ci, Ň e ta pani wygl Ģ da jako Ļ znajomo – wtr Ģ ciła si ħ najstarsza dziewczynka.
– Nigdy si ħ jeszcze nie widzieli Ļ my – odparła Amy.
– Tatusiu? – Najmłodsza córka ci Ģ gn ħ ła go za r ħ k ħ .
– Chwileczk ħ , kochanie. – Riley odsun Ģ ł j Ģ delikatnie. Cindy podniosła wzrok na ojca, po
czym przesun ħ ła go na Amy.
– Cze Ļę , male ı ka – u Ļ miechn ħ ła si ħ Amy. Dziewczynka przytuliła si ħ do ojca i
odpowiedziała jej przyjaznym u Ļ miechem.
571921225.005.png
– Tatusiu, ona wygl Ģ da jak ta druga pani sier Ň ant na lodówce – oznajmiła.
Amy, zaskoczona, ponownie spojrzała na dziewczynk ħ .
– Faktycznie, Cindy, masz racj ħ – stwierdził m ħŇ czyzna. – To pani, prawda? – spytał.
Amy zmarszczyła czoło.
– Lodówka? Nie rozumiem... – b Ģ kn ħ ła.
– Moja Ň ona przysłała nam z Iraku swoje zdj ħ cie z pani Ģ – wyja Ļ nił Riley. – To pani –
powtórzył z nut Ģ podziwu w głosie.
Przez sekund ħ miała nieodpart Ģ ochot ħ spojrze ę za siebie, Ň eby zobaczy ę , do kogo on
mówi. Po pi ħ ciu latach słu Ň by w wojsku odzwyczaiła si ħ od tego, Ň e ktokolwiek zwraca si ħ do
niej: „pani”
– Amy? – usłyszała swoje imi ħ .
Nagle uprzytomniła sobie, Ň e stoi jak ciel ħ , a przecie Ň ten miły m ħŇ czyzna czeka na jakie Ļ
wyja Ļ nienie. U Ļ miechn ħ ła si ħ i wyci Ģ gn ħ ła do niego r ħ k ħ .
– Przepraszam, zamy Ļ liłam si ħ . Tak, jestem Amy Galloway. Pan jest Riley, a to s Ģ
zapewne pana córki.
– Pani wie, kim my jeste Ļ my? – Cindy otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
– Oczywi Ļ cie – przytakn ħ ła Amy. – Wasza mama du Ň o mi o was opowiadała. I o waszym
tatusiu. I o waszym domu. O mie Ļ cie, w którym mieszkacie.
– Naprawd ħ ? – spytała Cindy z niedowierzaniem.
– W Iraku? – zainteresowała si ħ Ļ rednia siostra.
– Ale to zanim umarła – stwierdziła beznami ħ tnie najstarsza.
– Tak, to prawda – przyznała Amy ze smutkiem. – Zanim umarła.
– Ona te Ň była sier Ň antem – poinformowała j Ģ najstarsza z dziewczynek.
– Masz racj ħ – przytakn ħ ła Amy.
W tym momencie poczuła nagle dojmuj Ģ c Ģ potrzeb ħ , by wzi Ģę te dzieci w ramiona,
przytuli ę je, zapewni ę im bezpiecze ı stwo i miło Ļę .
Ale one mnie nie potrzebuj Ģ , przypomniała sobie. Maj Ģ przecie Ň ojca, który jest dla nich
wszystkim.
– Chciałabym wiedzie ę – powiedziała – czy mogłabym zaj Ģę panu kilka minut.
– Oczywi Ļ cie – zgodził si ħ ochoczo Riley. – Dziewczynki, usu ı cie si ħ , Ň eby pani sier Ň ant
mogła wej Ļę – zwrócił si ħ do córek.
Amy potrz Ģ sn ħ ła głow Ģ .
– Prosz ħ mi mówi ę Amy. Jestem teraz w cywilu.
– Nie Ň artujesz? – Twarz Rileya rozja Ļ niła si ħ w szerokim u Ļ miechu. – Mam gratulowa ę
czy współczu ę ? – spytał.
– Jedno i drugie – odparła szczerze.
Wiele osób uwa Ň ało, Ň e zako ı czenie słu Ň by b ħ dzie dla Amy powodem do rado Ļ ci a nawet
euforii, a ten m ħŇ czyzna rozumiał, Ň e mo Ň e by ę inaczej. Doceniała to.
Po chwili gospodarz domu dodał:
– Mów mi Riley.
Kiwn ħ ła głow Ģ z u Ļ miechem.
571921225.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin